Julian Tuwim "Wspomnienie"
Mimozami jesień się zaczyna,
złotawa, krucha i miła,
To ty, to ty jesteś ta dziewczyna,
która do mnie na ulicę wychodziła.
Ujmując
ściślej rozpoczęła się krótko po tym jak 16 września dopadł
mnie jakiś wirus. Obezwładniający ból głowy, katar, kaszel i
dreszcze, to główne objawy choroby. Rozpoczęłam leczenie metodami
domowymi, bo to była sobota i nie miałam siły szukać lekarza w
placówce ze świąteczną pomocą. Na 20 września byłam umówiona
z neurologiem, więc chciałam doprowadzić się do jako takiego
stanu, gdyż na tej wizycie zależało mi szczególnie. Niestety
„Scorbolamid”, mleko z masłem, czosnkiem i miodem, nie dały
oczekiwanego rezultatu.
Spotkanie
z neurologiem byłam zmuszona odwołać. Na pójście do lekarza
pierwszego kontaktu też się nie zdobyłam, bo ból głowy utrzymuje
się do dzisiaj, chociaż inne dolegliwości ustąpiły z końcem
miesiąca. Osłabienie trwa, co w połączeniu z lenistwem daje
szansę chandrze, która mnie ogarnęła. Nie czytałam
systematycznie ulubionych blogów, nie miałam ochoty pisać u siebie.
Co
prawda nastąpiła poprawa sytuacji rodzinnej, bo od 1 października
syn rozpoczął pracę, ale jest na okresie próbnym, więc dopóki
nie dostanie umowy stałej, raczej nie ma szans, na to by mógł
wziąć wolne, by mnie wozić po lekarzach. Spędzam dni na nic nie
robieniu, a noce na bezsenności. Nawet robótki ręczne mnie nie
ciągną i rozpoczęta jeszcze przed przeziębieniem serwetka leży
odłogiem i „prosi” o dokończenie, a ja jestem głucha na nieme
wezwania. Tuż przed okresem niemocy fizycznej i psychicznej
skończyłam „pokrowiec” do wózka, by zamaskować coraz większe
rozdarcie ceratowego siedziska. Zrobiłam go z resztek starych
włóczek, bo żal mi było je wyrzucać. Nie wypróbowałam jeszcze
tego w praktyce, bo jest on zrobiony na „wyjście”, a okazja na
nie się jeszcze nie zdarzyła.
Spód |
Przód |
Mój
sąsiad z 4 piętra sprzedał mieszkanie, szkoda bo był to jeden z
najsympatyczniejszych i najprzystojniejszy mieszkaniec naszej klatki
schodowej. Nowy właściciel, co jest w pełni zrozumiałe od kilku
tygodni remontuje mieszkanie. Najprawdopodobniej "pruje"
ściany, by wymienić elektrykę, bo między 9 a 17 wiertarka
pracuje, dając tylko kilkuminutowe wytchnienie od wibracji i hałasu.
Nie jestem w stanie się skupić, by pisać lub robić coś innego, a
sensownego. Nawet tv nie da się oglądać, bo niewiele słychać z
tego co mówią. W związku z powyższym nastrój mam "pod
zdechłym Azorkiem", chociaż od początku tygodnia pogoda w
dzień słoneczna i bóle reumatyczne nadchodzą dopiero nocą.
Post
ten miał być wytłumaczeniem i usprawiedliwieniem dość długiej
nieobecności na blogu. Mam nadzieję, że następna notka ukaże się
niebawem , a i moje komentarze na Waszych blogach będą liczniejsze
i ciekawsze w treści.
Życzę
Wszystkim udanego października.
Namawiam na dokończenie serwetki i rozpoczęcie dziergania kolorowego szala z pozostałych resztek włóczki. Co Ty na to?
OdpowiedzUsuńA Ty Bet dziergasz? Serwetkę oczywiście muszę dokończyć, bo nie będzie leżała na stoliku w nieskończoność. Nikt w mojej rodzinie szalików nie nosi, więc mały kolorowy nie zdałby egzaminu. Duży w moim przypadku, gdy ręce zajęte pchaniem wózka, więc szal opadałby i nie daj Boże skończyłabym jak sławna Isadora D. Zamienię zatem szal na dywanik przed łóżko lub w inne miejsce w domu. Dziękuję za komentarz i zachętę do pracy(bo dzięki niej człek się bogaci). Pozdrawiam najserdeczniej.
UsuńOj dziergałam niegdyś, dziergałam! Druty same mi śmigały w palcach a ja ślepiłam w telewizor podczas "dziania". Potem, gdy nastąpiła obfitość sklepów z używaną odzieżą a następnie coraz tańszych sieciówek - dzierganie poszło w zapomnienie. Wszystko zapomniałam i chyba nawet nie umiem już nabrać oczek na drut... Szkoda.
UsuńZazdroszczę tak dużej podzielności uwagi. Gdy ja robię cokolwiek, to nawet radio grać nie może, bo słucham utworu, a nie patrzę co robię. To prawda,że wraz z pojawieniem się lumpeksów, przestało się opłacać dzierganie odzieży(też to przeszłam), jednak z umiejętnościami jest jak z jazdą na rowerze czy z seksem, nigdy się nie zapomina, tylko wychodzi z wprawy.Wybacz za zwłokę w odpowiedzi, ale znów leżę złożona grypą. Życząc by Ciebie omijała, pozdrawiam serdecznie.
UsuńRób inhalacje z rumianku !! Ewidentnie "coś" z tego przeziębienia zostało...
OdpowiedzUsuńA przy okazji będzie Ci pachniało wiosną...;o)
Odrobina wiosny przydałaby się, szczególnie dzisiaj kiedy za oknami plucha i szaro-buro, a w kościach łamie. Do tej pory robiłam inhalacje z "Amolu", ale jeżeli polecasz z rumianku, to będzie miła odmiana. Tym lepsza, że amol ma intensywniejszy mentolowy zapach. Sama zdrowiejąc, Tobie i Najbliższym zdrowia życzę. Ukłony.
UsuńKawał porządnej roboty szydełkowej za Tobą:-)
OdpowiedzUsuńSynowi życzę, by wreszcie załapał się na stałe.
Takie złośliwe infekcje potrafią męczyć tygodniami, nie wiem co jeszcze mogłabym Ci podpowiedzieć dla poprawy samopoczucia,podobno dobre są bańki, ale skąd wziąć kogoś kto stawia bańki?
Boląca głowa i remont obok też nie wróżą niczego dobrego.
Jestem pełna podziwu, że wytrzymujesz to wszystko naraz.
Mogę jedynie pozdrowić z daleka i zapewnić, że czekam na Twoje ciekawe wpisy, Iwonko.
Po bańkach niestety trzeba leżeć i się "nie wietrzyć". Ja co prawda na dworze nie byłam od wielu miesięcy ale nawet paradowanie po mieszkaniu z otwartymi oknami, nie wróżyłoby niczego dobrego.Ale faktycznie bańki, to idealny i najskuteczniejszy sposób wygonienia przeziębienia. Być może nowy sąsiad telepatycznie odebrał moją skargę, bo od następnego dnia wiercenia ustały , a zastąpiło je zrywanie tynków. Bardzo chciałabym, aby każdy wpis był ciekawy, ale z tym ostatnio coraz trudniej, bo dopadł mnie jakiś marazm. Pozdrawiam.
UsuńNie wiem czy to będzie dla Ciebie pocieszenie ale ja przez ostatnie 3 tygodnie prawie cały czas leżałam w łóżku. A z domu wychodziłam tylko do lekarzy i na badania.
OdpowiedzUsuńNa szczęście parę dni temu to się skończyło i .... poszłam do Łazienek Królewskich i porobiłam zdjęcia pięknej jesieni.
Jeśli chcesz je zobaczyć to zajrzyj do mnie.
Życzę wszystkiego dobrego...
Pomimo choroby byłaś w stanie zdopingować się do chodzenia po lekarzach. Ja chorobę traktowałam jako wygodną wymówkę, by się nie ruszać, chociaż nie leżałam w łóżku, bo tego w dolegliwościach nie cierpię najbardziej. Blog odwiedzę na pewno, a Łazienki obok Ogrodu Saskiego i Starego Miasta, to moje ukochane miejsca w stolicy. Do miłego....
UsuńPrzykro mi, że dopadło Cię choróbstwo... :(
OdpowiedzUsuńTrzymam mocno kciuki żeby syn Twój dostał umowę, pracował długo za godne wynagrodzenie.
Sąsiada szkoda - jak był przystojny to tym bardziej ;)
Pozdrawiam serdecznie i dużo zdrówka życzę :)
Z sąsiada zawsze był sprytny przedsiębiorczy człowiek, kto wie czy nie znalazł sobie miejsca u boku jakieś pani i stąd sprzedaż mieszkania(wszak wdowiec i to dużo młodszy ode mnie, więc niechaj korzysta z życia). Za życzenia zdrowia dziękując, wyrazy szacunku przesyłam.
UsuńTak to bywa jesienią... Nie dość, że o tej porze roku "wyostrzają się" stare dolegliwości, to jeszcze osłabiony organizm łapie różne infekcje... Rozumiem, że jest Ci ciężko zebrać się do czegokolwiek. Gdy miałam ostatnio "falę migrenową", to drażniła mnie moja ulubiona muzyka klsyczna, a nawet lekki jazz... Wiercącego całymi dniami sąsiada chyba bym nie zniosła...
OdpowiedzUsuńCieszę się, że syn pracuje. I życzę mu z całego serca stałego kontraktu. A Tobie powrotu sił i zakończenia przez sąsiada remontu ;-) Ściskam gorąco
Remont mieszkania przeszedł w łagodniejszą formę, więc da się wytrzymać. Stały kontrakt, w dużej mierze zależy od pracowitości syna, więc mogę tylko się "modlić", by się nią wykazał.Nigdy nie byłam miłośniczką muzyki klasycznej, ale ostatnio dzięki nowo poznanej blogerce, odkrywam jej uroki. Może kiedyś przyjdzie czas na jazz. Uściski.
UsuńJesień.. boli w kościach ,jakieś depresje, jakieś wirusy pomimo, że łądnie.. okropność. Szczerze - mnie osobiście nigdy ,choćby najpiękniejsza kolorowa jesięn nie pasowała. W dzień pieknie, kolorowo ,w nocy boli tu i ówdzie bo jutro będzie padał deszcz.
OdpowiedzUsuńFajnie ,że jednak walcysz z przypadłościami i dajesz głos.
Wszystkiego dobrego dla syna.. No a dla Ciebie to wiadomo - wszystkiego naj,naj i zdrówka, zdrówka. Reszta sama przyjdzie
Szczerze mówiąc, jeżeli zdrówko i przyjaciele będą, to mniejsza, o całą resztę. Ostatnio przy różnych okazjach dużo i często w tv mówią o Holandii i wtedy Ty z Dagmarą zawsze przychodzicie mi na myśl, nawet gdy nie komentuję u Was na blogach, to i tak pamiętam. Ściskam najserdeczniej.
UsuńTo widać, że najgorsze już za Tobą, teraz wszystko idzie ku lepszemu, czego Tobie i synowi z całego serca życzę:)
OdpowiedzUsuńRobótki fajna rzecz, ale wiem, że jak człowiek ma chandrę to wszystko wokół traci sens. Szybkiego wydobrzenia Iwonko także z chandry:)
Najserdeczniej dziękuję za życzenia, oby rzeczywiście szło ku lepszemu. Dziękuję za komentarz i kłaniam się najuprzejmiej.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJeżeli chodzi o dzierganie, to jestem "gigantem wśród liliputów". Niemniej jednak dziękuję za komplement i witam na moim blogu, obyś zechciała odwiedzać mnie jak najczęściej.Najserdeczniej pozdrawiam.
UsuńOj to współczuje takiego odpoczynku z wiertłem w tle...na pewno nie sprzyja szybkiego ozdrowieniu...
OdpowiedzUsuńWitam na blogu, to prawda że spokój jest lepszy dla łapania równowagi po chorobie. Niemniej jednak sąsiad nie ma pojęcia, że dopadła mnie słabość, a ładnie mieszkać ma prawo. Jak skończy się urządzać, to będzie pretekst, by wprosić się na parapetówkę.:-)))). Ukłony.
UsuńOj, remont u sąsiadów potrafi dać w kość - też tego nie cierpię :)
OdpowiedzUsuńJa nie bardzo mogę, a synowi się nie chce odnowić mojej "norki", co nie oznacza że mam mieć za złe sąsiadowi, że on ma odwrotnie i wkłada całe serce i siły, by mieszkać pięknie. Każdy remont jest uciążliwy czy to własny czy cudzy, ale jest to dobry pretekst do ćwiczenia cierpliwości i tolerancji. Do miłego zobaczenia u Ciebie, pozdrawiam.
UsuńIwonko kochana, bardzo Ci współczuję. szkoda, że mieszkam tak daleko od Ciebie. W ty wszystkim są też plusy: praca syna, kawał wydzierganej robótki, trochę lepsze samopoczucie. Życzę, aby syn zakorzenił się na stałe w tej pracy. Wiem jak męczą odwierty nad głową. Nawet zatyczki w uszach nie pomagają.
OdpowiedzUsuńJak mnie łapie coś grypowego, to zaraz robię syrop z cebuli i cukru, a chlebuś smaruję masłem z czosnkiem. To mój sprawdzony niwelator wszelkich wirusów.
Iwonko, myślę o Tobie codziennie. ściskam Cię mocno.
Buziaczki ślę.
Syrop z cebuli praktykowałam u syna, gdy był mały. Natomiast od najmłodszych lat stosuję czosnek z mlekiem lub masłem. za życzenia dla syna i uściski dla mnie - dziękuję. "Tak daleko nam do siebie i tak blisko".
UsuńRok temu napisałem na swoim blogu wierszyk, który zaczynał się od słów "kasztanami jesień się zaczyna". Teraz znowu jesień. Rok minął jak wariat. Znowu przed moim oknem spadają z kasztanowców kolorowe liście, a pod nimi multum kasztanów. Zebrałem ich sporo i zastąpiłem nimi stare - niech tworzą w mieszkaniu pozytywną aurę... Życzę Ci szybkiego powrotu do zdrowia i radości z jesieni.
OdpowiedzUsuńPozdrowionka:)
Kiedy w kościach łamie, to trudno cieszyć się z jesieni, ale za życzenia i limeryk na Twoim blogu mnie poświęcony dziękuję najserdeczniej. Kasztany zbierałam jakieś 30 lat temu, gdy to syn lubił robić ludziki i zwierzątka. Kasztan rośnie przed blokiem, więc poproszę potomka, by mi kilka tych "brązowych poprawiaczy aury" przyniósł. Ty i Małżonka także pozostawajcie w zdrowiu jak najdłużej.
UsuńDzięki za życzenia:)
UsuńNas też w kościach łupie, ale cóż - takie życie...
Dopóki w kościach łupie, to wiemy że żyjemy. Pozdrawiam.
UsuńIwonko, nie daj się, wyglada na to, ze teraz już wszystko zmierza ku lepszemu: syn ma pracę, ty powoli zdrowiejesz, no i ten remont sie wreszcie musi skończyć. Tylko czemu nie dzwonisz, przecież wiesz, że bym cie zawiozła do lekarza!
OdpowiedzUsuńJesteś jak zawsze szczodra i kochana. Problem w tym, że zanim człowiek dojedzie do lekarza, to najpierw musi się wykąpać, ubrać, zmobilizować do wyjścia z domu, a tego za mnie nie zrobisz. Ja natomiast śmierdzącym leniem owładnięta, minimalizuję wysiłek i na innych zwalam winę.:-))) Uściski.
UsuńWiertarka z udarem i bólem głowy - nie za fajne zestawienie. Jesienna chandra niczym chadra dopada wszystkich wokół
OdpowiedzUsuńNawet nie wiesz jak się cieszę, że powróciłaś do komentarzy na moim blogu. Bardzo brakowało Ciebie w gronie moich wiernych przyjaciół-pocieszycieli. Uściski.
UsuńO rany! Mam nadzieję, że czujesz się już lepiej :)
OdpowiedzUsuńTy wyprawiłaś syna do pracy, a my mamę Młodej. Zobaczymy co z tego wyniknie. Jej praca też jest bardzo potrzebna!
Zdróweczka dla Ciebie i lepszego nastroju :)
Już niedługo wiosna ;)
Bardzo cieszyłabym się, gdyby do wiosny było "niedługo". Niestety trzeba przed nią uporać się z zimą, której nie cierpię. Za powrót mamy Młodej do pracy trzymam kciuki, a wszystkim życzę zdrowia. Kiedy czytam tyle pozytywnych komentarzy, to nastrój poprawia się automatycznie.Szkoda tylko, że pogoda deszczowa i senna. Ukłony.
UsuńNa początku muszę wyrazić swój podziw dla Twojej pracy szydełkowej, sam raczej nie mam zdolności ani cierpliwości do takich zadań. Należy się duży szacunek za to moim zdaniem.
OdpowiedzUsuńIwono, akurat na moim nowym blogu nie ma za dużo o Julii, raczej na poprzednim blogu, gdzie nasza znajomość się rozpoczęła. :)
Pewnie wynika to z faktu przestawienia się przeze mnie na codzienne wpisy, ciężko wtedy jest śledzić wszystko na bieżąco. Dziękuję, że cofnęłaś się parę wpisów wstecz, to dużo dla mnie znaczy. :)
Zgadzam się z Tobą, wolę swoje ,,stałe" miejsca z jedzeniem czy innymi atrakcjami. W Złotych Tarasach bywam głównie po płyty z muzyką i Yerba Mate. W Atelier pana Amaro nie byłem i raczej nie będę, bo wydawanie kwot rzędu 300 złotych za osobę na obiad jest dla mnie obłędem.
Sprawa wymaga dłuższego wprowadzenia. Owszem przy moim porodzie wyniknęły zbliżone komplikacje jak w przypadku Kasi, jednak dzięki różnym zbiegom okoliczności jedynym moim problemem był mutyzm wtórny (nie wiem czy dobrze zapamiętałem), a nieco wcześniej pewne problemy z napięciem mięśni, które udało się przezwyciężyć (właściwie nie pamiętam za wiele z tamtych sytuacji). W Mielnie jest ośrodek ,,Syrena", w którym są turnusy rehabilitacyjne w dość szerokim zakresie działań z tego co wiem, wtedy były szczególnie dobre turnusy właśnie dla osób z dziecięcym porażeniem mózgowym. Tak, Kasia mieszka w mojej okolicy, może pół kilometra ode mnie. Moim zdaniem różnica wieku to nic szczególnie ważnego, ważne jest to, żeby było np. podobne spojrzenie na świat. A to jak czytam Twoje posty mamy chyba zbliżone. :)
Działkę chcemy sprzedać ze względu na liczne topole, które pylą (a ja jestem uczulony na te pyłki), poza tym w okolicy powstały nowe osiedle i ruch samochodowy znacznie wzrósł. Na razie jeszcze temat nie został nawet otwarty, więc możliwe, że na wiosnę jednak zrezygnujemy ze sprzedaży.
Akurat ten serial odpowiada mi ze względu na humor i na połączenie charakterów głównych bohaterów. Ogólnie jakoś nie jestem wielkim fanem seriali, choć kilka śledzę, głównie polskich.
Pozdrawiam!
O panu Amaro napisałam w komentarzu, bo wspomniałeś coś na ten temat w jednej z notek. Uważam, że trzeba być niezrównoważonym psychicznie, żeby za jeden posiłek liczyć połowę emerytury czy renty przeciętnego Polaka. Ktoś prowadzący lokal z cenami "z kosmosu" robi to ze snobizmu i chęci pokazania się innym tego typu ludziom. Dla mnie ohyda. Fakt, że choć na tym blogu nie ma dużo o Julii, ale na pierwszym było, najprawdopodobniej świadczy o tym, że jest to kobieta ważna dla Ciebie i życzę aby tak pozostało. Adres "Syreny" zapisałam, być może kiedyś będę mogła go sprawdzić. Moje prace szydełkowe, to dziecinne wprawki w porównaniu do prawdziwych mistrzyń w tym zakresie. Znałam dwóch mężczyzn robiących na drutach, ale o szydełkującym, to nawet nie słyszałam. Dlatego też Twój brak umiejętności jest zupełnie normalny. Dla mnie działka siostry pod Warszawą też przestała być atrakcyjna w momencie, gdy kolejne "ogródki" zaczęły wyrastać jak grzyby po deszczu, a oddzielała je tylko leśna dróżka szerokości przeciętnego samochodu. Ja coraz mniej wyrozumiałości i sympatii mam do polskich seriali, bo zupełnie niepotrzebnie z każdego chcą zrobić tasiemiec, sztucznie rozbudowując istniejące watki lub dodając nowe "ni z gruszki ni z pietruszki". Natomiast z dużym upodobaniem oglądam fabularyzowane dokumenty o policjantach: "Gliniarze", "Komisariat", "Rewir" itd. Fajnie jest mieć świadomość, że funkcjonariusze są o wiele sympatyczniejsi niż ich minister. Do miłego zobaczenia...
UsuńJasne, wiem o co chodziło, faktycznie napisałem jakiś czas temu, że byłem w okolicy tego Atelier i się rozczarowałem, bo z zewnątrz wygląda za przeproszeniem jak duża toaleta. Dla mnie jest to nie do zaakceptowania, skoro w Łazienkach uważanych za bardziej reprezentacyjne, obiad składający się z trzech dań kosztuje 60 złotych od osoby. Czyli jak się chce to można zaproponować różne ceny, dla każdego klienta, a nie tylko dla bogaczy.
UsuńMasz rację, z Julią łączy mnie przyjaźń, mamy bowiem sporo wspólnych zainteresowań, podobne spojrzenie na świat.
Nie wiem jak teraz wygląda ten ośrodek ,,Syrena" w środku, kiedyś nie było szału, jednak i wyboru specjalnie nie było.
Mnie niektóre seriale polskie jakie śledzę po prostu nudzą. Spokojnie dałoby się zrobić taką samą historię w 5-6 odcinkach, a nie 13 jak jest w przypadku ,,Diagnozy" na TVN-ie.
Jak dawali nowe odcinki oglądałem ,,Detektywów" i ,,W-11" na TVN-ie właśnie. Teraz ciekawe są na kanale 4 (Czwórka tak zwana), choćby ,,Sprawiedliwi". No ba, mój Staruszek lata temu pracował w policji, w wydziale zwalczającym przestępstwa gospodarcze, na pewno i dziś jest wielu oddanych pracy policjantów (choćby z ,,Archiwów X").
Pozdrawiam!
Oglądam "Sprawiedliwych" i "Policjantki i Policjanci" oraz "Mecenas Lena Barska".Jeżeli "Diagnozę" zakończą na 13 odcinku, to nie będzie tak źle. Mam nadzieję, że nie wpadną na pomysł przedłużania tego tak jak ma to miejsce w przypadku "Drugiej szansy",która była ciekawa przez pierwszy sezon, a następne to już coraz większe dłużyzny i nudy. Dawno przestałam oglądać "M jak miłość" czy "Barwy szczęścia". Niektórzy twórcy seriali zapatrzyli się na "Modę na sukces", będącą kuriozalnym przykładem długości serialu. Mam nadzieję, że pod najnowszym postem, który mam na "tapecie" zamieścisz swój komentarz, bo jego bohaterka jest Ci znana lepiej niż mnie. Pozdrawiam.
UsuńJej, mimozy! Czytałam o nich ostatnio w książce, w sensie dziewczyna chciała mieć z nich bukiet ślubny, no a że nie wiedziałam jak wyglądają, to sobie sprawdziłam. ;) Ja teraz chora... I nie mam kiedy iść do lekarza, zresztą jakoś niespecjalnie mi się chce tam iść... Pogoda taka już, że aż szkoda gadać. Fajne cudeńko stworzyłaś i włóczka się nie zmarnowała. Pozdrowienia przesyłam. ;)
OdpowiedzUsuńprzede wszystkim szybkiego powrotu do zdrowia życzę, bo gdy się jest młodym, to szkoda czasu na chorowanie. Co innego w moim wieku, kiedy atrakcji nie ma już tylu, a i towarzystwo powoli się wykrusza. Dziękuję za miłe słowa odnośnie mojej robótki, choć to nic specjalnego i gdy mnie się tak chwali, to czuję się zażenowana. No i jak, podobają Ci się mimozy? Chciałabyś mieć z nich bukiet, tak jak bohaterka czytanej przez Ciebie książki? Jak to fajnie jest przeczytać, że komuś tak jak mnie, nie chce się chodzić po lekarzach, szczególnie gdy aura nie sprzyja. Do zobaczenia w "Twoim realu". Ukłony.
UsuńNiestety kaszel mi jeszcze nie przeszedł. Racja, szkoda czasu na chorowanie, zresztą to nie jest przyjemne. Też bywam zażenowana pochwałami, ale wiesz, to znaczy, że ktoś jest skromny i tak sobie czasem myślę, że komplementy to jednak trzeba się nauczyć przyjmować, a ja np. nie do końca to potrafię. Jak coś jest fajne, to mówię szczerze, że jest fajne i mi się podoba. Ja czegoś takiego nie wyczarowałabym, a Ty wyczarowałaś własnymi rączkami i własnym umysłem, bo pomysł trzeba mieć i to jest świetne. Bukietu z mimoz nie chciałabym mieć, preferuję coś innego. ;) Pozdrawiam serdecznie. ;)
UsuńUznaję, że Twoja pochwała była szczera i przyjmuję ją z wdzięcznością. Na tym polega przewrotność ludzkiej natury: jedni są złaknieni komplementów i bezpardonowo się ich dopraszają(zarozumialcy) i Ci którzy ich nie potrafią przyjmować(skromni).Wielka szkoda, że nie zdradziłaś, czym jest to "coś innego". Do zobaczenia i uściski.
UsuńAaaaa... to u mnie podobnie! Złapałam jakieś świństwo pod koniec września i do dzisiaj mówię skrzekliwym głosem. A po drugie, przed godziną sąsiad nas zalał, rury mu popękały i od jutra będzie słychać kucie jak nic :-D
OdpowiedzUsuńOdnośnie zalania, to przeżyłam to dwa lata temu. Sprawca już zdążył odnowić mieszkanie, a ja mam to ciągle w planach(albo brakuje finansów albo chęci do szukania fachowców). Mam nadzieję, że wyjazd na Wszystkich Świętych i pielgrzymki po cmentarzach, nie pogorszą Twojego stanu zdrowia, bo zazwyczaj 1 listopada bywa wietrzny i deszczowy. Niechaj Twój głos odzyska moc, tak jak i cały organizm. Dziękuję za odwiedziny i przesyłam pozdrowienia.
UsuńChociaż nie znałam twojego bloga to cieszę się, że wróciłaś do pisania, bo będę miała okazję poznać wspaniałą, trochę pesymistyczną kobietę:) Ojj ja też nie wiem co to jak nic nie boli. Anglia i praca fizyczna, bo tyram:) dosłownie w angielskim hotelu od 10 lat. Brak stałego miejsca i ciągle jak w internacie też nie sprzyja. Chociaż ciężko to dalej lubię śmiać się i jestem szczęśliwa :) dalej piszę moje wiersze,maluje obrazy,robię stylizację:) Wiesz co najwięcej mi pomogło i przestałam się denerwować: jak zaczęłam czytać Biblię ...na mojej stronie staram się codziennie wstawiać cytaty pod obrazem Jezusa z różami,buziole. Zaczynam obserwować,podoba mi się u Ciebie:)
OdpowiedzUsuńWitam estetkę-poetkę,która choć tyra to za lepsze pieniądze niż nasze złotówki. Cieszę się, że jesteś szczęśliwa i roześmiana.Choć z Biblią mi nie po drodze, to jednak mam nadzieję, że nadal będzie Ci się u mnie podobało . Do zobaczenia przy okazji kolejnej stylizacji. Pozdrawiam.
UsuńPewnie,że tak:)
UsuńJesień, choroba i remont u sąsiada... Wcale mnie nie dziwi brak humoru i ochoty do czegokolwiek...
OdpowiedzUsuńKiedy czytam Twoje posty, to jesień, choroba czy remont stają się mniej uciążliwe. Pozdrawiam.
UsuńAch, remonty w bloku, to koszmar. Wszystko rozchodzi się po ścianach, sufitach i podłogach. Gdy mieszkałam w bloku (ogromnym 11 pieter i 10 klatek), to słyszałam remonty(wiertarki i młoty) z kilku klatek od nas. I wzdychałam wtedy, że willi z M-4 i tak nie zrobią. Spokoju życzę i słonka (wtedy zaraz nastrój lepszy) :)
OdpowiedzUsuńZa życzenia dziękuję i tego samego życzę. Zapraszam częściej i obiecuję odwiedzać Ciebie. Ukłony.
UsuńNiestety, Iwonko, chandra dopada dojrzałą młodzież o każdej porze roku! Niedawno popełniłem taką balladę:
OdpowiedzUsuńNa każdą porę roku roku ballada
Wiosna, lato, jesień zima,
Kto się złamie, kto przetrzyma?
Tego skwarem, tego mrozem,
Mieczem, ogniem czy powrozem?
Wiosna, lato, jesień, zima
Pora w porę w dybach trzyma,
Zima, jesień, lato, wiosna,
Kręcą Parki swoje krosna.
Zima, lato, jesień, wiosna,
Zgasnąć, odejść czy pozostać,
Bliźni z bliźnim drą wciąż koty,
Z musu, złości czy z głupoty?!
Wiosna, lato, jesień, zima,
Jak ten klimat w szachu trzymać,
Jak upiorom w życiu sprostać?
Zima, lato, jesień wiosna
ściskam niemożebnie i zapraszam na rocznicę
Czy ta urocza ballada ma podkład muzyczny? Ciekawa jestem jak brzmiałaby wyśpiewana. Staram się czytać każdy Twój tekst, więc i rocznicy postaram się nie przegapić. Buziaki w podziękowaniu za odwiedziny.
UsuńOjejku, to Cię faktycznie dopadło sporo problemów. Mam nadzieję, ze ze zdrowiem jest lepiej, a prucie ścian i wymiana instalacji u sąsiada powinny już powoli dobiegać końca. Chociaż jeśli to całościowy remont i wymiany wymaga wszystko, w tym też kafelki i płytki podłogowe, to może potrwać i do 2 miesięcy, nie chcę Cię martwić. Życzę żeby ten hałaśliwy etap remontu się skończył i życzę Ci zdrowia i powrotu do robótek, ładna ta zielona.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia serdeczne
iw
Po przeczytaniu Twoich rad na temat remontu, liczę się z długością prac. Wszak sąsiad ma prawo ładnie mieszkać, więc trzeba uzbroić się w cierpliwość. Dziękuję za życzenia zdrowia, bardzo się przydadzą, bo dopadła mnie kolejna infekcja, odbierająca chęci nie tylko do robótek. Do miłego zobaczenia.
UsuńRemonty w bloku to masakra. Ja miałam w wakacje remont u sąsiada i do tego remontuja drogę przy moim bloku jeszcze nie skończyli. Więc oprócz hałasu miałam jeszcze inne efekty. Cały blok się trząsł jak ubijania drogę... Eh zatem nie zazdroszczę.
OdpowiedzUsuńRemont dla każdego jest ciężkim przeżyciem, ale od czasu do czasu trzeba go zrobić,bo nowe otoczenie nastraja lepiej. Życzę jak najszybszego zakończenia prac drogowych i samych radosnych chwil, by jesień była łatwiejsza do przejścia. Ukłony.
Usuń