No i jest ten nowy rok. Zgodnie z
tytułem, dla mnie zaczął się trochę dobrze, trochę źle. W
Sylwestra dzieciaki chciały przyjść przed północą wypić
szampana. Wykręciłam się, że idę wcześnie spać. Położyłam
się faktycznie około 20 ale ponieważ sen nie nadchodził, to
oglądałam przez dwie godziny „Sylwestrową moc przebojów”.
Nie wiedzieć czemu nie lubię takich masówek. Wolę pół
godziny „Jaka to melodia” niż takie zbiegowiska. Zawsze
zastanawiam się jak znoszą to ludzie, którzy mieszkają w
pobliżu miejsca organizacji czegoś takiego jak sylwester na rynku
we Wrocławiu, Katowicach czy gdzie tam komu przyjdzie ochota.
Po wysłuchaniu piosenek „Bonny
M”(bardzo lubię ten zespół, chociaż nie przepadam za
polskim wydaniem disco polo), najadłam się bigosu. Zadowolona z
pełnego brzucha grałam w kierki do 0.30 i wtedy sama zadzwoniłam
do dzieci. Okazało się, że mój syn wśród
fajerwerków i wrzawy postanowił wręczyć J pierścionek,
którego ona oczekiwała na gwiazdkę ale pod choinką nie
znalazła. Od niedzieli się zastanawiał jak to zrobić i co
powiedzieć. Bardzo unikał określenia „pierścionek zaręczynowy”,
bo jak sam przyznał: „ ona będzie oczekiwała ślubu w ciągu
roku”. A mój syn na małżeństwo nie jest jeszcze gotowy.
Panna natomiast była szczęśliwa w stopniu najwyższym.
Następnego ranka nie było tego
szczęścia widać na obliczu mojego syna. Minorowy nastrój
łączył się jednak z pracą, którą stracił, a nie z
życiem osobistym. Z półsłówek, które udało
mi się z niego wyciągnąć między wigilią, a sylwestrem wnoszę,
że nie samo wypowiedzenie go gnębi ale sposób w jaki się z
nimi zakład pracy pożegnał, po czterech latach.
Ja choć martwię się
najbliższą przyszłością, bo początek roku nie jest dobrym
momentem na szukanie pracy, to w głębi duszy cieszę się, że
przestał być „przynieś, wynieś pozamiataj”. W jego
dotychczasowym zakładzie pracy jest jeden człowiek, który
bardzo synowi imponował, którego K.J podziwiał i szanował.
Jest to mężczyzna lekko po 40-stce, pod kierownictwem którego
syn pracował przez parę miesięcy, oddelegowany ze stałego miejsca
pracy. Jak wynikało z wypowiedzi syna, to „facet wymagający
ale konkretny i sprawiedliwy”. Taka opinia w ustach mojego potomka,
to naprawdę dowód wielkiego uznania.
Jeżeli mogę sobie życzyć czegoś
na początku tego roku, to właśnie tego- aby mój syn w
nowej pracy trafił na takiego kierownika, doceniającego
podwładnego, potrafiącego skrytykować, gdy się należy ale i
umiejącego pochwalić jeśli się na to zasługuje. Nie uwierzycie
pewnie ale przez te parę miesięcy pracy z tym facetem moje
„ladaco”przyjeżdżało uśmiechnięte, zadowolone, rzadko kiedy
umęczone, a jedynie zmęczone i usatysfakcjonowane z dobrze
wykonanej pracy, z udanego dnia. Wtedy był szczęśliwy jak nigdy
wcześniej, a ja wnosiłam modły do Najwyższego, żeby mógł
pracować z tym mężczyzną już na stałe.
Kiedy zasiadałam do laptopa by
opisać swoje dwa pierwsze dni tego roku, nie miałam zamiaru
rozpisywać się na temat zwolnienia z pracy moich dzieci, bo stało
się i już się nie zmieni. Trzeba iść naprzód z wiarą w
lepsze jutro. Ale jest to właściwe miejsce i czas, by podziękować
TEMU nieznanemu przełożonemu , bo to dzięki jego nieugiętej
postawie, moja synowa odeszła z pracy z poczuciem krzywdy ale nie
upokorzona. To on wbrew woli właścicieli sprawił, że wypłacono
jej pieniądze za czas zwolnienia i nie odesłano z dyscyplinarką
tylko dlatego, że ktoś inny nie przekazał kadrom, że jest ona na
chorobowym. Sposób rozwiązania umowy o pracę, pozbawia ją
odprawy ale pozwala zachować godność, że nie była leserką,
pracy nie lekceważyła, bo zaraz po zwolnieniu lekarskim stawiła
się na stanowisku.
Dziękuję Panu K, który w
życiu kieruje się słowami Kartezjusza :”niebo gwiaździste nade
mną, prawo moralne we mnie”. Być porządnym człowiekiem, to
sztuka, on opanował ją do perfekcji.
Iwonko, albo jakieś literówki albo ja się zwyczajnie zgubiłam: to Syn czy Synowa mieli takiego mądrego, fajnego szefa?
OdpowiedzUsuńW niczym się nie zgubiłaś, skrótowo mówiąc oboje.Tyle tylko, że ona jemu podlegała cały czas pracy w tym dziale, a syn tylko w okresie nasilenia prac konkretnego typu. Dlatego pozwoliłam sobie, na taki, a nie inny wpis, bo ten mężczyzna wywarł wpływ na całą moją rodzinę i nawet nie jest tego świadomy. Czy to nie cudowne,że na świecie istnieją nie tylko Prezesi...
Usuń;-))) Czyli jednak się zgubiłam, bo nie wiedziałam, że K i J pracowali w jednej firmie ;-)))) Teraz wszystko ogarnęłam.
UsuńStrata pracy dla młodych ludzi nie jest, przynajmniej dziś problemem.
OdpowiedzUsuńJeśli ktoś zna języki, jest dyspozycyjny, przedsiębiorczy, odważny!
Nasze pokolenie pracowało w jednej firmie, czasem przez całe życie.
Dziś młodzi szukają lepszej pracy, lepszych pieniędzy i możliwości realizowania, wykazania się w działaniu.
Są przebojowi, za co biję im brawo:)
Dalej pewnie doczytam, jak sprawa ma się z synem i synową.
Wszystkie wymienione przez Ciebie cechy, akurat nie dotyczą ani mojego syna ani synowej. Są introwertykami,mają kłopoty w nawiązywaniu kontaktów, ale to chyba cecha wielu ludzi wychowywanych tylko przez jednego rodzica. Oboje znaleźli pracę, nie jest ona zgodna z ich oczekiwaniami, ale pieniądze nie śmierdzą, a są niezbędne żeby się utrzymać.
OdpowiedzUsuń