To jajo zrobiło furorę w mojej rodzinie , a za sprawa mojej siostrzenicy, trafiło na jej profil na FB |
O swoich
przygotowaniach do Wielkanocy napiszę w kolejnym poście, teraz chciałabym
opowiedzieć o tytułowej niespodziance.
W
wielką środę wytrwale dobijał się mój listonosz.
Podziwiałam Go za cierpliwość, gdyż stał tam dobre 10 minut. Gdy
wreszcie dotarłam do drzwi, wręczył mi paczuszkę. Byłam
wdzięczna, że mi ją przyniósł, a nie ograniczył się do
pozostawienia awiza, jak to czynią inni doręczyciele, zmuszając
abym udała się na pocztę.
Nadawcą
przesyłki była jedna z ulubionych blogerek „Azalia”. W pudełku
oprócz kartki z życzeniami znajdowały się: przysmaki(na pierwszy rzut poszła czekolada „Jedyna”-dlatego
nie zdążyłam zrobić jej zdjęcia), drożdżowy baranek- ja zawsze
kupowałam cukrowego, ten ofiarowany był miłą odmianą. Ponieważ
bardzo mi przypadł do gustu ofiarowałam go synowej, która
pracując miała mało czasu by pomyśleć o drobiazgach dekorujących
stół. Nakazała mojemu synowi kupić bazie z bukszpanem i
tulipany, które woli od żonkili, preferowanych przeze mnie.
Oczywiście bujający wiecznie w obłokach K.J. zapomniał i o
baziach i o kwiatach do obu domów. Dlatego ten Baranek był
tak mile widziany.
Otrzymany „zajączek” był hojny, bo czekolada na gorąco i herbatka owocowa dopełniały tę część paczki. Na jej zawartość składały się także wyroby dziewiarskie wykonane przez nadawczynię. Otwierające posta JAJO było tak piękne, że trafiło do wnuczki mojej siostry, a jej matka umieściła jego zdjęcie na swoim profilu na FB. Resztę robótkowych „śliczności" zatrzymałam.
Etui ze sznureczkiem, do powieszenia na szyi stało się pokrowcem dla mojego nowego aparatu fotograficznego. Dwa kolorowe motyle i broszkę w postaci kwiatka, za zgodą ofiarodawczyni przekażę na kiermasz organizowany przez zaprzyjaźnioną fundację, w której działa "Rozalia".
Mnie ten wspaniały podarunek będzie przypominać jedwabna chustka w kwiaty znajdująca się wśród ofiarowanych rzeczy. Na co dzień towarzyszyć mi będzie oprawny w dermę kalendarz na 2017 rok, bo uwielbiam tego rodzaju suweniry. Z lat poprzednich kiedy to sama kupowałam sobie podobne kalendarze, zachowałam okładki.
Otrzymany „zajączek” był hojny, bo czekolada na gorąco i herbatka owocowa dopełniały tę część paczki. Na jej zawartość składały się także wyroby dziewiarskie wykonane przez nadawczynię. Otwierające posta JAJO było tak piękne, że trafiło do wnuczki mojej siostry, a jej matka umieściła jego zdjęcie na swoim profilu na FB. Resztę robótkowych „śliczności" zatrzymałam.
Etui ze sznureczkiem, do powieszenia na szyi stało się pokrowcem dla mojego nowego aparatu fotograficznego. Dwa kolorowe motyle i broszkę w postaci kwiatka, za zgodą ofiarodawczyni przekażę na kiermasz organizowany przez zaprzyjaźnioną fundację, w której działa "Rozalia".
Mnie ten wspaniały podarunek będzie przypominać jedwabna chustka w kwiaty znajdująca się wśród ofiarowanych rzeczy. Na co dzień towarzyszyć mi będzie oprawny w dermę kalendarz na 2017 rok, bo uwielbiam tego rodzaju suweniry. Z lat poprzednich kiedy to sama kupowałam sobie podobne kalendarze, zachowałam okładki.
przykład okładki z wcześniejszych lat |
Nie tylko „Azalia” zadała sobie trud przysłania mi „zajączka”. Dzieci, podopieczni pani bibliotekarki czyli „Jotki”,zrobiły dla mnie kartki i przed świętami trafiły one na mój domowy adres.
Te dwa wydarzenia w połączeniu z Waszymi życzeniami zamieszczonymi na moim blogu, sprawiły, że łatwiej było mi zmagać się z przeziębieniem,
które dopiero teraz odpuszcza.Dzięki temu mogłam zasiąść do laptopa
i skrobnąć te parę zdań.
W następnym poście, o moich próbach zrobienia zajączków, dla wybranych znajomych.
Pomimo że pogoda nie sprzyja(mnie na przykład bolą stawy rąk na całej ich długości), życzę wszystkim udanego ostatniego tygodnia kwietnia i następującego tuż po nim długiego majowego weekendu.