Prawie 4 miesięczna przerwa w blogowaniu nie była zamierzona. Jak mówi przysłowie „człowiek planuje, a Pan Bóg kreśli”, tak też się stało. Na początku lipca syn wraz z partnerką zamieszkali u mnie, a ich styl życia wywołał u mnie oburzenie, frustrację i zniechęcenie. Nie byłam w stanie napisać nic sensownego, nawet czytanie ulubionych blogów odkładałam z dnia na dzień. Wstając rano gapiłam się bezmyślnie w telewizor, nie zawsze wiedząc co oglądam. Po miesiącu nijakiej egzystencji zaproponowałam młodym, by wynajęli sobie mieszkanie, bo chciałam żyć spokojnie, tak jak przez ostatnich 10 lat. Odmówili, więc pomyślałam, że to ja się wyprowadzę, ale w sierpniu i we wrześniu przez własną nieuwagę upadłam i sama nie potrafiłam się wdrapać na kanapę. Musiał mnie podnieść syn. Zadałam sobie wtedy pytanie, co będzie, jeżeli taka sytuacja zdarzy się w wynajmowanym mieszkaniu, kto wtedy przyjdzie z pomocą. Odpowiedź mi się nie spodobała, więc zaczęłam przemyśliwać o wyniesieniu się do Domu Opieki. Jedną trzecią życia spędzałam w szpitalach bądź sanatoriach, kiedy to marzyłam o własnym kącie, by nie mieć wokół nieznanych pokoi i ludzi. Myśl, że teraz miałabym zamieszkać w obcym miejscu, przeraża mnie i dlatego każdego dnia próbuję dogadać się z rodziną, ale skutki są marne. Jakby tego było mało, w sierpniu musiałam kupić nowy wózek, bo w dotychczasowym koła nie trzymały powietrza. Dwa tygodnie później wysiadła klawiatura w laptopie. Jednego spokojnego dnia, syn wynalazł w lombardzie używany laptop, ale wygląda jak nowy. Kupiłam go i uczę się jego obsługi, ale ponieważ wiedza w tym zakresie jest żadna, idzie to opornie. By do reszty nie zwariować, postanowiłam powrócić do blogowania, które pomagało mi w najcięższych chwilach przez ostatnie lata. Zaczęłam od czytania Waszych blogów, ale na niektórych nie mogłam zamieścić komentarza, bo występuję tam nie jako Iwona Zmyślona, ale jako anonim. Przy próbie opublikowania komentarza, wyświetla mi się napis „wystąpił błąd”, a ja nie wiem co z tym zrobić. Podpytywałam syna, jako bardziej obytego z komputerem i Internetem, ale zawsze odpowiada tak samo „nie prowadzę bloga, to nie wiem”.
Dlatego, jeżeli jeszcze mnie pamiętacie i zechcecie zaglądać do mnie jak przez wcześniejsze lata, proszę o cierpliwość i wyrozumiałość. Może doznam olśnienia i będę umiała zamieszczać u Was komentarze tak jak dotychczas. Liczę też na to, że powoli powrócę do dawnej formy i posty będą ciekawsze od tego dzisiejszego.
Pozdrawiam jesiennie.
Witaj Iwonko; dobrze, że się odezwałaś.
OdpowiedzUsuńNie tylko Ty masz kłopoty z zamieszczaniem komentarzy. Z moich doświadczeń wynika, że najlepiej zalogować się przez konto e-mail na google, ale ja nie piszę z blogspotu, jak Ty, więc nie wiem, czy to zadziała.
Z innymi problemami tym bardziej nie pomogę, choć bardzo bym chciała. Pozostaje mieć nadzieję, że wszystko w końcu odnajdziecie się w nowej sytuacji.
Pozdrawiam serdecznie.
Podobno nadzieja umiera ostatnia, więc miejmy ją. Pozdrawiam i obiecuję zajrzeć na blog.
UsuńOdnalazłam Twoje komentarze z 29 października w spamie. Przeczytałam i bardzo za nie dziękuję. Pozdrawiam
UsuńKomentowanie sprawia problemy wielu z nas. U mnie jakoś samo przeszło po pewnym czasie. Teraz tylko wymagane jest każdorazowe wybranie z listy "skomentuj jako" opcji konto Google. Chociaż i to nie zawsze i nie na wszystkich blogach.
OdpowiedzUsuńBardzo współczuje tej trudnej relacji rodzinnej. Ale usuwanie się z własnego mieszkania jest niezwykle dla Ciebie krzywdzące. Może znajdzie się jakiś sposób na zmuszenie młodzieży do usamodzielnienia? Ty zasługujesz na spokój. Wiem, że łatwo mówić...
Nie poddawaj się mimo wszystko i nie znikaj z blogosfery:)
Z blogosfery nie zniknę choć na usamodzielnienie młodych nie liczę. Za wygodnie u mnie mają, a z tego mało kto by zrezygnował. Przesyłam uściski'
UsuńSkoro anonimowość zniknęła to dobry znak:))
UsuńNajważniejsze, że się odzywasz, jak to mówią, nieszczęścia chodzą parami.
OdpowiedzUsuńOstatnio prawie wszędzie wpisuję się jako anonim z podpisem, bo komentarze znikają.
Odkryłam, że jeśli odwiedza się wiele blogów i wpisuje wiele komentarzy, to powyżej 3 pozostałe trafiają do spamu.
Gorzej, jeśli nie ma ktoś opcji dla anonima i nie sprawdza zakładki spamów, to nawet nie wie, że ktoś mu wpisał komentarz.
Trzymaj się jakoś i pisz!
jotka
Teraz kiedy przezwyciężyłam "otępienie" zamierzam znów aktywnie działać. Uściski.
UsuńBędę cierpliwy, wyrozumiały i co tylko zechcesz, Iwono. Nareszcie wróciłaś, bardzo się cieszę!
OdpowiedzUsuńJa także się cieszę i dziękuję za tę cierpliwość i wyrozumiałość. Buziaki.
UsuńBlogger ostatnio szaleje i niewiele osób wie, o co mu chodzi. Dobrze, że znów jesteś z nami. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńNajgorsze jest to, gdy się nie wie o co chodzi. Mam nadzieję, że miewasz się dobrze, bo dla mnie jesień i zima, to najgorsze pory, bo w kościach łamie. Trzymam kciuki za kolejny rok akademicki, w którym się chyba już odnalazłaś. Uściski.
Usuń
OdpowiedzUsuńSpoko,,,, ja też powoli zaczynam wracać do blogoczytania
Bardzo mnie to cieszy, bo często myślałam co u Ciebie. Mam nadzieję, że dobrze. Ukłony.
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że wróciłaś. Bloguj, bloguj i jeszcze raz bloguj, o! Z komentowaniem nie tylko Ty masz kłopoty, więc chyba to nie zależy od biegłości w tej sztuce.
Życzę, by wszystko ułożyło się po Twojej myśli i serdecznie pozdrawiam.
Za życzenia i pozdrowienia bardzo dziękuję. Wielką radość sprawia mi każdy komentarz, szczególnie po tak długiej nieobecności. Powróciłam w komentowaniu jako I.Z, więc może faktycznie wszystko się jakoś ułoży. Uściski i do miłego zobaczenia.
UsuńIwonko, to Blogspot wariuje, nie Ty. Wielu z nas ma problemy techniczne. Nie zrażaj się nimi, tylko wróć do nas na stałe. W zacnej kompanii zawsze raźniej, jak mawiał Jan Onufry Zagłoba...
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
UsuńWpisałam komentarz, a chwilę potem już go nie było. Z tym bloggerem jest naprawdę coś nie tak. Mam nadzieję, że każdego dnia czujesz się lepiej. Trochę żałuję, że nie masz już niebieskiej fryzury, bo wyglądałaś w niej młodzieńczo i odlotowo. Cieszę się, że wróciłaś do grona obecnych na moim blogu. Buziaki.
UsuńNie martw się, niebieskie warkoczyki już za mna chodzą. Trzeba dac włosom odpocząć - niech wypoczywają przez zimę, a potem się zobaczy.
UsuńWitaj, Iwono.
OdpowiedzUsuńTeż cieszę się, że postanowiłaś wrócić, bo brakowało mi Ciebie.
Pozdrawiam:)
Moja radość z powrotu jest tak wielka, że nie znajduję słów. Kłopoty wydają się mniejsze i łatwiejsze do pokonania, gdy człowiek ma świadomość, że są życzliwi ludzie obok nas. Pozdrawiam serdecznie.
UsuńDwa Twoje komentarze odnalazłam w spamie. Przeczytałam i bardzo za nie dziękuję. Uściski.
UsuńBlogger nieco sfiksował i ja, czyli anabell, muszę się logować do innej przeglądarki niż Firefox by komentować, a i tak za pierwszym komentarzem jestem jako anonimowa. Przy kolejnych już mnie loguje jako anabell. I chyba zmienię przegladarkę na Edge. To jest stała, stara wojenka pomiędzy platformami. Smutne to co piszesz. Ja mieszkam sama ale "odpukać" jeszcze mi się to udaje, bo jeszcze sama robię zakupy i jeżdżę do lekarza. Oczywiście mam zawsze przy sobie komórkę i w torebce kartkę z telefonem i adresem ICE. Jedno jest pewne - starość się zupełnie twórcy człowieka nie udała. Teraz znów byłam w Berlinie całkiem sama, bo moi byli wpierw w USA a teraz są w Kanadzie. Wracają za kilka dni. Ale gdy są na miejscu to i tak spotykamy się nie częściej niż raz na tydzień. Oczywiście, gdybym tylko chciała to mogłabym u nich bywać nawet codziennie, ale mnie jest całkiem dobrze samej ze swoimi książkami i blogami. Dobrze,że wróciłaś na blog. Komentując jako "anonimowa" będziesz się po prostu pod komentarzem podpisywać ":Iwona-Zmyślona" i każdy będzie wiedział czyj to komentarz. Życzę Ci spokoju i tego, by Cię omijały wywrotki i inne zupełnie niepotrzebne kłopoty.
OdpowiedzUsuńSerdeczności posyłam- anabell.
Nie ma co zwalać na Boga winy za starość. To od ludzi zależy jak ją przeżywamy. Moja siostra mieszka z córką, zięciem i dwojgiem wnucząt i ma się wyśmienicie pomimo choroby. Może rzeczywiście, jak to kiedyś napisałaś, trafiły mi się "złe geny". Komentując jako anonimowa podpisywałam się pod każdym komentarzem, ale nie był on publikowany i w tym tkwił problem. Mam nadzieję, że jak Twoja rodzina powróci z amerykańsko-kanadyjskich wojaży, to pochwalisz się zdjęciami, których przywiozą ze sobą pewnie multum. Kłopoty i wywrotki będą się zdarzały jak wszystkim, należy sobie życzyć, żebym miała siłę radzić sobie z nimi w należyty sposób. Pozdrawiam serdecznie, dziękując za odwiedziny i komentarz.
UsuńIwonko - bardzo, bardzo się cieszę że wróciłaś do blogowania.
OdpowiedzUsuńPisz i pisz dalej ... bardzo Cię proszę...
I nie zrażaj się różnymi trudnościami...
Postaram się nie zawieść Twojej wiary w moje pisanie. Czas pokaże czy potrafię sobie radzić z trudnościami. Ściskam serdecznie.
UsuńIwonko Kochana.
OdpowiedzUsuńJesteś niesamowicie dzielna. Pięknie piszesz. Ja jestem "noga komputerowa", nie mam odwagi na założenie bloga, nie dałabym sobie rady... Sprawa z dziećmi jakoś się ułoży. Dla nich to też nie jest pewnie łatwa sytuacja. Nie wiem jakiej wielkości masz mieszkanie, ale jeśli są tam dwa pokoje to jeden zaanektuj dla siebie, napisz na drzwiach PRIVATE i bez pozwolenia na wchodzić. To PRIVATE to mam stąd, że jak byłam 30 late temu we Włoszech nad morzem, ja patrzę, a na plaży jest wbity pal, a na nim tablica PRIVATE. Okazuje się, że to była plaża prywatna czego w ówczesnej "komunie" nie wyobrażałam sobie, że takie coś może być- ktoś może mieć prywatną plażę. Od tej pory tak mi się spodobał ten napis, że używam go ile się da! PRIVATE i wara ode mnie!
Uśmiechnęłaś się? Czuję to!
Moc najszczerszych serdeczności
Ewa Radomska
PS. No, ale też pochwal się - wiesz czym..
Chcąc zachować prywatność byłam gotowa wymienić drzwi do swojego pokoju na takie zamykane na klucz, bo syn ma zwyczaj wchodzenia do mnie nawet bez pukania i bez względu na porę dnia czy nocy. Z moim synem żadne rozwiązania nie są oczywiste, bo on uznaje tylko własne zasady. Uśmiechnęłam się, a jakże, bo robię to zawsze gdy czytam Twoje komentarze lub po prostu myślę o Tobie. Na temat PS. odpowiem na priv. Pamiętasz, że obiecałyśmy sobie spotkanie? Ucałowania.
UsuńMam nadzieję, że z "młodymi" Ci się ułoży i będziesz mogła do woli korzystać ze swojej przestrzeni internetowej, pisząc Swojego ciekawego bloga.... pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTeoretycznie nie ma przeszkód żebym korzystała z internetu, ale jak człowiek zmaga się z kłopotami, które zaprzątają głowę, to nie zawsze jest to możliwe. Jednak powrót do prowadzenia bloga i ilość komentarzy pod postem, podziałały na mnie ożywczo i dopingująco. Za pochwałę bloga dziękuję i przesyłam uściski.
UsuńPamiętam o Tobie.
OdpowiedzUsuńProblemy z zamieszczaniem komentarze ma wielu z nas i nie bardzo wiadomo co z tym zrobić. Wiedza informatyczna tu na nic się zda, bo to błąd ze strony serwisu.
Domy Opieki nie są takie złe, a często się je demonizuje. Dwie osoby z mojej rodziny pracują w takich domach, ciepło wypowiadają się o podopiecznych.
Czasami nie ma wyjścia i to nic uwłaczającego, jeśli taką podejmujemy decyzję. Człowiek człowiekowi oparciem, pamiętaj. A z tego co widzę, syn Cię "zajeżdża".
Swego czasu pisałaś na blogu o Osobowości borderline , przeczytałam o tym z wielkim zainteresowaniem. W moich kontaktach z synem jakieś zaburzenia emocjonalne występują, tylko każde z nas przypisuje je drugiej stronie i w tym jest problem. Ostatnie zdanie Twojego komentarza jest bardzo trafnym spostrzeżeniem. Dziękuję za komentarz i pozdrawiam serdecznie.
UsuńBlogowanie to niezły pomysł "odcięcie się" od rzeczywistości...;o)
OdpowiedzUsuńMnie w problemach z komentarzami pomogła zmiana przeglądarki...Zmieniły się przepisy usług informatycznych i nie wszyscy współpracują ze sobą...;o)
O zmianie przeglądarki wspominała już w swoim komentarzu Anabell, będę to miała na uwadze, gdybym znów utraciła możliwość komentowania pod swoim nickiem. Pozdrawiam.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJak to napisał Asnyk ? Z żywymi naprzód trzeba iść... i tak dalej. Do wielu rzeczy doszedłem metoda saperską, czyli prób i błędów. Mówią jednak, że saper myli się tylko raz, przy komputerze wiele razy. Miłego próbowania
OdpowiedzUsuńWitaj, czytałam na Twoim blogu "Test Hani", ale mój intelekt spał i nie zdobyłam się na komentarz. Tym milej mi, że odwiedziłeś mnie po tak długim moim milczeniu. Metodę prób i błędów stosuję nie tylko w sprawach komputerowych. Dziękując za komentarz, pozdrawiam serdecznie.
UsuńTaaak blog potrafi pomóc przetrwać trudny czas wiem coś o tym
OdpowiedzUsuńDobrze że Jesteś
Miło, że wpadłaś z komentarzem. Nic tak nie poprawia nastroju, jak świadomość, że komuś nas brakowało. Do zobaczenia na Twoim blogu. Pozdrawiam.
UsuńRety, kurczaki i w ogóle @_@ Momentami miałem takie myśli wchodząc na Twój blog, że głowa mała. Dobrze, że w końcu napisałaś notkę.
OdpowiedzUsuńCo do spraw technicznych związanych z blogiem, sam jakoś nie mam za bardzo problemów z komentowaniem. Raz na jakiś czas zdarza się, że zaczynam pisać komentarz, po czym sam z siebie znika i muszę pisać od nowa. Poza tym większych kłopotów nie pamiętam.
Co do przeprowadzki w jakieś inne miejsce nie umiem za bardzo doradzać. Z jednej strony wspomnienia związane z pobytami w ośrodkach leczniczych z przeszłości mogłyby jakoś rezonować przy pobycie w domu opieki. Z drugiej strony może uda znaleźć się takie miejsce, gdzie będą osoby empatyczne, pomocne i ogólnie miłe. Więcej chyba nie umiem już doradzić.
Życie ostatnio troszkę znowu mnie ,,popieściło". 24 października tego roku odeszła moja Babcia. Pocieszeniem jedynym jest to, że już nie cierpi. Bo ostatnie miesiące to była masakra, nawet pani Sława, opiekunka nie wyrabiała psychicznie zwłaszcza. Została spora kupka rzeczy do załatwienia, nie mniej poza wyżej wymienioną pociechą jest w tym wszystkim porcja smutku, że nie ma na świecie już osoby, którą mógłbym uznać za Babcię czy Dziadka. Zwłaszcza jeśli chodzi o Dziadka to czuję brak, bo nie dane mi było poznać tych prawdziwych (ze strony Mamy zmarł przed moim urodzeniem wiele lat, a ze strony Staruszka jak miałem 2 lata). A drugi mąż Babci (tej co teraz odeszła od nas) nie kwapił się za bardzo, abym poczuł w nim oparcie. Może jak byłem młodszy to nawet miałem poczucie, że jakby próbował coś, jednak z biegiem lat uważałem go za właściwie obcego człowieka, który mieszka z Babcią.
Przepraszam Iwono za długi komentarz, jednak chciałem jakoś w skrócie opisać co mi się zdarzyło (nie wiem czy śledzisz moje wpisy).
Pozdrawiam!
https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/
UsuńIwona Zmyslonasobota, listopada 12, 2022
Czytałam o śmierci Twojej Babci, ale nie potrafię pocieszać w takich chwilach, dlatego nie złożyłam kondolencji. Wybacz. Każdy komentarz krótki czy najdłuższy jest dla mnie bardzo cenny, dlatego nigdy nie przepraszaj, za to jaki jest Twój. Co prawda kłopoty rodzinne nie nastrajają ani Ciebie ani mnie do spotkań towarzyskich, ale ja pamiętam, że w maju czy też czerwcu takie coś planowaliśmy. Głęboko wierzę, że kiedyś się spotkamy. Uściski.
Nie mam co wybaczać. Tak naprawdę śmierć mojej Babci była tylko kwestią czasu. Ostatnie miesiące były naprawdę ciężkie. Może nie wypada tak myśleć, jednak teraz już Babcia nie cierpi, do tego możliwe też, że spotkała się ze swoim pierwszym mężem, swoją największą miłością.
UsuńNic nie stoi na przeszkodzie, aby plany dotyczące spotkania przełożyć np. na wiosnę.
Pozdrawiam!
https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/
Pomysł wiosennego spaceru bardzo mi się podoba, może wtedy będę w lepszej formie, bo teraz każdego dnia czuję się jak niedźwiedź zapadający w sen zimowy. Uściski.
UsuńPoza tym zimą spacerowanie nie jest najbardziej oczekiwaną aktywnością. Niemal od razu człowiek chce się gdzieś schronić i napić herbaty na przykład.
UsuńA wiosną wszystko budzi się do życia i zachęca do podziwiania. :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńWitaj Imienniczko. Przykro i smutno się słucha, że rodzina weszła Ci na głowę...
OdpowiedzUsuńNie będę dawała rad ani instruowała, bo sama znasz swoje słabości i podejmiesz decyzję o tym, jak sobie w tej sytuacji poradzić na miarę własnych możliwości. Oby coś się poprawiło, bo nie lubię kiedy moich znajomych, nawet tych wirtualnych, spotykają takie przykrości, nie mogę nawet nic pomóc.
Oczywiście, że chętnie zajrzę na Twojego bloga, jak znów nastąpi moment, że zajrzę na swojego. U mnie mniejsza aktywność związana jest z kursem doskonalenia zawodowego, porównywalnym ze studiami, który teraz i przez kolejne dwa lata robię.
Życzę Ci siły i wytrwałości
I pisz, zawsze to rozrywka.
P.S. kłopoty z anonimowymi komentarzami mogą wynikać z tego, że zostałaś wylogowana ze swojego konta w google. Wtedy trzeba się ponownie zalogować i już komentarz będzie nosił twój nick, a nie będzie anonimem.
Na moim blogu wystarczy wpisać Twój adres bloga i Twój nick plus adres e-mail i powinno się to zapamiętać, dopóki ktoś nie usunie plików cookie.
pozdrawiam Cię serdecznie!
IW
Witaj! Dziękuję za komentarz i odwiedziny. Niestety nie mam pomysłu jak rozwiązać swój rodzinny problem, gwarantujący mi spokój i ciszę, bo wszystkie moje pomysły syn bojkotuje. Próbuję skupiać się na blogu, ale to też nie wychodzi. Wieczorem obiecuję sobie, że rano zasiądę do korekty postów, bo w wordzie mam ich kilka napisanych, ale wraz z nastaniem ranka zamieniam się w susła i myślę tylko o spaniu. Podziwiam Twoją chęć doskonalenia zawodowego i to trwającego tak długo. Inni ludzie zazwyczaj decydują się na krótkie kursy. Życząc zdrowia i wytrwałości, pozdrawiam serdecznie.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń