PROLOG
W
latach 2009-2013 prowadząc bloga „Moje hobby to życie” poznałam
blogerki, które wspominały, że próbują pisać
powieść. Nigdy jednak nie znalazłam na ich blogach chociażby
fragmentów. Niektóre teksty np.u
http://magdula.bloog.pl/
sprawiały takie wrażenie ale nie miałam pewności. Zanim
zdecydowałam się na założenie kolejnego bloga, moja przyjaciółka
uczyniła mi zaszczyt i przesłała kilka tekstów prywatnie.
Moim zdaniem były dobre, wzruszające i przypominały te
zamieszczane, w niektórych czasopismach kobiecych..
Po
powołaniu do istnienia „Na karuzeli życia” poznałam pierwszą
pisarkę-blogerkę Klarkę Mrozek, która była jednym z komentatorów.
Nieco później okazało się, że i RóżaWigeland, autorka bloga http:http://www.dojrzalejestpyszne.com/(nowsza jej odsłona, to http://rozawigeland.com/, ale tej jeszcze nie zgłębiłam), ma aspiracje pisarskie. Na "Dojrzałe jest pyszne" znalazłam takie słowa „To mój cel i spełnienie jednego z marzeń - zobaczyć swoją książkę na półce w księgarni. Niebawem to się spełni i mam nadzieję, że zaprowadzi do jeszcze lepszego życia. W drodze do celu przyświecają mi słowa Karla Krausa:" Należy zawsze tak pisać, jak gdyby pisało się po raz pierwszy i po raz ostatni.Tyle powiedzieć jakby to miało być pożegnanie, i tak dobrze jakby to miał być debiut.”
Od
początku swego blogowania, odwiedzam
http://preclowastrona.blox.pl/.
Tam znalazłam informację, że blogerzy wydali swoje dziełko.
Niestety z racji tego, że nie wychodzę z domu ani książki
K.Mrozek ani innych w prologu wymienionych nie czytałam.
Buszując
po sieci na jednym z blogów znalazłam komentarz osoby o nicku
Jo. Podobno jedną książkę już wydała, a przygotowuje drugą. Ku
wielkiemu smutkowi z nieznanych mi bliżej przyczyn, po krótkim
okresie czytania jej bloga, nagle nie dostałam do niego dostępu.
Przyszedł
dzień, w którym trafiłam na bloga Azalii
http://azalia60.blog.onet.pl/,
po przeczytaniu notek od grudnia do czerwca 2015, odważyłam się
napisać do autorki. Miało to miejsce 4.01.2016 roku. Stałam się
fanką jej opowieści, choć niekiedy trudno było mi rozróżnić czy są to jej przeżycia czy fikcja literacka. Całego bloga nie przeczytałam niestety, bo w pewnym
momencie się zagubiłam. Tak to bywa jak czyta się od końca do
początku.
Jest także blog "Pola erratyjskie" http://errata777.blogspot.com/, na którym odnajdziecie powieść "Pomiędzy wierszami"(póki co 7 części) i"Poetyckie inspiracje Erraty" jako kolejny przykład pisarskich ciągot.
Anna Sakowicz jest literatką w pełnym tego słowa znaczeniu. Ma na swoim koncie kilka wydanych powieści: „Złodziejka marzeń”(wyd.II), „To się da!”, „Niedomówienia”, „Szept dzieciństwa”. Lada moment trafi do księgarń „Żółta tabletka plus".
Jest także blog "Pola erratyjskie" http://errata777.blogspot.com/, na którym odnajdziecie powieść "Pomiędzy wierszami"(póki co 7 części) i"Poetyckie inspiracje Erraty" jako kolejny przykład pisarskich ciągot.
Anna Sakowicz jest literatką w pełnym tego słowa znaczeniu. Ma na swoim koncie kilka wydanych powieści: „Złodziejka marzeń”(wyd.II), „To się da!”, „Niedomówienia”, „Szept dzieciństwa”. Lada moment trafi do księgarń „Żółta tabletka plus".
Pisarka
ma swojego bloga „Kura
pazurem” http://kuradomowa.blogujaca.pl/,
który cieszy się ogromną popularnością, bo liczba
wyświetleń osiągnęła 5000000, a ilość komentujących pod
każdym postem jest imponująca, wzbudzająca zachwyt, zazdrość i
pragnienie, by nasze blogi doczekały się takich rezultatów.
Teraz nastąpi .... MERITUM
Dziesiątego
maja bieżącego roku przeczytałam fragment utworu „ Miłość to
same problemy”. Może dlatego, że czytałam środek, bo utwór
składa się z XVIII części i epilogu, a być może z innych
powodów, nie padłam na kolana. Dałam temu wyraz w
komentarzu. Jednak gdy dobrnęłam do końca, to zapragnęłam poznać
inne opowiadanka. Cofnęłam się do roku 2008, w którym to
Anabell założyła bloga pod tytułem „Procontra”
http://procontra-anabell.blogspot.com/.
Sama autorka była mi znana z innego swojego miejsca w blogosferze
„Nic specjalnego” http://cobytujeszcze.blogspot.com/. Bardzo sobie cenię wiedzę, intelekt, kulturę osobistą
wyżej wspomnianej i chętnie czytuję(czasami komentując) jej posty
popularne i popularno-naukowe. Na "Procontrze" wyszukiwałam tylko "literackie" teksty, pierwszy znalazłam pod datą maj 2009 i nosił tytuł „Klara”, składał
się z 5 odcinków. Od tamtego momentu naliczyłam 84 tytuły,
przy czym wiele z nich ma po kilka lub kilkanaście części.. Z
ogromną przyjemnością i wprost z wypiekami na twarzy czytałam te,
które nazwałam „autobiograficznymi”, bo można było się
z nich dowiedzieć trochę o autorce i Jej przodkach, ale także o
historii, społeczeństwie i obyczajowości od lat przedwojennych
począwszy a na najnowszych skończywszy. Nie ukrywam, że o wielu
faktach opisanych nie wiedziałam, bo nie znajdziemy ich w
podręcznikach historii(a jeżeli już to w propagandowej otoczce). Z
tego właśnie względu opowiastki te są skarbnicą wiedzy dla
ludzi młodszych niż pisząca. Utwory „Z życia wzięte”, które powstały dzięki opowieściom znajomych, to druga
część jej dorobku.
Fabuła
doskonale umiejscowiona w czasie, wywoływała czasami uśmiech,
innym razem rechot(Anabell jest wnikliwą obserwatorką i ma ogromne
poczucie humoru), a bardzo często zwilgotnienie oczu. Kiedy
rozpoczynałam czytanie, to wydawało mi się, że po skończeniu
lektury w całości, będę umiała wskazać, te najlepsze i te
najsłabsze. Nic z tego, bo kryteria oceny będą zależały od
wrażliwości czytającego.
Na
przeczytanie wszystkich utworków poświęciłam mniej więcej 2
tygodnie, z przerwą kilkudniową na doła, jakiego złapałam 19
maja. Nie jestem krytykiem literackim, korektorem ani polonistką.
Na dobrą sprawę nie powinnam się wypowiadać na temat wartości
tej twórczości. Mogę jedynie działać w zakresie „podoba
mi się bo...”. Nigdy nie
zdobyłabym się na ocenę, jaka została przytoczona przez Anabell
„ jakaś życzliwa duszyczka napisała mi w mailu, że znęcam się
nad ludźmi moimi blogami, bo na jednym, to bredzę i pokazuję
jakieś bzdety, a na drugim zadręczam grafomańskimi tekstami”.
Teksty pokazują ludzi w różnym wieku, od wykształcenia
podstawowego począwszy, a na wyższym skończywszy. Pochodzących ze
wsi, małych miasteczek i wielkich aglomeracji.. Dobro miesza się ze złem,
głupota z mądrością, chciwość z filantropią. Mniej więcej w
połowie czytania zaczęłam zaznaczać, które opowiadania są
mi bliskie, bo sama przeżyłam coś podobnego lub znałam ludzi
łudząco podobnych do opisanych bohaterów. Kiedy ma się
takie odczucia, to można powiedzieć, że teksty są inspirujące, a
nie grafomańskie. „Elena” uzmysłowiła mi, że w swojej serii " Był taki taki ktoś”
nie napisałam o dziadku ze strony matki i jego bracie, choć miałam
to w zamyśle. Natomiast „Spotkanie” wzbudziło tęsknotę za
pierwszą miłością z czasów studenckich, a „Miłość to
same problemy” oraz „ Przyjaźń i kochanie” przywołało na
pamięć przyjaciela ze szkolnej ławy w latach 1963-70. W utworze" Dzieci są radością i dumą” znalazłam taką wypowiedź bohatera „masz
szczęście, że to chłopak, dziewczyny bym nie uznał”. Stanęła
mi przed oczami scena rozegrana w moim mieszkaniu na ul.Marymonckiej.
Kiedy zapytałam ojca swojego dziecka, czy ma propozycję imion dla naszego potomka, którego płeć była wtedy jeszcze nieznana,
odparł „jak będzie dziewczynka, to Marika, a jak chłopak to o
niczym nie chcę wiedzieć”. Na koniec wyrazy, które
mi się spodobały lub zadziwiły, gdyż nie bardzo znałam ich
znaczenia: „na pitasa”, „kulman” oraz powiedzonka :„ cóż z tego, że
dobrze się trzymam,jak puścić się nie mogę”, "Nie tam czysto,
gdzie się często sprząta ale tam gdzie się mało brudzi”.
Jedna
jedyna rzecz jaka mi przeszkadzała w czasie czytania, to drobne błędy stylistyczne. Gdyby wyeliminować w zdaniach następujących po
sobie powtórzenia „...nikomu nie chciało się iść nad morze i
siedzieć w palącym słońcu. Nad morze
mieli się wybrać po lunchu”( z opowiadania „Taniec”
11.06.2016), to teksty bardzo by zyskały. Anabell w odpowiedzi na ten mój zarzut odpisała, że brak czasu na poprawki. Domyślam się, że swoje opowiadania pisze żywiołowo, być może wprost na blogu, bez stosowania metody brudnopis-korekta-oryginał.
EPILOG
Od chwili utraty pracy
przez mojego syna, nie mam dostępu do książek, które
mogłabym przeczytać. Co prawda kilka z nich miałam odłożonych na
czarna godzinę, gdy zmęczy mnie blogowanie, a robótki będą
niedostępne z powodu bólu stawów. Ale niestety po bardzo krótkim czasie rezygnowałam z dokończenia czytania.
Gustuję w zupełnie innym pisarstwie, bliżej mi do J.I Kraszewskiego, B. Prusa .
Może właśnie dlatego, czasu poświęconego na czytanie „Procontry” nie uważam za stracony. Mam głęboką nadzieję, że Ci, którzy przebrną przez mojego posta, zajrzą do Annabell-literatki, być może spodoba im się tam tak jak mnie. To co poza wartościami poznawczymi przekonało mnie, że warto poznać właśnie tego bloga, są liczby(a te nie kłamią):
Może właśnie dlatego, czasu poświęconego na czytanie „Procontry” nie uważam za stracony. Mam głęboką nadzieję, że Ci, którzy przebrną przez mojego posta, zajrzą do Annabell-literatki, być może spodoba im się tam tak jak mnie. To co poza wartościami poznawczymi przekonało mnie, że warto poznać właśnie tego bloga, są liczby(a te nie kłamią):
łączna liczba wyświetleń 182,220,
obserwatorów 52(gdybym umiała zamieścić wśród nich swoją ikonkę, to był o jeden więcej),
komentujących zbyt mało, choć są wśród nich tacy, którzy wpisywali się pod każdym postem, ma więc Anabell swoich wiernych czytelników, do których od dziś zaliczam się.
Droga Anabell życzę Ci bardzo długich lat życia(wszak któryś z antenatów dożył 90 -tki), które spędź tak jak lubisz: na podróżowaniu, czytaniu, zajmowaniu się craftem( nie znalazłam w google na stronach poświęconych rękodziełu, prac Anabell, by je można było podziwiać), no i bezsprzecznie na spisywaniu życiowych, miłosnych perypetii Polaków.
Od nadchodzącego tygodnia będę Twoje "drobiazgi" czytywała na bieżąco, w nadziei, że kiedyś być może wydasz drukiem swój zbiór opowiadań. Trzymam za to bardzo mocno kciuki.
*
materiały ilustracyjne:okładki książek i zdjęcie Róży
Wigeland zaczerpnięte z Google
No i szczęka mi opadła i już od 10 minut leży na moich kolanach!
OdpowiedzUsuńZwyczajnie mnie zawstydzasz, żadna ze mnie literatka.
Ja po prostu lubię pisać, a że to łatwiejsze odkąd można pisać na kompie, to sobie pisania nie "żałuję". Druga rzecz- mam to szczęście, że umiem słuchać i wiele osób opowiada mi swoje historie, a ja uważam, że znając losy innych można wysnuć pewne wnioski i we własnym życiu popełniać potem mniej błędów. Najcenniejszą umiejętnością każdego jest uczenie się na cudzych, a nie na własnych błędach.
Nie mam ochoty bawić się w wydawanie tego co napisałam. Swoich "dzieł" z zakresu craftu nie pokazuję nigdzie poza blogiem "Co by tu jeszcze", bo robię to dla przyjemności a nie w celu merkantylnym.
Ciesze się, że podoba Ci się moja pisanina.
Miłego;)
Tak, tak, Anabell- masz lekkie i sprawne pióro.
UsuńAnabell-przykro mi, że naraziłam Cię na wizytę u stomatologa:-)) chyba że szczękę masz równie elastyczną jak język i sama wróciła na miejsce. Nie wiem czy jest jakieś inne słowo określające ludzi piszących niż literat czy pisarz. W Twoim przypadku mogłabym użyć jeszcze słowa prozaik, ale wszystkie określenia sprowadzałby się do autora piszącego utwory literackie.Można by też nazwać Cię pamiętnikarzem, gdyby blog uznać za pamiętnik zapisywany komputerowo. Dla mnie ważne jest to, że utwory mi się podobały, a chęć poznania Ciebie osobiście mocno wzrosła. Tym mocniej zasmuciła mnie informacja, zawarta w innym komentarzu że Twoja wyprowadzka, to nie zmiana mieszkania w obrębie tego samego miasta czy kraju ale znacznie dalej. Na szczęście dzięki internetowi, będę mogła czytać nowe tekst, bez względu na to gdzie zostaną napisane. Jeżeli prześledzisz poniższe komentarze, przekonasz się, że nie jestem jedyną, która wysoce ceni, to co piszesz na obu blogach. Najpiękniejsze pozdrowienia.
UsuńPotwierdzam - Anabell pisze świetnie. I ciągle namawiam ją do wydania ksiązki.
Usuń:-)
Dodam jeszcze, że Anabell znam osobiście i mogę się o niej wypowiadać tylko w samych superlatywach.
UsuńJest to osoba wyjątkowo mądra i kulturalna.
Jak wyznała sama autorka, nie zależy jej na wydaniu swoich utworów. Ja bardzo żałuję, bo opowieści o dziadkach, życiu w czasie okupacji i w okresie powojennym, to fascynujące historie i mogłyby być przykładem dla obecnego młodego pokolenia i ich dzieci(wnucząt), co miał na myśli prof. Bartoszewski mówiąc "żyć godnie". Pozdrawiam.
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńNiektóre wymienione osoby poznałam na blogach. Może ten wpis zmobilizuje mnie także do sięgnięcia po ich książki.
Kiedyś kupiłam książkę jednej blogerki /nie wymienionej tutaj/. Przede wszystkim dlatego, że dochód ze sprzedaży miał być przeznaczony na WOŚP. Książka nadawała się jedynie na podpałkę do kominka. Po prostu wstyd było wstawić ją do biblioteczki domowej. Ogrom błedów /w tym ortograficznych/ zniechęcił do czytania i sięgania po inne książki. Czytelnicy dali to odczuć autorce na jej blogu. Odpowiedziała, że trzeba było sięgnąć po książkę z wyższej półki.
Pozdrawiam serdecznie.
Pokazałam przykłady tych piszących blogerek, z blogami których mam do czynienia. Zdaję sobie jednak sprawę, że na innych platformach istnieją takie literackie "pamiętniki". Na początku blogowania bardzo interesowałam się konkursem "Najlepszy blog roku". Przeszło mi kiedy przekonałam się, że w dziedzinie "literatura" nagrodzono autorkę poezji, która nie dość że była monotematyczna(religijna), to jeszcze zawierała sporo błędów ortograficznych. Swoją drogą dziwne, że poświęcając środki na wydanie czyjejś twórczości nie zadbano o poprawienie wszelkich błędów. Może ewentualnego korektora zniechęciła do działań wyjątkowa bezczelność autorki, którą pokazała w swojej wypowiedzi. Dziękuję za komentarz, odwiedziny i zapraszam gorąco.
UsuńJa też czytam tylko to co mi się podoba a nie to co ma dobre recenzje - no i lubię "lekkie pióro"
OdpowiedzUsuńZ recenzjami jest dziwna sprawa, przynajmniej w moim przypadku. Ile razy się nimi kierowałam, tyle razy nie mogłam dostrzec walorów wymienionych przez krytyków. Ukłony.
UsuńZwróć uwagę na dziwną prawidłowość - jeśli np. film jest okrzyknięty filmem roku, reklamowany wszędzie, ma pierdylion nominacji do oskara w rezultacie okazuje się nudnym gniotem
UsuńJa tak może nieco z innej strony. Wśród Pań, które wymieniłaś aż sześć bywało u mnie, albo ja bywałem u Nich. Panie z reguły trafiały na mój blog historyczny, albo fotograficzny i wtedy były obustronne "ochy i achy". Niestety - a dla mnie na szczęście - prowadzę też trzeci blog, takie coś pomiędzy polityką i brukowcem, z którego wynika, że jestem agnostykiem, nigdy nie należałem, i nie należę do partii, czy związków (PZPR, Solidarność), i w równym stopniu jestem wrogiem KK, POPIS-u i skrajnych partii (SLD, ONR). A więc po prostu jestem "trędowaty". Cztery Panie przestały ze mną korespondować, a dwie obrzuciły mnie błotem.
OdpowiedzUsuńPomimo tego uważam jednak, że to dobrze, że blogerzy/rki piszą, i to piszą dobrze, bo przecież głównie chodzi o wymianę myśli i poglądów, nawet jeżeli te poglądy są tak silnie zdeterminowane wiarą i polityką.
Zakończę więc Twoim przytoczonym powiedzonkiem: "Trzymaj się dobrze tak, abyś nie musiała się puszczać" ;)
Zdrówka życzę.
Moje zdziwienie jest tak wielkie jak Pałac Kultury, bo naliczyłam, że wymieniłam 7 blogerek, z czego wynikałoby, że tylko z jedną nie miałeś styczności. Zerwanie korespondencji(nawet bez podania przyczyny-choć jest to nieeleganckie)mogę zrozumieć ale obrzucania błotem już nie. A tak a propos co osoba o nicku "Kasia" ma do Ciebie, bo jej ataków zupełnie nie potrafię pojąć.Ja rozpoczęłam od Twojego bloga "sanacyjnego", ale ponieważ tam pisujesz rzadko, to z ogromną przyjemnością przechodzę do "bez komentarza". Co prawda mam trudności z zapamiętaniem po zdjęciach, którą notkę czytałam, a jaka jest najaktualniejsza, ale każdą(wraz z komentarzami) czytam z największym zainteresowaniem, przy wielu doskonale się bawiąc. Łódź nie jest tak daleko, więc może gdybyś był w stolicy przypadkiem, to wpadniemy na siebie? Ja z Łodzi poznałam tylko ulicę Piotrkowską(ale ją znają wszyscy), bo tam mieszkał stryj mojej matki.Uszanowanie.
UsuńOczywiście sporo przesadziłem, bo to "zerwanie korespondencji" było zwykłym wygaszeniem komentarzy. Przyczyny były, i aż w 4 przypadkach z mojego powodu, bo na blogach politycznych mam dość obcesowy, a może nawet wulgarny język. 5-ty przypadek był kuriozalny, bo Pani przyjęła, że ktoś taki (pochodzenie, przygotowanie seminaryjne) nie może być komuchem, a ja jednak byłem. Pisałem też na "e-Rzepie" i w "Salonie", gdzie doszło do zwarcia z 2 Paniami.
Usuń"Kasia" to zwykły troll działający na zlecenie partii politycznych, którego zadaniem jest zdewaluowanie bloga i jego autora.
Wszystkie Panie opisane tutaj piszą pięknie i ciekawie, sprawnie posługując się t.zw. "lekkim piórem" i różnorodnymi technikami. Bogate słownictwo, metafory, porównania, epitety itp. elementy przyciągają uwagę. Trudno jednak, aby nie iskrzyło pomiędzy piszącymi stylem publicystyczno naukowym, a stylem charakterystycznym dla utworów literatury pięknej, tym bardziej, że internet doskonale sprzyja wszelkim nieporozumieniom.
PS. Sprawdziłem, chodzi o 5 Pań, szósta ma tylko taki sam nick.
Szczere wypowiadanie się na określony temat, w sposób dosadny, dalekie jest od wulgarności. Uważam Cię za człowieka nie tylko o rozległej wiedzy, trzeźwym osądzie naszej współczesności, ale także za osobę o ogromnej kulturze osobistej. Nieporozumienia można wyjaśnić, jeżeli tylko obie strony tego chcą. Nie bardzo wiem, czy w pełni rozumiem, tę część Twojej wypowiedzi o różnicy stylów i iskrzeniu. Najważniejsze żeby zawsze zwyciężała prawda, bez względu na to jakimi drogami się do niej dąży.Miłego dnia.
UsuńNo i nie wiem, co mam odpowiedzieć, na razie ze wstydu wszedłem pod stół. ;)
UsuńNieporozumienia w internecie są trudne do wyjaśnienia, bo sieć to masówka, tu nie ma czasu na rozwodzenie się, "polubienie, albo nie" i jedziemy dalej.
Różnica stylów najbardziej jest zauważalna przy porównaniu np. literatury z zakresu nauk ścisłych i poezji, a iskierki są niezbędne szczególnie w publicystyce politycznej. Tytułem i treścią trzeba zaatakować, aby być chociaż czytanym. Dzięki za miłe słowa.
Jak zwykle tak potrzebnego zdrówka życzę.
Zdrowie bardzo mi się przyda, bo dopadła mnie szara rzeczywistość. Nie siedź za długo pod tym stołem, bo wstyd masz zakryty spodniami, więc dodatkowej osłony Ci nie potrzeba.Nauki ścisłe zawsze stanowiły moją "piętę achillesową", więc nie snułam rozważań na temat języka. Poezję lubię czytać, ale analizuję ją bardziej ze względu na emocje, które we mnie wywołuje, a nie na język. Każdy chce być lubiany, chociaż wiadomo, że nie przez wszystkich będzie. Kłaniam się i życzę miłego dnia.
UsuńPrzepraszam, że nie na temat... Chciałbym tylko dowiedzieć się, dlaczego to co zakryte jest spodniami powszechnie uważane jest za "wstyd"?
Usuń@boja
UsuńJa swojego wstydu się nie wstydzę. ;)
Boja-za mojej młodości tak się mawiało"wstyd masz zakryty", a dlaczego, to tego nie wiem. Może ma tu znaczenie obyczajowość.
UsuńAndrzeju R- tak trzymaj!
Blog Anabell znam, bardzo lubię tam zaglądać i podziwiam autorkę za lekkie pióro oraz zdolności manualne.
OdpowiedzUsuńPiszesz, że nie jesteś krytykiem itp. ale Twoja narracja należy do także do lekkich, w tym dobrym znaczeniu i piszesz piękną polszczyzną.
Co ma wspólnego utrata pracy przez syna z dostępem do książek, które chciałabyś przeczytać?
Moje pisanie coraz bardziej mnie rozczarowuje, bo muszę sprawdzać pisownie i znaczenie niektórych słów.K.J przez 4 lata pracował w hurtowni książek i gdy słyszał, że część towaru idzie na przemiał, to za zgodą zwierzchnika przynosił mi lekturę. Niestety jest głuchy na moje prośby nauczenia mnie za pomocą laptopa(lub specjalnego czytnika)korzystania z e-booków. Buziaki.
UsuńKorzystanie ze słowników to norma, zwłaszcza gdy ma się do czynienia z młodzieżą, która robi mnóstwo błędów, po sprawdzeniu kilku prac MUSISZ zajrzeć do słownika :-)
UsuńPostaram się może wysłać Ci kilka książek, jeśli sobie życzysz :-)
Ja zaczęłam korzystać ze słownika od czasu wizyt na forach internetowych. Częste patrzenie na liczne błędy robi mętlik w głowie.
UsuńWczoraj przeczytałam bardzo ciekawy tekst na http://bezpukania.blog.pl/. Uzmysłowił mi, że za mało sięgam do słownika, wywołał zawstydzenie. Okazało się, że jestem w gronie tych, którzy popełniają wskazane tam błędy. Potwierdziła się stara zasada, że człowiek uczy się całe życie.Pozdrawiam.
UsuńZnam blog Anabell "Co by tu jeszcze" i bardzo lubię jej wpisy. Podziwiam też wytwory jej rąk, ostatnio np. fantastyczne naszyjniki. W pamięci mam też piękny szal dla córki. Wiem, że Anabell szykuje się do emigracji, ale mam nadzieję, że to nie będzie miało wpływu na pisanie bloga. Szkoda by było. Pozdrawiam obie panie
OdpowiedzUsuńNie mam pojęcia dlaczego komentarz, który skończyłam pisać przed chwilą się nie "załapał". Jeżeli zrobi to z opóźnieniem, to będziesz miała dwa.Na potrzeby notki próbowałam odnaleźć jakieś jej prace, by zrobić odnośniki dla tych, którzy nie znają jej dziełek. Niestety zmęczenie wzięło górę nad wytrwałością i zrezygnowałam, a chętnie sama kupiłabym coś na pamiątkę jeżeli przeprowadzka bliżej córki okazałaby się prawdą. Ukłony.
UsuńPiszę raz w miesiącu na moim blogu o ksiązkach, które czytałam w danym miesiącu - tyle, że polskie autorki bardzo, bardzo rzadko tam goszczą...
OdpowiedzUsuńNarodowość autora, to dla mnie rzecz wtórna. Najważniejsze czy odpowiada mi sposób narracji i tematyka. Ukłony.
UsuńDo Annabel wpadam sporadycznie chociaż lubię i cenię. Od ćiebie się dowiedziałam ,że ma dwa . Przyjrzę się temu bliżej...
OdpowiedzUsuńCo do Jo - nie miej żalu - ten blog, który podczytywałaś jest teraz tylko prywatny. Ze względów rodzinnych.
A wracając do Annabell - lecę ją poczytać.
Fajnie, że piszesz o innych blogach, które CIę fascynują czy się podobają.
Moim zdaniem - w tych ,co piszą blogi siedzi mnóstwo talentów. Tacy jak ja , kiedyś by pisali pamiętniki do szuflady albo grafomańskie wypociny też do zuflady. Blogi - to forma spełnienia. A jak się coś więcej urodzi to tylko chwała..
Uwielbiałam czytać bloga Jo, właśnie dlatego, że był życiowy. Podziwiam całą Czwórkę i nie ze zwykłej ciekawości ale przez ogromną sympatię chciałabym wiedzieć jak sobie radzą. Rozumiem, że Ty masz z Nią kontakt, to za Twoim pośrednictwem przekazuję życzenia wszelkiej pomyślności dla bardzo dzielnych i radosnych ludzi. Ukłony.
UsuńTeż z ogromną przyjemnością czytuję opowieści Anabell od dawna, od kiedy je zaczęła pisać. Uwielbiam jej pióro i nie mogę się oderwać od tekstów, które zamieszcza cyklicznie. Klarki książki też nie miałam okazji przeczytać, niestety trudno o nią w księgarniach.
OdpowiedzUsuńWielu blogerów pisze też książki.
Od pewnego czasu bywam też na blogu Pokolenie Ikea, facet pisze o współczesnym świecie, z dużym jajem. Wydał chyba już dwie książki.
Miło było przeczytać też o innych Twoich fascynacjach literackich. A ja znów nareszcie wracam do czytania książek. Tylko za mało ze sobą zabrałam. Na szczęście w czwartek wracam, to wezmę kolejną z kupki, która czeka. :)
Pozdrowienia
Odnajdywałam Cię wśród komentatorów jej opowiadań. Wspomnianego przez Ciebie bloga nie znam, ale nic straconego. Zazdroszczę, tych książek ułożonych w stosik. Życzę szczęśliwego powrotu i przyjemnej lektury. Pozdrawiam.
UsuńIwonko, kiedyś dużo pisałam na blogu, codziennie zaglądałam na inne blogi, znam wiele z tych wymienionych przez Ciebie. Obecnie jakby świat mi skurczył i mało mnie wszędzie. Zmęczenie materiału?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Każdy może mieć słabszy czas. Odpoczniesz przez wakacje, a potem zrozumiesz, że tęsknisz za blogowaniem. Uściski.
UsuńPodziwiam osoby, które piszą książki. Czytam od zawsze i wiem, iż żeby wymyślić wciągające dzieło, trzeba mieć sporo pomysłów i sprytnie je ze sobą powiązać.
OdpowiedzUsuńDoceniam autorów, których książki cieszą się poczytnością :)
Osobiście doceniam wszystkich piszących nie tylko tych cieszących się poczytnością, bo to dla mnie rzecz względna. To, że ktoś weźmie do ręki książkę popularnego autora, nie jest równoznaczne, że ją przeczytał, a w statystykach zostanie to odnotowane. Pozdrawiam.
UsuńJakoś nie mam nabożeństwa do czytania blogów osób, które pisują poezję lub wydają książki.
OdpowiedzUsuńTak jak Ty wolę powieści historyczne niż współczesne, bo na te ostatnie szkoda moich oczu.
Życzę dobrej pogody dla Twego stanu zdrowia.
Lubię poznawać wyobraźnię innych ludzi. Poezji blogowej nie czytuję zazwyczaj, bo to indywidualne, intymne spojrzenie na rzeczywistość. Dla mnie każda powieść czy historyczna, czy obyczajowa jest dobra do przeczytania jeżeli styl autora mi odpowiada. Twoim oczom odpoczynku i jak najdłuższego dobrego widzenia życzę.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń... a ja, czytając Twój tekst, pomyślałem sobie, że może ciekawym przedsięwzięciem byłoby wydanie (papierowe, rzecz jasna) zbiorowej publikacji blogerek, które sobie "popisują"... co o tym sądzisz? pozdrawiam z Francji
OdpowiedzUsuńTwój pomysł jest doskonały, tyle tylko, że blogerki musiałyby zdobyć się na odwagę, skrzyknąć w kilka osób i ze swoich tekstów ułożyć "zbiór opowiadań". Następnie jakieś wydawnictwo musiałoby zaryzykować wydanie takiej książki. Z tego co słyszałam od jednej z piszących, która dostała taką propozycję, polegałoby to na zainwestowaniu przez nią własnych pieniędzy, a dopiero potem, gdy publikacja sprzedałaby się, autorka mogłaby liczyć na tantiemy. Nie jestem pewna czy nasze blogowe prozaiczki stać na taki wysiłek finansowy. Zresztą Ty sam piszesz fantastyczne opowieści i pewnie także myślałeś o ich papierowym wydaniu, więc być może masz w tym temacie większe rozeznanie. Pozdrawiam z pochmurnej dzisiaj Polski.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBardzo dziękuję za wizytę na moim blogu. Podzielam Twoje zdanie! Anabell jest świetna! Podziwiam jej pióro!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie!
Również pozdrawiam serdecznie.
UsuńChętnie poczytam sobie te blogi. Pola Erratyjskie dobrze znam, ma genialny styl.
OdpowiedzUsuńSama noszę się z zamiarem wydania książki, której fragmenty wplatam czasem w moje notatki.
Mnie wcale nie dziwi, że blogerzy piszą powieści. Skoro ktoś w ogóle pisze bloga, to znaczy że to lubi, że potrafi i nie ma problemu z publiczną opinią, a stąd już krótka droga do księgarni.
Również marzy mi się ujrzeć mój tytuł na półce sprzedaży. Czas pokaże, co z tym dalej będzie. 3/4 powieści już napisałam :)
Dziękuję za odwiedziny, sama wstąpiłam na "Drogę donikąd", a także spojrzałam na "Mad life". Powinnam schudnąć, ale nie mam cierpliwości ani do diet ani do ćwiczeń, więc zagorzałą czytelniczką Twoich postów nie będę. Niemniej jednak trzymam bardzo mocno kciuki, za każdego kto ma odwagę wyrażać siebie, myśli poprzez prozę, poezję czy dramat i marzy o sławie. Pozdrawiam.
UsuńSporo tych osób. Ja poznałam chyba tylko dwie. Niemniej to bardzo pozytywne zjawisko, że wydają swoje książki. Lubię czytać. ;)
OdpowiedzUsuńOsób próbujących pisać coś więcej niż tylko bloga, są setki, a może nawet tysiące. Ja w poście wymieniłam tylko kobiety i to nie wszystkie. Są jeszcze panowie, bardzo ciekawi i pod względem literatury,której oddali swe dusze jak i ze względu na walory intelektualne. Ich blogi znajdziesz na prawym marginesie:"Kawiarenka", "Myślę, że..", "W.T.Pyszkowski-Felietony", "Refleksje po 60-tce"(limeryki). mam nadzieję, że będziemy się odwiedzały częściej, życzę udanego tygodnia.
UsuńJa też znam kilka blogujących pisarek, jedną z nich jest wspaniale rozwijająca się Gabriela Kotas z "Pogodnej dojrzałości". Sama też, odkąd pamiętam, ględzę o napisaniu książki, już był taki moment ostatnio, że myślałam "chyba się uda!". Miałam całkiem dużo brudnopisu i w końcu znów wszystko poszło do pieca - nie dość dobre. To już nie pierwszy raz. Istnieje taka możliwość, że nie będzie mi dana kariera pisarki... ;-) Ale marzenie gdzieś tam ciągle się kołacze. Cóż, pocieszam się, że póki żyjemy, nic straconego!
OdpowiedzUsuńNie znam pani Gabrysi osobiście, ale obie odwiedzamy tego samego bloga "Pani od biblioteki". Z samą "Dojrzałością" jeszcze nie zawarłam znajomości. Nie jestem pewna, czy autor dzieła powinien być swoim cenzorem i decydować, co jest dobre, a co na podpałkę. Zgadzam się jednak, że póki serce bije, to należy realizować marzenia. Spełnienia ich wszystkich życząc pozdrawiam serdecznie.
UsuńIwonko -polecam ci platformę Madagaskar 08 . Mozesz tam spokojnie wejsc od Leszka i Piotra. tam ukazują się teksty wszzystkich zaproszonych do wspólnego pisania na przerózne tematy - Jo bywa tam tez. I ja, i Maradag - zapraszamy...
OdpowiedzUsuńWitaj Reniu! Dziękuję za podpowiedź, chętnie tam zajrzę. Pozdrawiam i życzę miłego urlopu, bo mam nadzieję, że idąc w ślady siostry też gdzieś wyjedziesz.
UsuńP.S albo ode mnie albo od Dagmary
OdpowiedzUsuńNie mogłam znaleźć tego postu, bo nie zostawiłaś namiaru. Wreszcie się udało. Serdecznie dziękuję za to piękne wyróżnienie, jest mi niezmiernie miło. :)
OdpowiedzUsuńWydawało mi się, że w pierwszym komentarzu podałam tytuł notki, za utrudnienie przepraszam. Jestem zaszczycona, że obdarzyłaś mnie odwiedzinami i komentarzem. Do miłego "skrobnięcia pazurem". Mam nadzieję, że kiedyś przeczytam także książki, a nie tylko bloga. Pozdrawiam.
UsuńŻadna ze mnie pisarka, te parę myśli od czasu do czasu wrzucone na blog to zwyczajny współczesny pamiętnik. Na pierwszym blogu napisałam parę lat temu kilkanaście opowiadań, bawiło mnie to i wciągało, wciągało również czytelników. Miałam taki czas - gdzieś w głowie powstawał pomysł i czułam, zwłaszcza podczas gotowania, ze muszę o tym napisać. Nawet nazwałam to na swój użytek literaturą kuchenną.
OdpowiedzUsuńKażda książka powinna przejść redakcję. Nawet jeśli ktoś ma wyjątkowy talent i potrafi bezbłędnie pisać to i tak mogą się zdarzyć błędy. Blogerów nie stać na to, a wydają swoje książki przeważnie na własny koszt, i dlatego ich dzieł czasem nie da się czytać bo są tak irytujące, pełne błędów i nieścisłości. Inne są po prostu słabe. Po kilku latach blogowania, mając i doświadczenie, i wielu czyteników którym nie chcę sprawić zawodu doszłam do wniosku, że pozostanę przy jednym blogu i wystarczy.
Przesyłam serdeczności.
Niestety nie miałam okazji poznać Twojego pierwszego bloga. Byłaś jedna z 3 pierwszych komentatorów i w ten sposób trafiłam na obecny blog. Książkę bardzo chciałam przeczytać ale niestety w księgarniach jest nieosiągalna. Z Twoich postów można wywnioskować, że jesteś bardzo skromną osobą, a jednocześnie posiadasz doświadczenie i mądrość życiową, którymi dzielisz się z czytelnikami. Kto wie, czy nie zechcesz jeszcze kiedyś wydać kolejnej książki, a póki co pisz bloga jak najdłużej, bo robisz to bardzo ciekawie. Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam serdecznie.
UsuńSwego czasu też mi się marzyło. Zwyciężyła obawa przed grafomaństwem i coraz większa niechęć do beletrystyki. Polubiłem eseje, felietony, recenzje i zacząłem traktować moje blogi jako wprawkę. Czasami zdarza mi się opublikować coś na „nie blogowym” portalu, przy czym nie da się ukryć, że te publikacje wymagają zdecydowanie więcej pracy nad poprawnością.
OdpowiedzUsuńUczęszczałem na warsztaty literackie, bo wiedziałem, że moje teksty nie są dobre. Niestety brakło gminie funduszy i po roku zabawa się skończyła. Wiele z nich wyniosłem ale wciąż uważam, że do przyzwoitego poziomu mi jeszcze dużo brakuje. Na szczęście kontaktu z polonistką nie zerwałem, więc czasami udziela mi jeszcze wskazówek, choć tylko mailowo.
Zaglądam na blog Anabell, choć nie ten, gdzie prezentuje twórczość literacką. Pisze dobrze, choć w wielu sprawach nie potrafię się z nią zgodzić (mamy bardzo różne poglądy na wiele spraw). Próbowałem śledzić blogi aspirujące do twórczości literackiej, lecz nie miałem szczęścia, wszystkie cechowała grafomania, często grafomania do kwadratu. To mnie ostatecznie zraziło.
Powiadają "jeśli nie potrafisz nie pchaj się na afisz", dlatego ja nigdy nie uległam namowom by wziąć się za pisanie książki. Jestem też ostrożna z szafowaniem słowem "grafomania", bo nie jestem krytykiem, a poza tym uważam, że jeżeli ktoś ma odwagę wyrażać swoje poglądy, to należy to uszanować.Z wykształcenia jestem bibliotekarką, a nie polonistką więc sama mam braki w poprawnym pisaniu, ale staram się tak szczegółowo przeprowadzać korektę tekstu, aby wpadek było jak najmniej. To co mi się rzuciło w oczy przy dotychczasowej lekturze Twoich tekstów, to pewna ilość błędów(nie mam tu na myśli literówek e zamiast ę), co pozwala mi przypuszczać, że piszesz tekst pod wpływem chwili, emocji i nie zawsze sprawdzasz ewentualne potknięcia językowe. Uśmiech najmilszy przesyłam.
UsuńOch, rosnę od Twoich komplementów tudzież świadomości, że nie jestem tak anonimowa, jak myślałam. Będę się bardziej starać, żeby zasłużyć na to Wasze, nieco na kredyt, uznanie:)
OdpowiedzUsuńWitam w nowym roku. Komentarz do postu sprzed 3 lat zaskoczył mnie, ale cieszę się, że te dawniejsze notki są czytane obecnie. Podobno w internecie nie jest się anonimowym. Wszystkiego dobrego życzę.
OdpowiedzUsuń