Salomea Kapuścińska |
Kiedy
w nocy z czwartku na piątek zaczął w mojej głowie powstawać
zarys postu, nie wiedziałam, że pierwszą informacją z
przeglądarki będzie Jej nekrolog. Kiedy 8 kwietnia 2016 roku w
poście „Moje hobby-drugie podejście" pisałam te słowa:
„Dlatego
na koniec dzisiejszego postu zamieszczę jeden z moich ulubionych
wierszy Salomei Kapuścińskiej, wrocławskiej poetki, za sprawą
której literatką nie zostałam. Była pierwszą i jedyną
recenzentką moich wierszy, a ponieważ jej opinia była dla mnie,
nastolatki druzgocąca, na wiele lat zarzuciłam pisanie”,nie
wiedziałam że w niespełna miesiąc później pożegna Ją nie
tylko Rodzina, ale wszyscy kochający poezję.
Wikipedia
mówi o Niej tak mało, że aż trudno w to uwierzyć.
Najobszerniejszą notkę wraz ze zdjęciem zamieścił Wrocławski
Oddział Pisarzy Polskich, przy okazji 3 spotkania w ramach cyklu
„Pomosty literackie”( w dniu 22 czerwca 2017 Waldemar Okoń,
będący gościem, wspominał tę niezwykłą kobietę).
Salomea
Anna Kapuścińska(ur.
1940, zm. 2016), poetka, autorka słuchowisk oraz tekstów piosenek.
Ukończyła Wydział Historyczny (historię sztuki) na Uniwersytecie
Wrocławskim oraz Państwowe Ognisko Kultury Plastycznej. Pracowała
jako dekoratorka wnętrz. Debiutowała jako poetka na łamach
czasopisma „Poglądy” (Katowice) w 1957 roku. Brała czynny
udział w życiu kulturalnym wrocławskich klubów: Pałacyk oraz
Związki Twórcze Debiutowała w 1962 roku tomikiem pt: „Chłodno
jest oczom”, później wydała m. in. „Wołanie na ptaka”
(1970), „Zbroja błękitna” (1973), „Tryptyk ze snu” (1976),
„Białostrunne” (1978), „Zmilczenia” (1980), „Czuwanie”
(1981), „Pożegnanie brata” (1986), „Nadzieja” (1987) i
ostatni tomik „Modrzewie” wydany w 1993 roku w ramach serii „Z
kołatką” wrocławskiego oddziału Stowarzyszenia Pisarzy
Polskich. W sumie opublikowała 12 zbiorów wierszy. W jej wierszach
znajdują się liczne motywy nawiązujące do przyrody, szczególnie
gór. Ostatnie lata życia spędziła w domu opieki pod Wrocławiem,
gdzie dalej tworzyła poezję.
Tak wyglądałam w czasie, który wspominam |
Poznałam
Ją przez przypadek, kiedy Biblioteka Publiczna dla dzieci i
młodzieży przy ul. Stalowej we Wrocławiu zorganizowała konkurs
literacki „Wrocław - moje miasto”. Bibliotekarka namówiła
mnie, żebym wzięła w nim udział, chociaż o ciągotach
„pisarskich” raczej nie wiedziała. Znała mnie jako dziewczynę
dużo czytającą. Miałam 14 może 15 lat, podkochiwałam się w
Zbyszku Kuczyńskim, o kilka lat starszym sąsiedzie, wówczas już
licealiście. Z dużym prawdopodobieństwem był adresatem
powstających wtedy wierszy. Pamiętnika nie prowadziłam, z obawy że
wpadnie w ręce Rodzicielki,która przeczytawszy go, wyszydziłaby
mnie i poczynione wyznania.
Kiedy
okazało się, że mój wiersz zyskał uznanie jury, w skład którego
wchodziła właśnie S. Kapuścińska, to odbierając z Jej rąk
nagrodę, odważyłam się poprosić o przejrzenie moich wierszy.
Twórczości poetki nie znałam, zaczęłam się nią interesować
dopiero po naszym spotkaniu. Kilka dni później bibliotekarka
zwróciła mi zeszyt wraz z karteczką, na której były bolesne, ale
szczere słowa krytyki. Poetka porównała moją pisaninę, do poezji
Marii Konopnickiej. Nigdy nie lubiłam tej pisarki i poetki. Jej „O
sierotce Marysi i siedmiu krasnoludkach” przeczytałam, bo była to
lektura szkolna. „Rotę” jako utwór patriotyczny każdy uczeń
musiał znać na pamięć. Te dwie rzeczy wystarczyły, żebym Marię
Konopnicką kojarzyła jak najgorzej. A tu o zgrozo, moje utwory,
które uważałam za nowatorskie w treści i formie, spotkał taki
los.
Rozpoczęcie
innego koszmaru, czyli nauki w liceum, pomogło mi pogrzebać myśli
o pisaniu. Co dziwniejsze, choć zostałam smagnięta „biczem
krytyki” nie przestałam lubić samej Salomei. Wręcz przeciwnie.
Było w niej bowiem coś magicznego, nieuchwytnego, trudnego do
sprecyzowania. Kiedy się na Nią patrzyło, widziało się skromną,
cichą, zamkniętą w sobie kobietę. Niektórzy powiedzieliby
"panienka z dobrego domu" i taką rzeczywiście była,
córką znanego okulisty. Zwięzła w wypowiedziach, nie oszczędzała
"pisarskich nowicjuszy".
Jej
debiutancki tomik „Chłodno jest oczom” nie był w tym czasie do
zdobycia. W następnych latach udało mi się natomiast kupić
najpierw „Zbroję błękitną”(1973), potem „Wołanie na ptaka”
i „Białostrunne”. Można kochać książki i chcieć tymi
najukochańszymi zapełniać półki we własnym domu, ale życie
również w tej materii weryfikuje nasze pragnienia. Na studiach nie
było mnie stać na nabywanie kolejnych tomików. Tym bardziej nie
było to możliwe, gdy pojawił się syn, a ja zostałam samotną
matką. Dlatego też pomimo, iż poetka wydała 12 tomików, mnie o
Niej będą przypominać tylko te trzy.
Pierwszy
raz o Salomei Kapuścińskiej napisałam około roku 2010 na moim
poprzednim blogu. Niestety tamten post się nie zachował, dlatego
przystępując do pisania dzisiejszego, prześledziłam wpisy na Jej
temat w Google. Nie udało mi się odnaleźć fragmentów jednej ze
sztuk, było to coś związanego z Misterium, choć bardzo by się
przydał taki przykład, bo dowodził głębokiej wiary poetki.
Religijny wątek w Jej poezji porusza Kazimierz Bukowski w
„Katechezy:Czy warto być chrześcijaninem” zamieszczając
wiersz„Czarna
Madonna”.
Szukałam też tekstów piosenek, ale te odnajdziecie na płycie
Katarzyny Groniec, która śpiewa między innymi teksty Salomei.
Dzisiejszy
post jest bogatszy o wiedzę o poetce, bo nie jestem jedyną
blogerką, którą zafascynowała Jej poezja. Wiersz „Proszę
zostań ze mną” przeczytacie
na blogu „Sezam
rozmaitości” http://annf.bloog.pl. Na
blogu „Co
mi w duszy gra...wszystko jest
poezją”-malowane-wierszem.blogspot.com przytoczono wiersz „Gazela”.
Pod adresem http://ewairena.blogspot.com
blogerka
„Zuzia" zamieściła wiersz „Śniegi”.*
Salomea
Anna Kapuścińska zmarła w wieku 76 lat. Myślę, że byłaby
jeżeli nie szczęśliwa, to przynajmniej zadowolona, że ponad pół
wieku trudu twórczego, znajduje coraz to nowych wielbicieli.
szumiały
lasy gwiazd
obracała
się ziemia ta najczulsza z planet
w
dłoni tajemnej
wszystko
było z sobą tak czasem powiązane
i
ty byłeś ze mną
że
gdyby stanęły zegary
po
wszystkich kontynentach
badałaby
twój puls
wśród
gwiazd
warga
napięta
przyjdź
morzem czarnym
przyjdź
krzykiem fali
przyjdź
huraganem mew
przyjdź
morzem czarnym potopem otwartym
przyjdź
jak wraca pieśń
przyjdź
kwiatem umarłym dręczonym przez zamieć
przyjdź
wielką bezbrzeżną pamięcią
przyjdź
nocą rozdartą mknącymi gwiazdami
przyjdź
tęczą
i
ocal mnie lodem ocal płomieniem
od
naciągających zim
przyjdź
śmiercią i klęską i ciałem i cieniem
po
dym po noc po dym
(„Przyjdź...”
z tomiku „Wołanie na ptaka”)
***
i
wtul we włosy całą gorycz nieba
i
gorycz kwiatów które ledwo kwitną
a
wiedzą że im kwitnąć nad miarę potrzeba
po
dwakroć po trzykroć
i
wtul we włosy cały krzyk natury
i
ucisz wiatry najczulszymi słowy
i
niebo podpal słońcem i rozerwij chmury
aby
się wszystko to stało na świecie
co
w twojej leży potędze człowieczej
-by miłość wzeszła jak stos piorunowy
* pomimo kilkukrotnej weryfikacji tekstu, nie udało mi się zniwelować przerw między wyrazami, w niektórych zdaniach. Powstają one w trakcie zapisywania i przechodzenia do podglądu.
Nigdy nie próbowałem swoich sił w tym zakresie. I dobrze, bo do tego chyba trzeba mieć jakieś powołanie, albo chociaż minimum motywacji, o talencie nie wspomnę, bo go nie mam. Mnie "ruszało" tylko w czasie dramatów osobistych, zawodów miłosnych, itp. wydarzeń. Wiem, że jedna z moich szkolnych miłości przechowuje kilka moich wierszy (na modłę Tetmajera, Kasprowicza, Staffa), inna ma portret i pejzaż.
OdpowiedzUsuńMyślę, że słowami krytyki pochodzącymi od znanego i uznanego przez siebie autorytetu nie należało się przejmować, a może nawet przyjąć z uznaniem. Przecież równie dobrze mogła nie przeczytać nie odpisać.
Masz całkowitą rację, tym większą, że z perspektywy czasu patrząc, to Maria Konopnicka jednak dużo znaczy w polskiej literaturze. Słowa Salomei należało przyjąć nie jako krytykę, ale zachętę. Jednak jak powiada przysłowie "mieć tamte lata , a dzisiejszy rozum". Pięknie dziękuję za komentarz. Wielka szkoda, że nie mogłam w swoim czasie zaliczyć się do tych obdarowanych wierszem, portretem czy pejzażem.
OdpowiedzUsuńIwonko, chylę czoła, pięknie żegnasz poetkę i recenzentkę swoich młodzieńczych wierszy. Jak powiedział Andrzej, nie należało się zniechęcać, poezja jest pojemna, każda znajdzie swoich czytelników, jak muzyka. Jednemu podoba się Penderecki, innym Moniuszko. Widocznie Twoja wrażliwa dusza domagała się uzewnętrznienia w takiej właśnie postaci...
OdpowiedzUsuńChyba nie słyszałam o tej poetce, nietypowe imię, nawet na tamte czasy, była rówieśniczką mojej mamy...
Zgadzam się, że sztuka to bardzo pojemna "dziedzina" twórczości. Salomea wzbogaciła mnie duchowo, bo jak wytłumaczyć fakt, że po 47 latach nadal o Niej pamiętam i Ja podziwiam. Pozdrawiam.
UsuńZapomniałam dodać, że patrząc na oba portrety, widzę duże podobieństwo...zwłaszcza oczy!
OdpowiedzUsuńCo do oczu, to muszę się zgodzić. Natomiast w reszcie raczej brak zbieżności. Daje to jednak pole do popisu dla mnie, by dążyć do doskonałości i dorównać krajance.
UsuńPrzykro mi, ale nigdy nie słyszałam o tej poetce i nie znam jej twórczości.
OdpowiedzUsuńPamiętaj, że Maria Konopnicka swymi wierszami odpowiadała na zapotrzebowanie swojej epoki.
Serdecznie pozdrawiam.
Rozumiem to, w całej rozciągłości, że M.Konopnicka odpowiadała na zapotrzebowanie. Inaczej się reaguje mając lat "naście", a zupełnie inaczej z bagażem doświadczeń. Dziękując za komentarz, pozdrawiam serdecznie.
UsuńA propos imienia Salomea, to we Wrocławiu byłam na spektaklu "Sen srebrny Salomei".
OdpowiedzUsuńCzy spektakl Ci się podobał? nadając notce taki tytuł świadomie nawiązywałam do Słowackiego, nie tylko ze względu na "Sen srebrny Salomei", ale także dlatego że Jego matka nosiła to imię.
UsuńTak myślałam, że byłaś zainspirowana tym dramatem.
UsuńSpektakl mi się podobał, bo na dodatek siedziałam blisko sceny i jeden z aktorów mnie podrywał. Dodam, że byłam wtedy bardzo młoda i bardzo mi to pochlebiało, bo wielu widzów zamiast na scenę patrzyło na mnie.
Kto by przypuszczał, że dwie kobiety mogą mieć tak różne skojarzenia z jednym utworem. Niestety mnie żaden aktor nawet w młodości nie chciał poderwać, a ludzie jak się na mnie patrzyli, to z zupełnie innego powodu, który sprawił, że unikam dużych zbiorowisk. W kinie, teatrze nie byłam od 30 lat. Życząc udanego tygodnia, pozdrawiam serdecznie.
UsuńIwonko, im więcej twoich postów czytam, tym bardziej cię poznaję, i tym bardziej wrażliwą, mądrą osobą mi się wydajesz. Szkoda, że zarzuciłaś poezje, myślę że z twoją wrażliwością mogłabyś się wspaniale rozwinąć. Spójrz, Konopnicką znają wszyscy, Salomeę tylko niektórzy. Ja jej nie znałam, ale też nigdy poezja mnie mocno nie przyciągała. A może spróbowałabyś swoich sił, myślę, że teraz masz jeszcze więcej do powiedzenia, niż kiedyś.
OdpowiedzUsuńTak! Tak! Też głosuję za! Naprawdę warto spróbować.
UsuńDroga Iwonko, żeby próbować trzeba czuć się na siłach. Może poezja Cię nie pociąga, ale Twoje dziennikarskie doświadczenie doskonale się sprawdza w tekstach zamieszczanych na Twoim blogu, czego dowodzi liczba komentarzy pod każdym postem. Pozdrawiam i życzę miłego urlopu, bo zdradziłaś w jednym z komentarzy na innym blogu, że się wybierasz.
UsuńTo prawda, za tydzień wyjeżdżamy:)
UsuńSłonecznej pogody, wielu wspaniałych doznań i pełnego relaksu życzę. Ukłony.
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńJa pierwszy raz słyszę o tej poetce. Zawsze mówiłam, że na blogach można czegoś nowego dowiedzieć się.
Także uważam, że niepotrzebnie zniechęciłaś się do pisania. Jedna opinia to za mało. Jeśli ma się chęć do jakiegokolwiek tworzenia, to tworzyć należy. Z czasem się trafi do swoich odbiorców. Przykładem jest Salomea Anna Kapuścińska, która nawet w jedno oko i jedno moje ucho nie trafiła, a jednak... Ktoś jej twórczość podziwia.
Pozdrawiam serdecznie.
Dodam jeszcze, że teraz - w dobie internetu - jest łatwiej znaleźć odbiorcę. Klikniesz i już masz, choćby blogerów, którzy mogą krytykować,ale i motywować, o!
UsuńKlik dobry alEllo! Przyznam się, że strach przed utratą tak wielu życzliwych blogerów, w przypadku gdyby uznali moje utwory za grafomańskie, skutecznie mnie powstrzymuje. Jeden wiersz zamieściłam i kila limeryków i póki co wystarczy. Dziękuję za komentarz, zachętę, Twój głos odnotowałam. Pozdrawiam.
UsuńDawno temu, gdy "chodziłam" do Plastyka w Katowicach i udzielałam się troszkę w jednym "klubie młodzieży piszącej", słyszałam o Salomei Kapuścińskiej. Bardzo podobały mi się wiersze.
OdpowiedzUsuńPóżniej jednak życie "zwyczajne" wzięło górę, inne piorytety spowodowały, że zainteresowanie sferą kultury przestało być ważne.
Na szczęście, jest to sfera, do której zawsze można wracać... :-)
Miało być: bardzo podobały mi się JEJ wiersze
UsuńMiło mi, że w moim "przedziale wiekowym" znalazła się osoba, której Salomea K. nie jest obca.W pojęciu "kultura" zawierają się, nie tylko różne rodzaje działalności twórczej.ale przede wszystkim ludzie o bardzo wysokim poziomie wrażliwości(a może to już jest nadwrażliwość?). Pozdrawiam gorąco.
UsuńOt, to...taką nadwrażliwość przyjmuję aktualnie
Usuńjako moja wadę... bowiem trudno z tym życ w dzisiejszym społeczeństwie. Czujesz sie wyobcowany bo niezrozumiany... Pozdrawiam również gorąco.
U Ciebie ta nadwrażliwość jest piękną zaletą, bo pozwala Ci wyrażać siebie w obrazach(wzruszających), rysuneczkach(rozśmieszających) i wierszach(bawiących). Jak dla mnie, nie powinnaś się zmieniać. Uściski.
UsuńJa już gdzieś pisałem, że nie przepadam za poezją, więc nawet nie będę udawał, że znam S. Kapuścińską i jej poezję.
OdpowiedzUsuńNatomiast przypomniałaś mi pewne zdarzenie, kiedy mój polonista wyleczył mnie z pisania prozy, uznając, że choć plagiatu w sensie stricte nie popełniam, to jednak wszystkie moje pomysły już ktoś przede mną kiedyś miał. I to jest prawda. Mnie ten problem prześladuje do dziś, choć już inna polonistka, współcześnie twierdzi, że nie powinienem się tym przejmować. Poprzestałem na etapie pisania felietonów i esejów – to jest na swój sposób „bezpieczne”. Jeszcze bardziej obawiałem się grafomaństwa, ale z takim zarzutem na szczęście się nie spotkałem.
Pozdrawiam.
Z tego co piszesz leczenie okazało się nieskuteczne, bo eseje i felietony są naprawdę dobre, choć nie bardzo rozumiem w odniesieniu do nich słowo "bezpieczne". Byłam u "Zrzędy" bajeczki bardzo mi się podobały, ale nie umiałam się w obliczu Twojej dyskusji z Radkiem, odnieść do tekstu stąd brak komentarza. Ukłony
UsuńNie musisz się tłumaczyć za brak komentarza, byłbym niepocieszony, gdyby były wymuszone ;)
UsuńWymieniamy się poglądami na tyle długo, że chyba się przekonałeś, iż należę do osób które są szczere aż do bólu. Są rzeczy do których można mnie zmusić, jeżeli wymaga tego dobro innej osoby, ale gdy nie zachodzi taka okoliczność, to robię co chcę. Pozdrawiam.
UsuńDługo? Powiedziałby raczej, że wciąż uczę się Ciebie ;) Dodam też, że z góry zakładam, iż ktoś jest szczery. Można wprawdzie to założenie zawieść, ale na to musiałbym mieć dowody. U Ciebie takich nie widzę.
UsuńPozdrawiam :)
Masz rację pojęcie długości, to może być rzecz względna. Czasami zna się kogoś latami i nie umie się o nim nic konkretnego powiedzieć. Kiedy indziej parę tygodni wystarczy, by wiedzieć z kim się zadajemy. Nie jestem aż tak skomplikowana, by trzeba było się mnie uczyć.Teraz przyszła pora na Ciebie. Ukłony.
UsuńSzkoda, że zniechęciła Cię do pisania... Ja lubię Konopnicką!
OdpowiedzUsuńPoetka wyraziła tylko swoje zdanie. Ani słowem nie wspomniała o tym, żebym nie pisała, na to była zbyt kulturalna. Skąd mogła wiedzieć, że ma do czynienia z zakompleksionym nadwrażliwcem. Ja wolę Prusa. Uśmiechy ślę.
UsuńBardzo ubogi ten opis Salomei Kapuścińskiej na Wikipedii. Porównanie naszej twórczości do twórczości kogoś, kogo się nie lubi to cios. Faktycznie zniechęca.
OdpowiedzUsuńNie doceniłam walorów i ważności twórczości Konopnickiej, stąd moja histeria. Z drugiej jednak strony, gdyby nie owa panika, to być może nie zapamiętałabym Salomei tak bardzo. Pozdrawiam.
UsuńZ tego co pamiętam podobnie było chyba z Tuwimem, który dostał też taki liścik, ale od Staffa. Osobiście bym się raczej nie odważył pokazać swoich wypocin specjalistom, bo nie wiem jak bym przyjął krytykę.
OdpowiedzUsuńTeż nie znam placków, o których pisze Asmodeusz. Nie mniej ten co jadłem wydał mi się całkiem dobry, ciekawy smak miał ser co w środku był.
Fakt, piosenka co za mną łaziła grupy The Kinks to połowa lat 60. :)
Pozdrawiam!
Anegdoty o Tuwimie nie znałam, dowodzi to jednak tego, że kiepska ze mnie humanistka. Jak widać po mnie, też nie potrafiłam przyjąć krytyki. Na serach też się nie znam, więc nie będę próbowała się domyślać jego nazwy. Jeżeli piosenka pochodziła z lat 60-tych, to ja powinnam ją znać bardziej od Ciebie, bo Ty podobno jesteś młodym człowiekiem. Twoje zainteresowania są jak widać rozległe. Miło mi, że wpadłeś z wizytą, zapraszam częściej. Życzę udanego tygodnia. Pozdrawiam.
UsuńKobiety piszą o miłości.To jest wiodący motyw ich poezji.Miłości do kobiety,jak Safona ,miłości do mężczyzny ,ja lubię Achmatową ,Pawlikowską -Jasnorzewską ,Poświatowską ,miłości do ojczyzny jak Konopnicka .
OdpowiedzUsuńTen bardzo zresztą powierzchowny schemat łamie Szymborska .Bo tam jest wszystko.I jest widzenie świata takie jak lubię.I inteligencja .
Trafia do rozumu i serca,dla mnie w tej kolejności.
Nie znałam twórczości poetki o której piszesz.
Posłucham piosenek K.Groniec.
Te fragmenty ,które zamieściłaś ,to jak wyciągnięte ręce w stronę kochanego mężczyzny.Ładne.
O miłości piszą także mężczyźni.Twórczości Achmatowej nie znam, Pawlikowską także lubię, a Poświatowską czytałam dawno temu, w związku z pewnym chłopakiem, który Ją uwielbiał.Szymborską cenię za "rozum i serce" jak to napisałaś. Cieszę się, że wiersze Salomei przypadły Ci do gustu. Pozdrawiam słonecznie, bo taki właśnie dzień się zapowiada.
UsuńPrzyszłam w odwiedziny;)
OdpowiedzUsuńZamyśliłam się po przeczytaniu Twojego postu. Kiedy napisałam mój pierwszy wiersz pochwaliłam się Pani w szkole. Nie uwierzyła, że sama napisałam, zarzuciła mi, że skądś przepisałam. Byłam bardzo nieśmiała, ale odważnie broniłam swojego wiersza. Pani kazała mi udowodnić, że potrafię pisać i w tym celu przynieść na następny dzień wiersz o naszej klasie, który ona będzie mogła skonfrontować z prawdziwymi rzeczami. Zgodziłam się od razu, ale potem martwiłam się czy dam radę, bo napisałam tylko ten jeden wiersz.
Udało mi się.Szczęśliwa położyłam wiersz na Pani biurko, czekając na pochwałę. Nie doczekałam się. Pani przeczytała od niechcenia i rzuciła mi na ławkę(siedziałam w pierwszej) bez żadnego komentarza.
Byłam zawiedziona, ale to nie zatrzymało mojej radości pisania, która wtedy się u mnie uaktywniła. Po wielu latach odważyłam się z nimi wyjść. Moje wiersze są amatorskie jak i całe moje pisanie, ale znajdują odbiorców, a ja pisząc jestem szczęśliwa i o to przecież chodzi. Szkoda, że dałaś się zbić z tropu Salomeii. Nie znam jej ani jej twórczości, ale wiersze które przedstawiłaś robią wrażenie. Przejmujące są, takie lubię.
Powtórzę za innymi - może spróbujesz od nowa...
Twoje wiersze przechowują się w Twojej duszy, tylko otwórz drzwi;)
Witam !. Czy piosenki "Jaka jesteś Mario" nie śpiewała Urszula Sipińska w duecie z Piotrem Figlem? Tak jakoś mi się skojarzyło. Twoja historia dowodzi jak wielkie znaczenie dla młodego człowieka ma autorytet nie tylko rodziców, ale także wychowawców. Ja w podstawówce miałam wspaniałą polonistkę(będę o Niej pisała w poście "Przyjaciółki i Przyjaciele".Może jesteś poetką-amatorką, ale Twój komentarz dowodzi wielkiej wrażliwości(szczególnie spodobało mi się ostatnie zdanie). Dziękując za wizytę, zapraszam kiedy tylko będziesz miała ochotę. Niechaj wena Cię nie opuszcza, a radość tworzenia zawsze kojarzy ze szczęściem. Ukłony.
UsuńTak jak zaznaczyłem na początku nie pamiętam dokładnie czy chodziło o Tuwima i Staffa, po prostu przypomniałem sobie podobną sytuację dotyczącą dwóch uznanych twórców. Tylko tyle, że jeden z nich był dla drugiego jak Mistrz.
OdpowiedzUsuńPrzyjmowanie krytyki to wcale nie jest prosta sprawa. Zapewne tak samo jak wiele innych rzeczy w życiu.
Ser jaki oryginalnie jest w tych plackach to ser gruziński. A jaki był w tym konkretnym? Nie wiadomo.
Zgadza się, mam 26 lat, jednak staram się interesować ile się tylko da otaczającym mnie światem. :) A muzyka jest ważną częścią tego poznawania, obok książek i paru innych rzeczy.
Pozdrawiam!
Miły P.-dla mnie takim mistrzem była Salomea, ponieważ była pierwszą i jedyną osobiście poznaną twórczynią. Mnie możesz krytykować, jeżeli uznasz że na to zasługuję. Krytyka jest źle przyjmowana, ale pozwala nam zastanowić się, czy nie ma w niej szczypty prawdy i ewentualnie poprawić się. Chętnie dowiem się, jakie są te inne rzeczy, dlatego zapraszam do siebie w miarę możliwości. Pozdrawiam.
UsuńMnie poezja jakoś nigdy nie ciągnęła, próbowałam, zachęcana przez znajomych, ale nic z tego nie wyszło. Jak to mówią: nie ta sfera doznań :-) Ale to dobrze, że jesteśmy tak wspaniale różni, jest ciekawie ;-) No i historia z recenzją Twoich wierszy również bardzo ciekawa. A może to wcale nie była zła recenzja, tylko tak sobie skojarzyłaś?...
OdpowiedzUsuńRecenzja nie była zła, gdyż nie padło "nie pisz, bo to grafomaństwo". To moja reakcja była niewłaściwa, ale teraz nie ma to już żadnego znaczenia. Może i dobrze, że zajęłaś się opisywaniem rzeczy, które Cię interesujesz i masz w tej kwestii bardzo dużo mądrego do powiedzenia. Pozdrawiam i dziękuję za komentarz.
UsuńTylko aby dostrzec w krytyce to co ważne, czasem musi minąć bardzo dużo czasu. Jednak są na świecie w 100% osoby, które krytykę przyjmują zupełnie w inny sposób.
OdpowiedzUsuń:) Dobrze, jeśli uznam, że zasługujesz na krytykę to skrytykuję, jednak postaram się zrobić to w budujący sposób. Bo krytyka aby krytykować jest sama w sobie raczej zła.
Te inne rzeczy co mnie kręcą staram się jakoś na blogu umieszczać. :)
Pozdrawiam!
Co w Twoim odczuciu oznacza "krytyka w budujący sposób"? Jeżeli zasługuję na krytykę, a mój oponent ma niezbite argumenty, że jest ona zasłużona, to nie będzie budująca. Rozumiem, że chcesz abym sama doszła do tego jakie są to rzeczy. W takim razie będę musiała przeczytać Twojego bloga, może okazać się, że to ja pierwsza wystąpię z krytyką, na którą nie pozwalają mi póki co dwa przeczytane posty. Pozdrawiam, życząc udanego tygodnia.
UsuńNo cóż...Chyba zbyt do serca wzięłaś sobie tą Konopnicką...Zmarnowała się nam Poetka...;o)
OdpowiedzUsuńZ pewnością masz rację, ale szczerze mówiąc, to literatura polska tylko zyskała, że Iwona poetką nie została. Uściski.
UsuńTen komentarz został usunięty przez administratora bloga.
OdpowiedzUsuńwinno być "miałbym śmiałość" :-(
OdpowiedzUsuńDrogi Andrzeju, dziękuję za wizytę. Żałuję, że z nieznanych mi powodów Twój komentarz zdjęto(nie mam z tym nic wspólnego).:-(
Usuń... Niechże zatem owo "miałbym śmiałość" pozostanie, natomiast ośmielę się raz jeszcze dodać, że nijakich "pornogramatycznych" materiałów w onym komentarzu nie było :-) pozdrawiam
UsuńO Twojej wielkiej wiedzy i równie dużej kulturze osobistej jestem przekonana. Mam nadzieję, że ten przykry incydent się nie powtórzy ani w stosunku do Ciebie ani innego komentatora, bo dla mnie każdy(nawet najbardziej nieprzychylny) komentarz jest cenny. Ukłony.
OdpowiedzUsuń