Po kilku godzinach przewracania się
z boku na bok , bo na wznak spać nie lubię, postanowiłam dalej się
nie katować. Wstałam, kawę zrobiłam i o codzienności piszę.
Jestem istotą ciepłolubną. Dlatego przed pójściem spać
wietrzę pokój, a potem okno zamykam. Od dwóch
tygodni jednak noc do nocy podobna czyli Morfeusz mnie nie odwiedza.
Zaczęłam nawet okno otwarte zostawiać, w nadziei, że jak stały
dopływ świeżego powietrza będzie, to może wreszcie się uda
zasnąć. I nic. Efekt tego jest taki, że w dzień „niedorobiona”
jestem i miejsca znaleźć sobie nie mogę. Sprzątać nie mam siły,
więc chałupa się wali. Ale zawsze wyznawałam zasadę, że
mieszkanie jest dla mnie, nie ja dla mieszkania, to teraz udaję, że
mi bałagan nie przeszkadza. Jednak gdyby „Perfekcyjna pani domu”
chciała mnie odwiedzić, to miałaby co krytykować. Kilka dni temu
widziałam w telewizji reklamę, że w pewnej sieci sklepów,
tej ulubionej przez Okrasę i Wellman, kupić można mop parowy,
myjkę parową i myjkę do okien. Mówię więc do syna
pojedź, zobacz, może byśmy nabyli, wtedy łatwiej byłoby ci
sprzątać i u mnie i u was. On wydawać pieniędzy(jeśli nie robi tego sam, na sobie tylko wiadome cele) bardzo nie lubi, dlatego zaczął wybrzydzać.
Mop nie potrzebny, bo u nich parkiety, więc się nie nadaje, a u
mnie i tak sierść najpierw po psach odkurzaczem trzeba zebrać, to
potem podłogę umyć zwykłym mopem można. Myjka do okien też
zbyteczna, bo to tylko do szyb się nadaje, a najgorsze są framugi.
Nie ma więc sensu wydawać forsy, by te sprzęty nieużywane były.
No i sprawa jasna się stała jak słońce w południe, nie chce mu
się jechać do sklepu, a po drugie gdyby te rzeczy były, to matka
częściej do sprzątania by zaganiała. „Co się odwlecze, to nie
uciecze” jak powiada przysłowie, po 20-tym i tak będzie musiał
zapieprzać jak mały samochodzik, bo są moje imieniny i koleżanka
na wódeczkę wpadnie, a i siostra z kwiatkiem się przyturla,
więc by obciachu nie było „odszczurzyć” trzeba będzie.
Noce mam trudne ale dni wcale
łatwiejsze nie są. Z rana zasiadam do laptopa, przeglądam blogi,
poczytam, co u kogo ciekawego, to zajmuje godzinkę albo dwie. Co
jednak robić dalej? Na zakupy iść nie muszę, obiadu gotować też
nie, czasu aż za dużo. Mogłabym poćwiczyć, żeby te moje sztywne
giry sprawność zachowały ale butów sama nie włożę, by
jak rok temu zejść pięć pięter w dół i wejść z
powrotem do góry(niby taka gimnastyka). Na kupionym parę lat
temu rotorze kręcić pedałami nie mogę, bo tylko do wyprostu nóg
udaje mi się pchnąć pedały,a dalej ani rusz. Poza tym, gdy tak
kręcę, to urządzenie się podnosi, a ja z krzesłem się
przesuwam, pomimo że przód blokuję przystawianiem do ściany.
Myślałam o kupieniu roweru stacjonarnego ale przy moich
zaburzeniach równowagi nawet gdyby sprzęt był przykręcony
do podłogi, to na siodełko nie wskoczę ani z niego nie zejdę.
Ostatnio czytałam u „Matki Sanepid”, że kupiła sobie orbitrek.
Pomyślałam, że i mnie by się taki przydał, to i ćwiczyć
mogłabym i kilogramy gubiła. Dzwonię do syna i mówię o
swoim nowym pomyśle. On mi na spokojnie tłumaczy, że to nie dla
mnie, bo to polega na ruchu posuwistym i naprzemiennym rąk i
nóg(jakbym jeździła na nartach), a ja potrzebuję czegoś co
pozwalałoby mi ćwiczyć nogi, a rękami się trzymać urządzenia. Ale ja jak to ja, podejrzewając
go, o brak dobrej woli, że nie chce matce pomóc, upieram się,
że ma popatrzeć w internecie, że ma pomyśleć. Sama jednak też
siadłam i zaczęłam przeglądać te wszystkie urządzenia do
ćwiczeń, no i z bólem serca przyznałam mu rację, orbitrek
się nie nadaje, a te inne „machiny” też nie wzbudzały mojego
przekonania. Pozostają stare metody:przysiady, podnoszenie nóg(na
wysokość 3 cm od podłoża, tylko tyle mogę), odwodzenie na boki,
skłony, podnoszenie nóg by kolanem sięgnąć klatki
piersiowej. Tylko, że samemu, to tak trudno się do tego zabrać(przez przypadek sprawdzając nazwy: orbitrek i rotor, trafiłam na "rotor z siedziskiem" i to jest to, czego mi potrzeba).
Siadam więc na kanapie i mówię sobie: może szydełko puszczę w ruch? Tyle tylko, że albo mam przesyt po robieniu tych kurek, jajek itp. albo ból nadgarstków odstrasza mnie od realizacji pomysłu. Czytanie mnie nie nęci, choć 5 książek leży obok posłania i czeka aż je z kurzu obetrę.
Siadam więc na kanapie i mówię sobie: może szydełko puszczę w ruch? Tyle tylko, że albo mam przesyt po robieniu tych kurek, jajek itp. albo ból nadgarstków odstrasza mnie od realizacji pomysłu. Czytanie mnie nie nęci, choć 5 książek leży obok posłania i czeka aż je z kurzu obetrę.
Pogadać też nie mam z kim, bo syn
rano i wieczorem wpada wyprowadzić psy i zaraz ucieka jakby w domu
pięcioro dzieci płakało z głodu. Poza tym drażliwy się stał,
że bez kija nie podchodź. Z jednej strony frustruje się, że plany
rozpoczęcia działalności, nie realizują się po jego myśli. Po
drugie przeziębił się, a wiadomo jak chłop chory, to gorzej niż
wybuch wojny domowej. Do lekarza nie pójdzie, bo unika tego
jak zarazy. Domowymi sposobami leczyć się będzie: czosnkiem
położonym na chleb z masłem, bo mleka z miodem, masłem i
czosnkiem nie wypije. Gdyby nie to, że boję się by zapalenia
oskrzeli lub płuc nie złapał, to powiedziałabym „ dobrze ci
tak”. W niedzielę bowiem przyszedł w rozpiętej kurtce, bo suwak
w zamku się złamał. Mamo napraw. No dobrze ale to nie jest tak " hop
siup", mówię. Zrobię na wieczór, a ponieważ dzień
ładny, słoneczny, to bluzę załóż. Ja z zadania się
wywiązałam, na wieczór kurtka była gotowa, a pomimo to mój
syn nadal tylko w bluzie łaził. Uprzedzałam, że się przeziębić
może, no i wykrakałam. Tak to jest, „kto się nie słucha ojca i
matki, ten się słucha psiej skóry”. Dopóki tego nie
wyleży, to będę z nim miała skaranie boskie.
Moja synowa pracuje od dwóch
miesięcy i chyba jest zadowolona, pomimo że przez ostatnie dwa dni
remanenty miała po 16 godzin każdy. Wracała do domu tak zmęczona,
że padała na łóżko i nie obchodziło jej nic więcej przez
następne godziny, aż nie zadzwonił budzik, by wstawała do pracy,
bo nastał nowy dzień. Poza tym, chyba między nimi zgrzyta, bo
panna J coraz bardziej krzywo patrzy, że ona codziennie do pracy
musi, a ten mój bąki zbija. No i tak między nami mówiąc
wcale jej się nie dziwię.
Piąta na zegarze i choć spać
mi się nadal nie chce, to pisanie czas zakończyć.
Widzę, że u Ciebie ze sprzątaniem jaki i u mnie :)
OdpowiedzUsuńdobrze wiedzieć, że nie jestem jedyna. Z ćwiczeniem podobnie, choć z innych przyczyn. Powinnam zrzucić ponad 20 kilo, bo przy moim niskim wzroście siada mi kręgosłup, a jeszcze młoda jestem i strach pomyśleć co będzie na starość. Ale motywacji nie mogę znaleźć, a próbowałam wielu rzeczy.
Co do chorowania syna, to mam to samo z mężem. Chodzi rozgogolony, a potem umiera mi na kolanach. A jak mówiłam: "załóż coś na siebie", to nie! Gorąco! A wiadomo, że wiosną pogoda zdradliwa. Ech... Tak to jest z tymi chłopami. A Karol to nieodrodny syn swego ojca i rośnie taki to mały Tomek. Nie dość, że wygląda jak tata, to i zachowanie ma identyczne. Normalnie jakbyś sklonowała!
Pozdrawiam i ściska serdecznie :)
Ty mogłabyś z tymi kijkami spróbować, co to teraz takie modne, a i dzieciaki na spacer idąc frajdę by miały. Przede wszystkim jednak jeżeli używasz cukru, to brązowego. Ja rozstałam się z białym,brązowy stosuję rzadko i choć waga nie spada, bo rodzinna cukrzyca po antenatach. O tym co będzie na starość gdy kręgosłup siądzie mogę Ci powiedzieć, bo mam z nim ogromny problem ale straszyć Cię nie chcę z samego rana. Mój syn też wygląda, jakby z tatusia skórę ściągnęli dlatego katusze cierpiałam ile razy na niego spojrzałam, bo mi się przypominał ten, o którym zapomnieć próbowałam. Ślę uśmiechów miliony i uścisków tysiące, bo u nas w Warszawie, piękne świeci słońce.
OdpowiedzUsuńIka, a dlaczego Ty jakiś tabletek nasennych nie bierzesz? Brak snu szybko się mści. No i robi się błędne koło, bo dzień masz zmulony.
OdpowiedzUsuńA co do synowej, to ja też się Jej nie dziwię, bo Ona ciężko pracuje fizycznie i pewnie oczekuje, że i On zabierze się za jakąś robotę, chociażby na jakiś czas. Zrobiło się w Ich związku dziwnie: kobieta pracuje fizycznie na dom.
Witaj Zante- zazwyczaj mam "Pramolan" lub "Relanium" ale ostatnie recepty wypisywała mi nie moja lekarka, to tych leków na receptę nie wciągnęła. Na szczęście wczoraj siostra zapisała mnie do mojej pani doktor na 10 maja, więc pozałatwiam nie tylko leki. Miłego weekendu.
UsuńCześć;)) Będę zaglądał.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia:))
Witaj marynarzu, miło że przyjąłeś zaproszenie. Jesteś zawsze mile widziany. Ja również pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBezsenność faktycznie może być bardzo uciążliwa i jest jeszcze gorzej kiedy nasze dziecko na to cierpi. Fajnie w artykule https://whisbear.com/pl/blog/dlaczego-niemowlak-nie-chce-spac/ opisano kwestię tego dlaczego właśnie niemowlaki nie chcą czasami spać.
OdpowiedzUsuń