Mój dobry nastrój utrzymywał się
w październiku, bo dostałam od Pani Ewy Radomskiej w prezencie, 3
Jej najnowsze książki: „Ja z Bajkowa”, której czytanie
rozpoczęłam i byłam pewna, że szybko skończę, ale się
„zawiesiłam”, „Myśli spod czapy czyli co w głowie piszczy”
oraz „Wiersze pozbierane”. Wszystkie pozycje są fantastyczne i
zamierzam im poświęcić osobny post. Jednak już dziś mogę
powiedzieć, że są to doskonałe prezenty pod choinkę jeżeli
lubicie dawać lub dostawać książki.
Po trudnym upalnym lecie, które
źle znosiłam, bardzo potrzebowałam pozytywnych bodźców.
Zapowiadało się, że chyba pierwszy raz w życiu będę chwaliła
październik. Jednak wygrane siatkarzy i hojność wyśmienitej pisarki, to było za mało, by doskonałe samopoczucie trwało.
Niestety nie tylko nieszczęścia chodzą parami, miłe
rzeczy też. Syn złapał zapalenie oskrzeli i przez tydzień był na
zwolnieniu, nie polepszyło się, więc poszedł do lekarza ponownie,
tym razem prywatnie, bo w przychodni 3 dni wystawał, ale numerka nie
dostał, a żaden lekarz nie chciał przyjąć dodatkowo. Pan doktor
stwierdził, że najwidoczniej lek był za słaby i dał mocniejszy
antybiotyk, po którym w ustach i gardle pojawiła się grzybica.
Zaserwowany na nią specyfik spowodował kołatanie serca i
duszności, wyglądało na to, że wystąpiło uczulenie na jakiś
składnik. Po dwóch tygodniach choroba nie odpuszczała i dostał
trzeci tydzień zwolnienia.Gdy był po trzecie zwolnienie, to dostał skierowanie na prześwietlenie płuc, ale już jakiś czas temu ubzdurał sobie, że ma raka, więc stwierdził, że się boi prześwietlić, bo wtedy dowie się, że jest ciężko chory. Asia zagroziła, że jak nie zrobi prześwietlenia, to go rzuci, a ja gardło zdarłam na przekonywaniu go o konieczności i słuszności dowiedzenia się, dlaczego prawie po miesiącu leczenia jego samopoczucie się nie poprawiło, ale on odpowiada tylko „łatwo wam powiedzieć”. Jak wiadomo większość mężczyzn źle
znosi chorowanie, z moim ancymonem nie było inaczej. Rozleniwiony do
granic możliwości,nie chciał nic zrobić ani w swoim ani w moim
domu. Był kłótliwy, rozdrażniony i wprost nie do wytrzymania. Na domiar złego
synowa postanowiła zrezygnować z pracy. Na szczęście dwa dni
później znalazła nową, również jako ekspedientka w piekarni i
cukierni, ale musi dojeżdżać dużo dalej niż dotychczas. Póki co
chwali sobie, ale za to syn który powrócił do swoich zajęć,
zaczyna przebąkiwać o tym, że nie wiadomo czy w grudniu mu
przedłużą umowę , a i on sam uważa, że stać go na coś więcej.
Po tym jak trzy lata siedział bezrobotny i tak szukał pracy, że
miałam wrażenie iż wcale jej nie chce znaleźć, takie gadki
napawają mnie lękiem. Coraz częściej zastanawiam się, robiąc
rachunek sumienia, co jak komu zrobiłam złego, że nie mogę
spokojnie sobie żyć, tylko ciągle „jak nie urok to sraczka”.
Nawet nie próbuję zgadywać jakie będą dwa ostatnie miesiące
roku.
A co u Was słychać w ostatni dzień października, dowiem się z Waszych blogów, zatem do zobaczenia.