czwartek, 18 listopada 2021

"To co się wymyka"





   W sierpniu moja Przyjaciółka przesłała mi link do pewnego tekstu, który został opublikowany na portalu regionalnym korsosanockie.pl. Osoba, podpisująca się inicjałami MK zamieściła recenzję tomiku wierszy, zatytułowanego „44 wiersze”. Tekst, którego autorką jest Helena Tułodziecka-recenzentka tomiku, bardzo mi się spodobał, choć dziwiło mnie, że nie został wzbogacony utworami.

   Ponieważ tak się składa, że poznałam Helenę Kapri, poprosiłam  o przysłanie mi tej niewielkaiej książeczki liczącej 53 strony. Została ona wydana przez Wydawnictwo Ruthenus-Rafał Barski z Krosna.


W wierszach Kapri uderza subtelna forma, która współgra z treścią. Ta ostatnia to „rdzeń, to pierwień, to przyczyna” dla pierwszej (J. Tuwim). Liryka refleksyjna odwołuje się nie tylko do bogatego doświadczenia życiowego Autorki, lecz również do lektur, pasji, skojarzeń; jest reakcją na nadmiar doświadczenia, które wywołuje zdumienie światem oraz samym człowiekiem.

Fotografia

Przybyło ci przeze mnie lat...

Na głowie trochę siwych włosów,

na mapie twarzy zmarszczek ślad,

ale zapomnieć mnie nie sposób.


Miałam być czwartą żoną, lecz

grać na pianinie nie umiałam.

A włosy, cóż w niedbały kok

zawsze nad ranem układałam.


Nie topiłam życia w wódce,

a spać chodziłam z kurami.

I tylko na tamtych zdjęciach

wciąż jesteśmy tacy sami.

   Na wiersze krakowskiej poetki trzeba spojrzeć wzrokiem „przekręconym” – nie jak zamkniętą w sobie na całość, czy jednoznacznie sformułowaną tezę, lecz na niczym wiszące na końcu języka słowo – „udręczone drobiny codzienności” (Elias Canetti, Sumienie słów), utkane z przemijania, starzenia się, wielkich miłości i przelotnych zadurzeń; miejsc i spotkanych ludzi. Na końcu przeplecione nicią śmierci, która według poetki ma „oczy z ciemnego światła”. Innym razem jako „czarna wiewiórka”przysiada na łóżku, trzymając w pazurkach „twardy orzeszek życia”.Helena Kapri przywołuje wspomnienia przyjaciół i znajomych,również postaci z bliżśzej i dalszej przeszłości: sióśtr Bronte, żony Jana Kasprowicza -Marusi Bunin, Tadeusza Brosia - polskiego dziennikarza, prezentera telewizyjnego, aktora i reżysera. A także bohaterów przeczytanych książek:Annę Kareninę - tragiczną bohaterkę powieści Tołstoja, Ofelię - jedną z postaci Szekspira czy Julię Capuletti... Pisząc o tych wszystkich żyjących,nieżyjących, rzeczywistych i fikcyjnych osobach, patrzy na nie zza firanki, dyskretnie, czułym okiem,z troską... Za ich pośrednictwem chce coś powiedzieć o: przemijaniu, tymczasowości, samotności, tragediach i niedogodnościach losu, niespełnionych pragnieniach i uczuciach, o nieprzewidywalności życia...


Kobieta, którą znam

Kobieta,którą znam,

ma niebieską kartę

i niebiesko-żółte sińce,

jak wielkookie bratki...

Jest szczęśliwa krótkotrwałym szczęściem

jednodniowej

łątki.


Julia

Tamta Julia zostałą w Weronie

pochylona nad kamienną balustradą

zaklinała skowronka, by na powrót stał się słowikiem.

Na smukłe palce nawijała jasny pukiel włosów,

przysięgała miłość.

Kiedy została wdową,pękło jej czternastoletnie serce

Wiersze Kapri jak akwarele – z lekkością, delikatnie i subtelnie oddają nastrój miejsc, zjawisk, rzeczy i zdarzeń. A wszystko dzieje się niczym i tak jakby… Jednak to, co się wymyka, jest właśnie tym, o co chodzi…”

Madame K

Madame Karenin

zatańcz ze mną walca nad ranem,

brylantowe kolczyki włóż,

usta muśnij obłokiem różanym...

Nad dzieckiem czuwa anioł stróż.

Madame Karenin, jak to jest

kresowi patrzeć prosto w twarz,

gdy w życiu, zamiast prosto iść,

chodziło się na wspak...



Stukot obcasów, turkot kół

brzmią jednakowo dziś...

Za mocno żyłaś, aby być

tak letnią – pół na pół.

 Wkładając między akapity zacytowanej recenzji wybrane wiersze, myślałam, że będą, to linijki lub zwrotki. Jednak wiersze Heleny Kapri, to opowieści, których nie da się przerwać w dowolnym miejscu, bo straciłyby mądrość i sens jakie z nich wypływają.

   Na blogu zachwycałam się filozoficznymi wierszami Leny Sadowskiej, uduchowionymi strofami Gabrieli Kotas i żartobliwymi zwrotkami Ewy Radomskiej.Skłaniały mnie one do refleksji, wzbogacały wewnętrznie, bawiły. Czytając utwory z tomiku „44 wiersze” musiałam przerywać lekturę, bo wzbudzały we mnie tyle emocji, że łzy cisnęły się do oczu. Jest w zbiorku tym kilka wierszy, których nie rozumiem, ale może dlatego, że mówiły o doświadczeniach autorki, które mnie są obce. Jednak większość zamieszczonych utworów, to poezja bliska moim odczuciom, myślom i doznaniom.

Zanim przedstawię te wybrane spośród moich ulubionych, parę słów o Autorce.

Helena Kapri jest absolwentką Uniwersytetu Jagielońskiego. Przeprowadza młodzież przez meandry języka ojczystego. Jako wnuczka ekspatriantów ze Lwowa, działa w Stowarzyszeniu Pomocy Polakom na Wschodzie -  „Kresy”. Urocza, uśmiechnięta kobieta, kochająca muzykę oraz śpiew Anny Szałapak. To serdeczna osoba i wspaniała Przyjaciółka, potrafiąca godzinami wysłuchiwać moich skarg o kłopotach. Jednak przede wszystkim, to matka i babcia, która Rodzinę stawia na pierwszym miejscu (wiersz „Dziewczynki”).

   Ponieważ jest listopad, niechaj wiersz o nim rozpocznie poetycką ucztę.


Listopad

Zdejmuje bezwstydnie

bluzki i suknie

do nagości ciała.

Nawet listka figowego

nie zostawia.


Jesienny deszcz

zmywa grzechy drzew.

Wiatr targa gałęzie

o rozczochranych włosach.

W alejach parku

koszami odnosi

pagórek rudych liści

i pociski kasztanów.


Zwierciadła kałuż

odbijają twarz jesieni.


Witebsk

Anioły nad Witebskiem mają białe skrzydła

I smutne twarze poczerniałe od dymu szabasowych świec.

Zaglądają przez niziutkie okna do ubogich mieszkań,

w których zatrzymał się czas.

Snop złotych iskier spada na cynowy talerzyk

z kromką chleba i cieniutkim śledziem.

Nad dziecięcą kołyską rozsypała się makiem

grzechotka dla najbiedniejszych.

Jasne, anielskie skrzydło muska policzek zakochanej dziewczyny.

Nie jest łatwo wyjść z Witebska,

udało się to tylko nielicznym

Mordechajowi, Izaakowi, Szlomie.

W dalekim Paryżu 

Mojsza Szagarow dłonią o siedmiu palcach

maluje w jidisz


Siostry z Yorkshire

Świat zamknięty w ramie kamiennych murków

z białymi plamami owiec i kwitnących rododendronów

Szorstkie wrzosy pochylone od wiatru i srebrzyste, wartkie strumienie.

Niespokojność serca ukryta pod suknią i modlitwą

niespokojność ciała tylko na kartach książek.



Związek niesakramentalny

Związki niesakramentalne trwają tak krótko,

że nawet nie zdążą się zarumienić.

Nie rozciągnięte w lata

skupiają w sobie wszystkie pory roku.

Są pośpieszne jak pociągi,

letnie jak herbata,

nietrwałe jak puch.

Nie związane węzłem,

nie wymagają wierności.

Wykraczają poza poprawność

i dobry smak.

Bywa, że znajdują zakończenie

na małych dworcach Tołstoja.


Znam początek

Znam początek, ale nie znam zakończenia.

W moim domu obca kobieta nosi moje nazwisko,

Ale nie zna imienia.

Dom patrzy zmrużonymi oczami okien,

na wszystkie lata za nami,

na przebyte drogi pół świata

I za cóż taka zapłata?


Miasto 

                                            Co noc stoję boso

                                              przed zatrzaśniętą bramą

                                              mojego miasta

                                               Z.Herbert

                                           

                                                                                     

Pojechać do Lwowa - mówi poeta

Z dowolnego dworca,o byle jakiej porze roku i dnia,

w blasku gwiazd lub słońca,

w gniewnej śnieżycy czy ulewnym deszczu.

Pojechać – czyli powrócić

do haftowanych serwet,popołudniowych jour fixów

do popielatych sukien z tysiącem guzików,

nieuległych niecierpliwym palcom.



Pojechać – to przywitać bliskich

Ormian, Rusinów, Żydów,

dla których przyjaźń była

jak ślad bochenka chleba na klonowym liściu.

Pojechać – to przypomnieć

Brygitki * w gorące, czerwcowe noce,

kiedy nad miastem unosił się odór

niepogrzebanych ciał.

Grozę Wzgórz Wuleckich,**

której nie opiszą już

żadne słówka zamordowanego artysty.

Więc lepiej – nie pojechać,

aby znowu nie spakować swego życia w dwie walizki.

I mieć pewność,

że gościnni mieszkańcy

nie poczęstują wódką banderowką

o zapachu krwi.

*Brygitki -więzienie we Lwowie, gdzie w czerwcu 1941 roku NKWD dokonało masowego mordu na więźniach politycznych.        **Wzgórza Wuleckie – miejsce rozstrzelania w lipcu 1941 roku polskich profesorów z Uniwersytetu Jana Kazimierza i Politechniki Lwowskiej, Wśród rozstrzelanych znalazł się Tadeusz Boy-Żeleński wykładowca, lekarz, artysta.


   Swój tomik autorka dedykowała przyjacielowi i kto wie, czy to nie za Jego namową, ta piękna liryka ujrzała światło dzienne. Obyśmy wszyscy mieli takich przyjaciół.

 
Utwór "Nie opieraj się o słońce"  śp.Anna Szałapak wykonywała przy akompaniamencie skrzypiec, które tak kocha Helena. Stąd mój wybór tego utworu.

środa, 3 listopada 2021

O IMBRYKU

                                             

   Kuchnia wielkości 1 m na 1,5 m, nie jest pomieszczeniem przyjaznym dla osoby na wózku, o czym przekonuję się każdego dnia. Co rusz zdarza mi się strącić garnek lub patelnię z kuchenki. Jeżeli znajdują się w nich potrawy,  i to gorące, zazwyczaj lądują na moich kolanach. Spadające z szafki talerze,szklanki lub kubki skutecznie pomniejszały ilość naczyń będących w użytkowaniu. Parę miesięcy temu zahaczyłam ręką o sznur od sanwicha i już nie robię ulubionych kanapek. Miesiąc temu na podłodze znalazł się czajnik elektryczny. W sklepach są różne ich modele, jednak chcę najprostszy, a co za tym idzie najtańszy. Po co mi taki, który zmienia barwę wraz ze wzrostem temperatury, ważne żeby sam się wyłączył, gdy woda będzie zagotowana. Ta idea przyświecała mojej matce,kiedy kupiła mi pierwszy taki czajnik. Wcześniej używałam czajnika z gwizdkiem, ale pewnego razu nie usłyszałam sygnału, czajnik się spalił zanim sobie przypomniałam, że wstawiłam wodę. Do wczoraj gotowałam wodę w garnku, ale jest to  bardzo uciążliwe i często parzyłam się wrzątkiem, gdy próbowałam zrobić sobie kawę lub herbatę.

   Sprawa czajnika podsunęła mi pomysł na post. Kilka osób już pisało na ten temat, ale może nie wszyscy czytali tamte notki. Podobno słowo czajnik wywodzi się z języka rosyjskiego чай, czyli herbata. Dawniej bowiem tak nazywano naczynie do jej parzenia, a nie do gotowania wody.Możemy o tym przeczytać  na stronie  http://www.herbata.info/czajnik/. Pierwsze czajniki zaczęto wytwarzać w XVI wieku w Chinach. Na przestrzeni wieków zmienił się wygląd i materiał, z którego je wykonano. Była to porcelana, kamionka, metal, szkło, a nawet kamień. Za jedne z najlepszych czajników uważa się wyroby z chińskiej glinki z prowincji Yixing. Do ich produkcji używa się gliny zawierającej m.in. duże ilości tlenków żelaza, dzięki którym przybierają one barwy od żółtych i czerwonopomarańczowych po ciemnobrązowe wpadające w czerń. Budowa i materiał, z jakiego są wykonane, idealnie nadają się do parzenia herbacianych liści. Niewielkie, o porowatych ściankach rozgrzewają się powoli i długo utrzymują ciepło napoju, latem zabezpieczając przed zepsuciem. O czajniki należy dbać w specjalny sposób, m.in. chronić przed zapachami, nie myć przy użyciu detergentów. Czajnik używany regularnie przez wiele lat, pokrywa się patyną herbacianą, staje się bardziej gładki i błyszczący.”

   Obecnie czajnik służy do gotowania wody, a nie do zaparzania herbaty, bo do tego używane są zazwyczaj ceramiczne(porcelanowe lub fajansowe), szklane czajniczki lub dzbanki. Coraz częściej czajniki z gwizdkiem zastępowane są przez czajniki elektryczne. Pierwszy czajnik elektryczny powstał w 1891 roku i został wyprodukowany przez firmę Carpenter Electric Company of.St. Paul z Minnesoty, a jego autorem był Charles Carpenter. Zbudowany był z dwóch części: górnej miedzianej i dolnej wyposażonej w spiralę grzewczą w oddzielnej podstawce. Woda nie miała kontaktu z przewodami i podgrzewała się bardzo wolno. Dopiero w roku 1923 Arthur Large wewnątrz miedzianej rurki umieścił izolowane przewody elektryczne. Spowodowało to, że rurka bezpośrednio stykała się z wodą w czajniku i szybciej ją podgrzewała. Obecnie czajniki działają bardzo szybko, jednak jest to efektem pobierania bardzo dużej mocy-od 2000 do 3000 W. Co ciekawe, znane nam obecnie czajniki z plastiku zaczęto produkować dopiero pod koniec lat 70-tych.” (http://www.scandinavianhouse.pl/kto-wynalazl-czajnik-poznaj-historie-urzadzenia-bez-ktorego-sie-nie-obejdziesz/).


                                                       

   Moja siostra 30 lat temu gościła na Litwie. Stamtąd przywiozła samowar. Pomimo, że jest to przedmiot sporych rozmiarów, to nawet jak stoi na półce nieużywany,to wygląda dystyngowanie i urokliwie.Na temat tego urządzenia, wikipedia pisze tak:

   Samowar(ros.самовар) –urządzenie do przygotowywania herbaty, charakterystyczne szczególnie dla Rosji i Iranu. Klasyczna konstrukcja składa się ze zbiornika na wodę, przez który przechodzi pionowo rura na węgiel drzewny, z rusztem u dołu. W dolnej części zbiornika samowara znajduje się kranik do spuszczania wody, a u góry miejsce na czajniczek na esencję. Znane w świecie wytwórnie samowarów znajdują się w Tule, Moskwie i PetersburguWspółczesne samowary zamiast podgrzewania wody węglem drzewnym wykorzystują do tego celu grzałki elektryczne.

    Na facebooku można znaleźć stronę (www.facebook.com/bajkizsamowara), której autorka pięknie napisała : „ Samowar to coś więcej niż urządzenie, niż ozdobny czajnik- to tradycja, nasza przeszłość, nasze matki i dzieciństwo, wartości które dziadkowie przekazywali. Samowar, to gorące serce, wokół którego zbierają się domownicy. To symbol.” W to miejsce warto zajrzeć, bo autorka na zdjęciach dokumentuje swoje fantastyczne wypieki, jakże pasujące do napoju z samowara.

   Nie tylko ci, którzy są amatorami herbaty, wiedzą, że czajnik zwany także imbrykiem potrafi skłonić do snucia wspaniałych opowieści lub stać się ich bohaterem. Oto przykłady  jak w literaturze widziany jest czajniczek:



Hans Christian Andersen „Imbryk”






Pan czajniczek”





Etsuko Vatanabe „Czajniczek"

Bianka rusza na pierwszą samodzielną wyprawę- Mama poprosiła ją o zakup czajniczka do herbaty. Ale nie będzie to zwyczajny wypad typu: „po bułki do Biedry”- dziać się będą bowiem rzeczy absolutnie niezwyczajne...”

   Autorka bloga http://zbajkaprzezswiat.blogspot.com zamieściła cudowną japońską bajkę „Czarodziejski imbryczek”, którą polecam nie tylko dla dzieci.

   Jestem bardziej amatorką kawy niż herbaty, ale czasami pijam Earl Gray. W młodości mniej pijałam kawy, za to uwielbiałam zaparzane w szklance herbaty granulowane. Ponieważ do przyrządzenia i jednego i drugiego napoju czajnik jest niezbędny, stąd te rozważania.

     Wczoraj moja synowa kupiła mi taki czajnik. Włączałam go zaledwie trzy razy, więc poza tym, że w czasie grzania wody świeci na niebiesko, nic więcej powiedzieć nie mogę.

   

                                               


*wszystkie   ilustracje zaczerpnięte z Google-Grafika