środa, 27 kwietnia 2022

WYCIECZKA

 

   Był rok 2020 gdy zorientowałam się, że mój dowód osobisty stracił ważność. Rozpoczęła się pandemia. Na kilka miesięcy odpuściłam sobie starania o wyrobienie nowego. Kiedy powróciłam do próby złożenia wniosku, dowiedziałam się, że urzędnik z Urzędu Dzielnicy może przyjechać do domu. Muszę mieć tylko aktualne zdjęcie i pani z którą rozmawiałam podsunęła mi myśl, żebym fotografa ściągnęła do mieszkania. Sprawa wydała się łatwa, ale żaden z fotografów, do których dzwoniłam, po domach nie jeździł. Myślałam żeby syn zrobił mi zdjęcie swoim telefonem, a później poszedł do zakładu fotograficznego, by tam je wydrukowali.

   Niestety syn zwlekał z jakimikolwiek działaniami, a ja żyłam pod coraz większą presją. Bank upominał się o uaktualnienie danych, żadnej pożyczki online wziąć nie mogłam. Bezproduktywne były także starania o załatwienie innych pilnych spraw. Moje stosunki z synem i innymi członkami rodziny są oględnie mówiąc trudne. Za dwa miesiące kończy się umowa najmu mieszkania, które wynajmuje syn z partnerką i on straszy mnie, że zwali mi się do chałupy, bo jest tu zameldowany. Szczerze mówiąc nie wyobrażam sobie mieszkania razem z nimi, bo 8 miesięcy od września 2011 do kwietnia 2012, były wystarczającą katorgą(dla obu stron, jestem nerwowa, łatwo się irytuję).

   Impulsem do wzięcia spraw w swoje ręce, był artykuł, który przeczytałam na jakimś portalu. Otóż wznowione zostały w tym roku Wiktory. Jednym z laureatów został Marcin Dorociński, mój ulubiony aktor średniego pokolenia. Nie odebrał nagrody osobiście. W jego imieniu zrobiła to Bogumiła Siedlecka-Goślicka z Fundacji Integracja. Zobaczywszy tę drobna kobietkę, zagotowałam się w środku i powiedziałam do siebie "Ona dała radę, a ty nie wyrobisz dowodu”? W środę 20 kwietnia zadzwoniłam do Urzędu Dzielnicy i umówiłam termin złożenia wniosku. Teraz nie trzeba już umawiać terminów przez telefon, wystarczy wejść do urzędu i pobrać numerek. Ja jednak chciałam mieć pewność, że załatwię sprawę w danym dniu, więc po oświadczeniu, że jestem niepełnosprawna i stawię się w urzędzie, bo przed tym muszę zrobić aktualne zdjęcie, bardzo sympatyczny Pan zapisał mnie na 25 kwietnia, godzina 14. W niedzielę otrzymałam sms przypominający. Kiedy miałam już termin wyznaczony zadzwoniłam do fotografa znajdującego się vis a vis ratusza, by dopytać o interesujące mnie szczegóły. Wyjaśniłam, że chodzi o zdjęcie do dowodu, że jestem niepełnosprawną na wózku, więc chcę wiedzieć czy będę mogła u nich zrobić sobie zdjęcie i ile się czeka. Pan odparł „przecież to jest foto express, więc zdjęcie będzie natychmiast”. Dwie ważne sprawy wydawały się uzgodnione, więc należało teraz zadbać o transport. Syn sam sobie by nie poradził ze sprowadzeniem mnie po schodach, które znajdują się między parterem a wyjściem z budynku, więc należało znaleźć firmę, która nie tylko przewiezie.

   Niestety dwie firmy, do których dzwoniłam, gdy dowiadywały się o schodach i konieczności znoszenia/wnoszenia, odmówiły. W tym momencie lekko się podłamałam. Następnego dnia jednak zasiadłam do laptopa i postanowiłam szukać dalej, wychodząc z założenia, że w tak dużym mieście musi być więcej firm zajmujących się przewozem osób niepełnosprawnych. Trafiłam na „ Miejski transport osób niepełnosprawnych”. Na stronie https://wcpr.pl/aktualnosci/-taksowki-dla-osob-z-niepelnosprawnosciami znalazłam telefon do Centrum Pomocy Rodzinie. Po krótkiej rozmowie bardzo sympatyczna pani przyjęła moje zapotrzebowanie i odpowiedź czy będzie mogło być ono zrealizowane dostałam następnego dnia. Kiedy dzwoniłam do wcześniejszych firm, zapytałam w jednej z nich o koszt takiego przewozu, podano mi kwotę około 200 zł. Byłam więc w szoku kiedy okazało się, że w Centrum przejazd w jedną stronę, to 20 zł. Byłam tak szczęśliwa jakbym wygrała milion w Totka. Nie tyle ze względu na niewielkie koszty usługi, co na fakt, że mi nie odmówiono.

    Do poniedziałku żyłam w stresie, bo nie wiedziałam czy jak dowiozą mnie na miejsce i zostawią na chodniku, to sobie poradzę z dotarciem do fotografa, a potem z dojazdem do urzędu. Wszak 5 lat nie wychodziłam z domu, pierwszy raz miałam poruszać się na wózku samodzielnie. Pierwszą przeszkodę napotkałam już we własnym domu, bo nie mogłam włożyć samodzielnie butów. Na szczęście z pomocą przyszła mi siostrzenica, która tego dnia szła do pracy na popołudnie. Panowie z transportu stawili się o czasie, sprawnie znieśli wózek wraz z obciążeniem czyli mną ze schodów i wwieźli mnie do samochodu. Po zabezpieczeniu pasami, ruszyliśmy w pierwszą od wielu lat wycieczkę po mieście. Gdy dotarliśmy na miejsce, kierowca poszedł do fotografa, by sprawdzić, czy dam radę sama wjechać. Okazało się bowiem, że przed wejściem do zakładu jest stopień, a pracownik powiedział kierowcy, że wózkiem do środka nie wjadę. Panowie z przewozu byli gotowi wziąć mnie pod pachy i zaciągnąć na miejsce. Okazało się jednak, że wózek zmieścił się w wejściu, więc wjechaliśmy bez problemu. Fotograf uparł się, żeby mnie z wózka przenieśli na taboret ustawiony w konkretnym miejscu. Nie bez wysiłku udało się mężczyznom posadzić mnie na stołek. Pracownik Foto Expressu wyjął aparat i siedząc naprzeciwko mnie zrobił zdjęcie. Rozmowa z nim wyprowadziła mnie z równowagi. Miałam pretensje, że w rozmowie telefonicznej nie uprzedził o ewentualnych utrudnieniach. Oświadczył, że „owszem przychodzą do niego niepełnosprawni, ale inaczej. Wózki on każe zostawiać na zewnątrz nawet gdy przychodzą matki z dziećmi". Widząc moje poirytowanie, próbował chwycić mnie na lep komplementu, twierdząc, że "zrobi mi ładne zdjęcie i będę zadowolona”. Ja denerwowałam się, bo „chłopaki” z transportu stali na dworze, a zimno było z powodu wiatru. Poza tym wiedziałam, że już powinni być w trasie po następnego klienta. Wydrukowanie zdjęcia nie trwało pewnie długo, choć dla mnie to była wieczność. Kiedy spytałam fotografa czy długo to jeszcze potrwa, odpowiedział pytaniem „wie pani co znaczy express?. To jest taki punkt.” Potem weszli moi „transportowcy” i rozpoczęła się akcja umieszczania mnie w wózku. Na szczęście nie padłam na podłogę jak długa, bo wtedy z nerwów i stresu pewnie posikałabym się. Panowie przewieźli mnie pod urząd, zadbawszy wcześniej by w kołach wózka było więcej powietrza. W urzędzie najpierw zajęła się mną Pani z punktu informacyjnego, numerek okazał się niezbędny. W hali głównej odczekałam 40 minut zanim wyświetlił się mój numer. Trafiłam na bardzo uprzejmą i sympatyczną urzędniczkę. Musiałam wypełnić nowy wniosek, bo ten przyniesiony przeze mnie był na dwóch jednostronnie zadrukowanych kartach, a obowiązywał dwustronnie zadrukowany na jednej kartce. Po sprawdzeniu wniosku pobrano mi odciski, palce wskazujące nie chciały się odcisnąć prawidłowo. Zatwierdzono dopiero odciski palców środkowych. Wyrabianie dowodu nie było takie straszne jak widziałam to oczami wyobraźni. Pani Basia, przyjmująca dokumenty, była bardzo życzliwa i udzieliła mi kilku wskazówek: gdzie mogę kupić wodę do picia, jak postępować w dniu odbioru gotowego dowodu. Wam może wydać się to śmieszne, ale ja po tylu latach siedzenia w czterech ścianach, uczyłam się na nowo zachowań wśród ludzi. Naprawdę czułam się jak jaskiniowiec, który pierwszy raz trafił do cywilizowanego miejsca. Co mnie zaskoczyło? Kiedy wyjeżdżałam z hali głównej by udać się do sklepiku znajdującego się przy wejściu, kilka osób pytało mnie czy nie pomóc. Zastanawiałam się czy ja wyglądam na tym wózku tak nieporadnie jak „siódme dziecko stróża” czy też jest to odruch mijanych przeze mnie ludzi. Moje myśli przerwała wspomniana już Pani z punktu informacyjnego, która osobiście podwiozła mnie do sklepiku. Przyznaję, że pytania panów od przewozu ile ważę, były dla mnie trochę krępujące, bo jasno dawały do zrozumienia, że jestem za ciężka. Kiedy po dwóch godzinach napięcia fizycznego i psychicznego znalazłam się w sklepie, to oprócz wody kupiłam sobie suche wafle i tabliczkę czekolady Nussbeiser. Siedząc w przedsionku urzędu i czekając na przewóz powrotny, posilałam się słodyczami, ku wielkiemu zgorszeniu petentów. Wiem, że nieelegancko jest jeść w urzędach i innych miejscach publicznych, ale stres zaczął odpuszczać, a ja musiałam czymś zająć ręce, by się nie rozryczeć z radości, że dałam radę. Wiem, że załatwienie tak ważnej sprawy nie byłoby możliwe bez pomocy siostrzenicy, Piotra i Rafała z transportu i życzliwych urzędniczek z ratusza, ale najważniejsza dla mnie była świadomość, że muszę odnaleźć odwagę, którą zawsze w sobie miałam gdy chodziłam samodzielnie lub przy chodziku. Pięć lat zamknięcia sprawiło, że bałam się poruszania na wózku na zewnątrz. Syna nie wzięłam ze sobą,bo stał się osobą bardzo, bardzo nerwową. Gdyby był świadkiem zachowania fotografa, mogłoby dojść do konfliktu, a nie chciałam dodatkowego stresu i wstydu. Miałam szczęście, trafiłam na wspaniałych chłopaków, spodobali mi się do tego stopnia, że zamawiając transport do Vision Express by wyrobić nowe okulary(z tym zwlekałam przez lata), zamierzam prosić o tę samą ekipę, choć jest ich podobno 10. Ja wiem czego mogę się po nich spodziewać, a i oni znają już mnie. Będę miała duże poczucie bezpieczeństwa, a to jest dla mnie najważniejsze.

   Zdjęcia obejrzałam dopiero, gdy oczekiwałam w urzędzie. Na fotografii mam minę „kota srającego na puszczy” i nadaje się ona  na list gończy, a nie do dowodu. Nie mogłam już nic na to poradzić. Tłumaczę sobie, że już nikomu nie muszę się podobać, a ponieważ urzędniczka nie zakwestionowała zdjęcia, tylko wkleiła je do wniosku, to znaczy, że jakieś podobieństwo pozostało.

    Długo mnie nie było na blogu, bo nie ukrywam, że wojna na Ukrainie przygnębiła mnie straszliwie i strach, że może być początkiem większego konfliktu, nie opuszcza mnie. Jednocześnie wiem, że co ma być to i tak będzie, a ja mam na to niewielki wpływ. Czas więc wrócić do dotychczasowego życia. Gdy mnie przywieziono z powrotem i znalazłam się w swoim mieszkaniu, obiecałam sobie, że po dniu odpoczynku, odbędę rozmowę z przedstawicielem Wspólnoty Mieszkaniowej, dlaczego „ustrojstwo” jakie zamontowali przy schodach na parterze pozwala po rozłożeniu wjeżdżać wózkami dziecięcymi, a nie także inwalidzkimi. Następnego dnia złapałam się na myśli, że może nie warto o to walczyć, jeżeli przyjdzie mi w najbliższych miesiącach zmienić miejsce zamieszkania. Niestety nie wyobrażam sobie mieszkania z młodymi. Jeżeli i tak mielibyśmy wynajmować mieszkanie, to tym razem oni zamieszkaliby u mnie, a ja wynajęłabym lokal w budynku, gdzie nie byłoby schodów utrudniających wyjazd wózkiem z budynku. Taką mam myśl, co o tym sądzicie? Najchętniej uciekłabym z Warszawy, by syn nie mówił, że opiekuje się mną i nie może ułożyć  sobie życia osobistego. 

     Pozdrawiam wszystkich tych, którzy zastanawiali się co się dzieje, czemu nie ma mnie na blogu. Jestem , żyję i dzięki poniedziałkowej wycieczce, wiem, że jeszcze mogę coś przeżyć i nie jestem skazana na kolejne lata siedzenia w mieszkaniu.

59 komentarzy:

  1. Była taka piosenka :
    Najtrudniejszy pierwszy krok
    Po nim jutro zrobisz sto.
    I tak musi być w Twoim przypadku, raz się przełamałaś i pokonałaś trudności więc dalej trzeba iśc tą drogą. Trzymam kciuki i wierzę, że się uda.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piosenkę, jak wiekszośc przebojów Anny Jantar, mojej ulubionej wokalistki znam. Za doping do dalszego działania i wiarę we mnie dziękuję i przesyłam uściski.

      Usuń
  2. Iwonko Najmilsza! Przede wszystkim przytulam Cię serdecznie na dzień dobry. Następnie gratuluję Ci wytrwałości no i tego, że udało Ci się załatwić ważną sprawę. Z pewnością następne "kroki" będą już łatwiejsze i bez najmniejszych komplikacji.
    Wszystkiego dobrego Ci życzę :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za przytulenie-osobie,która czuje się tak samotna jak ja bardzo jest to potrzebne. Mam nadzieję, że teraz wiem iż istnieje tani przewóz osob niepełnosprawnych, częściej będę wychodziła z domu, nie tylko w celu załatwiania spraw. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  3. Droga Iwonko,
    jesteś dzielna i wspaniała! Trzeba upominać się o swoje, nie zrażać się przeszkodami choć na pewno kosztuje to dużo nerwów, ale kiedy sprawę załatwi się to dopiero satysfakcja.
    A ja nie złożyłam Ci nawet życzeń na Wielkanoc bo wysiadł mi komputer, a naprawa i uruchomienie abym "załapała" nowy sposób w nowym programie to ... tak jak Twoje schody!
    Trzymaj się dzielnie - jesteś wspaniała!
    Ewa Radomska

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Przyjaciółko! Ja niestety przed świętami byłam w tak minorowym nastroju, że też nikomu z moich blogowych znajomych życzeń nie złożyłam. Nie chciałam swoim humorem psuć świątecznego nastroju innym. Mam nadzieję, że będzie mi to wybaczone. W wolnej chwili opisz swoje działania odnośnie naprawy komputera,bo jest to temat aktualny także dla mnie. Dziekuję, ża komentarz i przesyłam uściski.

      Usuń
  4. Brawo za dzielność:)
    Bardzo popieram pomysł "ucieczki z Warszawy" do mieszkanka z wyjściem na ogródek może??? Warto też poszukać programów socjalnych dla seniorów, które oferują niektóre miasta. W takich programach działają asystenci osób niepełnosprawnych którzy pomagają w różnych sprawach. Co szkodzi zadzwonić i popytać?
    Serdeczności wiosenne posyłam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Próbowałam w stolicy dodzwonić się w sprawie asystenta, ale póki co nie udało się. Na ogródek raczej marne szanse, bo nie mam rodziny i znajomych w małym miasteczku czy na wsi. Myślałam o powrocie do rodzinnego Wrocławia-tam mam koleżankę z czasów licealnych. Drugim miastem jest Kraków, w którym byłam bardzo dawno temu, a zawsze chciałam tam wrócić. Tobie także życzę udanych pozostałych por roku. Ukłony.

      Usuń
  5. Wpisałam wczoraj, widocznie wpadło do spamu...
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic nie znalazłam. spróbuj jeszcze raz napisać ten komentarz, bo jestem go bardzo ciekawa. Uściski.

      Usuń
  6. Ach, Iwono, jestem wstrząśnięta! Nie tyle Twoimi przygodami, co faktem, że mając rodzinę - i to bliską - mozna być tak kompletnie samotnym i zdanym na siebie. To już obcy ludzie okazali Ci cysternę życzliwości w porównaniu ze "swoimi". Straszne to, po prostu straszne i nie mieści mi się w głowie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cóz mogę napisać? Byłam samotna tak naprawdę całe życie, bo nie tylko obcy traktowali mnie jak chorą nie tylko fizycznie. Czas pokaże czy odpalona przez Ciebie petarda oświetli może także moją dalszą drogę. Pozdrawiam serdecznie i przepraszam, że nie odpisałam na maile. Postaram się zrobić to w najbliższym czasie.

      Usuń
    2. Iwonko, nie martw się mailami. Chciałoby się napisać: nie martw się niczym, ale tak się chyba nie da. Ja sama o Tobie myślę i martwię się, co dalej. Dokąd Ty chcesz się wyprowadzić? Zamierzasz podarować mieszkanie synowi i jego partnerce?

      Usuń
    3. Syn szantażuje mnie, że jest u mnie zameldowany, więc jak skończy się wynajem mieszkania(koniec czerwca), to wróci do mnie. A jak on, to i ona. nie wyobrażam sobie bycia z nimi pod jednym dachem, a nie chcę już dłużej finansować im wynajmu. Jeżeli mam płacić za wynajem, to sama przeniosę się do cudzego mieszkania, a syn niech sam sobie radzi. Sprawę powinnam obgadać z kimś na zasadzie, "co dwie głowy, to nie jedna", ale siostra ze mną nie rozmawia. Narazie muszę zakończyć sprawę dowodu i sprawić sobie nowe okulary. Potem zacznę rozważać gdzie się wynieść. Ściskam Cię serdecznie.

      Usuń
    4. Kurczę, to naprawdę trzeba dobrze przemyśleć. Straszny problem, a Ty zdana na samą siebie. Zaczynam sie martwić.

      Usuń
    5. Póki co. nie ma sensu się martwić. Syn do 12 lipca ma umowe wynajmu mieszkania, a ja czas by poukładać sprawy. Całe życie praktycznie w ważnych momentach byłam zdana na siebie. Od smierci mojej matki minie we wrześniu 19 lat. Przez ten czas nie zginęłam, to może i teraz "spadnę na 4 łapy" jak kot. Uściski.

      Usuń
  7. Brawo! Przychodzi w końcu taki moment, że dotychczasowa niemoc i niechęc do działania zamieniają się w ogrom energii. Działaj, nie oglądaj się na rodzinę.
    Co do wyjazdu z miasta, to z jednej strony jest to doskonały pomysł, ale z drugiej trzeba by zorientować się jak z dostępem do sklepu, lekarza, załatwianiem róznych spraw, itp.
    Serdecznie pozdrawiam :-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdaję sobie sprawę, że przed wyprowadzką do wybranego miasta, musiałabym zyskać wiele informacji. Tu z dostępem do lekarza miałam problemy, o których czasami pisałam. W nowym mieście nie mogłoby być gorzej, a może byłoby lepiej. Zakupy robił mi syn, więc w nowym miejscu musiałabym znaleźć zastępcę. Jeżeli załatwiając sprawę dowodu, polegałam na obcych, to mogłabym tak robić gdziekolwiek osiadłabym. Dziekuję za komentarz i słowa otuchy. Przesyłam uściski.

      Usuń
  8. Powiedziałabym nawet – wychodź jak najczęściej. Nie tylko w sprawach urzędowych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak zamirzam czynić, choć wolałabym nie być tak mocno zależna od innych. Jeżeli pozostane na miejscu, to przede wszystkim będę musiała podziałać w sprawie platformy pozwalającej samodzielne opuszczanie budynku. Dziekuję za komentarz. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  9. Witaj, Iwono.

    Cieszę się bardzo, że wzięłaś sprawy w swoje ręce:)
    Domyślam się, że łatwo nie było, ale mam nadzieję, że teraz już będziesz miała z górki i życzę Ci tego z całego serca.

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za życzenia dziękuję. Nie ukrywam, że bardzo mi pomogłaś w tej walce o samodzielność-szukam w stolicy wolontariusza lub opiekunki. Przesyłam uściski.

      Usuń
  10. Brawo !! Nawet nie wiesz jak mnie ucieszyłaś tym postem...;o) A może czas zamówić pomoc i pojechać do parku ?? ;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tera mobilizuję się na załatwienie nowych okularów, by móc lepiej widzieć, więcej czytać. Mając nowy dowod i lepsze okulary "rozwinę skrzydła". Dziękuję za ciepłe słowa i pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Niech Cię skrzydła niosą w sprzyjającym wietrze !! A ja będę trzymać kciuki za każdą wyprawę...;o)

      Usuń
    3. Mam nadzieję, że moje "wyprawy" naprawdę mnie uskrzydlą, bo 5 lat zamknięcia sprawiły, że skapcaniałam. Dzięki za życzliwość. Ukłony.

      Usuń
  11. Gratulacje! I oby to był dobry początek całego ciągu dobrych zdarzeń.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam na moim blogu. Obejrzałam sobie te Wasze koniki. Piękne i choć pojeździć na nich raczej bym nie mogła, to przejażdżka bryczką byłaby wspaniała. Na studiach miałam opiekuna roku Marcina D, a z Jego młodszą siostrą(imienia nie pamiętam) byłam na tym samym roku. Oboje byli uroczymi ludźmi. Pozdrawiam.

      Usuń
  12. Napisałam, że bardzo jestem z Ciebie dumna, bo pokonałaś własne lęki i wykazałaś się zaradnością, co jak na osobę mało wychodzącą z domu wyszło świetnie.
    Dobrze, że chwalisz pomocnych panów, bo takie postawy trzeba popularyzować.
    Co do mieszkania, trudno radzić, ale pomysł wydaje się dobry, zwłaszcza gdybyś zamieniła na parter ze zjazdem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogłabym mieszkać na wyższym piętrze pod warunkiem, że na parterze nie będzie schodów. Jak tylko zakończę sprawę z dowodem i nowymi okularami, zabiorę się za przeglądanie ogłoszeń o wynajmie mieszkań w innych miastach, bo muszę poznać ceny, a potem sprawdzę czy w danych mieszkanaich jest łatwy dostęp do wyjścia i koniecznie muszę mieć brodzik, bo do wanny nie wejdę. Syn znów dzis dał mi do wiwatu, więc na ugodowe ułożenie naszych relacji już nie liczę. Dziękuję za komentarz i dobre słowo. Buziaki.

      Usuń
    2. Myślę, że poza Warszawą jest o wiele taniej, a wiele bloków ma windy i podjazdy, tak teraz budują, tak mieszka mój syn.

      Usuń
    3. Wyprowadzając się z Warszawy, chciałabym do miejscowości, w której miałabym znajomą osobę, aby w razie czego móc poprosić o pomoc. Wstępnie rozważałam Wrocław z przyjaciółką z licealnych lat, Kraków, bo tam mieszka Liviia i Inowrocław, bo tam miałabym Ciebie. W Wojskowym Domu Emeryta pobyt miesięczny, to 60% dochodu, a za taką kwotę można już szukać mieszkania, które pozwoliłoby zachować swobodę. Pobyt w domu opieki nie zawsze pozwalałby na samodzielny pokój, a nie wyobrażam sobie dzielenia go z kimś, bo na to jestem zbyt chora i za bardzo nerwowa. Bardzo potrzebuję zmiany otoczenia, ale nawet gdybym znalazła właściwe lokum, to pozostaje kwestia przetransportowania niezbędnych rzeczy i mnie samej. Nie jestem pewna czy rodzina siostry zechciałaby mi w tym pomóc. Uściski dla Was, a szczególne buziaki dla Leosia.

      Usuń
    4. Cieszę się, że wzięłaś Inowrocław pod uwagę, w każdym razie na pewno możesz liczyć na pomoc, zwłaszcza że niebawem będę na emeryturze, to i czasu więcej.

      Usuń
    5. Pamiętasz folder ofiarowany mi o Inowrocławiu? Jest to piękne miasto, a zarazem kurort uzdrowiskowy, więc miałabym dwa w jednym. Zamieszkałabym w uroczym mieście, mogłabym podleczyć nerwy, a i życzliwych ludzi miałabym blisko. Ina wrocławianka zamieszkałaby w Inowrocławiu, to prawie tak jak najlepsza wróżba. Całusy przesyłam.

      Usuń
  13. Jak dobrze, że jesteś Iwonko.
    Podziwiam i trzymam kciuki za realizację kolejnych zamierzeń.
    Jotka ma rację, teraz są różne udogodnienia, budują inaczej niż kiedyś.
    Pozdrawiam nadzieją na słoneczną, pachnącą kwiatami majówkę i oczywiście na lepsze jutro

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy jutro będzie lepsze to nie wiem. Mam jednak nadzieję, że tak. Dziękuję za komentarz i pozdrowienia. Przesyłam uściski.

      Usuń
  14. Wniosek po przeczytaniu tego tekstu jest taki, że dopiero kiedy człowiek sam doświadczy niedogodności związanych z poruszaniem się, widać jak bardzo jest od kogoś i czegoś zależny. Ale mimo wszystko można, a nawet należy z tym żyć, bo co nam pozostaje... i tylko głowę trzymać do góry... i trzymać się, i zachować, o ile można, pogodę ducha...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się jak mogę, głowę trzymać wysoko, zachowywać pogodę ducha i wierzyć w jak najlepsze jutro. Nowy tydzień rozpocznę wizytą u okulisty by wyrobić nowe okulary. Mam nadzieję, że wszystko pójdzie po mojej myśli. Dziękuję za komentarz i pozdrawiam.

      Usuń
  15. Brawo Ty! Udało Ci się załatwić tak ważną rzecz, to teraz mam nadzieję, że częściej będziesz wychodzić do ludzi, czego najserdeczniej Ci życzę. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mi potrzeba kontaktu z ludźmi, ale z tym wychodzeniem, to może być problem, bo nie bardzo ma kto znosić mnie po schodach. Ludzie z transporu są pomocni tylko wtedy, gdy zamawiam kurs dalej od domu. Dlatego muszę rozważyć zmiane miejsca zamieszkania, by nie było bariery architektonicznej w codziennym życiu. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za komentarz.

      Usuń
  16. Iwonko, a kiedy wycieczka po okulary? Idż za ciosem, niech nie opuszcza Cię energia i determinacja. Pogoda ciepła, nie trzeba się wiele ubierać, zawsze to milej i lżej.
    Co do Krakowa to jak najbardziej, pomogę , możesz na mnie liczyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. We wtorek jadę do okulisty. Zamówiłam już transport, ale nie udało się zagwarantować tej znanej mi już ekipy. To działa na zasadzie "na kogo wypadnie, to temu bęc". Pogoda rzeczywiście wspaniała i skłaniająca do wyjścia z domu, choć teraz z ubieraniem(szczególnie butów) już bywa ciężko. Dziękuję za komentarz i deklarację pomocy. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  17. Jakkolwiek by to niewłaściwie zabrzmiało w tym miejscu, to najważniejszy jest ten pierwszy krok. Skąd ja te problemy znam? Z osobistego doświadczenia z żoną .
    Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze bardzo mnie wzruszał Twój stosunek do żony. Kiedy ma sie przy boku serdecznego przyjaciela, to problemy zdają się być łatwiejsze do rozwiązania. Przesyłam wyrazy uszanowania.

      Usuń
  18. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  19. Sam zobaczyłem przy problemach z kolanem jak ważna jest winda, ewentualnie mieszkanie na parterze czy maksymalnie 1 piętrze. Schodzenie z 3 piętra, gdzie obecnie mieszkam nawet teraz nie jest najłatwiejsze, nie mówiąc o podchodzeniu.

    Co do transportu medycznego to przed pobytem na turnusie rehabilitacyjnym też trafiałem na dobrych specjalistów. Jeden z panów był stale ten sam, zmieniał się pomocnik. Nie mniej bez problemów znosili mnie do karetki, jak było trzeba czekali, bez zarzutu. A ci, co wieźli mnie do Konstancina, lepiej zapomnieć. Buce, prostaki, pędzące lotem błyskawicy, aby więcej kursów danego dnia. Jeszcze o mało co nie wywrócili się ze mną, jak znosili mnie na dół. Koszmar.

    Dobrze czytać, że udało Ci się załatwić sprawy urzędowe.

    Mam nadzieję, że uda się też coś wymyślić, żebyś mogła w łatwiejszy sposób wychodzić z domu.

    Pozdrawiam!
    Mozaika Rzeczywistości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przy kursie do salonu optycznego miałam zupełnie nowych ludzi. Jedni mnie przywieźli, inni odbierali. Na szczęście żadnych problemów w czasie jazdy nie było, choć w drodze powrotnej trochę mnie wytrzęsło i wtedy zrozumiałam dlaczego przypinali mnie pasem do wózka, bo gdyby nie to, to ladowanie na podłodze murowane. Okulary już zrobione(dużo wcześniej niż był wyznaczony termin. Zadziałała siła ludzkiej życzliwości.), w sobotę odebrała mi siostrzenica. Trafiłam na Miejski Transport dla Osób Niepełnosprawnych przez przypadek, ale jak narazie nie mogę narzekać. Kolejny "wypad" 25 maja, może dostanę prezent na Dzień Matki i będe także bardzo zadowolona. Co do łatwiejszego wychodzenia z domu, to trudniejsza sprawa. Rozmawiałąm z przedstawicielem Wspólnoty Mieszkaniowej, który twierdzi, że nie poradzę sobie sama z tym "ustrojstwem", które zamontowano przy schodach. Nie rezygnuję jednak z chęci poskromienia przeszkody. Dziękuję za komentarz i zyczliwość. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  20. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  21. Iwonko, jak tam sprawa z okularami? Byłaś?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłam, sprawę załatwiłam. Trafiłam na grono przemiłych osób. Odebrać okulary miałam 18 tego, ale już w sobotę odebrała je siostrzenica, gdy tylko dostałam powiadomienie, że są gotowe. Teraz czekam na odbiór dowodu i być może w tym dniu uda mi się spotkać z moją imienniczką, Iwoną Kmitą, bo wstepnie jesteśmy "po słowie". Trochę nerwowo jest na linii ja-syn, ale to nic nowego. Przesyłam ucałowania.

      Usuń
    2. To bardzo dobra wiadomość. Życzę udanego spotkania z Iwonką K.
      Pozdrawiam serdecznie i cenię za przełamanie wewnętrznego oporu przed wychodzeniem z domu.

      Usuń
    3. Ten lek wychodzenia z domu był spowodowany niemocą pokonania schodów. Od kiedy ludzie z Transportu mnie znoszą, nabrałam chęci do życia. Przesyłam ucałowania.

      Usuń
    4. To cudnie, ta chęć do życia taka ważna!

      Usuń
  22. https://prostepesto.pl/blyskawiczne-maslankowe-bulki-sniadaniowe/ link do przepisu na bułeczki, bo nie mogę dziś u mnie odpowiedzieć na komentarz. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. mąkę dodaję taką jaką mam, ostatnio 50 g razowa 2000 i 200 g tortowa 405

      Usuń
    2. Za link do przepisu serdecznie dziękuję. Za obecność na blogu również. Pozdrawiam majowo.

      Usuń
  23. Dużo się działo podczas Twojej nieobecności. Oby teraz już wszystko było dobrze. Miłe jest, że urzędy wychodzą na przeciw i idą w stronę obywatela - nie mogę tego powiedzieć jak na razie o naszym. Brrr...
    Wszystkiego dobrego na kolejne dni oraz dużo ciepła i słoneczka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W urzędach tak jak wszędzie pracują ludzie, i to od nich zależy, czy petent będzie zadowolony.Jeżeli obywatel bedzie uprzejmy, to chyba i urzędnik też, bo przecież nie dopłacają mu za grubiaństwo. Zyczę, by U Ciebie poprawiło się w tym względzie. Pozdrawiam.

      Usuń
  24. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń