poniedziałek, 6 czerwca 2022

SPOTKANIE

 

   To było moje małe marzenie, poznać osobiście, znaną z sieci Iwonę Kmitę, dziennikarkę i autorkę bloga. Posiadaczkę profilu na Facebooku, miłośniczkę zwierząt, właścicielkę adoptowanej suczki. Od lat obiecywałam Jej, że kiedyś się zobaczymy. Pomysł, że będzie to właśnie teraz, zrodził się w mojej głowie nagle. Zadzwoniłam i zapytałam czy ma czas 25 maja. W tym dniu odbierałam w Urzędzie Dzielnicy nowy dowód osobisty, a czas oczekiwania na powrót do domu, postanowiłam spędzić właśnie z moją imienniczką.

   Zamierzałam sprawdzić w internecie, czy w pobliżu urzędu jest jakaś kawiarenka czy bar kawowy, by porozmawiać przy filiżance kawy. Miała to być rozmowa o książkach i literaturze. Iwona od lat przysyłała mi przeczytane przez siebie książki, których różnorodna tematyka wskazywała, że interesuje się wieloma sprawami. Były wśród nich poradniki Katarzyny Miller: „Instrukcja toksycznych ludzi”, „Kup kochance męża kwiaty”(o tej pozycji napisałam post), autobiograficzna opowieść Marii Nurowskiej „Księżyc nad Zakopanem”, biograficzna powieść Anny Kamieńskiej „Simona. Opowieść o niezwyczajnym życiu Simony Kossak”, powieść Bernarda MacLaverty „Przed końcem zimy”.

   Jak powiada przysłowie „człowiek planuje, a Pan Bóg kreśli”, w przeddzień spotkania przez własną głupotę zalałam telefon, który przestał działać. Nie spałam z nerwów całą noc, nad ranem ściągnęłam syna, by jechał do "Leclerc'a" kupić nowy telefon, bo nie chciałam być bez możliwości kontaktu z kimkolwiek. Przygoda z telefonem sprawiła, że nie ustaliłam lepszego miejsca spotkania. Iwonka odnalazła mnie w holu urzędu i po serdecznym uściskaniu się, siadłyśmy naprzeciw siebie. Na pierwszy rzut oka było widać, że bardzo się różnimy. Ona wysoka, szczupła,  z nienaganną fryzurą. Emanowała spokojem, opanowaniem i życzliwością skrytą w spojrzeniu. Ja gruba, z rozwianym włosem, rozbieganym wzrokiem i zbyt głośno mówiąca. Już na wstępie poczułam się nieswojo, bo Iwona obdarowała mnie dwoma książkami i świecą zapachową. Zrobiło mi się głupio, że nie pomyślałam o jakimś drobiazgu dla Niej, by uczcić nie tylko spotkanie ale i imieniny, które obie obchodziłyśmy dwa dni wcześniej. Zagajając rozmowę, zapytała mnie o relacje z synem. No i zamiast o literaturze gadałam tylko o tym. Miała być miła konwersacja,  był mój monolog. Opamiętałam się, gdy podszedł do nas mężczyzna z Transportu, by odwieźć mnie do domu. Niepostrzeżenie minęła najprzyjemniejsza od lat godzina, a ja kończyłam spotkanie z przeświadczeniem, że osiągnęłam cel, spotkałam się z przemiłą osobą, ale nie spełniłam marzenia. Wszystko było nie tak, jak to sobie wyobrażałam, układając w głowie przebieg tego wydarzenia. Wtedy nie było rozmowy o literaturze, to przynajmniej teraz powiem jakie książki trafiły w moje ręce.


 Pierwsza, to „Łowca autografów” Zadie Smith,brytyjskiej pisarki, która nie była mi wcześniej znana. Urodzona w 1975 autorka powieści i opowiadań,zadebiutowała powieścią „Białe zęby”w 2000 roku ( w 2002 zaadoptowana na mini serial). Nakład osiągnął ponad milion egzemplarzy. W 2006 wydała „O pięknie”, książkę dedykowaną mężowi(pólnocnoirlandzkiemu pisarzowi i poecie Nickowi Lairdowi),


 wielokrotnie nagrodzoną i nominowaną do Nagrody Bookera.Inne powieści to: „London NW”(2014) i „Swing Time”(2016) oraz "Przebłyski" z 2020 roku czyli zapiski z czasu lockdownu. Ponadto napisała eseje: „Jak zmieniałam zdanie”, „Widzi mi się”, „Grand Union”. Ilość przyznawanych nagród wszystkim książkom, dowodzi, że jest to pisarka ceniona nie tylko przez czytelników.

   Urodzony w 1974 roku francuski pisarz Guillaume Musso, to autor 15 bestsellerów. Przyglądając się wykazowi jego dzieł, można stwierdzić, że począwszy od roku 2001, kiedy to debiutował powieścią „Skidamarink”, co roku wydawał przynajmniej jedną książkę. Ja dostałam „Zjazd absolwentów”  z 2019 roku. Kiedy zakończę czytanie tych książek, to pewnie coś jeszcze o nich napiszę. A może są wśród Was tacy, którzy już je znają(nie liczę oczywiście osoby obdarowującej mnie nimi)? Chętnie poznam Wasze zdanie na ich temat.




    Natomiast mogę stwierdzić jedno z całą pewnością, że albo Iwona Kmita śledzi uważnie rynek wydawniczy i wychwytuje bezbłędnie nowości, albo po prostu ma dar wynajdywania bardzo ciekawej literatury. Nie ukrywam, że nie zawsze jest to łatwa w odbiorze lektura. Pierwsze strony „Łowcy autografów” nie zachwyciły mnie. A gdy czytałam życiorys G.Musso, to skojarzył mi się serial bardzo popularny w polskiej tv „Castle” , w którym czołową postacią jest popularny pisarz. Nawet można dopatrzeć się pewnego podobieństwa aktora grającego  Castlea do G. Musso.

Nathan Fillion odtwórca roli Castle'a

   Czy jeszcze kiedyś spotkam się z Iwoną, czas pokaże. Pomimo, że spotkanie nie przebiegło tak jak tego chciałam, to rozbudziło mój apetyt na  poznanie osobiście innych ludzi znanych w sieci dzięki blogowaniu.Rozpocznę od tych mieszkajacych
w stolicy. Kto z warszawiaków przyjmie zaproszenie?