piątek, 9 grudnia 2016

ZAKŁADKA

    Zakładka w pierwszej kolejności kojarzy nam się albo z książką albo z krawiectwem. Mój post dotyczyć będzie tej pierwszej. Pięćdziesiąt lat temu używałam jako zakładki wszystkiego, co nie niszczyło książki, a było pod ręką: papierek po cukierku, zerwany kwiatek, linijka, strzęp materiału. Zaginanie rogów lub pozostawianie książki otwartej, odwróconej do góry grzbietem, niszczy ją. Dlatego też zakładka jest ważnym elementem procesu czytania.
  Wtedy książka była moim najlepszym, bo zawsze dostępnym przyjacielem. Matka często zabraniała mi pójścia do mojej przyjaciółki Eli B., bo uważała to za stratę czasu ale nigdy nie sprzeciwiała się wizytom w bibliotece.Nie pamiętam dokładnie momentu, w którym dostałam od kogoś zakładkę, która składała się ze zdjęć warszawskich pomników, zamkniętych w folii obszytej lasetą. Na tej podstawie zaczęłam na „masową” skalę robić takie zakładki. Na brystolu naklejałam to, co udało mi się wyciąć z gazety(o pieniądze na naklejki musiałabym prosić rodziców, a oni uznaliby, że można tę forsę spożytkować lepiej), czyściłam z czarnego koloru stare klisze fotograficzne i później obszywałam tak złożoną z tych dwóch części zakładkę, wełną, kordonkiem, rzadziej muliną czy atłaskiem, robiąc na jednym z krótszych boków(miały one kształt prostokąta) ozdobnego chwosta. O tym jakie kształty mogą przybierać zakładki, decyduje wyobraźnia autora. W grafice Google pomysłów są setki. Właśnie wczoraj wieczorem zakończyłam projekt wykonywania zakładek książkowych dla uczniów Jotki. Kiedy w gronie komentujących pojawiła się autorka bloga http://paniodbiblioteki.blogspot.com/ bardzo się ucieszyłam, gdyż była to pierwsza bibliotekarka z jaką zetknęłam się w sieci. Powróciły wspomnienia lat młodości, kiedy to po studiach marzyłam o pracy z dziećmi, by móc za pomocą książki uczestniczyć w ich życiu. Złożyłam Jotce propozycję wykonania zakładek dla Jej ferajny, by w ten sposób uznać ich wspaniałą prace na polu czytelnictwa( na prawym marginesie Jej bloga są odnośniki do szkolnego bloga, który pokazuje działalność miłośników książek). Byłam pod wrażeniem, stąd mój pomysł. W chwili  jego składania, miałam już w głowie obmyślony plan. Gdy został przyjęty, przystąpiłam do opisania wszystkich: zakładki patchworkowe, zakładki dziergane, haftowane, papierowe.
   Z zakładek papierowych zrezygnowałam kilka dni temu, kiedy pomimo licznych próśb, nie udało mi się nakłonić syna do podłączenia drukarki. Byłaby ona pomocna, bo kartonik ozdobiony naklejkami, miały wzbogacać ciekawe cytaty lub autorzy i tytuły moich ulubionych pozycji. Doszłam do wniosku, że papierowe są najłatwiejsze do wykonania i młodzież może zrobić je sama, wykazując przy tym inwencję o wiele większą niż moja własna. Już na początku popełniłam błędy zakładając, że przeważać będą zakładki prostokątne, a różnić się będą rodzajem materiału i sposobem wykonania. Często prezentując swoje „dzieła” mówię o tym co źle zrobiłam, a nawet pokazuję takie „knoty”. Tym razem będzie podobnie, zilustruję posta zakładkami z pudełka" źle zrobione(do użytku własnego)". Gdy zakładki „możliwe do przyjęcia” trafią do adresata, a Jotka niektóre zechce pokazać, to będzie wyglądało, że to mnie chwalą, a nie ja sama siebie.:-)

 Zakładki patchworkowe miały być wykonane z materiałów, jakie miałam w domu, bo gdybym sama jechała do sklepu po nowe materiały, to nie warta byłaby skórka za wyprawkę. Nacięłam się prostokątów, kwadratów, trójkątów , kół i wszystko obrobiłam zygzakiem żeby się nie siepało. Przy zrobieniu jednej z pierwszych, kiedy okazało się, że szew, który miał być na lewej stronie, pokazał się na prawej, zniechęciłam się. Uznałam, że elementy do zszywania są za małe w porównaniu z umiejętnością posługiwania się maszyną i sprawnością rąk. Zaczęłam robić zakładki prostokątne, gdzie jedna strona była z danego materiału, druga z innego. Wydawało mi się to wystarczające. Przyszedł mój syn i powiedział: ”one są za mało kolorowe, nie ciekawe, beznadziejne". Zaczęłam na gwałt te już uszyte przyozdabiać tym, czym dysponowałam: frędzlami, taśmą ozdobną, wstążką, a nawet rzepami. Przyszywając frędzle do usztywnionej zakładki, zdeformowałam ją i zakończenie obszycia wyszło nieładnie.
Najbardziej synowi spodobały się zakładki obszyte ozdobną taśmą ale w tym przypadku odrzut nastąpił z powodu krzywego przeszycia jednego z boków.Inna tego typu zakładka odpadła już na końcowym etapie, bo albo kolor czerwony z taśmy pofarbował ją i inne, albo były to czerwone nici użyte do dziergania. Mam jednak nadzieję, że niewielkie zabarwienia na niektórych zakładkach znikną po kilkukrotnym wypraniu.





To przykład zakładki szydełkowej, gdzie obie strony różnią się kolorami motywów. Jednak po połączeniu obu i obramowaniu wyglądało to nierówno i nieciekawie. Rozprułam, teraz mam dwie zakładki tyle, że nie wykrochmalone.





Przedstawicielką zakładek dzierganych jest ta, zrobiona z grubej włóczki. Użyty materiał miał zagwarantować sztywność. Zakładka wyszła toporna i ewentualnie można byłoby jej użyć do bardzo dużych, grubych książek typu encyklopedia czy słownik. W dobie internetu nawet mole książkowe rzadko korzystają z tego typu wydawnictw, więc zakładka jest raczej nietrafiona. 



Zdjęcie przedstawia zakładki, które wydawały mi się ciekawe, choć wyglądają niepozornie. Czerwona została wykonana z resztek ekologicznej torby na zakupy, jakie są sprzedawane w naszych sklepach. Obciągnęłam ją żółtą siateczką, w jakiej kupujemy warzywa. Ostatnim elementem miały być czerwono-żółte chwosty na krótszych bokach. Kiedy po odwróceniu zakładki na prawą stronę okazało się, że oba końce są różnej szerokości, została odrzucona i niedokończona, stąd jej mizerny wygląd. Robiąc tę zakładkę chciałam pokazać, że można ją wykonać praktycznie z każdego „odpadu”. Biało-niebieska(tzw.składana), faktycznie jest przeszyta w dwóch miejscach, tak, że „osiąga wielkość 1/3 długości. Trzecia była wykonana z bardzo kolorowego, lśniącego materiału i to miała być cała jej ozdoba.Zostały odrzucone ze względu na różną szerokość na obu końcach.
     Mnie najbardziej podobały się te ozdabiane satynową wstążką. Jednak w czasie przyszywania jej do zakładki często zdarzały się zaciągnięcia przez ząbki, a te wraz z krzywymi szwami były powodem odrzucenia. Zresztą krzywe szwy przydarzyły się zakładkom okrągłym, co po zszyciu dwóch kół po lewej stronie, po ich odwróceniu,czyniło je nieforemnymi figurami. Dlatego też do paczki wysłanej dzieciom, trafiło tylko 5 zakładek. Motywem ważniejszym od kształtu był umieszczony tam haft, który choć niewielki jednak zabrał trochę czasu i było mi po prostu szkoda je wyrzucić.
 Zakładki haftowane miały stać się "przebojem" tego projektu. Ponieważ pomimo wielogodzinnych przemyśleń, szkiców i zaangażowania w wykonanie i przy nich nie ustrzegłam się błędów.Są one po prostu przeciętne. Wysłałam jednak wszystkie 5, bo może jednak znajdą uznanie.




    Kiedy napisałam Jotce, że obawiam się,  iż moje prace rozczarują Ją i jej podopiecznych, odpisała: ”zupełnie nie martw się jakością, jak piszesz - każdy taki dar prosto z serca jest cenny, a ja będę dumna, że mogę dzieciom zaprezentować Twoje prace.”
Były to bardzo miłe i motywujące do dalszej pracy słowa. Przystępując do robienia zakładek, myślałam, że uporam się z nimi do końca wakacji i zrobię prezent na rozpoczęcie roku. Pogorszenie stanu zdrowia oraz inne względy natury rodzinnej znacznie wydłużyły ten okres. Kiedy trafią do adresatki, to bardziej będą mogły być upominkami pod choinkę. Chociaż długość ich „tworzenia” denerwowała mnie, bo świadczyła o mojej niesolidności, to z drugiej strony, praca ta trzymała mnie „przy życiu”, motywowała do wstania z łóżka.     W dniu wczorajszym paczka wyruszyła do adresatów, a post ten po miesiącu leżenia w "zamrażarce" publikuję. Ocenę mojego wysiłku przez dzieciaki poznacie z pewnością w przyszłym tygodniu, bo wtedy  zakładki dotrą na miejsce. Znając serdeczność "Jotki" wobec innych ludzi, w tym blogerów, jestem pewna, że poświęci temu post, ilustrując go zdjęciami  najlepszych Jej zdaniem.
   Moja blogowa mentorka- Zante w jednym z komentarzy napisała:” Twoja determinacja w robótkach ręcznych mnie powala”. Zawsze wychodziłam z założenia, że lepiej robić „coś”, niż nie robić nic. Od kilku dni, gdy paczka czekała, by ktoś z rodziny zabrał ją na pocztę, rozpoczęłam prace nad upominkiem dla Jagi, bo Jej, takowy obiecałam. Jeżeli zdrowie i "czarne chmury", jakie zebrały się nad moją rodzina pozwolą, to oczywiście pochwalę się i tym wyczynem.
   Choć może zabrzmi to górnolotnie, ale robienie tych zakładek było kołem ratunkowym, gdy chorowałam, rzucałam palenie i rozpaczałam, że muszę chodzik zamienić na wózek. Powiecie, że przy dzisiejszych możliwościach technicznych drukarek, maszyn do szycia i haftu, moje zakładki wyglądają jak z ery kamienia łupanego. No cóż jaka autorka, takie zakładki.   

28 komentarzy:

  1. Brawo! Ja też bardzo cenię Twoją determinację. I też uażam, że jest super gdy ma się coś, co daje nam siłę by żyć, funkcjonować; korzystać z tych chwil, które dają nam i innym choć odrobinę radości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twój patchworkowy obrazek dowodzi, że igłą posługujesz się równie brawurowo jak pędzlem.Ja niestety w tym Ci nie dorównam, bo pędzle, blejtramy,farby to domena mojego syna, a nie moja. Pozdrawiam serdecznie, żałuję iż mieszkasz tak daleko, bo Twoja pogoda ducha, optymizm przydałby mi się w bezpośrednim kontakcie.

      Usuń
  2. Ja uważam, że jesteś dla siebie zbyt surowa, już sama ilość wzorów i pomysłów mnie zadziwia. Co za sztuka włączyć drukarkę, super maszynę haftującą czy wykorzystać gotowe wzory. Ja próbowałam zrobić dziś własną kartkę na święta dla przyjaciółki i co? I nico!
    Dwie kolejne wersje powędrowały do kosza, został tylko wierszyk, który pewnie napiszę na gotowej kartce.
    Zakładki z kliszy foto tez kiedyś robiłam.
    Czekam na Twoje cudeńka i zgadłaś, że o nich napiszę i mam problem, czy zostawić je na pamiątkę czy podarować jako nagrodę w jakimś konkursie. Jedną zostawię sobie na pewno!
    P.s.czy dostałaś moją kartkę i magnes? Pytam, bo z pocztą różnie bywa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten ból też poznałam, chciałam bowiem dołączyć do paczki kartę dla Ciebie i drugą dla młodzieży. Dwie gwiazdy znalazły się w śmieciach, podobnie jak lodowa kula. Po paru godzinach borykania się z papierem, folią, osiągnęłam tylko tyle, że pojemnik z klejem spadł na podłogę i przez parę godzin czuwałam, żeby wszystko żerna Masza nie zlizała go, sklejając sobie pysk.Ukłony.

      Usuń
  3. Zakładki z klisz robiłam i ja. Moimi przyjaciółmi w czasach szkolnych były głownie książki, więc i zakładek miałam multum. Przeróżne: kliszowe, włóczkowe, plecione, kartonowe, bibułkowe... Teraz robię szydełkowe, głównie dla siebie i mamy (ona też uwielbia czytać). Podziwiam Cię ogromnie za całokształt. Uważam, że dzieciaki i Jotka będą zachwycone i wdzięczne za poświęcony czas. Czy mogłabym się dołączyć do akcji z zakładkami? Zawsze chciałam zrobić coś takiego :)
    PS. Moja dzieciaki uwielbiają Robinsona, Stasia i Nel ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sądzę,że "akcję z zakładkami" jak to nazywasz mogłabyś umiejscowić w swoim rodzinnym mieście, żeby także inne dzieciaki miały radochę. Może to być dar dla biblioteki szkolnej, w której się uczyłaś lub osiedlowej, z której wypożycza książki Twoja rodzina. A ja uwielbiam Twoje dzieciaki, Tym bardziej mi przykro iż przez wyczyny mojego potomka, nie będę w stanie przesłać kolejnych lektur pod choinkę. Całusy.

      Usuń
  4. Jestem po prostu w szoku, że dokonałaś czegoś tak ogromnego i pieknego - i nie tylko urodę zakładek mam na myśli.
    A zakładki z klisz fotograficznych pamiętam... przez lata w ogóle zakładek nie używałam, bo szybko czytam, i zwykle czytałam ksiażkę " na raz". Od jakiegoś roku mam cudowną srebrną zakładkę... dostałam od męża i z chęcia korzystam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlaczego mnie nikt nie obdarowuje tak cennymi podarunkami? Podziwiam umiejętność czytania książek bez przerywania. Nawet przy najciekawszej pozycji, ta sztuka nigdy mi się nie udała. Dziękuję za słowa uznania, zobowiązują mnie one do jeszcze większych starań. Pozdrawiam

      Usuń
  5. Iwonko, wiele słów podziwu padło pod twoim adresem. Przyłączam się do wszystkich. Z twoich postów wynika, że masz trudności z chodzeniem a przez to i ze światem tzw. zewnętrznym.Ale zbudowałaś swój prywatny mały świat, który wydaje mi się znacznie ciekawszy niż ten zewnętrzny, zakręcony, nadmiernie przyspieszony, w którym mało kto ma czas dla innego - nieznanego człowieka. A ty go masz. I to również bardzo podziwiam. Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Imienniczko, stworzenie tego własnego świata było przymusowe. Dużo bym dała za kilka chwil tego "zakręconego", bo w nim są ludzie, a ich brakuje mi najbardziej.Moje trudności z chodzeniem są wynikiem Dziecięcego Porażenia Mózgowego. Następny post będzie o Tobie, więc jeżeli jesteś ciekawa, co myślę w tej kwestii, to zapraszam. Kłaniam się !

      Usuń
    2. Już wiem, co myślisz o mnie (trochę) i o moim blogu. A wiesz, czemu nie wdałam się w dyskusję na jego poziomie z panią/panem Kloszardem? Bo spowodowałabym wylew chamstwa, którego u siebie nie chcę. I nie chcę go fundować czytelnikom. Mam go dość wokół. Tu jest mój mały świat i takich osób nie dopuszczam. Taktyka okazała się skuteczna - widać nie lubi grzecznej polemiki bo zniknął.

      Usuń
    3. Ten komentarz powinien znaleźć się w innym miejscu, bo dotyczy innego postu, a byłby nie tylko dla mnie lecz także dla innych komentujących doskonałym argumentem odpierającym mój zarzut, że jesteś za mało zadziorna.Miejmy nadzieję, że Twoja taktyka wobec Kloszarda okaże się skuteczna na stałe, a nie tylko chwilowo. Ukłony.

      Usuń
  6. Iwonko, może przestaniesz wreszcie obgadywać siebie, co?
    Masz świetne pomysły, chęć do robótek i realizujesz swoje pomysły, a to już bardzo dużo. Czasem coś się nie uda, przecież to normalne. Dla osób obdarowanych liczy się sam fakt, a nie perfekcja wykonania. Ja dziergam od kilku lat, a popełnionych bubli mam duży karton, tak samo mam z szyciowym urobkiem. Zakładki z frędzelkami są urocze.
    Dostałaś już Mikołaje?
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie sądzisz Azalio, że lepiej "obgadywać" siebie niż innych? Jakże byłoby miło, gdyby perfekcja wykonania była równie wielka, jak radość obdarowywania. Zakładki z frędzlami należałyby do najprostszych, miło mi że przypadły Ci do gustu. Pozdrawiam.

      Usuń
  7. Ja też od jakiegoś czasu coś robię, co by zająć głowę i ręce: biżuterię z modeliny. Nie mam pojęcia czy to jest atrakcyjna, ale mnie się podoba ;-))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaglądałam do Ciebie na bloga, ale nie znalazłam o tym żadnej wzmianki. Ja o próbie z biżuterią myślę od kilku lat(namawiałam syna, by się tym zajął), ale w tym trzeba ogromnej precyzji, a moje ręce za mocno się trzęsą.Czy modelina, to nie za drogie tworzywo(kojarzy mi się z pudełkiem plasteliny, a z tej nie umiałam nigdy zbyt dużo zrobić)? Mam nadzieję, że kiedy już okrzepniesz w tej swojej twórczości, to się pochwalisz jakąś fotką. Ściskam gorąco.

      Usuń
    2. Na razie czuję się w tej materii niepewnie. Zachwyty mego T., męża znaczy traktuję jako życzliwość ;-)))
      Modelina, żeby to, co się zrobi, było trwałe musi być dobrej jakości. No i wymaga trochę sprzętów. Po próbach na taniej modelinie odważyłam się zamówić taką z wyższej półki i parę akcesoriów. Mam nadzieję, że to nie będą wyrzucone pieniądze, ale sprawia mi to dużo przyjemności. Buziaki

      Usuń
    3. Koń by się uśmiał, Ty i niepewność. To tak jak cnotliwy Don Juan. Bardzo dobrze, że zdobyłaś się na rzeczy z "górnej półki", bo jeżeli to co robisz ma być pamiątką dla wnucząt, to musi być trwałe. Każda przyjemność kosztuje ale pieniądze na nią przeznaczone nie są wyrzucone tylko zainwestowane w nas. Pozdrowienia tym razem dla T, znaczy się życzliwego męża.:-)

      Usuń
  8. Kiedyś jak byłam piękna młoda i czytałam baaaardzo dużo miałam całą kolekcję zakładek, ale w tym czasie do głowy by mi nie przyszło, żeby coś zrobić własnoręcznie. Teraz wiele potrafię zrobić sama i tym bardziej szanuję i doceniam trud pracę i czas włożony w wykonanie czegokolwiek własnoręcznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są tacy, dla których zawsze będziesz piękna i młoda tylko w dojrzalszym wydaniu. Ja od trzech dni "zmagam" się z upominkiem dla Ciebie(bardzo chciałabym go dać, choć wiem że nie muszę, bo jak sama zaznaczyłaś sama wiele potrafisz). Nie wiem czy to z powodów pogarszającego się zdrowia, stresu związanego z wybrykami syna, czy po prostu w zgodzie z powiedzeniem o złej baletnicy, ile dni tyle pomysłów i każdy nieudany. Dlatego mam nadzieję, że mi wybaczysz jeżeli podarunek gwiazdkowy, okaże się noworocznym. Gdyby jednak udało mi się wywiązać z obietnicy, to przesłać go gdzie?

      Usuń
  9. Jesteś niesamowita:) Dawanie, zwłaszcza własnoręcznie wykonanych rzeczy, jest czystą radością. Znam to. Życzę dużo zdrówka:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za życzenia zdrowia dziękuję i wyrażam nadzieję iż Tobie ono także dopisuje i oby tak zostało na długie lata. Ukłony.

      Usuń
  10. Najważniejsze - to mieć pasję, inaczej nic człowieka nie cieszy. Piękny pomysł i piękne prace - już widzę radosne buzie obdarowanych dzieci w szkole Asi. Pozdrawiam i zdrowia życzę

    OdpowiedzUsuń
  11. Od Jotki słyszałam o Tobie tyle dobrego, że wstyd mi iż nie znałam wcześniej Twojej twórczości. Literatura dla dzieci była mi szczególnie bliska jeszcze przed studiami, dlatego gdy czas i zdrowie
    pozwolą zgłębię Twoją. Dziękuje za wizytę i serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  12. Nadrabiam zaległości:)Pomysł z zakładkami świetny, a że cześć nie wyszła? To nie jest porażka, a jedynie doświadczenie i Twoje i nasze, Twoich czytelniczek. Dzięki Tobie już wiemy z czego nie robić zakładek:) Dzięki, że podzieliłaś się zdobytym doświadczeniem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło, że zechciałaś przeczytać tak odległego posta. Pozdrawiam.

      Usuń
  13. Zawsze mam jakąś zakładkę, przynajmniej do czasu jej zniszczenia. Niemniej mam dziwny zwyczaj, że jeśli znajdę jakiś ciekawy fragment, do którego kiedyś zamierzam wrócić, lub gdy zamierzam napisać recenzję, książkę „upiększam” różnymi karteluszkami. To nie jest doskonały sposób, ale innego do tej pory nie wymyśliłem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja do książek nie wkładam dodatkowych "zaznaczników". Jeżeli chcę powrócić do jakiegoś fragmentu, to spisuję daną stronę na kartce lub konkretny cytat. Pozdrawiam po ponad tygodniowej przerwie, spowodowanej awarią laptopa.

      Usuń