sobota, 9 stycznia 2016

PANEGIRYK NA CZEŚĆ "Azalii"

                                                      



   Wśród blogerów, których dopiero poznaję znalazła się „Azalia60”. Jej bloga „Codziennik pisany nocą. Bo życie kabaretem jest”(azalia60blog.onet.pl) zaczęłam czytać od najnowszego postu czyli życzeń noworocznych i schodziłam w dół. Bardzo męczące jest takie czytanie ale nie znalazłam na stronie „archiwum”, w którym można byłoby wejść na poszczególny rok i czytać od stycznia do grudnia. Po dwóch dniach, w czasie których przeczytałam 10 stron(zakładając, że na każdej przeciętnie są 4 posty, to 40 wpisów), byłam pewna, że chcę poznać całość.  Następne dwa poświęciłam na przewinięcie bloga do postu pierwszego pt. „Powitanie”. W czasie tych czynności laptop zgasł mi samoczynnie dwa razy, a ja przekonałam się, że szukanie początku jest równie męczące jak czytanie od „dupy strony”.
   Jak wskazał mój licznik w laptopie, blog „Azalii” zawiera się na 107 stronach, a każda z nich, to prawdziwa perełka. Jakiejkolwiek notki byś nie otworzył, to znajdziesz tam odrobinę mądrości życiowej, szczyptę humoru, wiele życzliwości dla ludzi i ich słabości oraz całą gamę uśmiechów. Gdybym tego bloga zaczęła czytać rok wcześniej, to 2015 nie byłby dla mnie rokiem straconym. Nie poddałabym się zniechęceniu, marazmowi, tumiwisizmowi i wszystkim tym nastrojom, które śmiało nazwać można depresją.      Poza arcyciekawymi wpisami jest na blogu mnóstwo zdjęć robionych przez samą autorkę(niektóre trzeba „otworzyć”). Ja próbowałam to zrobić w jednym przypadku, gdy mówiła o zakupach w lumpeksie. Otworzyła mi się inna strona ale czysta bez zawartości zdjęcia, więc przy następnych takich zdjęciach już nie próbowałam, przez co wiele umknęło mi. Swojego bloga „Azalia” wzbogaca także innymi elementami graficznymi(bardzo śmiesznymi i idealnie dobranymi do tematu). Mnie się ta sztuka nigdy nie udawała ani przy starym ani przy nowym blogu. Widocznie nie potrafię należycie korzystać z zasobów graficznych internetu. Poza opisem dnia codziennego i wspomnień z własnego życia, na blogu znaleźć można twórczość literacką, rękodzielnictwo. To jest bardzo interesujący blog, ciekawe czy kiedyś startował na bloga roku? Moim zdaniem miałby ogromne szanse na wygraną. 
    Jedyna rzecz jaka dla mnie była trudna do przyswojenia, to fakt, że notki pisane są różnym krojem pisma, różną wielkością czcionki, dzięki czemu jeden wpis czytamy drobnym maczkiem, drugi dużą wytłuszczoną czcionką. Niemniej jednak rzadko kiedy internauta czyta „ciurkiem” bloga. Zazwyczaj czytamy jednego dnia wpis, a kolejny innym razem w związku z czym różnorodność pisma nie rzuca się tak w oczy.
   Gdyby kiedyś rodzina „Azalii” pokusiła się o wydzielenie notek osobistych, fikcyjnych(lub opartych na faktach) opowiadań i „materiałów okolicznościowych”(zdjęć, wierszyków, oryginalnych życzeń) w osobne zbiory, a znalazłby się wydawca, to powstałyby co najmniej 3 bardzo ciekawe książki, po które mogliby sięgać młodzi, by się uczyć i ci starsi by powracać do swej młodości.
   „Azalia”, to pełna radości życia, optymistyczna niewiasta, szczerze wygłaszająca poglądy na różne tematy. Szkoda tylko, że z powodu niskiej emerytury nie może w pełni realizować swoich marzeń(np. wyjazdu nad morze, które tak lubi) lub zabezpieczyć siebie w niezbędne na wsi wygody(zakup węgla na zimę) czy samochód na gaz, którym mogłaby odbywać liczne wycieczki po kraju, z których tacy jak ja, nie lubiący podróżować, mogliby dostawać barwne relacje i wspaniałe zdjęcia,pozwalające poznać ojczyznę lepiej.
   Autorce, która skończyła 70 lat, życzę by jak Danuta Szaflarska dożyła SETKI i w dobrym zdrowiu bawiła nas swoimi opowieściami z własnego życia i tymi fikcyjnymi zrodzonymi w jej wyobraźni.

   

12 komentarzy:

  1. Iwonko,jestem wzruszona,wielce zaszczycona.Ale czy mnie nie przeceniasz? Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj Azalio- napisałam tylko o swoich odczuciach, jakich doznawałam przy czytaniu Twojego bloga. Nie zapominaj,że kilka Twoich opowiadań opublikowano, więc nie jestem jedyną,której podoba się Twoje pisanie. Pozdrawiam ciepło i do miłego usłyszenia.

      Usuń
  2. Podpisuje sie obiema "recyma" pod opisaniem bloga Azalia 60.To piekne pisanie.Ciekawe i bardzo poprawne nie to co ja stara dyslektyczka.Ale tez piszę bo poprostu lubie.Pisanie mnie wyciągnęło z ciężkiej choroby i terz kiedy jest o niebo lepiej jeszcze pomaga mi żyć.Pozdrawiam serdecznie.halina40013

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam Cię Halinko na moim blogu. Dyslektykiem można być w każdym wieku, mój 32 letni syn jest nim od najmłodszych lat. Gdy robił błędy ortograficzne i uciekał od czytania, to nazywałam go leniem. Nie chciał chodzić do poradni i w efekcie bardzo szybko zakończył edukację, pozostając bez zawodu i właściwego wykształcenia, nad czym bardzo boleję. Ja chora od urodzenia w czytaniu i pisaniu zawsze szukałam ucieczki od samotności, więc nie dziwi mnie, że i Tobie prowadzenie bloga przynosi przyjemność. Rozumiem, że "Halina 40013", to Twój adres, pozwolę sobie odszukać Ciebie, aby złożyć rewizytę. Zapraszając do częstszego odwiedzania bloga, pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  3. Mam wrażenie, że zaglądałem na blog Azalii. Dziś tego sprawdzić się nie da, bo i ten blog zniknął. :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co prawda "Azalia" pisuje teraz mniej ale Jej blog nadal jest w sieci.

      Usuń
  4. Dawno bardzo dawno nie zagladałam do Azalii moje kłopoty były duże ,a czas tak szybko leci Jakoś nie mogę trafić do Azalii teraz nie wiem co się stało.Będę szczesliwa jak mi odpiszesz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli się nie mylę, to co mi było wiadomo na temat "Azalii" zamieściłam w komentarzu na Twoim blogu.

      Usuń
  5. Bardzo bym chciała poczytac znów coś od Azali

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O Azalii pisałam jeszcze dwukrotnie. Niestety Jej córka usunęła blogi matki lub zamknęła dostęp dla tych, którzy chcieliby czegoś się o Azalii dowiedzieć.W lutym tego roku była w szpitalu i nie wykazywała zdolności do komunikowania się z otoczeniem. Z dużą dozą prawdopodobieństwa należy przyjąć, że "Azalia" nie żyje. Ukłony.

      Usuń
  6. Ciekawe, czy blog Twojej wychwalonej blogowiczki jeszcze istnieje? chętnie zajrzę, poczytam.
    I ja miałam taki portret własny na zaprzyjaźnionym blogu przedstawiony i naszkicowany, to miłe:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Obawiam się, że niestety Azalia zniknęła nie tylko z sieci, ale także z tego świata. Wszystkie znane mi Jej adresy są nieaktualne. A szkoda, bo mogłabyś w Niej odnaleźć pokrewną duszę na pewnych płaszczyznach.

    OdpowiedzUsuń