Dziś Walentynki jedno z
radośniejszych świeckich świąt. Nie pamiętam kiedy tak na dobre
utrwaliło się w naszej polskiej obyczajowości. Tak czy inaczej, ja nie miałam go z kim obchodzić, chociaż nie mogłam pominąć
całkowitym milczeniem. Mój syn był już w tym wieku, że
zawsze towarzyszyła mu jakaś wybranka serca, którą chciał
w tym dniu uhonorować i siłą rzeczy ja byłam sponsorem. To co
mnie martwi dzisiaj, to fakt, że przy najnowszej partnerce, z którą
jest najdłużej, stara się najmniej. Kwiatek i kolacja przy
świecach. Żadnych dodatkowych atrakcji, bo problemem są jak zawsze
pieniądze.
Wracając do mnie, to Walenty
zawitał 10 lutego. Siedziałam na kanapie i robiłam szydełkiem liść, gdy
rozległ się dzwonek u drzwi. Psy zaczęły jazgotać, a ja jak na
złość nie mogłam podnieść się z kanapy, co powodowało
frustrację. Kiedy dzwonek się powtórzył i poparło go
pukanie do drzwi, zrozumiałam, że to listonosz stoi za drzwiami.
Kiedy byłam przekonana, że nawet on sobie odpuścił czekanie aż
otworzę, to w tym momencie dźwignęłam się i poczłapałam do
przedpokoju. Mój ulubiony pracownik poczty stał
cierpliwie i wręczył mi małą przesyłkę priorytetową.
Podpisawszy odbiór, wróciłam na kanapę i
niecierpliwie rozdarłam papier. Byłam szalenie ciekawa, co skrywa,
bo nie spodziewałam się żadnej paczki. Po rozpakowaniu, uśmiechnął
się do mnie "chłop" z 4 sercami. Łzy stanęły mi w oczach, bo była
to moja pierwsza w życiu Walentynka. Ten cudowny prezent przesłała
mi Azalia 60, za co tym postem jej serdecznie dziękuję. Co prawda
„mężczyzna” reprezentowany jest tylko przez głowę ale brak
tułowia mi nie przeszkadza. Na szczęście jestem w tym wieku, w
którym zalety tego co powyżej pępka, ceni się bardziej od
tego co poniżej owego punktu. Jedno serce dam synowi, by wręczył synowej, dwa powędrują do wnuczki i
wnuka mojej siostry, bo dziewczynka jeszcze mała i może nie mieć
„obiektu westchnień”, a chłopak ma sympatię już od dwóch
lat i będzie mógł dołożyć to serduszko do własnego
prezentu dla dziewczyny. Mikołaj i największe serce zostaną ze
mną, by w pozostałe dni roku przypominać mi ten dzisiejszy.
Azalia
60 zupełnie nieświadomie sprawiła mi przyjemność podwójną,
bo za kilka dni kończę 61 lat. Od 2004 zawsze starałam się jakoś
go uczcić ale w tym roku, nie mam zupełnie na to nastroju. Dlatego
prezent walentynkowo- urodzinowy od Azalii jest tym cenniejszy.
Pogodę dzisiaj w Warszawie mamy
słoneczną, choć wczoraj zapowiadano deszcze. Ja spędzę 14 lutego
na kanapie dziergając drobiazgi nawiązujące do zbliżających się
Świąt Wielkanocnych lub kontynuując spisywanie starych kartek z
kalendarza.
Wszystkim Zakochanym i tym którzy
miłości są spragnieni, życzę by Ich najskrytsze marzenia się
spełniły, a towarzyszyło im zdrowie i uśmiech, bo to w życiu
jest najważniejsze.
Nie podzielam Twego entuzjazmu Walentynkami. Dla mnie to sztuczny twór. Nie mam absolutnie nic przeciwko świętowaniu i celebrowaniu ich przez innych, ale na mnie w ogóle nie robią żadnego wrażenia. Moje dorosłe dzieci też przechodzą nad 14-tym lutego do porządku dziennego.
OdpowiedzUsuńDroga Zante- Twój komentarz trochę mnie zaskoczył. Sadziłam, że osoba z tak dużym luzem i poczuciem humoru podejdzie do Dnia Zakochanych z przymrużeniem oka. Jeżeli uznamy, że Walentynki, to "sztuczny twór", to tak samo możemy traktować Dzień Dziecka, Dzień Matki i inne tego typu święta, a jednak nie przechodzimy nad nimi do porządku dziennego. Co się tyczy entuzjazmu, to być może wyciągnęłaś taki wniosek na podstawie tytułu postu. Pisząc notkę entuzjazm kierowałam do ofiarodawczyni robótek zamieszczonych na zdjęciu, a nie do samego dnia 14 lutego. Od wielu lat nie mam kogoś, z kim mogłabym przeżywać radośnie ten dzień, więc tak jak Ty nie mam nic przeciwko świętowaniu i celebrowaniu przez innych. Chociaż chciałabym żeby mój syn będący w związku,wykazywał większą fantazję i starania w jego czczeniu.Jest wspaniale, gdy ludzie kochają i są kochani przez 365 dni w roku i jakiś specjalny dzień na okazanie miłości jest im zbyteczny. Są jednak ludzie, którzy tęsknią za miłością lub tacy, którzy kochając nie umieją tego uczucia w stosowny sposób okazać wybrance swego serca i wtedy taki dzień jak Walentynki może być im pomocny. Jeżeli coś nie krzywdzi mnie lub innych, a wręcz przeciwnie przynosi radość i uśmiech, to ja zawsze będę za. Z tego co wiem Św. Walenty będący patronem tego dnia istniał naprawdę, więc obchodzenie dnia na jego cześć i działalności, nie jest tak do końca "sztucznym tworem". Wynika raczej z potrzeby serca i tęsknoty. Życzę sukcesu w walce o Blog Roku 2015- sms-a wysłałam.
UsuńPozdrawiam...
OdpowiedzUsuńRozalio! Dziękuję za pozdrowienia i ślę ukłony dla Ciebie i dwóch wspaniałych budrysów. Mam nadzieję, że Twoja nowa działalność-pomoc w zbieraniu środków na budowę domu przez fundację "Możesz więcej" przyniesie wiele dobrego i spore wpływy finansowe. Z przyjemnością przeczytałam posta, w którym patrzysz na siebie "z boku". Do miłego usłyszenia na blogu(moim lub Twoim) albo w słuchawce telefonu.
Usuń