poniedziałek, 30 maja 2016

CHWAŁA BOGU, że...

   Był 29 kwietnia br, godzina 23.00, postanowiłam się położyć, choć jak na mnie to wczesna pora. Miałam nadzieję, że uda mi się usnąć w miarę szybko. Po godzinie kręcenia się z boku, na bok, byłam zła. Postanowiłam zastanowić się, co mogłabym robić takiego, aby przed snem się zmęczyć tak bardzo, że padałabym na łóżko jak nieżywa. Czytanie blogów czy też pisanie własnego, to wysiłek intelektualny, a mnie potrzebny był fizyczny. Bolące plecy, biodro i podudzia wykluczały marszobiegi czy nawet wolne spacery. Musiałam znaleźć zajęcie dla rąk i głowy, no i wymyśliłam. Uszyję podstawki dla dwójki smyków, a będą one w kształcie zwierzątek. Pora była późna, więc realizację odłożyłam do rana. Następnego dnia już o 6.00 znalazłam książkę, która miała mi zagwarantować podbudowę teoretyczną i niezbędne formy.




     Kiedy wycięłam z papieru poszczególne elementy, to należało dobrać materiały, z których podstawki będą wykonane. Zanurkowałam w szafie i zaczęłam wyrzucać na środek pokoju worki, reklamówki, pudełka po butach czyli wszystko to, w czym dane rzeczy były poupychane. Na stole wylądowała maszyna, nożyczki, igły i cały krawiecki asortyment. Pierwszą podstawką miał być żółw, który w moim zamyśle miał mieć pancerz okrągły a nie tak jak u Anny Misiurskiej „Zabawka ze skrawka” - prostokątny.
Tak wygląda żółw, którego uszyła autorka, widać go  tylko w  połowie , bo książka liczy sobie ponad 30 lat i jest oklejona taśmą.
    Już po przygotowaniu wszystkich elementów z materiałów, doznałam olśnienia nr 1. Pole wyciętego przeze mnie koła, nie równało się polu prostokąta 40x30 cm, który był uwzględniony w książce. Nie chciało mi się przypominać sobie wzoru na pole koła, więc odrzuciłam ten element i przygotowałam prostokąt. Gdy byłam pewna, że wszystkie części żółwia są gotowe do połączenia w całość, zszyłam. Coś co, miało mi zająć góra 3 dni, trwało dwa razy dłużej. Po skończonej pracy, gdy zamierzałam zabrać się za drugą zabawkę, okazało się, że pancerz ma widoczne niedociągnięcia: a to tu nie doszyte, a tu zrobiła się zakładka. Wściekła jak sto diabłów, machnęłam biednym zwierzakiem tak mocno, że przelatując przez pokój, spoczął na oparciu kanapy. Tym razem znalazłam tablice matematyczne, a w nich wzór na pole koła i obliczyłam jaki powinien być promień okrągłego pancerza, żeby nogi, głowa i ogon, zachowały proporcje. Okrągłego przedmiotu, który miałby właściwe r, nie miałam, więc wzięłam największą z posiadanych pokrywek. Po wielu perturbacjach, „spłodziłam” okrągłego żółwia.
 W żaden jednak sposób nie mogłam zrozumieć, dlaczego pomimo usilnych starań, korpus wyszedł dużo za mały w stosunku do głowy i nóg. Na domiar złego wycinając głowę drugiego gada, wycięłam dwie jednakowe części, tak że jak przyszło do zszycia, to pół głowy było z materiału na prawej stronie, drugie pół na lewej. Głowę musiałam zrobić z zupełnie innego materiału, bo tego z którego były nogi zabrakło. Znowu jej rozmiar wydał mi się za duży. Uszyte „nie wiadomo co” podzieliło los pierwszego, przeleciało przez pokój. Poprawiony żółw nr 1 ma od nowości zranioną łapę, bo rozpruwając go na czynniki pierwsze, nie zauważyłam przecięcia. Dostrzegłam, gdy był już gotowy. Bałam się, że „wymieniając" nogę, narobię więcej szkód i ponownie przeleci przez pokój.

Ostateczna wersja żółwia nr 1

Słonia już nie szyłam, bo odechciało mi się krawiectwa.

Tak wygląda słoń którego zamierzałam uszyć dla rocznej Ali, ponieważ nie powstał dostanie książkę. Dodaj napis
   Poza tym byłam umówiona na imieninową kawę z sąsiadką i należało sprzątnąć ten bajzel. Każdy chce żeby przedsięwzięcie się udało, ja też chciałam pochwalić się fajnymi podstawkami. Nie powinnam przyznawać się, że znów mi nie wyszło ale ponieważ obiecałam, że pokażę, co uszyłam, to dotrzymuję słowa.
   Miały być 3 dni, skończyłam po 3 tygodniach, a to dlatego, że zamiast pracować godzinę i kwadrans odpoczywać, w praktyce robiłam godzinę dziennie a przez resztę odpoczywałam.
Chwała Bogu, że nie mam MĘŻA, bo gdyby był pedantem, to na widok bałaganu jaki zrobiłam, zażądałby rozwodu w trybie natychmiastowym. Jeśli miałby charakter pośredni między pedantem i brudasem, to najprawdopodobniej zachowałby się tak jak mój syn, po tygodniu omijania worków, pudeł i wszelkich ścinków. Pewnego dnia wszedł do mieszkania i odezwał się w te słowa: „ a tak właściwie to co ty robisz, że taki rozgardiasz w chałupie”? Twoja matka wyżywa się artystycznie, padła odpowiedź. Spojrzał w kierunku kanapy, gdzie spoczywał żółw nr 1 jeszcze przed poprawkami i powiedział: ”masz na myśli tego zdechłego żółwia”? W tym momencie doznałam olśnienia nr 2: głowa nie wydałaby mi się za duża gdyby pancerz był wypchany ale wtedy nie mógłby być podstawką, bo wszystko by z niego spadało. Złe okazało się nie tylko wykonanie ale i sam pomysł. Tym, którzy sami chcieliby wydziergać żółwia odsyłam http://magicznesploty.blogspot.com , moim zdaniem jest to najpiękniejszy gad jakiego widziałam wśród tych pokazanych w Google-grafika. Inne uszyte wspaniałe zwierzątka znajdziecie na blogu http://robie-bo-lubie.blogspot.com/.
   Trochę boczyłam się sama na siebie, że dupa wołowa ze mnie, bo porywam się z motyką na słońce, a i tak kończę zawsze tak samo porażką. Dziś już mi przeszło,stąd ten post. Gdyby komuś z czytających w głowie zrodziło się pytanie w stylu: „wie że nie umie, to po co robi(na dokładkę chwali się tym na blogu)”, uprzejmie odpowiadam – krojenie, fastrygowanie, prowadzenie pedału maszyny ręką , a nie nogą, to wszystko są ćwiczenia stawów kończyn górnych, żeby reumatyzm za szybko nie wziął ich w swe władanie. A prace pokazuję, bo nie chcę by znaleźli się tacy, którzy powiedzą: „mówiła, że pokaże, a tego nie zrobiła, pewnie ich nawet nie uszyła”. Jestem człowiekiem, który „wilków się nie boi, a kochać się lubi”, więc i krytyka mi nie straszna.

Tych, którzy mnie czytają ale nie komentują oraz tych co robią obie rzeczy, pozdrawiam serdecznie. Najbardziej jednak ciekawi mnie tych 3 obserwatorów, kim są? Może się ujawnią?

20 komentarzy:

  1. Twoja determinacja w robótkach ręcznych mnie powala ;-))))))))))))
    A pod co ma być taka podstawka?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ładnie to tak, naśmiewać się ze starszej pani? Podstawki były robione dla dzieci, aby zachęcić je do jedzenia, a więc pod talerz, kubeczek czy miseczkę. U siebie zrobiłaś wakacyjną przerwę ale jesteś aktywna na wielu blogach, co mnie bardzo cieszy. Jak tam Twoje przedsięwzięcie? Mam nadzieję, że idziesz do przodu jak błyskawica, tego Ci życzę i serdecznie pozdrawiam.

      Usuń
  2. Wyszedł Ci świetny post, pełen humoru :-)
    Zante ma rację, twoja determinacja i ekspresowe podjęcie sie zadania zasługują na medal?
    Że nie wyszło jak z bajki? Ale ile czasu miałaś zajęcie i było o czym napisać i podobało mi się:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak zawsze jesteś pełna życzliwości i zachęty do dalszego działania. Masz rację, zwierzątka nie wyszły tak jak sobie wymarzyłam ale co się pobawiłam i na złościłam, to moje. Bardzo bym chciała, żeby moje posty zawsze się podobały. Teraz mam na tapecie obiecane drobiazgi dla Twoich czytelników, choć nie bardzo wiem jaki szablon obrać dla męskiej części miłośników książek. Uśmiechy i ukłony ślę, do miłego zobaczenia.

      Usuń
  3. Zawsze powodzeniem cieszą się motoryzacja i sport, a dla obu płci zwierzęta :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Auta, motocykla czy piłki nożnej nigdy nie wrabiałam, nawet nie wiem czy na tak wąskim pasku, umiałabym. Natomiast o kotach i psach też myślałam. Nogi bardzo bolą i robota mi nie idzie tak szybko jak bym chciała ale z obietnicy się wywiążę. Powodzenia w docieraniu do końca roku szkolnego. Uściski.

      Usuń
  4. Żółwik ładny, warto było
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze warto jest coś robić, kosić trawę, bawić się z psem. Najgorsza jest bezczynność i nuda. Dziękuję za pochlebna opinię i do miłego zobaczenia przy kolejnych postach na Twoim blogu. Warszawianka pozdrawia Krakusa.

      Usuń
  5. Bardzo fajny żółwik :-) Nie ma co nim rzycać :-) Szyłam też kiedyś taśmowo "potworki".... Ale ja mam problem z rękami..... I teraz wszelkie prace manualne ograniczam do...malowania. I to ostatnio co raz rzadziej i bolesniej. Muszę się znieczulić trochę :-)
    Pozdrawiam serdecznie :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moje ręce przez lata były moim najlepszym przyjacielem, bo to dzięki nim podnosiłam się z każdego upadku. Miałam w nich taką siłę, że chłopcy chętnie się ze mną siłowali na rękę. Dziś reumatyzm atakuje nadgarstki i łokcie i żeby zachować ich sprawność ciągle próbuję prac manualnych. Niestety w odróżnieniu od Ciebie nie potrafię malować, rzeźbić. Do miłego zobaczenia na Twoim blogu.

      Usuń
  6. Do ręcznych robótek, Iwonko, zawsze miałem dwie lewe ręce. Z wyjątkiem jednych takich, ale ich tu nie zdradzę, bo wyszedłbym na bezecnego raczej zbereźnika!
    Natomiast w chwilach chandry biorę się za gotowanie. Kuchnia francuska, chińska czy też śląska, obojetnie, byle dłużej się paprać!
    Efekt podobno jest nie tylko jadalny, ale mniam, mniam...
    ściskam i niezmiennie zapraszam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyszedł byś na zbereźnika, gdyby wyszło na jaw mistrzostwo w rozpinaniu stanika? Ja gotować nie potrafię, bo nikt nie miał cierpliwości mnie pouczyć. Życzę jak najmniej chwil z chandrą i wpraszam się na degustację, gdybym kiedyś zawitała do Chorzowa. Przesyłam najcieplejsze myśli na jakie mnie stać.

      Usuń
  7. Śliczny żółwik! Podziwiam Cię, bo ja szyję tylko proste rzeczy - nawet bardziej reperuję;D
    A już takie tworzenie to dla mnie nieosiągalne;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miśko- niestety z przykrością stwierdzam, że nie kojarzę Twojego nicka z żadnym odwiedzanym przeze mnie blogiem. Dlatego bardzo proszę o dokładny adres, żebym mogła złożyć rewizytę. Artystyczne reperowanie odzieży jest trudniejsze niż szycie, a ja jak mogłaś się przekonać nie tworzę wielkich kreacji tylko bawię się w szycie. Tak z perspektywy lat wiem, że osiągnąć możesz wszystko jeżeli tylko będziesz miała właściwą motywację. Pozdrawiam.

      Usuń
  8. Czytając miałam łzy w oczach ze śmiechu ;). Uparta z Ciebie baba jest, co mnie bardzo cieszy! Żółwie świetne! Chciałabym zobaczyć wypchaną wersję :). Ściskam i pozdrawiam.
    PS. Uwielbiam Twój humor ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i bardzo dobrze, bo śmiech to zdrowie, a ja wiem, że masz dla kogo być w najwyższej formie. Co do humoru, to nie wiem o czym mówisz, wszyscy twierdzą, że ja nie mam poczucia humoru. Jednak i w tej kwestii jak we wszystkich innych staram się. Mam nadzieję, że K i A dostali wymarzone prezenty z okazji DD, ja przesyłam im milion całusów.

      Usuń
  9. też z lubię sobie "podłubać" ale raczej w okresach jesienno-zimowych. Często brakuje mi cierpliwości żeby skończyć to co zaczęłam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miła Jago doskonale wiem o czym mówisz, ja mam chyba z pięć wielkich reklamówek z napoczętymi robótkami:pokrowce na krzesła, serweta szydełkowa, 4 torebki itp. Ponieważ lubię szybko widzieć efekt pracy, to nie porywam się na swetry, spódnice czy inną odzież. Dla mnie każdy okres jest dobry, żeby znaleźć sobie zajęcie. Gdybym więcej chodziła, bywała między ludźmi, to pewnie też robótki byłyby odkładane na jesień i zimę. Dziękuję za odwiedziny, jesteś zawsze mile widziana. Życzę udanego weekendu.

      Usuń
  10. Iwonko, to Ci się spodoba. Mam nadzieję, że link sie otworzy KLIKNIJ

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem fajna sztuczka, chętnie będę sobie odtwarzać, gdy zechcę uszyć poszewki na poduszki kanapowe, ale te raczej upycham do skrzyni, bo nie lubię poduszek ozdobnych. Filmik ten jest też dobrym instruktażem, dla tych, którzy twierdzą, że rękodzieło to nie dla nich, bo nie mają do tego smykałki. Buziaki.

      Usuń