wtorek, 19 stycznia 2016

TRZY TYGODNIE BYCZENIA SIĘ!

   Wczoraj pojechałam do banku.Tak mi się chciało "jak psu orać", no ale rachunki nie mogły dłużej czekać, a przez internet nie chcę robić opłat. Ponieważ się bardzo źle czułam, to zabrałam syna ze sobą, pierwszy raz od wielu lat. Śnieg, ślisko, dziwna słabość w nogach, którymi ledwo powłóczyłam, to były powody takiego postępowania. Asekuracja na wypadek upadku była mi potrzebna, a tylko mój syn wie jak mnie podnosić z ziemi, kiedy ja nie mogę mu pomóc rękoma. W poprzednich miesiącach łączyłam wizytę w banku z dużymi zakupami, tak żeby taksówka się "opłacała". Tym razem jednak po zrobieniu opłat, wróciłam bezpośrednio do domu, zjadłam obiad i leżałam aż do 10-tej rano dnia dzisiejszego. Co prawda nie mam w tej chwili szczególnie dobrego nastroju i głowa mnie boli, ale po obejrzeniu "Wspaniałego stulecia", zajrzę na "Azalię 2010"- poczytam jej "Zawirowania myślowe", które z pewnością poprawią mi humor. W ten sposób doczekam do wieczornych seriali, a po nich przywitam się z Morfeuszem.
    Tak jak z "tą szklanką do połowy pełną,a do połowy pustą" jest z moim zdrowiem. Trochę dobrze, trochę źle.  Nie będę się więc nadwyrężać. Do usłyszenia.

4 komentarze:

  1. Znaczy co? Obraziłaś się? No kogo?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie bardzo rozumiem skąd wniosek, że się obraziłam.A ponieważ nie jestem, to i osoby takiej nie ma. Pozdrawiam.

      Usuń
  2. Dla odmiany wolę zdecydowanie załatwiać rachunki przez net niż w banku. Nie ma kolejek i czasami niemiłych pań przy okienkach...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W chwili obecnej z powodu nieumiejętności poruszania się na wózku poza domem, też opłaty robię nie w banku. Od wielu lat mam jednego doradcę w banku, z którym wszystko załatwiam, więc nieuprzejmość pracownika banku mnie nie dotyczy.

      Usuń