W
blogosferze jest wiele blogów kulinarnych. Autorzy piszący na
różne tematy, umieszczają zakładki, w których
możecie znaleźć przepisy na ich ulubione lub popisowe potrawy.
Pod
najnowszym moim postem komentarz zamieściła Anna S. z Gdańska.
Postanowiłam złożyć rewizytę i zapoznać się z jej blogiem.
http://wszystko-smaczne.pl/.
Anna
S. blog założyła w 2016 roku na Bloggerze. Od 29 kwietnia tego
roku przeszła na własny hosting i z własną domeną. Pomimo iż
pod nowym adresem działa od niedawna, to znajdziecie u niej 279
przepisów na dania główne, przystawki i desery. Od
samego patrzenia na zdjęcia jej autorstwa można poczuć się
głodnym, a już po przeczytaniu przepisu ślinka sama napływa do
ust. Żeby znaleźć pierwszy wpis musiałam się sporo naszukać,
ponieważ autorka skąpa nie jest i pod jedną datą dzienną
zamieszcza kilka różnych przepisów. Wchodząc na blog
z określoną datą miesiąca i dnia możecie ułożyć menu na kilka
dni. Kierując się wyszukiwarką, skomponowanie jadłospisu na
tydzień czy miesiąc nie stanowi problemu. Jest to gotowa, blogowa
książka kucharska. Kiedy masz rozeznanie jakie wino do danego
dania, to możesz przygotować wykwintną kolację, lekkie ale
pożywne śniadanie, trzydaniowy obiad, smaczny podwieczorek. Pod
datą 28 czerwca 2017 znalazłam opis jak sporządzić własną
książkę kucharską, z której można być dumnym jak paw.
Anna takową zamówiła, dostała i jest bardzo szczęśliwa,
bo otrzymała produkt nie tylko spełniający jej oczekiwania ale
wychodzący im naprzeciw. Ponieważ
autorka bloga zastrzegła prawem autorskim przepisy i zdjęcia, dla
wyróżnienia akapitów, zdjęcia zaczerpnęłam z
Google.*
Oto
kilka potraw, które z chęcią bym zjadła, gdyby ktoś
zechciał je dla mnie przyrządzić.
KWIECIEŃ:
Smażona tołpyga w zalewie octowej, surówka z rzodkiewką i
świeżym ogórkiem, ciasto Malakoff w wersji rumowej lub
ciasto W-Z(wybrane z 30 kwietnia 2017 r).
MAJ
: Gulasz wołowy z piekarnika, sałatka
gyros,cytrynowiec na biszkopcie.
CZERWIEC
: Wątróbka wieprzowa zapiekana w piekarniku,kapusta kiszona
zasmażona, sorbet truskawkowy z bananami.
Zupa porowa z czerwoną soczewicą,(zagryzana) chlebem pszennym razowym, migdałowy wieniec z truskawkami lub ciastka owsiane z żurawiną i słonecznikiem.
Zupa porowa z czerwoną soczewicą,(zagryzana) chlebem pszennym razowym, migdałowy wieniec z truskawkami lub ciastka owsiane z żurawiną i słonecznikiem.
LIPIEC (dopiero się zaczął, więc oferta z dzisiejszego dnia): Klopsiki z kapustą zapiekane w piekarniku. Babeczki kakaowe bez jajek.
Wczoraj tak mnie wciągnął tekst o Francu Fiszerze („Bez pukania"), że przypaliłam ziemniaki wraz z garnkiem. Dzisiaj znów się zapomniałam i przegapiłam ulubiony serial „Szpital nadziei” nadawany na „Stop klatce”. W obu przypadkach warto było ponieść „ofiarę”. Mam nadzieję, że „Wszystko-smaczne” wam również przypadnie do smaku.
Życząc
smacznego zapraszam na blog Gdańszczanki.
* pomimo kilku godzin spędzonych na połączeniu ilustracji z tekstem, nie wiem z jakiego powodu, jego główna część jest na białym tle. Nie było to moim zamysłem.
* pomimo kilku godzin spędzonych na połączeniu ilustracji z tekstem, nie wiem z jakiego powodu, jego główna część jest na białym tle. Nie było to moim zamysłem.
Odkąd jestem na diecie bezglutenowej gotuję tylko to co, nie wymaga spędzenia w kuchni więcej czasu niż pół godziny. I jakoś mi się od tego z lekka wyszczuplało. W nowej kuchni też będę wierna tej zasadzie.
OdpowiedzUsuńTeraz gotuję raz na dwa dni. Przy większej lodówce chyba opracuję system gotowania raz w tygodniu- w pozostałe dni będę odgrzewać i tylko zmieniać dodatki.
Gdyby nie mąż to wcale bym nie gotowała.
Miłego;)
Nie wiem na czym w szczegółach polega dieta bezglutenowa, czy jest pomimo ograniczeń wystarczająco smaczna.Nigdy bowiem nie byłam zwolenniczką diet, rozumiem jednak, że w Twoim przypadku decydują względy zdrowotne, a nie próżność. Gratuluję i zazdroszczę wyszczuplenia. Mnie też by się przydało ale tarczyca i cukrzyca skutecznie to utrudniają. Dzięki Tobie znalazłam pozytywną stronę nie posiadania męża- nie muszę gotować, co zresztą robię, odkąd dzieci się wyniosły. Szczególne wyrazy uznania dla męża, ciekawe jak zniesie różne dodatki z tym samym daniem przez więcej niż dwa dni. Dla Ciebie uściski.
UsuńTeż mam problem z tarczycą, bo choruję na Hashimoto. I na bezglutenie jestem właśnie z powodu tej zanikającej tarczycy. Jeszcze jej odrobinka została.
UsuńPo prostu zawsze część obiadu zamrożę i będzie na zaś. Teraz też gotuję jednego dnia różne rzeczy, pakuję do pojemników, podpisuję i zamrażam. Potem tylko wyciągam z zamrażalnika i odgrzewam. To bardzo uproszcza szykowanie obiadów, bo mam tylko jeden dzień w tygodniu zajęty gotowaniem.
Miłego;)
Rozumiem , że w ten jeden dzień w tygodniu, spędzasz w kuchni nieco więcej czasu. Nie wyobrażam sobie, żeby ugotować "różne rzeczy" w pół godziny, tak by wystarczyły na obiady przez kilka dni. Mój ojciec nie był wybrednym człowiekiem jadł wszystko, co matka ugotowała(nawet przez dwa dni tę samą zupę),ale najszczęśliwszy był, gdy zasiadał do stołu, a na talerzu wszystko było prosto z "gazu", a nie odgrzewane. Mam tak po nim dlatego nie zamrażam jedzenia(wyjątek stanowi bigos, bo tego robiłam zawsze największy gar). Twoja metoda jest jednak doskonała dla kobiet zapracowanych lub rzadko gotujących. Życzę zdrowia.
UsuńW odróżnieniu od Anabell, gdy była obok mnie żona w ogóle się gotowaniem nie zajmowałem. Dziś jestem kucharz prawie-doskonały ;) i lubię kuchnię, choć muszę uważać, gdyż za bardzo mnie przybywa...
OdpowiedzUsuńPS. Podziwiam, bez odrobiny ironii, za lekturę mojego bloga od początku.
Przyznaję, że blog jest specyficzny,ale mam zwyczaj poprzez niego poznawać autora. Po Twoim przypadku widać, że żona czasami się przydaje, ale nie ma ludzi niezastąpionych. Życzę wielu przyjemnych chwil w czasie gotowania,a na "przybywanie" może trzeba zastosować gimnastykę lub ruch w innej formie, byle czynny. Do miłego zobaczenia.
UsuńChyba skopiuję Twoją metodę, choć jeszcze nie teraz, i nie wiem czy w odwrotnej kolejności, gdyż kilka Twoich komentarzy mnie zastanowiło. Nie będę na nie odpowiadał, co nie jest przejawem lekceważenia, może bardziej chcę Ci zaoszczędzić powrotu „do przeszłości” bo jak sobie pomyślę, ile masz jeszcze do przeczytania (nie chcę straszyć, mam jeszcze jeden niepolityczny blog) – mnie samego zimny pot oblewa ;)))
UsuńJednak zapewniam, nie będzie tak, że Twoje komentarze pozostaną bez echa.
Pozdrawiam :)
Pisząc odpowiedź cofnęłam się do Twojego bloga i zżarło mi bardzo długi wywód. Jeżeli przez "skopiuję Twoją metodę" masz na myśli prześledzenie mojego bloga i napisanie notki, to zgodnie z zasadą"prawdziwa cnota(choć mocno podstarzała)krytyk się nie boi", zapraszam. Większość ludzi, których blogi opisywałam, odpowiadało mi w komentarzach pod danym postem. Od Ciebie nie oczekuję więcej, bo to mój wybór by cofnąć się do początku bloga i czytać go w całości. Zresztą jak to kiedyś ujęła jedna blogowicza "nie ma przymusu odpowiadania na komentarz". Nie przeszkadza mi "Zrzędny świętoszek" choć nie wiem czy Twoje zasady moralno - etyczne(tak to chyba nazwałeś) przypadną mi do gustu. Jutro będę czytać listopad 2015, póki co pozdrawiam.
UsuńMam pytanie. Sprawdzasz czy pod Twoim komentarzem w starej notce jest odpowiedź? Ja staram się odpowiadać na każdy komentarz, ale z reguły na bieżąco, nawet z kilku poprzednich notek. Nigdy mi się jednak nie zdarzyło cofać się aż tak bardzo Jeśli sprawdzasz, pewnie natychmiast się poprawię... :)
UsuńJeżeli masz na myśli to, czy sprawdzałam Twoją odpowiedź na mój komentarz pod postami z sierpnia-października 2015, to nie. Tak jak napisałam wcześniej, będziesz mógł się ustosunkować do mojej opinii o Twoich blogach, kiedy notka na ich temat się ukaże. W obecnej chwili mam jeszcze sporo do przeczytania na "Zrzędzie" i całego "Świętoszka", więc szkoda mi czasu na odszukiwanie pod którym postem zostawiłam komentarz. Doceniam trud cofnięcia się przez Ciebie do 5 wcześniejszych moich postów. Pozdrawiam.
UsuńNie mam Ci czego darować, gdyż nie wymagałem aż takiego poświęcenia ;) Jak pewnie zauważyłaś pod tytułem Zrzęda jest dość wyraźnie napisane, czego ten blog dotyczy. Uprzedzam, drugi też jest monotematyczny choć już z polityką niezwiązany. zdecydowanie polecam czytać od końca, czyli na bieżąco. Pierwsze notki też są fatalne.
UsuńPozdrawiam.
Jestem u Ani częstym gościem, bo zawsze coś pysznego i łatwego ma w zanadrzu, a pomysł na własną książkę był super:-)
OdpowiedzUsuńZgadzam się, książka jest naprawdę piękna(choć znam ją tylko z wizualnej strony). Będę także tam zaglądać, bo czasami dobrze jest sprawdzić ile mi brakuje do wyśmienitej pani domu. Miłego łazikowania po górach, z niecierpliwością czekam na relację po powrocie. Uściski.
UsuńNie wiem co mam napisać... :)
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam wszystko kilka razy i chyba mam wypieki :)
Niezmiernie mi było miło przeczytać tyle pięknych słów na temat mojego bloga. Dziękuję pięknie i ślę gorące pozdrowienia znad morza :)
Wypieków u Ciebie dostatek, a każdy ciekawszy od poprzedniego. Z racji braku umiejętności łączenia ilustracji z tekstem(znalazłam w Google zdjęcie Twojego gulaszu ale nie wiedziałam czy jak zaczerpnięty stamtąd a nie z bloga, to nie naruszam praw autorskich, więc nie wkleiłam),wypadło to trochę blado. Z drugiej jednak strony wierzę, że na tyle zachęcająco iż zainteresowani wejdą na Twój blog i olśni ich tak jak mnie. Trochę zazdroszcząc morskiego klimatu, życzę udanych wakacji i jak najwspanialszych inspiracji kulinarnych. Do miłego zobaczenia.
UsuńSama dokładnie nie wiem jak jest z prawami autorskimi, ale staram się unikać sytuacji jaki pojawiają się czasami czyli wklejanie przepisu i zdjęcia z innego bloga jako swoje dzieło ;)
UsuńTo głównie przed tym staram się uchronić, ale czy skutecznie to pewnie nigdy się nie dowiem :)
Gdybym wiedział, że są Ci potrzebne zdjęcia z bloga do tak miłego wpisu to przesłałabym na maila z wielką przyjemnością :)
Przy realizacji wcześniejszych postów o innych blogach, korzystałam z grafiki Google i tylko raz zdarzyło mi się nie zaznaczyć źródła ilustracji. No cóż jak widać po komentarzach(których jest sporo), na Twój blog ludzie trafią pomimo skromnej oprawy graficznej. Zastanawiałam się, jak to się stało, że pomimo iż nie uprzedziłam o poście(we wcześniejszych przypadkach zapraszałam), to jednak trafiłaś i zechciałaś zamieścić komentarz. Słowa na temat bloga nie są tylko prawdziwe, a piękne to są Twoje zdjęcia, smakowicie wyglądających potraw. Pozdrawiam.
UsuńNie znam bloga Ani, ale po twoim wpisie - poznam. Lubię gotować, a czasem nie mam pomysłu. teraz za to mam więcej czasu, więc fajne przepisy tym bardziej mi się przydadzą. pozdrowienia Iwonko:)
OdpowiedzUsuńW poście zamieściłam tylko te przepisy, które uwzględniają moje ulubione potrawy. Ty jako koneserka nie tylko dobrego jedzenia(ale także pięknej porcelany, dobrej książki), znajdziesz tam wiele doskonałych pomysłów, dzięki którym może i humor Ci się poprawi. Życzę tego z całego serca.
UsuńTeż chętnie zjadłbym, gdyby ktoś przyrządził...
OdpowiedzUsuńŻyczę aby ktoś chętny się znalazł, bo nie chcę żebyś opadł z sił. Ukłony
UsuńZerknęłam i owszem, Autorka bardzo pracowita!!! Imponujący zestaw przepisów. Akurat ja szukam innych specyficznych potraw (wegańskich, bo z mięsa umiem), ale tak czy inaczej adres ciekawy :).
OdpowiedzUsuńNa stronie www.lubimyczytać.pl znajdziesz książkę Wandy Piotrowakowej "Potrawy jarskie", niestety nie rozeznałam się jeszcze w funkcjonowaniu tego miejsca, więc nie umiem powiedzieć czy tę książkę można tam czytać czy kupić. W swoim księgozbiorze posiadam kilka tytułów: W.Piotrowakowa "Przyrządzam surówki i sałatki",S.Włodek: "Zapiekanki suflety, tarty", G.Strumiłło-Miłosz :"Kuchnia gruzińska", A.Rościszewska-Stoyanow : "Fasola i groch", Anna Gasik :"Pomidory.Potrawy i przetwory", Krystyna Hebda :"Podwieczorki nie tylko słodkie", A.Czerni:"Potrawy mało znane z mleka, jaj i serów". Jeżeli masz tu w kraju kogoś, kto na maila przesłałby adres, to chętnie je wyślę, a jeżeli byłabyś nimi zainteresowana(bez wysyłki), to mogę od czasu do czasu na Twój adres elektroniczny wrzucić jeden czy dwa przepisy. Dziękując za wizytę, pozdrawiam serdecznie.
UsuńBędę zaglądać po Twoim rzeczowym wpisie na blog Ani, bo też lubię gotować i chętnie korzystam z nowinek. Dziękuję, Iwonko.
OdpowiedzUsuńZasyłam serdeczności
To ja dziękuję za odwiedziny i mam nadzieję, że komplement o rzeczowości wpisu, nie okaże się pochwałą na wyrost, bo znajdziesz tam dania które Cię usatysfakcjonują. Pozdrawiam.
UsuńOstatnio rzadko gotuję, bo niespecjalnie mam na to czas i tylko coś na szybko albo jakąś zupę. Zresztą mało eksperymentuję w kuchni i raczej nie zaglądam na kulinarne blogi, bardziej na strony z przepisami.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. ;)
Odnoszę wrażenie, że nie przeczytałaś postu do końca, albo nie zajrzałaś na bloga Anny S, bo wtedy przekonałabyś się, że jest on "jednym wielkim przepisem " i inne strony byłyby Ci potrzebne, gdybyś szukała konkretnej potrawy, o której autorka jeszcze nie mówiła. Życzę więcej czasu na osobiste przyjemności.
UsuńZ przyjemnością przeczytałam informacje o blogu gdańszczanki. Niestety gotuję tylko w weekendy, w tygodniu jem obiady poza domem. Wiem, nie jest to zdrowo, ale pracuję i w domu jestem o 18 godz. Za rok pewnie to się zmieni i może wtedy będę pichcić z prawdziwą przyjemnością i pewnie skorzystam z internetowych przepisów.
OdpowiedzUsuńBardzo serdecznie pozdrawiam.
Rozumiem z tego, że jesteś tuż przed emeryturą,jeżeli liczysz że za rok będziesz wolniejsza.Jedzenie na mieście nie musi być niezdrowe, jeżeli ma się ulubioną sprawdzoną restauracyjkę(bar).Życząc zdrowia, dobrego nastroju i udanego urlopu, kłaniam się nisko.
UsuńIwonko,
OdpowiedzUsuńbyłam na poleconym blogu, przepisy odpisałam, w gotowaniu mam przyjemność i robię wiele przetworów, także dla bliskich.
Serdeczności zasyłam
Bardzo mi miło,że blog przypadł do gustu. Życzę udanego tygodnia.
UsuńJa ostatnio mało gotuję, ale lubię o gotowaniu czytać - więc z przyjemnością zajrzałam, dzięki:)
OdpowiedzUsuńJa wczoraj zajrzałam do Ciebie, ale nie pamiętam czy zostawiłam komentarz. Tak czy inaczej nawet jeżeli go nie ma, to nie znaczy, że mnie też nie. Cieszę się, że blog Twojej imienniczki przypadł do gustu. Ukłony.
UsuńCieszę się, że gotowanie to ostatnia rzecz jaka mnie zajmuje. Dzięki temu mam mniej blogów do przejrzenia:-)))Ściski!
OdpowiedzUsuńMoja radość z komentarza jest podwójna. Po pierwsze to dowód, że u Ciebie wszystko w porządku, bo nie ukrywam, że brakuje mi Twojego nowego postu. Po drugie miło jest wiedzieć, że ślad po sobie zostawiają nawet osoby niezainteresowane tematem. Przesyłam uśmiech promienny.
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńJakoś nie lubię gotować z przepisem. Wszystko przygotowuję "na oko". Jedynie przy pieczeniu ciast stosuję wagę, albo odmierzam. Gdy widzę przepis np. na bigos, czy mizerię, to zastanawiam się, czy ktokolwiek waży kapustę i mięso do bigosu, albo liczy ogórki na mizerię. ;) :) Podobnie z zupami.
Pozdrawiam serdecznie.
Czasami można przepis potraktować jako inspirację, na nowy smak czy potrawę, a nie jako miernik wagowy. Ja nie ważę osobiście kapusty ani mięsa na bigos, ale wiem, że do wiaderka 5kg kapusty muszę kupić tyle, to a tyle kg mięs. Zup nie gotuję. Pozdrawiam.
UsuńJestem, Iwonko, wszystkożerny, nie przestrzegam żadnych diet i nie mam również zadnych kulinarnych uprzedzeń. Pod tym względem, to chyba mąż ze mnie idealny, he, he.
OdpowiedzUsuńSam też kocham pichcić, toteż na blog Anny S. niechybnie zajrzę.
ściskam, całuję i niezmiennie zapraszam
Witaj po dłuższej przerwie. Gdyby bliżej Ci się przyjrzeć, to nie tylko pod względem kulinarnym okazałbyś się mężem idealnym. Buziaki chłopie nie byle jaki.
UsuńIwono, ja widzę bardzo dobrze zamieszczone zdjęcia, więc się tym nie przejmuj. To chyba zależy od monitora.
OdpowiedzUsuńCo do jedzenia to nigdy nie marudzę, pod warunkiem, że ktoś mi je przygotuje i podstawi pod nos. Oby tylko bez cebuli, czosnku i porów.
Serdecznie pozdrawiam.
Pora też nie znoszę. Natomiast czosnek stosuję zdrowotnie przy przeziębieniu. Moja matka zawsze twierdziła, że cebula jest bardzo zdrowa na zęby i umysł. Ja lubię smażoną z wątróbką lub kiełbasą.Ukłony.
UsuńHa a ja się zastanawiałam co ugotować - teraz wiem gdzie iść aby zaczerpnąć inspiracje...
OdpowiedzUsuńWitam i dziękuję za plusa przy notce. Cieszę się, że pośrednictwo moje okazało się przydatne. Pozdrawiam.
UsuńTakie blogi są na wagę złota - nie wiesz, co ugotować, a tu proszę ;)
OdpowiedzUsuńNic tylko wybrać danie i zabrać się za realizację :)
Z Twojej opinii cieszę się ja i autorka bloga. Miłego weekendu.
Usuń... a przypadkiem na jajecznicę nie masz ochoty? :-) :-) :-) pozdrawiam serdecznie z drogi
UsuńJajka uwielbiam pod każdą postacią, więc jajecznica jest jak najbardziej właściwym poczęstunkiem. Niezmiernie się cieszę, że pomimo zapowiedzi, nie zlikwidowałeś bloga i zamieszczasz ciekawe posty, muzykę i rozweselasz moją samotność. Szczęśliwej drogi gdziekolwiek ona prowadzi. Ukłony.
UsuńByłam u Anny S. Jest tak, jak piszesz, czyli rzeczowo i konkretnie.
OdpowiedzUsuńIwonko, dziękuję, że jesteś i mogę skorzystać z Twoich cennych rad.
Serdeczności zasyłam
Twoje miłe słowa o mnie, sprawiły mi ogromną radość. Żałuję, że możemy rozmawiać ze sobą tylko za pomocą laptopów. Bardzo lubię czytać Twoje posty, bo każdy poszerza moją wiedzę. Szacunku jakim Cię darzę nie da się wyrazić słowami. Pozdrawiam.
UsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńAsmodeusz to akurat bloger bardzo zacny, zmusza do myślenia, nawet jeśli ma się czasem nieco (albo bardzo) odmienne zdanie. A zawikłanie komentarzy moich wynika pewnie z mojego stylu odpisywania na nie, staram się odpisywać u kogoś, co czasem zaburza ciągłość odbioru. Miło mi, że mogę poznać następną osobę, która lubi to co ja, czyli zajmuje się swoim skrawkiem Sieci. :)
Lubię dobrze zjeść, do tego właściwie poza rybami (nie przepadam za nimi) potrafię zjeść wszystko. :D
Pozdrawiam!
Również witam na blogu. W odróżnieniu od Ciebie ryby uwielbiam. Niestety nie jadam wszystkiego(np. owoców morza, szpinaku). Asmodeusz jest faktycznie specyficznym autorem. Teraz próbuję poznać Go jako "Świętoszka", ale religia, to dla mnie temat bardziej osobisty i intymny niż seks, dlatego nie wiem czy będę w stanie poznać Asmodeusza na tyle, na ile bym chciała. Jednego jestem pewna, w realu chętnie poznałabym tego Ślązaka. Pozdrawiam i zapraszam częściej. Obiecuję, że i ja będę gościła u Ciebie raz w tygodniu, choć nie zawsze zostawię komentarz.
Usuń