Najbardziej
zapadły mi w pamięci osiemnaste, może dlatego ze były
najprzyjemniejsze, symbolizowały jednocześnie przejście z lat
dziecięcych, w dorosłe życie.
Przez
ostatnie lata jedynym moim gościem spoza rodziny była sąsiadka
mieszkająca nade mną. Były to miłe wieczory, chociaż "film" mi się
urywał i na drugi dzień miałam kaca nie tylko alkoholowego.
W
tym roku zamierzałam zrezygnować z ich obchodzenia, bo moja rosnąca
niedołężność i siedzenie na wózku, działa na mnie
przygnębiająco, a nie chciałam swojego gościa obarczać podłym
nastrojem.. Nie przypuszczałam jednak, że niechęć do świętowania
przyjdzie z zewnątrz.
Trzynastego
lutego do moich drzwi zapukała policja. Podobno dostali zgłoszenie,
że moje psy głośno szczekają i cytuję „możliwy jest zgon”.
Kiedy usłyszałam takie tłumaczenie, roześmiałam się i
stwierdziłam „opowiada pan bzdury”. Funkcjonariusz się oburzył,
słusznie zresztą, bo to nie on sobie to wymyślił tylko ten, kto
do nich zadzwonił.
Kiedy
przekonali się, że ja dycham, a psy w czasie całej rozmowy są
cicho, odeszli.
Bardzo
się zdenerwowałam, bo nie rozumiałam dlaczego nagle sąsiadom
przeszkadzają psy, które mam od 10 lat. Następnego dnia
miałam odwiedziny pracownic z Opieki Społecznej, z pytaniem czy nie
potrzebuję pomocy. Zadała je ta sama osoba,która lubi
poniżać podopiecznych, a z którą miałam styczność w 2001 i 2009 i żadne
z tych spotkań nie było dla mnie przyjemne. Wizyty służb w ciągu
dwóch dni, to nie przypadek ale świadoma nagonka, której
powody były mi nadal nieznane ponieważ nie chciano mi podać, kto
złożył doniesienie. Policja zasłoniła się ochroną danych
osobowych, a panie z DOPS-u patrząc mi prosto w oczy, stwierdziły,
że nie wiedzą. Jak już wspomniałam jedną z pracownic znam z
najgorszej strony i wiem, że nie ruszyłaby tyłka z powodu
anonimowego zgłoszenia. Ten incydent wyprowadził mnie z równowagi
tak dalece, że syn bał się, czy nie dostanę zawału, bądź
udaru. Ciśnienie dolne skoczyło mi do 120. Zupełnie przez
przypadek dowiedziałam się, że kilkoro sąsiadów zrobiło
przed blokiem naradę, a przedmiotem jej były moje psy. Ponoć na
klatkach śmierdzi ich moczem , chociaż żadna z suk nigdy się na
nich nie załatwiała. Drugim powodem był rzekomo specyficzny
zapach, unoszący się w windzie, który też przypisano moim
zwierzakom.
Zastanawiam
się, kto zapuka do mnie następny: administrator budynku czy rakarz
wysłany przez służby weterynaryjne z żądaniem uśpienia psów.
Jestem przerażona, bo nie wiem co począć. Po każdym spacerze
kazać synowi wymywać jedenaście pięter i windę, czy rozstawić
12 odświeżaczy powietrza? Ze swej strony zadbam o większą higienę
psów, ale dobrze wiem, że „jak się chce uderzyć, to kij
się zawsze znajdzie” i to może nie wystarczyć.
Nie
uśpię moich psów tylko dlatego, że mają swoje lata i
wydzielają specyficzny zapach. Wszak ludzie też z różnych
powodów mają swój zapach..
Ja korzystam z windy tak jak inni lokatorzy i wielokrotnie zdarzało
mi się wejść do windy, gdzie śmierdziało „puszczonym bąkiem”, moczem, wymiocinami lub wnętrzności mi się wywracały, bo jakaś paniusia wylała na
siebie taką ilość perfum, że ich zapach utrzymywał się przez
dłuższy czas.
Rozumiem,
że sąsiadom może przeszkadzać zapach moczu, ale jak odróżnić
czy jest to mocz zwierzęcy czy ludzki? Ja nie potrafiłabym,
natomiast otwierałabym okno na półpiętrze lub w zsypie i
przewietrzyła. W windzie włączałabym wentylator, by na 10
sekundowy zjazd czy wjazd nie drażnić swoich nozdrzy. Na pewno nie
nasyłałabym na kogoś policji czy innych służb. Raz w życiu
wezwałam policję, kiedy wiele lat temu sąsiad mieszkający z
prawej strony, oskarżył mojego syna o zepsucie zamka w ich drzwiach
i jawnie groził, że się z nim porachuje. Tak naprawdę sam
złamał klucz, bo po pijaku próbował dostać się do
mieszkania. Nigdy nie dzwoniłam na policję, gdy któryś z
sąsiadów będąc nietrzeźwym, awanturował się na klatce lub w
swoim mieszkaniu. Nie okazałam sąsiadom braku szacunku i nie
skarżyłam się gdy swoje śmieci wystawiali na klatkę wieczorem i
stały tam one do rana, bo worek był za duży by się zmieścić w
otworze zsypowym.
Zamieszczam
ten tekst, bo chcę poznać Waszą opinię. Może tak jak twierdzą
sąsiedzi, jest to moja wina, a ja jestem zaślepiona? Jeżeli tak,
to dlaczego nikt z nich, nie zwrócił uwagi mojemu synowi,
którego widują na spacerze z psami( jeżeli nie chcieli
rozmawiać z nim) lub nie poprosił go o numer telefonu do mnie, by
powiedzieć o swoim niezadowoleniu. Dla mnie ktoś, kto nie ma odwagi
powiedzieć mi czegoś prosto w oczy, ale jest na tyle śmiały by
szczuć, zasługuje na miano tchórza. A może jest to zwykłe
szykanowanie, bo ktoś ma podły charakter lub jest żądny sensacji? "Prawdziwa cnota krytyk się nie boi", więc ja przyjmę krytykę, jeżeli Waszym zdaniem na nią zasługuję. Przede wszystkim zależy mi na tym, by nie zmuszono mnie do pozbycia się psów, bo to nie tylko zwierzaki ale przyjaciele mojej samotności.
Może to śmiesznie zabrzmi, ale wszystkie sprawy mają swoją hierarchię, więc jeśli ktokolwiek miał do Ciebie pretensje, to najpierw powinien porozmawiać z Tobą lub z synem.Poza tym jest to sprawa porządkowa, więc co najwyżej dla administracji budynku, a nie dla policji, a po trzecie - co za bezduszni ludzie, którzy wolą dla innego zapachu(być może nie z winy twoich psów)pozbawić cię psiego towarzystwa!
OdpowiedzUsuńDobry sąsiad powinien zapytać czy może pomóc, a nie dzwonić po osoby trzecie...
Przykro mi, że takie sytuacje ci się zdarzają :-(
Podzielam Twoje zdanie, ale zakładam, że jeżeli to nie była zwykła złośliwość, tylko ten ktoś tak myśli, a nie ma odwagi mi tego powiedzieć, to mógł wrzucić kartkę do skrzynki z numerem lokalu i wtedy ja miałabym możliwość obrony siebie i swoich pupili. Dzięki, że zechciałaś sprawę tak mądrze skomentować. Sto uśmiechów przesyłam.
UsuńPrzychylam się całkowicie do tego co pisze Jotka. Jeśli ktoś o co kolwiek ma pretensje, to najpierw powinien przyjść do Ciebie i porozmawiać o tym.
OdpowiedzUsuńSerdecznie dziękuję za opinię i gorąco pozdrawiam.
UsuńPrzychylam się do zdania Jotki - najpierw należałoby porozmawiać z Tobą...
OdpowiedzUsuńKiedyś w jednym z postów napisałaś, że coraz trudniej byłoby Ci wrócić do Polski i zamieszkać. Ja żałuję, że nie mam wystarczających środków finansowych, by wynieść się do małego domku z ogródkiem, gdzie ja i moje zwierzaki, nikomu byśmy nie przeszkadzali. Dzięki za wypowiedź,ukłony.
UsuńMiałem niedawno rozmowę z sąsiadką, której się wydawało, że nasza suka zanieczyściła klatkę schodową. Rozmowa była w czasie sprzątania przeze mnie klatki, bo mi kawa z termosu kapała - był niedokręcony i w siatce - zakropiłem ta kawa trzy pietra schodów. Powiedziałem że to kawa, ale sąsiadka była mało wierząca i wokół tematu ciągle krążyła. Proszę pani, ta suka nie może mieć żadnej przypadłości, bo ma wszystko wycięte - jest wysterylizowana! To już było tak jasne, że uwierzyła te kawę. :)
OdpowiedzUsuńA co zrobić? Trudno powiedzieć - zapewne cała sprawa jest ze zwykłego, sąsiedzkiego obgadywania? Trzeba się z częścią z nich zaprzyjaźnić i wtedy przestanie im przeszkadzać cokolwiek. Ludzie tak mają, że się zaprzyjaźniają przeciwko komuś, bo wtedy wspólnota jakaś ich łączy. :)
Witaj Zenonie, do tej pory mogłam czytywać Twoje komentarze u innych blogerów. Cieszę się, że odwiedziłeś także mnie, choć temat jest raczej przykry. Mam jednak nadzieję, że jeszcze kiedyś znajdziesz notkę na tyle ciekawą by ją skomentować. Dopóki nie odnajdę Twojego bloga, bo mam nadzieję, że go masz i nie poczytam, to przesyłam ukłony.
UsuńTak, zaglądam, od jakiegoś czasu, może niezbyt regularnie, ale jednak. Adres jednej z moich notek masz w moim profilu i ona jest na naszej macierzystej stronce. :)
UsuńUdaję się na poszukiwania.:)
UsuńTo rzeczywiście bardzo przykre.
OdpowiedzUsuńJa z kolei mieszkam na ostatnim 10 piętrze a drzwi do mojego mieszkania są tuż obok drzwi do zsypu. I chociaż wyraźnie jest powiedziane, że śmieci należy znosić do trzech odpowiednio oznaczonych pojemników stojących koło budynku - to jednak ludzie wszystko /w tym butelki szklane/ wyrzucają do zsypu. A ściana zsypu sąsiaduje ze moją kuchnią. Jest to nie do wytrzymania, ale muszę wytrzymać bo ludzie myślą tylko o sobie.
Też uważam, że cała sprawa powinna się zacząć od rozmowy sąsiadów z Tobą. No i trzeba mieć więcej zrozumienia i serca... Każdy przypadek jest inny. A pies czy psy to są naprawdę prawdziwi przyjaciele.
Dziękuję za wizytę u mnie.
Serdecznie Cię pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego - także z okazji Urodzin.
:-)
Wielokrotnie przepychałam zsyp szczotką od miotły, gdy któryś z lokatorów wrzucił odzież lub przedmiot większy niż przekrój rury spustowej i zapchał, a inni nieświadomi mieszkający jeszcze wyżej powiększali "czop", wtedy smród był rzeczywisty od psujących się resztek. Jakoś jednak nikomu nie przeszkadzał, bo nie można było znaleźć odpowiedzialnego za taki stan rzeczy. W mojej klatce nagminne jest walenie klapą od zsypu albo drzwiami do mieszkania, a potem jest zdziwienie, że psy na hałas reagują. Za pełen zrozumienia komentarz serdecznie dziękuję. Życzenia urodzinowe przyjmuję z radością i wdzięcznością. Na Twoim blogu zamierzam bywać częściej, zatem do miłego zobaczenia. Ukłony.
UsuńPo pierwsze nie rezygnuj ze świętowania urodzin z powodu wózka. Podobne myśli zwalczałem konsekwentnie u swojej żony.
OdpowiedzUsuńTo że blokowym sąsiadom brakuje empatii, przekonałem się w czasie naszego mieszkania w bloku.
Straż Miejską wzywano z powodu remontu, wymiany drzwi, zatrzymania auta na pięć minut.
Myślę że dla samotnych lub znudzonych osób to okazja do tego by coś się działo.
Interwencja, pyskówka a wszystkiemu można sie spokojnie przyglądać zza firanek.
Ludzie tak mają że jak mówi Zenon lubią sie sprzymierzać przeciwko komuś lub czemuś.
Trzeba być ponad to.
Wracając zaś do pierwszego zdania stu lat w codziennym komforcie, a odrobiny szczęścia też Ci nie odmówię
Pozdrawiam
Twoja żona ma szczęście,że w chorobie wspiera Ją mądry i z poczuciem humoru człowiek. Żałuję, że ja nie poznałam kogoś podobnego. Wizji wózka bałam się całe życie, dlatego choć chodziłam byle jak, to jednak starałam się odwlec ten moment. Musi minąć trochę więcej czasu, gdy przywyknę do myśli, że to teraz mój towarzysz. Słyniesz z enigmatycznych komentarzy i odpowiedzi na nie, tym bardziej jestem wdzięczna za dzisiejszy obszerny. Za życzenia bardzo dziękuję. Tobie i Małżonce, a także Synom przesyłam pozdrowienia z szarej Warszawy.
UsuńWg mnie źle robisz że nie chcesz towarzystwa ludzi. Sąsiadka spędzając z Tobą urodziny chce po prostu z Tobą być. Widocznie ma w nosie twoje nastroje. Nie izoluj się od SERDECZNYCH ludzi. Nie mówię tu o oszołomach którym przeszkadza pies. Pies nie śmierdzi tylko pachnie pieskiem :)) tak powiedział mi kiedyś weterynarz jak po sterylizacji nie mogłam czesać psicy. A wiesz że wyczesany pies nie śmierdzi?? A nie wiesz dlaczego ludzie nie zwracają uwagi Twojemu synowi… bo widocznie masz sąsiadów przypominających psy ratlerki – ze strachu sikają po nogach ale ujadają i szczekają ile się da ale chowając się za właścicielem. Ludzi nie zmienisz – musisz ignorować tych którzy mają takie pomysły
OdpowiedzUsuńNo i Antoni ma rację !! Znudzeni blokersi z etatem parapetowca pospolitego wżynającego i wpijającego się w życie innych i to nie koniecznie w pozytywny sposób tak się kończy - dzwonią do kolejnych instytucji bacznie śledząc rozwój sytuacji
UsuńWiem, że wyznajesz zasadę, iż blok mieszkalny, to nie odpowiednie miejsce do trzymania psów, dlatego swoją menażerię założyłaś z chwila zamieszkania za miastem. Jednocześnie bardzo kochasz zwierzęta więc na podpowiedź z Twojej strony bardzo liczyłam. I nie zawiodłam się. Mój syn często wyczesuje psy, bo gubią sierść, a ja muszę mieć czyste podłogi, bo stąpam po nich gołymi nogami. Pamiętam o Tobie,nie tylko z powodu oczekiwania na komentarz. Uściski.
UsuńTo nie tak że jestem przeciwnikiem :) nie jestem zwolennikiem trzymania ras które muszą "się wybiegać" Mówiłam to na własnym przykładzie i na przykładzie tych ras, które mi się podobają. Wszyscy wychodziliśmy z domu na większość dnia i biedak spędzał by sam cały czas...
UsuńJeżeli odpowiedź na komentarz odebrałaś jako zarzut, to bardzo przepraszam, nie było to moją intencją. Za Twój stosunek do zwierząt cenię Cię na równi z poczuciem humoru i rozległą wiedzą. Ja mam psy nie dlatego, że potrzebowałam "zabawki". Starsza Vega została wzięta ze schroniska, bo groziło jej zagryzienie przez inne szczeniaki i mój syn pragnął ją uratować. Druga Masza przybłąkała się ,bo najprawdopodobniej ktoś ją ze swojego domu wyrzucił, a kolega mojego urwipołcia,po wzięciu jej do siebie, nie reagował jak była źle traktowana. Uznaliśmy oboje, że tam gdzie się zmieści dwoje ludzi, tam znajdą schronienie również zwierzęta potrzebujące pomocy.
Usuńpewnie że tak jest... zgadzam się - i wcale nie odebrałam tego jak zarzut - miałam na tyle rozsądku żeby psisko nie siedziało cały dzień samo zamknięte w mieszkaniu jak w klatce
UsuńIwonko, zgadzam się z wszystkimi komentarzami. Czyżbym przegapiła Twoje urodziny? O, to bardzo niedobrze. Sądzę, że przyjmiesz spóźnione życzenia z głębi serducha. Życzę uśmiechu do wszystkiego, ze wszystkiego i mimo wszystko.
OdpowiedzUsuńBuziaczki ślę.
Azalio Droga, niczego nie przegapiłaś, 62 urodziny mam właśnie dzisiaj. Za życzenia serdecznie dziękuję. Obie mamy problem, który nam spędza sen z oczu i nie możemy pomóc sobie wzajemnie, nad czym boleję. Przesyłam i Tobie uśmiech najszczerszy, dzisiejszy i jutrzejszy. Pomyślności.
UsuńUrodziny powinno się świętować, szczególnie w złych okolicznościach, chociażby po to, aby odciążyć głowę. A co do sąsiadów, to powinni NAJPIERW przyjść do Ciebie. Myśle, że głównym "bohaterami" sytuacji są wścibstwo i żądza skandalu, niestety Twoim kosztem. Ktoś sobie upatrzył w Tobie kozła ofiarnego. Współczuje i trzymam kciuki za Ciebie i Twoje pieski. A poza tym to 100 lat i samych radości! Od nas wszystkich, ściskamy i całujemy gorąco :)
OdpowiedzUsuńKarolinko, za słowa pocieszenia bardzo dziękuję. Przesyłam pozdrowienia dla całej ferajny.
OdpowiedzUsuńKocham zwierzęta i nie wyobrażam sobie życia bez nich. W moim wieżowcu mieszka wielu lokatorów posiadający zwierzęta. Nie sprzątają, gdy te nabrudzą na klatce, lub w windzie. Uważam że człowiek powinien być bardziej odpowiedzialni. Co do Twojej sytuacji to porozmawiał abym z sąsiadami. Może da się coś wyjaśnić
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
zolza73.blogspot.com
Witam Joasiu! Chętnie porozmawiałabym z niezadowolonymi sąsiadami, gdyby mieli odwagę wyjawić mi swoje żale prosto w oczy. Trudno jednak pukać do 30 mieszkań i pytać, które z nich było prowodyrem nagonki, a którzy jedynie mu przytakiwali, bo nie chcieli lub nie umieli wyrazić swojego zdania. Nikt też nie zwrócił się do mnie w tej sprawie, a ja nie umiem działać na zasadzie "gadał dziad do obrazu, a obraz ani razu". Serdecznie dziękuję za odwiedziny i komentarz. Twój adres zapisuję, by wkrótce wpaść z rewizytą, bo bardzo lubię poznawać nowych ludzi. Tymczasem pozdrawiam.
UsuńTy Mała nie pękaj !! Ludzie to teraz miewają mentalność ameby...Instynkty pierwotne biorą górę...
OdpowiedzUsuńA urodzinki odpraw sobie po czasie !! Choćby to była tylko kanapka z żółtym serem popita herbatą...;o)
Urodziny minęły, z tej okazji zjadłam kawałek sernika i baton "Lion". To była zagrycha do kieliszka wódki. Dzięki za humorystyczne pocieszenie. Pozdrawiam.
UsuńW pełni zgadzam się z weterynarzem "pies pachnie pieskiem" i mimo, że mam b. wyczulone powonienie, to psie zapachy znoszę, bo przecież to najwyżej 2-3 minuty, a swój pies nie śmierdzi. Gorzej ze szczekaniem, i tu radzę uważać, bo w blokach akustyka jest fatalna. Z sąsiadami też warto "po ichniemu", bo to też "ludź". Mogę Cię pocieszyć, w takich środowiskach sytuacje się zmieniają, ktoś sobie zafunduje sikającego pieska, inny puści pawia, i "środek ciężkości" się zmieni. Spróbuj nie przegapić jakiegoś kolejnego zebrania mieszkańców, wtedy może się więcej dowiesz.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
To nie było zebranie mieszkańców, bo wtedy byłabym obecna i miała możliwość ustosunkowania się do zarzutów.Doskonale rozumiem, że ich jest więcej, a ja tylko jedna i powinnam się dostosować czyli jak Ty to nazwałeś "po ichniemu". Tyle tylko, że według nich, oznaczałoby to pozbycie się psów. Ukłony.
UsuńMoże nie będzie całkiem na temat ale coś Ci opowiem. Ciotka mojego męża miała psa znajdę. Pies był już bardzo, bardzo leciwy i na tyle niedołężny, że wszyscy wokół radzili jej uśpienie zwierzęcia. Psisko miało wszystkie przypadłości wieku starczego (bez wnikania w szczegóły) Ciocia stała murem za psem. Mówiła to członek rodziny i należy mu się wszystko to, czego ja będę oczekiwała od rodziny, jak będę niedołężna. I przyszedł ksiądz proboszcz "Po Kolendzie" No i cóż księżulek mógł powiedzieć widząc stare, niedołężne psisko. Ano na swoje nieszczęście powiedział - powinna Pani go uśpić. W tym momencie przemowa księdza została przerwana... szanowna cioteczka zrobiła księdzu baaardzo długi wykład na temat miłosierdzia Bożego, włączyła w to świętego Franciszka i jego filozofię umiłowania naszych Braci Mniejszych. Odpytała księdza z tego, jak on rozumie miłosierdzie itd. Jaki był efekt wizyty duszpasterskiej? Na pożegnanie ksiądz żarliwie pomodlił się za spokój tego domu i zdrowie dla wszystkich członków rodziny i wręczył cioci dwa święte obrazki jako pamiątkę wizyty z zaznaczeniem że jeden jest dla cioci, a drugi dla pieska. To tyle. Wracając do głównego tematu. Ludziom ust nie zamkniesz, więc pozostaje przypomnieć sobie kabaret "Dudek" " ....chamstwu należy się przeciwstawiać siłom i godnościom osobistom" do użycia siły nie namawiam, ale to drugie, stosuj, jak najczęściej:)) pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTwoja opowieść jest jak najbardziej w temacie. Co więcej w jakimś sensie mnie uspokoiła, bo przez te kilka dni żyłam w lęku, co mam zrobić, jakich słów użyć w obronie, gdyby chciano innymi metodami wywierać presję. Dzięki za pocieszenie i wizytę, również pozdrawiam.
UsuńZ następnych notek wynika, że „sprawy” już nie ma(?) W moim odczuciu to była złośliwość któregoś z sąsiadów. O ile się nie mylę nie ma prawnego zakazu trzymania psów w mieszkaniu, choć czytałem o kilku paradoksach, jak ten o kogucie, który podobno za wcześnie piał. Ale kogut to nie pies, więc spokojnie, takie „podchody” życzliwych sąsiadów możesz ignorować.
OdpowiedzUsuńNie leży w moim charakterze ignorowanie ludzi, nawet tych wrogo nastawionych, bo to oznacza brak szacunku. Jeżeli chcę by mnie szanowano, muszę najpierw szanować innych. Jeżeli przyjąć, że za "sprawy już nie ma" przyjmiemy brak wizyt policji, to rzeczywiście tak jest. Jednego mogę być pewna, sprawcami zamieszania nie byli sąsiedzi z piętra, bo kupili sobie szczeniaka. Ukłony.
Usuń