sobota, 25 marca 2017

PATCHWORKOWA DZIEWCZYNA.


   


Podobno autorka bloga ziewa tak jak jej pupil w momencie, gdy zmęczy ją blogowanie i zrozumie, że czas na sen.


   Czytając posta na jednym z moich ulubionych blogów, kątem oka dostrzegłam na prawym marginesie  szalenie kolorową ikonę. Po lekturze notki, kliknęłam w miejsce, które mnie tak zafrapowało i trafiłam na http://hobbyata.blogspot.com/. Najnowszy post opowiadał historie powstawania pewnego bardzo interesującego patchworku. Pomyślałam, że strona ta zainteresowałaby Jotkę, bo jest Ona wielką miłośniczką, tego typu „wytworów”. Zamieściłam komentarz pod postem i postanowiłam, że gdy tylko dokończę rozpoczęte prace szydełkowe i krawieckie, to poznam ten blog w całości. Kilka dni później obejrzałam pracę zatytułowaną „Rok” i byłam już pewna, że chcę głębiej wniknąć w świat „ATY”.
Dwunastego marca rozpoczęłam lekturę od najstarszego postu z dnia 22.10.2008, brzmiał on tak” Dzień powstania bloga. Póki co, muszę się nauczyć poruszać w wirtualnym pamiętniku, więc na tym kończę pierwszy wpis”. Zapowiadało się ciekawie i tak faktycznie było. We wspomniany dzień przeczytałam 5 wpisów rano i drugie tyle wieczorem. Nie bawiłam się tak świetnie, jak u „Jaga to ja”, bo choć humor podobny i znakomita lekkość pisania, to jednak czułam drobny „piasek między zębami”.(odczucie było, ale nie umiem wytłumaczyć czego dotyczyło konkretnie).  Pod względem „literackim” bowiem blog jest ciekawy, przyłapałam się na tym, że czasami nie wiedziałam, czy tekst jest fikcją czy opisem prawdziwego zdarzenia.
   Po obejrzeniu kolejnego naszyjnika frywolitkowego chciałam napisać komentarz. Okazało się, że autorka ma moderację komentarzy do postów starszych niż 3 dni. Zasmuciło mnie to, bo rozmowa za którą uważam komentarz, możliwa jest tylko w przypadku bardzo aktualnych wpisów, i to pod warunkiem, że zostaną one przeczytane i skomentowane w określonym czasie. Zrezygnowałam z czytania dawnych postów, przeglądnęłam je jednak pod względem zamieszczonych prac. 
Nie natrafiłam do tej pory na inną blogerkę, która parałaby się tak wieloma rodzajami rękodzieła: szydełko(swetry, chusty), biżuteria frywolitkowa za pomocą igły. Gdy ja pierwszy raz zetknęłam się z frywolitkami, to robiono je za pomocą drewnianego czółenka.Metoda igłowa nie była mi znana, nawet nie wiedziałam, że takie specjalne igły istnieją.

Tak rozpoczyna się pracę nad hardanger'em


To kilka kroków dalej ale do końca daleko


  Mnie jednak urzekło to, czego chciałam poszukać na tym blogu: prace rękodzielnicze na tak wysokim poziomie i precyzji wykonania , jak wspomniane już patchworki.                                                            
W notkach, które przeczytałam znalazłam: serwetkę „Dyspensa”,( coś pięknego),serwetę hardangero biżuterię frywolitkową(„Zakonnica spadająca ze schodów"-super fajny)  , pudełko na wino ozdobione decoupage'm, stroik wielkanocny.                                                                                                              


 








 Czyż nie są piękne, te przykłady biżuterii?

Szycie, to przede wszystkim zazdrostki, poduszki,  zakładki, maskotki. 



Kiedy już myślałam, że to koniec jej twórczych szaleństw, okazało się, że potrafi być stolarzem, bo najnowszy post opowiada, o zrobieniu własnej pracowni. Oglądając zdjęcia, byłam przekonana, że pokazują one rzeczywistą pracownię ATY, tyle tylko, że w pomniejszeniu. Byłam ogromnie zdziwiona, gdy po przeczytaniu tekstu okazało się, że wszystkie sprzęty i akcesoria są w wydaniu mini.
    Blog wart jest zaglądnięcia dla jednych z racji tekstów. „Można się obśmiać” jak to nazywają inni komentujący. Dla takich jak ja, ze względu na prace wykonane przez autorkę. Jest ona osobą nie tylko bardzo zdolną ale i inteligentną. Jeżeli wy będziecie ciekawi jej twórczości, to wpadnijcie do Warszawianki, bibliotekarki, matki dwóch uzdolnionych córek.
. Kobieta to niezwykła, o jej pasji czytelniczej możecie poczytać na blogu(nazywa je drugim dzieckiem):”Tajemniczy szelest kartek”http://biblioata.blogspot.com/, a umiejętności kulinarne poznacie na blogu(trzecie dziecko) „Garkotłuk, czyli kuchennie”http://garymoniki.blogspot.com/.


Zamieszczone w poście prace ATY zaczerpnęłam z Google. Na blogu autorką zdjęć jest starsza córka autorki.

29 komentarzy:

  1. Poduszka z kotem mnie ujęła - pewnie przez "lokalny patriotyzm" - ale ładna :)) ja takich nie potrafię

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze można prawdziwego kota na poduszce ułożyć... ;) :)

      No, to sobie zażartowałam. Mam nadzieję, że nie jest to nietaktem. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. No właśnie moje koty się tak układają :) nie jest żadnym nietaktem:))) wolę ludzi z poczuciem humoru

      Usuń
    3. Trzeba jednak uważać z żartami, zanim poznamy poczucie humoru i wrażliwość drugiej osoby.

      Wolałam więc z góry się usprawiedliwic.
      Także lubię ludzi zpoczuciem humoru.

      Usuń
    4. No to trafił swój na swego, bo "Jaga", to "jajczara co się zowie", o czym można się przekonać na blogu. Serdeczne dzięki alEllo za komentarz. Twoje "klik dobry" ujęło mnie od pierwszej chwili, gdy tylko przeczytałam Twoje komentarze na różnych blogach. Zapraszam częściej, a do Kominkowa wpadać będę przy każdym nowym poście. Niestety nie jestem globtroterem, więc o podróżach raczej ze mną nie podyskutujesz, ale na inne tematy bardzo chętnie. Ukłony.

      Usuń
  2. Podziwiam także za rozmaitość pasji i talentów, może na emeryturze wezmę się za patchworki, ale tyle planuję, że chyba życia mi nie starczy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrą logistyką można ponoć zdziałać cuda, mnie ona nigdy nie wychodzi, ale Ty wycieczki, rower i inne zajęcia ruchowe możesz uskuteczniać w dni pogodne, a w pochmurne szyć patchworki. Pozdrawiam.

      Usuń
    2. I tego będę się trzymać :-)

      Usuń
  3. Klik dobry:)
    Talenty... Pasje... Czyż to nie piękne, że ludzie je posiadają? Myślałam, że w dzisiejszych czasach tylko przy komputerach wszyscy przesiadują, a to jednak nieprawda. Robią także przeróżne piękne rzeczy.
    Jestem pełna podziwu.

    Jeśli chodzi o komentarze, to ja także lubię, gdy są w formie rozmowy. A najbardziej, gdy dyskusja rozwija się i rozmawiają wszyscy ze wszystkimi, nawiązując także do komentarzy wcześniejszych, bo są widoczne, a nie "wiszą" gdzieś w moderacji.

    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jesteś najlepszym przykładem, że nie wszyscy i nie tylko przesiadują przed komputerem. Rozwijasz swoje rozliczne pasje, a ja z przyjemnością podziwiam efekty Twoich wysiłków. Uwielbiam czytać komentarze innych, bo często są dowcipne, z polotem. Ja niestety w komentarzach staję się "moralizatorska", ale wysoko cenię wymianę poglądów z autorem bloga czy innymi jego gośćmi. Do miłego zobaczenia.

      Usuń
  4. Witam i pozdrawiam oraz najmocniej przepraszam, że do tej pory nie odpowiadałam na Pani komentarze na moim blogu (kreatywnanoctally2.blogspot.com) ale z jakiejś przyczyny nie wyświetlały się one. Dopiero dzisiaj wszystkie pojawiły się hurtem i dopiero mogłam je przeczytać. Dziękuję i jeszcze raz bardzo przepraszam, żeby nie było, że jestem jakaś wredna, niekomunikowalna baba. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie też jest miło gościć Cię na swoim blogu. "Wredne, niekomunikatywne, baby" też mają prawo żyć. Ja czasami taka bywam. Z przyjemnością zajrzę do Ciebie, by zobaczyć, co nowego wyszło spod Twoich utalentowanych rąk. Miłego tygodnia życzę.

      Usuń
  5. A ja mam róznie z ta kreatywnością....Ale jak zaczyna mnie nosić, a nie daję rady "dziabać" albo szyć, to przy sztalugach zapominam o boleściach różnych... :-). Chyba że migrena...
    Ale i tak jest cudnie, wiosennie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy nie mogę szydełkować, szyć, bo stawy rąk bolą, to niestety przy sztalugach nie mogę stanąć, bo talent plastyczny syn ma po ojcu, a nie po mnie. Zgadzam się, że jest wspaniała pogoda, która nastraja pozytywnie. Pozdrawiam.

      Usuń
  6. A w realu Ata jest ogromnie fajną babką. A co do frywolitek- są również szydełka specjalne do tego.
    Tylko ja nie mam cierpliwości do frywolitek, więc nie robię.
    Ata ma świetne poczucie humoru - jednym słowem- jest naprawdę baaaardzo fajna!.
    A jej zacięcie i cierpliwość do szycia zawsze mnie zadziwia. Osobiście wolę prowadzić samochód tysiąc kilometrów niż przeszyć kawałek na maszynie.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O braku cierpliwości mówi kobieta, która o ile pamiętam tworzy piękną biżuterię, dzierga skarpety i ostatnio nawet wdzianko postanowiła machnąć. Zgadzam się , że szycie,a szczególnie patchworków jest czasochłonne i żmudne, ale elektryczna maszyna w nim pomaga, a elektrycznego szydełka czy drutów nikt nie wymyślił. Trochę Ci zazdroszczę, że znasz Atę z realu. Dziękuję za komentarz. Ukłony.

      Usuń
  7. Już od dawna nie pasjonują mnie robótki ręczne, ale podziwiam ludzi, którzy potrafią robić różne cudeńka.
    Pozdrawiam wiosennie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potrafić docenić starania innych, to też sztuka. pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  8. Witaj Iwono.
    Przepraszam, że nie odzywałem się. Tak jakoś wyszło... Nadrobię to, bo chyba lepsze czasy nadeszły!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, miło mi,że nadeszło lepsze. Cieszę się razem z Tobą.Ukłony.

      Usuń
  9. W te klocki (mam tu na myśli rękodzieło) zawsze byłam słaba. W podstawówce to mama odwalała za mnie pracę ręczne na oceny. I tak mi zostało. Lubię rękodzieło, ale bardziej oglądać, kupować, lecz nie tworzyć. Na jednym ze zdjęć zauważyłam maszynę Singer, o ile wzrok mnie nie myli... Mama miała podobną, teraz szyje na takiej poręcznej, elektrycznej. Muszę sprawdzić, czy jeszcze ma tę starą. Podobno kiedyś ktoś chciał ją od niej kupić, bo dzisiaj można dostać parę złotych za taką staroć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta maszyna na zdjęciu, to miniaturka. Za "Singera" przedwojennego można faktycznie dostać parę złotych. Po mojej babci taką maszynę zniszczyły młodsze pokolenia, więc nie mogłam się przekonać ile może być warta. O ile pamiętam z Twojego bloga, masz inne talenty, z których blogowicze mogą korzystać. Pozdrawiam.

      Usuń
  10. Niewątpliwie, Iwonko, odwiedzę polecany przez Ciebie blog i to niekoniecznie ze względu na "robótki ręczne", bo te kojarzą mi się nieco inaczej.
    Tymczasem zapraszam do mnie na post gościnny Piotra.
    ściskam ochoczo

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciebie Andrzeju jako polonistę i wielkiego humanistę, bardziej zainteresuje na tym blogu słowo pisane. Twój wywiad czytałam i byłam pewna, że dałam tego wyraz komentarzem, ale być może tylko o opinii myślałam, a jej nie zwerbalizowałam. Pozdrawiam.

      Usuń
  11. Mam szczęście, bo na moim blogu goszczą m.in. trzy wspaniałe blogerki o nicku "Iwona", dlatego jest mi głupio, że przez moją chorobę i pomyłkę zaniedbałem wizyty u Ciebie. Mam nadzieję to odrobić.
    Pozdrawiam

    P.S Byłem na stronie ATY, ale jeszcze tam zajrzę, bo faktycznie jest b. interesująca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze będzie mi miło gościć Cię u siebie.Czytując inne blogi również zauważyłam, że "Iwon Ci u nas dostatek". Jedna jest tylko z imienia, druga wspaniała Iwona K... no i Zmyślona ja. Każda jednak ma inny styl zamieszczanych komentarzy, więc powinieneś jakoś sobie z nami poradzić. Pozdrawiam i cieszę się, że blog ATY przypadł do gustu.

      Usuń
  12. Tu tylko w jednym temacie: moderowania komentarzy. Staram się to zrozumieć, ale nie potrafię. Już kilku blogerów(-ek) przekonałem, że to bez sensu i tylko zniechęca do komentowania. Rzecz w tym, że ja mam awersję do cenzury, a takie moderowanie bardzo ją przypomina.

    OdpowiedzUsuń
  13. Rozumiem, że część blogerów w ten sposób chce się chronić przed trollami. Osobiście mnie to zjawisko jeszcze nie dotknęło, ale myślę że inteligentny człowiek umiałby sobie poradzić w inny sposób. Ten czarny kot z ikonki jest fajny, ale osobiście stronię od nich, nie tylko dlatego, że w domu mam 2 suczki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ta kotka to moja pupilka, Jimi-Jimi, podrzutek (mam domek z podwórkiem). Miałem dwa owczarki, którym koty w niczym nie przeszkadzały, ale uważam trzymanie kota, kotów tylko w domu, wymaga wiele zachodu, więcej niż psy.

      Usuń