A ty mnie na wyspy szczęśliwe zawieź,
wiatrem łagodnym włosy jak kwiaty rozwiej, zacałuj,
ty mnie ukołysz i uśpij, snem muzykalnym zasyp, otumań,
we śnie na wyspach szczęśliwych nie przebudź ze snu.
Pokaż mi wody ogromne i wody ciche,
rozmowy gwiazd na gałęziach pozwól mi słyszeć zielonych,
dużo motyli mi pokaż, serca motyli przybliż i przytul,
myśli spokojne ponad wodami pochyl miłością.
(Konstanty Ildefons Gałczyński „Prośba o wyspy szczęśliwe”)
Kiedy na blogu Gabrieli Kotas przeczytałam o pomyśle zaproszenia kilku kobiet na bezludną wyspę, potraktowałam sprawę dosłownie. Myślałam, że kobiety skrzyknęły się,wybrały jakieś ustronne, sympatyczne miejsce i tam się spotkały. Od czasu poruszania się na wózku nie opuszczam mieszkania, wiedziałam że taka eskapada byłaby dla mnie niemożliwa. Kiedy jakiś czas później okazało się, że podróż odbyła się za pomocą maili i komunikatora zrobiło mi się trochę żal.
Kilkanaście dni temu dostałam książkę zatytułowaną „(Bez)ludna wyspa”, w której autorka przedstawia historie 8 niezwykłych, silnych i uroczych kobiet. Jest to pozycja niewielka, bo licząca 107 stron ale nie da się jej przeczytać ciurkiem. Wyznania kobiet zawierają się w rozdziałach, każdy poświęcony jest innemu tematowi. Uczciwie przyznaję, że taki układ tekstu trochę mi „przeszkadzał”, ja każdy rozdział poświęciłabym jednej konkretnej osobie, która opowiedziałaby o dzieciństwie, marzeniach, pierwszej miłości, klęskach, kolejach losu. Rozwiązanie zaproponowane przez autorkę sprawiło, że po przeczytaniu danego rozdziału nie pamiętałam jakie było dzieciństwo pierwszej, czwartej czy następnych uczestniczek. Książka bowiem naładowana jest taką ilością informacji,że trudno wszystko spamiętać. W każdej opowieści jest tak duża doza emocji,że udzielają się one czytelnikowi. Mnie bardzo mocno. Dlatego czytałam ją na raty. Co więcej, by móc odpowiedzieć sobie na pytanie,do której z niewiast jest mi najbliżej, po kilku dniach przerwy przeczytałam książkę powtórnie. Po pierwszym czytaniu nie umiałabym o bohaterkach powiedzieć nic więcej jak tylko to, że są wspaniałe, dzielne i niepowtarzalne. No i przede wszystkim odważne, bo nie każdy zdobyłby się na to, by tak szczerze opowiadać o sobie i swoim życiu.
Wiedziałam, że o książce napiszę na swoim blogu i to nie tylko dlatego, że Gabriela Kotas mi ją podarowała, ale przede wszystkim dlatego, że opowiedziane historie, to życiorysy wspaniałych kobiet, które warto poznać. To relacja z życia bez ubarwień i blichtru.
Wielkie wrażenie zrobiła na mnie opowieść Marii, która choć najstarsza w grupie, tryska energią i optymizmem. Czytając każdy fragment Jej wypowiedzi mówiłam sobie w duchu, „to niesamowite”, wprost niewiarygodne. Wychowała dzieci i trójkę wnucząt, gdy Jej córka zmarła w bardzo młodym wieku. Żaden rodzic nie chce przeżywać takiej chwili. Jej świat się zawalił, a mimo to znalazła siły by sprostać zadaniu jakie wyznaczył los. Jest to kobieta nie tylko waleczna i o bardzo silnym charakterze, ale o ogromnym poczuciu humoru, o czym świadczyć mogą punkt 2 i 4 na liście rzeczy, które postanowiła zabrać na bezludną wyspę:
leki(zabierały je wszystkie panie)
wędka-na podobny pomysł wpadła Joasia, tyle tylko, że ona chciała zdobywać pożywienie za pomocą sieci rybackiej.
Pismo Święte-inne kobiety też zabierały książki, Joanna aż cały wór, nie wymienia jednak autorów czy tytułów. Natomiast Dorota wzięła „Potęgę teraźniejszości”, bo jak twierdzi zmieniła dzięki niej swoje życie. Może uznała tę lekturę za talizman przynoszący szczęście także na wyspie.
sprzęt do czyszczenia protezy zębowej-zastanawiałam się czy był w zestawie także „Protefix”, bo higiena jamy ustnej to jedno, ale trudno się je czy rozmawia gdy zęby się ruszają.
przyprawy i sprzęt do owoców morza-nie jadam takich rzeczy, więc ja w to miejsce pewnie zabrałabym maszynkę do masażu i baterie.
różaniec
parasol przeciwsłoneczny-na podobny pomysł wpadła Ewa, która przed słońcem chciała się skryć pod dużym słomkowym kapeluszem. Najwidoczniej panie liczyły, że pogoda będzie bezdeszczowa, bo żadna nie wymieniła parasola na deszcz, który mógłby także pełnić rolę przeciwsłonecznego.
Inne panie miały w swoim bagażu również ciekawe przedmioty. Najbardziej praktyczna zdawała się być Jowita, która oprócz ciepłego koca, na którym można usiąść przy ognisku lub się nim otulić, gdy wieczór zimniejszy, wzięła siekierkę. To mogło się okazać zbawienne, bo na żadnej liście nie zauważyłam noża, chyba że był on wśród naczyń jakie zabrała ze sobą Joanna lub towarzyszył kociołkowi i chochli, o których pomyślała Aurelia. Ona też wzięła najoryginalniejszą rzecz jaką był szamański bęben Djemble. Niektóre z nich zabrały notatniki i przybory do pisania. Papier i długopisy się przydały, bo zapisano na nim wspaniałe opowieści.
Najsmutniejsza, ale bardzo bliska memu sercu, wydała mi się opowieść najmłodszej uczestniczki 35letniej Joasi. Zaglądam na Jej blog i podziwiam hart ducha. Pomimo choroby, z którą się zmaga, udziela się charytatywnie. Twierdzi, że odnajduje w tym radość, szczęście i sens życia. Wierzę, że tak jest, ale czasami trzeba pomyśleć o sobie. Zdanie "kiedy w życiu pojawia się choroba, szpital, nie ma czasu na chwile zapomnienia i randki", zasmuciło mnie i miałam ochotę krzyczeć, że to nieprawda.Jestem kaleką od urodzenia, mam prawie dwa razy tyle lat, co ta młoda dzaiewczyna i wiem, że w przerwach między operacjami, szpitalami i sanatoriami można szukać miłości i dążyć do jej zdobycia. Jest czas na czucie "motyli w brzuchu". Przede wszystkim jesteśmy ludźmi, mamy prawo kochać i pragnąć by nas pokochano. Mamy prawo marzyć by założyć rodzinę. Trzeba tylko się odważyć by poszukać swojej drugiej "połówki". Jest to trudniejsze niż w przypadku ludzi zdrowych, ale w pełni możliwe i realne. Choroba jest zmorą(Joasia nazaywa ją towarzyszką), ale to nie znaczy, że ma nad nami dominować. Mam nadzieję, że poznanie tych kobiet(niektóre zmagają sie z ciężkimi chorobami), pomoże Joasi odnaleźć w drugiej połowie życia "przebudzenie serca", nie tylko w tych momentach, które sama wskazała.
Gabriela Kotas na tylnej okładce napisała, że niektóre kobiety zmieniły swoje imiona, moim zdanie zupełnie niepotrzebnie, bo niejeden chciałby się podpisać pod ich tekstami. Wybór tak rzadkich imion jak Aurelia i Jowita dowodzi, wielkiej wyobraźni, a jednocześnie przypomina, że kiedyś były one bardzo popularne.
Książka jest wzruszająca i mam nadzieję, że gdy dojdzie do spotkania pań w realu, to powstanie druga część, którą autorka już zapowiada. Jestem rada, że poznałam opisane kobiety i ich losy. Mam nadzieję, że Joasia nauczy się od tych kobiet pewności siebie, wiary we własne siły, walki o szczęście osobiste, a nie tylko wynikające z pracy na rzecz innych, z posiadania grona oddanych przyjaciół. Pozostałym kobietom życzę by nadal czuły się zakochane, spełnione, szczęśliwe w swym pociągu życia.
„Gdyby odeszły w siną dal dolegliwości spowodowane Reumatoidalnym Zapaleniem Stawów,zapewne jak ręką odjął odeszły by również zły nastrój i tęsknota za normalnością”. (Joasia)
„ Doktorku-cofamy licznik i wtedy marzenia do spełnienia same się znajdą. Człowiek przecież nie dostaje od losu więcej niż jest w stanie unieść. To prawda, że na pewnym etapie swojego życia człowiek zostaje w swoim własnym towarzystwie. Nie narzekam. Mogę robić to co kocham, bo mam swoje pasje, na które kiedyś nie było czasu(w pandemii jest to szycie maseczek). Lubię też w samotności odpocząć od tłumu. Moją energią ciągle jestem w stanie obdarować młodsze pokolenia i zawsze jeszcze służyć pomocą”(Maria).
„ Nie mogę pozwolić sobie na załamywanie rąk. Z szacunku dla moich dzieci, najbliższych i siebie samej”. Dotarło do mnie, że wcale nie jestem skazana na życie w samotności. Przecież jestem dobrym człowiekiem, pragnącym tylko przeżyć życie z godnością i miłością.”(Aurelia)
„Napełnienie serca miłością do samej siebie. Tego mam o wiele za mało.”(Jowita)
„Nosiłam w sobie sporo swoich i nie swoich win”(Ewa)
„Mój pociąg często jechał albo stawał bez mojej zgody i wiedzy. Decydowali o tym inni. Ja miałam tylko przytakiwać i zacisnąwszy usta i pięści, starać się, żeby tylko było dobrze. Lecz komu? Na pewno nie mnie. A przecież przez długi czas na to pozwalałam. W pewnym momencie zrobił się taki chaos, że mój pociąg się wykoleił. Długo zeszło na naprawę i renowację zarówno pociągu jak i torów. Za to teraz jedzie bez większych problemów, a gdy się pojawiają, szybko je rozwiązuję. Mój pociąg jest przestronny i radosny, otwarty na nowe doznania, pełen optymizmu i nadziei.” (Ania)
„Do mojego pociągu wsiadają nowi ludzie, inni wysiadają, ale to ja jestem maszynistą, kierownikiem i konduktorem tego składu. To ja ustalam emocjonalną trasę, którą chcę podążać.”(Dorota)
„To nie od liczby pasażerów, którzy dosiadają się na kolejnych stacjach, zależy jakość naszej podróży. Ważny jest bagaż, który zabieramy ze sobą, spokój ducha, by nie bać się kolejnych przystanków, dobry wzrok i otwarte okna.”(Joanna)
Wybrane cytaty mówią nie tylko o autorkach ale przede wszystkim o tym, co zawiera książka zatytułowana „(Bez)ludna wyspa”. Miejsce, w którym snute są opowieści, to nie samotny skrawek lądu otoczony bezkresem wody. Ta wyspa tętni życiem, jest ono czasami naznaczone bólem i cierpieniem, czasami odbudowane ze zgliszczy, ale jest. Jak napisała Joasia „Cieszmy się życiem. Mamy je jedno” .
Z ogromną przyjemnością poznałam te kobiety i mam nadzieję, że Ich życie teraz będzie takie jakie same chcą by było. Polecam zarówno kobietom jak i mężczyznom tę niepozorną książeczkę, która ma w sobie moc dawania nadziei, że najgorsze chwile też mijają, że choroba choć jest uciążliwością nie jest wyrokiem.
Dziekuję autorce i Jej towarzyszkom, za chwile wzruszeń, refleksji, optymizmu i uśmiechu. Oby Wasze marzenia o dalszym ciągu "magicznych chwil" spełniły się już wkrótce.
„Daj światu swoje piękno
pomimo
że ktoś może uważać inaczej
Znajdź oczy
w których zobaczysz
siebie w całym majestacie
piękna i mądrości
W inne nie warto zaglądać
wierz mi”
(Gabriela Kotas 8.03.2017)
Iwonko, piękna recenzja, bardzo osobista i tym bardziej mi bliska, że na tej wyspie byłam i wiele przeżyłam...
OdpowiedzUsuńWiesz, że zawsze staram się być obiektywna, co nie znaczy, że nie mogę mieć osobistego stosunku do danego tekstu. Cieszę się, że Tobie , uczestniczce opisywanych wydarzeń, tekst się podobał. Pozdrawiam serdecznie.
UsuńNajpierw życzenia imieninowe.
OdpowiedzUsuńIwonko, najpiękniejszy bukiet z bzów, konwalii, piwonii i róż. Taka rockowa kompozycja dla Ciebie wraz z życzeniami zdrowia, pogody ducha i radości .Niech Twoi bliscy otoczą Cię miłością i szacunkiem na jaki zasługujesz.
Książka, o której piszesz na pewno jest wspaniałym upominkiem; nie zwsze udaje nam się poznać w realu, ale wspomnienia i losy Pań, utrwalone na papierze są dowodem zaufania i przyjażni.
Jeszcze raz wszystkiego najlepszego!
Moja Droga, o Twoim upominku, który dostałam na Wielkanoc nie zapomniałam i cenię go równie jak książkę od G.Kotas. Mam sąsiadkę mieszkająca nade mną, która czasami robi mi drobne zakupy(zazwyczaj jest to kawa, bo piję kilka dzienne). Ostatnio gdy mi ja przynosiła, zapytałam czy nie chciałaby przeczytać książki otrzymanej od Ciebie(chciałam chociaż w ten sposób podziękować tej kobiecie za grzeczność, którą mi wyświadcza), powiedziała "chętnie", więc powęrowała, pod inną strzechę. Gdy tylko mi zwróci, to przeczytam i opiszę swoje wrażenia. Za życzenia i pamięć o moim święcie, dziękuję i ściskam Cię bardzo mocno, trzymaj się zdrowo.
UsuńRecenzja wystarczy za lekturę całej książki.
OdpowiedzUsuńW Twoim komentarzu zawarty jest wspaniały komplement, ale wierz mi, ta recenzja, to jak "lizanie cukierka przez papierek". By poznać właściwy smak karmelka, trzeba lizać jego, a nie papierek. Mam nadzieję, że w Twojej bibliotece znajdzie się ta książka,gdy zaproponujesz kobietą w swojej rodzinie jej przeczytanie, to uczynisz Je szczęśliwymi. Dziękuję za wizytę i komentarz. Mam nadzieję, że nadal będziesz wpadał, a wypowiedzi będą wylewniejsze. Ukłony.
UsuńO tak , tak :) Iwonka ma rację - pozdrawiam serdecznie.
UsuńWszystkiego dobrego Iwonko..niech przydarzy Cie sie coś szczególnie miłego:)
OdpowiedzUsuńWitaj dawno nie widziana. Już mi się przydarzyło-Twój komentarz. Za życzenia dziękuję i serdecznie pozdrawiam.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńKochana Iwonko, od rana czekałam na odpowiedni moment, by przy kawce w spokoju napisać komentarz pod tą cudną recenzją. Przede wszystkim - dzięki poprzedniczkom - wiem, że masz dzisiaj imieniny - więc wszystkiego najpiękniejszego w tym szczególnym Dniu dla Ciebie.
OdpowiedzUsuńCóż mogę dodać - pod tym co napisałaś... Masz rację - troszkę w pierwszych rozdziałach - zanim się człowiek oczyta - można się pogubić w mnogości bohaterek. Sama teraz się z tego śmieję, ale wiesz w moim pomyśle - było ich 5 bo wiedziałam, że nie każdy ma czas - nawet gdyby bardzo chciał. No i się zdziwiłam - bo gdy opowiadałam o moim pomyśle - to było takie " zabierz mnie , jeszcze ja ... proszę ja też... A ja miałam tylko gromadzić w całość , ale... zrobiło mi się żal i też się tam zabłąkałam - jednak z powodów osobistych - ze zmienionym imieniem. I tak zrobiło się z 5 - 8 uczestniczek. Cieszę się, że moja ciocia - zdobyła Twoje serce Iwonko, bo to Ona była zaczątkiem tego pomysłu, ona i jej życie. To jest kobieta - Petarda. Gdy brak mi czasem sił - wystarczy jej głos usłyszany przez telefon - to jak zdalne ładowanie bateryjek.Pomyślałam, że jej doświadczenia i przeżycia powinien poznać świat i do tego punkty odniesienia - przeżycia kobiet w innym wieku. I taka to historia :)
Cieszę się Iwonko, że lektura sprawiła Tobie przyjemność i mam nadzieję, że uda nam się spotkać w grupie na FB o której pisałyśmy ostatnio. Ściskam mocno
Dziękuję, że recenzja się spodobała. Pierwsza wersja uleciała w przestrzeń, bo tak byłam zaaferowana jej pisaniem, że nie nacisnęłam zapisz i gdy miałam do napisania ostatnie zdania wszystko zniknęło. Komentarze pod tekstem rekompensują ponowny trud pisania. Cieszę się podwójnie, gdyż podejrzewałam Cię o to, że ukrywasz się pod jedną z bohaterek. Nie wiem tylko czy jesteś Jowitą-bo ona napisała, że w życiu dużo przeszła, czy Ewą, która pisze dla dzieci. Dla dobra tych, którzy po książkę sięgną niechaj rzecz pozostanie tajemnicą. Co do spotkania na FB, to tak jak mówiłam, potrzebuję pomocy syna, a nasze relacje są fatalne. W najbliższej rozmowie telefonicznej z Ciocią, pokłoń się Jej głęboko ode mnie. Od dziś, gdy mnie będzie brakowało sił, też będę myślała o Niej i jej szlachetnym, wspaniale przeżytym życiu. Dodam tylko, że Joasia zainspirowała mnie do kilku postów, które planuję napisać. Jak widzisz Twoja książka działa magicznie również na tych, którzy na (bez)ludnej wyspie nie byli. Uściski,
UsuńCiekawe, że człowiek poszukujący szczęścia i równowagi zazwyczaj marzy o pobycie na wyspie. Chyba oznacza to, że środowisko życia które sami sobie stworzyliśmy często przeszkadza aby zaznać zadowolenia i wolności?
OdpowiedzUsuńJak napisała jedna z bohaterek, poczuła ulgę w chwili "wyjazdu" pomimo, że zostawiała rodzinę, obowiążki, pracę"może ktoś nazwie mnie egoistką, ale uważam, że każdemu jest to potrzebne". Zazwyczaj otoczenie zaczyna nam przeszkadzać, gdy czujemy się przytłoczeni i to wtedy budzi się tęsknota za wyspą, która od zawsze była synonimem samotności ale także spokoju i możliwości uporządkowania myśli. Dziekuję za wizytę i komentarz. Mam nadzieję, że sięgniesz po książkę, gdy nadarzy się okazja. Losy 6 bohaterek, o których szerzej nie powiedziałam też są pasjonujące. Serdecznie pozdrawiam.
UsuńWspaniała recenzja niezwykle ciekawej i pięknej ksiązki.
OdpowiedzUsuńSerdecznie Ci dziękuję Iwonko.:-)
Cieszę się, że też ją przeczytałaś i podzielasz moje zdanie, że jest "ciekawa i piękna". Podziwiam ludzi, którzy mają odwagę o swoich przeżyciach, eskapadach i doświadczeniach napisać książkę, która wydana, ma o wiele większy zasięg oddziaływania niż blogowy post. To ja dziękuję za komentarz i wizytę. Pozdrawiam w końcowce "mojego" miesiąca.
UsuńKsiążki nie czytałem, ale podoba mi się idea opowiadania o swoim życiu w kontekście marzeń i pragnień, choć oczywiście pomysł z bezludna wyspą nie jest nowy. Niejednokrotnie zastanawiałem się nad tym, jak taka (bez)ludna wyspa mogłaby wyglądać w moim wykonaniu, co wziąłbym ze sobą i ewentualnie kim tę wyspę bym zaludnił, aby jednak nie być samotnym "latarnikiem". Czytając mój blog zapewne wiesz, co wziąłbym ze sobą w taką podróż w nieznane... ale mniejsza o mnie...
OdpowiedzUsuńDoprawdy podziwiam osoby skaleczone przez los, przez innych, przez złośliwy los, osoby, które się nie poddają, które działają na przekór wszystkim niesprawiedliwościom tego świata. Nie wiem, czy byłoby mnie na to stać. Wydaje mi się, że już jestem tuż, tuż, że zbliżam się do takiego stanu, przyjmując "na ciało" rzucane pod nogi kłody, a już drugiego dnia poddaję się, i tak w kółko, a zatem taka świadomość, że komuś się udaje, że można, że może trzeba nagiąć trochę silnej woli do siebie, ta świadomość jest budująca dla mnie... pozdrawiam
To prawda, że czytując Twój blog powinnam móc coś o autorze powiedzieć. Niemniej jednak poza tym, że jesteś bardzo oczytanym człowiekiem, kochającym film, muzykę i malarstwo oraz podróże, to nie wiem jakie są Twoje marzenia i pragnienia. Co byś zabrał na taką wyspę? Na pewno swoje ukochane suczki, notatniki i przybory do pisania, dzieła Różewicza i kilku innych ulubionych pisarzy. Gdybyś był "latarnikiem", to najprawdopodobniej miałbyś prąd, zatem radio, by słuchać najnowszych doniesień o wyczynach naszej władzy, by móc je komentować, projektor do oglądania starych filmów oraz laptop, na którym odtwarzałbyś muzykę, pisał teksty spod znaku "prywata", myśli anektowane" itd. To nieprawda, że się poddajesz, przyjmujesz na "ciało" co los zgotował i wracasz powoli do normalnego, przedwypadkowego życia. A ja trzymam mocno kciuki, by Ci się udało, bo bardzo chciałabym spotkać Cię w Toruniu, mieście, w którym mieszka ktoś bardzo mi bliski, choć było to 45 lat temu. Ukłony dla Ciebie i Domowników.
UsuńPomysł i realizacja rewelacyjne !! ;o)
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę, dlatego w ramach propagowania go, powstał ten post. Dziekuję za wizytę i komentarz. Ukłony.
UsuńIwonko, jestem zaskoczona, że tak zapadły Ci w pamięć moje losy opisane w książce Gabrysi:) Pisałam po prostu od serca i z głębi duszy. Pozdrawiam Cię serdecznie:)
OdpowiedzUsuńWitaj na moim blogu, raczej trudno było przejść obojętnie wobec Twojej opowieści. Ja również pisałam o tym, jak odebrałam Twój tekst kierując się sercem i odczuciami. Jesteś sympatyczną osobą, bardzo empatyczną i oddaną swoim podopiecznym, chylę czoła. Ja zaraz po studiach chciałam pracować w Centrum Zdrowia Dziecka z pobudek identycznych jak Twoje. Moja matka, która wiele lat walczyła o moją sprawność, wiedząc jak jestem wrażliwa i że będę emocjonalnie angażowała się w życie małych pacjentów robiła wszystko by mi ten pomysł wyperswadować. Najpierw byłam wściekła, ale z perspektywy lat wiem, że pracując gdzie indziej też robiłam dobre rzeczy, ale ochroniłam siebie. Zawalcz o siebie i osobiste szczęście. Uściski i trzymam mocno kciuki za Twoje "motyle w brzuchu".
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWitaj piątkowo Iwonko
OdpowiedzUsuńPiękna, zachwycająca i zachęcająca recenzja. Postaram się po niej a sięgnąć.
Spóźnione, ale najlepsze życzenia imieninowe.
Pozdrawiam pachnącą końcówką maja
Również witam majowo. Książka jest warta przeczytania,bo recenzja tylko wspomina o dwóch bohaterkach, a warto poznać losy wszystkich. Za życzenia imieninowe dziękuje. Serdecznie pozdrawiam.
UsuńZatem zapisuję książkę do mojej listy.
UsuńPozdrawiam zapachem akacji
Niestety od czterech lat jestem uwięziona w czterech ścianach własnego mieszkania i nie jest mi dane czuć zapachy poszczególnych pór roku. Za pozdrowienia dziękuję i odwzajemniam.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńBardzo lubiłam i lubię książkę o Królu Słońce i jego czterech córkach:)))
UsuńNie przypominam sobie bym ją czytała.Może gdybym ją znała, bardziej rozumiałabym Twoja fascynację na tym punkcie. Uściski.
UsuńZ ciekawości chętnie przeczytałabym tą książkę :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Być może znajdziesz ją w swojej osiedlowej bibliotece. Jeżeli otwarte zostały restauracje i pensjonaty, to może działają także biblioteki. Dziękuję za wizytę i komentarz. Pozdrawiam serdecznie.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńŻycie niektórych ludzi może inspirować :). Być może kiedyś sięgnę po tę książkę, bo ciekawią mnie historie tych kobiet. Zgadzam się z tobą, że należałby je opisywać po kolei, zwłaszcza jeśli ich losy się nie przeplatają.
OdpowiedzUsuńTak, można szukać miłości będąc chorym. Nawet ostatnio pisałam recenzje książki i filmów o młodych ludziach, którzy szukali miłości mimo iż niewiele życia im zostało. Zawsze jest czas na miłość :)
Nie każdy ma odwagę o miłość zabiegać, ale przeszkodą nie może być choroba, status społeczny czy wiek. Książkę bardzo polecam, bo te 8 życiorysów, to wspaniałe historie niezwykłych kobiet. Pozdrawiam serdecznie, dziękując za komentarz.
UsuńTo musi być ciekawa pozycja. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńTo jest bardzo interesująca książka. Jeżeli uda Ci się ją znaleźć w bibliotece, to polecam jeszcze raz. Dziekuję za komentarz i pozdrawiam.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńDroga Iwonko,
OdpowiedzUsuńwydaje mi się, że na bezludną wyspę najlepiej zabrać samego siebie takim jakim się jest! Bo żyjąc wśród innych zawsze albo coś udajemy albo podporządkowujemy się choć nie chcemy, zawsze musimy grać jakąś rolę jako że życie teatrem jest! A tam wreszcie bylibyśmy zupełnie sobą i wtedy zobaczylibyśmy czego naprawdę chcemy, jacy naprawdę jesteśmy, odkrylibyśmy swoje prawdziwe ja - no i wtedy okazałoby się czy dobrze czujemy się jako "prawdziwe ja" czy zatęsknilibyśmy do życiowego aktorstwa!
Czy ja na imieniny złożyłam Ci życzenia? Imieninowo to ja jestem "noga", ja tylko urodziny bo to jest fakt, a od faktów się nie ucieknie! Ale kwiatków bukiet wielki, serdeczności moc!
Serdecznie Cię pozdrawiam
Ewa z Bajkowa
Takiego jakim się jest można zabrać na bezludną wyspę, gdy się jest na niej samą. Ta, o której mowa w książce Kotas nie jest niezamieszkała. W jakimś stopniu kobiety w swoich opowieściach były szczere, ale elementy aktorstwa też były, bo nikt nie chce wypaść jak najgorzej. Za życzenia dziękuję, ja staram się obchodzić i urodziny(chociaż nie mam już pamięci do dat, ludzi nawet mi najbliższych) i imieniny, bo tu z pomocą może przyjść kalendarz. Dziekuję za komentarz i wizytę, pozdrawiam.
UsuńBardzo podobną książką jest "Nie bałam się o tym rozmawiać". To też historie dziesięciu kobiet - historie przeróżne, dramatyczne, ale z dobrym zakończeniem. To trudna książka, która jednak daje siłę.
OdpowiedzUsuńPodanej przez Ciebie książki nie czytałam, choć wierzę, że może być równie ciekawa jak omówiona przeze mnie pozycja. Serdecznie pozdrawiam, dziekując za komentarz.
UsuńJakoś nie zastanawiałam się nigdy, kogo bym zabrała ze sobą na (bez)ludną wyspę, ale skoro już miałabym tam nie być sama, z pewnością wybrałabym na towarzyszy / towarzyszki ludzi, którzy są mi bliscy mentalnie i z którymi ciekawie by mi się rozmawiało. :)
OdpowiedzUsuńBardzo jak widzę przeżyłaś tę książkę, cieszy czytanie tak osobistej recenzji.
Wiesz, ja nie lubię pisać recenzji książek. Jakoś zawsze przeżywam je w sobie sama. Ale już wielokrotnie miałam ochotę coś jednak o przeczytanych książkach napisać. Może za jakiś czas spróbuję. :)
Uściski cieplutkie!
Owszem emocjonalnie podeszłam do opisanych w książce historii 8 kobiet. Nie ukrywam, że jestem pełna podziwu dla nich. A książki lubię recenzować, bo te dobre warto polecać. Cieszę się, że wpadłas z wizytą po dłuższej przerwie. Pozdrawiam.
UsuńDla mnie ta prośba
OdpowiedzUsuń"A ty mnie na wyspy szczęśliwe zawieź..."
to marzenie ściętej głowy;
chyba tylko męża zabrałabym na bezludną wyspę;
z czytaniem książek u mnie gorzej;
starość nie radość i...wzrok muszę oszczędzać.
pozdrawiam serdecznie Basia
Słabość wzroku rozumiem, bo mój też szwankuje. O czytanie poproś kogoś z najbliższych, będzie dwa w jednym(wspólne spędzenie czasu i poznanie bohaterek książki). Dużo zdrowia życzę, dziękując za wizyte i komentarz. Uściski.
UsuńNie mam kogo poprosić o wspólne czytanie;
Usuńmam tylko męża pod ręką :) :) :)
Rozumiem, że mąż preferuje inny typ literatury. Szkoda, bo jak powiedziałam powyżej, wspólne czytanie ma swoje plusy. Pozostają Ci e-booki, ale ich w swoim dorobku G> Kotas chyba nie ma. Uściski.
UsuńP.S. chyba nastała moda na tego rodzaju tematykę;
OdpowiedzUsuńprzypomina mi to "Sanatorium miłości" [spotkania w realu]; "Rolnik szuka żony"; "Chłopaki do wzięcia"
filmy, chociaż nie w moim guście, łatwiej się ogląda niż czyta książki;
a tak naprawdę wielu chciałby być bohaterem, jak nie książki to filmu;
a przecież samo życie jest swego rodzaju "teatrum".
W wymienionych przez Ciebie programach, bohaterowie sprzedają swój wizerunek, stają się rozpoznawalni, czasami popularni. W książce G. Kotas bohaterki mimo wszystko pozostają dla wiekszości anonimowe, bo nie chodzi tu o lansowanie ich, tylko o ukazanie postaw życiowych. Jest to pozycja pełna optymizmu i wiary, że można wyjść z największych opresji i zachować pogodę ducha, znaleźć szczęście. Pozdrawiam.
UsuńŁatwo powiedzieć; " można wyjść z największych opresji i zachować pogodę ducha..."
Usuńa tak trudno to osiągnąć;
gdyż tak wiele zależy od odporności psychicznej, którą nabywa się od wczesnego dzieciństwa. Wiele zależy od genów, od urodzenia, warunków rozwoju w konkretnym środowisku > kształtowane są charaktery optymistów i pesymistów.
Ile osób [np. samobójców] myśli - "głową muru nie przebiję" to... się zabiję.
Życiowe postawy, [jako wzorce], jednych miałyby być remedium na problemy życiowe innych??? Wątpię aby to tak podziałało, ale....
nie spróbujesz, to się nie dowiesz:)
Oczywiście, że tak nie jest.Bo jeżeli mnie boli noga, to nie pomogą na to tabletki, które bierze ktoś cierpiący na migrenę. Bywa jednak tak, że czyjeś przeżycia mogą stać się inspiracją dla drugiej osoby. Wielu ludzi może powiedzieć "głową muru nie przebiję, ale inni wezmą w rękę młot i mur obalą, a za nim mogą znaleźć nowe perspektywy i rozwiązania. Nigdy nie uważałam samobójstwo za sposób rozwiązania problemu, raczej za ucieczkę od niego. Ja jestem optymistą, choć moja sytuacja skłaniałaby do pesymizmu. Mój syn jest wiecznym pesymistą, choć młody i zdrowy powinien być optymistą. Zgadzam się , że odpornośc psychiczna ma tu wielkie znaczenie, co do reszty, to sprawa dyskusyjna. Pozdrawiam.
Usuńjejku chciała bym tak choć na miesiąc być na bezludnej wyspie żeby pobyć sama z sobą i zajrzeć głębiej w siebie
OdpowiedzUsuńa w plecak co mi mąż zakupił na wyjazdy zapakowała bym noż, sznurek,brezent,krzesiwo, garnek, ołówek i zeszyt
książka kuszącą muszę przyznać
Czyżbyś w młodości była harcerką? To sugerują przedmioty, jakie zabrałabyś ze sobą. Życzę żeby Twoje pragnienie pobycia na wyspie się ziściły. Ukłony.
UsuńWyspy i kobiety...
OdpowiedzUsuńLubię.
Na pewno byłoby to ciekawe doświadczenie.
Jowita to imię mojej córki, które podoba mi się od zawsze.
Wydaje mi się generalnie, że kobiety są silniejsze psychicznie od mężczyzn, że mają w sobie więcej pasji i optymizmu.
Recenzja super.
Ale nie chciałabym przeczytać tej książki.
Moc serdeczności!
Dziekuję za przychylną ocenę recenzji, szkoda że książka nie została podobnie potraktowana. Nie ma przymusu. Dziękując za komentarz, pozdrawiam serdecznie.
UsuńMuszę koniecznie przeczytać, Gabrysia opowiadała mi o tym pomyśle. Piękna recenzja Iwonko. Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie
OdpowiedzUsuńWitaj dawno nie widziana. Dziś rano jak wstałam, pomyślałam, że muszę do Ciebie zadzwonić. Otwieram bloga, a tu niespodzianka. Cieszę się, że u Was wszystko w porządku. Ucałowania.
UsuńCzas na samotnej wyspie na pewno to kusząca sprawa, może już niedługo przy kolejnym lockdown mirszkanie stanie się samotna wyspą. Wiem żart trochę straszny
OdpowiedzUsuńJaki czas, taki żart. Przecież media już straszą 4 falą i chociaż chcielibyśmy o pandemii zapomnieć, to nie pozwalają. Miło, że wpadłas, dziekuję za komentarz i pozdrawiam.
Usuń
OdpowiedzUsuńIwonko, piszesz przewspaniałe recenzje, chwała Ci za trud i ciekawe opinie.Cieszę się, że jest to książka blogowej Koleżanki, Gabrysi i zaproszonych Pań. Książkę warto przeczytać, bo tak zdobywa się nowe poglądy na umiejętność radzenia sobie z problemami, bo przecież życie nie jest usłane różami, zresztą, po kolcach także trudno chodzić.
Zasyłam serdeczności
Dziękuję za Twój przemiły komentarz. Wiem jak trudno Ci przy kłopotach ze wzrokiem zamieścić nawet najkrótszą wzmiankę. Ja niestety u Ciebie komentarzy nie zamieszczam, bo brak mi mądrych przemyśleń, ale każdy post czytam z ogromnym zainteresowaniem. Wszystkiego co najpiękniejsze na wakacje.
Usuń