Zgodnie z tytułem kilka słów
o tym, co się ze mną działo od ubiegłego piątku do dzisiaj. W
sobotę rano nie mogłam podnieść się z łóżka, bo na dłoń
od kręgosłupa lędźwiowego, który boli mnie od 3 lat,
zaczęłam odczuwać ból dodatkowy, rozchodzący się do obu
boków. Kiedy trzy lata temu trafiłam na SOR Szpitala
Bielańskiego z bólem w dole pleców i przekonaniem, że
to są nerki, to lekarz opukiwał mnie nieco wyżej. Po nocy
spędzonej w szpitalu, wróciłam do domu. Teraz kiedy
opisywany ból się pojawił, skojarzyłam z tamtymi
wydarzeniami i miałam pewność, że bolą mnie właśnie nerki.
Zanim przyszedł syn, to zdążono już pozamykać apteki, więc
ratowałam się piciem 3 razy dziennie po szklance zaparzonego
dziurawca, co dało oczekiwany efekt. W poniedziałek mój
potomek kupił mi „Urosept” i do dzisiaj go stosuję.
Całkowicie mi nie przeszło, ale jest znacznie lepiej. Jeżeli
dolegliwości nie ustąpią, to w dniu imienin, zrobię sobie "prezent" i wyląduję u lekarza. To niestety jest moje zakichane „szczęście”,
że w miesiącu tak ważnym jakim jest maj, zamiast kwiatów,
bombonierek, perfum lub jakiś innych przyjemnych rzeczy, jestem
obdarowywana mało przyjemnymi rzeczami. Przez cały ten czas leżałam
praktycznie bez przerwy(nie licząc tych chwil, gdy zasiadałam by
umieścić notkę). Nie mogłam dokończyć podstawek, by
zgodnie z obietnicą je pokazać.
Jakby tego było mało w środę
wieczorem, gdy K.J wracał ode mnie, został napadnięty i mocno
pobity. Gdy zjawił się następnego dnia rano, by wyprowadzić psy,
to myślałam, że zejdę na zawał. Zamiast lewego oka, filetowa
plama, nad łukiem brwiowym kilkucentymetrowa rana i strzaskane lewe
kolano, bo nie mógł postawić wyprostowanej nogi. Kiedy
powiedziałam, że ma natychmiast jechać do lekarza, by zbadano
głowę czy nie ma krwiaka(wszak mój ojciec zmarł na skutek
ran odniesionych po pobiciu) no i resztę ciała, powiedział, że
mam mu dać spokój. Nie dowiedziałam się nawet, co tak
naprawdę zaszło.
Mój dobry( mimo bólu
wyżej opisanego) nastrój,prysł jak bańka mydlana. Ów
niespodziewanie wyśmienity humor miał związek z tym, że we
wtorek, kurier przyniósł prezent, jaki sobie zafundowałam-
magnetyczną opaskę uciskową. Natychmiast ją zastosowałam i już
po minucie, ból w dole pleców ustał(pozostał tylko
ten drugi -nerkowy). Możecie sobie wyobrazić moją radość, kiedy
mogłam siedzieć, chodzić i leżeć bez uczucia, że w każdej
chwili mogę poczuć wbijanie szpili w kręgosłup.
U nas słoneczny dzień, żeby nie
myśleć o sytuacji syna, której i tak nie mogę zaradzić,
postanowiłam dokończyć poprawianie żółwia, bo w nowym
tygodniu, będę musiała uprzątnąć warsztat krawiecki i ogarnąć
mieszkanie, na wypadek gdyby niespodziewany gość zechciał wpaść
na imieninową kawę. Wszystkim zdrowym i zmagającym się z
dolegliwościami życzę zdrowia, humoru i pozytywnego myślenia.
To trochę lekkomyślne, że Syn nie poszedł do lekarza. Nawet jak nie ma ubezpieczenia to za pomoc udzieloną na SOR z wypadku, jakim jest pobicie, nie trzeba płacić.
OdpowiedzUsuńŻyczę, byś miała piękny dzień imienin.
Być może on o tym nie wiedział, a może zadziałał jego ośli upór. Na szczęście i twarz i noga dzisiaj wyglądały znacznie lepiej. Za życzenia imieninowe pięknie dziękuję. Wracaj do nas szybko. Uściski.
OdpowiedzUsuńNa wszelki wypadek - wszystkiego najlepszego! Oby się poprawiło.
OdpowiedzUsuńWitaj Czarny Pieprzu- miło mi, że wpadłaś w odwiedziny. Wielka szkoda, że za pomocą ekranu laptopa, nie można serwować kawy, bo zapraszając na nią, podziękowałabym za życzenia. Już się unormowało. Zapraszam częściej i wyrażam nadzieję, że to będzie udany tydzień również dla Ciebie.
UsuńTo miałaś strasznego pecha. Mój mąż dwa lata temu też miał problemy z nerką, skończyło się operacją i jest dobrze.
OdpowiedzUsuńZdrowia i braku przykrych niespodzianek życzę....
Mam nadzieję, że mnie operacja ominie, ponieważ panicznie boję się takiego rozwiązania. Za życzenia serdecznie dziękuję.Pozdrawiam.
Usuń