wtorek, 27 kwietnia 2021

GDY PIERDNIE ŻMUDZINA, TO ZDECHNIE GADZINA- Eugeniusz Paukszta -literat (cz.2)

Opracowując drugą część notki o Eugeniuszu Paukszcie, zastanawiałam się, co decyduje o tym, że dany pisarz jest chętnie czytany, wydaje się jego książki w dużych nakładach, pisze się o nim artykuły, popularyzuje się jego twórczość i działalność. Myślę, że ogromne znaczenie mają:

1. Język i styl pisania,

2.Podejmowana tematyka

3. Polityka wydawnicza, która zależy od stosunku władzy do danego pisarza.

4. Wiarygodność pisarza i jego odpowiedzialność w stosunku do opisywanych zdarzeń.

5. Stosunek pisarza do ludzi czyli do potencjalnych czytelników.

Co zatem można powiedzieć o twórczości Eugeniusza Paukszty?

                                              

On sam o swoim pisarstwie mówił tak:

" Sporo lat param się piórem. Niezła sterta książczyn wyrosła na półce. Pojmuję pisarstwo jako bezpośrednio i zawsze związane z ludźmi, stąd potrzeba wiedzy o nich i ukochania ich. Jest tu zawarty bezwzględny postulat uczciwości wewnętrznej, pełnej wiary, w to co się pisze, bez oglądania się na koniunkturę prawa, do indywidualnego wyboru, żądania zaufanie do pisarza. Wreszcie świadomość, że nie ma innej drogi. Myślę w tej chwili o swoich pracach staram się jak najpełniej sprostować w nich stawianym przed sobą zasadom. Bo w tym widzę szansę własnego rozwoju artystycznego, warunek realizacji ambicji, by pisać coraz lepiej, pełniej, przystępniej”.**

Natomiast jego syn Dominik we wspomnieniach "Mój ojciec wybrał Sołacz" tak opisuje stosunek ojca do pisarstwa i jego sposób pracy:

Dla pisarza i publicysty sprawą podstawową jest możliwość publikowania swoich prac, a o polityce, także wydawniczej, decydowały organy ówczesnej władzy.Ojciec mój uważał, że w okolicznościach historycznych i politycznych, jakie w konkretnym czasie istnieją, trzeba mówić i pisać tyle, ile tylko można. Naczelne wartości, którym podporządkował swoje działania, to polskość i prawdziwy patriotyzm. Nie działał jako opozycjonista, nie pisał "do szuflady". Wiele z tego, co napisał, zostało wycięte ręką cenzora."

"Po kilku latach pracy w Polskim Związku Zachodnim i Państwowym Instytucie Wydawniczym Ojciec zdecydował się wyłącznie na pracę pisarską i publicystyczną. Inaczej niż większość Jego kolegów pisarzy nie miał stałej posady gwarantującej podstawę utrzymania. Niekiedy symboliczna kwota musiała nam wystarczyć na dłuższy okres, a gdy pieniędzy zabrakło, często Rodzice pożyczali pieniądze od znajomych, czasem także i po to, by w terminie oddać pożyczkę innej osobie. Powstała nawet anegdota, że każda z osób pożyczających pieniądze ma własną cegiełkę w domu przy ul. Kujawskiej. Honoraria za kolejne książki musiały wystarczyć na pół roku, na rok lub nawet na dłużej. Za decyzję o rezygnacji ze stałej pracy Ojciec płacił dużą cenę - jeśli niczego nowego nie pisał, nie miał środków na utrzymanie siebie i rodziny. W późniejszym okresie sytuację poprawiały liczne wznowienia oraz honoraria ze spotkań autorskich. Spotkania te bardzo lubił i miał ich bardzo wiele, w całej Polsce. Powieści były chętnie czytane, szybko znikały z księgarskich półek. Mój Ojciec pracował głównie nocami, wtedy najłatwiej było o skupienie. Najczęściej pisał do 4, czasami do 5 nad ranem. Bywały jednak dni, kiedy, wychodząc do szkoły, zastawałem Go jeszcze nad maszyną do pisania. "



   Bardzo ciekawą charakterystykę dokonań pisarza, zawarto w artykule" Eugeniusz Paukszta i jego związki z Poznaniem". Oto obszerne fragmenty, gdyż każde zdanie, wydaje się być ważne:

Historia oraz wielkie procesy społeczne i polityczne współczesności były podstawowymi czynnikami określającymi tematykę jego twórczości. Paukszta wprowadził do naszej literatury pięknej temat zasiedlania Ziem Zachodnich i Północnych. Jako świadek i uczestnik, a zarazem pisarz i historyk poprzez losy ludzkie ukazywał dzieje procesów zasiedlania, integracji i adaptacji kulturowej ludności pochodzącej z różnych regionów. Do znaczących powieści Paukszty poruszających tę problematykę należy zaliczyć „Wrastanie”, „Wszystkie barwy codzienności” i „Przejaśnia się niebo”."Przykładem uprawianego przez Pauksztę eseju jest jego książka "Warmia i Mazury" **. Paukszta był także znanym i cenionym publicystą. Napisał kilka tysięcy artykułów i felietonów na tematy kulturalne, literackie, społeczne, polityczne i historyczne. Był jednym z pierwszych publicystów, którzy podjęli temat Ziem Zachodnich.Był również kronikarzem życia kulturalnego i społecznego Poznania i Wielkopolski, współpracując z poznańskimi dziennikami i czasopismami, w których zamieszczał kilka, a niekiedy kilkanaście lat trwające cykle, jak „Echa kulturalne Poznania” (Express Poznański), recenzje teatralne (Gazeta Poznańska), „Z książką na ty” (Głos Wielkopolski), „Felieton tygodnia” (Tydzień). Powieści E. Paukszty były drukowane w odcinkach w prasie poznańskiej, na przykład powieść „Śpiewająca ziemia" w Ekspressie Poznańskim, oraz „Opowieść o zwycięskiej starości" w Głosie Wielkopolskim.Swoje książki wydawał w wielu wydawnictwach, jednak największą liczbę powieści wydało Wydawnictwo Poznańskie. Prezydium Miejskiej Rady Narodowej w Poznaniu przyznało Eugeniuszowi Paukszcie nagrodę literacką miasta Poznania za rok 1954 za całokształt twórczości a zwłaszcza za prace związane tematycznie z Poznaniem i Ziemią Wielkopolską. Otrzymał również Nagrodę Wojewódzką (Poznań 1960 r.) w dziedzinie literatury. W wyniku powszechnego głosowania mieszkańców Wielkopolski otrzymał zaszczytny tytuł Wielkopolanina Roku 1971. W 2006 roku decyzją Rady Miejskiej w Poznaniu jednej z ulic na osiedlu Literackim na Strzeszynie nadano imię Eugeniusza Paukszty.


                                               

                                   

Włodzimierz Chrzanowski w swojej pracy "Eugeniusz Paukszta-pisarz nie całkiem znany" pokazuje literata jako pisarza katolickiego, za którego sam Paukszta się uważał.

" Choć historycy literatury zaliczają go do pisarzy poznańskich, jako jednego z trzech najważniejszych obok Romana Brandstaettera i Przemysława Bystrzyckiego, to znany jest on głównie z tego, że wprowadził do powojennej literatury pięknej temat zasiedlenia Ziem Zachodnich i Północnych, zwłaszcza Warmii i Mazur, ale również ziemi lubuskiej. To historia oraz wielkie procesy społeczne i polityczne stały się dlań podstawowymi czynnikami, które określały tematykę jego twórczości. Jako świadek i uczestnik powojennych wydarzeń, a zarazem pisarz i historyk poprzez losy ludzkie ukazywał dzieje procesów zasiedlania, integracji i adaptacji kulturowej ludności pochodzącej z różnych regionów, zwłaszcza z Kresów Wschodnich.. Dorobek pisarski Eugeniusza Paukszty zdaje się jednak wciąż oczekiwać na wszechstronną i dogłębną analizę. Jednym z aspektów, które tego wymagają, jest niewątpliwie problem religii, czy mówiąc inaczej – problem sacrum w jego twórczości. Dotyczy to głównie szeroko pojętej publicystyki w „Rycerzu Niepokalanej”, a zwłaszcza w wydawanym w Gorzowie Wielkopolskim „Tygodniku Katolickim” – piśmie religijnym dla Ziem Zachodnich i Północnych. Recenzenci jego twórczości, koncentrując się przez lata minionego systemu jedynie, czy może głównie, na jego „wizji integracji Ziem Zachodnich i Północnych z Macierzą”, zdawali się nie dostrzegać tego, że choć zmuszony był realizować się w okresie socrealizmu, to wywodził się przecież ze środowiska chrześcijańskiego. W chrześcijaństwie dostrzegał wartości nadające sens istnieniu oraz pozwalające na odniesienie ludzkich zmagań do Boga. To oczywiście musiało znajdować wyraz w jego twórczości. Sam Paukszta – jak twierdzi np. ks. dr Kazimierz Bednarski, którego z pisarzem łączyła nić przyjaźni – uważał się za pisarza katolickiego. Takim postrzegali go też podobno Jerzy Zawieyski, Jan Dobraczyński i Wojciech Żukrowski. Pisarz wychodził z założenia, że dla rozwoju duchowego człowieka spowiedź jest konieczna. Tkwi w nim bowiem naturalne poczucie winy i chęć otrzymania przebaczenia oraz rozpoczęcia nowego życia z wiarą w przyrodzoną skłonność człowieka do dobra, prawdy i piękna. W twórczości pisarza wyraźne odbicie znajduje też problem moralnej kondycji Polaków w ogóle. Już w latach 50. dostrzegał on przejawy patologii, które dziś objawiają się nam niejako ze zdwojoną siłą i są dowodem naszej moralnej słabości. Mowa tu głównie o aborcji, którą pisarz postrzegałłeczeństwa, luźne związki małżeńskie, osłabienie więzi rodzinnych, sprostytuowanie młodzieży czy wreszcie alkoholizm.
                                                     
                                                       

    " Czy to dużo czy mało 34 książki w ciągu 41 lat pracy pisarskiej? Według mnie bardzo dużo, bo można przyjąć, że pisanie jednej książki zajmowało Mu 14 miesięcy. Jest rzeczą oczywistą, że inaczej powstaje książka historyczna,inaczej współczesna czy dla młodzieży.Niemniej jednak należy uznać Eugeniusza Pauksztę za człowieka bardzo pracowitego. Ponieważ przedwojenny debiut literacki, nie doszedł do skutku, to powieść "Trud ziemi nowej" wydanej w 1948, traktuje się jako dzieło początkujące dorobek autora. W roku 1949 wydano "Trzecią zmianę", a w 1953 "Opowieść o zwycięskiej starości", w której przedstawiono sylwetkę profesora Jana Żniniewicza, poznańskiego balneologa, wprowadzającego do powszechnego leczenia metody wodolecznictwa. Te trzy książki  oraz 5 innych powieści("Noc jak dzień","Znak żółwia", Po burzy jest pogoda","Wichry wśród kolumn" i "Minarety bez czarczafów")miały w PRL tylko jedno wydanie. Podobnie było z 2 tomami opowiadań: "Opowieści niecodzienne" i "Spod szczęśliwej gwiazdy". Jednak tom "Czarownica z Zielonej Góry" miała dwa wydania w 1957 i 1959 roku. Dużym uznaniem cieszyły się powieści dla młodzieży "Ich trzech i dziewczyna", "Młodość i gwiazdy" oraz "Zatoka żarłocz będą to oceny subiektywne, bo różne są gusta czytelników. W roku 1968 książka zyskała nagrodę w konkursie "Złotego kłosa", a w 1970 książka "Po burzy jest pogoda" zdobyła 1 miejsce w plebiscycie czytelniczym "Bliżej książki współczesnej" zorganizowanym przez "Głos pracy". Eugeniusz Paukszta był także współautorem dwóch książek. Pierwszą zatytułowaną "ŻOŁNIERSKIM SZLAKIEM" napisał z Edmundem Niziurskim(może dlatego miłośnicy tworczości Niziurskiego, tak bardzo lubią też powieści Paukszty). Druga, to "W POLU I KNIEI"(antologia) napisana wraz z Karolem Bunszem Januszem Meissnerem i Bogdanem Hamerą. Ma też w swoim dorobku antologię poezji i prozy zatytułowana "Odzyskane gniazda".

                                    

   Miłośnicy Pana Samochodzika posiadający własne forum (https://pansamochodzik.net.pl/), lubią sięgać także po książki Paukszty. Oto opinie kilku uczestników tego forum o wybranych pozycjach :

PAWEL K( na forum od 2008):Dawno nie czytałam tak dobrej książki. Wciągająca akcja, szacunek dla autora za mrowie wątków historycznych sprawnie wplecionych w fabułę. Majstersztyk! Warto też sięgnąć po jakby pierwszą(ale nieco słabszą)część tej powieści "Straceńcy". "Buntownicy" lepsi, ale "Straceńców" też warto przeczytać! - "Srebrną ławicę". Nie jest to przygodowa książka z harcerzami i poszukiwaniem skarbu. Podsumować można jednym słowem- życie. Chyba standarcik z tamtego okresu(książka napisana w latach 51/52)- Mazury, rybacy, - zarówno Mazurzy jak i przyjezdni, niemieccy dywersanci, problem polskości itd. no i w tym wszystkim takie zwykłe życie- szkoła, dzieci, alkohol, kobiety, awanse i upadki. To dlaczego warto rzucić okiem na tą książkę, to spore opisy mazurskiej przyrody, której w takim stanie już dzisiaj nie ma.








SZARA SOWA(na forum od 2008, Poznań,ojciec zarządzający): Natomiast przed chwilą znalazłem, że Paukszta wydał także powieść "Straceńcy", która z opisu wydaje się być jakby pierwszą częścią (prequelem?) "Buntowników".No i zakończyłem czytanie Straceńców. Pod koniec książka znacznie się poprawiła. Mimo to Buntownicy mimo wszystko są klasę lepsi. Warto obie książki przeczytać choćby po to, żeby przybliżyć sobie sprawy Prus Książęcych, które naprawdę mogą zaskoczyć. Jestem naprawdę ciekaw ile w tych tekstach jest fikcji a ile prawdy historycznej... „Srebrna ławica” to opis znojnego życia rybaków na Mazurskich jeziorach. Wyeksponowane zostały głównie przyziemne problemy tych ludzi, ciężka praca, nacisk na wyrobienie planu, ale też ich problemy prywatne. Opisane jest współżycie autochtonów oraz przybyszów powojennych.Przy okazji w przypisach znalazłem informację, że jest jeszcze jedna książka historyczna Paukszty dotycząca tym razem wojny 13-letniej z Zakonem ("Znaki ogniste"). Druga książka „Noc jak dzień”, jest zupełnie inna, opowiada o losach dwójki niewidomych licealistek, które próbują ukończyć szkołę dla osób widzących. Też bardzo ciężki temat, tym razem jednak bardziej delikatny, społeczny. 

.PROTOAVIS( na forum od 2013):: Aktualnie czytam "Wrastanie". Też mnie wciągnęła. Umiał ten Paukszta pisać o zwykłych sprawach w sposób niezwykle ciekawy. Podobnie jak post wyżej napisał Paweł, jest to książka po prostu o zwykłym tuż powojennym życiu repatrianta z Wileńszczyzny na Mazurach. Trochę polityki, o dziwo mocno zrównoważonej jak na tamte czasy - rok wydania 1964 (główny bohater to dawny partyzant AK, nieujawniający się po wojnie), trochę ówczesnych realiów (szaber, wywożenie Niemców, przymusowe osiedlanie Ukraińców, różne machinacje nowej władzy, różne postawy ludzi wobec nowych realiów), trochę humoru, trochę tragedii. Po prosu życie, czyli tytułowe wrastanie w nową ziemię. Mi w każdym razie czyta się świetnie!

Z-24(na forum od 2012, lat 58, z Warszawy): Wielbiciele cyklu "tureckiego" (do których się oczywiście zaliczam  ), znajdą tam wiele znajomych miejsc i wątków : "Wichry wśród kolumn"., 
Minarety bez czarczafów".

MIG(na forum od 2018, lat 41 z Wrocławia): "Młodość i gwiazdy"... Próżno szukać tu przygód, rodem z Pana Samochodzika. A jednak trzyma w napięciu. Jest wspaniale niedzisiejsza, aż chciałoby się przenieść do tamtych czasów. Treść wzbogacają piękne opisy lasu, leśniczówki, jezior... Kolejna książka tego autora, której ostatnia strona, tak oczekiwana z czystej ciekawości "jak zakończy się historia bohaterów", wzbudziła we mnie jednocześnie pewien żal. Żal, że książka za chwilę wróci na półkę i znów trzeba będzie wrócić do codzienności...

EVEN(na forum od 2007, z Gdańska, moderator): Zupełnie przypadkiem wpadła mi ostatnio w ręce powieść "Zatoka żarłocznego szczupaka". Już pierwsze rozdziały zrobiły na mnie dobre wrażenie. Piękne opisy mazurskiej przyrody, atmosfera wakacyjnej przygody, od razu przywodzi na myśl książki Nienackiego. Dalej jest jeszcze lepiej, bo zaczyna się "powieść sensacyjna". Nie będę streszczał fabuły, bo nie o to chodzi. Czytając książkę trzeba pamiętać, że akcja dzieje się w połowie lat pięćdziesiątych, czyli w czasach najgłębszej "komuny", jeszcze przed gomułkowską "odwilżą". W przeciwnym wypadku razić nas będą opisane sytuacje, dzisiaj nie do pomyślenia. Momentami niektóre fragmenty przypominają socrealistycznego produkcyjniaka, w innych fragmentach słychać echa "Timura i jego drużyny" Arkadego Gajdara. Ale mnie to nie przeszkadzało. Ważne, że Autor bardzo ładnie opisał Mazury. Zarówno ich piękno i klimat, jak również stosunki panujące po II Wojnie Światowej pomiędzy ludnością miejscową i napływową. Nie brakuje też wartkiej akcji, a nawet jest wątek "poszukiwania skarbów". Myślę, że miłośnikom Pana Samochodzika ta powieść dostarczy wielu przyjemnych wrażeń.

MICHAŁ(na forum od 2007, lat.37, Sosnowiec): Nie wszystkie książki Paukszty są "samochodzikowate". Najbardziej pod ten klimat podpada "Zatoka żarłocznego szczupaka", "Znak żółwia" i "Ich trzech i dziewczyna". "Wiatrołomy to bardziej powieść obyczajowa już dla dorosłych, to znaczy są w niej piękne opisy przyrody, a także pokazane tak zwane leśne życie. Główny bohater jest świeżo upieczonym leśniczym, który ma zaprowadzić porządek w leśnictwie Wiatrołomy. Akcja dzieje się chyba gdzieś w pod koszalińskich lasach i podobnie jak inne powieści autora zahacza o tematykę powrotu ziem do Polski ale w dość znośny sposób. W każdym bąź razie czyta się dość lekko.  "Gdzie diabeł mówi dobranoc" to powieść o resocjalizacji Edka Krasawczyka, który jest takim drobnym olsztyńskim niebieskim ptakiem i wskutek swoich wybryków musi uciekać z miasta na mazurską wieś...i tam zaczyna się jego metamorfoza. Wszystko w tle pięknej przyrody, oczywiście do tego wątek miłosny, przygody łowieckie i wędkarskie. Również gorąco polecam. (Zacytowane opinie pochodzą z lat 2013-2019.) 


                                                 

   Niektórym dla przypomnienia, innym dla rozbudzenia ciekawości najpopularniejsze tytuły wraz z krótkimi opisami, które znalazłam nportalach:Lubimy czytać.pl     https://lubimyczytac.pl/ i BiblioNetka.pl(https://www.biblionetka.pl/)


WSZYSTKIE BARWY CODZIENNOŚCI -Akcja tej ostatniej rozgrywa się 15 lat po wojnie w niewymienionym z nazwy, małym miasteczku na ziemi lubuskiej. Pisarz wnikliwie opisywał rodzącą się tam tożsamość regionalną przybyłych na te tereny osadników. Dobra lektura także dla tych, którzy bliżej interesują się problematyką polsko-niemiecką.

SPOWIEDŹ ŁUCJANA SKOBIELA- znalazła się na liście dziesięciu najlepszych książek 1963 r. W książce Paukszta porusza pionierski temat repolonizacji dziecka pochodzącego z małżeństwa mieszanego - Niemki i Polaka, dziecka, które w okresie okupacji poddawane było przez matkę stałemu i systematycznemu niemczeniu, zaszczepianiu nienawiści do wszystkiego co polskie, do pogardzania tym wszystkim, co nie jest niemieckie. Obie tragedie - ojca i córki - są na równi ważne, na równi głęboko przeżywane. Kilkuletnia Małgosia, myśląca dotąd kategoriami matki - Niemki, musi się przestawiać na krańcowo odmienny sposób myślenia i czucia, reprezentowany przez ojca - Polaka. To, że proces ten dokonuje się z trudem, że kosztuje on wiele i ojca, i córkę sprawia, że książka ta przemawia do czytelnika, dzieli jego sympatię na obie strony, choć stale i jednoznacznie stwierdza, że prawdę reprezentuje tutaj tylko Skobiela . Pierwsza, kapitalne rysy psychologiczne, ponadto ważny problem stosunków polsko-niemieckich, tu przeniesiony na grunt życia osób sobie najbliższych.

ZNAK ŻÓŁWIA -powieść dla młodzieży ukazująca świetny warsztat pisarski autora, która uwodzi swoim nastrojem i pozwala wyzwolić się z codziennego zgiełku.

ZATOKA ŻARŁOCZNEGO SZCZUPAKA(powieść dla młodzieży)- Grupa młodych przyjaciół wędruje szlakiem jezior mazurskich. Osią akcji są działania wokół zatopionego w jeziorze konwoju niemieckich ciężarówek, wycofujących się z Mazur po lodzie w 1945. Konwój ten przewoził tajemnicze skrzynie, które starają się wydobyć nieokreśleni bliżej przybysze. Autor "Zatoki..." przybliża czytelnikom skomplikowane zagadnienia koegzystencji Polaków, Niemców i Mazurów. "Młodość i gwiazdy"-grupka młodzieży akademickiej wędruje szlakiem Wału Pomorskiego, stąd wiele w powieści wspomnień z ostatniej wojny. Na kanwie wakacyjnej przygody autor snuje kilka wątków, czasami wręcz sensacyjnych. Wiele uwagi poświęca problemom miłości, doprowadza do dyskusji na ten temat. Ukazuje różnorodność poglądów na sprawy uczucia między dziewczyną i chłopakiem.


POGRANICZE -
to powieść poświęcona dziejom ziemi babimojskiej; powieść o ludziach, którzy przez dziesięciolecia opierali się naporowi germanizacji; o złożonych, pełnych napięcia i niepokoju stosunkach politycznych, jakie w okresie międzywojennym panowały na terenach oznaczonych w niemieckich mapach administracyjnych nazwą "Grenzmark Posen-Westpreussen" (...) Wytrwały, nieugięty opór przeciw próbom wynarodowienia był na tych ziemiach sprawą powszednią, codzienną.

WIATROŁOMY -Wiatrołomy to nie tylko nazwa miejscowości, w której toczy się akcja książki, lecz również metaforyczne określenie ludzi, którzy, dotknięci kolejnym nieszczęściem, zbierają wszystkie siły, by podnieść się i nie poddać rozpaczy. Tacy właśnie są bohaterowie powieści Eugeniusza Paukszty - nieugięci, honorowi, naznaczeni przez wojenne doświadczenia."Wiatrołomy" - przyroda, lasy, wody pomorskie: rzeka pstrągowa, jeziora. Ale jak się okazało, dziś już niewiele osób potrafi zachwycić się naszą polską przyrodą. Przy okazji ciekawostka, trzy osoby (dziś także ich rodziny) były przekonane, że to właśnie one były opisane jako główny bohater. 

BUNTOWNICY. Powieść historyczna z XVII w. Miłośnicy powieści historycznej otrzymują [...] pasjonującą lekturę. Tematem jej jest głośna w XVII w. sprawa urodzonego w Prusach polskiego szlachcica Ludwika Kalksteina-Stolińskiego, sądzonego i straconego w Kłajpedzie z rozkazu elektora brandenburskiego Fryderyka Wilhelma. Losy bohatera ukazane zostały na tle burzliwej i barwnej epoki, jaką były ostatnie lata panowania Jana Kazimierza. i pierwszego jego następcy Michała Korybuta. Dzieje bohatera obfitują więc w wiele dramatycznych wydarzeń. " "Buntownicy". Okoliczności powstania - na pewno wiążą się z zauroczeniem Ojca tematyką historyczną, patriotyzmem opartym na rozumieniu historii. Dodałbym także "Znaki ogniste", będące także powieścią historyczną."

ICH TRZECH I DZIEWCZYNA (powieść dla młodzieży)-Słoneczne gorące lato, praktyki studenckie, wątek kryminalny, odrobina miłości, wielka przyjaźń… "Ich trzech i dziewczyna" to książka ciesząca się ogromną popularnością ze względu na atrakcyjność fabuły, wątek przygodowo-kryminalny, pięknie ukazaną przyjaźń i pierwszą miłość oraz na sympatyczne, ciekawie zarysowane charaktery przedstawionych bohaterów. 




GDZIE DIABEŁ MÓWI DOBRANOC
- 
Powieść przygodowa autora znanego z miłości do przyrody, zwłaszcza rejonów północnej Polski. Wartka akcja, opisywane ze znawstwem piękno otoczenia, sprawnie zarysowane cechy osobowe bohaterów. Rzecz dzieje się na Mazurach, w Puszczy Piskiej. Sensacyjna fabuła współgra tutaj z przyrodą, jednocześnie jest to chyba najbardziej wędkarska powieść tego wybitnego prozaika.

''MINARETY BEZ CZARCZAFÓW''(impresje tureckie) -książka opisuje miasta w Turcji,"szczególnie wspaniałą polską miejscowość Adampol, którą doskonale pamiętam z podróży z Rodzicami. Kilka lat temu znów mogłem odwiedzić Adampol. Z radością znalazłem dokumenty związane z naszym pobytem w latach 60-tych w Adampolu. Ale dziś ta miejscowość nie przypomina mi tamtego obrazu sprzed lat. Ciekawostką jest, że podróżnicza powieść „Minarety bez czarczafów” stała się pod koniec lat 60-tych i w latach 70-tych ubiegłego wieku wręcz przewodnikiem dla osób planujących podróż do Turcji."

                                                                 

   "Ojciec nie zdążył zrealizować bodaj największego swojego zamierzenia pisarskiego - napisania trylogii o powstaniu wielkopolskim. Do "Ognie nad Wartą", bo taki tytuł miało nosić to dzieło, zebrał olbrzymią ilość oryginalnych dokumentów, zapoznał się z dziesiątkami, jeśli nie setkami publikacji naukowych i publicystycznych na ten temat. Najwięcej oryginalnych dokumentów i pamiątek otrzymał Ojciec od samych powstańców wielkopolskich lub od ich rodzin. Po apelu ogłoszonym w prasie, radiu i w telewizji, z którym zwrócił się do Wielkopolan, do naszego domu przychodziło wiele osób z chęcią wypożyczenia pamiątek, których przez wiele lat nie zdecydowali się przekazać do muzeum lub nawet ujawnić faktu ich posiadania. Wielokrotnie słyszałem, jak mówili o zaufaniu, jakim darzyli mojego Ojca, znając Go przecież jedynie z książek i publicznych wystąpień. Tego zamierzenia nie zrealizował, nie dokończył także powieści dla młodzieży Amfory spod Halikarnasu, jak i nie napisał powieści o macierzyństwie, bowiem nosił się także z takim zamiarem.

Ogólnie za najlepszą powieść uznaje się "Wrastanie",sądzę że mój Tata też do tej pozycji podchodził ze szczególnym sentymentem. Udało się w niej napisać sporo o AK, a przecież to był termin nieistniejący w PRL. Inni uważają za najlepszą powieść "Wszystkie barwy codzienności". Zresztą, gdy wydano serię książek(także utworów poetyckich) jako seria trzydziestolecia, właśnie ta powieść została wznowiona. Ale ja jestem zakochany w innych książkach(mowa o "Spowiedź Lucjana Skobiela" i "Wiatrołomy").Zresztą namówiłem Wydawcę(myślę o Replice) na ich wznowienie- no niestety, wśród pięciu wznowionych(bo ostatnia jest w księgarniach i trudno ocenić -ile osob ją kupi) własnie te dwie moje ulubione sprzedawały sie gorzej niż pozostałe"*


Zygmunt Dziarmaga-Działyński tak się wypowiedział o twórczości Eugeniusza Paukszty:

   "Drogi Przyjacielu! Chociaż ongi tak często i tak blisko mieliśmy możność obcować i działać-obecnie twarde życie ustanowiło te sprawy inaczej. Zawsze jednak - i wtedy i dzisiaj - widziałem w Tobie człowieka niepospolitej wartości, który ofiarnie i bezinteresownie wykonywał i wykonywa dla Ojczyzny poważną pracę, jakby zagon ziemi polskiej,który sam własną metodą i własnym wysiłkiem uprawiasz. Dopiero jednak w ostatnich latach miałem sposobność i możliwość zorientować się i w tym, jak potrafiłeś połączyć utrwalenie miłości do Ziem Ojczystych z utrwalaniem pamięci-wytrwałej i wiernej -o ziemiach, które od nas odeszły w wyniku tragedii II wojny światowej[...]."*


                                                        



   Z perspektywy lat, nie umiem szczerze odpowiedzieć ile książek przeczytałam, a ile tytułów pamiętam z półek bibliotek, w których pracowałam. Wiem jednak, że w czasie, gdy moja matka poznała Eugeniusza Pauksztę na spotkaniu autorskim, to mówiło się o nim dużo i jego powieści były szeroko omawiane i bardzo popularne.

    To co nadal może cieszyć, to fakt, że choć był pisarzem przed internetowym, to są ludzie w różnym wieku, sięgający po jego powieści i odnajdujący w ich czytaniu przyjemność. 
    Wśród osób odwiedzających bloga, są tacy, którzy z pewnością zetknęli się z pisarstwem Paukszty. Na przykład  Andrzej P. autor bloga /http://kawiarenka-klubokawiarnia.blogspot.com/,  przeczytał 5 pozycji:"Pogranicze", "Lasy płoną", "Młodość i gwiazdy" oraz "Przejaśnia się niebo", "Gdzie diabeł mówi dobranoc".(tyle znalazłam na liście jego ulubionych książek).


* tekst wyróżniony na czerwono, to cytaty z artykułu Dominika Paukszty "Mój ojciec wybrał Sołacz" zamieszczonego w "Kronika Miasta Poznania 1999 R 69 nr 3" oraz z wywiadu jakiego udzielił Szarej Sowie na Forum Miłośników Pana Samochodzika

GDY PIERDNIE ŻMUDZINA, TO ZDECHNIE GADZINA - Eugeniusz Paukszta -Polak i wilnianin (cz.1)

Tekst ten dedykuję Livii autorce bloga "Per aspera ad astra"http://liiviia2.blogspot.com/,   której rodzina w ramach repatriacji z Kresów przeniosła się do Krakowa i wszystkim                     innym internautom, których rodziny spotkał podobny los.

   

Tekst o tym pisarzu, chodził mi po głowie od dawna. Jego nazwisko pierwszy raz usłyszałam jako nastolatka, gdy matka powróciła ze spotkania autorskiego, trzymając w ręku książkę z autografem. O ile dobrze pamiętam było to „Pogranicze”, książka wydana po raz pierwszy w 1961 roku i potem 4-krotnie wznawiana. Jej autorem był Eugeniusz PAUKSZTA. Kiedy teraz postanowiłam poświęcić Mu post, który miał być ukłonem w stronę wszystkich Kresowiaków, przede wszystkim sięgnęłam do 13 tomowej Wielkiej Encyklopedii Powszechnej PWN, tomu 8. W czasach przed internetowych, było to dla mnie najlepsze źródło wiedzy. Tym razem czekało mnie rozczarowanie, gdyż notka biograficzna, to zaledwie kilka zdań. Sięgnęłam więc do Wikipedii, w której informacji było nieco więcej, ale w porównaniu z innymi biogramami, które czytałam w przeszłości, nadal było skromnie. Zupełnie pominięto wiadomości na temat rodziny, ograniczając się do życiorysu(jakże okrojonego), wykazu publikacji, przyznanych odznaczeń i wyróżnień, przypisów i bibliografii. Niestety nie miałam dostępu do „Słownika współczesnych pisarzy polskich”, wykazanego jako pozycja 564 w Bibliografii literatury polskiej „Nowy Korbut”, do „Pisarze Wielkopolski. Informator 1971" czy pracy zbiorowej „Poznań literacki. Książki i ludzie" , bo po ich lekturze na pewno byłabym w stanie uzupełnić wiadomości o pisarzu, o te treści, których nie zawarto w Wikipedii czy WEP PWN. Na podstawie materiałów wskazanych przez Google, starałam się wyłuskać istotne informacje i uzupełnić nimi notkę Wikipedii(będą zaznaczone na kolorowo, gwiazdki wskażą źródło podane na końcu tekstu głównego).  

Anna i Eugeniusz Pauksztowie (grafika Google)


EUGENIUSZ PAUKSZTA (ur. 9.08.1916 w Wilnie, zmarł 20.05.1979 w Inowrocławiu) -polski powieściopisarz i publicysta.

   Syn Edgara i Zofii z d. Budźko. Ukończył Gimnazjum im. Stefana Batorego w Wilnie, gdzie studiował także prawo. Po przyjeździe do Polski studiował zaocznie filologię polską i historię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Moi rodzice urodzili się i wychowali w Wilnie, tam też zastał ich wybuch wojny. Ślub wzięli w styczniu 1941 roku, sakramentu tego udzielił Im konspiracyjny kapelan akademicki, człowiek świetlanej pamięci i wielkich cnót, ks. Henryk Hlebowicz.

   Brał udział w wojnie obronnej Polski 1939. Potem w oddziałach Związku Walki Zbrojnej(ZWZ) i Armii Krajowej prowadził działalność konspiracyjną. W 1942 aresztowany przez Gestapo, więziony w obozie w Kownie(W dniu 4 sierpnia 1942 r. został aresztowany przez Niemców, osadzony na Łukiszkach, po czym wywieziony do obozu pod Kownem. Tu był więziony do wiosny 1944 roku, a jesienią tego roku został aresztowany przez NKWD. Trafił do tego samego więzienia na Łukiszkach, tyle tylko, że było to teraz więzienie radzieckie. Na początku 1945 roku został zesłany do obozu w Zagłębiu Donieckim. Ciężko schorowany powrócił do Wilna w listopadzie 1945 roku. Matka okupację spędziła w Wilnie i jego okolicach. Niedługo po powrocie Ojca nastąpiła repatriacja moich Rodziców do Polski. Jakby niemieckich i rosyjskich więzień było mało, mojemu Ojcu pisane były jeszcze dwukrotne aresztowania przez Urząd Bezpieczeństwa w powojennej Polsce. Zdaniem wielu osób właśnie zachowanie się mojej Matki w okresie stalinowskim uratowało Ojcu życie. Po tajemniczym zniknięciu Ojca nadała sprawie duży rozgłos, co było nie na rękę UB. Wysyłała liczne pisma, m.in. do Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego i do Prokuratury Sądu Okręgowego, i być może dzięki temu Ojciec przeżył, nie zniknął "bez wieści". .).  Zbiegł w 1943 dołączając do oddziału leśnego wchodzącego w skład 1 pułku im. B.Chrobrego AK. Został dowódcą oddziału partyzanckiego. Po wojnie mieszkał najpierw w Gliwicach, a potem w Poznaniu.

    W latach 1946- 47 był radnym miejskim w Gliwicach, a także członkiem Komisji Weryfikacji dla Spraw Ludności Rodzimej i sekretarzem zarządu obwodu Polskiego Związku Zachodniego, kierował najpierw Wydziałem Polonii Zagranicznej, a następnie Wydziałem Zaludnienia i Ekonomiki Ziem Odzyskanych. Położył wówczas duże zasługi w organizowaniu osadnictwa na północy kraju i na terenie Nadodrza. Prowadził w tym czasie rozległą działalność publicystyczną, dotyczącą głównie zachodnich i północnych ziem polskich.Redagował tygodnik "Polska Zachodnia", pełniąc funkcję zastępcy redaktora naczelnego i kierownika działu kulturalnego.** 

   W 1949-50 r. pracował jako kierownik literacki oddziału PIW w Poznaniu. Od 1951 r. poświęcił się głównie pracy literackiej i publicystycznej, studiując jednocześnie zaocznie historię i filozofię na KUL. W latach 1953-57 r. był prezesem Poznańskiego Oddziału Związku Literatów Polskich, a także przewodniczącym Komisji Kultury Wojewódzkiej i Rady Narodowej w Poznaniu. 

   Od 1966 r. przez dwie kadencje był członkiem Rady Kultury przy Ministrze Kultury l Sztuki.od 1973 r. pierwszym redaktorem naczelnym kwartalnika "Kronika Wielkopolski”.  

  W latach 1976- 79 prezesem Wielkopolskiego Towarzystwa Kulturalnego., Działał aktywnie na rzecz ściślejszej współpracy towarzystw kulturalnych, w kwietniu 1979 r. został prezesem Konwentu Regionalnych Stowarzyszeń Kulturalnych Kujaw, Pomorza, Wielkopolski i Ziemi Lubuskiej.**

   Autor powieści współczesnych i historycznych, także dla młodzieży oraz opowiadań. Zadebiutował w 1938 w Wilnie( Jego młodzieńcze opowiadania i reportaże zebrane w tom "Opowieści niesforne" zostały oddane w 1939 roku do druku, lecz w związku z wybuchem wojny nie doczekały się publikacji).  Był laureatem wielu nagród literackich: 1954-Nagroda Literacka Miasta Poznania, 1957-Nagroda Literacka Ziemi Lubuskiej. 1961-Nagroda Literacka Województwa Poznańskiego,1966 Nagroda Ministra Obrony Narodowej, 1968-Nagroda Państwowa II stopnia w dziedzinie literatury, 1975-Nagroda Prezesa Rady Ministrów za twórczość dla dzieci i młodzieży, Nagroda w konkursie czytelniczym „Złotego kłosa” (1968), Nagroda pisma społeczno-kulturalnego „Nadodrze”(1964) . Wielokrotnie odznaczony(Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski-pośmiertnie, Złoty Krzyż Zasługi, Krzyż Zasługi z Mieczami, Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski, Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski.Wiele lat po wojnie, 5 lutego 1970 r. odznaczono mojego Ojca Krzyżem Armii Krajowej. Spośród bardzo wielu odznaczeń to cenił sobie najbardziej. Przyznać trzeba, że lubił być nagradzany i chętnie zbierał zaszczyty, a Krzyża AK nie mógł wpisać do oficjalnego życiorysu.*

    Zmarł nagle w sanatorium w Inowrocławiu 20 maja 1979 roku. Z miejsca zgonu ciało przewieziono do Poznania, wystawiając trumnę w holu auli Uniwersytetu Adama Mickiewicza. Kondukt pogrzebowy poprowadził i mowę wygłosił biskup Tadeusz Etter. Został pochowany w Alei Zasłużonych Cmentarza Junikowskiego. Na płycie nagrobnej widnieje fragment wypowiedzi pisarza:" Jako adoptowany Wielkopolanin czuję się dumny, że mogłem i rozumem i uczuciem związać się z ziemią, która była zarzewiem, nosicielem, a wreszcie w głównej mierze realizatorem dzieła Wielkiego Powrotu".. Już po śmierci Ojca wraz z Matką uznaliśmy, że słowa te wyrażały esencję jego działań, dlatego znalazły się na Jego nagrobku.*

Syn pisarza,Dominik Paukszta w opublikowanym w Kronice Miasta Poznania" artykule "Moj ojciec wybrał Sołacz" wspomina zarówno poznańskie mieszkania, przez które przewinęły się dziesiątki wybitnych postaci  z życia naukowego i kulturalnego Polski, jak i swoich Rodziców.  Cały artykuł jest fascynującą opowieścią o nietuzinkowych ludziach. Szczerze mówiąc miałam wielką ochotę artykuł zacytować w całości, bo każda zawarta w nim informacja wydawała się istotna i ciekawa. Z bólem serca dokonałam cięć by zbyt długi post nie zmęczył czytających. Z tego samego powodu całość podzieliłam na 2 części, by czytelnik każdą z nich mógł przeczytać w dowolnie wybranym czasie. Poniżej poznacie Eugeniusza Pauksztę jako człowieka, męża i ojca. W części drugiej zacytuję wypowiedzi z artykułów poświęconych pisarzowi jako twórcy 34 książek i rozlicznych artykułów, do których niestety nie miałam dostępu. Tekst rozpoczynający się słowami"Wilno i Poznań,a kończący się anegdotą 4" powinien być zaznaczony na czerwono,gdyż tak wyróżniłam cytaty z artykułu Dominika Paukszty w innych partiach postu, ale ponieważ utrudniłoby to czytanie, poniższy tekst  jest czarny.                                                                   

 "Wilno i Poznań to miasta, z którymi mój Ojciec był związany w szczególny sposób, dla których żył. Pierwsze z nich - to okres młodości i pierwszych dojrzałych kroków, drugie - to okres prawie całej twórczości pisarskiej i publicystycznej. Pierwsze wiązało się z Ziemią utraconą, drugie stało się stolicą nowej, rodzinnej Ziemi.  Do Poznania Rodzice przenieśli się w 1947, w dużym stopniu za namową Edwarda Serwańskiego i Czesława Pilichowskiego, pracujących w Polskim Związku Zachodnim.Na piętrze zajmowaliśmy dwupokojowe mieszkanie.Pokój od strony parku Sołeckiego był gabinetem Ojca. Oprócz biurka i tapczanu znajdowały się tam same półki, od podłogi aż po sufit zapełnione książkami. Pod koniec lat 50. Ojciec rozpoczął budowę domu na działce położonej przy ul. Kujawskiej, po drugiej stronie parku Sołackiego, w pobliżu kościoła pw. św. Jana Vianney. Wybór miejsca nie był dziełem przypadku, mojemu Ojcu tonący w zieleni i spokojny Sołacz bardzo się podobał i nie wyobrażał sobie mieszkania w innej części Poznania.Wiele energii włożył Ojciec w zaprojektowanie i urządzenie ogrodu. Rozczytywał się w poradnikach ogrodniczych i sadził wiele rzadkich roślin. Umiejętnie wprowadzał podział pomiędzy kwiatami, krzewami ozdobnymi i owocowymi. W ogrodzie znajduje się sadzawka, nad brzegami której rosły sitowie i tatarak. W sadzawce umieszczone były kosze z kłączami żółtych, białych i bardzo rzadkich czerwonych grążeli, a pod liśćmi tych roślin jak pod baldachimami pływały liny, karasie i karpie. Dom nasz był domem otwartym. Rodzice gościli równie chętnie kolegów pisarzy, osoby z kręgu sztuki, polityki i nauki oraz tych, których poznawali na co dzień , na ulicy czy podczas wędkarskich wypadów Ojca. Moja Matka zawsze jako pierwsza czytała i recenzowała to, co Ojciec napisał w nocy. Oprócz zapisanego maszynopisu zostawiał krótsze lub dłuższe, zawsze bardzo serdeczne liściki z prośbą o obudzenie o podanej godzinie oraz o załatwienie określonych spraw w czasie, kiedy będzie jeszcze spał po przepracowanej nocy. Porządek całego dnia był oczywiście przesunięty, przyjaciele i znajomi dobrze wiedzieli, że telefonowanie do nas przed południem, to tak samo, jak do innych domów w środku nocy. Był zwolennikiem surowego wychowania. Jako dziecko prawie codziennie miałem serwowane dodatkowe zajęcia. Siadaliśmy we dwójkę przy biurku w Jego gabinecie i ćwiczyliśmy ortografię, kaligrafię, wgłębialiśmy się w najprzeróżniejsze problemy, aby uzupełnić moją wiedzę. Było w tych zajęciach coś z musztry, nawet przymusu. Po ukończeniu przeze mnie dziesięciu lat przewagę zaczęła zdobywać łagodniejsza linia wychowania, prezentowana przez moją Matkę. Jednak zawsze, jeśli czegokolwiek potrzebowałem,czy na zajęcia szkolne czy dla własnego dokształcania, Ojciec odkładał najbardziej pilne sprawy i znajdował dla mnie czas. Ojciec bacznie obserwował moje humanistyczne zainteresowania, wystarczyło jedno moje słowo, by rozpocząć długie dysputy na tematy historyczne czy literackie. Nie usłyszałem jednak słowa sprzeciwu, kiedy moje zainteresowania coraz bardziej zmierzać zaczęły ku naukom przyrodniczym i ścisłym. Ojciec kochał przyrodę. Zaraził mnie pasją jej poznawania. Najlepiej wypoczywał z dala od miejskiego gwaru, gdzieś w środku lasu lub z wędką nad wodą. Uczył mnie zbierania grzybów, rozpoznawania głosów ptaków, wspólnie obserwowaliśmy leśną zwierzynę. Jedną z przejętych po Ojcu pasji stało się dla mnie wędkarstwo. Gdy mam odczucie, że zbyt wiele czasu poświęcam swojemu hobby, usprawiedliwieniem są słowa Ojca, dedykujące mi „Srebrną ławicę”: „Dominiku! Żebyś przeżył nad wodami, przy wędkowaniu- jak najwięcej pełnych radości i wytchnienia dni i lat – Tata”. Wielką wagę przykładał do tężyzny fizycznej. Już jako pięcioletniego brzdąca nauczył mnie pływania. Potem wspólnie z Ojcem przepływaliśmy wzdłuż i wszerz liczne jeziora, W późniejszym okresie namówił mnie na wyczynowe trenowanie wioślarstwa i nurkowania oraz na zdobycie kwalifikacji w ratownictwie wodnym. Sam zresztą z wielką satysfakcją chętnie pokazywał książeczkę ratownika WOPR z regularnie opłacanymi składkami. Mój ojciec miał charakter porywczy, szybko podejmował decyzje. Lubił żartować z innych, ale potrafił także śmiać się z żartów dotyczących jego osoby. Nie przywiązywał wagi do drobnych spraw, szybko puszczał je w niepamięć, mało też dbał o siebie i swoje zdrowie. Pasją Ojca było pomaganie ludziom, którzy często nie mogli poradzić sobie w pozornie najprostszych sytuacjach życiowych. Pomagał bezinteresownie, czasem osobom zupełnie nieznanym, które na przykład po spotkaniu autorskim, zwierzały się ze swoich trosk i problemów. Ostatni raz widziałem Ojca kilka dni przed śmiercią, kiedy oficjalnie wyjechał na parę chwil z sanatorium w Inowrocławiu do pobliskiego lasu, a faktycznie „uciekł” do Poznania, by tu załatwić kilka najbardziej palących spraw i odwiedzić moją Matkę, która wtedy przebywała w szpitalu. Wyjeżdżając z domu pozostawił na stole list z podziękowaniem za obiad, który przygotowałem. Napisał o rozmowie z profesorem, na którego oddziale leżała matka i o porządkach w ogrodzie. Na koniec napisał:” Trzymaj się,Ściskam-Tata”. Czy mogłem sądzić, że będą to ostatnie słowa skierowane do mnie? Odszedł tak nagle, zostawiając mnie na progu wejścia w dorosłe życie. Pozostałem z odczuciem, że o bardzo wielu sprawach nie zdążyliśmy porozmawiać. Długo brakowało mi jego wsparcia. W wielu dedykowanych mi książkach Ojciec pozostawił jakby przesłanie na dalszą drogę. „Dominiku! Synku Najdroższy! W dniu Twoich Imienin czego mogę Ci życzyć? Woli twardej! Charakteru mocnego! Siły-wielkiej! Uporu – twardego, wileńskiego, a więc polskiego! I jeszcze -pełnego spełnienia w miłości, prawdziwej, wielkiej i obustronnej, miłości w braniu i dawaniu, to daje szansę szczęścia,wtedy można je wygrać, a w losie Jej i Swoim odnaleźć tęczowe barwy-Całując -Twój Ojciec”- tak zadedykował mi w sierpniu 1976 roku „Wszystkie barwy codzienności”. Pisząc o Ojcu, nie mogę nie napisać kilku słów o mojej Matce Annie. Pochodziła z rodziny o wielkich patriotycznych tradycjach. Matka ukończyła znane gimnazjum Panien Szczuka w Rabce. Kontakty z grupą gimnazjalnych koleżanek utrzymywała do końca swojego życia, uczestnicząc w corocznych zjazdach w Laskach k. Warszawy. Po wojnie studiowała razem z Ojcem na KUL. Niezmiernie ważna, choć może mniej zauważana na zewnątrz, była rola mojej Matki w naszym w domu. Wspierała Ojca w Jego działaniach, była doradcą w niejednej trudnej sytuacji, bywało, że spełniała rolę "parasola ochronnego", czasami nawet "piorunochronu", by przywrócić Ojcu spokój wewnętrzny po wielu emocjach i nerwowych zdarzeniach. Cechowała Ją niebywała intuicja, miała bardzo pogodny charakter i przez całe życie młodzieńcze spojrzenie na wiele spraw.Mama prowadziła dom, doskonale gotowała, a wśród wielu domowych potraw były prawdziwe kołduny z siekanego, a nie mielonego mięsa wołowego i baraniego zmieszanego we właściwej proporcji z tłuszczem. Inną specjalnością domu był litewski krupnik.[Ostatnie zdjęcie Anny Paukszciny datowane jest na styczeń 1997 roku. ]

[ANEGDOTA 1]

   "Kiedyś dziennikarz z "Ekspresu Poznańskiego" zadzwonił przed południem w celu przeprowadzenia krótkiego wywiadu, który za kilka godzin miał się ukazać w popołudniowym wydaniu gazety. Ojciec wyrwany ze snu odpowiedział na kilka pytań, po czym zasnął i o zdarzeniu zapomniał. Gdy po południu kilkoro znajomych zatelefonowało, wspominając o wywiadzie, szybko wysłał mnie do najbliższego kiosku, aby się dowiedzieć, co napisano w gazecie. Po przeczytaniu odetchnął z ulgą."

[ANEGDOTA 2]-mówi o ogromnym zaangażowaniu się literata w opracowywany temat

   "Gdy w piątej klasie przygotowywałem referat o tarpanach, ilość zgromadzonych przez Niego materiałów była tak wielka, że nie mogłem ich samodzielnie donieść do szkoły."

[ANEGDOTA 3]

Niezwykły i bodaj najoryginalniejszy prezent imieninowy otrzymał mój Ojciec 30 grudnia 1955 r. od Lecha WąchaIskiego. Był to opasły tom, na którego tytułowej stronie widniały słowa: BIBLIOGRAFIE PISARZY POLSKICH EUGENIUSZ PAUKSZTA WYDANIE BIBLIOFILSKIE. Kolejna strona przynosi nieco więcej informacji: "Redaktor - L. W ąchalski. Druk niniejszy stanowi nadzwyczajną rzadkość bibliofilską, ponieważ wydany został bez zezwolenia urzędu Kontroli Prasy w grudniu 1955 roku w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Dzieło wydrukowano z okazji imienin Eugeniusza Paukszty, pisarza, laureata nagrody artystycznej miasta Poznania. Nakład: 1 egzemplarz. Arkuszy wydawniczych 34. Podpisano do druku w święto Bożego Narodzenia. Druk ukończono 30 grudnia 1955 r." Pozostałe kartki były nie zadrukowane. Ten dowcipny prezent postanowił Ojciec potraktować jako księgę pamiątkowych Wpisów. Pierwszego wpisu w dniu 22 czerwca 1956 r. dokonał Paweł Jasienica. W drugim wpisie w tej samej księdze napisał między innymi: "Rzuciłem okiem na pierwszą notatkę z tej książki. Wstrząsnęła mną jej data. Nie przypuszczałem, że wpisuję datę stojącą na samym progu dni historycznych". I nieco dalej dodaje: "W Polsce nie można uciec przed historią. I nie warto próbować". Perełką wśród wielu dedykacji jest piękny, choć gorzki w swej wymowie wiersz Jana Koprowskiego W tym kraju. Pod wierszem autor dopisał następujące słowa: "w tej księdze drukowanej bez zezwolenia cenzury można również wpisywać niecenzuralne wiersze". Ostatniego wpisu za życia Ojca dokonali Halina i Ireneusz Roszkowscy. Z Roszkowskimi łączy naszą rodzinę trwała przyjaźń. Profesor Roszkowski był szefem kliniki na Polnej w połowie lat 50. i moim ojcem chrzestnym, podobnie jak mój był ojcem chrzestnym Barbary, córki Profesora. Pamiątkowych wpisów pozostało bardzo wiele, a przecież nie zawsze Rodzice pamiętali o tym, by poprosić odwiedzających nasz sołacki dom o pozostawienie kilku zdań. W zapisanych myślach zawarta została pamięć o wielu przyjaźniach, czego przykładem niech będzie ostatni z cytowanych autografów: "Na pamiątkę starej i serdecznej przyjaźni z Pauksztami, wspominając dawne dobre czasy - wpisał się Roman Brandstaetter".

[ANEGDOTA 4]-dotyczy pomocy jakiej udzielał pisarz różnym ludziom.

   "Michał Kaziów. Sam mówił o tym niedawno na spotkaniu poświęconym pamięci mojego Ojca, zorganizowanym w maju w Zielonej Górze w dniu 20. rocznicy śmierci. Pan Michał, będąc chłopcem, nastąpił na minę, która pozbawiła go wzroku oraz obu rąk. Przez kilka lat "wegetował", nie mając przed sobą żadnej perspektywy na lepsze życie. Dzięki Ojcu i jego znajomościom zaczął się uczyć, przyznano mu nawet stałe stypendium. Szybko opanował czytanie pisma Braille'a wargami, ukończył szkołę średnią i zdał maturę, po czym ukończył studia na UAM, napisał i obronił pracę doktorską. Przez wiele lat pracował w zielonogórskim radiu, jest autorem dużej ilości artykułów publicystycznych i kilku pozycji książkowych."

[ANEGDOTA 5] Leżąc na oddziale intensywnej terapii po zawale serca Ojciec, mając przy łóżku telefon, załatwiał setki spraw, zapraszał do szpitala wielu swoich przyjaciół i znajomych do odwiedzin połączonych z wypiciem lampki koniaku. Przed pokojem gdzie leżał, każdego dnia ustawiała się kolejka odwiedzających,jakby w poczekalni do „wziętego” lekarza, a nie do pacjenta po ciężkim zawale.

 Trzy cytaty: zaczerpnięte ze strony Lubimy czytać.pl

   "Nie można tkwić bez przerwy w przeszłości,wtedy gaśnie odwaga zdobywania teraźniejszości".

  " Nie wolno się poddawać, że w żadnej sytuacji nie wolno się załamywać.... Jak te drzewa, które się nie poddają, do ostatka broniąc się w sprężystym odporze".

   "W życiu zawsze się gdzieś odjeżdża i dokądś wraca".

  Po pierwszej lekturze materiałów dostępnych w internecie na temat życia i twórczości Eugeniusza Paukszty, byłam tak zszokowana tym co przeszedł w czasie okupacji i w pierwszych latach mieszkania w Polsce, że nie mogłam wyjść z podziwu dla Jego hartu ducha i działalności w tak wielu organizacjach. Miał zaledwie 63 lata jak zmarł, a zrobił i napisał tak wiele. W ciągu 41 lat  tworzenia napisał 34 książki oraz szereg artykułów na interesujące go tematy. Nie wiem jak był traktowany przez władzę centralną, ale w Wielkopolsce oraz na Warmii i Mazurach pamiętają o tym niezwykłym człowieku.  Już w latach istnienia internetu poświęcono Mu 20 artykułów w "Przeglądzie Wielkopolskim"(1999,2000, 2003, 2004,2008,2009,2010). Wielbicieli Jego talentu można odnaleźć na Forum Miłośników Pana Samochodzika, gdzie na stronach poświęconych Paukszcie internauci omawiają lub polecają innym przeczytane przez siebie książki: "Straceńcy", "Buntownicy", "Srebrna ławica", "Wrastanie", "Znaki Ogniste", "Wichry wśród kolumn", "Minarety bez czarczafów","Młodość i gwiazdy", "Noc jak dzień". Na tym samym portalu można znaleźć bardzo ciekawy  wywiad z z Dominikiem Pauksztą, którego lekturę gorąco polecam, bo zdradza w nim okoliczności powstania niektórych powieści. Za tytuł postu posłużyło mi zdanie, które zapamiętałam, gdy matka opowiadała o spotkaniu autorskim z jednym z pisarzy. Nie dam sobie głowy ściąć, że tym pisarzem był Eugeniusz Paukszta, ale ponieważ zacytowane zdanie miało charakteryzować osobowość Żmudzina, to uznałam, że tu także będzie pasowało. Przykro jednak zrobiło mi się, gdy czytając w Wikipedii notkę na temat Wilna, gdzie zamieszczono listę wybitnych Polaków związanych z tym miastem, nie znalazłam Eugeniusza Paukszty, który spędził w nim lata 1916-1945. Jego nazwisko powinno znaleźć się między Jerzym Passendorferem(1923-2003) reżyserem, a Szimonem Peresem(Szymon Perski 1923-2016) politykiem izraelskim urodzonym w Wiszniewie (obecnie Białoruś). Zaledwie 7 lat różnicy między tymi osobami. Czyżby miał rację Włodzimierz Chrzanowski, który poświęcając pisarzowi artykuł, zatytułował go "Eugeniusz Paukszta-pisarz nie całkiem znany" . 

  Na zakończenie zapraszam do części 2, gdzie posiłkując się wypowiedziami Dominika Paukszty, Włodzimierza Chrzanowskiego i innych, postaram się przedstawić cechy charakterystyczne dla pisarstwa i niektóre książki Eugeniusza Paukszty.


* tekst zaznaczony na czerwono, to cytaty z artykułu Dominika Paukszty "Mój ojciec wybrał Sołacz", zamieszczonego w "Kronika Miasta Poznania" 1999 R.69 nr 3

** tekst zaczerpnięto z noty biograficznej zamieszczonej na http://www.biblioteka.kargowa.pl/

poniedziałek, 19 kwietnia 2021

NA DOBRY DZIEŃ

 

                                          

Młody człowieku, a więc mówisz, że chcesz zostać moim zięciem?-zwraca się matka do wybranka swojej dorastającej córki.

Prawdę powiedziawszy , wcale nie, madame. Ale nie widzę innej możliwości ożenku z pani córką.


                                                                 ***

                             

Kowalska wraca po miesięcznym pobycie w górskim sanatorium, otwiera drzwi, wchodzi do mieszkania i już z przedpokoju dostrzega, że jej nastoletni syn siedzi rozparty na krześle przy nowiutkim komputerze.

Skąd miałeś pieniądze na komputer?-pyta zdziwiona.

Ze zmywania- odpowiada zupełnie spokojnie syn.

  Jak to ze zmywania?

Tata dawał mi po 100 zł , gdy chciał żebym się zmył z chaty.

                                                       ***

-                                               

   

    Żona odwiedza męża w więzieniu.

     Dlaczego nie byłaś na ostatnich odwiedzinach?

    A wiesz...Źle się czułam i poszłam do lekarza.

    Bajki mi tu opowiadasz! Gadaj lepiej z kim byłaś?

    To niesprawiedliwe, że mnie podejrzewasz. Przez 5 lat twojego siedzenia tutaj, nie dałam ci przecież do tego żadnego powodu.

     No już dobrze, dobrze. I co ci powiedział ten lekarz?

    Że chyba jestem w ciąży.

                                                                ***

  


 Spotykają się dwaj kumple:

     Cześć, co słychać?

    A no wiesz, różnie bywa...

     Słyszałem, że się ożeniłeś?

    Zgadza się...

     Ładna ta twoja żona?

     Wszyscy mówią, że jest podobna do Matki Boskiej

     Pokaż zdjęcie. O Matko Boska!

                                                                    ***

                                          



 

 Czy to prawda tato, że w niektórych krajach Afryki mężczyzna nie zna swojej żony do momentu aż się z nią ożeni?- pyta Jasio

     Tak się dzieje w każdym kraju,synu

                                                                          ***


                                           

    Mąż patrzy w lustro i mówi do żony:

     Co sobie pomyślałaś jak wróciłem wczoraj pijany z tym sińcem?

      Jak przyszedłeś do domu, to go jeszcze nie miałeś.

                                                                               ***

                                           

Trzech facetów użala się na swoje niewierne żony:

    Moja to mnie chyba zdradza ze stolarzem- mówi pierwszy, bo znalazłem trociny pod łóżkiem.

    A moja to chyba z hydraulikiem, wczoraj znalazłem pod łóżkiem rozrzucone pakuły.

    Na to odzywa się trzeci:

     Wasze to chociaż są normalne. Moja zdradza mnie z koniem, bo znalazłem pod łóżkiem dżokeja

                                                                               ***

                                          

                                   


                                                



*Dowcipy spisano z Kalendarza Faktu z 2008 roku 

Ilustracje zaczerpnięto z Google.Dziękuję autorom