poniedziałek, 30 września 2024

JUTRAĆ CZY PROKRASTYNOWAĆ?

 

    Jakiś czas temu zobaczyłam w telewizji reklamę „nie jutraj” ( jutranie-reklama – YouTube)- filmik można obejrzeć w obu wariantach żeńskim i męskim.


   Trochę mnie zirytowała, bo „jutranie”, było dla mnie neologizmem trudnym do zaakceptowania. Okazuje się, że nie miałam racji. Na stronie PressReader.com - Repliki gazet z całego świata jest artykuł zamieszczony w „Agorze”-”Obcy język polski jutrać”(nie dopatrzyłam się nazwiska autora tekstu), w którym możemy przeczytać : „Okazuje się, że czasownik jutrać ( i jego rzeczownikowa forma gerundialna jutranie) wcale nie jest neologizmem, wytworem radosnej twórczości językowej rodaków żyjących w trzeciej dekadzie XXI stulecia. … Chodzi o słowo archaiczne, staropolskie odnotowane po raz pierwszy w „Słowniku polszczyzny XVI wieku”. Wspomina się o nim w „Słowniku języka polskiego”(tzw. Warszawskim) Jana Karłowicza, Władysława Niedźwieckiego(Warszawa 1902 t. II s.189). Zostało utworzone przez dodanie do jego rdzenia formatu o znaczeniu niedokonanym -ać(jutr- + -ać)". Kolejny raz sprawdziło się porzekadło, że „człowiek uczy się całe życie”. Posiadane przez mnie słowniki „Słownik poprawnej polszczyzny” Doroszewskiego i 3 tomowy „Słownik języka polskiego”, z których korzystam jak mam wątpliwości, podają tylko słowo jutro. Natomiast wyraz jutrać, omawia Wikisłownik, wolny słownik wielojęzyczny.


   Wspomniana reklama nie dotyczyła odkładania rzeczy do zrobienia na jutro. Miała zachęcać do inwestowania(w konkretnym banku), nawet małych kwot na przyszłą emeryturę, żebyśmy nie musieli żyć z 1/3 obecnej pensji, gdy przyjdzie na nią pora.

   




   Pewnej nocy, gdy nie mogłam spać, pomyślałam że wstanę i opracuję post na blog. Na pulpicie laptopa mam kilka niedokończonych notatek. Nie chciało mi się jednak wyjść spod ciepłej kołdry i pomyślałam „jutro też jest dzień”. Ledwo myśl uleciała, a ja zorientowałam się, że też "jutram", jak bohaterowie reklamy. Jestem we właściwym wieku, ale emerytura mnie nie dotyczy, bo od 1989 żyję z renty. Mogę „jutrać” do woli i w zeszłym tygodniu robiłam to codziennie, bo nie najlepiej się czułam. 
Gdy byłam młoda, mawiałam(i próbowałam nauczyć tego syna), „co masz zrobić jutro, zrób dzisiaj, następny dzień będzie wolny”. Było to oszukiwanie samej siebie, nastawał kolejny poranek, okazywało się, że są nieprzewidziane kłopoty do rozwiązania i obowiązki do wypełnienia. Nie myślałam wtedy o emeryturze i starości, a teraz bardzo chętnie wracam do czasów młodości. Może i starość nie udała się Panu Bogu, ale moje jutro będzie takie samo jakie jest dzisiaj, więc coraz chętniej stosuję prokrastynację. Kolejne przysłowie bowiem powiada:" co się odwlecze, to nie uciecze".

Prokrastynacja lub zwlekanie, czy też ociąganie się (z łac.procrastinatioodroczenie, zwłoka) – tendencja, utożsamiana z odwlekaniem, opóźnianiem lub przekładaniem czegoś na później, ujawniająca się w różnych dziedzinach życia. Przez pojęcie prokrastynacji rozumieć należy dobrowolne zwlekanie z realizacją zamierzonych działań, pomimo posiadanej świadomości pogorszenia sytuacji wskutek opóźnienia[1]. Mechanizm prokrastynacji polega na tym, że dzięki odłożeniu wykonania czynności na później początkowo następuje poprawa samopoczucia - pojawiają się radość oraz ulga, że nie trzeba działać natychmiast, a ponadto można zaangażować się w bardziej przyjemne, aktualne zadania. Odwlekaniu na później sprzyja złudzenie, że jutro będzie lepiej. Jednak uświadomienie sobie konieczności wykonania jakiegoś zadania powoduje stres, strach oraz nerwowość spowodowaną poczuciem, że zbyt mało czasu pozostało na dokładne i prawidłowe wykonanie planowanej czynności[2].


A Wy „jutracie czy lubicie odwlekanie, nie tylko do jutra?


piątek, 13 września 2024

"CUDOWNE LATA"

 

   
   W minioną niedzielę obejrzałam program „Cudowne lata”, który zadebiutował w ramówce TVP. Jak wyczytałam na portalu internetowym zrealizowano go na podstawie włoskiego pierwowzoru „Boomerissima”, a jego motywem przewodnim jest rywalizacja dwóch drużyn, których członkowie, należą do różnych generacji  Boomerzy(ludzie urodzeni w latach 1946-1964), mieli zmierzyć się w odpowiedziach na pytania, z Milenialsami(1980-1996).Zdaniem serwisu Plejada.pl, obie grupy zostały „nieprawidłowo zaklasyfikowane”. Osoba pisząca w serwisie zbyt dokładnie potraktowała definicję Boomerów i Milenialsów. Twórcy programu skonfrontowali dwie generacje, główna idea programu została zachowana.

 Telewizja Polska tak opisuje nowy program: ”Cudowne lata” to atrakcyjne połączenie elementów teleturnieju, programu muzycznego, widowiska tanecznego, a nawet talk-show. Tematyczna różnorodność, charyzmatyczni uczestnicy, nowoczesna, dynamiczna formuła, dużo humoru i element rywalizacji – wszystko to sprawia, że na Cudowne lata” warto czekać.”



Barbara Kurdej-Szatan, prowadząca program



   Program spotkał się z dość ostrą oceną (podobno internautów). Prowadzącej program Barbarze Kurdej -Szatan zarzucano „małą widoczność”. Dobra gospodyni zawsze dba o samopoczucie gości, a nie o lansowanie siebie, tylko dlatego, że powróciła do telewizji po dłuższej przerwie. Gośćmi w programie byli :Katarzyna Pakosińska, Ewa Minge, Katarzyna Bujakiewicz i Michał Wiśniewski(Boomerzy), jako Milenialsi wystąpili: Alicja Szemplińska, Mateusz Pawłowski, Marcin Maciejczak i Rafał Jonkisz. Zmaganiom przyglądali się nie tylko widzowie przed telewizorami, ale także publiczność w studio, która bodajże w dwóch konkurencjach miała przyznać punkty. Nie wiem na jakich zasadach „zdobywa” się publikę, czy płacą z własnej kieszeni za zaproszenia by móc znaleźć się w telewizji, czy też stanowią opłaconych klakierów, by widownia nie była pusta. W tym programie moim zdaniem publiczność się nie spisała, była mało aktywna.

   Podobno program „Cudowne lata” miał nawiązywać do „Kocham Cię Polsko” i rzeczywiście wiele elementów było wspólnych(widownia, dwie czteroosobowe drużyny, jeden prowadzący), ale nie udało się wytworzyć atmosfery luzu, śmiechu i dobrej zabawy, które to elementy cechowały „Kocham Cię Polsko” - polski program rozrywkowy oparty na niderlandzkim formacie „I Love My Country” emitowany był na antenie TVP 2 od 2009 do 2012 i od 2016-2018, w konwencji teleturnieju i miał za zadanie propagowanie wiedzy o Polsce. Pierwszym prowadzącym był Maciej Kurzajewski, który miał spory udział w tym, że program był popularny. Wraz ze zmianą prowadzącego -Barbara Kurdej -Szatan, oraz kapitanów drużyn(Katarzynę Zielińska zastąpił Tomasz Kammel, a Marzenę Rogalską najpierw Joanna Koroniewska-Dowbor,a potem Maciej Musiał, Antoni Królikowski) program tracił na oglądalności i został zdjęty z anteny.

   Kiedy oglądałam „Cudowne lata” przyszedł mi na myśl jeszcze inny program „To był rok”. Polski program rozrywkowy, oparty na holenderskim formacie „A Year to Remember”, emitowany w TVP1 w latach 2019-21. Pierwsze dwie serie prowadziła Marzena Rogalska, a trzecią(mało przez mnie kojarzoną) Tomasz Kammel.



Wadą programu „Cudowne lata” byli sami uczestnicy, wyglądający na takich, których zapędzono do studia za karę i oni nie wiedzą, „co jest grane”.U Boomerów aktywni próbowali być Michał Wiśniewski, krytykowany za ciężki dowcip i Katarzyna Bujakiewicz . Rozczarowała mnie Katarzyna Pakosińska, zazwyczaj wiecznie się śmiejąca i rozgadana, a w programie milcząca. Ewa Minge w długich blond włosach, które wyglądały jak źle dobrana peruka i w wielkich okularach, swoim wyglądem po prostu mnie wystraszyła.



 U Milenialsów starał się trzymać fason Mateusz Pawłowski, w którym jako już dorosłym, nie rozpoznałam uwielbianego przeze mnie przed laty Kacpra Boskiego z „Rodzinka.pl”.Sam  nie podołał uaktywnić milczącej trójki, których nie kojarzyłam ani z wyglądu ani z działalności jaką się zajmują.

   W tym programie jak w powyżej wspomnianych, o wygranej decydowały zdobyte punkty. Choć nie usłyszałam, co wygrani mieli otrzymać jako nagrodę. Więcej punktów zdobyła młodzież, a w zwycięstwie pomogła publiczność, która za dwie konkurencje przyznawała punkty i przypadły one Milenialsom. Atrakcją programu miał być gość, którym w tym odcinku był zespół „De Mono”. Może dlatego, że nie jestem jego wielbicielką, nie poczułam się za bardzo rozbawiona.

   Faktem jest, że zarówno uczestnicy zabawy jak i publiczność byli niemrawi. Może wszystkich obecnych w studio zżarła trema i następne programy w tym cyklu będą ciekawsze? W nadchodzącą niedzielę obejrzę drugi odcinek tego nowego programu, może będzie lepszy od pierwszego. Wyznaję bowiem zasadę, że każdemu należy dać drugą szansę. Nie spadłam z krzesła, ze śmiechu, nie poczułam się szczególnie rozbawiona. Jednak wolę obejrzeć taki program niż te typu „Love Island”, „Pamiętniki z wakacji”, „Hotel Paradise” czy najnowszy „Miłość za wszelką cenę”, w których nigdy nie potrafiłam się dopatrzeć jakichkolwiek wartości.


piątek, 6 września 2024

CZY WARTO?

    



  Pierwotnym założeniem postu była chęć zastanowienia się nad tym, czy kilkukrotne ekranizowanie dzieła literackiego ma sens. Pretekstem do podjęcia tematu była informacja o nowej wersji „Znachora” wg powieści Tadeusza Dołęgi-Mostowicza.

 Uwielbiałam oglądać program "W starym kinie” prowadzony przez Stanisława Janickiego. Jak podaje Wikipedia, był to najdłużej nadawany program telewizyjny(1967-1999).  Program ten był kontynuowany w Kino Polska jako „W Iluzjonie”, a ja o tym nie wiedziałam i bardzo żałuję. Dzięki programowi obejrzałam „Profesora Wilczura”(1938) i „Znachora”(1937) oba filmy w reżyserii A. Waszyńskiego. Znam również film J.Hoffmana z 1981. Nie planowałam obejrzeć najnowszej wersji z 2023 z tytułową rolą Leszka Lichoty, ale szukając informacji o tej produkcji, natrafiłam na tak entuzjastyczne recenzje, że teraz nie wypada mi tego nie zrobić, chociażby po to, by zobaczyć co zachwyciło Korwin-Piotrowską, gdyż napisała: Na takiego Znachora czekałam, postać z krwi i kości, mężczyznę, który nie tylko cierpi, ale i kocha, pożąda. Lichota w roli do której się urodził. Brawo! ”.



   Słyszałam także plotki o tym, że są przymiarki do nowej wersji „Wesela”, ale to chyba tyczyło się drugiej części „Wesela” W. Smarzowskiego, a nie dramatu Wyspiańskiego. Nie wyobrażam sobie też nowych „Samych swoich”, gdyż moim zdaniem nie ma mocnych, by być lepszym od Pawlaka, w tę rolę wcielił się Wacław Kowalski i Kargula w wykonaniu Władysława Hańczy, nieżyjących już niestety artystów. Co prawda ten prequel nosi tytuł "Sami swoi. Początek", więc może dotyczyć lat, zanim Kargul i Pawlak przybyli na Ziemie Odzyskane, ale czy odtwórcy tej części, choć w kolorze, przypominają prawdziwego Pawlaka i Kargula? Sami oceńcie.

Adam Bobik(Pawlak) i Karol Dziuba (Kargul)

  Przed wojną sfilmowano między innymi: „Dzieje grzechu”. „Trędowata”, „Znachor” , „Wierna rzeka”, „Przedwiośnie”, „Quo vadis”, „Ziemia obiecana”, ”Granica”, „Doktór Murek”, „Pan Tadeusz”, „Dziewczęta z Nowolipek”. Rozumiem dlaczego powojenni reżyserzy sięgali po te dzieła, bo ich autorzy, to najchętniej czytani pisarze: po dzieła Sienkiewicza i Żeromskiego sięgano 7 krotnie. „Awanturę o Basię” Kornela Makuszyńskiego sfilmowano dwukrotnie i 5 innych powieści, podobnie było z Bolesławem Prusem, którego „Lalka” doczekała się filmu i serialu. Najpłodniejszy pisarz polski, który miał wydanych najwięcej swoich dzieł J.I. Kraszewski był inspiracją dla 4 reżyserów.

1936

 Zaskoczeniem dla mnie było, że powieść H.Mniszkówny „Trędowata” równie chętnie czytana, co wyszydzana jako powieść słaba, doczekała się 3 ekranizacji pełnometrażowych i jednego serialu. Jedną z wersji przedwojennych(1926-E.Puchalski, 1936-J.Gardan) oglądałam w ramach „W starym kinie”, a film J. Hoffmana w telewizji. Serialu z 1999 nie oglądałam, choć być może był nadawany w TVP. Twórcy tego serialu zmienili zakończenie, bo podobno był zamysł aby dramat Stefci Rudeckiej rozgrywał się współcześnie, tyle tylko że dziś już nie ma Ordynatów.

1976


   Jestem zwolenniczką adaptacji filmowych literatury polskiej, szczególnie lektur szkolnych, bo te bez względu na to, czy obowiązkowe czy uzupełniające, niechętnie czytane są przez młodzież. Dlatego też jeżeli jakąś książkę, poznamy dzięki filmowi a nie pierwowzorowi, to lepsze to niż całkowity brak wiedzy na jej temat.  Tu pojawia się sprawa, kanonu lektur. Zmieniał się on wraz z rządzącymi, którzy wyznaczali nowych ministrów oświaty. Najnowszy wykaz lektur zalecony przez Barbarę Nowacką, sprawił że włosy stanęły mi dęba. O tym jednak wkrótce.

   Jest tyle wspaniałych książek, które mogą posłużyć za scenariusze filmowe, że osobiście zżymam się, kiedy słyszę o kolejnym filmie, nakręconym na nowo. Moim zdaniem szkoda pieniędzy i czasu. Być może L. Lichota, to wspaniały „Znachor” na miarę krytyków, ale filmy nakręca się dla widzów. 



   Z przyjemnością obejrzałam „Lalkę” pełnometrażową z M. Dmochowskim (Wokulski), B. Tyszkiewicz (Łęcka), T. Fijewski (Rzecki). W roku 1977 R. Ber nakręcił serial, J. Kamas(Wokulski), M. Braunek(Łęcka), B. Pawlik (Rzecki) i w odróżnieniu od opinii krytyków mnie się ten serial nie podobał choć podobno miał większą popularność. Janusz Pilecki tak napisał formuła filmu Hasa okazała się zbyt trudna intelektualnie. Odbiorcy oczekiwali od adaptacji realistycznych obrazów warszawskiej rodzajowości i nieudanego romansu kupca z hrabianką”.



Na zakończenie dzisiejszej notki kilka ciekawostek.

  1. Stanisław LEM-znany był z krytycznych sądów o swojej literaturze. Skrytykował „Solaris”(1972) w reż. Andrieja Tarkowskiego. Nie przekonała go też wizja „Szpitala Przemienienia”(1978) i „Solaris” S. Soderbergh'a  z George'm Clooney'em. W pełni zaakceptował film „Przekładaniec” A. Wajdy z rolą główną B. Kobieli, może dlatego , że napisał do niego scenariusz.

  2. Leonard BUCZKOWSKI- karierę reżyserską rozpoczynał jako twórca filmów krótkometrażowych. Jego debiutem fabularnym byli „Szaleńcy”(1928), był to film niemy, udźwiękowiony w 1934.Okazją była 20 rocznica wymarszu Pierwszej Kompanii Kadrowej Legionów Polskich. Przed wojną jego „Gwiaździsta eskadra” była najdroższym filmem batalistycznym. Opowiadała o grupie amerykańskich pilotów, którzy sformowawszy Eskadrę Kościuszkowską, walczyli w szeregach armii polskiej(1918-20) podczas wojny polsko-rosyjskiej. Pomimo premiery światowej i polskiej, został zapomniany, gdyż wszystkie kopie zostały wywiezione i zniszczone prze Rosjan w 1945. Jego film „Sprawa pilota Maresza” został uznany za najlepszy film roku 1956 i uhonorowany Złotą Kaczką.

  3. Janusz KORCZAK(wł. Henryk Goldszmit; pseudonim Stary Doktor, Pan Doktor) swój pseudonim zaczerpnął z powieści J.I.Kraszewskiego „Historia o Janaszu Korczaku i pięknej miecznikównie”.

  4. KSIĘŻNA ŁOWICKA” film z 1932 roku w reż. A.Wardeckiego był pierwszym filmem kostiumowym na wielką skalę, udźwiękowiony.

  5. Jadwiga SMOSARSKA wystąpiła jako Barbara Radziwiłłówna w filmie, który był pierwszym polskim filmem wyemitowanym w telewizji, Pokaz odbył się podczas próbnej, eksperymentalnej transmisji telewizyjnej 26 sierpnia 1939 w Warszawie.

  6. Antoni BEDNARCZYK(używał także nazwiska Bednarski) był aktorem i reżyserem. Jego „Dzieje grzechu” z 1911, które reżyserował i występował, były pierwszym polskim filmem pełnometrażowym. On sam doprowadził do powstania Schroniska Artystów Weteranów Scen Polskich(13.04.1927) w Skolimowie.

  7. KONOPIELKA -film w reż. Witolda Leszczyńskiego, do jego scenariusza jest adaptacją powieści Edwarda Redlińskiego pod tym samym tytułem. Zdjęcia były kręcone na Mazowszu we wsiach: Bronowo i Niwkowo(ówczesne woj. łomżyńskie) i w Farmułkach Królewskich.

  8. MORALNOŚĆ PANI DULSKIEJ- najbardziej znana powieść Gabrieli Zapolskiej, nie doczekała się filmu fabularnego czy serialu. Natomiast stworzono kilka spektakli telewizyjnych w latach 1968,1970, 1992, 2006, 2013. W tej formie przedstawiono także: "Ballady i romanse", "Balladyna", "Żona modna", "Mąż i żona", "Wesele", "Słowo o Jakubie Szeli", "Zielona gęś", "Bal w operze", "Klub kawalerów", "Sędziowie". Wielka szkoda, że nie pokażą obecnie tych spektakli, zamiast zamęczać powtórkami wielokrotnie wyświetlanych filmów.

  9. Marek KONDRAT debiutował jako 11- latek w filmie „Historia żółtej ciżemki” na podstawie książki Antoniny Domańskiej, wyreżyserował go Sylwester Chęciński w 1961.

  10. Pola GOJAWICZYŃSKA-jedna z najpoczytniejszych pisarek okresu międzywojennego, w czasie okupacji trafiła na oddział kobiecy Pawiaka tzw. Syberię. Wspomnienia z pobytu opisała w książce „Krata”.

  11. Pan Tadeusz”- w świadomości widzów przetrwał dzięki polonezowi skomponowanemu przez Wojciecha Kilara. Polonez ten wyparł utwór „Pożegnanie ojczyzny” Michała Kleofasa Ogińskiego z polskich studniówek.

  12. Na podstawie „Trylogii saskiej” J.I. Kraszewskiego, wschodnioniemiecka telewizja nakręciła 3 odcinkowy serial „ Blask Saksonii i chwała Prus” emitowany w latach 1985-6.

                                                               

poniedziałek, 2 września 2024

KONIEC WAKACJI!

 

   Rozpoczął się rok szkolny, co jest sygnałem, że dla większości wakacje dobiegły końca. Uwielbiam kiedy rodzina lub znajomi, przysyłają mi kartki ze swoich wojaży. Sama byłam na „wczasach” w 2011 roku, a tak naprawdę, zamieszkałam u siostry na tydzień. Był to sposób żebyśmy z synem odpoczęli od siebie.

   Co roku dostaję kartkę od blogerki „Jotki”, w tym roku nie było inaczej. Najpierw nadesłała widokówkę ze szlaków Szczawnicy i okolic. Musiało Jej się tam podobać, bo napisała ”odpoczywamy aktywnie, pogoda dopisuje, jest ślicznie”.




    Kilka dni temu, gdy na swoim blogu opowiadała o wrażeniach z pobytu w Grecji dostałam taką kartkę. Jak się bawiła na tej urokliwej wyspie wiecie z Jej postów.


   W tym roku moja rodzina nie miała wspólnego urlopu, dlatego też gdy moja siostrzenica dostała od szefowej tydzień urlopu, to moja siostra postanowiła wysłać Ją nad Bałtyk. Pojechała do Chłapowa, a towarzyszyła Jej córka. Miejscowość niewielka bez atrakcji, więc najwięcej czasu spędzały na spacerach brzegiem morza. Co prawda zejście na brzeg nie było łatwe, bo po dużej ilości schodów, ale pogoda dopisywała, warunki w pensjonacie były bardzo dobre, więc nic dziwnego, że na kartce, którą przysłały napisała „jest super”. Wróciły opalone i zadowolone, a to najważniejsze.



   Z relacji Frau Be(SZPROTKI WE WŁOSACH POTARGAŁ WIATR... (szprotki-we-wlosach.blogspot.com)) oraz JoAnny, autorki bloga(Kaprys JoAnny czyli Rozgardiasz po Wierszach (venapoetica.blogspot.com)) wiem, że i One miały wspaniałe urlopy. Tak się składa, że obie pracują w szkole, więc zregenerowane siły bardzo będą Im potrzebne, bo w edukacji ponoć sporo zmian. Czy na lepsze, czas pokaże. Dotyczą one między innymi lektur szkolnych, ale do tego tematu nawiążę w kolejnym poście.

Wierząc, że i Wasze wakacje były udane, życzę miłego wrześniowego tygodnia.

                                                     

czwartek, 29 sierpnia 2024

RENA ROLSKA - w mojej pamięci!

1932-2024



     Dwa dni temu zmarła piosenkarka i artystka estradowa Rena Rolska(wł. Regina Rollinger-Jonkajtis). O Jej śmierci zawiadomił Związek Artystów Scen Polskich.      Zadebiutowała w roku 1955, a karierę zakończyła w 1981. Uczestniczyła w polskich festiwalach w Opolu i Sopocie, zdobywając na nich nagrody. W roku 1961 utwór „Piosenka powie ci” zdobyła I Nagrodę w konkursie na polską piosenkę. Za nią otrzymała też wyróżnienie na Międzynarodowym Festiwalu w Sopocie. W 1963 otrzymała na I Krajowym Festiwalu Piosenki Polskiej w Opolu, wyróżnienie w kategorii: wokalistka. Koncertowała w ZSRR, USA, Kanadzie, Belgii, Mongolii, Austrii, państwach demokracji ludowej.

   Jako artystka estradowa występowała w „Zgaduj-Zgaduli”, gdzie miała swój debiut, „Podwieczorku przy mikrofonie”, w którym odtwarzała scenki „Rolska do tablicy”. Współpracowała z kabaretami „Pineska” i „Dreszczowiec”. W latach 1971-78 występowała w Teatrze „Syrena”. Ostatni występ dała w Sali Kongresowej w Warszawie w 1981. Po zakończeniu kariery zajęła się metaloplastyką i inkrustacją w drewnie(podobnie jak mąż M.Jonkajtis) Spełniała się także w roli społeczniczki, w latach 2004-2010 pełniła funkcję przewodniczącej warszawskiego Koła Artystów Estrady.

   Z bogatego repertuaru piosenkarki znam zaledwie kilka piosenek, były to małe poetyckie perełki, opowiadające o codziennym życiu, emocjach, uczuciach i marzeniach. Teksty :K.I.Gałczyńskiego, Andrzeja Bianusza, Macieja Zembatego, Romana Sadowskiego i wielu innych wraz z muzyką łatwo wpadającą w ucho, wzbogacały niełatwe życie w PRL-u, jakże jednak bogate kulturalnie.

„Ej Piotr”- tę piosenkę zapamiętałam, bo w klasie licealnej był pewien Piotr, na widok którego serce biło mocno, choć łez nie roniłam. 

Ej, Piotr, ej, Piotr, skąd ty masz te oczy?
Ej, Piotr, ej, Piotr, tyś nas zauroczył.
Mam w oczach łzy - to przez ciebie, Piotrze!
No, powiedz mi, kto mi te łzy otrze?
Ej, Piotr, ej, Piotr, ej, Piotr...
Straszny z ciebie łotr!

„Gdy w ogrodzie botanicznym zakwitną bzy”-po zamieszkaniu w Warszawie, bardziej lubiłam spacery po ogrodzie botanicznym niż po Łazienkach.


Gdy w Ogrodzie Botanicznym
Zakwitną bzy
Śnię z chłopakiem moim ślicznym
O szczęściu sny

Jeszcze poczekajmy”

O nas nie zaszumi wiatr kołysaniem bzów,
O nas nie zaśpiewa ptak sponad naszych głów.
O nas powie ktoś ze smutkiem:
"Szkoda, że to szczęście takie krótkie".
...
Jeszcze poczekajmy,
Jeszcze się nie śpieszmy.
Można jeszcze tyle znieść,
Tylko w naszą miłość znów uwierzmy.

„Na Francuskiej”- na 
ul. Francuskiej na Saskiej Kępie nigdy nie byłam, ale uwielbiałam małe kawiarenki na Starym Mieście. Książkę Jadwigi Śmigiery „Moje warszawskie zwariowanie” czytałam i recenzowałam dość dawno temu i nie pamiętam czy pisała o Saskiej Kępie, ale jest wielką znawczynią stolicy, więc może napisze jakiś post i o Francuskiej

Pewien malarz, co miłość malować chciał
Dni i noce błądził wśród barw
Oddał serce swej modelce
Lecz na płótno wciąż wkradał się błąd
Rzucał pędzle i mówił: "Chodź stąd!"

Na Francuskiej, na Francuskiej
Jest niewielka kawiarenka
Malowanka w śmieszne serca
Co znajdują, gubiąc się


 .Nie oczekuję dziś nikogo”

Nie oczekuję dziś nikogo
"Dzień dobry" już nie powiesz mi
Jednak powstrzymać się nie mogę
By nie spoglądać w stronę drzwi
I każdy przykrym jest natrętem
Kto chce twe miejsce zająć dziś
Każdemu mówię, że zajęte
Jakbyś za chwilę miał tu przyjść

„Złoty pierścionek”-
  nawet zagorzałe feministki, miały w swym życiu taki moment, że marzył im się złoty pierścionek ofiarowany przez ukochanego. Dostałam taki z szafirem, nosiłam jakiś czas. Gdy go zwracałam ofiarodawcy odgrażał się, że wrzuci go do Wisły. Mam jednak nadzieję, że tak się nie stało.
Chodził kiedyś kataryniarz,
Nosił na plecach słowików chór
I papugę ze złotym dziobem,
I pierścionków sznur.

Złoty pierścionek, złoty pierścionek na szczęście,
Z niebieskim oczkiem, z błękitnym niebem, na szczęście.
Złoty pierścionek kataryniarza jedyny,
Na moje szczęście, na szczęście każdej dziewczyny.

 

   Pozostały też w mojej pamięci nieśmiertelne „Oczy czarne” i "Kiedy znów zakwitną białe bzy".  Jak bardzo lubiane i popularne były piosenki Reny Rolskiej niechaj świadczy fakt, że włączało je do swego repertuaru wiele innych wokalistek, nie tylko te, których debiut przypadał na lata 50-te lub 60-te. 

    Parę lat temu, gdy odkryłam blog „Suma lat z biegu dni”( moje-ponad50.blogspot.com), którego autorem jest Antoni Relski, przekręciłam jego nazwisko na Rolski i wtedy wspomniałam piosenkarkę, zastanawiając się czy nie są rodziną. Na szczęście dla siebie w porę dostrzegłam błąd. Gdybym wtedy zrealizowała swój pomysł napisania postu o Renie Rolskiej, to ten dzisiejszy, pożegnalny, nie byłby jedynym. A tak w ogóle naszła mnie refleksja: ilu dzisiejszych wokalistów wyjeżdża za granicę? Przecież dzisiaj jest to łatwiejsze niż w czasach PRL-u,  tylko że obecnie więcej mamy "wyjców" niż piosenkarzy łączących umiejętności wokalne z kulturą osobistą i obyciem scenicznym. Namacalną ilustracją niskiego poziomu imprez kulturalnych jest tak ostro skrytykowany Top Festiwal w Sopocie. 

   Gdyby ktoś uznał, że moje osobiste wtręty w post są niestosowne, to oznajmiam, że nie traktuję, go jako nekrologu. Tekst jest moim osobistym, bardzo emocjonalnym pożegnaniem ze wspaniałą kobietą, wybitną artystką, wyśmienitą piosenkarką. Jest też podziękowaniem za chwile wzruszeń jakich Rena Rolska dostarczyła mi śpiewając swoje przeboje. 

* teksty piosenek zaczerpnęłam ze strony www.tekstowo.pl


!932-2024




czwartek, 22 sierpnia 2024

EZOTERYKA NA WESOŁO

 



 

Każdego ranka, po zrobieniu kawy, zasiadam do laptopa i przeglądam dwa portale: Wirtualną Polskę i Onet. Na WP sprawdzam się w quizach, z różnym skutkiem. Resztę nagłówków omiatam wzrokiem, bez zagłębiania się w treść, bo w większości to plotki, brudy(kto miał kochanka, kto kogo zdradził) lub pseudo sensacje, gdzie w treści nie znajdziemy nic ciekawego lub niezwykłego. Potem przechodzę do Onetu, jako wiarygodniejszego źródła informacji. Moja sympatia dla tego portalu wzrosła, gdy jego redaktorem naczelnym został Bartosz Węglarczyk, którego ceniłam za wypowiedzi w telewizji.




   Wrócę jednak do portalu WP, bo to za sprawą artykułów w nim zawartych, powstał dzisiejszy post. Bardzo chętnie zamieszcza artykuły typu: ”Te osoby mają silny charakter! Są konsekwentne i uparcie dążą do celu. Jesteś na liście imion? [22.08.2024 r.]”. Zdarza się także, że imiona zastępowane są znakami zodiaku „Kłamią, kontrolują i nie grzeszą wiernością. Mężczyźni spod tych znaków zodiaku są najbardziej toksyczni [22.08.2024 r.]”. Wspomniane artykuły, to zazwyczaj przedruki z gazet lokalnych, takich jak „Głos szczeciński”, „Głos koszaliński itp.

   Rozumiem, że każdy musi zarabiać i dziennikarz rzadko trafia na porywający temat. Nie mam też nic przeciwko takim zabawom jak wspomniane powyżej artykuły. Szczerze mówiąc mogę się zgodzić, że znaki zodiaku, wiedza o których wywodzi się z astrologii mogą mieć wpływ na pewne cechy naszego charakteru. Co do imion natomiast, to wybieramy je dla dzieci na podstawie tradycji(bo któryś przodek miał tak na imię), ładnego brzmienia, znaczenia lub oryginalności imienia, ale bardzo często za sprawą przypadku lub mody. „ Imiona odgrywają najbardziej znaczącą rolę w naszym życiu – kształtują cechy naszej osobowości. O tym fakcie wiedziano już przed wiekami. Z tego też powodu nasi przodkowie nadawali swym dzieciom imiona, których znaczenie zawierało ważne cechy. W dzisiejszych czasach, jakże częste jest nadawanie imion dzieciom pod wpływem impulsu, kierując się popularnością”. To, że przodek był silny, mądry, oszczędny i wierzymy, że nazywając tak dziecko, będzie miało te same cechy, jest życzeniem a nie prawidłowością. Bardziej przydatne są tu geny niż imię.



   Z początku, gdy trafiałam na artykuły o wpływie imion na nasz charakter, irytowałam się. Jednak pewnego dnia, zgodnie ze zdaniem zawartym w jednym z artykułów „Materiał ma charakter żartobliwy i należy traktować go z dystansem”, też postanowiłam się zabawić i sprawdzić jak to, z tymi imionami jest. Można wyróżnić 3 rodzaje artykułów, odnoszące się do obu płci, tylko do mężczyzn, tylko do kobiet.

Przejrzałam listy imion następujących cech lub osób(liczba w nawiasie podaje ilość imion):

Najlepsze żony (9)/ najgorsze żony(8)

 Kobiety idealne(11)

 Kobiety o dobrym charakterze(12)

Rozrzutne(13)

Uparte i wredne(25)

Zrzędliwe(16)

   Wielka szkoda, że najlepszych żon jest tak mało, ale pocieszające jest to, że najgorszych jest mniej. Smuci, że tych wrednych i upartych kobiet jest tak dużo, ale jeżeli idealne i o dobrym charakterze dodamy do siebie, to prawie będzie ich tyle samo, co tych pierwszych. Trochę może niepokoić fakt, że dość dużo jest zrzędliwych.

Najgorsze teściowe(11)

Nie znalazłam wykazu imion najlepszych teściowych, ale znam osoby, które chwalą swoje świekry i teściowe. Mnie nie dane było zostać teściową, ale ponieważ nie za bardzo dogadywałam się z partnerką syna, to chyba powinnam uznać się za złą świekrę.


Najlepsi mężowie(7)/najgorsi mężowie(9)

Podrywacze(15)

Zdradzający(10)

   O dobrego męża zawsze było trudno, więc nie dziwi fakt, że tych gorszych jest więcej. Podrywaczy jest więcej niż zdradzających, ale nie każdy podrywacz zdradza, choć każdy zdradzający podrywa niestety!


Osoby inteligentne(19)

Osoby przyciągające pieniądze i przynoszące szczęście(34)

Osoby wierne(26)

Osoby kłamiące(33)

Osoby najwięcej pijące(20)

Osoby wybuchowe i nieprzewidywalne(17)

Osoby zazdrosne(19)

   Bardzo chcielibyśmy aby osób inteligentnych było najwięcej, ale tych przynoszących szczęcie i przyciągających pieniądze jest też nie mało, no i wierni też się liczą na plus. Majętnych i szczęśliwych mamy więcej niż kłamiących. Gdyby jednak dodać wybuchowe, kłamiące, najwięcej pijące i zazdrosne, to otrzymamy liczbę 89. Czy naprawdę tych złych jest więcej niż tych dobrych? Jakby nie liczyć imion w grupach z wadami jest niestety więcej. Oczywiście, te wszystkie moje podliczenia, nie są miarodajne, bo nie sprawdziłam ile imion się powtarza w tych złych grupach. Gdyby powtórki były, to ilość zmniejszyłaby się.

   Miałam za sobą przeglądnięcie już kilku list, a ku swojemu zdziwieniu na żadnej nie natrafiłam na swoje imię. Ledwo o tym pomyślałam, a się zaczęło. Z wielkim smutkiem stwierdzam, że według omawianych artykułów jestem najgorszą żoną, kłótliwą i zazdrosną.! Pocieszam się jednak, że żoną nigdy nie byłam, bo nie znalazł się „taki głupi, co by kupił”. Z zazdrości(mam na myśli tę o partnera) wyleczyłam się w chwili, gdy zorientowałam się, że mój absztyfikant o imieniu Mirosław, prowokuje sytuacje do takiego mojego zachowania. Dzisiaj potrafię zazdrościć ludziom tylko większej wiedzy, fantastycznych podróży i talentu. Największe kontrowersje budzi kłamanie, gdyż całe życie wyznawałam zasadę, że „lepsza najgorsza prawda od najpiękniejszego kłamstwa”. Co ciekawe swojego drugiego imienia Maria(jednego z najpopularniejszych) nie znalazłam na żadnej liście jak męskich popularnych w pewnych okresach: Bolesław, Wiesław, Józef czy Władysław.

Ezoteryków od dawna interesuje związek imion ludzi z ich predyspozycjami. Zdaniem ezoteryków, na podstawie naszego imienia, można wyróżnić nasze cechy charakteru czy sposób zachowania w danych sytuacjach ”. Są tacy, którzy przypisują imionom magiczne znaczenie. Może mają rację, ale ja tej magii nie dostrzegłam ani w moim imieniu ani u moich bliskich.

Jak nas zwali tak nas zwali,

Byśmy tylko zdrowi byli.

I szczęśliwie długo żyli.

                              

Tego życzę Wam i sobie, w momencie próby powrotu do prowadzenia bloga po dłuższej przerwie.

piątek, 19 lipca 2024

40 - te Urodziny

 Dzisiaj mój syn Kornel, obchodziłby 40-te urodziny. Na grobie kwiaty złożyła i znicze zapaliła, moja siostrzenica. Odstępy między rzędami grobów są tak wąskie, że wózkiem nie podjechałabym.

   Mój blog jest jedynym miejscem, w którym mogę napisać o swojej tęsknocie za ukochanym dzieckiem.

Ciągle mi się wydaje, 

że za chwilę wejdziesz w drzwi

lecz one są zamknięte.

Każdej nocy mi się śni,

Twa twarz blada, 

wykrzywiona bólem.

Wyciągam rękę,

by Cię pogłaskać czule

obraz się rozmywa,

budzę się zrozpaczona,

bo wiem, że już nigdy

nie wezmę Cię w ramiona.



Proszę o nie zamieszczanie komentarzy.

poniedziałek, 13 maja 2024

OBUWNICZE ABECADŁO

    Każdy człowiek ma marzenia i w zależności od samozaparcia potrafi je spełniać. Czasami jednak pomimo chęci nie możemy z przyczyn obiektywnych niektórych zrealizować. W moim przypadku był to taniec i noszenie butów takich jak inne kobiety. O tańcu opowiem innym razem, teraz post, zapraszający do zabawy. Przy poszczególnych literach zapisałam znane mi nazwy butów. Niektóre pozostają puste, może Wam uda się zapełnić je nazwami(np. regionalnymi) butów. A może znacie inne poza wymienionymi przeze mnie utwory o butach? Należę do ludzi średnio oczytanych, filmy oglądam tylko w telewizji, a muzykę poznawałam nie w filharmonii czy na koncertach, ale dzięki audycjom radiowym. każdy zna historię Kopciuszka i jak ważną rolę w jej życiu odegrał pantofelek. Znałam też kilka innych utworów, w których buty miały duże znaczenie: "Kot w butach"(Ch. Perrault, 1697), "Siedmiomilowe buty"(J. Brzechwa), "Historia żółtej ciżemki"(A. Domańska 1925;ekranizacja S. Chęciński, 1961). Najbardziej wzrusza mnie i rozrzewnia "Piosenka o żołnierskich butach"(Sapogi).

 Pojechał Michał pod Częstochowę,

Tam kupił buty siedmiomilowe,

Co stąpnie nogą - siedem mil trzaśnie

Bo Michał buty takie ma właśnie

Szedł pełen dumy, szedł pełen buty,

W siedmiomilowe buty obuty.

W piętnaście minut był już w Warszawie:

Tutaj – powiada – dłużej zabawię!”

Żona spojrzała i zapłakała

Już nie dopędzę mego Michała”

Dzieci go ciągle tramwajem gonią,

A on już w Kutnie, a on już w Błoniu.

Wybrał się Michał z żoną do kina,

Lecz zawędrował do Radzymina.

Chciał starszą córkę odwiedzić w mieście,

Adres – wiadomo – Złota 30.

Poszedł piechotą, bo było blisko,

Trafił na Złotą ale w Grodzisku.

Raz się umówił z teściem na rynku,

Zanim się spostrzegł – był w Ciechocinku.

Pobiegł z powrotem, myśląc, że zdąży,

I wnet się znalazł na rynku... w Łomży.

Chciał do Warszawy wrócić nareszcie.

Ale co chwila był w innym mieście:

W Kielcach, w Kaliszu, w Płocku, w Szczecinie

I w Skierniewicach, i w Koszalinie.

Nie mógł utrafić! Więc pod Opocznem

Jęknął żałośnie „Tutaj odpocznę!”

Usiadł i spojrzał ogromnie struty

Na swoje siedmiomilowe buty,

Zdjął je ze złością, do wody wrzucił

I na Bosaka do domu wrócił.

(Jan Brzechwa „Siedmiomilowe buty”)





Bułat Okudżawa "Piosenka o żołnierskich butach"


Aadidasy, (B)-baleriny, baletki, botki, bambosze, (C) -chodaki, ciżemki, czółenka, (D) -drewniaki, (E) - espadryle, (G) - gumiaki, (J) - japonki, juniorki, (K) -klapki, kierpce, koturny, kalosze, korki, kapcie, (L) -lakierki, (M) - mokasyny, martensy, (P)- pantofle, półbuty, (R) -rzymianki, relaksy, (S) - sandały, sztyblety, szpilki, saboty, Śniegowce, (T) -trzewiki, trapery, trampki, tenisówki, (W)- wodery, workery




W pierwotnej formie but składał się z prostego kawałka splecionych traw lub niegarbowanej skóry przywiązanej do stopy. Pierwsza zmianka na temat obuwia sięga około 3300,r.p.n.e. Były to nieprzemakalne buty z jeleniej skóry na podeszwie ze skóry niedźwiedziej, wewnątrz znajdowała się słoma, zapewniająca higienę i komfort.

Około roku 1500p.n.e. noszono sandały z papirusu, czasami ze skóry. Dzisiejsze sandały z odkrytymi palcami i stopami, wiązane kilkoma paskami mają swój początek w starożytnej Grecji i Rzymie.

Każdy, kto interesuje się modą, dobrze zna nazwisko Andre Perugia. To awangardowy projektant z XX wieku, który tworzył buty niczym dzieła sztuki. Niezwykle funkcjonalne, surrealistyczne i ekstrawaganckie, były dostępne jedynie dla zamożnych miłośniczek mody. Dopiero po II wojnie światowej na polskich wsiach upowszechniło się noszenie butów przez cały rok. Wcześniej używano ich głównie zimą, a latem chodzono boso. Buty traktowano jako luksus, nosząc je jedynie do kościoła, trzymając je w ręku do momentu wkroczenia do świątyni.

caliga

Caliga -rodzaj ciężkich sandałów noszonych przez rzymskich legionistów, od zwykłych żołnierzy po niższych dowódców(centurionów)


poulaine

 - znane jako „crakows” lub „crackowers”, obuwie popularne w Europie od końca XIV do końca XV w. Buty z bardzo zadartymi szpicami, wymagały wsparcia z materiału lub były wypełniane, aby utrzymać kształt. Ich wielkość została określona prawnie: gmin 6 cali, panowie 12 cali, szlachetnie urodzeni 24 cale. Jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych i charakterystycznych trendów obuwia w średniowiecznej Europie.

Ciżma

PANTOFLARZ, to szewc specjalizujący się w wyrobie pantofli.

TRUPIĘGI-buty z łyka

STIVALI - obuwie z wyższą cholewką używane tylko do podróży

patynki



 - to najczęściej drewniane nakładki na buty, chroniące je przed błotem, śniegiem, kałużami. Zastąpiły one skórzane lub drewniane (galoches), noszone już w XIV w. 
Wyrabiali je specjaliści mający swe statuty 1452 r., które ustalały pewne zasady produkcji.                           
scarpa

- to płytkie obuwie, lekko wydłużone i zaostrzone, do którego noszono białe pończochy. Obecnie to włoska marka specjalizująca się w obuwiu górskim, narciarskim i wspinaczkowym.



klompen

-to tradycyjne holenderskie drewniaki, wykonane z jednego kawałka drewna topolowego lub wierzbowego.


Muzeum Bata w Toronto

Inne muzea przedstawiające historię obuwia: Muzeum Obuwia Zlin(Czechy),Muzeum Obuwia w Romans-sur-Isere(Francja).
 Rokrocznie odbywa się konkurs organizowany przy współpracy Muzeum Bata i Ryerson Universsity na najlepszą parę butów.

Muzeum Czartoryskich w Krakowie

W Polsce obuwnicze zabytki można podziwiać miedzy innymi w Muzeum Czartoryskich w Krakowie, a przedmioty do ich wytwarzania oraz przedstawienia organizacji i warunków pracy warsztatów rękodzielniczych związanych z obróbką skóry,  w Muzeum Rzemiosł Skórzanych im. Jana Kilińskiego, znajdujące się na Starym Mieście w Warszawie. Kamienica Szewców stoi przy ul. Wąski Dunaj 10(wejście od Szerokiego Dunaju). Zostało utworzone w 1973. 

     Dzisiaj, kiedy samodzielnie nie założę najwygodniejszych nawet butów, z sentymentem wspominam znienawidzone w dzieciństwie i wczesnej młodości ortopedyczne buty. Życie przechodziłam latem w trampkach, zimą w "Relaksach", choć nie było to obuwie ładne. dwie pary ze sznurowaną cholewką obejmującą łydkę. Raz w życiu szewc zrobił mi beżowe pantofle na gumowej podeszwie, którą niestety szybko starłam i musiałam rozstać się z bardzo lubianymi butami. Nie mogłam nosić sandałów, bo przy odkrytych palcach, zawsze je obcierałam. Klapki, to też niestety nie są buty dla mnie, a szkoda, bo japonki zawsze mnie pociągały. Nigdy nikomu nie zazdroszczę, ale tego , że kobiety mogły nosić każdy rodzaj buta, to tak. A wy, macie dużo butów? Czy jakieś są waszymi ulubionymi?