Tekst ten dedykuję Livii autorce bloga "Per aspera ad astra"http://liiviia2.blogspot.com/, której rodzina w ramach repatriacji z Kresów przeniosła się do Krakowa i wszystkim innym internautom, których rodziny spotkał podobny los.
Tekst o tym pisarzu, chodził mi po głowie od dawna. Jego nazwisko pierwszy raz usłyszałam jako nastolatka, gdy matka powróciła ze spotkania autorskiego, trzymając w ręku książkę z autografem. O ile dobrze pamiętam było to „Pogranicze”, książka wydana po raz pierwszy w 1961 roku i potem 4-krotnie wznawiana. Jej autorem był Eugeniusz PAUKSZTA. Kiedy teraz postanowiłam poświęcić Mu post, który miał być ukłonem w stronę wszystkich Kresowiaków, przede wszystkim sięgnęłam do 13 tomowej Wielkiej Encyklopedii Powszechnej PWN, tomu 8. W czasach przed internetowych, było to dla mnie najlepsze źródło wiedzy. Tym razem czekało mnie rozczarowanie, gdyż notka biograficzna, to zaledwie kilka zdań. Sięgnęłam więc do Wikipedii, w której informacji było nieco więcej, ale w porównaniu z innymi biogramami, które czytałam w przeszłości, nadal było skromnie. Zupełnie pominięto wiadomości na temat rodziny, ograniczając się do życiorysu(jakże okrojonego), wykazu publikacji, przyznanych odznaczeń i wyróżnień, przypisów i bibliografii. Niestety nie miałam dostępu do „Słownika współczesnych pisarzy polskich”, wykazanego jako pozycja 564 w Bibliografii literatury polskiej „Nowy Korbut”, do „Pisarze Wielkopolski. Informator 1971" czy pracy zbiorowej „Poznań literacki. Książki i ludzie" , bo po ich lekturze na pewno byłabym w stanie uzupełnić wiadomości o pisarzu, o te treści, których nie zawarto w Wikipedii czy WEP PWN. Na podstawie materiałów wskazanych przez Google, starałam się wyłuskać istotne informacje i uzupełnić nimi notkę Wikipedii(będą zaznaczone na kolorowo, gwiazdki wskażą źródło podane na końcu tekstu głównego).
Anna i Eugeniusz Pauksztowie (grafika Google) |
EUGENIUSZ PAUKSZTA (ur. 9.08.1916 w Wilnie, zmarł 20.05.1979 w Inowrocławiu) -polski powieściopisarz i publicysta.
Syn Edgara i Zofii z d. Budźko. Ukończył Gimnazjum im. Stefana Batorego w Wilnie, gdzie studiował także prawo. Po przyjeździe do Polski studiował zaocznie filologię polską i historię na Katolickim Uniwersytecie Lubelskim. Moi rodzice urodzili się i wychowali w Wilnie, tam też zastał ich wybuch wojny. Ślub wzięli w styczniu 1941 roku, sakramentu tego udzielił Im konspiracyjny kapelan akademicki, człowiek świetlanej pamięci i wielkich cnót, ks. Henryk Hlebowicz.
Brał udział w wojnie obronnej Polski 1939. Potem w oddziałach Związku Walki Zbrojnej(ZWZ) i Armii Krajowej prowadził działalność konspiracyjną. W 1942 aresztowany przez Gestapo, więziony w obozie w Kownie(W dniu 4 sierpnia 1942 r. został aresztowany przez Niemców, osadzony na Łukiszkach, po czym wywieziony do obozu pod Kownem. Tu był więziony do wiosny 1944 roku, a jesienią tego roku został aresztowany przez NKWD. Trafił do tego samego więzienia na Łukiszkach, tyle tylko, że było to teraz więzienie radzieckie. Na początku 1945 roku został zesłany do obozu w Zagłębiu Donieckim. Ciężko schorowany powrócił do Wilna w listopadzie 1945 roku. Matka okupację spędziła w Wilnie i jego okolicach. Niedługo po powrocie Ojca nastąpiła repatriacja moich Rodziców do Polski. Jakby niemieckich i rosyjskich więzień było mało, mojemu Ojcu pisane były jeszcze dwukrotne aresztowania przez Urząd Bezpieczeństwa w powojennej Polsce. Zdaniem wielu osób właśnie zachowanie się mojej Matki w okresie stalinowskim uratowało Ojcu życie. Po tajemniczym zniknięciu Ojca nadała sprawie duży rozgłos, co było nie na rękę UB. Wysyłała liczne pisma, m.in. do Ministerstwa Bezpieczeństwa Publicznego i do Prokuratury Sądu Okręgowego, i być może dzięki temu Ojciec przeżył, nie zniknął "bez wieści". .). Zbiegł w 1943 dołączając do oddziału leśnego wchodzącego w skład 1 pułku im. B.Chrobrego AK. Został dowódcą oddziału partyzanckiego. Po wojnie mieszkał najpierw w Gliwicach, a potem w Poznaniu.
W latach 1946- 47 był radnym miejskim w Gliwicach, a także członkiem Komisji Weryfikacji dla Spraw Ludności Rodzimej i sekretarzem zarządu obwodu Polskiego Związku Zachodniego, kierował najpierw Wydziałem Polonii Zagranicznej, a następnie Wydziałem Zaludnienia i Ekonomiki Ziem Odzyskanych. Położył wówczas duże zasługi w organizowaniu osadnictwa na północy kraju i na terenie Nadodrza. Prowadził w tym czasie rozległą działalność publicystyczną, dotyczącą głównie zachodnich i północnych ziem polskich.Redagował tygodnik "Polska Zachodnia", pełniąc funkcję zastępcy redaktora naczelnego i kierownika działu kulturalnego.**
W 1949-50 r. pracował jako kierownik literacki oddziału PIW w Poznaniu. Od 1951 r. poświęcił się głównie pracy literackiej i publicystycznej, studiując jednocześnie zaocznie historię i filozofię na KUL. W latach 1953-57 r. był prezesem Poznańskiego Oddziału Związku Literatów Polskich, a także przewodniczącym Komisji Kultury Wojewódzkiej i Rady Narodowej w Poznaniu.
Od 1966 r. przez dwie kadencje był członkiem Rady Kultury przy Ministrze Kultury l Sztuki.od 1973 r. pierwszym redaktorem naczelnym kwartalnika "Kronika Wielkopolski”.
W latach 1976- 79 prezesem Wielkopolskiego Towarzystwa Kulturalnego., Działał aktywnie na rzecz ściślejszej współpracy towarzystw kulturalnych, w kwietniu 1979 r. został prezesem Konwentu Regionalnych Stowarzyszeń Kulturalnych Kujaw, Pomorza, Wielkopolski i Ziemi Lubuskiej.**
Autor powieści współczesnych i historycznych, także dla młodzieży oraz opowiadań. Zadebiutował w 1938 w Wilnie( Jego młodzieńcze opowiadania i reportaże zebrane w tom "Opowieści niesforne" zostały oddane w 1939 roku do druku, lecz w związku z wybuchem wojny nie doczekały się publikacji). Był laureatem wielu nagród literackich: 1954-Nagroda Literacka Miasta Poznania, 1957-Nagroda Literacka Ziemi Lubuskiej. 1961-Nagroda Literacka Województwa Poznańskiego,1966 Nagroda Ministra Obrony Narodowej, 1968-Nagroda Państwowa II stopnia w dziedzinie literatury, 1975-Nagroda Prezesa Rady Ministrów za twórczość dla dzieci i młodzieży, Nagroda w konkursie czytelniczym „Złotego kłosa” (1968), Nagroda pisma społeczno-kulturalnego „Nadodrze”(1964) . Wielokrotnie odznaczony(Krzyż Komandorski z Gwiazdą Orderu Odrodzenia Polski-pośmiertnie, Złoty Krzyż Zasługi, Krzyż Zasługi z Mieczami, Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Polski, Krzyż Komandorski Orderu Odrodzenia Polski.Wiele lat po wojnie, 5 lutego 1970 r. odznaczono mojego Ojca Krzyżem Armii Krajowej. Spośród bardzo wielu odznaczeń to cenił sobie najbardziej. Przyznać trzeba, że lubił być nagradzany i chętnie zbierał zaszczyty, a Krzyża AK nie mógł wpisać do oficjalnego życiorysu.*
Zmarł nagle w sanatorium w Inowrocławiu 20 maja 1979 roku. Z miejsca zgonu ciało przewieziono do Poznania, wystawiając trumnę w holu auli Uniwersytetu Adama Mickiewicza. Kondukt pogrzebowy poprowadził i mowę wygłosił biskup Tadeusz Etter. Został pochowany w Alei Zasłużonych Cmentarza Junikowskiego. Na płycie nagrobnej widnieje fragment wypowiedzi pisarza:" Jako adoptowany Wielkopolanin czuję się dumny, że mogłem i rozumem i uczuciem związać się z ziemią, która była zarzewiem, nosicielem, a wreszcie w głównej mierze realizatorem dzieła Wielkiego Powrotu".. Już po śmierci Ojca wraz z Matką uznaliśmy, że słowa te wyrażały esencję jego działań, dlatego znalazły się na Jego nagrobku.*
"Wilno i Poznań to miasta, z którymi mój Ojciec był związany w szczególny sposób, dla których żył. Pierwsze z nich - to okres młodości i pierwszych dojrzałych kroków, drugie - to okres prawie całej twórczości pisarskiej i publicystycznej. Pierwsze wiązało się z Ziemią utraconą, drugie stało się stolicą nowej, rodzinnej Ziemi. Do Poznania Rodzice przenieśli się w 1947, w dużym stopniu za namową Edwarda Serwańskiego i Czesława Pilichowskiego, pracujących w Polskim Związku Zachodnim.Na piętrze zajmowaliśmy dwupokojowe mieszkanie.Pokój od strony parku Sołeckiego był gabinetem Ojca. Oprócz biurka i tapczanu znajdowały się tam same półki, od podłogi aż po sufit zapełnione książkami. Pod koniec lat 50. Ojciec rozpoczął budowę domu na działce położonej przy ul. Kujawskiej, po drugiej stronie parku Sołackiego, w pobliżu kościoła pw. św. Jana Vianney. Wybór miejsca nie był dziełem przypadku, mojemu Ojcu tonący w zieleni i spokojny Sołacz bardzo się podobał i nie wyobrażał sobie mieszkania w innej części Poznania.Wiele energii włożył Ojciec w zaprojektowanie i urządzenie ogrodu. Rozczytywał się w poradnikach ogrodniczych i sadził wiele rzadkich roślin. Umiejętnie wprowadzał podział pomiędzy kwiatami, krzewami ozdobnymi i owocowymi. W ogrodzie znajduje się sadzawka, nad brzegami której rosły sitowie i tatarak. W sadzawce umieszczone były kosze z kłączami żółtych, białych i bardzo rzadkich czerwonych grążeli, a pod liśćmi tych roślin jak pod baldachimami pływały liny, karasie i karpie. Dom nasz był domem otwartym. Rodzice gościli równie chętnie kolegów pisarzy, osoby z kręgu sztuki, polityki i nauki oraz tych, których poznawali na co dzień , na ulicy czy podczas wędkarskich wypadów Ojca. Moja Matka zawsze jako pierwsza czytała i recenzowała to, co Ojciec napisał w nocy. Oprócz zapisanego maszynopisu zostawiał krótsze lub dłuższe, zawsze bardzo serdeczne liściki z prośbą o obudzenie o podanej godzinie oraz o załatwienie określonych spraw w czasie, kiedy będzie jeszcze spał po przepracowanej nocy. Porządek całego dnia był oczywiście przesunięty, przyjaciele i znajomi dobrze wiedzieli, że telefonowanie do nas przed południem, to tak samo, jak do innych domów w środku nocy. Był zwolennikiem surowego wychowania. Jako dziecko prawie codziennie miałem serwowane dodatkowe zajęcia. Siadaliśmy we dwójkę przy biurku w Jego gabinecie i ćwiczyliśmy ortografię, kaligrafię, wgłębialiśmy się w najprzeróżniejsze problemy, aby uzupełnić moją wiedzę. Było w tych zajęciach coś z musztry, nawet przymusu. Po ukończeniu przeze mnie dziesięciu lat przewagę zaczęła zdobywać łagodniejsza linia wychowania, prezentowana przez moją Matkę. Jednak zawsze, jeśli czegokolwiek potrzebowałem,czy na zajęcia szkolne czy dla własnego dokształcania, Ojciec odkładał najbardziej pilne sprawy i znajdował dla mnie czas. Ojciec bacznie obserwował moje humanistyczne zainteresowania, wystarczyło jedno moje słowo, by rozpocząć długie dysputy na tematy historyczne czy literackie. Nie usłyszałem jednak słowa sprzeciwu, kiedy moje zainteresowania coraz bardziej zmierzać zaczęły ku naukom przyrodniczym i ścisłym. Ojciec kochał przyrodę. Zaraził mnie pasją jej poznawania. Najlepiej wypoczywał z dala od miejskiego gwaru, gdzieś w środku lasu lub z wędką nad wodą. Uczył mnie zbierania grzybów, rozpoznawania głosów ptaków, wspólnie obserwowaliśmy leśną zwierzynę. Jedną z przejętych po Ojcu pasji stało się dla mnie wędkarstwo. Gdy mam odczucie, że zbyt wiele czasu poświęcam swojemu hobby, usprawiedliwieniem są słowa Ojca, dedykujące mi „Srebrną ławicę”: „Dominiku! Żebyś przeżył nad wodami, przy wędkowaniu- jak najwięcej pełnych radości i wytchnienia dni i lat – Tata”. Wielką wagę przykładał do tężyzny fizycznej. Już jako pięcioletniego brzdąca nauczył mnie pływania. Potem wspólnie z Ojcem przepływaliśmy wzdłuż i wszerz liczne jeziora, W późniejszym okresie namówił mnie na wyczynowe trenowanie wioślarstwa i nurkowania oraz na zdobycie kwalifikacji w ratownictwie wodnym. Sam zresztą z wielką satysfakcją chętnie pokazywał książeczkę ratownika WOPR z regularnie opłacanymi składkami. Mój ojciec miał charakter porywczy, szybko podejmował decyzje. Lubił żartować z innych, ale potrafił także śmiać się z żartów dotyczących jego osoby. Nie przywiązywał wagi do drobnych spraw, szybko puszczał je w niepamięć, mało też dbał o siebie i swoje zdrowie. Pasją Ojca było pomaganie ludziom, którzy często nie mogli poradzić sobie w pozornie najprostszych sytuacjach życiowych. Pomagał bezinteresownie, czasem osobom zupełnie nieznanym, które na przykład po spotkaniu autorskim, zwierzały się ze swoich trosk i problemów. Ostatni raz widziałem Ojca kilka dni przed śmiercią, kiedy oficjalnie wyjechał na parę chwil z sanatorium w Inowrocławiu do pobliskiego lasu, a faktycznie „uciekł” do Poznania, by tu załatwić kilka najbardziej palących spraw i odwiedzić moją Matkę, która wtedy przebywała w szpitalu. Wyjeżdżając z domu pozostawił na stole list z podziękowaniem za obiad, który przygotowałem. Napisał o rozmowie z profesorem, na którego oddziale leżała matka i o porządkach w ogrodzie. Na koniec napisał:” Trzymaj się,Ściskam-Tata”. Czy mogłem sądzić, że będą to ostatnie słowa skierowane do mnie? Odszedł tak nagle, zostawiając mnie na progu wejścia w dorosłe życie. Pozostałem z odczuciem, że o bardzo wielu sprawach nie zdążyliśmy porozmawiać. Długo brakowało mi jego wsparcia. W wielu dedykowanych mi książkach Ojciec pozostawił jakby przesłanie na dalszą drogę. „Dominiku! Synku Najdroższy! W dniu Twoich Imienin czego mogę Ci życzyć? Woli twardej! Charakteru mocnego! Siły-wielkiej! Uporu – twardego, wileńskiego, a więc polskiego! I jeszcze -pełnego spełnienia w miłości, prawdziwej, wielkiej i obustronnej, miłości w braniu i dawaniu, to daje szansę szczęścia,wtedy można je wygrać, a w losie Jej i Swoim odnaleźć tęczowe barwy-Całując -Twój Ojciec”- tak zadedykował mi w sierpniu 1976 roku „Wszystkie barwy codzienności”. Pisząc o Ojcu, nie mogę nie napisać kilku słów o mojej Matce Annie. Pochodziła z rodziny o wielkich patriotycznych tradycjach. Matka ukończyła znane gimnazjum Panien Szczuka w Rabce. Kontakty z grupą gimnazjalnych koleżanek utrzymywała do końca swojego życia, uczestnicząc w corocznych zjazdach w Laskach k. Warszawy. Po wojnie studiowała razem z Ojcem na KUL. Niezmiernie ważna, choć może mniej zauważana na zewnątrz, była rola mojej Matki w naszym w domu. Wspierała Ojca w Jego działaniach, była doradcą w niejednej trudnej sytuacji, bywało, że spełniała rolę "parasola ochronnego", czasami nawet "piorunochronu", by przywrócić Ojcu spokój wewnętrzny po wielu emocjach i nerwowych zdarzeniach. Cechowała Ją niebywała intuicja, miała bardzo pogodny charakter i przez całe życie młodzieńcze spojrzenie na wiele spraw.Mama prowadziła dom, doskonale gotowała, a wśród wielu domowych potraw były prawdziwe kołduny z siekanego, a nie mielonego mięsa wołowego i baraniego zmieszanego we właściwej proporcji z tłuszczem. Inną specjalnością domu był litewski krupnik.[Ostatnie zdjęcie Anny Paukszciny datowane jest na styczeń 1997 roku. ]
[ANEGDOTA 1]
"Kiedyś dziennikarz z "Ekspresu Poznańskiego" zadzwonił przed południem w celu przeprowadzenia krótkiego wywiadu, który za kilka godzin miał się ukazać w popołudniowym wydaniu gazety. Ojciec wyrwany ze snu odpowiedział na kilka pytań, po czym zasnął i o zdarzeniu zapomniał. Gdy po południu kilkoro znajomych zatelefonowało, wspominając o wywiadzie, szybko wysłał mnie do najbliższego kiosku, aby się dowiedzieć, co napisano w gazecie. Po przeczytaniu odetchnął z ulgą."
[ANEGDOTA 2]-mówi o ogromnym zaangażowaniu się literata w opracowywany temat
"Gdy w piątej klasie przygotowywałem referat o tarpanach, ilość zgromadzonych przez Niego materiałów była tak wielka, że nie mogłem ich samodzielnie donieść do szkoły."
[ANEGDOTA 3]
Niezwykły i bodaj najoryginalniejszy prezent imieninowy otrzymał mój Ojciec 30 grudnia 1955 r. od Lecha WąchaIskiego. Był to opasły tom, na którego tytułowej stronie widniały słowa: BIBLIOGRAFIE PISARZY POLSKICH EUGENIUSZ PAUKSZTA WYDANIE BIBLIOFILSKIE. Kolejna strona przynosi nieco więcej informacji: "Redaktor - L. W ąchalski. Druk niniejszy stanowi nadzwyczajną rzadkość bibliofilską, ponieważ wydany został bez zezwolenia urzędu Kontroli Prasy w grudniu 1955 roku w Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej. Dzieło wydrukowano z okazji imienin Eugeniusza Paukszty, pisarza, laureata nagrody artystycznej miasta Poznania. Nakład: 1 egzemplarz. Arkuszy wydawniczych 34. Podpisano do druku w święto Bożego Narodzenia. Druk ukończono 30 grudnia 1955 r." Pozostałe kartki były nie zadrukowane. Ten dowcipny prezent postanowił Ojciec potraktować jako księgę pamiątkowych Wpisów. Pierwszego wpisu w dniu 22 czerwca 1956 r. dokonał Paweł Jasienica. W drugim wpisie w tej samej księdze napisał między innymi: "Rzuciłem okiem na pierwszą notatkę z tej książki. Wstrząsnęła mną jej data. Nie przypuszczałem, że wpisuję datę stojącą na samym progu dni historycznych". I nieco dalej dodaje: "W Polsce nie można uciec przed historią. I nie warto próbować". Perełką wśród wielu dedykacji jest piękny, choć gorzki w swej wymowie wiersz Jana Koprowskiego W tym kraju. Pod wierszem autor dopisał następujące słowa: "w tej księdze drukowanej bez zezwolenia cenzury można również wpisywać niecenzuralne wiersze". Ostatniego wpisu za życia Ojca dokonali Halina i Ireneusz Roszkowscy. Z Roszkowskimi łączy naszą rodzinę trwała przyjaźń. Profesor Roszkowski był szefem kliniki na Polnej w połowie lat 50. i moim ojcem chrzestnym, podobnie jak mój był ojcem chrzestnym Barbary, córki Profesora. Pamiątkowych wpisów pozostało bardzo wiele, a przecież nie zawsze Rodzice pamiętali o tym, by poprosić odwiedzających nasz sołacki dom o pozostawienie kilku zdań. W zapisanych myślach zawarta została pamięć o wielu przyjaźniach, czego przykładem niech będzie ostatni z cytowanych autografów: "Na pamiątkę starej i serdecznej przyjaźni z Pauksztami, wspominając dawne dobre czasy - wpisał się Roman Brandstaetter".
[ANEGDOTA 4]-dotyczy pomocy jakiej udzielał pisarz różnym ludziom.
"Michał Kaziów. Sam mówił o tym niedawno na spotkaniu poświęconym pamięci mojego Ojca, zorganizowanym w maju w Zielonej Górze w dniu 20. rocznicy śmierci. Pan Michał, będąc chłopcem, nastąpił na minę, która pozbawiła go wzroku oraz obu rąk. Przez kilka lat "wegetował", nie mając przed sobą żadnej perspektywy na lepsze życie. Dzięki Ojcu i jego znajomościom zaczął się uczyć, przyznano mu nawet stałe stypendium. Szybko opanował czytanie pisma Braille'a wargami, ukończył szkołę średnią i zdał maturę, po czym ukończył studia na UAM, napisał i obronił pracę doktorską. Przez wiele lat pracował w zielonogórskim radiu, jest autorem dużej ilości artykułów publicystycznych i kilku pozycji książkowych."
[ANEGDOTA 5] Leżąc na oddziale intensywnej terapii po zawale serca Ojciec, mając przy łóżku telefon, załatwiał setki spraw, zapraszał do szpitala wielu swoich przyjaciół i znajomych do odwiedzin połączonych z wypiciem lampki koniaku. Przed pokojem gdzie leżał, każdego dnia ustawiała się kolejka odwiedzających,jakby w poczekalni do „wziętego” lekarza, a nie do pacjenta po ciężkim zawale.
Trzy cytaty: zaczerpnięte ze strony Lubimy czytać.pl
"Nie można tkwić bez przerwy w przeszłości,wtedy gaśnie odwaga zdobywania teraźniejszości".
" Nie wolno się poddawać, że w żadnej sytuacji nie wolno się załamywać.... Jak te drzewa, które się nie poddają, do ostatka broniąc się w sprężystym odporze".
"W życiu zawsze się gdzieś odjeżdża i dokądś wraca".
Po pierwszej lekturze materiałów dostępnych w internecie na temat życia i twórczości Eugeniusza Paukszty, byłam tak zszokowana tym co przeszedł w czasie okupacji i w pierwszych latach mieszkania w Polsce, że nie mogłam wyjść z podziwu dla Jego hartu ducha i działalności w tak wielu organizacjach. Miał zaledwie 63 lata jak zmarł, a zrobił i napisał tak wiele. W ciągu 41 lat tworzenia napisał 34 książki oraz szereg artykułów na interesujące go tematy. Nie wiem jak był traktowany przez władzę centralną, ale w Wielkopolsce oraz na Warmii i Mazurach pamiętają o tym niezwykłym człowieku. Już w latach istnienia internetu poświęcono Mu 20 artykułów w "Przeglądzie Wielkopolskim"(1999,2000, 2003, 2004,2008,2009,2010). Wielbicieli Jego talentu można odnaleźć na Forum Miłośników Pana Samochodzika, gdzie na stronach poświęconych Paukszcie internauci omawiają lub polecają innym przeczytane przez siebie książki: "Straceńcy", "Buntownicy", "Srebrna ławica", "Wrastanie", "Znaki Ogniste", "Wichry wśród kolumn", "Minarety bez czarczafów","Młodość i gwiazdy", "Noc jak dzień". Na tym samym portalu można znaleźć bardzo ciekawy wywiad z z Dominikiem Pauksztą, którego lekturę gorąco polecam, bo zdradza w nim okoliczności powstania niektórych powieści. Za tytuł postu posłużyło mi zdanie, które zapamiętałam, gdy matka opowiadała o spotkaniu autorskim z jednym z pisarzy. Nie dam sobie głowy ściąć, że tym pisarzem był Eugeniusz Paukszta, ale ponieważ zacytowane zdanie miało charakteryzować osobowość Żmudzina, to uznałam, że tu także będzie pasowało. Przykro jednak zrobiło mi się, gdy czytając w Wikipedii notkę na temat Wilna, gdzie zamieszczono listę wybitnych Polaków związanych z tym miastem, nie znalazłam Eugeniusza Paukszty, który spędził w nim lata 1916-1945. Jego nazwisko powinno znaleźć się między Jerzym Passendorferem(1923-2003) reżyserem, a Szimonem Peresem(Szymon Perski 1923-2016) politykiem izraelskim urodzonym w Wiszniewie (obecnie Białoruś). Zaledwie 7 lat różnicy między tymi osobami. Czyżby miał rację Włodzimierz Chrzanowski, który poświęcając pisarzowi artykuł, zatytułował go "Eugeniusz Paukszta-pisarz nie całkiem znany" .
Na zakończenie zapraszam do części 2, gdzie posiłkując się wypowiedziami Dominika Paukszty, Włodzimierza Chrzanowskiego i innych, postaram się przedstawić cechy charakterystyczne dla pisarstwa i niektóre książki Eugeniusza Paukszty.
* tekst zaznaczony na czerwono, to cytaty z artykułu Dominika Paukszty "Mój ojciec wybrał Sołacz", zamieszczonego w "Kronika Miasta Poznania" 1999 R.69 nr 3
** tekst zaczerpnięto z noty biograficznej zamieszczonej na http://www.biblioteka.kargowa.pl/
Przedstawiłaś ogrom wiadomości o pisarzu. Pamiętam z młodości Zatokę żarłocznego szczupaka. Innego tytułu nie przypominam sobie ale musiałam jeszcze coś czytać bo nazwisko autora dobrze mi znane.
OdpowiedzUsuńCzęsto wydaje nam się, że kogoś lub coś zapamiętamy na długo, a w miarę upływu czasu okazuje się, że luka w pamięci. Też tak mam. Dziękuję za odwiedziny i komentarz. Niechaj "czas róży" będzie dla nas łaskawy. Do miłego zobaczenia.
Usuńulubiony pisarz mojego męża.mamy kilka książek w domowej biblioteczce. Napracowałaś się bardzo. Tekst do pisma literackiego, obszerny, rzetelny, ciekawy.
OdpowiedzUsuńDziękuję za pochwałę. Opracowując jakiś temat, ciągle mam nadzieję, że może przeczytają tekst także ludzie, dla których informacje będą nowością, ale pobudzą dalszą ciekawość. Dlatego staram się przygotowywać posty w miarę możliwości obszerne,mam nadzieję, że ciekawe i zachęcające do kolejnych odwiedzin. Jeżeli Paukszta, to ulubiony pisarz Twojego Męża, to pozwolę sobie przekazać szczególne ukłony dla Niego,bo wie co dobre.:-))) Uściski.
UsuńNigdy nie sądziłam, że to właśnie biografia zachęci mnie do sięgnięcia po dzieła pisarza. Pewnie ta notatka z Wikipedii, by tak nie podziałała ale wspomnienia syna i te anegdoty sprawiły, że poczułam sympatię do pisarza.
OdpowiedzUsuńPisanie często łączy się z uwielbieniem do natury. Nic tak nie dostarcza weny jak przyroda <3. Z tym spaniem w dzień to trochę mojego męża przypomina. Nie raz odebrał telefon, lub ze mną porozmawiał jak go obudziłam ale potem tego nie pamiętał :P. Pewnie na pytania do wywiadu też by mógł tak odpowiedzieć.
Rzadko biografie wybitnych czy po prostu ciekawych ludzi są napisane na tyle interesująco, by głębiej poznac danego twórcę. Po przeczytaniu notki w Wikipedii musiałam uzupełnićbiogram niezamieszczonymi faktami, bo były one bardzo ważne dla zycia i pisarstwa Paukszty. Miał On szczęście, że syn tak pięknie upamiętnia ojca. Dziekuję za wizytę, komentarz i serdecznie pozdrawiam.
Usuń