niedziela, 28 stycznia 2018

MNIEJ LUB BARDZIEJ ZNANI - "Schylony jak narcyz nad ruczajem"*

Znalezione obrazy dla zapytania Książki Jana SztaudyngeraW grudniu minionego roku postanowiłam odkurzyć półki z książkami. Chciałam w ten sposób poprawić sobie humor. Są kobiety, które w tym celu idą na zakupy. U mnie i z chodzeniem i z kasą(niezbędną przy sprawunkach) kiepsko, stąd sprzątanie. Wpadła mi w ręce książka „Uśmiech i poezja Jana Sztaudyngera", autorstwa Wojciecha Natansona. Dla mnie Sztaudynger, to przede wszystkim autor fraszek. Taką oto ich definicję znajdujemy w owej książce: „drobne, króciutkie, złożone z dwóch wersów nazywa „ucinkami”.To nie znaczy, że fraszki dłuższe miały się odznaczać mniejszą zwartością i celnością. Fraszki „swawolne” nazywał”szumowinami”(piana powstała przy gotowaniu konfitur).” Postanowiłam ponownie ją przeczytać ,licząc że spełni terapeutyczne zadanie. Jest to publikacja niezwykła z kilku powodów. Na zaledwie 176 stronach opowiedziano o kulturze, sztuce i nauce polskiej w latach 1916-70. Wspominając lata szkolne spędzone w III Gimnazjum im. „Króla Jana III Sobieskiego” w Krakowie przy ulicy o tej samej nazwie, autor nie tylko mówi o wieloletniej przyjaźni z Janem Sztaudyngerem. Sypie jak z rękawa nazwiskami wykładowców i kolegów szkolnych. Omawia imprezy, w których uczestniczyli jako wielbiciele literatury, teatru i malarstwa. Przede wszystkim jednak ukazuje nam Sztaudyngera jako liryka, satyryka, teoretyka i praktyka lalkarstwa w Polsce i pedagoga. Wymienia i omawia najcenniejsze tomy i poszczególne utwory, ilustrując cennymi cytatami. Zanim przedstawię Wam Jana Izydora Sztaudyngera, to kilka słów o autorze tej jakże ciekawej książki:

Wojciech Natanson(pseudonim Leszczyński)(1904-1996) polski pisarz, krytyk teatralny i tłumacz. Ukończył Gimnazjum Jana III Sobieskiego w Krakowie, studiował na Uniwersytecie Jagielońskim prawo, otrzymał tytuł doktora prawa międzynarodowego. Romanistykę kończył na Sorbonie. W okresie międzywojennym publikował w krakowskiej „Gazecie Literackiej”. Żołnierz AK, brał udział w powstaniu warszawskim. Pracował w najznakomitszych teatrach jako kierownik literacki(„Teatr Stary”, Teatr Śląski”, Teatr Ludowy”, Teatr Rozmaitości”). W latach 1946-50 redagował „Listy z Teatru”, pisywał recenzje do wielu czasopism (m.in. „Teatr, „Słowo Powszechne”,”Kierunki”, Życie Warszawy”).Był autorem recenzji i felietonów o twórczości Stefana Żeromskiego, Stanisława Wyspiańskiego, Karola Wojtyły. Przetłumaczył „Dramaty” Alberta Camusa, „Łowcy meteorów” Juliusza Verne. Napisał „Boy Żeleński, powieść biograficzna”(Warszawa 1983, LSW) i „Sekrety fredrowskie”(Warszawa 1984 LSW).

   Pierwszą refleksją po skończonej lekturze było :jak to możliwe by w tak krótkim życiu(w chwili śmierci miał 66 lat) stworzyć i zdziałać tak wiele. Nie byłam odosobniona w tym odczuciu, bo oto co napisał sam Natanson:„GDYŚMY NAD GROBEM PRZYPOMINALI LICZNE JEGO ZASŁUGI,OGARNĘŁO NAS ZDZIWIENIE,ŻE TYLU RÓŻNYMI SPRAWAMI SIĘ ZAJMOWAŁ, TYLE GATUNKÓW SZTUKI UPRAWIAŁ”.

   W książce znajdziemy nazwiska ludzi bardzo znanych(np. Ludwik Solski-aktor, Julian Przyboś, literat), jak i takich, o których dziś nikt już nie pamięta, a byli elitą lat międzywojennych(Leon Chwistek,Zenon Klemensiewicz, Franciszek Fuchs, Stanisława Wysocka). Wspomina ludzi o nieprzeciętnych umysłach i wielkiej charyzmie. Mówi o tych, którzy przeżyli okupację  oraz o tych, którzy zginęli w zawierusze II Wojny Światowej. Opisuje życie kulturalne Krakowa, pokazując jak bardzo Polacy z chwilą odzyskania niepodległości byli spragnieni wolnej, pięknej literatury, wspaniałego malarstwa, porywających przedstawień teatralnych.
   Snując opowieść o  Janie Sztaudyngerze(nigdy nie używa drugiego imienia poety) rozpoczyna od genealogii. Przedstawia prapradziadka, oficera bawarskiego, który przybył do ówczesnego Księstwa Warszawskiego i za sprawą pięknej i młodej Katarzyny osiadł w Piotrkowie. Temu przodkowi Sztaudynger poświęcił poniższe strofy:

Mój prapradziad,
Oficer armii bawarskiej,
Znalazł się w Piotrkowie
Po kataklizmie dziejowym
Przez Napoleona
I tu pozostał.
Kiedy umierał jako człowiek 77-letni,
Miał tu już dom,
Nową żonę Katarzynę
I syna Józefa.
Prapradziad Józef
W dniu śmierci swego ojca liczył lat osiem.
(wiersz zamieszczony na wstępie tomu Łatki na szachownicy )**

    Dziadkowi, inżynierowi budującemu mosty na terenie Rosji, ożenionemu  z córką Franciszka Gautier, warszawskiego obywatela, zaprzyjaźnionego z Tadeuszem Kościuszką. (Rodzina ta wywodziła się z Francji) napisał inny wiersz:

...Paryż jest mój !
Może na tej ulicy
Moja prababka
Zgubiła
Bukiet fiołków, podwiązkę, łzę?!
Może ten właśnie most
Łukiem nakreślił mój dziad,
Śmiałym jak łuki brwi
Zmarszczone w gniewie!
Legendę wymarłą rodu
Tropię
W uliczkach skamieniałych koralem
Na oceanu dnie...
(wiersz Kropla francuskiej krwi)

   Jan Izydor Sztaudynger(1904-1970) był synem Izydora Jana Józefa Sztaudyngera i Anny z Kokowskich. Jak pisze Natanson poeta odnajdywał u swego ojca „cechy typowo francuskie”:dowcip,poczucie humoru , praktyczność, oszczędność i trzeźwość. Był przekonany, że własny temperament i zamiłowanie do dowcipów i fraszek, to cechy odziedziczone po przodkach. Ojciec fraszkopisa był jednym z pierwszych narciarzy w Polsce. Nic więc dziwnego, że to właśnie jemu zostały zadedykowane Kantyczki śnieżne, zbiór wierszy narciarskich powstały po jeździe na nartach w towarzystwie Gustawa Morcinka.
Matka Boska na nartach
Zjechała z gór Beskidu
(A dobrze jeździć umie,
Nie zrobi narciarzom wstydu!).
( Matka Boska na nartach)

   Wiersz ten doczekał się dwóch diametralnie różnych ocen. Zdaniem Zofii Kossak „bardzo utalentowany skądinąd poeta” nie pisał pod działaniem głębszej podniety religijnej, ale tak sobie, dla mody, ze snobizmu i powierzchniowego rozrzewnienia”. Zofia Kossak użyła przy tym określenia dość ostrego, „akatolicka parodia”. Natomiast „Wasylewski z uznaniem wspominał, że autor " Kantyczek śnieżnych" zdjął Matce Boskiej skrzydła z ramion i przypiął je do nart.

   Mnie bardzo spodobała się anegdota, którą W. Natanson przytoczył, a którą miał Sztaudynger opowiedzieć na wieczorze autorskim w Zakopanem :….Potem(to znaczy po wizycie ojca w Muzeum Narodowym w Sukiennicach) cała rodzina szła na ciastka do którejś ze starych krakowskich kawiarni. Jedną rurkę z pianką dostawała matka, drugą starszy synek Jan,trzecią młodszy Jerzyk. Dziesięć zaś spożywał ojciec. „I słusznie mu się to należało-wspominał Sztaudynger. - Po pierwsze był najstarszy. Po wtóre , największy. Po trzecie na te wszystkie ciastka on właśnie zarabiał”.
  
 Anna z Kokowskich rodowita Krakowianka miała wielki wpływ na swego męża, który przez całe życie był pod jej urokiem. Odznaczała się pracowitością, niebywałą energią. Była bardzo muzykalna i wykazywała zdolności przy tworzeniu batików czyli rysunków woskiem na tkaninach. Wspomnienie o niej zawarł poeta w Szczęście z datą wczorajszą.

Rodzice Anny mieszkali w Myślenicach nad Rabą. Należał do nich kawałek pola, ogród i lasek. Dziadek poety był emerytem wykorzystującym należycie okres odpoczynku. Natomiast babka organizowała Janowi imieniny z przedstawieniami, co mogło mieć wpływ na późniejsze jego zainteresowania lalkarstwem. Był jej ukochanym wnuczkiem. Dziadkom poświęcił Dom na rzeczkach.
Jan Izydor Sztaudynger ożenił się z Zofią Jankowską- bardzo miła, powabna i dowcipna sekretarka czasopisma „Tęcza”[...] przyczyniła się swą energią do umożliwienia Sztaudyngerowi debiutu. W jej domu , w atmosferze pogody, spokoju,optymizmu i życzliwości, znalazł poeta bodźce, które były mu tak bardzo potrzebne. Rozbity, rozgorączkowany, borykający się z trudnościami, skłonny do depresji – trafiał na pewniejszy grunt. Nastąpiły zaręczyny i ślub- tak o Zofii pisał Wojciech Natanson. W 1933 urodziła mu się córka Anna. Współautorka tomu wspomnień Chwalipięta czyli rozmowy z Tatą. W 1946 urodził się syn Jacek.

Taki byłem ciekawy,
Jaka będziesz Ty moja córeczko,
Żem pochylał się dniami już naprzód,
Ponad pustym dla Ciebie łóżeczkiem.
I chodziłem i kwiatów pytałem,
Czy będziesz jak one, czymś białym?
I pytam się w nocy miesiąca,
Czy będziesz tak cicha i lśniąca.
( Prolog do cyklu wierszy O mojej córce)
***
Czy nie lepiej ci było,mój synu,
Gwiazdy się rodzić promykiem,
Listeczkiem dzikiego wina,
Stokrotką nad strumykiem?
(Czy nie lepiej-wiersz nieopublikowany)

   Wnuczka Dorota była pomysłodawczynią do dwóch tomów „Śmiesznoty”(dziadek to pisze takie śmiesznoty) i „Chwalipięty”. Jej też poświęcił Zwrotki dla Dorotki jeden z tomików wierszy jakie napisał dla dzieci(„Muchomory”, „Kasztanki”, „Narodziny obłoczka”, „Dróżką przed siebie”).
Mijają lata. Nie wierzy mi,
Bo jej mijają dopiero dni.
(O wnuczce)

 Jan Sztaudynger otrzymał staranne wykształcenie. Uczęszczał do Wzorcowej Szkoły Ćwiczeń przy Seminarium Nauczycielskim w Krakowie. Po wybuchu I Wojny Światowej kontynuował naukę na Prywatnych Polskich Kursach Gimnazjalnych w Brnie na Morawach. W 1915 podjął naukę w III Gimnazjum im. Króla Jana Sobieskiego w Krakowie. Po jego ukończeniu i zdaniu matury w roku 1922, rozpoczął jednocześnie studia polonistyczne i germanistyczne na Uniwersytecie Jagiellońskim. Sztaudynger tytuł doktora historii literatury(wikipedia podaje, że posiadał tytuł doktora filozofii) uzyskał u profesora Józefa Kallenbacha, pisząc pracę na temat wpływu Goethego na młodego romantyka Stefana Floriana Garczyńskiego. Dzięki ukończeniu rocznego Studium Pedagogicznego, mógł podjąć pracę nauczyciela szczebla średniego w Dębicy, Bydgoszczy i Poznaniu(w Studium Nauczycielskim im. Ewarysta Estkowskiego). Nauczał z przerwami w latach 1928-37.

Ucieszyłbym się na własnym pogrzebie.
Gdyby mówiono, żem był godny ciebie.
(Do gimnazjum Sobka)

Wędrówka zdawała się być przeznaczeniem poety spragnionego cichej przystani. W latach 1904-1929 mieszkał w Krakowie przy ul. Długiej. W latach 1930-39 gościł go Poznań. Tu dokonała się artystyczna przemiana, poezja wzbogaciła się o dramatyczne tony. Uzmysłowił sobie także , że posiada talent satyryczny. Okupację spędził w sandomierskiej wsi Malice, należącej do jego krewnych Mikułowskich - Pomorskich. W 1945 osiedlił się w Łodzi, do której wrócił w 1951, po krótkim pobycie w Szklarskiej Porębie(1947-51). Ostatnie lata życia spędził w domku rodziców w Zakopanem. Każdemu miastu, w którym mieszkał lub przebywał poświęcił cykle lub pojedyncze wiersze czy fraszki (Krakowskie piórka,Ballady poznańskie,Strofy wrocławskie, Puch ostu ).

   Debiut poetycki odbył się na łamach krakowskiej „ Nowej Reformy” redagowanej przez wielbiciela literatury i dziennikarza Michała Konopińskiego.Utworem opublikowanym był  „Zmierzch”. Wlastimil Hofman-malarz, któremu poeta poświęcił wiersz, przesłał artykuł poety podpisany pseudonimem Jan Korab, do czeskiego czasopisma literackiego, gwarantując w ten sposób debiut czeski. W roku 1925 wydano pierwszą książkę poetycką Dom mój z przedmową bardzo modnego w tamtym czasie pisarza Karola Huberta Rostworowskiego. 

W naporze dni bez znaczenia i wielkich, bo małych
nieszczęść,
Zbiegałem z miasta do Ciebie w przejrzyste, jasne
powietrze,
W opiekę drzew twych domowych, kur rozgadanych
i świątka,
Gdzie malowałeś bez przerwy wątłe anielskie
dziewczątka...
(Kuźnia skrzydeł -Wlastimilowi Hofmanowi).

   Szczególnym tomem jest Rzeź na Parnasie. Jak podkreśla Natanson "wbrew tytułowi i opinii, zbiór nie ma czysto pamfletowego charakteru. Kpiny sąsiadują z wyrazami uznania , a nawet zachwytu. 
                                      ... księżyc pisze z nieba
                                    Do pana błagalne listy:
                                     Ach chciałbym być jak Pan
                                     Niesamowicie srebrzysty
                                            (Iwaszkiewicz )

    „Po wojnie, a zwłaszcza w ostatnim dziesięcioleciu fraszkopisarstwo zaczynało przesłaniać twórczość liryczną. Krytycy a nawet czytelnicy widzieli w nim już jedynie autora niefrasobliwych, lekkomyślnych fraszek. „Swawolne” wysunęły się na plan pierwszy wśród czytelników. Autor cyklowi fraszek "frywolnych" nadał nazwę „szumowiny”. Tom tak zatytułowany został wydany z posłowiem Anny Sztaudynger- Kaliszewicz w roku 1986. Przed wojną powstały 23 fraszki, które weszły w skład zbioru Piórka wydanego pierwszy raz po wojnie w 1954 przez „Czytelnika”. Potem piórek było więcej( „Krakowskie piórka”, „Stare i nowe piórka”, „Piórka z gór”). Piórko oznacza powiewność, lekkość i tym charakteryzują się utwory Sztaudyngera.

Na wagę złota nie ceń moich fraszek,
Ale na piórka które roni ptaszek.
(fraszka z tomiku Piórka)
                   ***

Z góralem sprawa jest krótka,
On koniem jeździ, nim wódka.
(Furmani)

 
  Oprócz „Piórek” w licznych „odsłonach” były też Wiórki(wymyślone przez córkę Annę), Supełki, Śmiesznoty. Różni artyści robili ilustracje do fraszek, ale Maja Berezowska była najwyżej ceniona przez samego poetę. Jak pisze Natanson "swawolna i dosadna ale nie wulgarna.
  

 Szczególną rolę w twórczości poety odegrał Boy- Żeleński, którym był zafascynowany i dla którego napisał utwór Boyowo i bojowo. Również sławne "Słówka"nasunęły Sztaudyngerowi myśl opublikowania tomu fraszek zatytułowanych Półsłówka(K.A.W. 1986, seria Osobliwości).  Matka Boya , Wanda Żeleńska ułożyła antologię ulubionych swoich utworów na wszystkie dni roku. Sztaudynger podchwytując jej pomysł, zebrał 366 fraszek i ułożył je w formie kalendarza, z fraszką pod datą każdego dnia. W ten sposób powstał Raptularz zakochanychZnalezione obrazy dla zapytania Książki Jana SztaudyngeraA pod datą 24 czerwca(imieniny Jana) znajdujemy takie oto słowa:

Źle wróżysz mi jaśminie,
Bo wróżysz mi Jaś minie...
(Zła wróżba)


    W swoim dorobku ma Sztaudynger „Mikrodramaty”- sceniczne odpowiedniki fraszek czy też kropli lirycznych. Są to króciutkie sztuki. Dwie z nich zamieszczono w tomie Pięć  grzechów głównych i zostały wydane jeszcze za życia autora("Wygnańcy Ewy" i "Jak zwykle wszystko winą jest Amora"). Ten drugi tytuł posłużył do nazwania tomu 6 mikro sztuk, które zostały wydane w 1973.  Większy utwór dramatyczny "Apostołowie" nie został opublikowany, bo niektóre sceny są tylko naszkicowane.  



    W ostatnich latach życia pisze wiersze dla dzieci, wspomnienia o matce i ojcu oraz "bajki dla dorosłych", żartobliwe i antropomorficzne (wyobrażenie bogów na wzór ludzi).Według Natansona najzabawniejsza jest „Pani Zajączkowa”-pochwała mądrej małżonki, lekkomyślnego zajączka. Utwór odznacza się niespodziewaną i zaskakująca pointą. Jest aluzją do rozsądku żony poety. Bajki dla dorosłych znalazły się w zbiorze "Śmiesznoty".



 Postępek męski
Uśmiechem witać klęski
                                     (Postępek męski)



   Tomu wspomnień o swym życiu i twórczości nie zdążył napisać. Rodzina spisywała opowieści i pomysły, a poeta zmieniał i poprawiał na gorąco maszynopis. W roku 1973 Wydawnictwo Łódzkie wydało książkę „Chwalipięta czyli rozmowy z Tatą”, a przedmowę napisał Tadeusz Chróścielewski. Obok „Piórek” jest to chyba najbardziej znana czytelnikom pozycja Sztaudyngera.
   Rozprawa popularnonaukowa Marionetki dotyczy teatrów lalkowych w Polsce. Poeta odbył  także podróż do Czechosłowacji i Francji, by poznać tamtejsze teatry lalkowe. Pisywał dla tych teatrów sztuki(„Chiński mur czyli 101 awantura Stracha na wróble”, „Przygody Kubusia”, „Królewicz Szafirek i ochmistrz okularnik”-baśń w 3 aktach), wydawał czasopismo „Bal u lal” oraz kwartalnik „Teatr lalek”.
   Zajmował się Sztaudynger także tłumaczeniami. Już w szkole średniej przekładał wiersze Horacego i drobne utwory Goethego(„Goethe i pseudo-Goethe”, „Dywan Wschodu i Zachodu”). Szczytowym osiągnięciem było przełożenie dramatu w 5 aktach Książę   Homburgu H. Kleista. Nie można pominąć milczeniem przekładu nowel oraz powieści Papież z ghetta. Legenda rodu Pier Leonich. Gertrudy von Le Fort, wybitnej, krytycznie nastawionej do hitleryzmu katolickiej pisarki niemieckiej.  

Nie umrę wszystek,
Zostanie po mnie figowy listek

(Horacy krócej)
                ***
Rzeźbie moje wierszyki jak kozikiem w drzewie,
 Jak je trudno wyrzeźbić, nikt prócz mnie nie wie...
          (Rzeźba kozikiem)


 Podsumowując twórczość  Sztaudyngera autor „Uśmiechu” tak napisał

JEDNA Z TAJEMNIC POEZJI SZTAUDYNGERA: GORYCZ I BÓL, ZAMIENIAŁY SIĘ W RADOŚĆ, WZRUSZENIE – W ŻART. NAJISTOTNIEJSZYM NURTEM OWEJ TWÓRCZOŚCI BYŁO ZAGADNIENIE SZCZĘŚCIA - SZCZĘŚCIE JEST GDY SERCE UPAJA SIĘ CHWILĄ, GDY JEST PODDANE POD DYKTAT WSZECHŚWIATA. TEN SPOSÓB POJMOWANIA SZCZĘŚCIA WYRAŻAŁ SIĘ ZACHWYTEM WOBEC PRZYRODY, UNIESIENIAMI NAD PIĘKNEM MIAST, BŁYSKAMI HUMORU I POCHWAŁĄ PIĘKNA ŻYWEGO.
PRZEMIENIAĆ POZORNE DYSONANSE W POCZUCIE ISTOTNEJ HARMONII,BÓL W ŚMIECH,DROBNE LUDZKIE SPRAWY W POEZJĘ, PRZESZŁOŚĆ W NADZIEJĘ,KONFLIKT W PRZYMIERZE, PRZEMIJALNOŚĆ W TRWANIE – oto cel pisarstwa Jana Sztaudyngera.

Któż o kolorach może mówić lepiej
Niżeli właśnie my, poeci – ślepi
(Któż o kolorach)

   Czy w twórczości Sztaudyngera można odnaleźć uśmiech? Z pewnością tak i to nie tylko we fraszkach.
Tworzę dzieła wiekopomne,
O których jutro sam zapomnę
(Dzieła wiekopomne)

              ***
A kiedy do mnie przyjdzie ta z kosą,
Niech będzie ładną , młodą, bosą,
Abym nie słyszał zawczasu
Stukania jej obcasów
(Zamówienie)

   Ci, którzy czują niedosyt, mogą zajrzeć na najlepszy blog literacki 2015 roku(notka z 6.10.2015) http://okruchy.pl/spotkania/spotkanie-w-domu-jana-sztaudyngera/

*„schylony jak narcyz nad ruczajem” -określenie poetyckie użyte przez Witolda Zechentera w książce „Upływa szybko życie”, odnoszące się do Sztaudyngera.
**Dla przejrzystości tekstu pominięto cudzysłów w tytułach utworów, stosując pogrubienia i kolor niebieski, dla ważnych (zdaniem autorki notki) tytułów poszczególnych tomików lub utworów.                                         

wtorek, 16 stycznia 2018

IMIĘ PRAWDĘ CI POWIE

   Zastanawialiście się kiedyś nad swoim imieniem? Dlaczego rodzice wybrali właśnie takie, czym się kierowali:tradycją rodzinną, pochodzeniem imienia lub cechami, które mu przypisywano, a może modą?
  Nigdy nie pytałam rodziców dlaczego noszę takie imię. Wiem tylko, że drugie Maria nadano mi w szpitalu, bo obawiano się, że jako wcześniak mogę nie przeżyć i ochrzczono mnie „nieformalnie” nadając najpopularniejsze chyba imię żeńskie. Nie czytałam też informacji na temat jego pochodzenia, nie interesowały mnie cechy jakie są mu przypisywane.
   Moja matka była wielką wielbicielką imion rzadkich. Zauroczona imieniem Aldona namówiła swoją młodszą siostrę,by swej jedynaczce właśnie je nadała. Gdy urodziła się moja siostrzenica, to na drugie otrzymała Kinga. Gdybym ja urodziła córkę, to z wielką dozą prawdopodobieństwa nosiłaby imię Dobrochna jako drugie ulubione mojej rodzicielki. Syna przed imieniem Jurand uchroniła tylko interwencja mojego ojca, który przerywając dyskusję na temat imienia pomiędzy moją matką, moją chrzestną i mną, powiedział: "mój wnuk będzie się nazywał..". Imię nie tak wyszukane jak bohatera "Krzyżaków", ale przez wiele lat było utrapieniem dla mojego potomka, bo rówieśnicy(i nie tylko) przekręcali je, wyśmiewali.
Chyba w jakimś stopniu przejęłam fascynację rzadkimi imionami, bo bardzo podobają mi się :Elwira, Daria, Dagmara, Ewaryst. Byłam wprost zachwycona, gdy usłyszałam w telewizji imię Krzesimir. Chodzi oczywiście o znanego kompozytora Krzesimira Dębskiego, którego syn także muzyk otrzymał równie oryginalne imię Radzimir. W rodzinie Dębskich niespotykane imiona, to chyba tradycja, gdyż ojciec Krzesimira nosił imiona Włodzimierz Sławosz, a matka Aniela. Dzieci K. Dębskiego z pierwszego małżeństwa to syn Tolisław i córka Dobromiła. Ku mojemu wielkiemu zadowoleniu spotyka się współcześnie także Mieszka, Ziemowita(jest to zniekształcona forma staropolskiego imienia Siemowit), Bożydara. Popularne imię Przemysław, to zniekształcona forma imienia Przemysł,który to był królem Polski w latach 1295-96.
   Sprawa niecodziennych imion zawładnęła moimi myślami ponownie, wraz z emisją nowego serialu historycznego „Korona królów”(pisała o nim Gordyjka http://gordyjka.blogspot.com/ 6 stycznia 2018 r). W serialu obok imion powszechnie znanych i nadawanych dzieciom od wieków: Jan, Władysław, Kazimierz, Jadwiga, Elżbieta, pojawiają się mało znane lub wręcz brzmiące dziwnie ale bardzo ciekawe. Oto kilka z nich:
Aldona --to imię żeńskie pochodzenia litewskiego o nie jasnym znaczeniu. W Polsce stało się popularne dzięki zawieraniu małżeństw z litewskimi księżniczkami. Imię to zostało także spopularyzowane w utworze "Konrad Wallenrod” Adama Mickiewicza.

Kunegunda-imię żeńskie pochodzenia germańskiego. Wywodzi się od słów kuni (ktoś) ze szlachetnego rodu" oraz gund "walka", można określić jego pierwotne znaczenie jako "walcząca dla swojego rodu". Jego zdrobnieniem powstałym na gruncie węgierskim jest Kinga, spotykana także w Polsce. Kunegunda Łokietkówna(ur. ok.1295, zm.9 kwietnia 1333(mniej prawdopodobny rok 1331)-królewna polska i księżna świdnicka(jako żona księcia świdnickiego Bernarda) oraz księżna Saksonii(w latach 1329-1333 jako żona Rudolfa I Askańczyka).

Cudka
(XIV wiek)kasztelanka sieciechowska. Była córką Pełki,kasztelana sieciechowskiego i sądeckiego (1340-1350) oraz chorążego krakowskiego (1355), i Małgorzaty. Rodzice zapisali córce Tarnowiec wraz z przyległymi terenami, co potwierdził król Kazimierz III Wielki31 maja 1339. W tym też roku została żoną Niemierzy z Gołczy, dworzanina królewskiego i posła do Avinionu(1341). Mieli 4 dzieci: Niemierzę(utożsamianego z nieślubnym synem Kazimierza Wielkiego, Pełkę z Galowa, również uważanego za drugiego nieślubnego syna króla), Elżbietę-żonę Wojciecha Czeleja, Pachnę-żonę Paszka Trestki z Gedczyc.
W roku 1895 Oswald Balzer zasugerował, że Cudka była matką nieślubnych dzieci króla Kazimierza III Wielkiego. Dwa lata później Stosław Łaguna pogląd ten zakwestionował.

Niemierza z Gołczy h. Mądrostki, zwany Mądrostka,podkomorzy sandomierski i dyplomata wywodził się z lokalnej małopolskiej rodziny możnowładczej raczej świeżej daty. Przodkowie jego ufundowali przed rokiem 1325 drewniany kościół parafialny w Gołczy koło Miechowa.

Bolko(„bardzo sławny”) -zdrobnienie od Bolesława, dawniej zapisywane również jako Bosław. Imię dynastyczne polskiej dynastii Piastów i czeskiej Przemyślidów, dziedziczone po linii żeńskiej(imię kognacyjne). Ostatnim jego piastowskim przedstawicielem był Piast mazowiecki Bolesław V, książę warszawski. Podobne imiona:Bolebor, Boleczaj, Boleczest, Boletut ,Bolemir oraz Bolemysł. Bolko II Mały- książę świdnicki, syn Kunegundy Łokietkówny i księcia świdnickiego Bernarda.

Spytko- zdrobnienie od Spycimira,(Spyćmier,Spyćmir,Spyćmierz)– staropolskie imię męskie, złożone z członu Spyci-(„nadaremnie”), oraz członu-mir(„pokój, spokój, dobro”). Najbardziej znany był Spycimir Leliwita – kasztelan krakowski, zm. 1352/1354. Prawdopodobnie już w czasach króla Władysława Łokietka był jego zaufanym dyplomatą, od 1320 wiele dokumentów królewskich nosi podpis Spycimira. Później został jednym z wychowawców królewicza i późniejszego króla Kazimierza Wielkiego. Jako jego poseł reprezentował Królestwo Polskie w sprawach najwyższej wagi państwowej. Jego osoba jest symbolem polskiej dumy, poczucia wartości i braku kompleksów niższości ówczesnego społeczeństwa polskiego. On to miał w na dworze króla czeskiego Karola IV Luksemburskiego w Pradze wygłosić legendarną mowę polityczną. Przechowała się ona w relacji kanclerza cesarskiego do wielkiego mistrza zakonu krzyżackiego z 1357:”Wasz cesarz niższym jest od papieża. Składa przed nim przysięgę. Nasz król ma od Boga swoją koronę i miecz swój, a własne prawa i obyczaj przodków przenosi nad wszelkie prawa cesarskie”.

Świętopełk(Świętopałk)– starodawne (obecnie rzadkie) imię słowiańskie oznacza „święty”(tj. silny, mocny),pułk(tj. Oddział; ). Można więc je tłumaczyć jako „ten, który posiada mocny, silny, oddział wojska.” Najbardziej znani: Świętopełk Mieszkowic-przedwcześnie zmarły syn Mieszka II i Ody. Świętopełk II Wielki-książę Pomorza Gdańskiego 1220-1266.

   Czy wy w rodzinie, wśród znajomych bądź sąsiadów, macie ludzi o ciekawych, niespotykanych imionach? Czy są to imiona polskie czy zaczerpnięte od innych narodów?

   Nie chcę oceniać czy serial, który stał się punktem wyjścia do niniejszego postu zasługuje na krytykę, jaką znalazłam za pośrednictwem Google: "Korona królów" miała być wielkim hitem TVP. Widzowie jednak co i rusz doszukują się kolejnych wpadek w serialu. Produkcja zadebiutowała na antenie w Nowy Rok. Już po pierwszych dwóch odcinkach serial został mocno skrytykowany przez widzów.Wytknięto omijanie ważnych historycznych wątków, słabe aktorstwo, ukazywanie zdarzeń, które nie miały miejsca w tamtych czasach czy mało realistyczne kostiumy. Wyśmiano również charakteryzację niektórych aktorów.” Wszak polscy pisarze „historyczni” też umieszczali w swoich dziełach zdarzenia i postacie fikcyjne. Głównymi bohaterami „Trylogii” Henryka Sienkiewicza są postacie fikcyjne, mające jednak odległe pierwowzory historyczne o autentycznych nazwiskach:Jan Skrzetuski(wzorowany na historycznej postaci Mikołaja Skrzetuskiego, po którym otrzymał nazwisko i „zbaraski epizod”), Michał Wołodyjowski(częściowo wzorowany na autentycznej postaci pułkownika Jerzego Wołodyjowskiego),Andrzej Kmicic (pierwowzorem tej postaci był strażnik wielki litewski Samuel Kmicic)Jan Onufry Zagłoba (to postać fikcyjna, pisarz wziął cechy z kilku postaci ). Ci, którzy oczekują aby film(serial) wiernie odwzorowywał zdarzenia, postaci i wszelkie detale epoki, może sięgnąć po opracowania naukowe lub popularne i tam znajdzie prawdę i tylko prawdę. Film ma ucząc bawić i sprawić, że Ci którzy nie czytają, nie interesują się historią, ujrzeli jej złożoność, wielowarstwowość i niejednoznaczność.



wtorek, 9 stycznia 2018

PODSUMOWANIE ROKU 2017

Syn zrobił zdjęcie mojej choinki w dzień
nie ma takiego uroku, bo nie widać oświetlenia lampkami
   Od ponad tygodnia zbierałam się do napisania postu. Kiedy zasiadam do klawiatury, myśli uciekają. Wigilia pierwszy raz od dawna była bardzo udana, bez stresu, kłótni i napięcia. Syn jako kucharz sprawił się wyśmienicie. Zamiast barszczu czerwonego z uszkami, na stole pojawiła się zupa grzybowa, którą zjadłam z wielką przyjemnością. Po niej podano rybę smażoną z ziemniakami. Wydawała mi się trochę wodnista, widocznie za mało ją osuszył po rozmrożeniu. Niestety pierogi z kapustą i grzybami były kupione gotowe, jak dla mnie zbyt kwaśne, więc nie znalazły uznania. Innych potraw już nie popróbowałam, bo nasyciłam się dwoma pierwszymi daniami.
Grzybek też ma już swoje lata, ale tą z
kwiatkiem darzyłam szczególnym sentymentem
Były małe kłopoty z choinką, bo stłukłam jedną bombkę z tych najstarszych. Druga rozbiła się podczas rozbierania drzewka tuż po Święcie Trzech Króli. Zawiodły także światełka, ale na szczęście synowa załatwiła zastępcze. Dwa dni świąt i następne do Sylwestra przeleżałam. W ostatnim dniu roku na rękach znowu pojawiła się egzema, która pierwszy raz dopadła mnie we wrześniu i trzymała przez cały październik. Wtedy myślałam, że to jakaś alergia na leki, bo byłam przeziębiona i trochę tych specyfików się nałykałam. Teraz jednak dokuczały mi tylko stawy i mięśnie, więc nawrót owrzodzenia jest spowodowany czym innym. Prezentów pod choinkę nie robiliśmy, bo i tak świąteczny budżet został mocno przekroczony. Syn jak zawsze przedobrzył z zakupami. Co nie oznacza, że nie spotkały mnie miłe rzeczy. 
Serce "Jotki" jest tak wielkie,
że nie zmieściłoby się na mojej choince. To filcowe
pasuje jak ulał

Gwiazdka na czubku jest nieco przekrzywiona
ale to wina fotografa, a nie ozdoby
Jeszcze przed świętami nadeszła przesyłka od „Jotki” i jej fantastycznych uczniów. Odręcznie napisana kartka świąteczna i dwie filcowe zawieszki na choinkę, to prezenty od „Pani od biblioteki” natomiast kartki rysowane przez dzieciaków niestety były anonimowe choć równie fajne i miłe jak rok wcześniej. 


Ta kartka spodobała mi się najbardziej, bo motyw jest
na niej inny niż na pozostałych
Kartka pierwsza od góry, to ta z życzeniami
od Jotki
Na tych mamy charakterystyczne symbole Bożego Narodzenia
Można uznać, że to dzwoneczek, ale
uwierzcie na słowo to choineczka
Anonimowość zastrzegła sobie również osoba, której paczka dotarła do mnie (z winy poczty)już po świętach. Ponieważ było w niej coś dla podniebienia, coś dla ciała i serca, to uradowała mnie bardzo. Uśmiałam się do łez i cieszyłam jak dziecko z maleńkiej choineczki ze złotą gwiazdką na czubku i pstryczkiem-elektryczkiem u podstawy. Po jego naciśnięciu rozbłyskiwała światłem żółtym, niebieskim, zielonym i czerwonym. W zimie gadżet ten będzie wisiał na choince. Wiosną i latem może być uroczym breloczkiem do kluczy, a na jesieni talizmanem doczepionym do ulubionej torebki. Taki drobiazg, a rozbawił  mnie bardziej niż prezenty reklamowane przez telewizję(laptop, komórka).

Tu ta sama na tle kartki świątecznej, dołączonej do
prezentów. Czyż nie jest cudowna?

   Choinka rozebrana, spakowana, powędrowała na pawlacz. Nowy rok rozpoczęłam od poczytania ulubionych blogów, na których wiele ciekawych postów, a tu jak na złość brak konceptu na przyzwoity komentarz. Ponieważ jednak internetowi znajomi dowodzą, że im sił i chęci do pisania nie brakuje, to pocieszam się, że może i mnie minie brak weny. Trwa karnawał(do 13 lutego), więc życzę wszystkim przyjemności w tańcu i zabawie.

    Liczne życzenia świąteczne i noworoczne jakie zawarliście w komentarzach pod ostatnimi postami, miały ogromną siłę sprawczą. Jeszcze raz dziękując za nie, pozdrawiam serdecznie wszystkich odwiedzających bloga.