Parę dni temu, dokładnie w
Wielką Sobotę, gdy wracałam z pobliskiego sklepu, przystanęłam
by chwilę odpocząć. W tym momencie wyrósł przede mną jak
z podziemi wysoki, szczupły mężczyzna. Nie wiem czy Wy też tak
macie, że patrząc na jakąś osobę, zamiast niej widzicie zwierzę,
które wam się z tym kimś kojarzy. Ja w tym momencie
zobaczyłam to:
Powinnam w najbliższym czasie iść do okulisty, bo nie od razu rozpoznałam w osobie przede mną syna sąsiadki. On tymczasem pochylił się i zapytał ”co się stało, źle się czujesz?”. Odparłam, że wszystko w porządku, tylko odpoczywam. Omiótł mnie i chodzik wzrokiem i odparł „no chyba nie za bardzo”. Powiedział to, tak litościwie, że aż się w środku zagotowałam. Znasz mnie tyle lat,że wiesz iż kaleką jestem od urodzenia i nie powinno dziwić, że wraz z upływem lat moja sprawność będzie malała, stąd ten chodzik, powiedziałam. Nie odwzajemniłam zainteresowania, co u niego, więc sam zaczął opowiadać. „Pracuję, tam gdzie pracowałem”. To znaczy na Uniwersytecie Radomskim? zapytałam, bo wiele lat wcześniej jego matka ogłaszała jego karierę na tej uczelni jakby to była co najmniej Sorbona, gdy tymczasem ja nie wiedziałam, że w Radomiu jest uniwersytet. „Nie, Na Uniwersytecie Warszawskim wykładam. Zrobiłem podwójny doktorat.” A ja myślałam, że grasz na giełdzie i prowadzisz prelekcje jak na niej zarabiać, tak słyszałam od mamy odparowałam. „To było dawno”- roześmiał się. Dalej zaczęły się przechwałki o tym jaki wspaniały ma dom pod lasem, jakie tam czyste powietrze, nie to co tu i wymownie powiódł ręką , wskazując otoczenie. Już mocno wkurzona pomyślałam, ze 30 lat tu mieszkał i jakoś mu to nie przeszkadzało, a teraz „wyżej sra niż dupę ma”. Żeby przerwać te jego zachwyty nad samym sobą, zapytałam o brata, którego zawsze bardziej lubiłam, gdy jeszcze wszyscy mieszkali w jednym mieszkaniu. „On pracuje, tam gdzie pracował, w jakiejś elektrociepłowni” odpowiedział takim głosem, że nie wiedziałam czy jest to politowanie czy ironia. Miałam dość tej rozmowy i szukałam sposobu, by się pożegnać. On jednak nie odpuszczał. Tym razem skupił się na swoim zdrowiu, na którym mocno podupadł, bo przeszedł 3 operacje(nie wiedział, że nie zaimponuje tym komuś, kto przeszedł ich 9 i jest pocięty od Achillesów, po pępek ale dało się wyczuć, że w swoich oczach uchodził za bohatera). Przyjrzałam mu się uważnie i powiedziałam, tak widać, to cierpienie w twoich oczach , a i na twarzy też. Te wory pod oczami i zmarszczki, bardzo staro wyglądasz. Aż się cofnął zaskoczony i skonsternowany. „A wszyscy mi mówią, że wyglądam młodo jak na swoje lata, jestem taki szczupły”. Owszem jesteś szczupły ale twarz masz starą, Twoja mama znacznie lepiej wygląda jak na swoje lata, odparłam. W tym momencie odechciało mu się dalszej rozmowy i mówiąc „to ja pójdę do sklepu”, uwolnił mnie od swojego towarzystwa. Nie wiem jak wy ale ja wolę się zadawać z pracownikiem elektrociepłowni, bez domu pod lasem, niż z pracownikiem wyższej uczelni, który „wysoki do nieba i głupi jak trzeba”. Po powrocie do domu, w wolnej chwili, weszłam na stronę wydziału, o którym wspomniał ale wśród pracowników, nie znalazłam jego nazwiska. Oczywiście, to nie oznacza, że nie zrobił tych doktoratów, i że nie naucza. Niekiedy jednak nawet największe wykształcenie, nie zastąpi skromności i podstawowego obycia.
Powinnam w najbliższym czasie iść do okulisty, bo nie od razu rozpoznałam w osobie przede mną syna sąsiadki. On tymczasem pochylił się i zapytał ”co się stało, źle się czujesz?”. Odparłam, że wszystko w porządku, tylko odpoczywam. Omiótł mnie i chodzik wzrokiem i odparł „no chyba nie za bardzo”. Powiedział to, tak litościwie, że aż się w środku zagotowałam. Znasz mnie tyle lat,że wiesz iż kaleką jestem od urodzenia i nie powinno dziwić, że wraz z upływem lat moja sprawność będzie malała, stąd ten chodzik, powiedziałam. Nie odwzajemniłam zainteresowania, co u niego, więc sam zaczął opowiadać. „Pracuję, tam gdzie pracowałem”. To znaczy na Uniwersytecie Radomskim? zapytałam, bo wiele lat wcześniej jego matka ogłaszała jego karierę na tej uczelni jakby to była co najmniej Sorbona, gdy tymczasem ja nie wiedziałam, że w Radomiu jest uniwersytet. „Nie, Na Uniwersytecie Warszawskim wykładam. Zrobiłem podwójny doktorat.” A ja myślałam, że grasz na giełdzie i prowadzisz prelekcje jak na niej zarabiać, tak słyszałam od mamy odparowałam. „To było dawno”- roześmiał się. Dalej zaczęły się przechwałki o tym jaki wspaniały ma dom pod lasem, jakie tam czyste powietrze, nie to co tu i wymownie powiódł ręką , wskazując otoczenie. Już mocno wkurzona pomyślałam, ze 30 lat tu mieszkał i jakoś mu to nie przeszkadzało, a teraz „wyżej sra niż dupę ma”. Żeby przerwać te jego zachwyty nad samym sobą, zapytałam o brata, którego zawsze bardziej lubiłam, gdy jeszcze wszyscy mieszkali w jednym mieszkaniu. „On pracuje, tam gdzie pracował, w jakiejś elektrociepłowni” odpowiedział takim głosem, że nie wiedziałam czy jest to politowanie czy ironia. Miałam dość tej rozmowy i szukałam sposobu, by się pożegnać. On jednak nie odpuszczał. Tym razem skupił się na swoim zdrowiu, na którym mocno podupadł, bo przeszedł 3 operacje(nie wiedział, że nie zaimponuje tym komuś, kto przeszedł ich 9 i jest pocięty od Achillesów, po pępek ale dało się wyczuć, że w swoich oczach uchodził za bohatera). Przyjrzałam mu się uważnie i powiedziałam, tak widać, to cierpienie w twoich oczach , a i na twarzy też. Te wory pod oczami i zmarszczki, bardzo staro wyglądasz. Aż się cofnął zaskoczony i skonsternowany. „A wszyscy mi mówią, że wyglądam młodo jak na swoje lata, jestem taki szczupły”. Owszem jesteś szczupły ale twarz masz starą, Twoja mama znacznie lepiej wygląda jak na swoje lata, odparłam. W tym momencie odechciało mu się dalszej rozmowy i mówiąc „to ja pójdę do sklepu”, uwolnił mnie od swojego towarzystwa. Nie wiem jak wy ale ja wolę się zadawać z pracownikiem elektrociepłowni, bez domu pod lasem, niż z pracownikiem wyższej uczelni, który „wysoki do nieba i głupi jak trzeba”. Po powrocie do domu, w wolnej chwili, weszłam na stronę wydziału, o którym wspomniał ale wśród pracowników, nie znalazłam jego nazwiska. Oczywiście, to nie oznacza, że nie zrobił tych doktoratów, i że nie naucza. Niekiedy jednak nawet największe wykształcenie, nie zastąpi skromności i podstawowego obycia.