Cztery dni temu chciałam
znaleźć kilka zeszytów robótek ze wzorami, które
byłyby mi pomocne do wykonania prezentów dla znajomych.
Otworzyłam szafkę pod telewizorem i zaczęłam szukać właściwej
teczki. Przetrząsnęłam wszystko i nie znalazłam. Zeźliłam się,
że „diabeł ogonem nakrył” i wyrzuciłam całą zawartość
mebla na pokój z postanowieniem: trzeba wreszcie zrobić tu
porządek. Rozpoczęłam od największego „pojemnika”, którym
był stary neseser. Wyjmowałam z niego poszczególne
reklamówki, przeglądałam ich zawartość i niszczyłam stare
rachunki opłat za mieszkanie, telefon, faktury zakupu sprzętów
itp. Zajęło mi to 3 dni i jedną noc, która i tak była
bezsenna. Po jednym wieczorze i owej nocy, rankiem dnia następnego
kiedy rąk nie czułam od darcia papierów, doznałam
olśnienia, że przecież wynaleziono nożyczki, więc mogę
niepotrzebne szpargały ciąć. Jednak po całym dniu pracy z
nożyczkami dłoń bolała wcale nie mniej, bo uchwyty wpijały się w palce. Mogłam oczywiście przerwać zajęcie i
wrócić do niego za kilka godzin lub dni ale się zawzięłam.
Jak już zaczęłam, to skończę pomyślałam, bo jak odłożę, to
kto wie kiedy znów do tego wrócę. Dwa 60 litrowe worki
śmieci, kilka odnalezionych fotografii, dokumenty które muszą
pozostać bo są ważne, to efekt porządków. Wśród
rzeczy pozostawionych z jakiegokolwiek powodu są: odznaczenia mojego
ojca(niby pamiątka dla wnuka po dziadku), woreczek monet z czasu
PRL(jako ciekawostka”historyczna”), ciśnieniomierz naramienny
bez licznika odczytu, stetoskop.
Przeglądając szpargały
odnalazłam list odręcznie napisany do mnie przez dr Wiesława
Uchańskiego, w którym prosił o udostępnienie mu mojej pracy
magisterskiej. Pan Uchański w roku 1995 był prezesem wydawnictwa
„Iskry”, a moja praca dotyczyła czasopisma o tym samym tytule,
wydawanego przed wojną. Nasze spotkanie trwające godzinę odbyło
się w jego gabinecie przy filiżance kawy. Mój rozmówca
okazał się bardzo inteligentnym, człowiekiem o uroczym uśmiechu.
Wyszłam od niego z torbą pełną książek dla mojego syna. Byłam
bardzo zadowolona ze spotkania, niestety pracy magisterskiej nie
odzyskałam(ja się o nią nie upomniałam, a pan prezes był zbyt
zajęty by zaprzątać sobie tą sprawą głowę). Zachowałam ten
list ze względów sentymentalnych. Drugą rzeczą, która
cofnęła mnie do tego samego czasu, był pamflet napisany z myślą
o ojcu mojego dziecka. Z jednej strony gdy go czytałam czułam się
zawstydzona, że osoba z wyższym wykształceniem tworzyła takie
„częstochowskie rymy”, z drugiej zaśmiewałam się z treści.
Dziwne na jaką złośliwość i ironię, może się zdobyć zraniona
kobieta. Wiersz ten też zachowałam z tych samych powodów, co wyżej wspomniany list.
Dzień dzisiejszy nie był dla
mnie zbyt udany, bo wysokie ciśnienie pomimo wziętych tabletek
utrzymywało się aż do chwili obecnej. Przeleżałam go w całości.
Nie byłam w stanie wziąć się do żadnej roboty. Nawet telewizji
nie oglądałam. Ponieważ jednak sen nie nadchodzi, to zasiadłam do
laptopa. Po zamieszczeniu posta, zamierzam pograć w kierki, bo
ostatnio nieźle mi idzie.
Za tydzień skończy się styczeń, a jaki
będzie luty? Dwa dni będą przyjemne, bo będą imieniny J i moje
urodziny. Od sąsiada z góry dochodzą okrzyki, pewnie ogląda
jakiś mecz, może występ naszych siatkarzy ręcznych. Ja wynik
poznam z jutrzejszych wiadomości, bo nie ekscytuję się sportem na
tyle, by widowiska tego typu oglądać. Jutro schowam do szafki neseser i
inne przejrzane pudła, w których pochowane są rzeczy nie za
bardzo potrzebne ale które żal wyrzucić. Jak to dobrze, że
nie muszę nigdzie wychodzić i mogę sobie leniuchować w ciepłym
mieszkaniu.
Pozdrawiam pracowitą niszczarkę. :)
OdpowiedzUsuńRozalia
Trafiłaś w mój czuły punkt. Nie cierpię grzebać w starych „szpargałach” a już niemal mam uczulenie na stare papierzyska i tracę orientację, co jest ważne, a co nie. Prawdopodobnie z tego powodu pozbyłem się oryginału świadectwa maturalnego.
OdpowiedzUsuńTeż nie lubię pozbywać się różnych rzeczy, właśnie z obawy przed nieumyślnym wyrzuceniem czegoś ważnego lub w przyszłości przydatnego. Kiedy jednak ma się niewielkie mieszkanie bez piwnicy, do której można wynieść mniej istotne przedmioty, to niestety trzeba się zdobyć na takie porządki.
UsuńJa lubię porządek, nie gromadzę niepotrzebnych rzeczy.
OdpowiedzUsuńPrzeglądam, co jakiś czas zawartość szuflad, teczek, szafek.
Nie zostawiam zbyt małych ubrań, niewygodnych butów, starych gazet, itp. rzeczy.
Moja matka była bardzo twórczą osobą, nie wyrzucała wielu rzeczy tylko przerabiała je, nadając inne przeznaczenie. W jakimś stopniu przejęłam po niej to "chomikowanie". Jednak coraz rzadziej chce mi się coś robić, więc chyba zacznę porządkować i wyrzucać, to co nieprzydatne. Pozdrawiam.
Usuń