Dziewiętnastego sierpnia otrzymałam
maila od jednej z moich ulubionych blogerek. „Jotka”, autorka
bloga „Pani od biblioteki ” , poinformowała mnie, że wysłała drobny upominek ze swojego urlopowego pobytu w Grecji. Bardzo
wzruszyła mnie tym, że chciała sprawić przyjemność osobie,
która nigdy nie odwiedzi żadnego obcego kraju , a i swój własny
zna słabo. Co prawda dzięki książce Jadwigi Śmigiery „Mój
kraj nad Wisłą” i innym blogerom, którzy opisują swoje wojaże
i miejsca zamieszkania, ilustrując opowieści zdjęciami, mam okazję
zobaczyć to i owo, ale dużo fajniej jest być w ciekawym miejscu osobiście.
Niestety przez opieszałość
mojego syna, dopiero po miesiącu otworzyłam małą białą kopertę,
w której znajdowały się dwie kartki i magnes na lodówkę. Jedna
kartka pokazywała piękno Grecji,
a druga miła na celu rozweselenie
mnie, bo brak postów na blogu mógł wskazywać, że mój nastrój
jest kiepski i weny brak. Magnes na lodówkę zniknął błyskawicznie
w kieszeni syna, bo jego partnerka je zbiera.
Kiedy oglądałam pocztówkę przez głowę przeszła mi myśl „z czym kojarzy mi się Grecja”? Próbując odpowiedzieć sobie na to pytanie, postanowiłam przemyśleniami podzielić się z Wami.
Najpierwsze były mity greckie.
Moje pokolenie poznawało je z „Mitologii”
Jana Parandowskiego, natomiast synowi kupiłam „Mity greckie”
Stanisława Srokowskiego, wydanie III z 1995 roku. To właśnie do
tej pozycji zajrzałam, by przypomnieć sobie dobrych i złych bogów.
Ulubionymi byli:
PROMETEUSZ -bo dał ludziom ogień, a więc ciepło i światło, a został za to przykuty do skał Kaukazu. Ciekawe do jakich skał należałoby przykuć rządzących, którzy wciskają nam ciemnotę i robią przed Europą ciemnogród z naszej pięknej ojczyzny.
EROS, bóg miłości, bo jak każdy pragnęłam kochać(to się spełniło) i być kochaną(klapa na całej długości i szerokości geograficznej). Ale nadziei nie tracę, póki życia.
ATENA-bogini wojny, przedstawiana w złotej zbroi-też bardzo, bardzo lubię złoto(nie koniecznie w formie oręża) lub z sową na ramieniu jako atrybutem mądrości.
HERKULES-heros, zasłynął z wykonania 12 prac i śmierci w męczarniach, których sprawczynią była Dajanira. Przydałby się i mnie taki, co to prace w moim mieszszkaniu by zrobił i nie zdarł ze mnie skóry.
APOLLON -bo autorów pięknych i mądrych wierszy wieńcem laurowym nagradzał. Chciałabym znaleźć się w gronie ludzi tak uhonorowanych.
DIONIZOS- ten to potrafił się bawić, a jego bachanalia sławę zyskały w całym antycznym świecie.
Wśród mieszkańców Olimpu, byli i tacy, którzy mojej sympatii nie zyskali. Co ciekawe, gdy chciałam przytoczyć ich imiona, to okazało się, że to same kobiety. Czyżbym była mizoginistką?
HERA -niby patronka macierzyństwa, a przeszkałała Latonie w narodzinach bliźniaków, Apolla i Artemidy. Uważa się ją także za opiekunkę małżeństwa, piękna i rodziny, a cechował ją gwałtowny charakter, zazdrość i mściwość. Dlatego wykorzystując swoją pozycję na Olimpie, w okrutny sposób pozbywała się rywalek(Semele,Persefony,Io,Kallisto, Echo).
PANDORA-kobieta ulepiona z gliny, ożywiona przez Zeusa. Wiedziona niezdrową ciekawością, otworzyła wbrew zakazowi puszkę, z której na świat wylazły na świat „ból, lęk, starość,bieda, głód, zemsta, nienawiść, podłość,skrytość, podejrzliwość,nieufność, intryga,kłamstwo, egoizm, pycha, wyskoczyły też wszystkie choroby, które sprawiają, że ludzie cierpią i umierają”.(S.Srokowski "Mity greckie").
ERIS- uskrzydlona bogini niezgody, chaosu i nieporządku. Chyba z Olimpu zeszła na ziemię i zamieszkała w naszym kraju.
Mówiąc czy myśląc o Grecji nie można nie wspomnieć o Homerze. Uważa się go za ojca poezji epickiej i autora epopei „Iliada” i „Odyseja”. Jako 16-latka traktowałam te dzieła jak przymusową lekturę i nie przypadła mi ona do gustu pod względem treści czy formy spisania(wiersz bohaterski czyli heksymetr daktyliczny). Niechaj wybaczą mi ci, którzy z uwielbieniem pochylają się nad opowieścią o ostatnich 51 dniach 10-letniej wojny lub podziwiają zręczność z jaką Homer opisał przygody Odysa zwanego także Ulissesem. Ja nie mogłam pojąć jak setki mężczyzn walecznych, odważnych i chyba niegłupich, mogło zmarnować 10 lat, walcząc o jedną kobietę. Najtragiczniejsze było to, że wielu straciło życie, a Helena Trojańska ocalała i wróciła z Menelaosem do Sparty.
Nie dostawałam też wypieków na twarzy, czytając o licznych przygodach Odysa i jego niewierności( dziecko z czarodziejka Kirke i 7 lat spedzonych u nimfy Kalipso, w zamian za niesmiertelność), kiedy w tym czasie w Itace jego słynąca z wierności żona Penelopa oganiała się od wielbicieli, którzy chcieli posiąść ją i zawładnąć majątkiem.
Będąc początkującą „wierszokletką” poznałam twórczość Safony, najwybitniejszej greckiej poetki, mieszkanki wyspy Lesbos. W swoim domu założyła koło, którego zadaniem była opieka nad niezamężnymi niewiastami z arystokratycznych rodów. Uczyła ona młode dziewczyny gry na instrumentach, tańca, przygotowując do zamążpójścia. Jej liryki miłosne, przeznaczone dla podopiecznych, mówiły o radości wspólnie spędzanych chwil i o smutku, gdy panny opuszczały „szkołę” Safony. Ciekawe czy późniejsze guwernantki lub właścicielki pensji dla dobrze urodzonych dziewcząt, korzystały z doświadczeń greckiej poetki. Ilekroć słyszę o Safonie, to nie wiedząc czemu, przypomina mi się Jadwiga Łuszczewska zwana Deotymą, polska poetka i powiesciopisarka okresu romantyzmu, a to za sprawą takiego tekstu:
Deotyma kiecki nie ma,
zamiast kiecki,
ma strój grecki.
W swoim dorobku Łuszczewska nie miała utworów nawiązujących do antyku. Jej poematy poświęcone historii Polski, nie zyskały uznania krytyki, ale historyczne powieści dla młodzieży już tak. Najbardziej znane, to sfilmowana w roku 1964 przez Marię Kaniewską „Panienka z okienka” oraz „”Branki w jasyrze”. Z bogatej literatury romantycznej, w której znaleźć możemy nawiązania do motywów greckich wspomnę o Słowackim i „Grobie Agamemnona” oraz o Norwidzie i „Coś ty Atenom zrobił Sokratesie”.
Przechodząc do współczesności, to pamiętam rok 1966 i Międzynarodowy Festiwal Piosenki w Sopocie, na scenie którego wystąpiła Angela Zilia, wysoka, smukła i piękna, ubrana w biało-czarną sukienkę. Zaśpiewała „Cyganerię” i w Dniu Polskim zdobyła I Nagrodę za interpretację „Dzień niepodobny do dnia”.
Demis Roussos,pojawił się w Sopocie w roku 1979
a przeboje „My Friend the Wind”, „Goodbye My Love Goodbye”,
porywały nie tylko festiwalową publiczność. Niektórzy pamiętają
z pewnością filigranową kobietkę z grzywką, Mireille Mahieu,
która po francusku wyznawała „Akropolis adieu” . Z rodzimego
podwórka muszę napisać o Eleni, piosenkarce greckiego pochodzenia,
która swoimi piosenkami „Miłość jak wino”, „Nic miłości
nie pokona”(tytuł także książki, będącej wywiadem z
piosenkarką), „Po słonecznej stronie życia”, zawsze potrafiła
mnie wprawić w dobry nastrój.
Książka Nikosa Kazandzakisa „Grek Zorba” została spopularyzowana przez swą ekranizację w roku 1964, a główny motyw muzyczny taniec Zorba był tańczony nie tylko na greckich weselach. Martin Scorsese w 1988 zekranizował drugą najważniejszą powieść „Ostatnie kuszenie Chrystusa”, ale książki nie czytałam i filmu nie oglądałam. Pozostaję zafascynowana „Zorbą”.
Jeżeli już weszliśmy na plan filmowy, to nie mogę nie powiedzieć o „Agencie nr 1” z doskonałą rolą Karola Strasburgera, który wcielił się w postać Jerzego Iwanowa-Szajnowicza, polskiego pochodzenia agenta brytyjskiego wywiadu, działającego w Grecji w czasie II Wojny Światowej. Film na podstawie książki Stanisława Strumph-Wojtkiewicza zrealizował w 1971 Zbigniew Koźmiński.
Na koniec kilka słów o człowieku, który nie był związany ani z literaturą, ani ze sztuką czy muzyką lub filmem. Nauczyciel geografii w V Liceum Ogólnokształcącym im. Jakuba Jasińskiego we Wrocławiu, nazywał się Jorthanis Lazopoulos i był moim wychowawcą. Nie wiem jak inni moi koledzy, ale ja zawsze stresowałam się przed każdą lekcją, bo choć był to łagodny, wesołego usposobienia człowiek, to miał zwyczaj odpytywać na środku klasy, a uczniów wybierał, celując palcem w listę obecności. Jeżeli nie dawało się natychmiast odpowiedzi na pytanie o stolice Polski i Grecji, lądowało się w ławce z dwóją w dzienniku. Pomimo, że przy nazwisku mogło widnieć kilka dwój, to nie pamiętam żeby ktoś powtarzał klasę z powodu niezaliczenia przedmiotu.
I to tyle moich wspominków i fascynacji Grecją i tym, co się z nią wiążę. Nadmienię tylko, że chociaż kilka razy trafiałam w TV na reklamę produktów pochodzenia greckiego, sprzedawanych w ramach „tygodnia...” w Lidlu, to nigdy nie udało mi się w określonym czasie trafić do sklepu. Zawsze brakowało funduszy. Dlatego choć uwielbiam jeść(szczególnie słodycze), to na temat smaków kuchni greckiej nic nie umiem powiedzieć. Na odwrocie widokówki z Iraklionu, Jotka napisała” zdjęcia nie oddają zapachów, wiatru i klimatu,ale zawsze to jakaś namiastka i źródło wspomnień”.Tych, którzy nie znają „Pani od biblioteki”, odsyłam na blog https://paniodbiblioteki.blogspot.com/2021/09/kocha-lubi-gotuje, a stałych bywalców zachęcać nie muszę.
Wierzę, że Ci, którzy zamieszczą pod niniejszym postem komentarz, podzielą się swoimi skojarzeniami dotyczącymi tego pięknego kraju.
Nie mam żadnych skojarzeń z tym krajem, ale też otrzymałam piękny upominek od Jotki, a to że magnes zniknął w kieszeni syna - bardzo mnie zasmuciło. Przytulam mocno.
OdpowiedzUsuńSmutek zupełnie niepotrzebny, bo syn uprzedził mnie okrzykiem "zabieram", wiedział też, że sama podarowałabym go jego dziewczynie znając Jej pasję. Sobie zachowałam kartki. Za przytulenie dziękuję, przyda się. Uściski.
UsuńA ja, jeszcze nim trafiłam do szkoły miałam "Heroje, czyli klechdy greckie o bohaterach", książkę napisaną przez C.Kingsleya. Książka była wydana w 1935 r nakładem Gebethnera i Wolfa, przekładu z języka angielskiego dokonał W. Berent. I jest tu mała od wydawcy adnotacja, że po raz pierwszy ta książka ukazała się w Polsce w 1928 roku i że jest zatwierdzona jako lektura uzupełniająca przez Ministerstwo W.R.i O.P. Nie mam bladego pojęcia jakie to było ministerstwo. Są tu trzy części, każda ma kilka rozdziałów i każda z tych części opowiada o kim innym- o Perseuszu, Argonautach i Tezeuszu. Mam tę książkę do dziś, jest ze mną w Berlinie.I był to mój pierwszy kontakt z mitami greckimi i starożytnością.
OdpowiedzUsuńNiestety jakoś nie dotarłam w swych wojażach do Grecji, za to przeczytałam sporo książek z historii Starożytnej Grecji.
Miłego Iwonko, zdrówka i pogodnych myśli;)
Moja matka uwielbiała rozczytywać się w opowieściach o starożytności. W odróżnieniu ode mnie umiała kazdemu bogowi dopasować rzymski odpowiednik. Do dzisiaj na półce mam "Małą encyklopedię kultury antycznej", która była bardzo przydatna przy rozwiązywaniu krzyżówek.Ministerstwo, które zatwierdziło wspomnianą przez Ciebie książkę, to Ministerstwo Wyznań Religijnych i świecenia Publicznego. Nadzorowało ono edukację w II RP. Posiadasz prawdziwy rarytas, a Twoja młodzież będzie miała po babci prawdziwą pamiątkę. Zdrówko i pogodne myśli bardzo się przydadzą, bo choć wakacje się skończyły, to nie czuję się zrelaksowana i wypoczęta. Tobie i Rodzinie samych pomyślnych dni w nadchodzącej jesieni.
UsuńNie będę udawać Greka :) Gdzie mi tam równać się z Twoją wiedzą.
OdpowiedzUsuńNotkę przeczytałam z przyjemnością.
Serdeczności.
Nie tylko Ty nie chcesz udawać Greka, Czerwone Gitary też coś o tym śpiewały w piosence "Nie zadzieraj nosa". Bardzo mnie cieszy, gdy czytający i komentujący wyrażają sie pozytywnie na temat postów, bo jest to dowód na to, że warto rozmawiać z innymi chociażby właśnie przez notki. Uściski i podziękowania za komentarz.
UsuńKlik dobry:
OdpowiedzUsuńOto dowód, jak drugi człowiek swoją pamięcią, kartką i magnesikiem może obudzić i pobudzić. Ba! Nawet inspiruje i do dzielenia się wiedzą motywuje.
Brawo Jotka!
Brawo Iwona Obudzona!
Pozdrawiam serdecznie.
Witaj, jak widzę nie tylko ja zostałam zmotywowana, bo Tobie też udało się wdzięcznie zdania i wersy zrymować. Dziękuję za komentarz i wizytę. Uściski przesyłam.
UsuńW Grecji bylam kilkakrotnie. To prawda, ze urzeka pięknem, historią i klimatem. Powiem o takich dwóch moich ciekawostkach.
OdpowiedzUsuńRaz mieszkałam w hotelu, który nazywał się Leonanti, nazwa pochodziła od imion jego właścicieli, Leonidas i Antygona.
Drugie miłe wspomnienie;codziennie, jeszcze przed śniadaniem szlam poplywać , koniecznie musiało to być pływanie na plecach i patrzenie prosto w słońce, które świeciło na oszałamiająco błękitnym niebie. W morzu i na plaży jeszcze prawie nikogo nie bylo, cisza i spokój.
Kiedyś rozczytywałam się w historii Grecji, mitach i pokręconych losach bogów i innych stworzeń.Dzisiaj podchodzę do tego z przymrużonym okiem, a niektóre opowieści mnie śmieszą. Co nie znaczy, że nie trzeba ich znać.
Najpiękniejsze metro w Europie jest w Atenach.
Wczoraj wysłałam Ci tomik, zwykłą pocztą, jako list, powinien za 2-3 dni być w skrzynce pocztowej.
Wielka szkoda, że tak mało Polaków nadaje swoim dzieciom piękne staropolskie imiona. Moja matka "straszyła" mnie, że wnuczce da na imię Dobrochna, a wnukowi Jurand. Nie wiem czy chcialabym żeby któraś dziewczynka miała na imię Antygona, bo była to bardzo tragiczna postać, ale Leonidas, to po naszemu chyba Leonard, a poza tym bohater spod Termopili. Bardzo dziękuję, za wysłanie wierszy, postaram się aby ta przesyłka nie leżała w skrzynce tak długo, jak wyżej wspomniana. Pozdrawiam serdecznie.
UsuńIwonko, najważniejsze, że przesyłka doszła, cieszę się.
OdpowiedzUsuńWszystkie Twoje skojarzenia jak najbardziej trafione i wydaje mi się, że produkty z Lidla to jednak nie to samo, a i do tanich nie należą, niestety.
Trzymaj się ciepło:-)
Nie miałam okazji zetknąć się z cenami z Lidla. Wiem tylko, że polsko-grecka rodzina reklamując grecki tydzień w tej sieci, twierdziła, że wybór duży, a ceny przystępne. Zmieniłaś ikonkę przy nicku na bardziej aktualną. Jest świetna. Buziaki.
UsuńMnie Grecja kojarzy się z moim pierwszym w życiu wyjazdem na wakacje za granicę. Nie będę się rozpisywać, cała historia jest tutaj: https://ekstraktzycia.blogspot.com/2018/04/kreta.html
OdpowiedzUsuńTęsknię za Grecją szaleńczo.
Nie mogę się przyzwyczaić do Twojego nowego nicku. Wierzę, że kiedy Twoje sprawy okrzepną i się poukładają, to odwiedzisz Grecję ponownie. Życzę tego z całego serca. Pozdrawiam.
UsuńDlatego w awatarze nadal jest to samo zdjęcie, żeby nie komplikować. No i oczywiście adres bloga niezmienny.
UsuńTeż mam taką nadzieję.
Serdeczności przesyłam.
Twoje posty czytuję, chociaż coraz rzadziej komentuję. Bardzo mi zaimponowałaś swoją postawą i pracą nad sobą. Ja mam dwa razy tyle lat co Ty, a na napisanie książki i jej wydanie się nie zdobyłam. Brawo i oby dalsza praca dała równie wspaniałe wyniki. Uściski.
UsuńMam mgliste wspomnienia z Grecji. Byłem z Mamą na Krecie. Miałem wtedy może 8-9 lat, więc wspomnienia są typu ,,dziecinnego" raczej, ot choćby możliwość zajrzenia do kokpitu samolotu w czasie lotu (teraz wszystko zamknięte jest jak sejf z wiadomych względów). Dobrze pamiętam za to kolor wody, gdy pojechaliśmy na Santorini oraz kolory tamtejszych domów.
OdpowiedzUsuńZe skojarzeń dalszych to m.in. muzyka Eleni i jej grup muzycznych. Z biegiem lat podoba mi się coraz bardziej, nie wiem czemu do końca. Podziwiam też Eleni za to co zrobiła po stracie swojej córki, wybaczenie zabójcy własnego dziecka wykracza poza mój umysł, to chyba najwyższy poziom człowieczeństwa, mimo tak okropnych wydarzeń.
Co do samego jedzenia to różnie z tym jest. Są greckie specjały bardzo dobre i średnie. Jak na mój gust ich słodycze są ciut za słodkie, choć szczerze mówiąc lubię takie smaki. Reszta to zbliżone rzeczy do tych znanych z Turcji, Albanii, Czarnogóry itp. Ogólnie chyba basen morza Śródziemnego oferuje najwięcej z owoców morza, do tego oliwki, winogrona, ogólnie zdrowo i smacznie raczej.
Pozdrawiam!
Mozaika Rzeczywistości.
Witaj, Twój pobyt w Gracji był dawno, a jednak zapamiętałeś z niego sporo. To są te wartości, które wzbogacają nasze życie niezauważalnie. Nie byłam w Turcji i ich jedzenia także nie znam. Bez względu na kraj, raczej nie skusiłabym się na owoce morza. Mnie bardzo cieszy, że Eleni pomimo osobistej tragedii powróciła do śpiewania, bo tak jak wspomniałam bardzo dobrze ono na mnie działa. Dziękuję za komentarz i wizytę. Trzymam za Ciebie kciuki. Uściski.
UsuńPo prostu pewne rzeczy podobają mi się cały czas, choćby widoki znad morza, właściwie wszystko jedno jakiego. :)
UsuńW Turcji byłem raz z Rodzicami, wybraliśmy niestety się w lipcu, więc pogoda była okropna, upał wpędzał nas w najgorsze samopoczucie jakie jest tylko. Pierwszy i ostatni raz latem będę w takim miejscu. A z jedzenia to mam wrażenie, że wszystko było słodkie, nie pamiętam nic wytrawnego z Turcji.
Czy z owocami morza chodzi o to, że mają oczka takie dajmy na to krewetki? Podobno sporo osób właśnie to odstrasza od owoców morza.
Podobnie jest z powrotem Ewy Bem po śmierci córki, też jest to dobra w swoim fachu artystka.
Pozdrawiam!
Mozaika Rzeczywistości.
W Turcji była moja siostrzenica z rodziną, bardzo sobie chwaliła. Wcześniej też moja matka z siostrą, którą jako blondynkę chciano od mamy kupić. Na szczęście siostrze mama kupiła skórzaną garsonkę, a mnie spódnicę, którą uwielbiałam. Na własne oczy nie widziałam ani krewetek, ani homara czy ostrygi, wystarczyły mi opowieści o sposobie ich przyrządzania. Ewa Bem zawsze była profesjonalistką tak jak Prońko i inni wokaliści z tego okresu czyli lat 70 i 80-tych XX wieku. Teraz wokalistą nazywa się osobę, która wyda singiel, a aktorem człowieka mającego w dorobku epizodyczną rólkę. Ci prawdziwi piosenkarze, aktorzy, malarze czy literaci powoli odchodzą. Ukłony.
UsuńChyba nie wybiorę się już do Turcji, jakoś nie pasuje mi klimat, a także pewne zachowania miejscowych tak jak te, których Twoja siostra doświadczyła.
UsuńOK. Akurat homary i chyba kraby szykuje się do jedzenia w wyjątkowo niemiły dla nich i dla wiel osób sposób. Ale krewetki czy kalmary, dobrze zrobione są warte polecenia. Oczywiście nie namawiam na siłę. :)
O. Ten temat jest jak rzeka, bo mam podobne odczucia. Jak w ,,Teleexpresie" puszczają w środy młodych artystów to często mam wrażenie, że słucham piosenki z poprzedniego tygodnia. Wszystko wydaje się niemal identyczne pod względem muzycznym czy tekstowym, koszmar.
Nie mówiąc już o promowaniu wykonawców rzekomo po szkole muzycznej, którzy nic nie wnoszą do muzyki. Mam na myśli niejaką Sanah, niby po klasie skrzypiec, a właściwie ani nie umie dobrze śpiewać, ani grać na skrzypcach. A może to po prostu znak, że się starzeję, jeśli zaczynają mi się podobać utwory Eleni, Alicji Majewskiej itd. itp. Sam już nie wiem. :)
Pozdrawiam!
Mozaika Rzeczywistości.
Jesteś wrażliwym człowiekiem, do którego przemawia dobry tekst i melodia. A że nie jestesmy coraz młodsi, to fakt, ale tylko ciałem, bo duch w nas młodzieńczy. Dla mnie te współczesne piosenki kojarzą mi się z pilowaniem drewna. Pozostawaj w zdrowiu.
UsuńJeśli o muzykę chodzi to właściwie całe życie poznawałem i nadal poznaję różnych zacnych wykonawców. Nawet stacje radiowe staram się wybierać takie, aby muzyka coś więcej ze sobą niosła.
UsuńWłaśnie w tym rzecz na ile lat człowiek się wewnętrznie czuje.
Dla mnie muzyka obecnie przypomina błądzenie w ciemnych tunelach, żeby raz na jakiś czas znaleźć coś z melodią inną niż wszystkie, ewentualnie z przekazem jeszcze. Mówiąc szczerze o wiele łatwiej znaleźć coś dobrego nawet w latach 90. niż dziś.
Miałkość muzyki dziwi mnie nieco biorąc pod uwagę to, jaki sprzęt znajduje się w średnio znanym studio nagraniowym, nie mówiąc o tym co mogą mieć sami muzycy w domach. W teorii dopiero teraz powinna powstawać chwytająca za serce i duszę muzyczna twórczość. A jest na odwrót, to starsze zespoły, z gorszym sprzętem, z mniejszym budżetem zrobiły coś, co można nazwać kamieniami milowymi. Cóż, nic się na to nie poradzi, tylko można ponarzekać nieco. :)
Można jeszcze po prostu słuchać tej dawniejszej, szlachetniejszej muzyki. Dawniej tworzono dla sztuki, pieniądze jakże niewielkie w porównaniu z dzisiejszymi były tylko nagrodą za trud. Dziś pieniądz jest ważniejszy, więc wypuszcza msię wszystko, co je gwarantuje, nie dbając o poziom. Pozdrawiam serdecznie.
UsuńCzasem udaje mi się znaleźć w tym całym muzycznym bałaganie coś wartego uwagi. Szkoda jedynie, że większość takich mniejszych czy większych odkryć dokonuję w obrębie stylistyki rock. Jeśli chodzi o pop czy jakieś inne, lżejsze gatunki to faktycznie lepiej od razu sięgnąć po coś z lat 70. czy 80. zeszłego wieku. Oczywiście to tylko moje odczucia, może inne osoby odnajdują więcej właśnie w tych gatunkach z głównego nurtu.
UsuńPozdrawiam!
Grecja chyba właśnie tylko z mitologią mi się kojarzy, w której zaczytywałam się z przyjemnością w czasach szkolnych. Mam ochotę do niej wrócić i zakupić egzemplarz do prywatnej biblioteczki :). W kraju tym nigdy nie byłam, może wtedy pierwszym skojarzeniem byłyby plaże, słońce piękne widoki. Ostatnio dużo osób z mojego otoczenia miało okazję tego zakosztować. Piękny prezent Ci sprawiła, znana i mi blogerka. Uśmiechu życzę i ja :)
OdpowiedzUsuńEgzemplarz "Mitów" w biblioteczce, to doskonały pomysł, bo można je traktować jak bajki antycznego świata. Jesteś jeszcze bardzo młoda, życie przed Tobą, a więc wojaże w różne regiony Europy i świata. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za komentarz oraz wizytę.
UsuńPewnie nigdy nie dane mi będzie poznać chociaż skrawek Grecji; kiedyś, gdy poprosiłam lekarza rodzinnego o skierowanie do sanatorium [nie dla siebie, dla męża, bo nigdy nie był] to odpowiedział; nie każdy pacjent może jeździć do sanatorium; teraz wykorzystam tą odpowiedź lekarza i napisze; nie każdy do Grecji może jeździć :)
OdpowiedzUsuńAktualnie wnuczek [pierwszoklasista] poznaje mitologię grecką, rzymska; bóstwami słowiańskimi i...jakieś tam jeszcze; rolą babci jest słuchać opowiadań, ale skleroza nie pozwala na spamiętanie wszystkiego; za późno na nauki; wiek ma swoje prawa;
pozdrawiam :)
Co się tyczy sanatorium, to miałam podobne doświadczenia z neurologiem w przychodni dla pracowników cywilnych wojska. Ja spędziwszy dzieciństwo i młodość w sanatoriach, usłyszałam"nie wypiszę pani wniosku, bo pani do sanatorium nie dojedzie". Zostałam zmuszona, by pierwszy(i na szczęście ostatni raz w życiu) złożyć na lekarza skargę do kierownika przychodni. To dośc dzzziwne, że już w pierwszej klasie poznają mity. Za moich i chyba także syna czasach była to klasa piąta. Ty możesz cieszyć się wnuczkiem(wnukami), a mnie to nie bedzie dane, bo mój syn potomstwa mieć nie chce. Moja siostra i matka lubiły podróżować i kilka krajów zobaczyły, ja słuchałam tylko relacji, gdy wracały. Zgadzam się, że wiek ma swoje prawa, ale w każdym można znaleźć coś, co lubi się robić. Najgorzej wmówić sobie, że się nie da. Póki nogi noszą, a ręce chwytają, można poznawać nawet najbliższą okolicę, tę dalszą niż własne miejsce zamieszkania. Pozdrawiam serdecznie.
UsuńNie wniosę skargi na lekarza rodzinnego do kierownika przychodni, bo...to kierownik przychodni; co najwyżej mogłabym zmienić lekarza rodzinnego.
UsuńMity to pasja wnuczka> w pierwszej klasie tego nie uczą :) On tak z ciekawości [zainteresowania] wyuczył się na pamięć tych wszystkich bogów i bóstw z książek z biblioteki; babcia i dziadek li tylko słuchają i nadziwić się nie mogą pojemności pamięci wnuczka.
Smutna to wiadomość, że Twój syn potomstwa nie chce. Rozumiałabym, gdyby nie mógł, ale... może jeszcze odmieni mu się pogląd na posiadanie potomstwa... może- daj Boże! Nie trać nadziei.
Podobno moje pochodzenie [dalekie korzenie] sięgają wędrujących plemion; stąd u mnie ochota na włóczęgostwo; ale...zawsze coś stanie na przeszkodzie. Jestem uwiązana w domu obowiązkami wobec innych. Tak przyssał się do mnie...leń. A lenistwo to poważna przeszkoda :)
To już nie wmówienie sobie, a przyzwyczajenie; zasiedzenie. Samej nie chce mi się wałęsać po bliskiej okolicy.
Nie na próżno języków obcych uczą już bardzo małe dzieci, bo podobno pojemność ich mózgów jest największa. Fakt, że wnuczek tak wcześnie rozwija swoje pasje, dobrze wróży na przyszłość-bedzie w nim ciekawość świata. Większość kobiet obowiązki wobec rodziny stawia na pierwszym miejscu, ale nie należy zapominać o sobie, bo gdy my jesteśmy zadowolone i szczęśliwe, zyskuje na tym nasza rodzina i otoczenie. Wiesz, z przyjemnością czytuję blog, na którym autorka opisuje swoje i męża wypady z wnukami.http://gordyjka.blogspot.com/2021/09/polskie-drogii-chodniki.html Jeżeli nie znasz tej strony, to polecam, może Cię zainspiruje? Pozdrawiam serdecznie.
UsuńTwoja notka sprawiła mi równie wielką radość jak Tobie upominki od Jotki:-)
OdpowiedzUsuńZ Grecją mam wiele skojarzeń i wspomnień, byłam w niej kilkakrotnie, tak części kontynentalnej jak i wyspach (w tym na Lesbos;-)) i pewnie jeszcze tam wrócę bo to zdecydowanie jeden z moich ulubionych krajów (obok Hiszpanii i Turcji). A moja siostra jest archeologiem ze specjalizacją ze starożytnej Grecji.
Pozdrawiam serdecznie Iwono i życzę pomyślności.
Witaj dawno nie widziana na mym blogu. Próbowałam parę razy wejś na Twój blog, bo bardzo lubiłam czytać o Twoich podróżach. Niestety odpowiedziała mi plansza"tylko dla zaproszonych". Bardzo mnie to zmartwiło, ale każdy ma prawo decydować, komu udostępnia. Zawód archeologa piękny, ciekawy ale trudny. Życzę wielu wspaniałych podróży nie tylko do wymienionych krajów. Ukłony.
UsuńWitaj jeszcze wrześniowo Iwonko
OdpowiedzUsuńZ czym kojarzy mi się Grecja? Z moją jedyną samolotową wycieczką.
A Mitologią kiedyś zaczytywałam się. Dziękuję za przypomnienie
Magnesu jednak za nic bym nie oddała:)))
Niech zatem te jesienne dni będą dla Ciebie utkane z ciepłych uśmiechów.
Ja też raz w życiu leciałam samolotem, z Koszalina do Warszawy. Boję sie latania, więc raczej innych podniebnych eskapad nie bedzie. Moja matka uwielbiała kulturę antyczną, zaczytywałą się zarówno w historii Grecji jak i Rzymu. Nie jestem zachłanna, jeżeli wiem, że ktoś lubi coś bardziej ode mnie, to chętnie prezentuję mu to coś. W sieci poznałam młodą mamę, która uwielbia dziergać, podzieliłam się z Nią literaturą na ten temat. O ten uśmiech trochę trudno będzie, bo mój syn do uśmiechających się nie należy, ale może właśnie ludzie poznani dzięki blogom, mnie nim obdarzą. Wszaystkiego co najpiękniejsze na tę jesień życzę. Uściski.
UsuńIwonko dziękuję Ci za słowa, którymi czasem mnie obdarzasz. Są one jak anioły, które na niteczkach Internetu szybują na moje szumiące, zielone stronki.
UsuńPozdrawiam w czasie Aniołów Stróżów, niech one nad Tobą czuwają
Obawiam się, że nikt nade mną nie czuwa, bo coraz więcej się na mnie zwala, a ja mam coraz mniej sił, by temu podołać. Jednak cieszę się, że moja obecność na Twoim blogu sprawia ci przyjemność. Uściski.
UsuńJa mam z Grecji całą masę pięknych wspomnień bo to od Grecji wszystko się zaczęło. Wszystko, czyli moje podróżowanie trochę dalej niż po naszym pięknym kraju. Było to w czasach kiedy latanie samolotem nie było ani tak łatwe, ani tak popularne, do Grecji jechałam autokarem i sama podróż to już była przygoda. Przywiozłam ze sobą mnóstwo zdjęć ( na kliszach ), z których na większości są palmy bo to one wtedy najbardziej mi się kojarzyły z zagranicą :). Po powrocie z Grecji obiecałam sobie, że zrobię wszystko żeby z podróżowania uczynić wielką pasję i myślę, że dobrze mi idzie :)
OdpowiedzUsuńWszystkiego dobrego, pięknego weekendu.
Witaj na blogu, bo chyba pierwszy raz komentujesz, za co pięknie dziękuję. Ja zdjęć z różnych okazji mam niewiele, bo rodzice też uznawali tylko aparaty na kliszę. Cieszy mnie, że udaje Ci się realizować pasję, niechaj tak pozostanie. Pozdrawiam i życzę dalszych szczęśliwych wojaży.
UsuńNigdy nie byłam w Grecji. A z czym mi się kojarzy? Z oliwkami, fetą, musaką, winem retsina. Ha, ha, trochę wstyd, że przede wszystkim z jedzeniem, ale cóż...
OdpowiedzUsuńW szkole też czytałam mity, napisałam nawet jakieś opowiadanie o Grecji na lekcję polskiego, pamiętam występ Demisa Roussosa w Sopocie, "Greka Zorbę" też oglądałam. Bardzo się cieszę, że napisałaś o Grecji jak zwykle zamieszczając mnóstwo różnorodnych informacji. Pozdrawiam serdecznie :)
Świetnie, że Twój komentarz zawiera informacje o jedzeniu, bo uzupełnia to, czego w moim poście brakowało. Dziękuję za komentarz i wizytę. Uściski.
UsuńW Grecji byłam tylko raz zaledwie kilka godzin i wszelkie wrażenia zabrał mi obraz uchodźców zapełniających parki, ulice i nadbrzeże morza oraz niemiłosiernie zatłoczona plaża hotelowa. Plaża to nic, jednak widok uchodźców przytłoczył mnie współczuciem do tego stopnia, że nie zdołałam zaznać "ducha Grecji", który niewątpliwie tam jest.
OdpowiedzUsuńRzeczywiście zetknięcie z Grecją było nie najlepsze, ale może jeszcze kiedyś nadarzy się okazja, by tam pojechać o odszukać owego "ducha". Tego życzę z całego serca. POzdrawiam, dziekując za komentarz i wizytę.
UsuńWitaj, Iwono.
OdpowiedzUsuńGrecja kojarzy mi się z lekkim szmerkiem w głowie od tamtejszych trunków, nieustannym kręceniem w nosie po bardzo aromatycznych posiłkach i bolącymi nogami w trakcie wędrówek:)
To także skojarzenia literacko-muzyczne i filmowe, o których i Ty piszesz.
Trochę szkoda, że Syn pośpieszył się i odebrał Ci przyjemność obdarowania Synowej magnesem z własnej inicjatywy, ale najważniejsze, że bibelot trafił tam, gdzie powinien:)
Pozdrawiam:)
Niestety nie miałam okazji spróbować trunków i potraw. W Polsce są greckie restauracje, ale to nie to samo, co oryginalna grecka tawerna. Ja dbałam o syna, teraz on dba o partnerkę, bo to z nią spędzi życie. A matka jest od tego żeby dawać. Dziekuję za wizytę i komentarz. Czytam każdy Twój tekst, ale coraz rzadziej jestem w stanie zdobyć się na komentarz. Ukłony.
UsuńGrecka piguła...;o)Pięknie to ujęłaś...;o)
OdpowiedzUsuńDziękuję za komplement. Pozdrawiam serdecznie w pierwszych dniach jesieni.
UsuńGrecja większości ludzi kojarzy się z mitami!
OdpowiedzUsuńTwój nick też nawiązuje do mitologii. Pozdrawiam Ciebie i Twój Olimp. Dziekuję za wizytę i komentarz.
UsuńZnam mity w przekładzie Jana Parandowskiego, bo to głównie one zamieszczone zostały w podręczniku do klasy 5. W Grecji nie byłam, ale miło pooglądać ją u innych na blogach. Sympatyczny gest ze strony Asi i tylko szkoda, że syn zabrał Ci ten magnes. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńJesteś trochę młodsza od mojego syna, więc mogłaś się zetknąć z ksiązkami S. Srokowskiego. Nie czytałam jego "Wojny trojańskiej" i "Przygód Odyseusza", ale podobno są bardzo dobrze opracowane. Masz jeszcze czas by zawitać do Grecji i innych krajów, tego serdecznie życzę, dziękując za wizytę i komentarz. Uściski.
UsuńNie, na pewno się z tymi książkami nie spotkałam. Co najwyżej mogłam mieć ich fragment w podręczniku, ale tego to już nie pamiętam.
UsuńIwonko - dziękuję serdecznie że wspomniałaś o mojej książce.
OdpowiedzUsuńA jeśli chodzi o Grecję to kraj naprawdę wyjątkowy. Poznałam ją trochę w czasie 12-dnowej wycieczki kilkanaście lat temu...
W wielu postach staram się popierać ciekawych blogerów i ich blogi oraz wartościowych pisarzy. To Twoja wina, że piszesz dobre, pełne interesujących wiadomości książki. Oby tak dalej! Pozdrawiam serdecznie, choć liczyłam, że opowiesz coś o tych 12 greckich dniach. Może zrobisz to u siebie, bo poczujesz się zainspirowana, tak jak ja przez Jotkę. Miłego dnia.
UsuńGrecja kojarzy mi się bardzo nieprzyjemnie. Dostałem pałę z Iliady i Odysei i właśnie Greków za to winię. Wszak Homer był przedstawicielem tego narodu...
OdpowiedzUsuńCzyli "Kowal zawinił, Cygana powiesili". Jak się przekonałeś ja też za dziełami Homera nie przepadałam, może nawet jakąś pałę zaliczyłam, ale wolę tego nie pamietać. Życzę żebyś mógł kiedyś poznać Grecję ze współczesnej, mam nadzieję pieknej strony. Dziękuję za wizytę i komentarz. Pozdrawiam.
UsuńW Grecji byłam na wakacjach trzy razy, każdy wspominam bardzo miło i chętnie bym tam wracała... Jeśli kiedyś skończy się era pandemii i wyjazdy będą bardziej znormalizowane, chętnie znów się tam wybiorę.
OdpowiedzUsuńCo oprócz tego?
Mity greckie to też oczywiste skojarzenie, nasza łacinniczka czytywała je nam na lekcjach łaciny w wersji baśniowej, niestety nie zapamiętałam tytułu tamtego zbioru mitów, choć od lat chciałam go zakupić.
Mnie Grecja kojarzy się oczywiście też z Grekiem Zorbą i jego wspaniałym tańcem. :)
Witaj, długo nieobecna w tym miejscu. Mam nadzieję, że Twoje pragnienie się spełni. Poznałaś zatem rzymską wersję mitów, bo jak wiadomo każdemu greckiemu bogowi nadawano rzymsskie odpowiedniki. Pozdrawiam serdecznie i dziekuję za wizytę oraz komentarz.
UsuńIwona, wysłam kilka zdań na maila, kontrolnie i napisz czy wiadomości ode mnie lądują w spamie, czy normalnie. Bo do niektórych moich znajomych nie dochodzą.
OdpowiedzUsuńJuż wiesz, po naszej godzinnej rozmowie telefonicznej, że mail doszedł normalnie. Dziekuję za wczorajszą cierpliwość dla mnie. Buziaki.
UsuńPamiętam jak kiedyś fostalam kubek w zielone liście od jednej z blogowiczek byłam przeszczęśliwa. Czasem tak niewiele trzeba by komuś sprawić radość.
OdpowiedzUsuńDziękuję że tak mnie wspierasz😙
Zazwyczaj drobne dowody pamięci czy sympatii są najcenniejsze. Nie chodzi o to, żeby było "nie daj się a postaw się", ale żeby pokazać drugiemu człowiekowi, że jest ważny dla siebie i tych, którzy go lubią i cenią. Jeżeli moje komentarze sprawiają Ci przyjemność i jak to określiłaś "wspierają", to jest to dla mnie najlepsza nagroda i pocieszenie. Uściski dla Ciebie i Rodziny.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńI like your blog,I sincerely hope that your blog a rapid increase in
OdpowiedzUsuńtraffic density,which help promote your blog and we hope that your blog is being updated.
Slots Online