zaczerpnięte z Google |
Na
Jej blog http://liiviia2.blogspot.com/
trafiłam przypadkiem, akurat w momencie, gdy zamieściła notkę
„Sami swoi...polska szopa”. Napisałam pod nią
komentarz:Ryzykowne jest wypowiadanie się na jakiś temat tylko na podstawie tego, co się przeczytało. Takie podejście jest dopuszczalne w stosunku do tematów naukowych, a raczej popularno- naukowych, bo te mają opracowania sporządzone przez fachowców i możemy z tekst wyciągnąć fragmenty, którymi argumentować będziemy swoje za lub przeciw. Jeżeli chodzi o sztukę, to należałoby się zapoznać z interpretacją danego reżysera, by móc porównać z oryginałem(dramatem Wyspiańskiego)i dopiero wtedy wypunktowywać słabość wystawienia. Twoja opinia przypomina mi trochę powiedzenie "nie lubię zupy szczawiowej", a na pytanie dlaczego, udzielenie odpowiedzi "bo nie i już". Po absolwentce polonistyki oczekiwałabym czegoś więcej.
Autorka
odpowiedziała:”
Nie
lubię wulgaryzmów i publicznej obsceny , a jeszcze bardziej nie
lubię ulicznej zadymy w imię sztuki.I Wyspiański nie ma z tym nic
wspólnego.
Ostatnie zdanie Twego komentarza jest cokolwiek nie na miejscu .”
Ostatnie zdanie Twego komentarza jest cokolwiek nie na miejscu .”
Zareagowałam
słowami:Jeżeli
poczułaś się obrażona stwierdzeniem, że "spodziewałabym
się czegoś więcej", to w czym widzisz niestosowność mojego
komentarza? Ja też nie lubię wulgarności, zadym ulicznych w imię
czegokolwiek. Tak jak stwierdziłam powyżej, aby porównywać dwie
rzeczy ze sobą trzeba mieć silne argumenty przeciwko przedmiotowi
krytyki i równie mocne dla obrony dzieła porównywanego. Po prostu
u Ciebie tego mi zabrakło, a przecież przygotowanie masz mocniejsze
od innych. Pozostaję mimo wszystko pełna życzliwości, co mam
nadzieję, będzie mi dane udowodnić w innych komentarzach. Dziękuję
za odwiedziny u mnie na blogu, mam nadzieję że nie są ostatnimi
.Mój komentarz był wyrazem niedosytu odczuwanego po przeczytaniu tekstu autorki, a nie próbą Jej ośmieszenia.
Tak
zaczęła się moja znajomość z Liviią. Kilka postów później
zaproponowałam kontakt e-mailowy. W pierwszym liście przyznałam
się, że nie jestem znawczynią muzyki poważnej, a gry na
skrzypcach nie lubię. Nowa znajoma postanowiła przekonać
mnie, że uprzedzenie do skrzypiec jest spowodowane
nieznajomością właściwych utworów. Wraz z listami przesyłała
mi wybrane przez siebie „kawałki” wykonywane przez wybitnych
wirtuozów tego instrumentu: David Garret „Babushka”, Nigel
Kennedy „ Jovano Jovanke”, Vanesa Mea „Romeo&Juliet”,
Vittorio Monti „Csardas”, Andre Rieu „My way”, Lara Fabian
„Je T'aime”. Czy wy znacie te utwory? Jeżeli nie to
posłuchajcie, naprawdę warto!(Nie włączam do tekstu klipów, bo i tak nie chcą się otwierać na blogu).
W prosty sposób uświadomiła mi jak bardzo się myliłam do tego
rodzaju muzyki. Po odpisaniu na jej ostatni list, postanowiłam
posłuchać kilku utworów w wykonaniu Andre Rieu. Okazało się, że
są wśród nich moje ulubione, a znane z radia, gdy słuchałam
jeszcze „Lata z radiem” lub wcześniej „Koncertu życzeń”
nadawanego kiedyś w niedzielne popołudnia. Bez wychodzenia do
filharmonii miałam ucztę muzyczną i poprawiłam sobie nastrój. W
tym samym momencie postanowiłam napisać o Krakowiance, która na
swoim blogu pisze w przeważającej mierze o wydarzeniach
kulturalnych, a robi to w sposób ciekawy, zrozumiały także dla
laików.
Blog w obecnym miejscu założyła 23 VIII 2015 roku, a wcześniejszy
prowadziła na Interii(nie podała jego nazwy, więc nie mogę Was do
niego odesłać). W jednej z pierwszych notek napisała:"Ten
piękny utwór muzyczny dedykuję tym wszystkim ,którzy kochają
skrzypce.I tym ,którzy są dopiero na początku drogi do tej
miłości.I wszystkim moim czytelnikom ,za to ,że czytają,że
komentują ,ze rozumieją.
” Dedykacją okazał się utwór „My way” spopularyzowany przez
Franka Sinatrę, a tu przedstawiony w wykonaniu wspomnianego już
Andre Rieu.
Lubi
łacińskie maksymy, tak jak ja. Oto dwie z nich: „ Homo
totiens moritur,quotiens amittit suos -człowiek umiera tyle razy,
ile razy traci swoich bliskich”, „Nihil
citius arescit quam lacrime. Nic nie wysycha szybciej od łez.”.
Jest
osobą wykształconą, ukończyła dwa fakultety i choć wiedzę
zdobytą na studiach wykorzystuje przy prowadzeniu bloga, to się nią
nie popisuje. Wręcz przeciwnie jest nad wyraz
skromna. Duży wpływ na Jej obecną postawę ma poważna choroba, do
której się przyznała na blogu w roku 2016. O sobie poza tym pisze
niewiele( notki: „Sankt Petersburg”, „Przyjaciele”,
„Skrzypce”). Natomiast rozpiętość tematyczna postów mówi
wystarczająco dużo, aby dostrzec w Niej bardzo wrażliwą osobę,
kochającą muzykę, teatr, film i malarstwo. Trzyma rękę na pulsie
odnośnie wydarzeń społecznych(rozpoczęcie roku akademickiego) i
kulturalnych odbywających się w Krakowie. Kocha to miasto i
wszystko, co się w nim dzieje jest Jej bliskie.
Przodkowie
przyjechali do Polski ze Lwowa i Ona bardzo mocno czuje się związana
z tym miastem. Znając trudną sytuację Polaków mieszkających na
Kresach, udziela się w organizacji „która
pomaga polskim rodzinom na Ukrainie ,Białorusi ,Mołdawii ,częściowo
Litwie ,Estonii i Łotwie. Częściowo ,bo państwa unijne nie są
biedne.
”
Uwielbiam
ludzi ambitnych i z pasją, autorka bloga jest taką kobietą-piękną
z wyglądu(mam Jej zdjęcie) i wewnętrznie. Pisze o muzyce , od
opery(„Straszny dwór”) poprzez muzykę klasyczną( F. Chopin,
J.Strauss, D.Szostakowicz) do popularnej (Edyta Geppert, Maciej
Maleńczuk, Grzegorz Turnau). Nie obce są Jej wydarzenia
historyczne, na temat których zabiera głos, dając własną
ocenę(Powstanie Warszawskie, recenzja filmu o „Roju”).
Dzięki
Niej poznałam dwa nowe blogi i ich autorów :
http://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/,
http://ja-amasja.blogspot.com/.
Do nich zaglądam raz w tygodniu. Moje grono internetowych znajomych
poszerza się, a ja wzbogacam się o nowe doznania, czuję się
szczęśliwsza, bo moja samotność nie wydaje się tak duża.
Mam
nadzieję, że Liwia nie weźmie mi za złe, że uchyliłam rąbka
tajemnicy o Niej, a Wy zaglądniecie na bloga by poznać(lub
przypomnieć sobie) Kraków i jego mieszkańców, widzianych Jej
oczami.
Duże dziękuję dla Ciebie za ten post,ale będę mieć frajdę słuchania:) skrzypce lubię,ale luźno podchodziłam do nich z listy znam i uwielbiam Vanese Mae, sporą uczta dla człowieka kochającego muzykę,pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMiło, że post przypadł Ci do gustu. Jestem przekonana, że gdybyś zajrzała na blog bohaterki, to Twoje zadowolenie byłoby jeszcze większe. Życzę wielu pięknych muzycznych doznań. Uściski.
UsuńAle trafiłaś!
OdpowiedzUsuńAndre Rieu, ze swoją kilkuset osobową orkiestrą, jest bardzo popularny i uwielbiany w Holandii. Pochodzi z Maastricht. "Robi" prawdziwą ucztę i festiwal radości z każdego spektaklu. Widziałam (niestety, tylko w TV) kilka jego koncertów, z którymi jeżdzi po całym świecie. Marzę, żeby znależć się tam kiedyś "na żywo".
Byłam u Liwii... Pięknie tam jest :-)
Na wstępie trzymam kciuki za spełnienie marzenia, by być na koncercie na żywo. Mnie to nie grozi, ale wtedy mogłabym pocieszyć się Twoją relacją z tego wydarzenia. Bardzo się cieszę, że blog Liwii przypadł Ci do gustu. Pozdrawiam.
UsuńIwonko, nie uwierzysz, ale własnie słucham nowej płyty z walcami Andre Rieu, mąż zamówił w Empiku i dziś przyszła. Jest u mnie Gabrysia, z bloga Pogodna dojrzałość i słuchamy razem, a blog pięknej skrzypaczki znam oczywiście:-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiamy muzycznie:-)
Ty zawsze jesteś o kilka kroków przede mną jeżeli chodzi o ciekawe blogi. Mam nadzieję, że koncert przypadł Wam do gustu. Dziękując za pozdrowienia,kłaniam się osłabiona walką z kolejnym wirusem.
UsuńBardzo lubię Andre Rieu i Vanesse Mae, a Davida Garetta uwielbiam słuchać. Skrzypce to cudowny, czarodziejski instrument:) Chętnie zajrzę na blog Liwii - dziękuję:)
OdpowiedzUsuńW odróżnieniu od Ciebie jestem początkującą melomanką, ale powoli zaczynam rozumieć zachwyt Twój i Tobie podobnych. Uściski.
UsuńTo i ja muszę zacząć bywać u Livii.
OdpowiedzUsuńDziękuję
Ma Ona tak bogaty wachlarz tematyczny postów, że każdy znajdzie u niej coś właściwego dla siebie. Ja również dziękuję za komentarz i do miłego zobaczenia.
UsuńIle można zmieścić w słowach,ile dobrych myśli zapisać ,ile prawdy przekazać,ile czasu poświęcić..
OdpowiedzUsuńDrugi człowiek - nieznajomy ,a na wyciągnięcie ręki.
Iwonko,z serca dziękuję!
To ja Tobie winna jestem podziękowania, za te wzruszenia, których mi dostarczyłaś i mam nadzieję, że zechcesz robić to nadal. Przez trudy do gwiazd sięgasz , a one opromieniają Ciebie i wszystkich w Twoim pobliżu. Buziaki
Usuńz tymi barwami jesiennymi przecudnie. Podziękowania dla Was obu.
OdpowiedzUsuńCudnie się słucha....
Miłego dnia :)
Witaj Alis, chyba mam przyjemność gościć Cię u siebie pierwszy raz. Cieszę się, że post przypadł do gustu. Mam nadzieję, że skusisz się na odwiedziny u Liwii. Pozdrawiam.
UsuńNie przepadam za słuchaniem muzyki, wolę malarstwo, bo bardziej do mnie przemawia.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam.
Muzyka i malarstwo to dwie dyscypliny sztuki ale odbierane innymi zmysłami. Widocznie u Ciebie wzrok jest bardziej rozwinięty i wyczulony niż słuch. Gdybyś jednak zajrzała na oma wiany blog, przekonałabyś się, że i na temat malarstwa można tam znaleźć coś ciekawego. Dziękuję za komentarz.
UsuńTo prawda, że jestem wzrokowcem i kocham ciszę, bo dla manie to najpiękniejsza melodia.
UsuńPozdrawiam i czekam na następny post.
Niestety. Próbowałem, ale skrzypce nie przekonały mnie do siebie. Chyba jeszcze nie jestem gotowy...
OdpowiedzUsuńNikt nie powiedział, że wszyscy muszą lubić skrzypce. Ja uwielbiam muzykę cygańską,w której one są podstawowym instrumentem.Jednak w przypadku utworów muzyki klasycznej, reagowałam jak oparzona. Pokazanie mi jej w przystępniejszej "odsłonie", sprawiło, że polubiłam coś, co wydawało się nie do zaakceptowania. Jeżeli okaże się, że nigdy nie będziesz gotowy, to nic nie szkodzi. I tak jesteś fantastyczny ze swoimi kronikami. Ukłony.
UsuńWspaniały wpis pokazujący to, w jak różny sposób można poznawać nowe osoby, które mają swoje blogi. Ważne jest to właśnie, aby nawet przy czymś wyglądającym na ostre poznanie między Tobą i Livią wykazać się odpowiednim podejściem, by przemienić całość w interesującą znajomość. A to świadczy już bardzo dobrze o Was moim zdaniem. Masz rację, Livia jest blogerką wyjątkową, promuje u siebie rzeczy warte uwagi, których zwykle się nie zauważa z różnych powodów. Co do gry na skrzypach bardzo lubię wykonania pana Michała Jelonka, zwykle gra kawałki rockowe, choć sięga też po motywy klasyczne i przerabia je na swój sposób.
OdpowiedzUsuń,,Diagnoza" jakoś mnie powoli przestaje zachwycać, nie jestem scenarzystą, jednak 13 odcinków na opowiedzenie takiej historii to odrobinę za dużo. Żałuję bardzo, że nie słychać nic o kontynuacji serialu ,,Prokurator", bo sytuacja głównego bohatera nie została wyjaśniona właściwie.
Dzięki za wspomnienie o mnie i moim blogu. :) Na tym polega dzielenie się dobrymi adresami do zacnych twórców (bo nawet pisanie o rzeczach codziennych wymaga jakiegoś tam zacięcia ze strony blogera).
Pozdrawiam!
Obiecuję, że kiedyś posłucham Twojego ulubieńca. Mnie serial zaczął wciągać od ostatniego odcinka, kiedy rozpoczęto wyjaśnianie dziwnego zachowania doktora A. Wspomnianego przez Ciebie serialu nie oglądałam, chociaż pamiętam migawki zapowiadające go na antenie. Musisz brać pod uwagę fakt, że u nas kontynuuje się filmy czy programy nie te, które są ciekawe intelektualnie, tylko takie które zaspokajają gusta największej liczby osób. Jeżeli chodzi o Twój blog, to wszystko przed nami.Ukłony.
Usuń:) Tylko na początek wybierz pana Jelonka solo, bo z grupą Hunter stanowi inną jakość. Równie dobrą ale nie może tak mocno rozwijać skrzydeł grając na skrzypach jak w swoim projekcie.
UsuńCoś w tym jest niestety, wraca się też do programów starych, typu ,,Koło fortuny", by zadowolić jakiś dziwny typ widza.
Osobiście jeszcze chciałbym doczekać drugiej serii ,,Belle Epoque". Z tego co pamiętam nie pokazano czy główny bohater zginął po postrzale z pistoletu czy nie. A to daje nadzieję na drugą część, tylko o czym by ona mogła być?
Pozdrawiam!
Sądzę, że powinnam posłuchać i Jelonka solo i w zespole, by sprawdzić czy jako niewyrobiony słuchacz wychwytuję różnicę w prowadzeniu instrumentu. Powrót do takich programów jak "Koło fortuny" czy "Sonda" ale z innymi twórcami, jest dowodem na to, że pierwowzory były świetne jeżeli nie doskonałe i stąd nawiązania, a z drugiej, że brak innych interesujących pomysłów na nowe programy. Za mojej młodości tv i radio były jedynymi o bardzo szerokim odbiorze nośnikami nowości, dlatego ludzie łaknęli tego. Dzisiaj internet, tablety, smartfony, nie tylko młodzież ale i dorosły nie zawsze wie, po co właściwie ma sięgnąć.
UsuńZ wymienionego przez Ciebie serialu oglądałam i to przez przypadek może dwa odcinki. Jest to serial kryminalny, tyle że osadzony w innym czasie. Wtedy zbrodni też nie brakowało. Biednych było wielu, bogatych znacznie mniej, a jak wiadomo pieniądz jest najczęstszym motywem przestępstwa. Wyobraźnia scenarzystów jest tak ogromna, że wątków na drugi sezon. Ukłony
Może masz rację, bo są to z jednej strony dwa muzyczne światy, choć po bliższym przyjrzeniu się mają one dużo ze sobą wspólnego.
UsuńAle jak to bywa z nawiązaniami do sprawdzonych wersji, nowsze są z reguły gorsze od oryginału. Tak samo bywa choćby z filmami, im więcej części, tym większe szanse na nakręcenie gniota.
Jak dla mnie najbardziej interesującym wątkiem w tym serialu było pokazanie jak rozwijała się kryminalistyka. Swojego czasu dość mocno zainteresowałem się tą tematyką. A już najlepsze było jak parę razy widziałem na swojej uczelni profesora Hołysta, uważanego za jednego z najlepszych specjalistów w kraju i w Europie z zakresu kryminalistyki, wiktymologii i paru innych nauk. Chciałbym się kiedyś załapać na jakiś jego wykład z tych zagadnień.
Pozdrawiam!
Dziękuję za interesujący wpis:) Na pewno w długie, jesienne wieczory zaznajomię się z utworami muzyki klasycznej:) Trzeba poznawać inne nurty muzyczne:)
OdpowiedzUsuńWitaj A. cieszę się, że pomimo rezygnacji z prowadzenia bloga, zaglądasz do innych. A jak Twoje samopoczucie?Pamiętaj walczymy do końca, bez względu na wszystko. Uściski.
UsuńSkrzypce i jesień ?? Zestawienie idealne...;o)
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz i docenienie notki. Pozdrawiam.
UsuńVanesse Mae to dla mnie mistrzostwo :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam brzmienie skrzypiec, mają taki niepowtarzalny, ja uważam, że sentymentalny klimat, ale to wszystko oczywiście zależy od prezentowanego utworu :)
Krótko mówiąc/pisząc skrzypce to moje klimaty :)
Bardzo się cieszę, że przy okazji postu odsłoniłaś "niekulinarny" kawałek siebie. Do miłego zobaczenia/usłyszenia.
UsuńTo miłe, że Wasza nienajlepiej rozpoczęta znajomość tak ciekawie się rozwinęła.
OdpowiedzUsuńSkrzypce bardzo lubię.
Nie zbadane są wyroki boskie. Witamy kolejną sympatyczkę skrzypiec. Ukłony
UsuńPiękny wpis! Piękna blogowa przyjaźń!
OdpowiedzUsuńA skrzypce ...kiedyś uczyłam się na nich grać, 6 lat. Lubię słuchać, wiem, jak wymagający to instrument. Andre Rieu, to skrzypcowy odpowiednik naszego fortepianowego Malickiego, wspaniały wirtuoz i popularyzator muzyki. Może sięgniesz po koncerty skrzypcowe Mozarta, uwielbiam G-dur i D- dur, po prostu poezja, a lirycznych częściach (to część środkowa) skrzypce po prostu śpiewają, dla mnie niebiańska muzyka :)
Poza programem telewizyjnym,który współtworzył(zapomniałam tytuł), niestety nie znam dorobku Malickiego. Również twórczość Mozarta jest mi obca, ale obiecuję, że w wolnej chwili przy odpowiednim nastroju posłucham wymienionych przez Ciebie dzieł. Dziekuję za odwiedziny, pozdrawiam.
UsuńCo za wspaniała rekomendacja. Zaglądam do niej czasem. Co zaś do muzyki skrzypcowej, trzeba ją faktycznie odkryć. Mnie się też kiedyś wydawało, że nie lubię skrzypiec. Ale na szczęście tylko mi się wydawało :) I żałuję dziś, że kiedy w dzieciństwie tato chciał mnie zapisać na naukę gry na skrzypcach, tak bardzo się buntowałam.
OdpowiedzUsuńCzęsto buntujemy się przed nieznanym, szczególnie w młodości. Dobrze, że niektórzy z nas, są na tyle mądrzy, by próbować naprawiać błędy. Dziękuję za komentarz i pozdrawiam.
UsuńNo i proszę, opisałaś na wstępie złe miłego początki; innymi słowy pierwsze śliwki robaczywki. W ogóle to kobiety maja jakiś dar zawierania znajomości (nie chodzi mi o podtekst erotyczny. Zauważyłaś, że Twoja płeć na blogach przeważa? Czemu to przypisać? Może, paradoksalnie, większa doza odwagi? Większa ciekawość świata? Gratuluję takiej znajomości (rzecz jasna vice versa).
OdpowiedzUsuńNarzekasz sobie (to wtręt do poprzedniego Twojego wpisu), a przecież to, co zrobiłaś - znaczy się to sfotografowane nakrycie przedstawia się cieplutko i okazale... pozazdrościć. Też lubię ambitnych ludzi z pasją i wcale nie podejrzewam, a wiem, że do nich należysz... natomiast w życiu tak bywa, że czasami dopiero po latach odkrywamy w sobie pasje, nierzadko pod wpływem pewnych znajomości... pozdrawiam jeszcze z Francji
Andrzeju jest dla mnie zbyt wyrozumiały, robótka to nic takiego. Pokazałam ją, bo nie wstydzę się, że moje szydełkowe wytwory nie są tak doskonałe jak innych pań. Przewaga naszej płci nad wami wynika nie tyle z odwagi, bo trudno uznać jaki miernik byłby właściwy. Mężczyźni są w większym stopniu introwertykami, a z drugiej strony przyjmują świat w prostszy sposób. Nie potrzebują każdej sprawy analizować od samego początku i to z rozbiorem na najmniejsze elementy. Odkrywanie nowych pasji wzbogaca nas, więc bez względu na to kiedy to następuje, jest rzeczą pożądaną. Pozdrawiam serdecznie.
UsuńMiałem pecha, bo rodzice marzyli, abym grał na skrzypcach chociaż tak jak moi przodkowie. Mając 8-9 lat chodziłem już na lekcje gry na skrzypcach. Pech polegał na tym, że to były czasy Beatlesów i Santany. Wstydziłem się grać na skrzypcach, więc kolegom wygrywałem przeboje gitarowe wykorzystując do tego skrzypce. Muzyką poważną zainteresowałem się (nie tylko słuchając) dopiero po "30-tce", czyli nieco za późno na profesjonalną naukę.
OdpowiedzUsuńZawędrowałem na blog Livii do omawianego posta „Sami swoi...polska szopa” i myślę, że niepotrzebnie egzaltujemy się tym, że trafiliśmy na jakiś "produkt sztuki", który nie odpowiadał naszym gustom, albo na nierzetelnego recenzenta/kę. Bo oczywiście autorzy stosują różne chwyty marketingowe, aby nas, konsumentów sztuki, zwabić do siebie, ale przymusu nie ma. Przecież nawet wybierając książkę, kierujemy się recenzją, a gdy jej brakuje, to drogowskazem może być zarówno okładka, posłowie autora, a w ostateczności dział w jakim książkę umieszczono. Podobnie jest z innymi wytworami sztuki, które muszą inspirować, kreować nowe kierunki, może nawet drażnić, ale w sumie zachęcać do konsumpcji.
Zainteresowawszy się muzyka poważną w dorosłym życiu, w połowiczny sposób spełniłeś marzenie rodziców. Ja w dzieciństwie zmuszana do gry na pianinie, nigdy nie powróciłam do tego instrumentu. Nie zamieniłam go też na inny. Mam nadzieję, że zawędrowawszy na blog Liwii, nie ograniczyłeś się tylko do tego jednego postu. Być może kiedyś będziemy mieli okazję, wymienić się poglądami przy jakiejś okazji. Pozdrawiam.
UsuńJa też nie jestem zwolenniczką skrzypiec, ale niektóre ich dźwięki naprawdę potrafią mnie porwać!
OdpowiedzUsuńOczywiście zajrzę na blog zdolnej skrzypaczki :)
Znając Twoją rozpiętość tematyczną postów, jestem przekonana, że odkryjesz w Liwii nie tylko zdolną skrzypaczkę, ale przede wszystkim interesującą osobę. Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam.
UsuńOczywiście. Tak właśnie się stało :)
UsuńUCZYŁAM SIĘ GRAĆ NA SKRZYPCACH, więc nie rozumiem, dlaczego nie zawsze skrzypce do mnie przemawiają. Dziękuję za polecenie blogu, rzeczywiście klimatyczny.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
To zależy czy uczyłaś się grać, bo sama tego chciałaś, czy realizowałaś niespełnione marzenia rodziców. Mój syn był przymuszany przez babcię do gry na pianinie. Nie cierpiał tego, nawet gdy dostał organy "Casio" nie sięgał po instrument. Do wszystkiego trzeba czuć powołanie. Jeżeli uznałaś, że "Per aspera ad astra" jest klimatyczny, to znaczy, że go odwiedziłaś, a nie tylko zapowiedziałaś zrobienie tego. Bardzo mnie to cieszy, bo w ten sposób okazałaś szacunek mnie i bohaterce notki. Ukłony.
UsuńPrzyznaję się do tego, że kiedyś nie lubiłam dźwięku skrzypiec. A dzisiaj pukam się w głowę i pytam: Jak? Jak mogłam ich nie lubić? Tym bardziej, że wymagają bardzo dobrego słuchu i naprawdę mają piękne brzmienie. Podziwiam ludzi potrafiących grać na skrzypcach i w ogóle na jakimkolwiek instrumencie, bo sama nie potrafię, choć chciałam się nauczyć grać na gitarze. Davida Garreta słuchałam kilka utworów, ale tego, który podałaś akurat dopiero teraz o nim wiem. Niemniej posłucham i powiem, że facet ma talent. Vanesa Mea też mi coś mówi, tylko nie pamiętam, czy akurat z podanego przez Ciebie utworu. Gratuluję nowych i ciekawych znajomości ;). Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMoja matka uczyła się gry na gitarze, gdy my z siostrą byłyśmy już dorosłe, a więc około 40-tki. Tak więc, Ty masz 2/3 życia na nauczenie się gry na jakimkolwiek instrumencie. Przecież nie chodzi o zawodowe traktowanie instrumentu, tylko o hobbystyczne. Życzę udanych podejść do tematu i dalszej pogody ducha. Pozdrawiam.
UsuńJa niestety nie jestem uzdolniona muzycznie, ale dobrej muzyki zawsze lubię słuchać, zwłaszcza w jesienne dni.
OdpowiedzUsuńDlatego mam nadzieję, że znajdziesz chwilkę czasu, aby rozgrzać się przy dobrej, gorącej herbacie( a może wolisz kawę?)i kojącej muzyce.
Jak sobie radzisz z tymi coraz krótszymi dniami?
Pozdrawiam jesienną szarugą i mgiełką nostalgii
PROSZĘ PISZ POPRAWNIE ADRES TWOICH STRONEK JAK DODAJESZ KOMENTARZ U MNIE
Wczoraj zajrzałam do Ciebie i muszę stwierdzić, że pięknie,poetycko rozprawiasz się z szarugą i nostalgią. Ja niestety jestem ciągle senna, naburmuszona i poirytowana. Szczerze mówiąc jestem teraz w takim nastroju, że chętnie zamieniłabym herbatę czy kawę na kieliszek wina lub wiśniowej nalewki. Przy pisaniu u Ciebie komentarzy należy podać nick i blog(ja zrozumiałam to nie właściwie i zamiast adresu podałam nazwę bloga. Dzięki Twojej uwadze,pomyłkę naprawiłam. Mam nadzieję, że zechcesz teraz częściej u mnie gościć. Serdecznie zapraszając, pozdrawiam.
UsuńMam do skrzypiec taki stosunek jak ty mialas początkowo. Dlatego wysłucham wstawione przez ciebie koncerty i zajrzę do Livii. Pozdrawiam ciepło, Iwonko
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wywołają owe koncerty u Ciebie taką samą reakcję:zdziwienie, zachwycenie, uszczęśliwienie. Odwiedziny u Liwii też mogą okazać się dużą przyjemnością, bo bez ruszania się z Warszawy będziesz wiedziała co w Krakowie grają, śpiewają, wystawiają lub wyświetlają. Bardzo często ostatnio o Tobie myślę, ale pałętające się infekcje, nie pozwalają mi, zabrać się za maila. Uściski.
UsuńMój przyjaciel,doktor fizyki kwantowej jednocześnie przepięknie gra na skrzypcach. I to był powód, dla którego zakochała się w nim moja koleżanka i wyszło z tego małżeństwo. Mnie też zaraził muzyką smyczków. Bardzo lubię Dawida Garret,jest niesamowity. Na blog zajrzę z wielką przyjemnością
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zasyłam serdeczności:)
Ilekroć czytam Twojego bloga, czy komentarze u innych, to czuję mus uśmiechania się. Najwidoczniej pozytywna energia z Ciebie płynąca emanuje również na pisane przez Ciebie słowa. Dziękuję za odwiedziny, zapraszam częściej i pozdrawiam.
UsuńVery interesting post! ♥️♥️♥️
OdpowiedzUsuńDziękuję za pochlebną opinię. Pozdrawiam
UsuńBardzo lubię blog Livii, czuję jej serdeczność. Znamy się jeszcze z Interii.
OdpowiedzUsuńCieszę się, że też ją cenisz i bardzo lubisz.
Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie.
Zgadzam się, że Liwia, to niezwykła osoba. Znać Ją chociażby tylko wirtualnie, to wielka przyjemność. Dziękuję za odwiedziny i serdecznie pozdrawiam.
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńW dzieciństwie nie lubiłam skrzypiec, bo kiedy siostra uczyła się grać, fałszywe tony przyprawiały mnie o ból zębów. Prawdziwych koncertów lubiłam słuchać, ale tych różnych ćwiczeń siostry nie znosiłam.
Pozdrawiam serdecznie.
Znam ból fałszywego grania, bo mnie się to przytrafiało często w czasie nauki gry na pianinie. Skończyłam męczenie siebie, instrumentu i otoczenia, gdy siostra z powodu złamania ręki przestała się uczyć grać, a ja razem z nią. Ukłony.
UsuńWitaj Iwonko! Tak ciut,pół ciuta troszkę dziwnie się tu u Ciebie czuję..Toż tu same kobietki są włącznie z Tobą..urocza..Ale nic to! Pasmatrim,uwidim..!..Jestem zaprzysiężony turysta i wiele cudownych krajobrazów widziałem,ale takich jak Ty,maleńka,to NIE! O le!
OdpowiedzUsuńWitaj Cichy Wielbicielu, jak dobrze że nie możesz zobaczyć rumieńca zawstydzenia na mojej twarzy. Niezbyt dokładnie się przyjrzałeś, zarówno mnie(nie jestem cudowna)jak i komentatorom. Mam ten zaszczyt, że swoje uwagi na temat postów zamieszczają również bardzo interesujący panowie. Niestety nie jestem turystką, ale trochę z przymusu domatorką. Klikając na Twój nick, nie przeszłam na Twojego bloga, więc być może go nie masz. Jeżeli jednak posiadasz swoje miejsce w sieci, to poproszę o adres strony, to złożę rewizytę i pooglądam te cudowne krajobrazy, które widziałeś. Dziękując za odwiedziny, serdecznie pozdrawiam.
UsuńNie znam, i aż boję się zaglądać, żeby nie brakło mi czasu na życie:-)
OdpowiedzUsuńZ Twojego bloga wywnioskowałam, że żyjesz na wielkich obrotach, ale jesteś kobietą dobrze zorganizowaną i na życie poza siecią na pewno znajdziesz czas, tym bardziej że masz je z kim dzielić. Miło mi, że wpadłaś.Mam nadzieję, na rychłe spotkanie u Ciebie. Pozdrawiam serdecznie.
UsuńZaglądam do Livii (poznałam Ją na Wymuszonym Blogu). Pięknie o Niej napisalas! Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńWitam na "mojej karuzeli", cieszę się że zechciałaś zajrzeć. Czym jest Wymuszony Blog? O ludziach wartościowych, pięknych nie tyle zewnętrznie, co w środku(u Liwii oba wizerunki się pokrywają) pisze się przyjemnie, lekko, a że przy okazji wyjdzie ładnie, to jest taka dodatkowa nagroda. Pozdrawiam
UsuńWymuszony blog? Zajrzyj:) Pozytywnie zakręcone osoby! Poprawiają nastrój.
UsuńZajrzałam, trafiłam na "Rybeńkę". Poczytałam.Może jeszcze tam zajrzę, póki co dziękuję za komentarz i pozdrawiam.
UsuńCudowna historia. Podoba miś ie jak poszerzamy nasze horyzonty przez blogi. :)
OdpowiedzUsuńNie było jakoś najgorzej w kolejce w UP. Byłem raz chyba dłużej w jakimś urzędzie. :) Chodziło mi przede wszystkim o możliwość podlegania ubezpieczeniu zdrowotnemu. Poza tym jeśli dostałbym nawet propozycję pracy to chętnie się jej przyjrzę. Na pewno nie będzie to sytuacja taka, że przez rok czy dłużej będę zarejestrowany, co to, to nie. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Dużo dałabym za to, by mój syn miał Twoje podejście do sprawy. Jeżeli szukasz pracy, to życzę, żebyś ją znalazł i aby była ona na miarę Twoich oczekiwań. Do miłego...
UsuńWitaj, jak czytam takie wpisy jak Twój to odzyskuje wiarę, że sa na świecie mądrzy i wrażliwi ludzie! :) ale jak wyjdę na ulicę to czar pryska ;( jakie to smutne. Szkoda, że gdzieś ta wrażliwość gubimy w dzisiejszym, zabieganym, zdominowanym przez rządzę pieniądza, świecie ;( Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńŻyczę abyś miała więcej możliwości na wiarę w ludzi, niż rozczarowań ich postawą. Dziękując za odwiedziny i komentarz, pozdrawiam serdecznie.
UsuńCóż mogę napisać, każdy ma zapewne swoje podejście do wielu spraw, a do jednej można podejść też na wiele sposobów.
OdpowiedzUsuńWięcej pewnie będę wiedział po 15 listopada, bo wtedy mam się stawić w UP celem jak to określono w decyzji ,,wykazania chęci do podjęcia pracy".
Pozdrawiam!
Ilu ludzi tyle podejść do jednej sprawy. Trzymam kciuki za decyzję chęci podjęcia pracy. Mój syn chęci wykazuje, ale pracodawcy nie walą drzwiami i oknami. Ukłony.
UsuńPewnie, że tak, każdy ma na siebie jakiś zamysł.
UsuńChęci to według mnie podstawa wszystkiego. Wtedy z biegiem czasu sprawy powinny się właściwie niemal same rozwiązywać. :)
Pozdrawiam!
Moje doświadczenie życiowe podpowiada,że czasami chęci to za mało. Przydałoby się jeszcze trochę sprytu, przebojowości i wiary w swoje możliwości. Ukłony.
UsuńPewnie tak, jednak te cechy można jakoś w sobie wyrobić, a bez chęci nijak się nie ruszy. :) Przynajmniej tak sądzę.
UsuńJa tam mam też swoje podejście do patriotyzmu, można powiedzieć lewicowe. Co do wiary, Boga też u mnie z tym jest trochę skompilowana sytuacja.
Chodzi o to, że teraz właściwie nikt poza mną nie wie w 100% czego słucham, co chcę czytać. Rodzice czy inne osoby mogą mnie uszczęśliwić słodyczami, kubkiem, może jakimś ubraniem, jednak to właściwie tyle, resztę rzeczy kupuję sam.
A jak pojadę na Plac Trzech Krzyży albo do centrum to też mogę napotkać parę znanych osób. :) Tak to już jest, że większość celebrytów mieszka w Warszawie chyba.
Pewnie to będzie słodka tajemnica pana Kulsona i przełożonych, ewentualnie kolegów.
Jak na razie ,,Czułego barbarzyńcę" połykam.
Pozdrawiam!
Nawet my sami nie możemy powiedzieć, że wiemy o sobie wszystko. "Czułego barbarzyńcy" nie czytałam. Może kiedyś się zdobędę. W Warszawie mieszka wielu celebrytów, ale nie jestem przekonana, że większość. Pozdrawiam.
UsuńCzasami przyjazń rodzi się w bólach,ale wtedy jest chyba najtrwalsza.Zaraz wyruszam do Liwii...
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że wizyta u Liwii należała do udanych. Ja również zapraszam częściej. Serdecznie pozdrawiam.
UsuńNie słucham ostatnio zbyt wiele muzyki klasycznej, czy utworów wykonywanych przez orkiestry, raczej nie odpowiada mi taka muzyka, aczkolwiek Andre Rieu, na którego występ przypadkiem wpadłam buszując po YT zachwycił mnie i trochę czasu spędziłam słuchając różnych utworów granych przez jego orkiestrę. Przyjemnie się go słucha i ogląda, bo często wchodzi w kontakt z widownią, co wydaje się sympatyczne.
OdpowiedzUsuńDzięki znajomości z Liwią ja też nie stałam się wielką melomanką, ale łaskawszym okiem patrzę na muzykę klasyczną. Dziękuję za komentarz i odwiedziny. Ukłony.
Usuń:) Dziękuję pięknie za życzenia dla mojego Staruszka, część z tych rzeczy jest bardzo ważna, część już mój Staruszek ma, choć nie zaszkodzi, by było tego ciut więcej (np. poczucia humoru).
OdpowiedzUsuńO nie wiedziałem, że był film S.W.A.T. Wiedziałem tylko, że serial jest na podstawie serii książek. Tak to już jest z serialami czy filmami, jedni się zachwycają, a inni nie rozumieją zupełnie sytuacji. Ja na przykład nie rozumiem za bardzo fenomenu ,,Gwiezdnych wojen".
Jeśli o mnie chodzi lubię oglądać skoki narciarskie, czasem jakiś mecz w siatkówce czy piłce nożnej plus jakieś transmisje z olimpiad czy mitingów lekkoatletycznych.
Bo ja wiem, pewnie dla kogoś ciekawego mnie są kanały dotarcia do mnie i tego jak wyglądam. :)
Pozdrawiam!
Nie jestem wielbicielką fantastyki i też nie rozumiem zachwytu nad "Gwiezdnymi wojnami". Jestem bardzo ciekawa "Ciebie", ale boję się wszelkich kanałów, bo zbyt wielu było takich, którzy lubili mnie w nie wpuszczać. Ukłony.
UsuńAkurat ,,Gwiezdne wojny" to właściwie oddzielny gatunek, mieszczą się w nim właściwie tylko te filmy/książki/seriale/gry dotyczące rycerzy Jedi i wszystkich pozostałych spraw Imperium/Opozycji. :)
UsuńNa razie zostałbym w takiej formie, jakiego znasz mnie z bloga. Może kiedyś, jak będziesz chciała podam czy to maila czy to jakiś inny namiar na siebie. :)
Pozdrawiam!
Nie mam zielonego pojęcia kim byli rycerze Jedi(chociaż głośno o nich ostatnio w reklamach Lidla), ani o sprawach Imperium. Lubię poznawać nowych ludzi, ale nie narzucam się, bo rozumiem, że oni mogą nie chcieć poznać mnie bliżej niż tylko na blogu. Pozdrawiam.
UsuńTeż uczyłam się grać na skrzypcach, ale mnie to niestety przerosło, może za szybko się poddałam. Miałam tak swoje skrzypce już, tu muzyczny sklep internetowy pomógł w tym zakupie.
OdpowiedzUsuńMuzyka pochodząca ze skrzypiec jest nostalgiczna, elegancka i uspokajająca. Można powiedzieć, że skłania do refleksji. Gra na skrzypcach nie należy do najłatwiejszych. Ważny jest instrument. Możemy wypożyczyć skrzypce i przetestować, czy odpowiadają nam one. VIBE daje również możliwość wykupu instrumentów. Idealne rozwiązanie dla muzyków oraz hobbystów.
OdpowiedzUsuń