Mój dobry nastrój utrzymywał się
w październiku, bo dostałam od Pani Ewy Radomskiej w prezencie, 3
Jej najnowsze książki: „Ja z Bajkowa”, której czytanie
rozpoczęłam i byłam pewna, że szybko skończę, ale się
„zawiesiłam”, „Myśli spod czapy czyli co w głowie piszczy”
oraz „Wiersze pozbierane”. Wszystkie pozycje są fantastyczne i
zamierzam im poświęcić osobny post. Jednak już dziś mogę
powiedzieć, że są to doskonałe prezenty pod choinkę jeżeli
lubicie dawać lub dostawać książki.
Po trudnym upalnym lecie, które
źle znosiłam, bardzo potrzebowałam pozytywnych bodźców.
Zapowiadało się, że chyba pierwszy raz w życiu będę chwaliła
październik. Jednak wygrane siatkarzy i hojność wyśmienitej pisarki, to było za mało, by doskonałe samopoczucie trwało.
Niestety nie tylko nieszczęścia chodzą parami, miłe
rzeczy też. Syn złapał zapalenie oskrzeli i przez tydzień był na
zwolnieniu, nie polepszyło się, więc poszedł do lekarza ponownie,
tym razem prywatnie, bo w przychodni 3 dni wystawał, ale numerka nie
dostał, a żaden lekarz nie chciał przyjąć dodatkowo. Pan doktor
stwierdził, że najwidoczniej lek był za słaby i dał mocniejszy
antybiotyk, po którym w ustach i gardle pojawiła się grzybica.
Zaserwowany na nią specyfik spowodował kołatanie serca i
duszności, wyglądało na to, że wystąpiło uczulenie na jakiś
składnik. Po dwóch tygodniach choroba nie odpuszczała i dostał
trzeci tydzień zwolnienia.Gdy był po trzecie zwolnienie, to dostał skierowanie na prześwietlenie płuc, ale już jakiś czas temu ubzdurał sobie, że ma raka, więc stwierdził, że się boi prześwietlić, bo wtedy dowie się, że jest ciężko chory. Asia zagroziła, że jak nie zrobi prześwietlenia, to go rzuci, a ja gardło zdarłam na przekonywaniu go o konieczności i słuszności dowiedzenia się, dlaczego prawie po miesiącu leczenia jego samopoczucie się nie poprawiło, ale on odpowiada tylko „łatwo wam powiedzieć”. Jak wiadomo większość mężczyzn źle
znosi chorowanie, z moim ancymonem nie było inaczej. Rozleniwiony do
granic możliwości,nie chciał nic zrobić ani w swoim ani w moim
domu. Był kłótliwy, rozdrażniony i wprost nie do wytrzymania. Na domiar złego
synowa postanowiła zrezygnować z pracy. Na szczęście dwa dni
później znalazła nową, również jako ekspedientka w piekarni i
cukierni, ale musi dojeżdżać dużo dalej niż dotychczas. Póki co
chwali sobie, ale za to syn który powrócił do swoich zajęć,
zaczyna przebąkiwać o tym, że nie wiadomo czy w grudniu mu
przedłużą umowę , a i on sam uważa, że stać go na coś więcej.
Po tym jak trzy lata siedział bezrobotny i tak szukał pracy, że
miałam wrażenie iż wcale jej nie chce znaleźć, takie gadki
napawają mnie lękiem. Coraz częściej zastanawiam się, robiąc
rachunek sumienia, co jak komu zrobiłam złego, że nie mogę
spokojnie sobie żyć, tylko ciągle „jak nie urok to sraczka”.
Nawet nie próbuję zgadywać jakie będą dwa ostatnie miesiące
roku.
A co u Was słychać w ostatni dzień października, dowiem się z Waszych blogów, zatem do zobaczenia.
Kochana Iwonko, cieszę się, że jesteś i dziękuję za sympatyczną relacje. Nie jest źle (pomimo jesieni). Proponuję byś się nie martwiła na zapas zachowaniem syna. Ciesz się chwilą i tym co masz pod ręką 💝💖 Pozdrawiam Cię serdecznie.
OdpowiedzUsuńStaram się jak mogę, choć momentami nie jest łatwo. Dziękuję za słowa pokrzepienia. Miło, że zechciałaś do mnie wpaść. Uściski.
UsuńTo faktycznie masz jak na karuzeli...nie zazdroszczę!
OdpowiedzUsuńSiatkarzom kibicuje niemal cała moja rodzina, ja nie za bardzo, lekkoatletyka jakoś bardziej mi pasuje.
Chory facet bywa marudny, wiem coś o tym, musimy to przeczekać.
W telewizji coraz mniej oglądam, głównie programy informacyjne i popularnonaukowe.
Na wesołym miasteczku karuzelę omijałam,bo nigdy nie lubiłam się kręcić. Jestem w tej chwili w takiej sytuacji, że większość spraw muszę przeczekiwać, bo brak możliwości i sił, by się z nimi zmierzyć. Programów informacyjnych nie oglądam, bo w nich albo brudna polityka albo inne nieszczęścia, a to przygnębia. Pozdrawiam serdecznie.
UsuńNajgorsze w tym wszystkim to to, że kłopoty naszych dzieci są naszymi kłopotami. Niby to są ich sprawy, ale konsekwencje dotyczą nas. Wiem coś o tym wyjątkowo dobrze.
OdpowiedzUsuńBardzo trafne spostrzeżenie. Niby człowiek sobie mówi, że to nie nasz problem, ale w przypadku własnych dzieci rozum i serce nie idą jedną ścieżką. Dziękuję za odwiedziny i komentarz. Pozdrawiam serdecznie.
UsuńIwonko, przykro mi że masz tyle kłopotów z synem bo wiem, że w dużym stopniu jesteś zależna od jego pomocy. Ciekawe skąd u niego to przekonanie, że ma raka?! Z drugiej strony - faceci szukają różnych wymówek, żeby tylko nie chodzić do lekarza i się nie badać. Takie chowanie głowy w piasek to nie tylko "specjalność" twojego syna. Ja ostatnio oglądam w tv programy o urządzaniu wnętrz (kiedyś jak wiesz zajmowałam się tym zawodowo w czasopiśmie). Jeśli masz HGTV to poszukaj "domowych rewolucji" Doroty Szelągowskiej. Albo jej metamorfoz. Na tym kanale sporo jest tez programów o odnawianiu starych domów - bardzo ciekawe. Cóż, trzeba się szykować na zimę przed telewizorem. Pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńNie dziwi mnie, że "ciągnie wilka do lasu", bo w swoich poradach odnośnie urządzania mieszkań byłaś rewelacyjna. Akurat programów z D.Szelągowską nie lubię, bo wiele z Jej pomysłów moja matka stosowała w naszych mieszkaniach już 50 lat temu. Oczywiście wtedy były gorsze materiały i mniejszy wybór wszelkiego rodzaju akcesoriów, ale ja mam na myśli "ideę" danego zamysłu na przemianę. Jakoś trudno mi sobie Ciebie wyobrazić biernie oglądającą tv. Ucałowania.
UsuńNie zajmuje mnie oglądanie jak inni ludzie uprawiają sport.
OdpowiedzUsuńJa też wreszcie odżyłam po upalnym lecie. Teraz wyjść z zachwytu nie mogę nad tą łagodną porą roku. Bardzo lubię październik, jaki by nie był. Akurat pada już trzeci dzień, ale nic nie szkodzi. Jestem rozmarzona. 💚
Prawie 5 lat pracowałam jako sprzedawczyni w piekarni/cukierni. Lubiłam tę pracę, mimo że czasem klient bywał bardzo trudny. Jakbym miała wrócić do Polski, przypuszczam, że szukałabym pracy w podobnym miejscu.
No i w końcu syn poszedł na to prześwietlenie?
"Korona królów" też mi się nie podoba, ale lubiłam te krótkie odcinki spoza planu, w którym omawiano pewne ciekawostki historyczne w zaciekawiający bardzo sposób.
U mnie z bloga niewiele się dowiesz, bo rzadko piszę o codzienności. Powiem Ci więc tutaj. Znów wróciłam do codziennych spacerów o 6-7 rano. Przerwałam ten nawyk latem, bo było nieznośnie gorąco nawet o świcie.
Co jeszcze... mąż zawsze interesował się Kreacjonizmem, ale teraz przycisnął poszukiwania dobrych źródeł. Ostatnio ściągał jakieś materiały z Muzeum Kreacjonizmu w Stanach. Obiecał mi napisać kilka artykułów na mój blog.
Pozdrawiam i życzę zdrówka oraz samych dobrych wiadomości.
Moja synowa lubi pracę w handlu, chociaż marzy o prowadzeniu własnego sklepu. Jak na razie nie prześwietlił się, pomimo że jest spod Raka, to uparty jak osioł. Nic nie wiem oo kreacjonizmie, więc z tym większą ochotą przeczytam o tym na Twoim blogu. Niestety w życiu jak w przyrodzie musi być równowaga i nie ma tak, by były same dobre wiadomości, a zdrowie w miarę upływu czasu też się pogarsza. Dziękuję za życzliwe słowa, obszerny komentarz i trzymam kciuki za te poranne spacery, oby były miłe, spokojne i dawały satysfakcję. Ukłony.
UsuńPrzykro mi Iwonko że Twój syn mial klopoty zdrowotne, Mam nadzieję że dojdzie do formy.
OdpowiedzUsuńCieszę się bardzo ze spodobały Ci się książki i wiersze Ewy Radomskiej. Ewa jest naprawde bardzo dobrą poetką i pisarką.
A czy miałaś okazję zajrzeć do mojej ksiązki o Polsce?
Pozdrawiam Cię serdecznie... :-)
Ze skromnej korespondencji między Panią Ewą a mną, dowiedziałam się nieco więcej, niż można przeczytać na tylnej okładce "Ja z Bajkowa". Jestem pod Jej wielkim urokiem. Bardzo żałuję, że nie skorzystałam z propozycji zakupienia dla siebie osobnego egzemplarza Twojej najnowszej książki. Nie mogę się doprosić synowej, by mi ją przyniosła. Nie wiem czy sama ją przeczytała, ale podejrzewam, że się pochwaliła koleżankom i teraz być może krąży ona po ludziach. Gdy tylko egzemplarz do mnie trafi, to przeczytam na pewno. Pozdrawiam serdecznie.
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńŻyczę zdrowia Tobie i Twojemu synowi oraz zadowolenia z ulubionych programów telewizyjnych. Ja oglądam tylko Domo+.
Pozdrwiam serdecznie.
Niestety w ofercie mojego operatora nie ma Domo+, dlatego nic nie wiem o tej stacji. Dziękuję w imieniu rodziny za życzenia. Mam nadzieję, że końcówka roku będzie przychylna także dla Ciebie. Ukłony.
UsuńDziwi mnie, że wciąż u Was takie problemy z dostaniem się do lekarza. Żadnych numerków w mojej przychodni nie ma, zapisy są na godziny ale bez zapisania także lekarze przyjmują gdy trzeba. Lekarzy jest dwoje i nie ma problemu z przyjęciem pacjenta "nie swojego" jeśli pomoc potrzebna zaraz.
OdpowiedzUsuńZ programu telewizji polecam wieczorne filmy na TVP Kultura zwłaszcza z cyklu "Na wschód od Hollywood". Filmy bez reklam i często bardzo interesujące.
Podzielam zachwyt nad siatkarzami. Nauczyłam się oglądać i rozumieć mecze siatkówki:)) Pasjonujące!
Z propozycji programowej skorzystam. Cieszę się, że podzielasz moją fascynację siatkówką. Pozdrawiam serdecznie.
Usuńpo prostu życie...kłopoty, drobne radości. Minął październik, życzę, by przepadły kłopoty. Listopad nie musi być ponury. Polecam lekturę "Cholonek, czyli dobry Pan Bóg z gliny" Janoscha
OdpowiedzUsuńPropozycję książkową wciągnęłam na listę, jeżeli uda mi się ją przeczytać, to podzielę się wrażeniami. Mam nadzieję, że dwa ostatnie miesiące roku nie będą ponure i spokojniejsze. Tobie życzę aby obfitowały w przyjemne chwile, spędzone w zdrowiu. Pozdrawiam.
UsuńPodejdź do tego filozoficznie- małe dzieci to mały kłopot, duże dzieci to duży kłopot.Duże dziecko płci męskiej chorujące to naprawdę - masakra.A niechęć do leczenia się i strach przed badaniami to wybitnie męska cecha.
OdpowiedzUsuńOd wielu miesięcy nie oglądam TV i jakoś mi jej nie brak, choć mam tu polską TV "POL-BOX".
By sprawiedliwości stało się zadość to niemieckiej TV też nie oglądam.
Tak się zastanawiam czy to syn ma dość pracy czy też dość ma go pracodawca? Bo coś mi się obiło o uszy, że jednak gdzie jak gdzie, ale w Warszawie można znaleźć pracę i wszyscy ciągną do Warszawy.
Byłoby dobrze, gdyby rozejrzał się za nowym zatrudnieniem nim tę pracę zakończy, by jednak zminimalizować straty finansowe.
I zapewniam Cię, nic nikomu złego nie zrobiłaś, tylko prawdopodobnie trafiłaś na kiepski materiał genetyczny, mało przydatny do prokreacji.A jak Twoje zdrowie, jak się czujesz?
Przytulam;)
Pytasz jak się czuję, no cóż, jak szmaciana lalka. Nogi nie noszą, ręce nie utrzymują przedmiotów. Gdy się było w miarę aktywnym i samowystarczalnym do 60 roku życia, to trudno jest zaakceptować coraz większą niedołężność i wynikające z niej ograniczenia. Może gdyby nie "kiepski materiał genetyczny", o którym wspomniałaś, to może znalazłabym w sobie odwagę, by zakończyć tę marną egzystencję. Nie mam rozeznania w obecnym rynku pracy, bo od 30 lat jestem na rencie. Pamiętam jednak doskonale lata 1989-1999, kiedy to sama szukałam pracy, a byłam odsyłana z kwitkiem, bo jak wtedy mówiono "bezrobocie jest tak duże, że możemy w pracownikach przebierać jak w ulęgałkach". Nie umiem się ustosunkować do Twojej sugestii: "czy syn ma dosyć pracy, czy pracodawca jego", bo jako matka nie potrafię być obiektywna. Wiem jednak, że dawno skończyły się czasy PRL-u "czy się stoi czy się leży, 2000 się należy" i dziś nikt nie utrzymałby nieefektywnego pracownika. Obecną pracę mój syn podjął ze świadomością, że jest ona czasowa, ale spełnia dwa podstawowe warunki:zapewnia stały dochód i jest blisko miejsca zamieszkania. Oboje natomiast byliśmy świadomi, że jest nie tylko poniżej jego aspiracji, ale także możliwości. Nie dziwi mnie fakt, samego szukania pracy, tylko moment w którym się na to zdecydował. Mam nadzieję, że to co Ci się obiło o uszy jest zgodne ze stanem faktycznym i uda się K.J. znaleźć pracę satysfakcjonująca pod wszystkimi względami(jej rodzaj, bliskość od domu i wynagrodzenie).
UsuńOprawki okularów jakie masz obecnie, bardzo mi się podobają i są bardziej twarzowe od tych, które są na ikonce przy nicku. Gdybym tylko jeszcze znalazła odpowiedź na pytanie, dlaczego Twoja twarz wydaje mi się znajoma(biorąc pod uwagę zdjęcie zamieszczone na blogu Iwony W). Dziękuję za ciekawy komentarz, pozdrawiam najserdeczniej.
Niezbyt lubię oglądać telewizję, ale na wydarzenia sportowe zawsze się skuszę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
W odróżnieniu od Ciebie, telewizji oglądam dużo, chociaż nie wszystkie wydarzenia sportowe mnie fascynują. Rozumiem jednak Twoje zainteresowanie, czynnej sportsmenki. Uściski.
UsuńCzyli życie !! Raz lepiej, raz gorzej...Byle do przodu...;o)
OdpowiedzUsuńZazdroszczę tym, którzy mogą do przodu. Ja niestety większość czasu "stoję w miejscu" czyli leżę. Pozdrawiam.
UsuńTeż oglądałem mecze. Raz na jakiś czas łapię fazę na sport. Czasem też sam coś próbuję robić dla siebie typu rower czy spacery.
OdpowiedzUsuń,,Sprawiedliwi" też mnie wciągnęli. :) Bardzo lubię technika Bolesława Kowalskiego. Ogólnie dialogi są czasem kosmiczne.
:) Powoli dobiega końca mój staż, więc pewnie do grudnia będę bez takich ,,fajerwerków".
Pozdrawiam!
Wiesz, że bardzo Cię lubię, Twoja pogoda ducha czasami daje mi "kopa". Anastazja Kempski, tom również mój ulubieniec, choć na drugim miejscu jest Januszek Wojtala, taki polski "wojak Szwejk". Udanego końca stażu i jak najpomyślniejszej zawodowej i osobistej przyszłości życzę. Uściski.
UsuńDziękuję Iwono za miłe słowa. Jednak wcale nie jestem tak pozytywnie nastawiony w każdej chwili. Nawet można powiedzieć, że z biegiem czasu proporcje zmieniają się raczej w drugą stronę.
Usuń:) Oczywiście w tym serialu też jest parę innych bardzo fajnych postaci. Choćby Jakub Walczak, niektóre jego teksty są nieziemskie. O, Janusz Wojtala to też ciekawa postać. Ostatnio miał można powiedzieć ,,swój" odcinek w szpitalu.
Pozdrawiam!
Jakby co to ja powyżej napisałem komentarz. Tylko się nie wpisałem. :)
UsuńNie znam człowieka, który zawsze byłby na pełnych obrotach. Każdemu zdarzają się słabsze, a nawet złe dni.Pamiętam, że P.P i Mozaika rzeczywistości, to jedna in ta sama wspaniała osoba. Uściski.
Usuń:) Moim zdaniem masz rację Iwono. Każdy ma jakiś czasem słabszy dzień z jakiegoś powodu.
UsuńNapisałem w razie co. Bo czasem jak ma się dużo komentarzy to można się pogubić. Sam czasem tak mam.
Pozdrawiam!
Mnie zdarzało się przeoczyć jakieś komentarze nawet przy małej ich ilości. Szczególnie jeżeli były takie, które odnosiły się do wcześniejszych postów. Jesteś jedynym mężczyzną, który komentuje regularnie, tym bardziej zależy mi na utrzymaniu tak wiernego blogera. Pozdrawiam serdecznie.
UsuńŻyczę kochana Iwonko , żeby wszystko jakoś się unormowało i końcówka roku była spokojna, byś mogła odetchnąć. Dziękuję też z całego serca w imieniu poszkodowanego w pożarze za Twoją pomoc, którą okazałaś pomimo tej zawrotnej prędkości z jaką gna Twoja karuzela. Ściskam serdecznie.
OdpowiedzUsuńTak jak się zobowiązałam pieniądze na konto wysłałam, mam nadzieję, że wpłynęły. Gdyby jednak coś było nie tak daj znać, wtedy będę wyjaśniała z bankiem. Nigdy nie lubiłam kręcić się na karuzeli, ale za to uwielbiałam piosenki Marii Koterbskiej, między innymi tę "Karuzela, karuzela, na Bielanach co niedziela", dlatego myślę, że jakoś okiełznam tę karuzelową prędkość. Ucałowania.
UsuńWszystko w jak najlepszym porządku Iwonko ❤️ Maria Koterbska to moje dzieciństwo. Uwielbiała ją moja mama i jeszcze do tego Janusz Gniadkowski 😊 Do tej pory mam gęsia skórkę , gdy ich słucham 😊
Usuń"Za siedem nocy siedem czerwonych róż" dawał, a ja marzyłam, żeby i w moim życiu pojawił się taki romantyk jak Janusz Gniatkowski. Ja ugrzęzłam w latach 60-80 jeżeli o muzykę chodzi. We współczesnej mam też swoich ulubieńców, ale powroty do młodości są takie miłe. Pozdrawiam serdecznie.
UsuńJeslu chodzi o lekarzy to moj rodzinny tak mnie wlurzyl ostatnio bo ja od 5 rano pod przychodnia stoje jestem pierwsza a pani mi mowi nie ma numerkow no by szlak do tego lekow noe chce mi przepisywac co mam na stale do neurologa każe isc a jak przychodze po skierowanie brak numerkow nie wytrzymalam i zmienilam i przychodnie i lekarza
OdpowiedzUsuńMojemu synowi przedłużył szef umowe po stażu i syn szczesliwy my zreszta też syn moj dopiero 21 lat i dopiero sie uczy zycia i pracy ale wierze w niego ze da sobie rade
Pozdrawiam serdecznie
Przez wiele lat należałam do jednej przychodni i zmieniłam tylko lekarza. Niestety nigdy nie mogłam się do niego dostać, gdy tego potrzebowałam, więc zmieniłam przychodnię na taką, w której łatwiej miało być. Rzeczywistość okazała się inna, a ja jestem już zmęczona poszukiwaniami.Syn rzadko choruje, więc wysyłam go prywatnie.Ostatnio gdy byłam u swojej lekarki, która też mnie odsyłała do neurologa, też poprosiłam o skierowanie, a ona mi odpowiedziała "to pani przyjdzie któregoś dnia".
UsuńJa też wierzę w swojego syna, ale on niestety w siebie nie i na tym polega problem. Nie pozostaje mi nic innego, jak poczekać do końca umowy i zobaczyć , co się stanie. Dziękuję za odwiedziny i komentarz. Przesyłam ukłony.
Witaj, dobrze Cię znów "słyszeć" :) Najważniejsze to chciać cokolwiek robić - jeśli zatracić radość i chęć do życia to najlepsza pogoda nie pomoże. A Twój syn widocznie odzwyczaił się od pacy , bo spodobało mu się żyć inaczej.
OdpowiedzUsuńW przypadku mojego syna trudno mówić o odzwyczajeniu się od pracy, bo oprócz obowiązków zawodowych ma także te wobec mnie, szczególnie teraz, gdy jeżdżę na wózku i nie mogę sama zadbać o wiele rzeczy,które ogarniałam przy samodzielnym poruszaniu się. Prawdą jest, że w czasie choroby czy urlopu leseruje, ale nie jest nierobem i w momencie powrotu do pracy daje z siebie maksimum, bo jak twierdzi szkoda by mu było sił i czasu na bylejakość. Mnie też jest miło, że udzielasz się na blogach. Pozdrawiam serdecznie.
UsuńCo do dzieci to jak ktoś powiedział: "Małe dzieci nie dają spać, duże
OdpowiedzUsuńdzieci nie dają żyć'. I wszystko jedno czy im się dobrze powodzi czy źle
zawsze się o nie martwimy. Jak dobrze to cieszymy się, ale jednocześnie
martwimy, żeby coś nie stało się złego, jak źle to martwimy się czemu
jest źle , ale jednocześnie cieszymy się jak pojawi się jakaś nawet
najmniejsza szansa na poprawę. A zatem i tak źle i tak niedobrze, ale
takie są już serca matek, że ciągle jak te kwoki nad tymi kurczętami
czuwają choć kurczęta mają już łysinę i siwawe włosy!
Dobrze , że jeszcze jest sport - zawsze to prawdziwa rywalizacja, której
nawet jak tylko kibicujemy to czujemy ducha walki! Ja kiedyś w
zamierzchłych czasach grałam w koszykówkę, właściwie powinnam sobie
wynaleźć warszawską drużynę i zacząć kibicować jej, bo to zawsze odmładza.
komentarz Ewy z Bajkowa
Dziękuję za komentarz przesłany na maila i wyrażenie zgody na jego umieszczenie na blogu. Jak we wszystkim, co udało mi się przeczytać Pani autorstwa, jest tu trochę humoru, dużo życiowej prawdy, a nade wszystko mądre spostrzeżenia. Pozdrawiam serdecznie.
UsuńWitaj, Iwono.
OdpowiedzUsuńTrochę jak podczas przejażdżki diabelskim młynem.
Jeden z moich wykładowców mawiał, że "nieszczęścia chodzą stadami, ale szczęścia też", więc jest jakaś nadzieja:)
Pozdrawiam:)
Miło mi znów Cię gościć. Moja matka natomiast twierdziła, że "nadzieja, to matka głupich", więc szkoda na nią czasu. Abstrahując od przysłów, to mamy w życiu tyle ile sami wywalczymy lub wypracujemy. Pozdrawiam Cię serdecznie.
UsuńWspółczuję Ci Tych problemów z synem. Jak to mówią:'małe dzieci-mały kłopot, duże dzieci-duży kłopot'. Mam jednak nadzieję, że syn zrobi to prześwietlenie, że jego problemy ze zdrowiem się skończą, a i kwestia pracy rozwiąże się pozytywnie:-) Ty skupiaj się na przyjemnościach, czytaj książki, którymi zostałaś obdarowana. Ja niedawno przeczytałam ostatnią książkę Stokrotki.
OdpowiedzUsuńNaszym siatkarzom również kibicowałam. Z Brazylią trudno wygrać, to od lat światowa potęga siatkarska więc 'nasi' ustąpili jedynie najlepszym:-) Pozostałych programów, które wymieniasz nie oglądam... Przyznam się, że nawet ich nie kojarzę. Zdecydowanie przedkładam czytanie książek nad oglądanie tv. A jeśli już to robię to wybieram programy podróżnicze, geograficzne, przyrodnicze, historyczne, itp.
Pozdrawiam serdecznie!
Pani Ewa Radomska uwspółcześniła to znane powiedzenie:"małe dzieci nie dają spać, duże nie dają żyć", bardzo mi się spodobała taka wersja.Książki, którymi zostałam obdarowana, to spora ilość, ponieważ oprócz Pani Ewy, książki przysłały mi Jotka, Gabriela Kotas i Iwona Kmita. Niemniej jednak w moim wieku należy oszczędzać wzrok, bo najczęściej do czytania używa się już okularów, a wtedy wzrok męczy się szybciej niż u młodej osoby. Ponieważ mam ograniczone możliwości wychodzenia z domu i łapania przyjemności, to tv jest takim "zapychaczem". Kiedy ból stawów nie był tak duży, to telewizja była zastępowana przez robótki, teraz jest odwrotnie.Programów podróżniczych i geograficznych nie oglądam, bo wtedy robi mi się przykro, że nie mogę być w jakimś ciekawym miejscu. Historyczne i owszem bardzo lubię, przyrodnicze nieco mniej. Dziękuję za obszerny komentarz i trzymam kciuki za przygotowania do ślubu. Ukłony.
UsuńMiło słyszeć, że jest tyle rzeczy, które Cię cieszą. Co do syna i synowej - wiem, że najłatwiej powiedzieć: to ich życie. Ale wiem też, że kilkakrotnie pisałaś o tym, że jesteś od syna zależna. A to zmienia postać rzeczy. Nie bardzo masz na to wpływ, więc po prostu życzę, żeby się ułożyło. U mnie październik był częściowo miesiącem spokojnego urlopu, o tygodniu w Berlinie pisałam, czytałaś, mam nadzieję, że listopad nie będzie gorszy.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia z BHV
Oczywiście życzę by nie tylko listopad był nie gorszy od października ale także grudzień. Od chwili gdy siadłam na wózek jestem od syna zależna całkowicie, bo pomaga mi przy kąpieli, ubieraniu,sprzątaniu i robieniu zakupów. Przybyło mu obowiązków,a przy 3 zmianowym systemie pracy, nie jest tak łatwo dać sobie ze wszystkim radę. Dlatego też pragnę żeby chociaż zdrowie mu nie szwankowało, ale jest uparty i do lekarza chodzi w ostateczności. Życzę żebyś nie tylko urlopowe dni miała spokojne i miłe. Dziękuję za komentarz i przesyłam ukłony.
UsuńJa chyba nie boje sie śmierci bardziej tego ze moge być ciężarem dla bliskich
OdpowiedzUsuńŚmierć jest trudna dla tych co zostają
Gdyby to oni potrzebowali Twojej pomocy, to okazałabyś ją i nie rozpatrywała tego w kategorii ciężaru. Żyjący myślą, że dla chorego śmierć jest wybawieniem, bo skraca cierpienie. Natomiast on sam nie chce sprawiać kłopotu, choć rzeczywiście, Ci którzy zostają, po stracie cierpią jeszcze mocnej. Dziękuję za komentarz i wizytę. Życząc bardzo długiego życia, pozdrawiam.
UsuńPiosenka rzeczywiście wpadająca w ucho, a jak serial? Wiesz, że w ogóle nie zauważyłam, że taka produkcja powstała. Warto obejrzeć? Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńSerial "Miłość na zakręcie", to typowa obyczajówka, która bardziej zainteresuje widownię młodą 16-30 lat, gdyż w takim wieku bohaterów jest więcej. Gdybym odpowiedziała, że nie warto obejrzeć chociażby jednego odcinka, by samemu móc zadecydować, to zlekceważyłabym trud tych wszystkich, którzy sprawili, że serial powstał.Odcinki są 30 minutowe, więc oglądając jeden odcinek, nie tracimy zbyt wiele, tym bardziej, że jest on nadawany o godzinie 20-tej, kiedy to odpoczywamy po trudach dnia codziennego. Dziękuję za komentarz i zapraszam do częstszych wizyt.Ukłony.
UsuńTeż bardzo lubię siatkówkę, chyba podoba mi się najbardziej ta akcja i tempo działania :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za odwiedziny i komentarz na blogu. Autorowi komentarza życzę wielu sukcesów w życiu osobistym i zawodowym, choć na noszenie koszulek z nadrukiem jestem za stara. Ukłony.
Usuń