środa, 22 lutego 2017

MÓJ IDEAŁ...

                                                        

     Każdy człowiek potrzebuje bratniej duszy, większość z nas łączy się z kimś, kto najbliższy jest naszemu wyobrażeniu idealnego mężczyzny, idealnej kobiety. Nie mam pojęcia ilu z Was znalazło ten ideał, ilu ma obok siebie osobę, temu ideałowi najbliższą, a ilu tak jak mnie nie udało się w realnym życiu znaleźć człowieka, który podobny byłby z urody lub cech charakteru do tego wyśnionego. O mężczyźnie mówi się, że wystarczy aby był ciut ciut piękniejszy od diabła, bo dla kobiety bardziej od urody liczy się osobowość. Co ja najbardziej cenię u mężczyzny? Oto moje kryteria:1. Prawdomówność, 2.Lojalność, 3. Intelekt, 4. Aparycja{wzrost od 180 cm, brunet lub szatyn,szczupły lub średniej budowy ciała. Moim marzeniem jest by miał owłosiony tors, bo tacy kręcą mnie najbardziej. Lubię, gdy mają lekki zarost(patrz zdj. A.O'Loughlina) ale nie typ jaskiniowca czy drwala}.
   Niestety w realnym życiu mężczyźni, z którymi wchodziłam w relacje intymne diametralnie odbiegali od pierwowzorów, na których budowałam ideał mężczyzny. Wraz z wiekiem ideał się zmieniał, tak jak ja sama zarówno pod względem wyglądu jak i poglądów. Niezmienne przez lata zostały punkty 1-3.Przestałam po 40-stce sztywno trzymać się wymagań co do wyglądu.
   Większość panów, o których mówię(chodzi o życie intymne),  żyje choć nie wszystkich zdjęcia posiadam. Bez ich zgody jednak nie mogłabym ich umieścić, ponieważ wszyscy oni są żonaci. Miałam takie szczęście , że poznawałam kawalera, a rozstawałam się z kandydatem na męża dla innej. Fajnie byłoby skonfrontować mężczyzn z mojego realnego życia, z podobiznami tych, do których wzdychałam jako nastolatka i w dorosłym życiu.
    Pierwszym, który mnie zachwycił był 
Aleksander Żabczyński(1900-1958), przedwojenny aktor filmowy, którego moja matka uwielbiała w filmie „Biały Murzyn”.Ja kocham wszystkie przedwojenne polskie filmy.
   Kolejnymi byli: 
Jerzy Duszyński(1917-1978), którego zobaczyłam w filmie „Skarb”, partnerował Danucie Szaflarskiej. Jego pierwszą żoną była Hanka Bielicka. 
    Po nim byli prawie równolegle(uwielbienie dla nich miałam przez cały okres ich kariery):
Stanisław Mikulski(1929-2014), ujrzany po raz pierwszy w filmie „Ewa chce spać”. 
Andrzej Łapicki(1924-2012), uwielbiałam film „Lekarstwo na miłość”, jeden z niewielu filmów, który mogę oglądać wielokrotnie i zawsze świetnie się bawię. Jego małżeństwo z Zofią Chrząszczewską trwało 58 lat.
Za całokształt ceniłam Tadeusza Janczara(wł. Tadeusz Musiał, 1926-1997). Ostatnim polskim aktorem, przy którym w „Trędowatej” serce biło mi mocnej był Leszek Teleszyński.








    W momencie kiedy zaczęto wyświetlać filmy zachodnie, ja wgapiałam się w młodego 



Richarda Chamberlaina, odtwarzającego rolę lekarza w serialu „Dr Kildare”. W „Ptakach ciernistych dróg” podobał mi się już znacznie mniej. 









 Po nim przyszła pora na Rogera Moore w serialu „Święty”, chociaż jako Bond też był grzechu wart. Postać Bonda nie należy do moich ulubionych, ale nie ulega wątpliwości, że odtwórcy tej roli Sean Connery i
Pierce Brosnan, to kolejni faworyci do ideału mężczyzny. 
 Potem był George Clooney w serialu „Ostry dyżur”oraz 

Richard Gere w „Pretty women”, chociaż w filmie najbardziej podobał mi się motyw muzyczny.










Wraz z pojawieniem się na naszych ekranach serialu „Hawaii 5-0”, wzdycham do Alexa O' Loughlina.


   Tak jakoś dziwnie się złożyło, że wśród moich filmowych wybrańców przeważa imię Richard. W życiu najwięcej znałam Mirosławów.  Prywatnie pożegnałam się z mężczyznami w wieku 35 lat, bo najważniejszym stał się mój syn. Nie jest on tak przystojny jak wymienieni, nawet odbiega urodą od swego ojca, o którym myślałam, że będzie tym ostatnim do końca moich dni. Jednak to właśnie K.J  jest tym kochanym najbardziej.
Edward Hulewicz
Teraz mogę tylko wzdychać do aktorów lub piosenkarzy(ale od czasów Edwarda Hulewicza, żaden nie „ukradł” mojego serca) i wspominać dawne dobre czasy, kiedy to jak większość nastolatek mawiałam „ten tylko ten”, by między 20 a 40 mawiać „ten albo ten”. Nigdy jednak nie byłam zwolenniczką powiedzenia „byle jaki, byle siaki, byle był”. Pomimo że z urody nigdy nie byłam pięknością, a figura przez kalectwo odbiegała od normy przez cały czas, to jednak nie potrafiłabym zadowolić się byle kim tylko po to by nie być samotną. Na zakończenie dodam, że gdybym mogła powiedzieć, jak pragnęłabym wyglądać, to najbliższa ideałowi byłaby Cote de Pablo, znana z serialu NCIS.

A Wy, jesteście gotowi zdradzić swoje ideały?

38 komentarzy:

  1. Jakoś nie pamiętam konkretnych "nazwisk - wzorców" do wzdychania. Choć takim "wizualnym"ideałem dla mnie był wysoki brunet. Z lekkimi oznakami eleganckiego zwierza...
    A moją pierwszą miłością (platoniczną), był rudy i piegowaty, wzrostu i postury średniej - kuzyn... Imponował mi wiedzą i ciepłym podejściem do "swoich kobiet" (matki, siostry i siostrzenicy). Pierwszą skonsumowaną miłością był przyjaciel tegoż. Ciepły, z poczuciem humoru, "szalenie spokojny człowiek", blondyn średniego wzrostu i postury. Taki misiowaty. Został moim mężem i ojcem Żuczków... A póżniej różnie bywało...Ale zawsze wrażliwa byłam na duuużych miśków o mocnej, męskiej urodzie :-) A ze znanych...No, George Clooney - nadal - CIACHO! :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Misiowaty", to nie moja bajka. Lubię energicznych. Choć raz popełniłam szaleństwo i zadłużyłam się w takim małym,pulchniutkim, źle się to dla mnie skończyło, bo miłości nie zyskałam, przyjaciela straciłam. Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Mój ideał to wysoki,przystojny szatyn i takiego mam

      Usuń
  2. Męża znam od dziewiątego roku życia...To jakie ja mogłam mieć wzorce ?? ;o) A że racjonalna ze mnie "kobiełka", więc nie wzdychałam do amantów...Skoro jednak chcesz "typu" to podaję: Jason Statham (tylko dołóż 4 cm wzrostu)...;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trochę zazdroszczę konsekwencji, a na pewno podziwiam. Gdybym ja wyszła za faceta, którego poznałam w wieku 9 lat, to z pewnością miałabym weselsze życie, bo kawalarz z niego był wielki. Buziaki dla Ciebie, ukłony dla męża. Jesona nie kojarzę, ale obejrzę w Google.

      Usuń
  3. Mój faworyt to Richard Gere no i Żabczyński ma w sobie "to coś" ...Jamesa Bonda nie znoszę i żaden aktor nie jest w stanie przekonać mnie do tej roli .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę, a myślałam, że ze mnie dziwadło, bo nie lubię Bonda. Uściski

      Usuń
  4. Ależ kolekcja!
    Ideał ideałem,a w życiu różnie bywa. Mój mąż jest wysoki i gdy go poznałam, to potem wszyscy poznawani mężczyźni wydawali mi się niscy.
    Z aktorów zawsze podobali mi się faceci typu Sean Connery, Tom Selleck, ten drugi trochę podobny do mojego męża...tak jak mówisz , nie lubię by był bardzo wymuskany, ale i nie drwal :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Toma Sellecka uwielbiałam w "Magnum" i miałam chwilę słabości do niego,szczególnie gdy pokazywał tors lub ubierał mundur. Pozdrawiam.

      Usuń
  5. Mój ideał, o ile takowe istnieją, nie opiera się mocno plecami o urodę; rzekłbym nawet, że urodziwość nie jest najważniejsza.
    Gdyby jednak tak się stało, że warstwa duchowa dziwnym trafem zubożała, to zapodaję poniższe ideałki z lineczkami...
    ---"Portret młodej Wenecjanki" - Albrecht Dürer
    https://pl.wikipedia.org/wiki/Albrecht_D%C3%BCrer#/media/File:Albrecht_D%C3%BCrer_089b.jpg
    ---"Narodziny Wenus" - Sandro Botticelli
    https://www.google.pl/search?q=Sandro+Botticelli&rlz=1C1GTPM_enPL572PL572&espv=2&biw=1024&bih=470&site=webhp&source=lnms&tbm=isch&sa=X&ved=0ahUKEwiw5MDB3KTSAhWBmSwKHcuWBd8Q_AUIBigB#imgrc=04cyzIQWwvmmpM:
    --- Ewa Krzyżewska
    http://ewakrzyzewska.inmemoriam.org/

    --- Pola Raksa
    http://www.plotek.pl/plotek/56,79592,19916241,pola-raksa-kariera,,1.html

    --- Sade
    http://www.okayplayer.com/news/marvelous-mag-madlib-sade-letters-from-a-hethen-mp3.html

    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem Wenecjankę, Wenus-obie piękne, bo spod ręki mistrzów wyszły. Polę Raksę lubiłam w "Szatan z siódmej klasy", mniej w "Pancernych". Ukłony.

      Usuń
  6. Dość szybko, bo już na pierwszym roku studiów (a nie miałem wtedy jeszcze 18 lat), mieszkając w akademiku, szybko porzuciłem psychofizyczne kryteria jakie sobie narzuciłem w kwestii przyszłej partnerki. W obliczu, i to dosłownie, "nagiej prawdy" zauważyłem, że - tak jak w handlu - im bardziej efektowna ekspozycja, reklama i opakowanie, to tym bardziej gorszy jakościowo materiał. Nie wiem czy miałem 100%-ową rację, ale coś w tym było, sądząc po obserwacji moich "byłych" dziewczyn.
    Nie podaję zewnętrznych parametrów typu "rozmiarowagowzrosty", bo mamy takie czasy, że można już zamówić sobie np. Marylin Monroe podgrzewaną i wykonaną ze skóropodobnego lateksu, która wykona zadany jej komputerowo program, a więc te cechy nie mają żadnego znaczenia.
    Ważna jest jednak osobowość, ale o tym można długo i namiętnie ...
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chętnie podyskutowałabym długo i niekoniecznie namiętnie o osobowości, bo też cenię ja w człowieku najwyżej.

      Usuń
  7. Młody Robert Redford, Brad Pitt, Clooney też, czemu nie...Zdecydowanie blondyni, wysocy niebieskoocy. Mój prywatny ideał jest niebieskookim blondynem, może nie aż tak wysokim...ale za to nieustająco idealnym. A moja uroda też z tych nienachalnych :):)

    OdpowiedzUsuń
  8. Znalazłem. Może to nie całkiem ideał, ale taki na miarę spokojnego i szczęśliwego życia w realu (oczywiście + rozmaite nieprzewidziane przypadki do wspólnego przezwyciężania). Coś na ten temat na moim blogu:))

    Pozdrowienia:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że dałeś znak życia, bo długo milczałeś. Czyżby praca nad nową książką tak Cię pochłonęła? Do zobaczenia na blogu. Ukłony.

      Usuń
  9. Cóż, u mnie tak było, że podobali mi się bruneci a w zasadzie zawsze wiązałam się z blondynami. Zawsze problemem był wzrost, bo ja jestem wysoka i nie wiem czemu przyciągałam często facetów mojego wzrostu i wtedy wydawało mi się, że są ode mnie niżsi, a tego akurat nie lubię. Mój mąz jest wyższy ode mnie o 14 cm i jest ok, nawet w szpilkach choć rzadko je wkładam. I jest blondynem. Znaczy był, bo teraz jest siwy i mocno prześwitujący ;-) Ale kochany bardzo. A z gwiazd kto mi sie podoba (ł), np. Richard Gere, Marcin Dorociński, Robert Redford w młodości. A czasem podobajaąmi się faceci, którzy moim zdaniem mają "coś", choć do ideału im daleko, np. Piotr Fronczewski (ten głos, gdy śpiewał Ostatnią niedzielę).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, że Dorociński to "smaczne" ciacho, ale dla mnie za młody :-). Roberta Redforda lubiłam za młodu i podziwiam teraz, gdyż ma "to coś". Fronczewski fajny w filmie "Lata dwudzieste..."

      Usuń
  10. Robert Redford przebija wszystkich.
    "Mój Ci on" - i już...
    :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pełni rozumiem zachwyt i sama pozostanę wielbicielką jego talentu. Pozdrawiam.

      Usuń
  11. Jakoś filmowych wzorców nie miałam , no poza jednym - Arnold Schwarzeneger podoba mi się od młodych lat. No mógłby mieć parę cm więcej ale nie musi. Szczególnie w komediach mi się podoba.
    A w życiu - lubię blondynów, wysokich o słuszne posturze. W życiu bywało różnie bo porozumienie było ważniejsze niż uroda.
    ALbo hmm chenmia - nazwijmy to tak:))
    Z rudymi też coś niecoś mam do czynienia ...Powiedmy sobie - mam słabość do rudych i już .Z tym, że jeden (malutki,piegowaty,najstarszy przyjaciel) już nie żyje a drugi no cóz - zapomniał, że rudy był:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja matka nie znosiła bratowej, która z natury była ruda i fałszywa. Stąd przekonanie, że inni "miedziozłoci" są tacy, wpoiła nam. Z reguły się z nią zgadzałam ale mój pierwszy chłopak "na poważnie" był zrodzony z rudej matki i ojca bruneta. Później wzdychałam do sąsiada, studenta weterynarii 100 procentowego rudzielca. Widać tacy mężczyźni jak te rydze, coś w sobie mają, że kobiety ich kochają.

      Usuń
  12. Bo ja chyba zboczona jestem ,hi,hi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka przywara, to nie zboczenie, to przyjemność,np. taki Michał Bajor, jak śpiewa to ciarki na całym ciele. Uściski.

      Usuń
  13. Ojej, wymieniłaś mężczyzn, którzy podobają się praktycznie każdej kobiecie ;)
    A jacy mnie się podobali? W zależności od stopnia mej dojrzałości kolejno:
    - bruneci z ciemną karnacją
    - wysocy blondyni
    - charyzmatyczni buntownicy (przez całe życie, bez względu na mój wiek)
    - zaradni, mający swoje zdanie.
    Im człowiek starszy, tym wygląd ma mniejsze znaczenie, a bardziej zaczynają się liczyć duchowe przymioty ;)

    Miłego wieczoru, Iwonko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie bardzo wiem, jak wygląda charyzmatyczny buntownik, ale resztę, to i ja bym przyjęła z przyjemnością. W chwili obecnej, ze względu na mój wiek, najchętniej zaradnego, który by mnie nie przegadał, a swoje robił.:-) Uściski.

      Usuń
  14. O mężczyzn byśmy się nie pobiły:-) Nie wiem jaką drogą chodzą moje myśli ale najbardziej podoba mi się David Tennant i John Cusack. Nieodmiennie, od lat. Czyli bardzo wysocy i szczupli bruneci. Mój wybranek jest w typie Schwarzeneggera, szczęki jak odrzwia, dłonie jak bochny, stopy jak kanu ,(czapeczki nie możemy na jego głowę kupić, i z oprawkami okularów też bywały problemy) i jest blondynem. :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, że rywalizacja na "męskim" polu nam nie grozi.Arni, to zdecydowanie, nie mój typ.Lubię mocne męskie dłonie, ale pozostałe elementy raczej przeciętne. Za blondynami nie przepadałam, ale w większości przypadków na nich trafiałam. Pozdrawiam.

      Usuń
  15. Twoja playlista, Iwonko, imponująca. Małe pudło może w wypadku R. Chamberlain'a, który jest zdeklarowanym gejem, jednakże kobietom może się podobać.
    buziule

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Andrzejku, w dr Kildere bujałam się mając lat 13-15, a wtedy jego orientacja była mi nieznana. Poza tym, wiadomo, że z aktorem do łóżka bym nie poszła, bo za wysokie progi jak na moje nogi. Ucałowania.

      Usuń
  16. Dość szybko wyrosłam z zachwycania się amantami filmowymi.Gdy miałam 16 lat poznałam chłopaka 5 lat od siebie starszego-wysoki, brunet, bardzo dobrze zbudowany (spędzaliśmy na plaży 3/4 dnia), miał zielone oczy, z co dziwniejszych rzeczy grał na saksofonie i lubiliśmy tę samą muzykę.Korespondencja po wakacjach kwitła, ale kilka setek km odległości zrobiło swoje. Od 52 lat jestem cały czas z tym samym facetem- nie dlatego, że uosabiał wszystkie moje ideały, ale dlatego, że on ze mną wytrzymuje- a wierz mi, to naprawdę trudna sztuka.Poza tym nikt nie dawał mi gwarancji, że z kimś innym będzie mi z 10 razy fajniej, więc po co burzyć to co jest. Zawsze "lepiej" jest wrogiem "dobrego", w każdej dziedzinie.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Małżeński staż imponujący, tylko pozazdrościć. Mnie niestety nie było dane mieć kogoś bliskiego. Co prawda mam syna, ale to jest zupełnie inna relacja, niż ta którą mam na myśli. Ciekawe czy zadziałała telepatia, bo w ciągu ostatnich dni, dużo myślałam o Tobie, gdyż pisałaś na swoim blogu o prywatnej placówce leczniczej, a ja poszukuję dobrych lekarzy dla syna nie mającego ubezpieczenia z racji bezrobocia i dla siebie, bo lekarz pierwszego kontaktu nie spełnia moich oczekiwań, a mam dosyć przenoszenia się z przychodni do przychodni w celu znalezienia takiego, który nie będzie mnie traktował jak zło konieczne i pytał "po co pani tu przyszła". Pozdrawiam.

      Usuń
    2. Wybór prywatnego szpitala zależy w dużej mierze od tego jaki to ma być zabieg- nie każdy szpital prywatny zajmuje się wszystkimi schorzeniami. Druga rzecz- ceny zabiegów to okropnie dużo pieniędzy. Mąż korzystał z usług prywatnego szpitala Medicover na Wilanowie, ale pobyt i operacja były na koszt NFZ. W internecie można sprawdzić jakie są w Warszawie prywatne szpitale, ile kosztuje wizyta i orientacyjny koszt zabiegu operacyjnego oraz jakie zabiegi dany szpital wykonuje.
      Przepraszam, że zadaję Ci takie niedyskretne pytanie- jakie wykształcenie ma Twój syn, co potrafi robić i ile ma chęci do pracy? Bo wbrew temu, że jest bezrobocie to wiele firm poszukuje ludzi do pracy. Gdy ktoś naprawdę ma ochotę pracować to pracę znajdzie.
      Co do lekarza I kontaktu- trafiłam na dobrego, młodego, wnikliwego, takiego z powołania.Przychodnię mam na Ursynowie w Alei KEN.Mankament- dość daleko ode mnie, muszę dojeżdżać samochodem lub autobusem i kawał podejść.
      Miłego;)

      Usuń
    3. Podobno nie ma niedyskretnych pytań, tylko są niedyskretne odpowiedzi. Przez kilka miesięcy myślałam, że syn nie może znaleźć pracy, bo może być tylko pracownikiem fizycznym(typu przynieś, wynieś, pozamiataj). Potem twierdził, że chce spróbować w sektorze prywatnym, ale nie miał klientów nawet na próbę, więc się zniechęcił. Teraz jest na etapie "palec i główka", dlatego musi się leczyć prywatnie. Bardzo mnie interesuje ten lekarz młody, wnikliwy z powołania. Byłabym wdzięczna za dokładniejsze namiary. Dziękuję serdecznie za obszerne wyjaśnienia, są mi bardzo pomocne. Przesyłam życzenia zdrowia dla Ciebie i męża.

      Usuń
  17. Matko kochana. Toż to z moich najskrytszych myśli wyjęte i przedstawione. Toż to zdjęcia zabrane z dawnej słomianej maty wiszącej nad moim biurkiem. Gdybym napisała, to bym taką samą notkę miała, o! No, może z wyjątkiem Cote de Pablo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ty w ikonie i zapewne w życiu masz najpiękniejszy uśmiech(podobny do tego Coty de Pablo), więc nie musisz odwoływać się do kobiecych wzorców piękna, by się dowartościować. Ja przestałam się sobie podobać(i siebie lubić) tak około 50, gdy straciłam własne zęby, a na protezę się nie zdobyłam, bo nie mogę nosić sztucznej szczęki. Do zobaczenia w Kominkowie.

      Usuń
  18. Nie, nie jestem gotów zdradzić swojego ideału :), może tylko tyle, że powinna być szczupła, wysoka i inteligentna. Przez jakiś czas marzyła mi się ze znanych Lucyna Winnicka i Pola Raksa, ale z nimi kontaktu nie miałem i nic o nich nie potrafiłbym powiedzieć. Szybko mi przeszło szukanie ideału. Raz jeden trafiłem na kogoś i... spieprzyłem sprawę :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Inteligencję rozumiem ale dlaczego koniecznie szczupła i wysoka(a kto będzie pożądał grube i niewysokie?). Gdybym była mężczyzną, to podzielałabym Twoją fascynację tymi aktorkami. Przykre, ale chwali Ci się, że potrafisz przyznać się do zawalenia. Pozdrawiam.

      Usuń