wtorek, 26 lipca 2016

WOJNA DOMOWA

    Przez czerwcową chorobę narobiły mi się zaległości w każdej dziedzinie. Przede wszystkim lodówka świeciła pustkami i domagała się uzupełnienia. Ponieważ za zakupy w większości płacę kartą kredytową, to muszę robić je sama. Od 7 lipca stoi w pokoju paczka z czasopismami dla autorki bloga „Szydełko Kiry” i nie mogę się doprosić syna, by zaniósł ją na pocztę. Od czternastego lipca zaczął świętować swoje 32 urodziny, wydając swoją i moją kasę(ze wspólnego konta), co sprawiło, że do 22(sobota) mieliśmy ciche dni i nie odzywałam się do niego. W sobotę zażądałam obecności ich obojga i wygarnęłam co myślę o tym wszystkim: tzn. o wydawaniu 100 zł dziennie i narzekaniu, że ciągle nie mają pieniędzy, o nie szukaniu pracy przez 7 miesięcy i o życiu mrzonkami o własnej działalności. Fakt, że nadużywa alkoholu, sprawy też nie ułatwia. Przez 3 dni siedziałam bez chleba, żywiąc się zamówioną pizzą. Przez tydzień piłam tylko „Żywiec Zdrój” i kawę, bo zabrakło mi herbaty, a K.J nie chciałam o nic prosić, bo gdybym pierwsza się odezwała to, uznałby, że jego przewinienia zostały darowane.
    W niedzielę z duszą na ramieniu ale udało mi się samodzielnie wykapać, ubrać i nawet buty wkładałam tylko 15 minut. Gdy byłam gotowa do wyjścia wkroczył mój syn z pytaniem”wybierasz się gdzieś”? Idę na zakupy, bo Ty w piątek nie raczyłeś zrobić tych, o które prosiłam - odpowiedziałam. Wtedy oświadczył, że właśnie tego dnia skradziono mu telefon. Dostałam szczękościsku, bo kupiony był w lutym z wziętego wtedy kredytu. Gdy wrócił ze spaceru z psami poprosił o pożyczenie 50 zł, bo w ramach zakończenia obchodów urodzin, byli poprzedniego dnia w klubie i wydał wszystkie posiadane pieniądze. Powiedziałam, że za darmo nie rozdaję, jak chce, to może zarobić idąc ze mną na zakupy, bo będzie ich dużo, więc ktoś musi je wnieść do domu. Godzina 11 rano, a on mi mówi, że chętnie by pomógł ale właśnie towarzystwo czeka, a on nie ma telefonu ani nie zna numeru by ich zawiadomić, że oto matka potrzebuje pomocy. Nieciekawe to musiało być towarzystwo, które w niedzielę od rana „tankuje”ale tak czy siak nie chciałam kompromitować tego mojego ochlapusa, że zaprasza na urodzinowe piwo i nie ma za nie czym zapłacić,więc pieniądze dałam.Gdybym odmówiła, to byłaby awantura i niepotrzebnie bym się zdenerwowała, a miałam przed sobą zadanie do wykonania, zapełnienie lodówki. On poszedł w swoją stronę, a ja powlokłam się do sklepu. Wielu rzeczy z listy nie kupiłam, bo ceny bardzo wysokie, a wybór marny. Dlatego czeka mnie jeszcze wyprawa kolejna,  ale nie wiem kiedy się na nią zdobędę, bo do domu wróciłam na ostatnich nogach i cały poniedziałek przeleżałam. Jak zrobiłam zakupy, to zadzwoniłam na telefon synowej i kazałam temu swojemu ancymonowi przyjść, żeby miał kto dźwigać. Stało się tak jak przypuszczałam, fakt że poprosiłam o pomoc, on uznał za pogodzenie się i następnego dnia poprosił o kolejne pieniądze, tym razem na chińczyka, bo synowa chora leży, a jemu się nie chce gotować. Nauczył się przez te lata jak mną manipulować, jakich argumentów używać, by swoje uzyskać. Przecież synowa nie jest winna, że on postępuje niewłaściwie , więc nie mogę odmówić jedzenia, szczególnie że chora. Przegrałam kolejną wojnę pod hasłem :”Synu weź się do roboty i usamodzielnij się, bo matka nie będzie żyła wiecznie.” W związku z powyższym humor mam wisielczy. Jedynie czytanie blogów trochę poprawia mi nastrój, ale już się boję co mnie czeka w sierpniu.

35 komentarzy:

  1. Nos do góry, kochana, trzymam kciuki za Ciebie, za lepsze samopoczucie :-). Wiem, łatwo się mówi, ale ja wiem chyba wszystko o manipulacji przez drugiego człowieka.... Wiem też jak to jest z radami bliżnich: "nie daj sobą manipulować!"
    Życzę wytrwałości :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzisiaj nastrój mam kiepski z powodu bólu nóg, a nie wyczynów syna, a on manipulować mną będzie do dnia mojej śmierci, bo wydaje mu się wtedy, że jest taki sprytny, a ja taka głupia.A to moją winą jest, że nie umiem odmawiać pomocy, gdy ktoś o nią prosi, bez względu czy jest to rodzina czy obcy. Trzymaj kciuki nie za długo, bo wolałabym, żebyś miała w rękach pędzel, bo nowy obraz znakomicie by mnie nastawił do życia.

      Usuń
    2. OK, a z pod jakiego znaku jesteś?

      Usuń
    3. Ja jestem Wodnikiem, a dlaczego pytasz? Interesujesz się astrologią, tarotem?

      Usuń
    4. Już teraz wiesz, czemu pytałam :-)....
      A co do astrologii i tarota .... to tak, miałam do niedawna fazę w tych tematach, mam kilka książek w temacie i talię kart tarota. Ostatnio jednak karty "przestały do mnie mówić", nie mogę interpretowac układów. Doszłam do wniosku, że muszę widocznie zrobić przerwę.... Mogło to też nastąpić, gdyż nabyłam nową talię (stara już się "kleiła", a symbole słabo widoczne były). Musimy pewnie "kliknąć" ze sobą :-)

      Usuń
    5. Mnie jakoś te tematy nie wciągają, ale nie mam nic przeciwko tym, których pasjonują. Życzę byście jak najszybciej i najszczęśliwiej "kliknęli" ze sobą:-)

      Usuń
  2. Mówisz, że synowa nie jest winna, może i nie bezpośrednio, ale skoro jest jego żoną, to powinna mieć jakiś wpływ na ich wspólne życie, widocznie jej też to odpowiada. Kupowanie chorej żonie kubełków od chińczyka to lekka przesada, a balować przez tydzień gdy nie ma się kasy? I spójrz jak go usprawiedliwiasz! Rezygnujesz z pomocy żeby Jemu nie narobić wstydu. Przed kim? Przed naciągaczami co chętnie napiją sie za friko.
    Przeciw takim manipulatorom powiesiłam w pracy hasło:
    NIE GNIEWAJ SIĘ, JEŚLI NIE SPEŁNIAM TWOICH OCZEKIWAŃ, TO TWOJE OCZEKIWANIA, A NIE MOJE OBIETNICE...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Jotko hasło jest wyśmienite, jeżeli pozwolisz wpiszę je na listę "Znalezione, zasłyszane, zapisane".Pieniądze dałam, gdy o nie poprosił,by mu wstydu nie robić, choć sam dobrze wie z jak mało wartościowymi ludźmi się zadaje. Można człowiekowi wpajać zasady ale jeżeli on nie chce z nich korzystać, bo tak w życiu wygodniej, to ja głową muru nie przebiję. Niestety nie potrafię być bezwzględna w realizacji niektórych postanowień i on o tym dobrze wie i z premedytacją to wykorzystuje.

      Usuń
    2. I dlatego przykre, ze nie masz obok kogoś, kto wspierałby Cię w konsekwentnym odmawianiu zachciankom syna. Niech wreszcie dorośnie lub bawi sie za swoje...

      Usuń
    3. Niestety mój syn, to taki wieczny Piotruś Pan. Lubi się bawić ale nie za swoje. Co nie znaczy, że naciąga znajomych. Jak sam o sobie mówi on sobie kolegów "kupuje", bo nie umie być sam.

      Usuń
  3. Zakupy powinnaś robi w Tesco, przez Internet (jeszcze taka usługę ma Piotr i Paweł i Alma, ale wcale bym się nie zdziwiła, gdyby w W-wie było dużo więcej takich miejsc). Szybko te zakupy opanujesz, a będziesz całkowicie niezależna od Syna. Przyniosą Ci wszystko do mieszkania.
    A Twój syn to zwyczajny drań. Możesz spokojnie się na mnie obrazić, a ja to przyjmę z pokorą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O zakupach przez internet już dawniej myślałam ale kiedyś wybierając towary na podstawie zdjęć w internecie, nacięłam się bardzo. Poza tym ja robię zakupy tak duże,że wychodzę po nie dwa razy w miesiącu, traktując to jak ćwiczenie nóg. Nigdy nie obrażam się na nikogo za to, że mówi prawdę. Mój syn to wyjątkowy łajdus zdaję sobie z tego sprawę ale dla Ciebie jest to jeszcze jeden facet jakich wielu, ale mnie jako matkę serce boli, bo przecież każda chciałaby żeby jej dziecko było najlepsze. U nas chyba wszystkie hipermarkety oferują zakupy przez internet, sama muszę się tylko do nich przekonać. Myślałam o Tobie dzisiejszej nocy, mam nadzieję, że czkawka Cię nie zamęczyła. Ukłony.

      Usuń
    2. Ika, absolutnie nie było moim zamiarem sprawiać Ci przykrości, ale czasami mnie krew zalewa.
      A co do zakupów, to skoro robisz je tak duże, to tym bardziej powinnaś nauczyć się je robić przez internet: nie ma dźwigania i nic nie zapłacisz za dostawę. A ćwiczyć nogi możesz idąc po prostu na spacer, wtedy, kiedy czujesz, że masz więcej siły i ochotę, a nie wtedy, gdy nie masz co jeść albo czym się umyć.

      Usuń
    3. Co do zakupów, to masz rację, ale ja lubię wiedzieć co biorę, a zdjęcie w gazetce internetowej czasami odbiega od tego, co się dostaje, a ja nie umiałabym powiedzieć dostawcy"tego nie biorę, bo niezgodne z zamówieniem". Nawet jak chodziłam do sklepu i przez nieuwagę sprzedano mi, spleśniałego pomidora czy owoc, chleb przeterminowany, który następnego dnia spleśniał, to nie składałam reklamacji. Taki mam charakter, wolę sama być stratna niż wchodzić z kimś w konflikt. Nie sprawiłaś mi żadnej przykrości, skąd to przypuszczenie. To mój syn ciągle mi ją sprawia, a ja czasami nie wytrzymuję i wylewam żale na blogu. Czytający i komentujący mają prawo wyrazić swoje zdanie, z którym się mogę zgadzać albo nie, nie mam jednak prawa się obrażać, bo to byłoby śmieszne i dziecinne. Buziaki.

      Usuń
    4. Iwonko, myślę, że przez internet powinnaś robić zakupy ciężkie, te które się robi raz na jakiś czas i towary pakowane, a jeśli z założenia krótsze terminy to w uwagach dokładnie to zaznaczać, że mają byc o długim terminie przydatności ( np. serki czy jogurty itp). A zakupy typu olej, cukier, proszek do prania, woda butelkowana, żel pod prysznic czy pasta do zębów to naprawdę trudno pomylić, nawet robiąc zakupy przez internet. Pozostałyby Ci małe zakupy, które nie bedą dla Ciebie aż takim obciążeniem, a może i Synusiowi łatwiej będzie po drodze kupić Ci chleb czy ziemniaki jeśli będzie wiedział, że to nie jest wyprawa na parę godzin

      Usuń
    5. Żeby zakończyć sprawę zakupów, powiem krótko, nie umiem ich robić przez internet, mam niewytłumaczalną niechęć do takiej formy zaopatrzenia i chyba przekonam się do niej dopiero wtedy, gdy już nie będę mogła ruszyć ani ręką ani nogą. Od lat duże pod względem ilości i gabarytów robię zakupy przy wykorzystaniu taksówki, więc syn nie jest mi szczególnie do tego potrzebny, tym bardziej, że zawsze robi przy nich problem. Co do małych zakupów, to często zdarza mu się o nich zapominać pomimo sms-ów(przykład z dzisiejszego dnia, smsa nie dostał, bo telefon się rozładował, jutro tego nie kupi, bo nie weźmie z domu pieniędzy, a trzeciego dnia, bo zapomni). Zakupy nie byłyby żadnym obciążeniem , gdyby nie fakt, że muszę je wtaszczyć po 8 schodach do windy, a potem zejść po chodzik czyli zaliczyć jednorazowo 24 schody, a to już jest problem. Na szczęście jak widać było na zdjęciu, które odważyłam się ostatnio pokazać jedna moja noga i beczka kapusty, a cała zima zapewniona. Poza tym mam z czego zrzucać, więc śmierć głodowa mi nie grozi. Pozdrawiam.

      Usuń
  4. Na temat syna nie będę zaberać głosu ,bo wiem jak to jest,gdy ktoś obcy wlazi No i zlikwidowalabym wspow spór rodzinny. Ja bym poszła za radą Zante i robiła zakupy przez internet. No i zlikwidowala wspólna kartę Oczywiście- zrobisz jak uważasz. Nie zazdroszczę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Syn twierdził, że strony, które założył by reklamować swoją działalność może opłacać tylko kartą kredytową, dlatego takowa została założona. Mnie zbulwersowało to, że pieniądze z niej wyjął w zupełnie innym celu, a zamysł główny nie został zrealizowany. Do miłego zobaczenia.

      Usuń
  5. Wlazi w sprawy rodzinne miało być

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Iwonko, ale zdajesz sobie sprawę, że nie jest to normalna sytuacja, gdy dziecko żeruje nas rodzicu. Nie wiem, co Ci radzić. Jesteś dobrą kobietą, a syn to czując, wykorzystuje Twoje dobre serce. Mnie się tylko smutno zrobiło. Mam nadzieję, że znajdziesz w sobie tyle siły, żeby odmawiać synowi.

    Całusy ślę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Ariadno na początek w kwestii formalnej-jaki jest prawidłowy adres Twojego bloga, bo kiedy wchodzę na stronę, którą swego czasu skopiowałam u innego blogowicza, to od jakiegoś czasu pokazuje mi, że taki blog nie istnieje. Co do Twojego komentarza, to żerowanie jednego człowieka na drugim(czy jest to dziecko na rodzicu, pracodawca na pracowniku, silniejszy na słabszym) jest nie tylko nienormalne ale nieetyczne. Ja od ludzi, którzy mnie odwiedzają nie oczekuję rady, bo każdy człowiek jest inny, każda sytuacja też. Konflikt z synem powinnam rozwiązać sama albo jeżeli nie jestem w stanie tego zrobić, znosić tę sytuację. Jak to powiadają" kto ma miękkie serce musi mieć twardą dupę" i ja sobie zdaję z tego sprawę.Dlatego bardzo proszę nie smuć się. Ja chcę swoją pisaniną dać ludziom trochę radości, a nie smutku. Do następnego miłego zobaczenia.

      Usuń
    2. Iwonko...
      Adres bloga brzmi:
      ariadna.piszecomysle.pl
      Przepraszam za to zamieszanie, ale czasem tak jest, że człowiek musi coś zmienić.

      Pozdrawiam Cię cieplutko, życząc by spotykały Cię same dobre rzeczy :)

      Usuń
    3. Adres bloga zapisałam. "Czy nagość pociąga" - moim zdaniem tak, chociaż teledysku A.Rubik nie odtwarzałam, bo pora bardzo późna(słuchawek brak). Niestety w życiu nie ma tak dobrze, żeby spotykały nas same dobre rzeczy. Jestem zwolenniczką równowagi, więc niechaj będzie "trochę dobrze, trochę źle" jak śpiewał w mojej młodości Jacek Lech. Pozytywne zmiany, to dobre zmiany, gorzej kiedy te deklarowane jako "dobre" okazują się najgorszymi z możliwych. Pozdrawiam.

      Usuń
  9. Włosy jeżą mi się wszędzie, Iwonko Przemiła! Kiedyś Ci wspomniałem, że moja żona ma również tzw. wysoki stopień niepełnosprawności.
    Razem z synem (27) wprawdzie nie narzucamy się jej z nadopiekuńczością, ale numery Twego synusia są jakby z innej planety.
    Iwonko! Wiem, co to matczyne serce, ale pewna radykalizacja Twego postępowania wobec niego jest dla Ciebie niemal racją bytu.
    Na Twoim miejscu zwróciłbym się o pomoc do odpowiednich służb!!!
    ściskam najczulej jak potrafię

    OdpowiedzUsuń
  10. Cieszę się Andrzeju, że mnie odwiedziłeś. Miłą jest także świadomość, że nie wszystkie dzieci są tak negatywnie nastawione do matek jak mój potomek.Nie wiem co masz na myśli mówiąc o radykalizacji mojego postępowania, ale obawiam się, że ja już wykorzystałam wszelkie znane mi sposoby oddziaływania. Jeżeli masz na myśli MOPS, mówiąc o służbach, to trzymam się od nich z daleka od wielu lat. Innych organów pomocy rodzinie, nie zamierzam angażować, bo nie wierzę w skuteczność ich działań. To jest mój problem i albo mój syn rozwiąże go, bo zrozumie, to co powinien albo ja do końca swoich dni będę musiała liczyć na innych, tak jakbym dziecka nie posiadała. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Radykalizację, Iwonko, rozumiem jako zdecydowaną asertywność wobec synka. Twoje "nie", to powinno być nieodwołalne "nie"!!!
    Co służb... Macie chyba jakiegoś w miarę mądrego policjanta - dzielnicowego?!
    Nasz MOPS zdołałem jakoś wykorzystać i pobieram od nich zasiłek na opiekę nad osobą niepełnosprawną. Jedyny dyskomfort z tego powodu to zakaz podejmowania jakiejkolwiek pracy. Okazało się ,że ponad czterdzieści lat temu ukończyłem nieodpowiednie studia (filologia polska) i o stałej etatowej pracy mogę zapomnieć! Ponadto dyskwalifikuje mnie mój wiek (64), być może już za pół roku stanę się emerytem i wtedy me bytowe problemy łatwiej będzie mi rozwiązywać.
    Serdecznie zapraszam Cię do mnie, na blog, jest tam ogórkowo czyli lekko i przyjemnie!
    ściskam, tulę

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Choć ja i Twoja żona jesteśmy w podobnej sytuacji, to Ty i mój syn w różnych. Już w komentarzu dla innej osoby pisałam, że "słynę" z tego iż nie potrafię mówić "nie", a szczególnie swojemu synowi, z czego on doskonale zdaje sobie sprawę i z premedytacją, to wykorzystuje. Na Twojego bloga oczywiście wchodzę, można by rzec systematycznie, w ramach przeglądu blogów ze swojej listy. Letnio i radośnie Cię pozdrawiam.

      Usuń
  12. Przeczytałam Twój post i włosy mi stanęły dęba!. Kobieto, opamiętaj się, Twój syn to(przepraszam) zwykły drań a nie małe, bezbronne dziecko wymagające Twojej opieki. Wiesz, że Cię wykorzystuje i Tobą manipuluje i na to pozwalasz??? Wybacz, to nie miłość Tobą kieruje a zwykła głupota!.Musisz zrozumieć, że pozwalając Mu na takie wykorzystywanie Ciebie robisz krzywdę nie tylko sobie ale Jemu również. Przecież w ten sposób systematycznie pozwalasz mu być człowiekiem nieodpowiedzialnym, a do tego leniem i pijakiem. Dając mu pieniądze automatycznie hodujesz sobie pod bokiem pijaka i nieroba. I Ty i synowa, obie jesteście winne temu, że ten młody facet się degeneruje. Nie tak Iwono powinna wyglądać miłość matki do syna, nie tak. Pomyśl nad tym.
    Życzę Ci poprawy zdrowia i serdecznie namawiam, byś jednak zmieniła swą postawę wobec syna.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To co piszesz to wszystko prawda-niestety. Ja pieniądze daję na mieszkanie, bo nie chcę żeby ze mną mieszkał i wykończył mnie nerwowo i zdrowotnie. Kredyty spłacam, bo to są pieniądze pożyczone od zwykłych ludzi takich jak Ty, czy każdy z komentujących. Nie wiem na czym Twoim zdaniem powinna polegać moja zmiana postawy ale ja już próbowałam nie dawać na mieszkanie(były awantury), nie płacić kredytów(był strach przed komornikiem, bo tu jest zameldowany), próbowałam tłumaczyć, że utrzymując go robię mu krzywdę, bo gdy umrę, to sobie nie poradzi i całkowicie się stoczy. Błędy wychowawcze popełniłam dawno temu, a one teraz dają owoce. Za życzenia poprawy zdrowia i komentarz dziękuję. Niestety nie wiem jak powinna wyglądać moja postawa wobec syna, bo wydaje mi się, że wykorzystałam wszelkie racjonalne środki.

      Usuń
  13. Przeraził mnie Twój wpis... bo to smutne bardzo, co Cię spotyka. O przynajmniej częściowych zakupach przez Internet już inni napisali, też lubię widzieć co kupuję, ale rzeczy cięzkie typu woda, mąka czy coś zamknięte w puszce czy innym opakowaniu może dałabyś radę tak kupować?
    A syn... to okropne, co robi. Niestety...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą, że przykro jest każdej matce, gdy okazuje się, że wyczekiwane, ukochane dziecko, nie spełnia pokładanych w nim oczekiwań, a wręcz przeciwnie postępuje tak jak mój syn. Pisząc bloga, mówię o wszystkim co mnie dotyczy, w tym o fatalnych stosunkach z synem. Nie oczekuję od czytających i komentujących pocieszenia dla siebie czy potępienia dla syna. To on sam musi zrozumieć, że takim postępowaniem daleko nie zajedzie, bo przegrywa własne życie, ani ja ani nikt inny mu tego nie przetłumaczy jeżeli nie będzie w nim woli zmiany. Dziękuję za odwiedziny, zapraszam do czytania innych(mam nadzieję weselszych) postów. Pozdrawiam.

      Usuń
  14. Iwona! zakupy mozna zamówić przez Internet i telefonicznie z dostawą do domu.
    Współczuję. Serce matki cierpi... Nic nie umiem poradzić. 32 lata to dorosły facet. Wiesz tylko tyle,że musisz liczyć na siebie. Przytulam i serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W komentarzach wcześniejszych przedstawiłam swój pogląd na zakupy w internecie(nie mam do nich przekonania),natomiast muszę sprawdzić jak to będzie działało przez telefon. Należy sobie zadać pytanie, co nastąpi prędzej: pęknięcie cierpiącego matczynego serca, czy wydoroślenie psychiczne już dorosłego fizycznie faceta. Zobaczymy! Tanio skóry nie sprzedam, tym bardziej że mam wsparcie tylu wspaniałych internetowych znajomych. Pozdrawiam(przytulać wolę facetów :=)).

      Usuń