poniedziałek, 27 lutego 2017

CZWORONOGI

 Wiecie, już że urodziny miałam niezbyt udane. Trudno może w następnych latach będą lepsze. Syn z partnerką, chcąc mnie pocieszyć zafundowali mi aparat fotograficzny.Znalezione obrazy dla zapytania nikon coolpix a10W pierwszym momencie byłam niezadowolona, z koloru i braku etui, ale kiedy  K.J. zrobił pierwsze zdjęcia, przyznałam rację synowej, że aparat jest malutki, kobiecy i teraz uwielbiam go. Mam nadzieję, że będzie mi służył jak najdłużej, a zdjęcia nim wykonane urozmaicą posty.
    Dzisiaj pragnę przedstawić Wam moje dwie suczki, przyjaciółki najserdeczniejsze.

Czarnula nazywa się Vega i chociaż mój syn nigdy nie interesował się astronomią, to takie właśnie imię wybrał dla kilkutygodniowego szczeniaka. Przyniósł ze schroniska coś tak małego, że mieściło się w dłoni. Przez całą drogę do domu trzymał ją za pazuchą. Dzięki temu psina nie zmarzła, choć była wtedy mroźna zima(styczeń 2005), ale kurtka dopiero co kupiona kilka dni wcześniej, nadawała się do prania. Ponieważ syn jechał rozchełstany, by szczeniak miał dopływ powietrza, to sam wylądował w łóżku z przeziębieniem. Od pierwszych chwil uczył Vegę sikania na gazetę, gdy jest w domu, a nie można jej wyprowadzić, bo on jest w pracy. Kiedyś zapomniał gazetę rozłożyć przy drzwiach wejściowych,a wtedy psina ściągnęła na siebie całą stertę ułożoną na półce szafki na buty. Na szczęście uniknęła przywalenia, uciekając na czas z piskiem. Przez te dziesięć lat pobytu w naszym domu, zachwycała nas swoją mądrością. Często mieliśmy wrażenie, że rozumie wszystko, co się do niej mówi. Na przykład, gdy syn w gniewie mówi "wynocha", patrzy na niego z wyrzutem, po czym majestatycznym krokiem opuszcza pokój. Żeby Vega mogła wyjść z mojego pokoju bez konieczności wstawania przeze mnie z kanapy, uwiązał na klamce, pasek od starej torebki. Ona bierze go w pysk i ciągnie, aż drzwi się uchylą na tyle by się przecisnęła. Niestety próba nauczenia drugiego psa tej sztuczki, skończyła się fiaskiem, gdyż Masza woli odciągać drzwi przednimi łapami, po skoczeniu na klamkę. Przez wszystkie te lata Vega nie ściągnęła ze stołu, blatu kuchennego, żadnego jedzenia. Najpierw musiała usłyszeć "twoje", by cokolwiek wziąć do pyska, gdy się jej dawało z ręki. Poza suchą karmą jedzoną na co dzień, od czasu do czasu lubi kawałki mięsa z puszki. Poza tym oblizuje się(podobnie jak na zdjęciu), gdy złapie gotowane( smażone) jajko. Z warzyw uwielbia ogórek zielony i kiszony, a z owoców jabłka i gruszki. W początkowym okresie życia z nami, bardzo lubiła mięciutką bułkę prosto z piekarni. Teraz już niedosłyszy i ciężko jest jej podnosić się, gdy ma wyjść na spacer. Ostatnimi czasy łapy jej się rozjechały i wylądowała na rozmokłym śniegu.
   Masza została przygarnięta przez syna kilka lat później, gdy wracał z kolegami z majówki. Błąkała się przy stacji benzynowej. Szukała pożywienia w stojących tam koszach na śmieci. Ten niedobry nawyk pozostał jej do dziś. Trudno ją było oduczyć zjadania kapsli. Nie wiem czy pies ten uciekł poprzednim właścicielom i się zgubił, może został wyrzucony, gdy się okazało, że ma chorą trzustkę. Masza była młodą suczką, bo sięgała mi do połowy łydki, teraz do pachwiny. Jest oporna na naukę czegokolwiek, chociaż wiele rzeczy rozumie, gdy się do niej mówi. Wiecznie jest "nienażarta", bez względu na to ile dostała do miski. Najpierw sprawdza miskę Vegi, a dopiero gdy się okazuje, że jest pusta, idzie do swojej. W związku z tym trzeba ją pilnować, bo w przeciwnym razie Vega nic by nie jadła.
 Natomiast bez problemu, udostępnia koleżance pojemnik z wodą. Jest spragniona czułości i gdy tylko raz się ją pogłaszcze, to potrafi się łasić godzinami, aż do zmęczenia głaszczącego. Obie z Vegą uwielbiały gonitwę za piłką, gdy były na spacerze. Każda musiała mieć swoja własną "tenisówkę", którą trzymały w pyskach w chwili wyjścia z domu. Teraz ze względu na kłopoty"czarnuli" z chodzeniem, ten rodzaj zabawy został zarzucony. Od kilku tygodni, Masza uwielbia wskakiwać na krzesło stojące przy oknie i wyglądać na świat. Kiedy drugi pies dołączył do naszej rodziny, to Vega narzuciła swoją dominację, a Masza bez sprzeciwu się temu poddała. Obecnie suki potrafią stanąć w obronie tej drugiej, gdy na przykład któreś z nas krzyczy albo nie daj Boże podniesie przy tym rękę. Vega wtedy uderza swoją łapą o rękę, a Masza chwyta pyskiem. Dlatego parę razy, choć nie ugryzła, to zahaczyła zębem o skórę i wtedy bura jej też nie ominęła. Poza tym „pieszczocha” jest jedynym znanym mi psem, który uwielbia leżeć na plecach i się przeciągać.
   Kocham obie suki jednakowo, choć pieszczotą częściej obdarzam Maszę. Natomiast Vega jest wielką miłością syna i boję się pomyśleć, co będzie gdy jej zabraknie. Teraz wiecie, kogo broniliście, wspierając mnie, swoimi komentarzami.




                                                                                                                                                                                                                            













































  

środa, 22 lutego 2017

MÓJ IDEAŁ...

                                                        

     Każdy człowiek potrzebuje bratniej duszy, większość z nas łączy się z kimś, kto najbliższy jest naszemu wyobrażeniu idealnego mężczyzny, idealnej kobiety. Nie mam pojęcia ilu z Was znalazło ten ideał, ilu ma obok siebie osobę, temu ideałowi najbliższą, a ilu tak jak mnie nie udało się w realnym życiu znaleźć człowieka, który podobny byłby z urody lub cech charakteru do tego wyśnionego. O mężczyźnie mówi się, że wystarczy aby był ciut ciut piękniejszy od diabła, bo dla kobiety bardziej od urody liczy się osobowość. Co ja najbardziej cenię u mężczyzny? Oto moje kryteria:1. Prawdomówność, 2.Lojalność, 3. Intelekt, 4. Aparycja{wzrost od 180 cm, brunet lub szatyn,szczupły lub średniej budowy ciała. Moim marzeniem jest by miał owłosiony tors, bo tacy kręcą mnie najbardziej. Lubię, gdy mają lekki zarost(patrz zdj. A.O'Loughlina) ale nie typ jaskiniowca czy drwala}.
   Niestety w realnym życiu mężczyźni, z którymi wchodziłam w relacje intymne diametralnie odbiegali od pierwowzorów, na których budowałam ideał mężczyzny. Wraz z wiekiem ideał się zmieniał, tak jak ja sama zarówno pod względem wyglądu jak i poglądów. Niezmienne przez lata zostały punkty 1-3.Przestałam po 40-stce sztywno trzymać się wymagań co do wyglądu.
   Większość panów, o których mówię(chodzi o życie intymne),  żyje choć nie wszystkich zdjęcia posiadam. Bez ich zgody jednak nie mogłabym ich umieścić, ponieważ wszyscy oni są żonaci. Miałam takie szczęście , że poznawałam kawalera, a rozstawałam się z kandydatem na męża dla innej. Fajnie byłoby skonfrontować mężczyzn z mojego realnego życia, z podobiznami tych, do których wzdychałam jako nastolatka i w dorosłym życiu.
    Pierwszym, który mnie zachwycił był 
Aleksander Żabczyński(1900-1958), przedwojenny aktor filmowy, którego moja matka uwielbiała w filmie „Biały Murzyn”.Ja kocham wszystkie przedwojenne polskie filmy.
   Kolejnymi byli: 
Jerzy Duszyński(1917-1978), którego zobaczyłam w filmie „Skarb”, partnerował Danucie Szaflarskiej. Jego pierwszą żoną była Hanka Bielicka. 
    Po nim byli prawie równolegle(uwielbienie dla nich miałam przez cały okres ich kariery):
Stanisław Mikulski(1929-2014), ujrzany po raz pierwszy w filmie „Ewa chce spać”. 
Andrzej Łapicki(1924-2012), uwielbiałam film „Lekarstwo na miłość”, jeden z niewielu filmów, który mogę oglądać wielokrotnie i zawsze świetnie się bawię. Jego małżeństwo z Zofią Chrząszczewską trwało 58 lat.
Za całokształt ceniłam Tadeusza Janczara(wł. Tadeusz Musiał, 1926-1997). Ostatnim polskim aktorem, przy którym w „Trędowatej” serce biło mi mocnej był Leszek Teleszyński.








    W momencie kiedy zaczęto wyświetlać filmy zachodnie, ja wgapiałam się w młodego 



Richarda Chamberlaina, odtwarzającego rolę lekarza w serialu „Dr Kildare”. W „Ptakach ciernistych dróg” podobał mi się już znacznie mniej. 









 Po nim przyszła pora na Rogera Moore w serialu „Święty”, chociaż jako Bond też był grzechu wart. Postać Bonda nie należy do moich ulubionych, ale nie ulega wątpliwości, że odtwórcy tej roli Sean Connery i
Pierce Brosnan, to kolejni faworyci do ideału mężczyzny. 
 Potem był George Clooney w serialu „Ostry dyżur”oraz 

Richard Gere w „Pretty women”, chociaż w filmie najbardziej podobał mi się motyw muzyczny.










Wraz z pojawieniem się na naszych ekranach serialu „Hawaii 5-0”, wzdycham do Alexa O' Loughlina.


   Tak jakoś dziwnie się złożyło, że wśród moich filmowych wybrańców przeważa imię Richard. W życiu najwięcej znałam Mirosławów.  Prywatnie pożegnałam się z mężczyznami w wieku 35 lat, bo najważniejszym stał się mój syn. Nie jest on tak przystojny jak wymienieni, nawet odbiega urodą od swego ojca, o którym myślałam, że będzie tym ostatnim do końca moich dni. Jednak to właśnie K.J  jest tym kochanym najbardziej.
Edward Hulewicz
Teraz mogę tylko wzdychać do aktorów lub piosenkarzy(ale od czasów Edwarda Hulewicza, żaden nie „ukradł” mojego serca) i wspominać dawne dobre czasy, kiedy to jak większość nastolatek mawiałam „ten tylko ten”, by między 20 a 40 mawiać „ten albo ten”. Nigdy jednak nie byłam zwolenniczką powiedzenia „byle jaki, byle siaki, byle był”. Pomimo że z urody nigdy nie byłam pięknością, a figura przez kalectwo odbiegała od normy przez cały czas, to jednak nie potrafiłabym zadowolić się byle kim tylko po to by nie być samotną. Na zakończenie dodam, że gdybym mogła powiedzieć, jak pragnęłabym wyglądać, to najbliższa ideałowi byłaby Cote de Pablo, znana z serialu NCIS.

A Wy, jesteście gotowi zdradzić swoje ideały?

sobota, 18 lutego 2017

ABECADŁO Z PIECA SPADŁO

Abecadło z pieca spadło,   
                  O ziemię się hukło,
                  Rozsypało się po kątach,
                  Strasznie się potłukło:
                   I    zgubiło kropeczkę,
                   H   złamało kładeczkę,
                   B   zbiło sobie brzuszki,
                   A   zwichnęło nóżki,
                   O   jak balon pękło,
                   aż się P  przelękło,
                   T   daszek zgubiło,
                   L   do U wskoczyło,
                   S    się wyprostowało,
                   R    prawą nogę złamało,
                   W   stanęło do góry dnem
                    I udaje, że jest M ( J. Tuwim "Abecadło")
   
   Wydarzenia ostatnich dni, mocno mnie przygnębiły, nadszarpnęły moją pogodę ducha. Wasze bardzo przychylne komentarze i życzenia urodzinowe, sprawiły że łzy pociekły mi ciurkiem ale i uśmiech zagościł na ustach. Wszystkim, którzy zamieścili opinię pod poprzednim postem lub tylko go przeczytali, przesyłam „zbiorowe” podziękowanie. Jest weekend, w Warszawie mglisto, szaro i smutnawo. Szczególnie dla kogoś zamkniętego w 4 ścianach własnego mieszkania. Początek tygodnia nie był dla mnie przyjemny, dlatego pomyślałam, że spróbuję zrealizować pierwszą część pomysłu, który już od jakiegoś czasu plątał się po moich szarych komórkach.
   Gdy byłam nastolatką, w czasie spotkań towarzyskich modne były dwie zabawy oparte o wiedzę. Jedna nazywana była „Gra w państwa, miasta”, druga- grą na(w ) inteligencję. Ta druga polegała na znalezieniu w „Słowniku Języka Polskiego” słowa dłuższego od dziesięcioliterowego i ułożeniu z niego przy pomocy przestawiania liter, innych wyrazów zawartych w słowniku. Oczywiście zadanie miało swoje ograniczenia czasowe. W ramach hasła „abecadło z pieca spadło” postanowiłam znaleźć takie słowa, z których można wydzielić inne, bez przestawiania liter. Zdziwienie czytających może wywołać fakt definiowania wyrazów wyjściowych. Nie zawsze potrafimy określić jego znaczenie, gdy nas zapytają. Przyznaję, że w niniejszym wykazie są wyrazy, które były mi nieznane. Wtedy przydałoby się wyjaśnienie. A jeżeli stosujemy je w przypadku jednego wyrazu, to konsekwencja nakazuje objaśnić pozostałe, nawet wtedy, gdy wydaje nam się to niepotrzebne. Jeżeli ktoś chciałby podać swoje wyrazy na daną literę, to będzie mi bardzo miło, że podjął grę(definiowanie nie jest wymagane, to mogę wziąć na siebie). Zapraszam do zabawy, jest ona dla mnie swego rodzaju narzędziem walki ze stresem, a dla Was być może będzie chwilą relaksu.
Moje pierwsze propozycje:
(Przy niektórych wyrazach, na etapie przygotowywania,  wpisałam imiona np. Ada, Ala, lub osobowe formy czasowników dać, mieć-da, ma lub przymiotnik chore w przypadku wyrazu ANACHORETA. Jednak wymienione wyrazy nie są uwzględnione w "Słowniku języka polskiego" PWN jako samodzielne hasła dlatego zostały pominięte. Wyjątek stanowią wyrazy GARDY i CELE jako liczba mnoga haseł cela, garda).


                                                                 




ABRAKADABRA- wyraz bez treści,któremu w starożytności i średniowieczu przypisywano moc magiczną.
BRAK- 
RAK-

ACETYLEN – związek organiczny, najprostszy węglowodór nienasycony, bezbarwny, w stanie czystym bezwonny,palny gaz, stosowany w spawalnictwie oraz jako surowiec w chemicznym przemyśle organicznym.
TYLE -
LEN
TY

ADIUSTATOR – osoba dokonująca adiustacji(czyli przygotowująca tekst do druku pod względem stylistycznym, ortograficznym i graficznym).
USTA
TATO
TOR
TA

AEROPLANKTON – ogół drobnych organizmów zwierzęcych i roślinnych, takich jak małe owady,pyłek kwiatowy, zarodniki, unoszących się biernie w atmosferze z prądami powietrza.
PLANKTON
PLAN
TON
KTO

AGROKLIMATOLOGIA- dział klimatologii zajmujący się badaniem wpływu klimatu na rośliny uprawne
ROK
KLIMAT
MAT
TO

AJENTURA- przestarzale agencja czyli przedstawicielstwo jakiejś instytucji, przedsiębiorstwa, urzędu.
AJENT
JEN
TURA
TUR
TU

AKCELERACJA – (książk.) skrócenie czasu trwania zjawisk, procesów itp.;( biol. )szybsze wykształcenie się jakiegoś narządu w okresie rozwoju embrionalnego w stosunku do innych narządów lub całego organizmu; (pedag.)przyśpieszenie fizycznego i psychicznego rozwoju dzieci i młodzieży w kolejnych pokoleniach.
CELE
CEL
RACJA

ALABASTER – drobnoziarnista odmiana gipsu, minerał najczęściej białej barwy, używany w rzeźbiarstwie, a także do wyrobu naczyń i przedmiotów ozdobnych.
LABA
BAS
STER


AMARANT – kolor różowoczerwony z odcieniem fioletowym; (bot.) roślina zielna z rodziny szarłatowatych, o pojedynczych całobrzegich liściach i drobnych kwiatach zebranych w kłosowate kwiatostany, występuje w około 50 gatunkach w sferze umiarkowanej i zwrotnikowej, niektóre uprawiane jako rośliny ozdobne; inaczej szarłat(łc. z gr.)
MARA
RANT
ARA

ANACHORETA – człowiek przebywający w odosobnieniu, pędzący ascetyczne życie, poświęcone kontemplacji,modlitwom i umartwieniom;pustelnik(gr.).
NA
ET(wykrzyknik wyrażający lekceważenie, bagatelizowanie czegoś, zniechęcenie albo zniecierpliwienie: Et, mam tego dosyć! Et, co to za przyjemność!)

APLIKANTURA – (praw.) praktyka osób mających ukończone studia prawnicze, przygotowujących się do zawodu sędziego, prokuratora, adwokata, notariusza, arbitra, radcy prawnego.
PLIK
LIK(dziś tylko w wyrażeniu bez liku- bardzo dużo wiele;( żegl.) wzmocniony brzeg żagla:górny, dolny, przedni, tylny lik); ( ryb.) lina, do której bezpośrednio przymocowuje się sieć rybacką(lina osadowa).(nm.)
KANT
TURA

ARABISTYKA – nauka o języku, dziejach i kulturze Arabów.
ARAB
RAB(książk.)niewolnik, sługa(ros.)).
ARA,
BIS,
STYK,
TYKA

ASEKURACJA – zapewnienie bezpieczeństwa, zabezpieczenie(się); (sport.) zabezpieczenie sportowca przed nieszczęśliwym wypadkiem i wspomaganie w czasie wykonywania przez niego zadań sportowych;(pot.) człowiek, grupa ludzi, przedmiot, urządzenie zapewniające komuś pomoc, bezpieczeństwo w trudnych okolicznościach(np. we wspinaczce wysokogórskiej).
KURA
KURACJA
RACJA

ATAKAMIT – (miner.) zasadowy chlorek miedziowy,minerał krystaliczny barwy ciemnozielonej, ruda miedzi(od nazwy prowincji w Chile).
ATAK
TAKA
MIT
MI

AUTOKRATYZM – system rządzenia, w którym nieograniczona władza należy do jednego człowieka jest sprawowana poza jakąkolwiek kontrolą społeczną(samowładztwo); władczość jako cecha charakteru.
AUTO
KRATY
KRA
TOK

AWANGARDYZM – kierunek w sztuce XX w. zrywający z tradycją, zwłaszcza pod względem ocen estetycznych(np. futuryzm, dadaizm).
AWANGARDA
GA(wł.Ga symbol pierwiastka chemicznego gal)
GARDY
GAR

AZOTOBAKTER – (biolog.) bakteria żyjąca w glebie i w wodzie, odznaczająca się zdolnością wiązania wolnego azotu z powietrza(wzbogaca podłoże w związki azotowe).
AZOT
BAK
OBA
TO


Czy ktoś z Was spróbuje? ZAPRASZAM! :))))

środa, 15 lutego 2017

NAJGORSZE URODZINY

                                    


   Najbardziej zapadły mi w pamięci osiemnaste, może dlatego ze były najprzyjemniejsze, symbolizowały jednocześnie przejście z lat dziecięcych, w dorosłe życie.
Przez ostatnie lata jedynym moim gościem spoza rodziny była sąsiadka mieszkająca nade mną. Były to miłe wieczory, chociaż "film" mi się urywał i na drugi dzień miałam kaca nie tylko alkoholowego.
   W tym roku zamierzałam zrezygnować z ich obchodzenia, bo moja rosnąca niedołężność i siedzenie na wózku, działa na mnie przygnębiająco, a nie chciałam swojego gościa obarczać podłym nastrojem.. Nie przypuszczałam jednak, że niechęć do świętowania przyjdzie z zewnątrz.
   Trzynastego lutego do moich drzwi zapukała policja. Podobno dostali zgłoszenie, że moje psy głośno szczekają i cytuję „możliwy jest zgon”. Kiedy usłyszałam takie tłumaczenie, roześmiałam się i stwierdziłam „opowiada pan bzdury”. Funkcjonariusz się oburzył, słusznie zresztą, bo to nie on sobie to wymyślił tylko ten, kto do nich zadzwonił.
Kiedy przekonali się, że ja dycham, a psy w czasie całej rozmowy są cicho, odeszli.
Bardzo się zdenerwowałam, bo nie rozumiałam dlaczego nagle sąsiadom przeszkadzają psy, które mam od 10 lat. Następnego dnia miałam odwiedziny pracownic z Opieki Społecznej, z pytaniem czy nie potrzebuję pomocy. Zadała je ta sama osoba,która lubi poniżać podopiecznych, a z którą miałam styczność w 2001 i 2009 i żadne z tych spotkań nie było dla mnie przyjemne. Wizyty służb w ciągu dwóch dni, to nie przypadek ale świadoma nagonka, której powody były mi nadal nieznane ponieważ nie chciano mi podać, kto złożył doniesienie. Policja zasłoniła się ochroną danych osobowych, a panie z DOPS-u patrząc mi prosto w oczy, stwierdziły, że nie wiedzą. Jak już wspomniałam jedną z pracownic znam z najgorszej strony i wiem, że nie ruszyłaby tyłka z powodu anonimowego zgłoszenia. Ten incydent wyprowadził mnie z równowagi tak dalece, że syn bał się, czy nie dostanę zawału, bądź udaru. Ciśnienie dolne skoczyło mi do 120. Zupełnie przez przypadek dowiedziałam się, że kilkoro sąsiadów zrobiło przed blokiem naradę, a przedmiotem jej były moje psy. Ponoć na klatkach śmierdzi ich moczem , chociaż żadna z suk nigdy się na nich nie załatwiała. Drugim powodem był rzekomo specyficzny zapach, unoszący się w windzie, który też przypisano moim zwierzakom.
   Zastanawiam się, kto zapuka do mnie następny: administrator budynku czy rakarz wysłany przez służby weterynaryjne z żądaniem uśpienia psów. Jestem przerażona, bo nie wiem co począć. Po każdym spacerze kazać synowi wymywać jedenaście pięter i windę, czy rozstawić 12 odświeżaczy powietrza? Ze swej strony zadbam o większą higienę psów, ale dobrze wiem, że „jak się chce uderzyć, to kij się zawsze znajdzie” i to może nie wystarczyć.
   Nie uśpię moich psów tylko dlatego, że mają swoje lata i wydzielają specyficzny zapach. Wszak ludzie też z różnych powodów mają swój zapach.. Ja korzystam z windy tak jak inni lokatorzy i wielokrotnie zdarzało mi się wejść do windy, gdzie śmierdziało „puszczonym bąkiem”, moczem, wymiocinami lub wnętrzności mi się wywracały, bo jakaś paniusia wylała na siebie taką ilość perfum, że ich zapach utrzymywał się przez dłuższy czas.
   Rozumiem, że sąsiadom może przeszkadzać zapach moczu, ale jak odróżnić czy jest to mocz zwierzęcy czy ludzki? Ja nie potrafiłabym, natomiast otwierałabym okno na półpiętrze lub w zsypie i przewietrzyła. W windzie włączałabym wentylator, by na 10 sekundowy zjazd czy wjazd nie drażnić swoich nozdrzy. Na pewno nie nasyłałabym na kogoś policji czy innych służb. Raz w życiu wezwałam policję, kiedy wiele lat temu sąsiad mieszkający z prawej strony, oskarżył mojego syna o zepsucie zamka w ich drzwiach i jawnie groził, że się z nim porachuje. Tak naprawdę sam złamał klucz, bo po pijaku próbował dostać się do mieszkania. Nigdy nie dzwoniłam na policję, gdy któryś z sąsiadów będąc nietrzeźwym,  awanturował się na klatce lub w swoim mieszkaniu. Nie okazałam sąsiadom braku szacunku i nie skarżyłam się gdy swoje śmieci wystawiali na klatkę wieczorem i stały tam one do rana, bo worek był za duży by się zmieścić w otworze zsypowym.

   Zamieszczam ten tekst, bo chcę poznać Waszą opinię. Może tak jak twierdzą sąsiedzi, jest to moja wina, a ja jestem zaślepiona? Jeżeli tak, to dlaczego nikt z nich, nie zwrócił uwagi mojemu synowi, którego widują na spacerze z psami( jeżeli nie chcieli rozmawiać z nim) lub nie poprosił go o numer telefonu do mnie,  by powiedzieć o swoim niezadowoleniu. Dla mnie ktoś, kto nie ma odwagi powiedzieć mi czegoś prosto w oczy, ale jest na tyle śmiały by szczuć, zasługuje na miano tchórza. A może jest to zwykłe szykanowanie, bo ktoś ma podły charakter lub jest żądny sensacji? "Prawdziwa cnota krytyk się nie boi", więc ja przyjmę krytykę, jeżeli Waszym zdaniem na nią zasługuję. Przede wszystkim zależy mi na tym, by nie zmuszono mnie do pozbycia się psów, bo to nie tylko zwierzaki ale przyjaciele  mojej samotności.

piątek, 10 lutego 2017

DEDYKACJA




Post ten zainspirowany został przez autora bloga http://klubokawiarnia.blogspot.com  (jemu ten tekst dedykuję)


      



     30 stycznia na wyżej wspomnianym blogu ukazał się post zatytułowany „Wypożyczalnia(6) damy, nie rańcie poetów, zwłaszcza Norwida”. Przeczytałam go z wielkim zainteresowaniem i postanowiłam bliżej przyjrzeć się owym damom, które zraniły najwybitniejszego polskiego artystę. Cyprian Kamil Norwid był bowiem nie tylko poetą i prozaikiem ale także dramatopisarzem, eseistą, grafikiem, rzeźbiarzem, malarzem i filozofem. Jedynym człowiekiem, który przychodzi mi na myśl, mogącym konkurować z poetą w umiejętnościach tak wielu, był Leonardo da Vinci.
   Wielce uzdolniony Cyprian Kamil Norwid nie doceniany przez sobie współczesnych, odkryty został po śmierci przez Zenona Przesmyckiego „Miriama”. Za życia borykał się z niezrozumieniem swojej twórczości wśród krytyków. Posiadał niewielkie grono przyjaciół i wielbicieli jego talentu, ale ludzie ci nie mogli wspierać go finansowo na tyle, by mógł wydawać swoje dzieła. Były wokół niego również kobiety, które łamały mu serce, podnosiły na duchu korespondencją, lub raniły z bliżej nieznanych powodów.
Stanisław Krajski w artykule „Dwie miłości Norwida” zmieszczonym w „Nasz dziennik” rok 2009, twierdzi że były 4 kobiety obdarzone uczuciem przez poetę.
Pierwszą była kuzynka 
Brygida Aleksandra Dybowska-pierwsza "miłość czysta"córka Ksawerego Dybowskiego, który ponoć nie widział w poecie właściwego kandydata na zięcia i postanowił wydać ją w roku 1841 za innego. Określenie „Miłość czysta” pochodzi z wiersza „Pożegnanie”, ostatniego krajowego,napisanego najprawdopodobniej w kwietniu 1842, na krótko przed wyjazdem za granicę . Stanowił on swego rodzaju podsumowanie jego młodzieńczych doświadczeń. Poświęca jej także



Mój ostatni sonet”.
Bądź zdrowa!- tak ponury Byron żegnał żonę,
Tak i niejeden luby lubą swą niestałą,
Lecz mych pożegnań chwila będzie oniemiałą,
Chociaż zawsze wymowne oczy wspłomienione.
Teraz więc, póki jeszcze Niebo jest łaskawsze,
Póki jasność Twych spojrzeń jeszcze dla mnie świeci,
A zasłona przyszłości czarnych chmur nie wznieci,
Żegnam Ciebie, o luba, żegnam Cię na zawsze.
Na zawsze?... - może z żalem Twe usta powtórzą,
Może nawet Twe oko w rozstania godzinie
Uroni łezkę, kiedy wspomnienia się wzburzą.
Lecz żal ten, jak ślad łodzi płynącej, przeminie
I łza oschnie, gdy losy radość Ci wywróżą,
I w pierzchliwej pamięci pamięć o mnie zginie.

oraz wiersz „Beatrix” napisany w roku 1860, świeżo poślubionej wtedy(II voto)Gabrielowi Wierzchowskiemu.
Druga to Kamila z L(zamężna B). Był z nią zaręczony w latach 1842-44. "Pamiątka" wiersz napisany w 1844 stanowiący jedno z ogniw "Czarnej suity" napisanej pod wpływem odebranego w Wenecji listu od Kamili L, zawiadamiającego go o zerwaniu oraz o rychłym ślubie z innym. "Przez wiele lat poeta nie mógł uwolnić się od gniewu, bólu, żalu, od tej miłości i dawał temu wyraz w swoich wierszach. Gdy w 1845 roku przyjął sakrament bierzmowania, dobrał sobie jako drugie imię Kamil, którym posługiwał się do końca życia"(S.Krajski "Dwie miłości Norwida" W : "Nasz dziennik" 2009). Norwid poświęcił jej poemat "Szczęsna".
Maria Kalergis autorstwa Norwida
       Najgorętszym i długotrwałym uczuciem darzył Marię Kalergis- Muchanową, słynącą z posągowej urody i żywej inteligencji.Utalentowana pianistka- amatorka, gwiazda europejskich salonów w latach 1844-52, protektorka ludzi literatury i sztuki(ułatwiła S. Moniuszce wystawienie "Halki"). Prowadziła salon literacki w Warszawie i w Paryżu, a jako żona S. Muchanowa, prezesa WTR od 1868, przyczyniła się do rozkwitu życia teatralnego Warszawy.Odegrała ogromną rolę w życiu Norwida, co znalazło odzwierciedlenie w jego twórczości. Norwid w roku 1863 na wieść,że jego dawny ideał owdowiawszy,poślubił  o 11 lat młodszego od siebie pułkownika żandarmerii rosyjskiej w Warszawie S.Muchanowa, napisał"kobieta,która była przyjaciółką wygnańca,zatraca mowę i ołtarze jego".  Stała się bohaterką wielu utworów: "Biały marmur", "Z pokładu Marguerity(wiersz pożegnalny do Jana Koźmiana przed wyjazdem do Ameryki, w którym były ukryte aluzje do M.K), "Trzy zwrotki"(wiersz do ukochanej, choć w rozmowach prywatnych informował, że to wiersz do ...Polski).

   Zdaniem S. Krajskiego czwartą miłością była Zofia Węgierska. Oto fragment z jego artykułu: „Zofia Węgierska była znakomitą felietonistką i paryską korespondentką wielu czasopism polskich. Poznali się w 1869 roku, gdy Norwid miał już 48 lat, a Węgierska 47. Ich miłość była wielka i romantyczna. Czytali razem poezje, rozmawiali o sztuce, odwiedzali galerie. Norwid stał się dla Węgierskiej "nauczycielem piękna". Wiele jego myśli zanotowała w swoich poczytnych felietonach. Tego samego roku zachorowała i po kilku dniach zmarła. Widzieli się trzy dni przed jej śmiercią. Norwid powiedział wtedy, wskazując na kominek: "Tak jak teraz blado oświetlona jesteś od tego ognia, zupełnie piękna jesteś...". Węgierska odpowiedziała: "Dlatego chcę, żebyś odszedł teraz". Jedne z ostatnich słów Norwida, które do nas dotarły wiele lat po jego śmierci, były następujące: "Niech się poza me piersi nie uroni/ Pamięć dnia, odkąd jej nie oglądałem,/ Tylko cyprysów ciemność - woń lewkonii - / I płaskość ziemi, gdzie samotny stałem (...) Niebo wołałbym rozhukane grzmotem/ niźli słoneczność dni idących potem".”Zofia była publicystką związaną z grupą „entuzjastek”. Została sportretowana przez Narcyzę Żmichowską w „Pogance” jako Augusta. Brała czynny udział w życiu literackim Warszawy i Krakowa, Paryża. W jej salonie spotykali się czołowi poeci i działacze Wielkiej Emigracji. Pisała do wielu pism warszawskich m.in. do „Biblioteki Warszawskiej”, w której ukazywała się od 1853 „Kronika paryska”, a także powiastki dla dzieci.
NA ZGON POEZJI
(Elegia)

Ona umarła!... są-ż smutniejsze zgony?
          I jak pogrzebać tę śliczną osobę?
          Umarła ona na ciężką chorobę,
           Która się zowie:p i e n i ą dz i b r u l i o n y.
            Pamiętasz dobrze oną straszną dobę,
           Gdy przed jej łożem stałem zamyślony,
           Łzę mając wielką w oku, co szukało,
            Czy to, co gaśnie, jest duch albo ciało?
Ona zaś (mówię Poezja), swe ramię
        Blade ku oknu niosąc, znak mi dała,
           B y m ś w i a t ł o p r z y ć m i ł, bo u ś m i e ch y
                                                                              [k ł a m i e,
          Jakby jej w oczy wiosna urągała.
             Nie wiem, czy ranę dostrzegłem, czy znamię,
              Pod lewej piersi cieniem, gdy zadrżała?...
              O, byłem smętny, jak odtąd nie bywam,
              Gdy mam już cmentarz i na nim kwiat zrywam.
     Umarła ona (Poezja), ta wielka
             Niepojednanych dwóch sfer pośrednica,
                Ocean chuci i rosy kropelka,
                Ta monarchini i ta wyrobnica -
                 Zarazem wielce wyłączna i wszelka,
                  Ta błyskawica i ta gołębica...
                 Gdy ci, co grzebać mają za rzemiosło,
                  Idą już piaskiem zasypywać wzniosłą!
        Odtąd w przestronnym milczenia kościele,
               Po brukowaniu się przechodząc płaskiem,
                   Nie jej ja depcę grób... lecz po tych dziele
                   Stąpam, co cmentarz wyrównali piaskiem.
                   Aż się z a m y ś l ą m y ś l i n i s z c z y c i e l e,
                    I grom zawołam, by uderzał z trzaskiem,
                     Wiedząc, iż ogień dla bez ognia ludzi,
                      Choćby w krzemieniach s p a ł, w niebie się z b u d z i.

Ja dodałabym do tej czwórki jeszcze:

Marię Ksawerę Bolewską herbu „Łodzia”, której dedykował mały traktacik „O miłości ksiąg dwie”, a wspomniał ją w „Mój psalm”(Marie rozliczne.).
   
Marię Trębicką – do której zbliżył się we Włoszech i w Berlinie w latach 1844-45. Po jej powrocie do kraju korespondowali z przerwami (powodem było odrzucenie oświadczyn) do roku 1858. Napisał poetycki list „Pierwszy list, co mnie doszedł z Europy”,stanowiący odpowiedź na jej list z 14listopada 1852, przesłany z Paryża do Nowego Yorku w marcu 1853. Wiersz „Do Marii Trębickiej”z początku 1852, będący odpowiedzią na list Marii, której poeta się wtedy oświadczył, wprowadzony w błąd jej dwuznacznymi wypowiedziami.
   Całkowicie nieudana była znajomość z Marią Sadowską,wybitną pisarką, z którą miał gwałtowny romans w 1876. Ponieważ była ona mężatką i matką 3 córek, poeta próbując zakończyć związek, opuścił Paryż i wyjechał do Włoch. Maria dla zarobku napisała powieść „Stryj Innocenty”. ”. Poeta ustosunkował się do tej twórczości w utworze„Przepis na powieść warszawską”.

PRZEPIS NA POWIEŚĆ WARSZAWSKĄ

Weź głupiej szlachty figur trzy – przepiłuj,
Będzie sześć - dodaj Żydów z ekonomem,
Zamięszaj piórem albo batem wyłój,
I dolej wody, aż stanie się tomem -
Zagrzej to albo, gdy masz czas, umiłuj!...
Nareszcie pannę, zrumienioną sromem
Jak rzodkiew, zanurz - dla intrygi krótszéj
Dodaj wór rubli - zamięszaj - i utrzyj.

Ze swoimi miłościami rozprawił się w dwóch wierszach .„Mój psalm”( dedykowany Sewerynie Duchińskiej). Bohaterkami utworu są inne bliskie mu kobiety.( Maria Trębicka, Maria Bolewska, Maria Kalergis,Maria de Roguet, Zofia Węgierska, Magdalena Łuszczewska).Drugim wierszem był "Trylog".
MÓJ PSALM”

Maryj rozlicznych (a tych nigdy dosyć!),
Jasnych Magdalen z bujnymi włosami,
Roztropnych Zofij — i genialnych Teres,
I dnie, i noce nie ustawam prosić,
Żeby raz skończył świat z i n t e r e s a m i!...
*
Ta jest modlitwa ma — i ten interes,Żeby raz ludzkość weszła do okresu,
Który jej z dawna należy logicznie,
Gdzie już żadnego nie ma interesu
I gdzie już nic nie robi się praktycznie.
*I o to święte proszę, które noszą
Grzebień z promieni, i łzę mają w oku,
I z Weroniką od łkań się zanoszą
Na purpurowym obłoku--


TRYLOG
[I]

1
Nadzmysłowa bo też była
Onegdajsza tamta pani
I nie taka jak ta miła,
Com zapomniał pierwszej dla ni1
1
Jak fontanna tak wstawała
Z tymi swymi warkoczami,
Z tymi swymi półsłówkami,
Co kropliła, odkraplała,
Co dzwoniła, co szeptała...
2
A ja miałem skrzydeł cztery,
Dla niej jednej cztery skrzydeł,
I latałem przez Etery,
Do tej mojej, do nieszczeréj,
Do tej Jasnej-pani sideł...
3
Od-kraplałem na nią słowa -
Te, dzwoniące najzabawniéj,
I szeptałem: "N a d z m y s ł o w a!.
Jak my bliscy, jak my dawni
Jak ta przyjaźń już nie nowa..."
4
Aż poznałem!...że tak nowa!

Przytoczyłam jedną z 3 części utworu, licząc że zainteresowani całością, sięgną do „Pism...”.

   Nie tylko do kobiet i miłości nie miał Norwid szczęścia. Do opiekunów, protektorów i mecenasów oraz krytyków także. Powierzał swoje utwory i prace malarskie wielu osobom w nadziei na pomoc w ich wydaniu lub wystawieniu. Nieliczni dotrzymywali obietnic, niewielu udzielało wsparcia finansowego. „ Dalej w ciężkich warunkach materialnych i nawiedzany chorobami, a przy tym zniechęcony trudnościami, jakie napotyka,starając się opublikować swoje poezje. (Kraszewski uchyla się od konkretniejszej pomocy, Zaleski wycofuje się ze swoich obietnic i nawet nie publikuje, jak to sam obiecał,dedykowanej sobie” Bransoletki”, Siemieński nie odsyła posiadanych rękopisów Norwida. Inni nie odpowiadają na listy, prośby, zaklęcia).” Cytat pochodzi z „Małej kroniki” zamieszczonej w „Pisma wybrane” T.1 Wiersze, s. 70, a dotyczy roku 1859. Nic więc dziwnego, że kiedy znalazł życzliwych pomagających mu w wydaniu jego utworów, doceniał to i dziękował im dedykowanymi utworami, tak jak Joannie Kuczyńskiej, która była znajomą poety z czasów warszawskich. Od 1861 utrzymują częste i serdeczne stosunki. Korespondują, a w roku 1866 umieszcza u marszałkowej żonę brata swojego Ludwika jako damę do towarzystwa. Joannie poświęcił utwór „Pani na Korczewie”.

Eleonora Czapska(Laura) zorganizowała dla niego specjalny wieczór na którym poeta recytuje fragmentaryczny przekład z „Odysei”.(1870).

Maria de Roguet-jedna z bohaterek wiersza”Mój psalm”

   Seweryna Duchińska z Żochowskich primo voto Pruszakowa. Pisarka redaktorka „Rozrywek Młodocianego Wieku” (od 1856 Warszawa) Na emigracji od 1863. W jej dorobku są: „Powieści naszych czasów”(1853),wiersze „ Z tułactwa”(1893-97), „Kronika paryska”(od 1869w „Bibliotece Warszawskiej”), obrazki dramatyczne, szkice historyczne, przekłady poezji francuskiej,węgierskiej i hiszpańskiej. „Mój psalm” i „Spowiedź”, to wiersze jej dedykowane. Korespondowali ze sobą.

Konstancja Górska- bogata rentierka- emerytka. W roku 1855 nawiązuje przerwane osobiste kontakty z nią i Delfina Potocką. Nadal korespondują. Nakładem jej w roku 1859 ukazuje się „Garstka piasku”.

Michalina Zaleska - Dziekońska, była żoną Bronisława Zaleskiego, zaprzyjaźnionego z poetą w latach 1866-1880. Podczas częstych wizyt w Paryżu zapraszała poetę na wieczory literackie. Sfinansowała (300 franków)przeniesienie zwłok Norwida z cmentarza Ivry na cmentarz w Montmorency, gdzie Komisja Grobów Polskich wykupiła miejsce czasowe na lat 15, chociaż przekazana kwota wystarczyłaby na miejsce wieczyste, które kosztowało 200 fr.”Był taki: co Dziecięciem”[Do Michaliny Zaleskiej]- okolicznościowy wiersz salonowy zapraszający poetę „na herbatkę”. Napisany jako rekompensata za nieprzybycie na herbatę.

Jadwiga Zamoyska- zrobiła poecie afront z niewiadomego powodu. Poeta poświęcił jej utwór „Pieśń Wielkiej Damy”.

W pamięci większości z nas Norwid pozostanie znany z wierszy objętych nauczaniem w szkole. Jeden z najpiękniejszych liryków „W Weronie”, jest też najbardziej znanym wierszem o miłości. Właśnie ten utwór przesyłam WSZYSTKIM ZAKOCHANYM z okazji zbliżających się Walentynek.

W WERONIE

Nad Kapuletich i Montekich domem,
Spłukane deszczem, poruszone gromem,
Łagodne oko błękitu.
Patrzy na gruzy nieprzyjaznych grodów,
Na rozwalone bramy do ogrodów --
I gwiazdę zrzuca ze szczytu;
Pythia autorstwa Norwida
Cyprysy mówią, że to dla Julietty,

Że dla Romea -- ta łza znad planety                                           
Spada... i groby przecieka;
A ludzie mówią, i mówią uczenie,
Że to nie łzy są, ale że kamienie,
             
            I -- że nikt na nie... nie czeka!