Wczoraj
syn przyniósł ze skrzynki 3 listy z banku i dużą białą
kopertę. Była ona dla mnie zaskoczeniem, choć mogłam się jej
spodziewać. Otóż w ostatnim poście wspomniałam, że mam
kłopot z lekturą, bo brak mi książek do przeczytania.
Są
ludzie, którzy swój zawód wykonują z pasją i
zaangażowaniem i choć o bibliotekarzach nie mówi się, iż
powinni być to ludzie z powołaniem, to czasami tacy się zdarzają. Jest kimś takim bibliotekarka „Jotka”, autorka bloga
„Pani od biblioteki”. Otóż ta niewiarygodna kobieta
wystąpiła z propozycją przysłania mi książek. Próbowałam
przekonać Ją, że pomysł równie cudowny, co mało
praktyczny. Na początek podała mi adres strony www.wolnelektury.pl.
Zajrzałam tam przedwczoraj na chwilę, nie dowiadując się
konkretnie jak mogę za pomocą tej strony przeczytać wybraną
powieść. Widać moja wspaniała koleżanka uznała, że podanie
adresu, to za mało i wysłała mi 2 książki. Nie tylko dla osoby
lubiącej czytać, to bardzo cenne egzemplarze, każda ma bowiem
autograf autorki. Nie jestem pewna czy sama byłabym tak
wspaniałomyślna i przekazała komuś innemu urocze pamiątki,
będące jednocześnie wyrazem sympatii ofiarodawcy dla obdarowanego.
Podobno
poza jaką do zdjęcia przyjmuje fotografowana osoba, dużo o niej
mówi. Są ludzie(psycholodzy, specjaliści od wizerunku),
którzy z mimiki twarzy lub ułożenia rąk potrafią określić
osobowość. Charakterystycznie skrzyżowane ręce autorki mnie samej
podpowiadają, że jest to kobieta pewna siebie, znająca swoją
wartość, przebojowa, trochę może nawet zadufana. W Google
znalazłam dwa zdjęcia: zgadnijcie, które z nich znalazłoby
w moich oczach większe uznanie?
Książka pisana jest w formie pamiętnika. Nie ma numeracji rozdziałów, zastępują ją daty: dzień, miesiąc, którego dotyczy opowieść. Nie umiem powiedzieć czy taka forma książki nawiązywać miała do bloga „Konwenanse”, którego tak jak książki autorką jest Anna Balińska, czy też napisana książka była inspiracją do założenia bloga. Pierwszy blogowy wpis, to marzec 2015, wydanie książki rok 2016. To co było pierwsze kura czy jajo jest w tym przypadku bez znaczenia. Napisałam o tym ponieważ była to pierwsza myśl, jaka mi się nasunęła w momencie rozpoczęcia lektury. Fabuła nie wciągnęła mnie natychmiast, tak że nie byłam w stanie oderwać oczu od tekstu. Wręcz przeciwnie, po przeczytaniu kilku stron odkładałam książkę i spoczywałam na poduszce, w nadziei że nadejdzie sen. Dokończyłam czytanie następnego dnia rano i to bardziej z szacunku dla osoby, która mi ja przysłała niż z ciekawości co będzie dalej i jak historia się zakończy.
Biorąc
pod uwagę bohaterów, to powinnam być tą publikacją
zachwycona, bo mogłabym ją uznać za opowieść o mnie sprzed 40
lat. Alicja spisująca swoje życie od 1 kwietnia(piątek) do 15
września(piątek), nie ma szczęścia do mężczyzn. W jej niby
spokojnym, satysfakcjonującym życiu pojawiają się 3 bardzo bliscy
emocjonalnie faceci. Podobnie było w moim. U niej wiarołomny mąż,
u mnie zdradliwy, fałszywy kochanek, który na dobre podkopał
moją wiarę w to, że miłość istnieje. Każda z nas trafiła na
przystojnego, zawodowo silnie zaangażowanego i w sposobie bycia
uroczego człowieka,który w końcowym rozrachunku okazał się
zaburzonym emocjonalnie, a może nawet chorym psychicznie
człowiekiem. Tyle tylko, że jej Robert znęcał się fizycznie i
doprowadził do tragedii. Mój nigdy nie podniósł na
mnie ręki, ale za to manipulował moim życiem czyniąc z niego
koszmar. No i jest trzeci mężczyzna, u niej ma na imię Mikołaj, a
mój był Ireneuszem, przyjacielem, któremu zwierzałam
się z problemów, przyjmowałam pomoc finansową i czułam się
bezpiecznie, gdy był blisko. Mikołaj spełnił się jako przyjaciel
, a ich uczucie przeszło na wyższy poziom. Ja swojemu po latach,
też przyznałam się, że czuję do niego coś więcej niż
sympatię. Był na tyle przyzwoity, że nie wykorzystał tego by
zaciągnąć mnie do łóżka, tylko uczciwie przyznał, że kocha kogoś innego. Historia Mikołaja i Alicji kończy się
happy endem i namiętnymi pocałunkami. Moje wyznanie sprawiło, że
kochanka nie zyskałam, a przyjaciela utraciłam. Jako nastolatka
bardzo mocno wierzyłam, że przyjaźń między kobietą, a mężczyzną
jest możliwa. W miarę doroślenia,zgadzałam się z tymi,którzy
twierdzili iż wcześniej czy później jedna ze stron zechce
zmienić typ relacji między nimi. Podobnie jak Alicja, o tym że
zostanę matką dowiedziałam się w dwa miesiące po rozstaniu z
ojcem dziecka. Ona podjęła decyzję, by nie informować byłego
męża o tym, że zostanie ojcem. Moje własne pragnienie było
podobne, ale decydującym okazał się głos matki. Rodzicielka
Alicji była ciekawa spraw córki i chętnie by o nich z nią
rozmawiała, choć młodej kobiecie aż takie zainteresowanie nie
było w smak. Moja wyznawała zasadę „albo zrobisz tak jak ja
chcę, albo o niczym nie chcę słyszeć.” Przy takim nastawieniu,
nawet największa potrzeba rozmowy nie miała sensu. Baśka,
przyjaciółka bohaterki była zawsze chętna do pomocy ,
zarówno jako spowiednik, jak i w praktycznym działaniu. Ja
też mam przyjaciółkę, taką którą znam od 40 lat
ale poza ogólnikami, powszechnie znanymi banałami na
pomoc liczyć nie mogę, bo jej „ojej współczuję ci
bardzo” mocniej mnie irytowało niż podsuwało rozwiązanie
problemu.
Jeżeli
spodziewaliście się recenzji książki „Pod pelargoniowym
balkonem”, to chyba nie do końca ją dostaliście. Raczej powieść
ta, stała się płaszczyzną do porównań, dwie kobiety, niby
podobne zdarzenia, a jakże różne zakończenia każdego z
nich.
Mam
jednak kilka uwag, co do strony technicznej pozycji wydanej przez
Wydawnictwo Literackie „Białe Pióro”.
Fantastycznym chwytem marketingowym było dołączenie do książki bajecznie kolorowej zakładki, na odwrocie której zamieszczono „Napisałeś książkę- wydaj ją z nami. www.wydawnictwobiałepioro.pl tel. 794-96-16-61.”.
Człowiek uwielbiający czytać ma wiele zakładek, może nawet każdy egzemplarz swoją. Tym bardziej, że są ludzie, którzy sięgają po kilka tytułów w tym samym czasie. Niestety ja takiej umiejętności nie posiadłam, co więcej, nie potrafię nawet najbardziej zajmującej powieści czytać „ciurkiem”. Muszę robić przerwy i to nie tyle ze względu na zmęczenie oczu, co na potrzebę przemyślenia przeczytanej treści. Dla rzadko sięgających po książki, taka dołączona doń zakładka będzie nie tylko bardzo pomocna ale i może stanowić zachętę do sięgania po kolejne tomy w poszukiwaniu nie tylko ciekawej lektury ale i zakładek. Te ostatnie bowiem mogą stać się przedmiotem zbieractwa, bo zajmują znacznie mniej miejsca niż książka.
Fantastycznym chwytem marketingowym było dołączenie do książki bajecznie kolorowej zakładki, na odwrocie której zamieszczono „Napisałeś książkę- wydaj ją z nami. www.wydawnictwobiałepioro.pl tel. 794-96-16-61.”.
Człowiek uwielbiający czytać ma wiele zakładek, może nawet każdy egzemplarz swoją. Tym bardziej, że są ludzie, którzy sięgają po kilka tytułów w tym samym czasie. Niestety ja takiej umiejętności nie posiadłam, co więcej, nie potrafię nawet najbardziej zajmującej powieści czytać „ciurkiem”. Muszę robić przerwy i to nie tyle ze względu na zmęczenie oczu, co na potrzebę przemyślenia przeczytanej treści. Dla rzadko sięgających po książki, taka dołączona doń zakładka będzie nie tylko bardzo pomocna ale i może stanowić zachętę do sięgania po kolejne tomy w poszukiwaniu nie tylko ciekawej lektury ale i zakładek. Te ostatnie bowiem mogą stać się przedmiotem zbieractwa, bo zajmują znacznie mniej miejsca niż książka.
Bardziej
od fabuły podobały mi się ilustracje Agaty Topolewskiej. Te
wielobarwne cieszą oko i wywołują uśmiech na twarzy, a te
jednokolorowe dają chwile melancholii. Wszystkie wywoływały
natychmiastowe skojarzenia z malarstwem Dagmary Soleckiej, której
przepięknymi obrazami zachwycałam się w innym poście(„Pokój
nad światem czyli zaproszenie do galerii”).
Cenne
w tej książce jest także to, że umiejscawiając jej akcję w
Iławie, autorka pokazuje nam zabytki:ceglany Czerwony Kościół,
Ratusz. Podpowiada gdzie można dobrze zjeść, gdybyśmy zawitali do
tego miasta(Port 110-Hotel restauracja Marina) i jak spędzić
przyjemnie czas, odbywając rejs statkiem „Ilavia” po jeziorze.
Wspaniała promocja rodzinnego miasta i za to należą się autorce
głośne brawa. Co zaś tyczy się książki, to można ją
przeczytać ale na długo w pamięci(przynajmniej mojej) nie zagości
, a tym bardziej na półce, bo tychże mam niewiele, więc
każdy wolny skrawek miejsca czeka na coś naprawdę wyjątkowego.
Chociaż informacja z infoilawa.pl : „Ciepłe przyjęcie przez
czytelników (nie tylko w Iławie i Polsce - „Pelargoniowy
balkon” pojechał też do Szkocji, Niemiec, Francji i Holandii)”
pozostaje w sprzeczności z moim mało entuzjastycznym odbiorem tej
książki. Może to wina pelargonii, które pamiętam z
balkonów w moim rodzinnym domu, ale które nigdy
specjalnego zachwytu nie wywoływały.:-)
Szukając
informacji o autorce trafiłam na stronę
http://www.infoilawa.pl/aktualnosci/,
na której znalazłam takie słowa:”Jeszcze kilka lat temu moim marzeniem było wydanie jednej książki. Z tym że nie jednej powieści. Marzyłam tylko o tym, aby wydać jeden egzemplarz, jedną sztukę, którą mogłabym sama przeczytać, postawić na półce we własnej biblioteczce i nikomu nie pokazywać. Miała być tylko moja. Nie wierzyłam w to, że mogę wydać książkę naprawdę. ”
Marzenie
Anny się spełniło, co więcej złapane we właściwym momencie,
zaowocowało kolejną pozycją „Szczęście od jutra”. O czym
ona opowiada możecie się przekonać czytając recenzję Kasi T-J na wielbicielka-ksiazek.blogspot.com. Z opinią się zapoznałam, ale po
samą książkę raczej nie sięgnę. Nie przepadam za łączeniem
odmian powieści, w tym przypadku obyczajówki z kryminałem.
Druga
z nadesłanych przez „Jotkę” książek, to całkiem inna sprawa
i nowa notka za jakiś czas. Póki co, wszystkim którzy
mieli cierpliwość dobrnąć do końca, życzę słonecznych,
radosnych dni urlopowych.
Miło czytać takie wpisy. Ja uważam to za recenzję i przyznam - czytałam tę książkę - jest dosyć trafna. Pomimo twoich porównań myślę , że może zachęcić albo zniechęcić do sięgnięcia po nią. W zależności od gustu. Pozdrawiam serdecznie. :)
OdpowiedzUsuńWitaj Rozi-zaskoczyłaś mnie swoją obecnością, bo rzadko komentowałaś moje blogi. Ponieważ z gustami się nie dyskutuje, to i nam nie wypada. Pozdrawiam serdecznie Ciebie i budrysów.
UsuńIwonko, cieszę się, że paczka doszła, dla mnie to żaden problem, a jeśli taka drogą mogę umilić Ci kilka chwil, to sama przyjemność.
OdpowiedzUsuńRecenzja dogłębna, powiedziałabym, że z bonusem :-)
Życzę ciekawej lektury Stokrotki :-)
Kiedy miałam 18 lat, moja matka ze względów zdrowotnych, miała rozważyć urodzenie kolejnego dziecka. Ona uznała, że przy dorosłych dzieciach, to nie wypada. Ja miałam żal, bo młodsza siostra była mile widziana. Z zawodowego punktu widzenia jesteś dla mnie koleżanką, z emocjonalnego- właśnie młodszą siostrą, wpierającą i kochaną.Z racji powierzenia Ci, kilku osobistych sekretów najwspanialszą Przyjaciółką i chciałabym , aby tak pozostało. Im mocniej zapewniasz, że to "żaden problem", tym ja się czuję bardziej skonfundowana. Dedykuję Ci piosenkę Trubadurów "Nie przynoś mi kwiatów dziewczyno" :-)))). Sadziłam, że przytaczając fakty z własnego życia, z jednej strony dam dowód dlaczego można tę książkę polubić, a z drugiej nie będzie to wyglądało na recenzję, bo ta powinna być pozbawiona wtrętów osobistych recenzenta. Nie udało się, efekt był wręcz odwrotny. Zdradzając autorkę drugiej książki, spaliłaś troszeczkę niespodziankę wobec pozostałych blogerów. Ponieważ jednak i tak nie pisałabym o niej teraz, żeby nie było iż tylko o literaturze piszę, to może zapomną? Uściski dla Ciebie i najbliższych. Mam nadzieję, że obietnica pocztówek będzie nadal aktualna, bo ciekawość mnie zżera, gdzie tym razem Cię nogi poniosą.
UsuńJak zwykle u CIebie - recenzja uczciwa . Piszesz jak odebrałaś ksiązke i jak to widzisz...
OdpowiedzUsuńI mam tylko jedną małą sprawę . .
Musimy wziąc pod uwagę ,że młode osoby piszą w swoich książkach również o marzeniach.
I może to jest błąd. ?
Bo my już wiemy, że nie znajdzie się książe na białym koniu - one jeszcze nie :))
Ja bym jednak nie porównywała swoich losów i przeżyc do bohatrów książkowych . Wiem - to jest takie jakieś automatyczne, Tak się nasuwa jak się czyta coś co się kojarzy...
Z Twojego wpisu ja odniosłam jedna korzyść - muszę zajrzęec na te stornę www.wolnelktury
Pozdrawiam serdecznie
Dokonując porównania swoich losów z losem Alicji, dałam tylko dowód tego, że można nazwać tę książkę "z życia wzięte". Dzięki takiemu odczuciu staje się ona bliska wielu kobietom.Mnie ta książka nie zachwyciła, nie ze względu na fabułę, bo ta jest o.k, tylko z powodu stylu. Nie bardzo zrozumiałam, co nasz obecny wiek ma do książki? To prawda, że w chwili obecnej zamieniłam białego konia, na zielony wózek inwalidzki, ale o księciu nadal marzę.:-))))) Korzyść jaką odniosłaś zawdzięczasz "Jotce", w Jej i swoim imieniu życzę miłego zgłębiania strony. Pozdrawiam.
UsuńJa też myślę Iwonko, że jednak napisałaś nam recenzje tej książki, a czy ją przeczytam - jeszcze nie wiem. Mam sporo pozycji, po które chcę sięgnąć, w kolejce, część już na nocnej szafce. O ile chętnie bym posłuchała Twoich opowieści z życia wziętych, o tyle nakreślona fabuła mnie nie porwała:) Miłego dnia
OdpowiedzUsuńIlości zgromadzonych książek do przeczytania zazdroszczę, chociaż pamiętam z początków Twojego bloga, kiedy to recenzowałaś ich wiele, że gusta co do tematyki i sposobu narracji mamy odmienne. Ponieważ miesiące letnie zamierzam poświęcić sobie, bo zapuściłam się straszliwie, to mniej czasu będę przeznaczała na czytanie. Mam jednak nadzieję, że z nadejściem jesieni, mój wybór lektur będzie na tyle urozmaicony, że może i Ciebie czymś zaskoczę. Ukłony.
UsuńNigdy sobie nie wyobrażałam życia bez czytania, teraz zaczynam się do tego przyzwyczajać...;o)
OdpowiedzUsuńSłuchanie książek tez jest fajne...
A niespodzianka bardzo miła...;o)
Tak jak życie przeżywamy w odmienny od innych sposób, tak i piękno literatury możemy poznawać za pomocą różnych zmysłów. Najważniejsze by to robić. Pozdrawiam gorąco.
UsuńŻycia, tego prawdziwego bez książek nie ma.
OdpowiedzUsuńA recenzje piszesz od serca, rzetelne, dokładne i rzeczowe. Po Twojej recenzji wiadomo, czy sięgnąć po książkę i dlaczego.
Serdeczności zasyłam
Powiadają "dom bez książek jest jak życie bez przyjaciela", a każdy z nas(może z wyjątkiem Kardynała Richelieu)chciałby mieć chociaż jednego. Twój komentarz zawstydza mnie pochlebną oceną ale przede wszystkim mobilizuje do jeszcze lepszej pracy. Dziękuję. Pozdrawiam.
UsuńIwonko,
Usuńnie możesz być taka skromna, piszesz dobrze i musisz mieć tego świadomość. Najbardziej lubię to Twoje krytyczne oko na wiele spraw. Pisz, bo lubię Cię czytać.
Zasyłam serdeczności
Dziękuję bardzo za serdeczne słowa. Jeśli tylko zdrowie pozwoli pisać będę, ale wiedzą i umiejętnością jej wykorzystania Tobie nie dorównam. Pozdrawiam wakacyjnie.
UsuńNajpierw o tym, że Jotka sprawiła Ci piękny, choć ryzykowny prezent, gdyż zawsze istnieje obawa, czy sprawiony prezent przypadnie obdarowanej do gustu. A tu widać, że propozycja lektury przypadła Ci do gustu, choćby choćby poprzez niejaką analogię obecnej w czytanym tekście fabuły z wydarzeniami twojego własnego życia. Nadto, niezwykle ciekawie opisujesz swoje spostrzeżenia dokonując porównania występujących w książce wydarzeń ze wspomnieniami z Twojego życia, co w samej rzeczy tylko pozornie jest łatwe. Dlatego chwała Ci za ten inteligentny wpis... pozdrawiam
OdpowiedzUsuńJesteś uroczy i zawstydziłeś mnie, nazywając wpis inteligentnym. Mam nadzieję, że zechcesz jeszcze kiedyś skomentować moje teksty. W życiu przyjaciół miałam niewielu, ale teraz dzięki blogowi znam najwspanialszych ludzi, a Ty jesteś jednym z nich i niechaj tak zostanie do końca. Ukłony.
UsuńJuż od dawna nie kupuję żadnych książek, bo nie mam gdzie ich postawić. Podczas remontu generalnego mieszkania porozdawałam wszystkie powieści, zostały mi tylko książki związane z moim kierunkiem studiów. Chyba muszę zadzwonić do Biblioteki Pedagogicznej i spytać, jakie pozycje by przyjęto. Jednak teraz, gdy wszystko jest w internecie, nie jestem pewna, czy będę mogła oddać te książki w dobre ręce.
OdpowiedzUsuńCzytam już bardzo rzadko, bo problemy z oczami i kręgosłupem mi na to nie pozwalają.
Serdecznie pozdrawiam.
Także zrezygnowałam z kupowania książek, jednym z powodów był brak miejsca. Beletrystykę pochowałam do pudła, a popularno-naukowych jeszcze nie selekcjonowałam. Gdyby Biblioteka Pedagogiczna nie chciała, to może antykwariat. Osobiście wolałabym przekazać książki jakiejś wiejskiej bibliotece, która nie otrzymuje finansów na zakup nowości czy innych pozycji. Nie wiem jednak jak takową placówkę znaleźć. Życzę zdrowia, bo niestety sama także narzekam na kręgosłup i coraz częściej na wzrok. Pozdrawiam.
UsuńKlik dobry:)
UsuńLikwidowałam w domu całą swoją bibliotekę. Najpierw rodzina i znajomi wybrali książki, jakie chcieli. Tych, które zostały nikt nie chciał. Ani biblioteki ani zakład karny. Tłumaczono mi, że przyjęcie książek nie jest takie proste. Wymaga dużo fatygi fizycznej i biurokratycznej ze strony placówek. Tak długo czekały w piwnicy na chętnego, że aż zapleśniały i trzeba było spalić.
Pozdrawiam serdecznie.
Przypomina mi to sytuację sprzed dwudziestu lat, kiedy zwróciłam się do DOPS-u z propozycją oddania zabawek dla rodziny wielodzietnej. Okazało się, że ubodzy mogą dostawać tylko rzeczy nowe. Dziesiątki pluszaków, samochodów trafiło na śmietnik. Taka polityka jest dla mnie niezrozumiała, ale ponieważ w obecnej rzeczywistości wielu rzeczy pojąc nie umiem, więc przyszło mi się z tym pogodzić. Pozdrawiam.
UsuńZamierzam sięgnąć po książki Anny Balińskiej. Lubię czytać jej bloga, więc książki też może spodobają mi się.
OdpowiedzUsuńZ blogiem się nie zapoznałam ale gdy Ty będziesz czytał książki, to ja sięgnę do bloga, chociaż po lekturze "Pod pelargoniowym balkonem" nie za bardzo widzę sens, bo mam kilka innych blogów na widoku. Mam nadzieję, że życzenia imieninowe dotarły. Ukłony.
UsuńNie byłam nad Jeziorakiem , a właśnie się przymierzam. Bardzo mnie ciekawią tamte okolice.Co z tego wyjdzie zobaczymy.
OdpowiedzUsuńCo do naszego życia podobnego lub nie do życia bohaterki książki, to myślę, że o wielu osobach można by napisać książkę takie mieli ciekawe życie.
Pozdrawiam serdecznie :-)
Miło mi gościć Cię na moim blogu. Moje życie nie jest szczególnie ciekawe, a jednak znalazłam w swoim życiu epizody analogiczne do tych w książce. Książkę można napisać o każdym i o wszystkim, aby jednak była interesująca trzeba to zrobić we właściwy sposób. U Anny Balińskiej styl pisania był dla mnie trudny w odbiorze,nie szło gładko tak jak u innych piszących, którym poświęcałam notkę. Gdybyś się zdecydowała na pobyt nad Jeziorakiem, to życzę wielu wspaniałych wrażeń, bo okolice jeziora są tego warte. Pozdrawiam.
UsuńJotka to naprawdę świetna osoba, sama bardzo chętnie zaglądam na jej bloga, ma w sobie takie niesamowite ciepło :))
OdpowiedzUsuńJa również bardzo zwracam uwagę na pozę zdjęciową i pierwsze z nich zdecydowanie bardziej do mnie przemawia :)
A wolne lektury to świetna sprawa, nie raz korzystałam z tej strony będąc jeszcze w liceum i sprawdzała się idealnie kiedy nie miałam czasu zajrzeć do biblioteki
W pozie zdjęciowej nasze gusta się nie pokrywają. Dla mnie niższe zdjęcie jest ciekawsze,bo pokazuje osobę skromniejszą, łagodniejszą. Miło mi, że zechciałaś mnie odwiedzić i zapraszam częściej. Pozdrawiam
UsuńJuż niedługo mam wakacje, więc będę czytać co niemiara!
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny i zapraszam do częstszych wizyt. Życzę słonecznych, radosnych wakacji. Do miłego zobaczenia.
UsuńTrafiłem tu za sprawą Asmodeusza :) Zaintrygował mnie tez tytuł: „Nad Jeziorakiem”. Miałem okazję w młodości tam spędzić ciekawy urlop.
OdpowiedzUsuńCzasami zdarza mi się popełnić recenzję, dlatego zgadzam się z Tobą, że ten post trudno uznać za taką. Za dużo w niej szczegółów o książce, za dużo własnych, osobistych odniesień, choć już własne opinie są jak najbardziej wskazane. Uwielbiam czytać, choć przyznaję się bez bicia, powieści przestały mnie interesować. Zdecydowanie bardziej optuję za literaturą filozoficzną czy esejami. I tu mam podobnie. Czytam krótkimi fragmentami, by mieć czas na własne przemyślenia.
Pozdrawiam :)
Bardzo mnie cieszy fakt, że podzielasz moje zdanie, co do recenzji. W zamyśle post został tak skomponowany, by znalazły się odnośniki do moich doświadczeń.Mój umysł nie jest już tak lotny i dlatego literatura naukowa interesuje mnie w odniesieniu do tematu, o którym chcę napisać. Dla relaksu i poprawienia humoru sięgam jednak po beletrystykę. dziękuję za interesujący komentarz, odwiedziny i zapraszam częściej. Uwzględniając Twoje zainteresowania, z przyjemnością polecam Ci blog Kawiarenka(adres znajdziesz u mnie i u Jotki). Pozdrawiam serdecznie.
UsuńNapiszę Ci tylko, że operację oczu w Niemczech, robiono mi na zasadzie porozumienia z UE. Koszt całkowity wyniósł 3.000 a NFZ zwrócił mi 2100, więc nie było tak źle. Masa ludzi korzysta z takiej formy leczenia, a my mamy tu najbliżej. Najserdeczniej pozdrawiam, życzę dużo słoneczka.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę, że udało się załatwić to "europejskie" leczenie. Ja tak wysoko nie chcę sięgać, wystarczyłaby mi dobra rodzima przychodnia. Wracaj jak najszybciej do zdrowia, by móc blogować dla przyjemności własnej i Twoich sympatyków.
UsuńOd dłuższego czasu mało mam czasu na czytanie książek chociaż bardzo to lubię i tęsknię za tym...
OdpowiedzUsuńBardzo fajny gest ze strony Joasi :) To bardzo miła i ciepła osoba, a mogąc sprawić Tobie radość pewnie nie zastanawiała się ani przez moment czy wysłać, a jedynie jakie książki zapakować :)
Wspaniale :) Pozdrowionka serdeczne :)
Mam nadzieję, że wkrótce tak poukładasz sprawy zawodowe i rodzinne, by znaleźć czas na poczytanie chociaż chwilę od czasu do czasu. Dziękuję, że wpadłaś, zapraszam częściej. Rewizytę obiecuję. Pozdrawiam.
UsuńBardzo spodobała mi się Twoje recenzja jest szczegółowa i wnikliwa.
OdpowiedzUsuńJa tez lubię ilustracje :) i często zwracam na nie uwagę!
Dziękuję za pochlebne słowa. Ilustracje mają duże znaczenie w książkach dla dzieci i tam interesuje mnie najbardziej. Jednak kiedy autor decyduje się zamieścić je w pozycji dla dorosłych, to też powinien zadbać o to, by wzbogacała ona treść, ale nie była od niej ważniejsza.
UsuńW pięknym stylu streściłaś i książkę i życie, czy sięgnę po tę książkę? Nie wiem, ostatnio coraz mniej książek wzbudza moje zainteresowanie, chyba bardzo się zestarzałam. Serdeczności.
OdpowiedzUsuńKażdy ma taki okres w życiu(nie związany z wiekiem), że czytanie nie pociąga. Tym bardziej należy bardzo starannie dobierać lekturę, żeby jeszcze mocniej się nie zniechęcić. Pozdrawiam.
UsuńJotka to naprawdę bibliotekarka z zamiłowania, ponadto jest świetną osobą. Ciekawą świata i ludzi. Lektury przez nią polecane warto mieć na uwadze i będę je mieć, choć raczej nie stawiam na polskich autorów przy wybieraniu pozycji do czytania.
OdpowiedzUsuń