środa, 24 sierpnia 2016

MOJE HOBBY - HAFT


    W serii postów posiadających wspólny tytuł „Moje hobby-...” opowiedziałam o moich „wprawkach” fortepianowych, filatelistyce, zmaganiach poetyckich i krawiectwie. Nie ono jednak było pierwsze w moich zapędach rękodzielniczych. Najpierw był haft.
   W czasie wakacji spędzanych jak zawsze w sanatorium, zapragnęłam nauczyć się haftować. Zrodziło się to nagle, bo nie miałam towarzystwa do rozmów czy spacerów. Musiałam być już pełnoletnia, bo mieszkałam w części przeznaczonej dla dorosłych. Chęć wykazania się w tej materii, była tak silna, że poszłam do sklepu,  kupiłam kawałek zwykłego białego płótna bawełnianego, dwa kolory muliny- różowy i zielony(jak groszek), bo tylko takie były i karnet z igłami.  Teraz  należało wymyślić wzór. Nie miałam żadnego pomysłu ani wprawy. Brakowało mi też białej kalki za pomocą, której mogłabym przerysować motyw z czasopisma i potem przenieść go na materiał. Niedostępna była także zwykła czarna kalka maszynowa. Dlatego jeden jedyny raz w życiu byłam rysownikiem. Na mojej podomce z kory, były wytłoczone duże kwiaty.Wzorując się na nich, narysowałam kilka takich na papierze, a następnie przeniosłam na materiał, rozmieszczając wzdłuż boków w określonej odległości od siebie i połączyłam łodygami z liśćmi. Ponieważ środek pozostał czysty, to umieściłam w nim moją ulubioną maksymę łacińską :”Per aspera ad astra”("Przez trudy do gwiazd"). W ten sposób określiłam czym po skończeniu może być ta robótka: mini serwetką lub makatką(po powrocie do domu, mama obrębiła brzegi robiąc dość szerokie zakłady, co przesądziło o jej losach). Nie za bardzo sprawa była przemyślana, bo jeżeli sentencja z gwiazdami, to bardziej pasowałyby one, a nie kwiatki.
    Nie spodziewałam się, że moja nowa pasja stanie się przedmiotem rywalizacji z matką. Co prawda z zadowoleniem przyjęła, że drugą moją pracą będzie obrus na rozkładany owalny stół jako prezent na Barbórkę, ale jednocześnie sama zaczęła haftować serwetki, bieżniki. Do dzisiaj ostał się tylko bieżnik 30 x 40cm, który  po wyhaftowaniu, obrobiła szydełkiem.
Tak wygląda róg owego bieżnika zrobionego przez mamę

   W tamtym czasie haftowałam przede wszystkim na kolorowym lnie( komplety:6 serwetek + bieżnik), bo była taka moda i ofiarowywałam je różnym ludziom w prezencie. Nie wyszywałam natomiast odzieży. Jedyne wyjątki stanowiła moja biała bluzka, uszyta parę lat wcześniej przez moją mamę(haft rozmieściłam na górze rękawa i na górze przodów) oraz strój sylwestrowy mojej siostry składający się ze spódnicy, krótkiej bluzeczki bez rękawów i chusty. Ponieważ było to uszyte z surówki w kolorze kawy z mlekiem, to parzenice na dole spódnicy i środku chusty były wyhaftowane ciemnobrązową tasiemką jedwabną o szerokości 3 mm, z której także były zrobione frędzle przy chuście.
Moja matka wiedziała jak nazywają się takie tasiemki, ja zapomniałam. To właśnie były "nici" do sukni tyle tylko , że w kolorze czekolady.

 Nigdy nie pokusiłam się o haft krzyżykowy, ani żeby haftować kupowane w pasmanteriach portrety osób, zwierząt czy pejzaże. Chociaż był okres kiedy bardzo lubiłam haftować, to sporadycznie używałam naparstka czy tamborka. Zazwyczaj zapełniałam wzór ściegiem atłaskowym pełnym lub cieniowanym, a do linii stosowałam częściej łańcuszek niż ścieg przed lub za igłą. Na kilku poszewkach umieściłam haft Richelieu.

Róg poszewki o wymiarach 80x80 cm




"Ażurnaja wysziwka", to 156 stronicowa książeczka , w której zamieszczono różne wzory ażurowe, w tym mereżki.






   

   Miałam taki moment, że bardzo podobały mi się mereżki, dlatego jeden biały bawełniany obrus zrobiłam w zazębiające się kwadraty i prostokąty, w których kontury były określone mereżką, a w środku nićmi białymi wyhaftowałam drobny motyw kwiatowy. Obrus pierwszy i biały mereżkowany trafiły do synowej, jako część wyprawy dla syna.(zdjęć mimo próśb nie zrobił, więc się nie wykażę prawdomównością). Upodobanie do tego rodzaju ażuru miałam od dzieciństwa, bo mama miała żółtą sukienkę, w której góra była przyozdobiona właśnie w ten sposób.
    

   Żadna z moich innych prac nie ostała się w domu, w związku z czym nie będzie zdjęć przedmiotów. Ponieważ jednak dbałam o podbudowę teoretyczną tak jak w przypadku szycia, to zdjęcia  książek prezentuję:
Pierwsza książka kupiona przeze mnie
Książka kupiona zanim w kiosku "Ruchu" upolowałam duże teczki z tym rodzajem haftu

Tę książkę pożyczyłam od kuzynki mojego ojca w roku 1974. Nigdy nie miałam później okazji jej zwrócić.

 





To są podobne teczki z motywami  haftów, każda poświęcona innemu jego rodzajowi

Pozycja poświęcona kolejnemu rodzajowi haftu.



Ostatni prezent imieninowy od niedoszłej synowej Oliwii, która była partnerką  syna przed obecną.
.
Jedna z pierwszych książek w kolekcji "hafciarskiej".

Nr 5 wydawnictwa "Uszyj sama"był poświęcony haftowi.




44 komentarze:

  1. piękne sa te twoje prace, masz zdolnosci do wyszywania, bo ja raczej nie, wolę druty i szydełko , choc wyszyłam i obraz dla córki....
    te nici o których piszesz to laseta
    https://www.google.pl/search?q=laseta+tasiemka&tbm=isch&tbo=u&source=univ&sa=X&ved=0ahUKEwiW2IOx49nOAhWKJsAKHTnSCgYQsAQIJA&biw=1366&bih=643

    u mnie w domu rodzinnym mama mi wyszyła taka makatke nad łózko właśnie lasetą, były to krasnoludki zbierajace grzyby....tak zamiast maty słomianej, która sobie później zawiesiłam
    serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja matka przez całe życie miała manię zawieszania na ścianach kilimów(przywiezionych z rodzinnego domu), a z czasem gdy było nas na to stać dywanów. Ja jako nastolatka też miałam matę słomianą przy łóżku, żeby oddzielić je od zimnej ściany(szpilkami krawieckimi przypinałam na niej zdjęcia aktorów i piosenkarzy). Na obraz nigdy bym się nie zdecydowała, chociaż przyjaciółka mojej matki przez lata je haftowała, dopóki nie straciła wzroku. Ja preferuję we wszystkich swoich rękodzielniczych wyczynach, małe formy, bo ręce mam za słabe na większe rozmiary. Pozdrawiam i dziękuję za odwiedziny.

      Usuń
  2. Moja mama haftowała i nadal haftuje bardzo dużo, chociaż już oczy nie te, wyspecjalizowała się właśnie w hafcie krzyżykowym - przeważnie to jakies obrazy, a ostatnio nawet portret ze zdjęcia mojej bratanicy - nawet nieźle to wyszło. Natomiast moja siostra haftuje obrusy haftem richelieu, też całkiem ładnie. Ja potrafię, ale mi się nie chce:0. Jak dzieci były małe, to czasem trzeba było a to wzorki na bluzeczce, a to jakieś czary mary do tańców ( w sensie strój), to haftowałam, ale nigdy jakoś mnie to nie pociągało. Znam jedną z tych książek, tę od Kuzynki:), moja mama ma taką, i całe mnóstwo innych, to obszerny temat. I taki uroczo staroświecki, a jednocześnie nowoczesny. Mnie się podoba teraz japońska technika shibori, ale jeszcze nie próbowałam nic zrobić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, że literatury na temat haftu jest bardzo dużo. Kiedy pracowałam jako bibliotekarka i służbowo bywałam w księgarni, to nawet w latach kryzysowych(tych kartkowych),mogłam kupić wymarzona książkę. W chwili obecnej mój metraż(32m2) nie pozwala powiększać ani księgozbioru ani prac szytych, haftowanych, dzierganych. Wyjmując z zakamarków książki o hafcie natrafiłam na niewielką "książeczkę" o makramie, która obok frywolitek nie została przeze mnie jeszcze opanowana. Nie słyszałam o shibori ale zaintrygowałaś mnie i muszę sięgnąć do Google po informację. Miło, że wpisałaś się pod postem, zapraszam kiedy tylko będziesz miała ochotę. Ukłony.

      Usuń
  3. Ja tylko raz w życiu wyszyłam obrus.Na białym płóotnie białą muliną. To był mój wyczyn życiowy. Pojechał do śzwecji jako prezent ślubny. Podobno był przebój,wszyscy Szwedzi oglądali bo to niby rękodzieło. Ja sobie myślę,że oni pojęcia nie mieli jak prawdziwe rękodzieło może wyglądać. I to był ostatni raz jak igłę miałam w ręku. Pozdrowienia:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zupełnie niesłusznie umniejszasz swój hafciarski wyczyn. My przez lata mieliśmy Cepelię, gdzie można było kupić najlepsze rzeczy rękodzielnicze. Cudzoziemcy pragnący czegoś oryginalnego,a nie maszynowego, tam właśnie robili zakupy. Mnie też gdy byłam już na rencie namawiano, żebym haftowała w celach zarobkowych właśnie do krajów skandynawskich, bo u nich takie rzeczy zawsze były w cenie. Widać nóż i widelec albo chochla bardziej Ci pasują do ręki niż igła,bo świetnie gotujesz, a ja nie mam do tego ani cierpliwości ani serca. Ważne żeby robić to, co się lubi. Ja również pozdrawiam.

      Usuń
  4. O cholera... Robi wrażenie. Ja potrafię tylko haftować haftem richelieu... I to od paru lat nie miałam igły w rękach

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Twoje umiejętności są bardzo cenne, ponieważ haft Richelieu jest czasochłonny i nawet jeżeli ktoś zna podstawy, to nie zawsze uda mu się osiągnąć zamierzony efekt, niestety wiem coś o tym. dlatego chociaż lubię go bardzo, to rzadko wyszywam tą techniką. Rozumiem, że wrażenie zrobił na tobie księgozbiór, bo prac było zbyt mało, żeby mieć jakikolwiek ogląd właściwych umiejętności. Cieszę się, że dołączyłaś do grona komentujących, mam nadzieję, że będę miała przyjemność gościć Cię dłużej. Do miłego zobaczenia.

      Usuń
    2. Nie księgozbiór robi na mnie wrażenie tylko to, że Ty potrafisz wyszywać i haftować. Zawsze podziwiam ludzi, którzy potrafią robić coś co mi sprawia trudność a o mereżce tylko słyszałam a o technice nie mam pojęcia.Tego się nie zapomina mimo że dawno się nie trzymało igły. :) Wrócisz do haftowania ?

      Usuń
    3. To nic trudnego, gdy do roboty zabrałaby się osoba tak ambitna jak Ty. Za kilka dni masz Urodziny, nie dam Ci róż ani prezentów, bo nie umiem korzystać z e-poczty(moja przyjaciółka Azalia, za jej pośrednictwem śle mi życzenia)ale mam dla Ciebie niespodziankę. Ponieważ wysyłałaś Jotce swojego bałwanka, to macie wzajemne adresy. Na Jej wyślę haftowany drobiazg w ramach prezentu gwiazdkowego, bo te 4 miesiące przelecą jak z bicza trzasł. Ostatni raz haftowałam w 2013 bodajże, kiedy to uszyłam bluzki dla mojej blogowej kumpeli "Zrodzonej" i jej dwóch córek. Ja nie zarzucam definitywnie swoich rękodzielniczych pasji, bo jestem strasznie chimeryczna. Jednego dnia mi się chce szydełkować, jak mi nie wychodzi, to rzucam i biorę się za haft lub druty. Najgorzej wychodzi mi szycie, bo brak podstaw teoretycznych(teraz już nie chce mi się uczyć) ale przede wszystkim obsługiwanie prawą ręką pedału, a lewa pilnowanie ściegu, nie daje oczekiwanych rezultatów. Do miłego....

      Usuń
    4. :) To zostaw też swój adres u Jotki :) Wyślę Ci swój :)

      Usuń
    5. Twoją prośbę spełniłam. Pozdrawiam. Podobno wczoraj i dzisiaj u Was okropne upały do 31 stopni. Życzę, by lodówka nadążała z produkcją lodu i zimnych napojów.

      Usuń
  5. Ale się czuję przy Was wszystkich mało kobieca ;-))) Nienawidzę drutów, haftów, szydełka (choć wszystkim umiem się posługiwać) brrrr...........

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja Droga, gdyby kobiecość mierzyło się biegłością w posługiwaniu się drutami(szydełkiem, igłą), to ja mogłabym uważać się za Mesalinę,Helenę Trojańską czy inny symbol seksowności czy kobiecości. Ty masz to czego ja nigdy nie zdobędę "umiejętność poruszania duszy" słowem pisanym. Znam mężczyzn, którzy dziergają i wcale nie uważają, że umiejętność ta umniejsza ich męskość. Ucałowania.

      Usuń
  6. Też miałam w życiu taki okres, że próbowałam wszystkiego od haftu krzyżykowego, poprzez szydełko, do szycia.
    Próbowałam nawet dorabiać szyciem i robieniem swetrów na drutach. Kupowałam katalogi, wykroje, książki.
    W pewnym momencie stwierdziłam, że zbyt dużo czasu spędzam w domu, pochłonęły mnie inne sprawy i porzuciłam robótki. Czasem zrobiłam jeszcze jakiś sweterek.
    Poza tym był także czas, ze rękodzieło przestało być cenione, powstały galerie z tanią, seryjną odzieżą i spadł popyt na rękodzieło, teraz znów wraca, ale oczy już nie te...chociaż czasem mi tęskno :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jestem pewna, że gdyby nie kalectwo i pogarszająca się z dnia na dzień sprawność dolnych i górnych kończyn, to ja też miałabym 100 spraw innego typu do roboty(chodziłabym na brydża do Domu Seniora), udawałabym się na podryw wieczorową pora, bo w ciemnościach nie byłoby widać braku zębów.Na galerie, o których mówisz się nie "nadziałam" ale wyspecjalizowane maszyny hafciarskie, skutecznie zastąpiły wysiłki hafciarek. Jak Ci będzie bardzo tęskno, to gdy zgłębię japońską technikę shibori, o której wspomniała Anna albo "inne cudo", to zaproszę chętne osoby do turnieju, a prace przekażemy na jakiś kiermasz grudniowy lub noworoczny. Co Ty na to?

      Usuń
    2. Obejrzałam filmy na youtube, oryginalne shibori jest bardzo trudne i pracochłonne, ale widziałam, że domorosłe artystki uprościły technikę, która bardzo przypomina to, co sama kiedyś robiłam z tkaninami, gdy w sklepach były tylko czarne lub białe.
      W farbowanie raczej już bawić sie nie będę, raczej poszłabym w patchworki, ale muszę uzbierać próbki tkanin do szycia - tak sobie obiecuję...

      Usuń
    3. Należą Ci się ode mnie przeprosiny. Najpierw powinnam zapoznać się z tym "co to jest to shibori"(tak jak Ty to uczyniłaś), a dopiero później proponować zabawę.Po Twoim komentarzu obejrzałam 5 filmików i przy każdym z zachwytu szczęka mi opadała.sama z ciekawości kiedyś zrobię taką "domorosłą" tkaninę, może nie tak dużą jak pokazywano. Jak już pisałam po pierwszym Twoim komentarzu, choć patchworki bardzo mi się podobają, to mi nie wychodzą ale jak tylko uzbierasz tkaniny, to chętnie wykonam także jakąś małą poduszkę lub inny drobiazg w ramach zmagań turniejowych, bo wydaje mi się, że choć z techniką wykonania nie trafiłam, to sama idea podoba mi się. Pozdrawiam.

      Usuń
  7. Robiłam w życiu różne robótki, haft równi. Ostatnie lata szydełkowałam. Niestety, teraz nic nie robię, mam chore oczy.Doceniam Twoje prace, bo wiem jaka to żmudna praca. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lotko, możemy przyzwyczaić się do niesprawności kończyny lub jakiegoś organu. Jednak poza ludźmi ociemniałymi, którzy nigdy nie widzieli, nie potrafimy wyobrazić sobie życia bez widzenia. Dlatego żadna pasja nie jest tego warta, by dla niej poświęcać wzrok. Pozdrawiam równie gorąco.

      Usuń
  8. Masz talent. Osobiście zajmowałam się robieniem na drutach (kiedy to było? ;) ). Haftowanie jakoś nigdy nie zachęciło mnie do tego stopnia, żeby "zdradzić robótki na drutach". Moja mama wyszywała piękne rzeczy, krzyżykami także. Kilka wyszytych obliczy Jana Pawła II zawisło w innych domach :)


    Miłego dnia, Iwonko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W moim przypadku można mówić tylko o wyuczeniu, talent ma Twoja Mama, bo wyhaftować twarz człowieka, to jest ogromny sukces. Ja kiedy próbowałam wyhaftować usta zabawkom, które szyłam, to wychodziła mi ich karykatura. Często psułam całą pracę, próbując haft ten usunąć, bo bardzo często robiłam w tym miejscu dziurę. Ja na drutach umiem podstawowe ściegi ale nigdy nie odważyłam się robić ażurów, warkoczy czy innych skomplikowanych ściegów. Dlatego podziwiam osoby, które robiąc na drutach, potrafią coś więcej niż oczka lewe, prawe i ściągacz. Udanego weekendu Ariadno.

      Usuń
    2. Kiedy obserwowałam mamę, nie było to wcale takie trudne - kupujesz malowany różnymi odcieniami barw wizerunek/pejzaż. "Krzyżykujesz" takimi kolorami, jak na obrazku. Ot i cała bajka :)

      Usuń
    3. Nie zawsze były w sklepach dostępne gotowe do haftu materiały. Często też nie haftuje się na kanwie, która ma okienka odpowiadające wielkości krzyżyka. Jeżeli robi się to na innym płótnie, to trzeba mieć wyczucie, by krzyżyki były równe.Dla mnie haft krzyżykowy jest najtrudniejszy ze wszystkich mi znanych. W bajkach najważniejszy jest morał czyli koniec, w hafcie podobnie. :-)

      Usuń
    4. Tak, nie zawsze były gotowe wzory. Ja podziwiam wszystkich "dziarających", bo to oznacza, że mają w sobie mnóstwo cierpliwości.
      Osobiście pamiętam, że robienie na drutach mnie uspokajało. Wieki nie robiłam na drutach....

      Usuń
    5. Jeżeli robienie na drutach Cię uspakajało, a nie robiłaś na nich od dawna, to znaczy, że masz spokojne i satysfakcjonujące życie. Niech tak pozostanie. Masz też okazję pomyśleć o nowym hobby, które być może wciągnie Cię podobnie jak druty.Pozdrawiam.

      Usuń
  9. Od zawsze podziwiałam kobiety umiejące pięknie haftować. Kiedyś w dzieciństwie troszkę tego robiłam, ale za mało czasu i cierpliwości zdecydowały, że to hobby porzuciłam. :) Podobnie jak druty i szydełko, chociaż do dziś mam na półce właśnie książki o tym i nie wykluczam, że kiedy się zestarzeję tym będę wypełniać moje dni. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Obserwując jak intensywnie żyjesz mam podejrzenia, że nie będziesz miała czasu, na zestarzenie się i siedzenie w fotelu z tamborkiem w ręku. No i dobrze, że są ludzie tak pozytywnie zakręceni. Miłego dnia.

      Usuń
    2. Też się tego obawiam, że moje starzenie będzie wyglądało nieco inaczej, niż z tamborkiem (jakie to ładne słowo swoją drogą! miałam kiedyś swój własny, teraz nie wiem, gdzie jest).
      Pozdrowienia :)

      Usuń
    3. Na szczęście dzisiaj w sklepach można kupić wszystko. Kiedy ja zaczynałam przygodę z haftem moim pierwszym tamborkiem było czerwone plastikowe kółko. Znajdowało się w zestawie "Małej hafciarki wraz z kawałkiem materiału z nadrukowanym motywem oraz trzema szpuleczkami atłaska. Dziękuję za odwiedziny i pozdrawiam.

      Usuń
  10. W swoim życiu nauczyłam się wszystkich robótek ręcznych, jakie tylko można wykonywać. Nawet potrafiłam robić skarpety i rękawiczki na pięciu drutach. Gdy syn był mały, wszystkie ubranka miał robione przeze mnie.
    Lubiłam też wyszywać obrusy i serwetki. Mam je do tej pory, ale leżą gdzieś na półce.
    Haftem Richelieu trudniła się moja młodsza siostra i mam kilka zrobionych przez nią serwetek, a nawet piękny kołnierzyk.
    Do tej pory robię na szydełku uchwyty do garnków, bo są poręczniejsze niż kupne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie się nie udało zgłębić tajemnicy robienia skarpet i rękawiczek. Skarpet nie noszę, bo ich nie wciągnę na stopy, a o rękawiczki poprosiłam "Azalię 60" blog.onet.pl.W szpargałach schowany jest szydełkowy niebieski kołnierzyk, robiony przez moja matkę do granatowego, szkolnego
      fartuszka. Ja też robiłam Łapek kuchennych sporo szczególnie, gdy kupiłam "Dzianina dla domu", bo są tam bardzo ciekawe pomysły do wszystkich pomieszczeń. Ponieważ jesteś drugą Anną, która zamieściła komentarz pod postem, proszę daj znać jaki blog prowadzisz.

      Usuń
  11. Witaj, dziękuje za wizytę w kawiarence, na haftowaniu nic a nic się nie znam, natomiast haftujesz pięknie. W sam raz to robótka na "doła", a chyba cierpliwości potrzeba na to jak stąd (Francja) do Madagaskaru. Ciepło pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  12. Witaj Andrzeju, miło mi że zechciałeś odpowiedzieć na mój komentarz zamieszczony u Ciebie, swoją dzisiejszą wizytą. Znałam mężczyzn, którzy odstresowywali się przy robótkach ręcznych ale nie dziwi mnie, że tobie takie zajęcie jest obce. Rozumiem, że wbrew temu, co zawsze sądzę, gdy wchodzę na nowego bloga, nie mieszkasz w Polsce. To prawda, że potrzeba do haftowania cierpliwości ale moja mama mawiała, że "ile cierpliwości, to tyle mądrości, więc ciągle sprawdzam czy to prawda. Pozdrawiam także i zapraszam. Może kiedyś trafisz na temat bliższy Twoim zainteresowaniom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj... a jednak jam z polskiej krainy, tyle że podróżuję po Europie zawodowo, ale tak za dni dziewięć wracam... ale tam ... można się nie znać, nie potrafić, ale podziwiać - zawsze. Ja, na ten przykład, uwielbiam malarstwo, natomiast każ mi coś namalować - tragedia. A najważniejsze (albo jedno z najważniejszych jest to, aby starać się robić to, co sprawia przyjemność największą... zatem.. do roboty :-) z haftowaniem :-) pozdrawiam spod Barcelony

      Usuń
    2. Czytając Twoje teksty podziwiam swadę z jaką piszesz, do tego stopnia, że korci mnie przeczytać wszystkie posty. Tyle tylko, że zawsze zaczynam od najnowszego i schodzę w dół do pierwszego. Sama nie umiem wytłumaczyć tego dziwnego zjawiska ale jest on faktem. Przy wszystkich do tej pory tak "potraktowanych" blogach, posługiwałam się taką metodą. Zgadzam się Andrzeju, że obok życia, najważniejsze w nim jest to, by robić to, co sprawia przyjemność, nawet jeżeli miałoby to być niedoskonałe czy tragiczne. Życzę udanych zawodowych podróży i szczęśliwego powrotu do"polskiej krainy".Ukłony.

      Usuń
  13. Podziwiam. Naprawdę!Co do rywalizacji z matką - mnie by było znacznie łatwiej, bo moja robiła firankę do kuchni na szydełku przez 30 lat. Skończyła nawet. Tylko, niestety przeprowadziła się i firanka do niczego nie pasowała. Wszystkie zdolności do prac ręcznych odziedziczyłam po mamusi:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze marzyły mi się zazdrostki, takie jakie oglądam u blogowiczek robótkowych. Sama zabierałam się kilka razy ale nigdy żadnej nie dokończyłam, może dlatego że w domu rodziców wystrojem mieszkania zajmowała się rodzicielka. W moich dwóch mieszkankach posiadałam wnęki kuchenne, nie było gdzie ich wieszać. Być może nie masz ciągot do prac ręcznych ale za to posiadasz wspaniałe poczucie humoru. Czytając każdego Twojego posta, nie można się nie uśmiechnąć lub wręcz rechotać. Pozdrawiam.

      Usuń
  14. Jestem pod wrażeniem "podbudowy" teoretycznej. Hafty zrobiłaś śliczne. Ja nigdy nie miałam zacięcia do tego rodzaju haftu.
    Pozdrawiam serdecznie.



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakże mi miło, ze jako jedyna z komentujących zechciałaś pochwalić moje książki, z których jestem nie mnie dumna niż z moich prac. Zacięcia do haftu nie masz ale za to robisz piękne sztuczne kwiaty. Pozdrawiam serdecznie i do miłego zobaczenia.

      Usuń
  15. A moim hobby było swego czasu robienie na drutach (a może to było leczenie nerwów podczas stanu wojennego). Zacząłem od prostego szalika, a potem już poszło - dwie kamizelki ze skomplikowanym ściegiem i rozpinany sweter. Kamizelki noszę do dzisiaj - sweter był nieco za mały i sprułem go po jakimś czasie.

    Pozdrowionka:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Wojtku, muszę powiedzieć, że zawstydziłeś mnie okrutnie, bo ja na drutach wykonałam kilkanaście drobnych rzeczy, ale sweter tylko jeden. Co gorsza nie pamiętam jaki spotkał go los. Skomplikowane ściegi znam tylko z książek, które stoją na półce. Nigdy nie odważyłam się zrobić któregokolwiek. Ja również pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  16. Umiesz robić piękne,niestety teraz coraz rzadziej znane hafty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj, miło mi że wpadłaś z odwiedzinami. Dzięki pasjonatom rękodzieło nigdy nie zaniknie, w tym i hafty. Świadczą o tym liczne blogi poświęcone różnorakim robótkom ręcznym. Żadnej z autorek takich blogów nie dostaję do pięt ale robię w życiu to co lubię, a jednocześnie to co mogę, bo nie wszystko z racji kalectwa jest w moim zasięgu. Zapraszam częściej i jeżeli prowadzisz bloga, to proszę o adres, żebym mogła odwdzięczyć się rewizytą. Pozdrawiam.

      Usuń