poniedziałek, 20 sierpnia 2018

BARDZIEJ LUB MNIEJ ZNANI-" rzeźbiarz i Jego muza"

        Niniejszy tekst dedykuję Jadwidze Śmigierze, autorce książek „Zwariowałam”, „Nadal waruję”, „Moje warszawskie zwariowanie”. Lektura ich dostarczyła mi wielu wzruszeń oraz była inspiracją dla postu. Cenne wskazówki i uwagi autorki, były bardzo pomocne przy opracowaniu notki.

    Dzisiaj chciałabym opowiedzieć o życiu dwojga ludzi. Jest to historia, w której pasja tworzenia łączy się z miłością, oddaniem i poświęceniem. Zawsze zachwycali mnie ludzie mądrzejsi i zdolniejsi ode mnie, którzy wykorzystując własne walory, potrafili stworzyć coś dla dobra wszystkich.

"Dziewczynki, nazrywajcie stokrotek, to zrobię wam wianki.[...]Gdy skończyła,zawołała córeczki i założyła im je na główki. Wyglądacie jak królewny. I jesteście najpiękniejsze na świecie"*
ZOFIA MACHOWSKA(1916-2009) , była pedagogiem., córką Legionisty odznaczonego Orderem Virtuti Militari. Dzieciństwo upłynęło Jej w „dużym drewnianym domu, ale na wysokiej podmurówce. Przed domem był duży ogród.”* Potem okupacyjna młodość i narodziny pierwszej córki. O dramatycznych losach Zofii i jej męża pasjonująco opowiada Jadwiga Śmigiera w „Zwariowałam” na s.11-12 i w „Nadal wariuję” s.11-12. Aż nadszedł koniec wojny, przyjazd do zniszczonej Warszawy, w której na świat przyszła młodsza córka. Uczyła młodych ludzi, w tym swoje córki, poprawnej polszczyzny, lekkości pisania, ciekawości świata i ludzi. Była matką, wyplatającą wianki, szyjącą sukienki dla tych, które były całym jej życiem i całym światem. „Była bardzo mądra. Ale taką mądrością wewnętrzną, nierzucającą się w oczy. Bardzo mało mówiła. Pozwalała mówić innym. Ona tylko słuchała, bo umiejętność słuchania, to wielka sztuka.”**Była kobietą wesołą, kochającą, potrafiącą stworzyć rodzinie szczęśliwy, bezpieczny dom.„Zosieńka, nie ta uzdolniona, ani wyjątkowo piękna. Chociaż przez pewien czas była muzą w życiu zdolnego rzeźbiarza. A także modelką, bo jej twarz jest uwieńczona w kilku rzeźbach**. Najbardziej lubiła stokrotki i odczytywała pogodny dzień z gwiazd .Stokrotko malutka, Mamusiu moja, którą gwiazdką teraz jesteś?*. Bardzo trudno jest być żoną artysty, bo bez względu na to czy jest on rzeźbiarzem, aktorem czy literatem, większość z nich to, egocentrycy o niespokojnym duchu. Talent połączony z nadwrażliwością i trudnym charakterem sprawia, że nie są łatwymi partnerami życiowymi. Żeby móc sprostać wygórowanym oczekiwaniom artysty trzeba być nie tylko mądrym, ale i cierpliwym oraz zapobiegliwym „zawsze sobie coś zostawiała na potem. Było to związane z jej trudnym życiem i z tym, że nigdy nie dojadała. A jak już była wreszcie syta, szczęśliwa i spokojna, to ciągle jednak bała się, że tamte złe dni wrócą. I chciała mieć zachomikowaną czekoladę, albo kartonik z soczkiem, aby móc po nie sięgnąć, gdy zajdzie taka potrzeba”.* Dożyła pięknego wieku, miała możliwość nauczenia wnuka lepienia ruskich pierogów. Jej prawnuki Szczerbaty i Pytalski mogli wysłuchać bajki o „jednym takim królu, który lubił słowiki”.*
    Zdaniem tych, którzy Go znali był utalentowanym i bardzo płodnym twórcą. Przedstawiam rzeźbiarza i malarza na podstawie informacji zaczerpniętych z „Wikipedii”, książek Jadwigi Śmigiery i innych źródeł, wykazanych przy danym cytacie. Materiał ilustracyjny zaczerpnęłam z Google-Grafika.

 I nagle wrócił...Szedł śpiewając coś pod nosem. Na plecach niósł sztalugi, w rękach pędzle i farby..."*


LEON MACHOWSKI (1916-1988)-artysta rzeźbiarz i malarz.Urodził się w Rzeszowie , o którym z wielkim sentymentem pisze J.Śmigiera w rozdziale „Paniaga” -„w tamtejszej gwarze oznacza nazwę dawnej ulicy Pańskiej. Po wojnie ulica ta otrzymała miano 3 Maja. Aktualnie jest deptakiem i najbardziej reprezentacyjną ulicą miasta”. ** W roku 1939 ukończył Akademię Sztuk Pięknych im Jana Matejki w Krakowie. Otrzymał stypendium na studia we Włoszech, ale planów tych nie zrealizował ze względu na wybuch wojny. Odbył służbę wojskową w Pułku Strzelców Podhalańskich, gdzie jako plastyk wykonywał prace specjalne(np.trójwymiarowe mapy wojskowe). Od 1945 uczestniczył w wielu wystawach ogólnopolskich i międzynarodowych(międzynarodowa wystawa rzeźby w Carrarze-1957). W latach 1945-52 był nauczycielem akademickim w Łodzi, Zakopanem i Warszawie. W latach 1955-1958 był sekretarzem sekcji rzeźby w okręgu ZPAP w Warszawie.
Zmarł nagle na atak serca, montując w Katedrze Jana Chrzciciela  PŁASKORZEŹBĘ-EPITAFIUM nad grobem kardynała Stefana Wyszyńskiego. Został pochowany na Starych Powązkach. Jego twórczość rozwijała się w 3 kierunkach:rekonstrukcje, rzeźby oryginalne, malarstwo. Do najważniejszych prac rekonstrukcyjnych należy zaliczyć: 
POMNIK CHOPINAo którym Jadwiga Śmigiera tak pisała „kilka lat po wojnie grupa siedmiu rzeźbiarzy pod kierunkiem Władysława Wasiewicza wykonała w Pracowni Sztuk Plastycznych model odlewu pomnika, wykorzystując wzór autorski znaleziony w gruzach zniszczonego domu Wacława Szymanowskiego na Mokotowie. W grupie tych rzeźbiarzy, którzy zrekonstruowali pomnik, był mój ojciec. Monument został odsłonięty ponownie 11 maja 1958 roku.**


NAGROBEK OSTATNICH KSIĄŻĄT MAZOWIECKICH - w Katedrze św. Jana na Starym Mieście„zniszczeniu uległ (w czasie II wojny światowej)też najcenniejszy – oprócz tzw. Krucyfiksu Barczykowskiego-jej obiekt, znajdujący się w prezbiterium pomiędzy ołtarzem głównym a zakrystią-nagrobek ostatnich Książąt Mazowieckich. Zniszczony nagrobek został zrekonstruowany i umieszczony w prawej nawie katedry. Podstawą rekonstrukcji był odlew gipsowy nagrobka, dokonany w okresie międzywojennym. […] Według znawców rekonstrukcja została dokonana w sposób mistrzowski. Podjął się jej w 1966 roku mój ojciec-artysta rzeźbiarz Leon Machowski”.*** 

PŁYTA Z NAGROBKA BRACI MICHAŁA I STANISŁAWA WOLSKICH ocalała ze zniszczeń wojennych, obecnie znajduje się w lewej nawie katedry warszawskiej. Nowy cokół z piaskowca wykonał w latach 60-tych XX w. Leon Machowski".

RZEŹBY NA UNIWERSYTECIE WARSZAWSKIM

    Podobno pierwszą rzeźbę wykonał w wieku 16 lat w kamieniu, który służył do przyciskania wieka beczki z kiszoną kapustą. Jego matka próby rzeźbiarskie w drewnie nazywała „skaranie boskie", bo walały się po całym ogrodzie.*
W wieku lat 27 był już znanym artystą, którego talent doceniali nie tylko rodacy, ale także niemieccy okupanci i ukraińska ludność okolic Lwowa.*W wieku lat 27 był już znanym artystą, którego talent doceniali nie tylko rodacy, ale także niemieccy okupanci i ukraińska ludność okolic  Lwowa.* 

RZEŹBY w kościele w Gródku Jagiellońskim koło Lwowa.-”Wasz ojciec spędzał całe dnie w kościele po drugiej stronie rynku. Rzeźbił tam Św. Jacka i Św. Jakuba i anioły do ołtarza głównego”.*

   Fotografie kilkunastu oryginalnych prac artysty zawarła Jadwiga Śmigiera w rozdziale IX książki „Nadal wariuję”, s.165-177. Wśród nich jest „portret żony artysty” oraz RZEŹBA św, JADWIGI która znajduje się w Kościele na Placu Grzybowskim, a została opisana takimi słowami „I żadna z nich nie ma tak wspaniale i delikatnie wyrzeźbionej twarzy jak św. Jadwiga. Widać, że twórca podchodził do tej postaci bardzo emocjonalnie” ***. Bardzo ważna w dorobku jest BIAŁA RZEŹBA MATKI BOSKIEJ umieszczona na fasadzie Katedry Polowej Wojska Polskiego(„Postać ma rozłożone ręce, co można różnie interpretować. Rzeźba ta została umieszczona na katedrze kilka lat przed rokiem 1989”)***.

Leon Machowski brał udział w wielu konkursach na pomnik(„Pomnik Partyzanta”, „Łuk Wyzwolenia” w Lublinie).  Rzeźba o nazwie „Teatr” była prezentem. Zofia otrzymała ją 15 maja 1952 roku”* Znajduje się ona na ul. Koszykowej 34/50 na MDM-ie.
W roku 2015 zorganizowano wystawę zatytułowaną „Figury retoryczne. Warszawska rzeźba architektoniczna 1918-1970” Oto cytat doskonale oddający warunki w jakich pracowali artyści :
Józef Gosławski, Leon Machowski i Kazimierz Bieńkowski – twórcy grup przy ul.Koszykowej nie mogli się doprosić od organizatora prac ani rusztowań, ani materiału. Mimo bardzo napiętych terminów wykonali aż trzy robocze modele grup figuralnych. Pierwsze – konkursowe, a kolejne dwie aby zobaczyć, czy rzeźby tej wielkości w ogóle będą dobrze wyglądały na gzymsach i ze sobą korespondowały.” - Zupełnie inny charakter aktywności twórczej. Rozmowa z Alicją Gzowską http://magazynszum.pl/rozmowa-z-alicja-gzowska/.
CYPRIAN KAMIL NORWID -W katedrze, po prawej stronie tuż przy wejściu znajduje się przepiękne popiersie Cypriana Kamila Norwida. Zostało tam umieszczone w roku 1975”* .W książce znajduje się zdjęcie owej rzeźby, ale jest ono małe i niezbyt wyraźne chociaż kolorowe.
W bazylice znajduje się także POSĄG Św. MIKOŁAJA, być może jego przedstawia fotografia 11 zamieszczona w tomie „Nadal wariuję”.
 POMNIK WIKTORA GOMULICKIEGO. - znajduje się w Pułtusku przy Domu Rzemiosła.
POMNIK JOACHIMA LELEWELA w Pułtusku. Autorem brązowego popiersia Joachima Lelewela w Pułtusku jest Leon Machowski (ur. 1916 w Rzeszowie), twórca rzeźby monumentalnej i rekonstrukcji rzeźby zabytkowej. W latach 1935-39 studiował w Warszawie i Krakowie. Po wojnie wykładał w Warszawie i Zakopanem. Brał udział w zespole rekonstruującym warszawski pomnik Chopina (1955), rzeźby w pałacu Branickich w Białymstoku i w warszawskiej katedrze https://forumakademickie.pl/fa-archiwum/archiwum/2000/09/34.html .
DWIE GRACJE – znajdują się na fasadzie na dachu od strony ogrodu w pałacu Branickich.

RADOMSKA KWIACIARKA- „jest to pierwsza rzeźba , która pojawiła się na terenie dzisiejszej biblioteki(a dawnego muzeum). Powstała na przełomie lat 60 i 70. Jej autorem jest nieżyjący już rzeźbiarz Leon Machowski” tekst zamieszczono w dniu 28.kwietnia2017 roku na blogu: http://przygodazradomiem.blogspot.com/ 

POMNIK AUGUSTYNA KORDECKIEGO -zakonnika, paulina, przeora klasztoru na Jasnej Górze, który zasłynął jako dowódca obrony w czasie potopu szwedzkiego(18.11.-27.12.1655). „Staraniem o.Konstancjusza Kunze OSPPE, przeora Jasnej Góry został zbudowany przy współpracy z proboszczem Iwanowic ks. Janem Kaliszewskim- wg projektu prof. Leona Machowskiego- nowy pomnik z okazji 600-lecia na miejscu dawnego. Poświęcił go uroczyście kardynał Józef Glemp 19.09.1982r.”https://pl.wikipedia.org/wiki/Augustyn_Kordecki .” "Wiele rzeźb o tematyce religijnej i historycznej/np. Postać słynnego obrońcy Klasztoru Jasnogórskiego, Księdza Kordeckiego/ przekazałam do Muzeum Rzeźby Polskiej w Orańsku”. https://stokrotkastories.blogspot.com/2018/07/to-muzeum-czesc-pierwsza.

NAGROBEK Wilama Horzycy(reżysera, dyrektora teatrów , krytyka teatralnego) http://sowa.website.pl/cpg/displayimage.php?album=465&pid=1615#top_display_media

POPIERSIE FRYDERYKA CHOPINA wręczone zwyciężczyni Konkursu Chopinowskiego Marcie Aregich w roku 1965.

LENINY” -rzeźby przedstawiające robotników, działaczy partyjnych i wodza Rewolucji Październikowej, znajdują się u krewnych artysty.



  Leon Machowski był także wybitnym malarzem. Najbardziej znane prace to: ”Autoportret”, „Kobieta o białych włosach”, „W pracowni”. Te obrazy i inne można obejrzeć na stronie :http://wojtych.pl/leonmachowski/Autoportret można obejrzeć także tutaj  https://stokrotkastories.blogspot.com/2018/07/to-muzeum-czesc-druga.
   Rzeźbiarz posiadał dwie pracownie, pierwsza mieściła się na Krakowskim Przedmieściu 45, o czym napisała Jadwiga Śmigiera w „Moje warszawskie zwariowanie”, s.27-28. Od roku 1960 była też pracownia przy Stawki 1 A.” A pod tą górką artysta wybudował sobie pracownię rzeźbiarsko-malarską. Dwie trzecie pracowni znajdowało się pod ziemią, a jedna, ta nad ziemią była całkowicie oszklona. Na dachu było jedno olbrzymie okno.[...] Okna w pracowni były tak skonstruowane, żeby bez problemu wynosić z niej duże rzeźby”*. Decyzją władz Warszawy Śródmieście zburzono ją wraz z rzeźbą oraz mozaikami. W roku 2013. Obszerny artykuł na bezmyślność ludzką znajdziemy na stronie https://tvnwarszawa.tvn24.pl/informacje,news,pamiatka-muranowskiej-historii-zaorana,106165.html
 Dawna pracownia rzeźbiarza Leona Machowskiego, którego dzieła zdobią Warszawę, legła w gruzach. Okoliczni mieszkańcy mówią o niszczeniu pamiątki muranowskiej historii. Urzędnicy odpowiadają, że budynek był w złym stanie technicznym, a ewentualny remont byłby zbyt kosztowny.
Pamiątka muranowskiej historii została zaorana. Zniszczono ją przy pomocy maszyn budowlanych na początku listopada - opowiada Ryszard Krzysztofowicz z Rady Osiedla Muranów. Spotkaliśmy się z nim przy adresie Stawki 1a, gdzie do niedawna stał niepozorny pawilon. Na ganku była rzeźba matki odprowadzającej dziecko, która dla niektórych symbolizowała taniec. Wokół były też kolumienki zdobione mozaikami. Ich autorem był Machowski i dzieci, które z nim współpracowały. Te mozaiki upamiętniały rozmaite daty z Muranowa”.
Zburzona pracownia Leona Machowskiego 
   
   Jak poinformowała mnie córka rzeźbiarza, był on autorem około 400 prac rzeźbiarskich, które znajdują się w wielu miejscach Polski, a także poza nią. Jest rzeczą straszną, że władze miasta dopuściły się aktu wandalizmu, zamiast stworzyć w pracowni artysty muzeum.  

   „Mój pierwszy wnuk urodził się swojej mamie w prezencie, bo 25 maja. Jest dzieckiem niesamowicie wrażliwym. A wszystkich obdarowuje wyrzeźbionymi przez siebie figurkami zwierząt. Mnie ostatnio sprezentował skopiowaną z jednego z warszawskich kościołów figurkę Madonny, którą wyrzeźbił kiedyś jego pradziadek” („Nadal wariuję” s.158).-mowa o „Szczerbatym”. Kto wie, czy za naście lat nie będziemy podziwiali prac tego młodzieńca, który najwyraźniej odziedziczył talent po sławnym pradziadku.

   Młodszej córce Zofii i Leona życzę, aby w szczęściu, spokoju dożyła 93 lat, tak jak Jej matka. Jestem także głęboko przekonana, że jest w stanie zaskoczyć nas jeszcze niejedną książką, która poruszy nasze serca i duszę.


Cytaty oznaczone gwiazdkami * „Zwariowałam”-s.11; 13; 15,17 ;19;21;23;83;86;88; **„Nadal wariuję” -s.12;55-56;161;*** „Moje warszawskie zwariowanie” - s.27,47,191

niedziela, 5 sierpnia 2018

NIE KUPUJ KOCHANCE....




Prawie cały lipiec bumelowałam, bo najpierw pogoda była deszczowa i w kościach łamało, a potem upały sprawiły, że czułam się jak ryba bez wody. W nielicznych dniach, gdy szare komórki pracowały czytałam najpierw książki Jadwigi Śmigiery(„Stokrotki”), a potem nadeszła od znajomej lektura zatytułowana „Życie jest fajne”. Jest to zapis rozmowy znanej dziennikarki Małgorzaty Szcześniak z jeszcze sławniejszą psycholog Katarzyną Miller.
Czy warto „Życie...” przeczytać? Jak powiada przysłowie „punkt widzenia, zależy od punktu siedzenia”. Ja siedziałam najwyraźniej bardzo nisko, bo tak właśnie oceniam tę książkę .Ocenę swoją powinnam poprzeć stosownymi argumentami. Bardzo dobrym rozwiązaniem, byłoby zacytowanie konkretnych wypowiedzi zawartych na 222 stronach, czegoś co niby jest poradnikiem, książką popularną z akcentami naukowymi, do których należy zaliczyć psychologię egzystencjalną i bardzo ciekawy zestaw lektur polecanych do przeczytania. Niestety z obawy o naruszenie praw autorskich musiałam z cytatów zrezygnować, uznając że ich zamieszczenie będzie „kopiowaniem, rozpowszechnianiem... i tym wszystkim o czym napisano na tylnej wklejce książki. Tak naprawdę zgadzam się z dwoma stwierdzeniami w pozycji tej zawartymi: o tym , że człowieka nie można zmienić, a jedynie nasz stosunek do niego oraz o męskich obietnicach, które gdy są gruszkami na wierzbie, to wiadomo, że spełnione nie będą. Reszta treści wywoływała u mnie zwątpienie, sprzeciw, że śmiechem włącznie. Te najbardziej kontrowersyjne „złote myśli” można znaleźć na stronach: o miłości- 94, 196, ;o zazdrości i zdradzie-195,198,200; o kryzysie 44, 106; o dzieciach 125, 181, 191;o małżeństwie-195; o kochance( anegdota-moim zdaniem świetna)-23; o kochanku 122,193; o facetach-197. Cóż jednak ja tam mogę wiedzieć o pisaniu książek, wykształcenia dziennikarskiego ani polonistycznego nie mam. Psychologii czy filozofii też nie kończyłam, dorobku pisarskiego brak. Dlatego też, tych którzy chcieliby poznać fachową, krótką ale bardzo rzetelną recenzję „Życie jest fajne”, odsyłam na blog Iwony Kmity.http://iwonakmita.pl/
Ja do dzisiejszej notki postanowiłam wykorzystać tytuł jednej z wcześniejszych książek Katarzyny M, które zostały sprytnie przemycone przez Nią w treści tej najnowszej publikacji. Mam na myśli „Kup kochance męża kwiaty”, tytuł chwytliwy przyznaję i być może argumenty w książce zawarte uzasadniałyby taką desperację, niestety książki nie czytałam. Gdyby jednak mnie terapeuta zaproponował coś takiego, wiałabym od niego, gdzie pieprz rośnie. 
Nie chcę mówić o samej książce, bo trudno się wypowiadać o czymś czego się nie zna. Chcę Wam dziś opowiedzieć historię, która mi się przypomniała dokładnie w chwili odczytania samego tytułu.
Gdy moja matka miała około 45 lat, pojechała do sanatorium. Ponieważ zawsze była osobą otwartą na ludzi i szybko zjednywała ich sobie, to i tym razem poznała bardzo ciekawą osobę. Jak wynikało z słów matki, kobieta była od niej starsza o jakieś 15-2o lat. Szczupła, niewysoka, zadbana pani, o żywym spojrzeniu, pięknie mówiąca, szalenie inteligentna. Jeżeli moja matka, która była krytyczna wobec ludzi i nie łatwo było jej zaimponować, zapamiętała tę kuracjuszkę i jej wyznanie, to znaczy że była pod ogromnym wrażeniem i mówiącej i słów, które usłyszała.
    Swoją opowieść nowa znajoma matki zaczęła w chwili, gdy miała 20- kilka lat, była utalentowaną absolwentką ASP. Poznała młodego, przystojnego i ambitnego prawnika. Pokochali się i pobrali. On pochodził ze wsi i był jedynakiem, dlatego też nawet gdy robił karierę, w czasie urlopu jeździł pomagać rodzicom w gospodarce. Dwa lata po ślubie zabrał tam swoją młodziutką, piękną żonę. Pewnego dnia trzeba było przenieś siano w belach z wozu do stodoły. Właściciel gospodarstwa podawał siano stojącej na drabinie młodej mężatce, a ta przekazywała je do góry mężowi. W chwili nieuwagi spadła z drabiny, doznając otwartego złamania nogi. Pomimo kilku operacji, wieloletniej rehabilitacji, nie wróciła do pełnej sprawności. Chodziła kulejąc i podpierała się gustowną laseczką. Życie jednak toczyło się dalej. On założył własną kancelarię, która doskonale prosperowała, ona prowadziłam dom i urządzała wspaniałe przyjęcia, dla wybranych klientów męża i jego kolegów z palestry. Dzieci nie mieli, wśród znajomych uchodzili za bardzo się kochające, zgodne i szczęśliwe małżeństwo. Chyba tak było, bo przeżyli ze sobą 20 lat.
Pewnego dnia mecenas zmarł nagle na zawał. Kobieta zamknęła się w domu, a o tym, że żyje świadczyły tylko jej spacery każdego dnia na cmentarz. Wielu podziwiało, że utykającej kobiecie, chce się codziennie odwiedzać grób męża. Niedługo po śmierci prawnika, wdowa dostała list z obcej kancelarii prawnej, w którym proszono, by konkretnego dnia, o określonej godzinie stawiła się celem omówienia spraw spadkowych. Zdziwiło to niewiastę, gdyż była przekonana, że mąż nie sporządził testamentu i ona jest jedyną spadkobierczynią.
Trochę z ciekawości, a trochę z obowiązku stawiła się na spotkanie. Po wejściu do pokoju zobaczyła trzy osoby, których nie znała. Mężczyzna poprosił aby usiadła, tak też uczyniła kobieta i towarzyszący jej kilkunastoletni chłopiec. Po odczytaniu ostatniej woli zmarłego okazało się, że chłopiec jest jego prawnie uznanym synem i dziedziczy połowę majątku. Pomimo zaskoczenia jakiego doznała wdowa, zaczęła się przyglądać nastolatkowi. Nie miała wątpliwości, że to nie pomyłka, gdyż chłopiec był bardzo podobny do ojca. Kobieta zapragnęła jak najszybciej opuścić pomieszczenie, bo dotarła do niej okrutna prawda. Ukochany mąż prowadził podwójne życie i przez większą część ich małżeństwa okrutnie ją okłamywał. Próbując pogodzić się z zaistniałą sytuacją, zadawała sobie pytania, na które nikt nie mógł jej odpowiedzieć. Sprawca jej cierpienia nie żył, a o tej drugiej kobiecie nie wiedziała nic. Nie bolała jej zdrada, bo wiadomo, że takie sytuacje zdarzają się częściej niż powinny. Nie miała także pretensji, że jej mąż pragnął potomka. Była wściekła i rozgoryczona, że tyle lat wysłuchiwała kłamstw o miłości i o tym, jak bardzo jest kochana. Uważała się za uczciwą osobę, więc gdyby mąż chciał odejść, by zapewnić dziecku rodzinę, dałaby mu rozwód bez warunków i przeszkód. Jej jedyny mężczyzna, którego w życiu miała i którego wielbiła, okazał się wyrachowanym egoistą. Przez krótki czas zadawała sobie pytanie, czy mężczyzna był z nią, bo odpowiadało mu wygodne życie na wysokim poziomie, które zapewniała swoją codzienną pracą, czy też kierował się litością, bo czuł się w pewnym stopniu winny jej kalectwa. Przestała chodzić na cmentarz, mówiąc do siebie w złości „niech teraz tamta przynosi ci kwiaty i zapala znicze”. Sprzedała mieszkanie i wyniosła się z miasta. Pomimo, że była jeszcze młoda, bo nie miała 50 lat, nie ułożyła sobie życia z innym mężczyzną. Ta część spadku, jaka przypadła jej w udziale, zapewniała jej wygodę i dostatek( na str 23 książki „Życie...” cudowna moim zdaniem anegdotka o Wilczyńskich.). Wspomniałam o niej, bo jest tak trochę a'propos tego co powyżej jak i tego co poniżej.
     Moja matka opowiedziała mi tę historię wiele lat później, chociaż nie umiem powiedzieć dlaczego. Może dlatego, że miłość w tamtym czasie traktowałam idealistycznie. Dziś tamto rozumienie przeze mnie miłości, bardzo się zmieniło, nie na tyle jednak, żebym mogła zgodzić się z opinią jaką na stronach najnowszej książki wygłasza współautorka „Życie jest fajne”.
    Na koniec należy wam się wyjaśnienie, dlaczego jestem przeciwna kupowaniu kochance męża kwiatów. Sprawa jest prosta: kwiaty to on kupował Tobie, gdy kochance wręczał biżuterię. Pieniądze, które miałabyś wydać na te kwiaty, koniecznie zainwestuj w siebie: ciuch, kosmetyczka, wycieczka albo co najmniej spa. Te zakupy pomogą Ci poprawić sobie humor w chwili kiedy się „rypnie” według Katarzyny M, czyli gdy zdrada wyjdzie na jaw. To ,że są różne rodzaje zdrad nie znaczy, że mamy postępować zgodnie z sugestią autorki „przeżyć i przetrwać”. Jak autorka taką postawę argumentuje znajdziecie w książce. Do mnie Jej zdanie nie trafia, bo stawia mnie w pozycji wyrachowanej, wygodnickiej lub co gorsza tchórzliwej „kobitki”(określenie użyte przez autorkę). A co ciekawe (o ile pamiętam) nie ma w treści określeń chłoptaś w odniesieniu do facetów. Jeżeli ilość słowa fajne, użytego przez autorki, ma być wyznacznikiem, że i życie takie jest, to cel został osiągnięty. Znajdziecie w tej książce zdanie, nie wyróżnione wytłuszczonym drukiem, ŻYCIE JEST RÓŻNORODNE,gdyby książka została tak zatytułowana, bardziej odpowiadałaby zawartości. Byłaby też lepiej zrozumiana przy staranniejszym układzie treści, w której od języka wykładowego w rozdziale 1, przechodzimy do potocznego, jowialnego i luzackiego. 
   W nadziei, że nie podzielicie losu mojej bohaterki i nie poznacie goryczy zdrady, życzę Wam żebyście to Wy byli FAJNI(weseli, życzliwi, otwarci na ludzi, pewni siebie i celów do których dążycie), bo wtedy wasze życie też takie będzie.