piątek, 17 marca 2023

LISTONOSZ JEDZIE



Skaldowie "Medytacje wiejskiego listonosza"
                                     
 Impulsem do napisania tej notki był post blogerki Igomamy ( https://dzieciakiwiatraki.blog/)
 w którym opisała wycieczkę do Londynu. Na jednym ze zdjęć pokazana jest skrzynka pocztowa, tak charakterystyczna dla Anglii. 

    

 Halina Frąckowiak "Napisz proszę"

   W naszym kraju tak duże skrzynki zazwyczaj umieszczane były przed urzędami pocztowymi. Mniejsze kwadratowe wieszano na ogrodzeniach lub budynkach. Jedna z nich znajdowała się blisko mojego domu, wtedy pisywałam listy i kartki pocztowe znacznie częściej. W chwili gdy musiałam iść przecznicę dalej na pocztę, intensywność korespondowania zmalała. Zawsze żałowałam, że papeterii czy luźnych kopert nie sprzedawano ze znaczkami, bo czasami list czekał długo zanim  go dokupiłam. Pierwsze listy wysyłałam do rodziców, gdy przebywałam w sanatoriach. Pisałam je na kartkach wyjętych z zeszytu w kratkę i wkładałam do niebieskich kopert. Znajomych zamiejscowych nie miałam, więc listów nie wysyłałam. 

     Jeden list, którego adresatami byli rodzice, zapamiętałam do dziś. Miałam 12-13 lat i przebywałam w Ciechocinku na turnusie sanatoryjnym. Byłam jedyną fizycznie niepełnosprawną, reszta dzieciaków to byli pacjenci chorzy na serce. Zarówno chłopcy jak i dziewczynki chcieli mi we wszystkim pomagać. Matka powierzyła pieniądze na moje wydatki wychowawczyni. Gdy któregoś razu poprosiłam o pieniądze na gruszki(moje ulubione owoce), dowiedziałam się, że wszystkie już wydałam. Ponieważ miałam zwyczaj zapisywania wydatków, byłam bardzo zdziwiona odpowiedzą. Napisałam list do rodziców z wyszczególnieniem zakupów. Wieczorem wychowawczyni wezwała mnie do siebie i udzieliła reprymendy. Do dziś nie wiem, jak poznała treść listu. Pieniądze się znalazły, ale uczucie, że zostałam donosicielką pozostało.  Po powrocie do domu opowiedziałam wszystko matce i od tego momentu dostawałam pieniądze do ręki.

   

   W roku 1970 miałam ostatnią operację chirurgiczną. Po niej miałam chodzić lepiej i ładniej. Obie nogi w gipsie od palców aż po pachwiny i ciągłe leżenie w łóżku. Czerwiec, upał, więc drzwi na taras otwarte na oścież. Siłą rąk podciągnęłam się i stanęłam na łóżku. Wrzask moich współtowarzyszek i mój śmiech, że mi się ta sztuka udała, mieszały się ze sobą. Usłyszał to młody mężczyzna przechodzący tarasem i zajrzał zaciekawiony. Pogadaliśmy chwilę, a ja zaliczyłam pierwszą "randkę" w życiu. Kilka dni później chłopak pojawił się i wręczył mi pustą kartkę wielkości widokówki. Twierdził, że "oskalpował" brzozę i z kory zrobił ten kawałek papieru. Brzmiało to tak romantycznie, ze naiwnie uwierzyłam. On wrócił do jednostki, a ja po zdjęciu gipsu wyjechałam do sanatorium. Napisaliśmy do siebie kilka listów, ale znajomość się nie utrzymała. 

   

 Happy End "Jak się masz kochanie"


   Moja historia korespondencji zaczęła się rok przed maturą, kiedy to poznałam na wczasach (starszego o rok może dwa) chłopaka z Torunia. Listy zaczęłam pisać na gładkim papierze, używając liniuszka i białych kopert, które stały się powszechnie używane. W wakacje przed rozpoczęciem studiów poznałam Adama, którego listy były najpiękniejszymi jakie kiedykolwiek otrzymałam. Ciekawe w treści i pisane tak ładnym pismem, jakiego nie widziałam nigdy później u żadnego poznanego mężczyzny.

      Najładniejszą papeterią obdarowała mnie moja przyjaciółka Wanda. Była formatu A4, papier listowy i koperty były z nadrukiem. Ich opakowanie stanowiły dwie kartonowe karty obleczone materiałem. Długo szukałam później czegoś podobnego, ale nie znalazłam. W pewnym okresie życia, matka prosiła mnie o pisanie wierszowanych życzeń na śluby w rodzinie. Wtedy z papieru kredowego sama robiłam koperty, bo moda na specjalne papeterie nastała znacznie później. W obecnych czasach wybór papierów listowych i wszelkiego rodzaju kart jest tak duży i są one tak piękne, aż żal serce ściska, że zanika epistolografia, w miejsce której wkraczają smsy, mmsy i maile.

       Mało w życiu podróżowałam, więc niewiele wysyłałam widokówek. Czasami używałam karek korespondencyjnych, by wysłać rozwiązania niewielkiej krzyżówki. Najciekawszą kartkę  świąteczna przysłała mi pewnego razu przyjaciółka Grażyna na Wielkanoc -miała kształt jaja.  Dzięki internetowi odszukałam znajomą Celinę oraz poznałam Jotkę. Obie przysyłają mi widokówki ze swoich podróży. W ten sposób nie ruszając się z domu, poznaję miejsca, w których pewnie nigdy nie mogłabym być. Największym zaskoczeniem była przysłana w ubiegłym roku kartka bożonarodzeniowa od mężczyzny, który od ponad 30 lat przebywa w Kanadzie. Nie przypuszczałam, że mnie(czy mój adres) jeszcze pamięta. Zachowałam się nieelegancko, bo nie odpisałam, gdyż nie chcę odnawiać znajomości. Ostatni tradycyjny list napisałam bodajże w 2011 roku. Z chwilą opanowania obsługi laptopa, korzystam z poczty elektronicznej. Ma ona jedną zaletę, wiadomość do adresata trafia błyskawicznie. Wadą takiej korespondencji jest to, że papier listowy został zastąpiony ekranem. Moja krakowska Przyjaciółka przysyła mi ozdobne maile, które za każdym razem cieszą mnie niezmiernie.

fragment kartki-maila przesłanej przez Liwię 
23.12.2022

     Kończąc swoje wspominki, zamieszczam kilka ciekawostek w nadziei, że nie wszystkie są powszechnie znane. 

1.   Całostka to kartka z nadrukowanym znaczkiem. 

2.    Nazwa papeteria pochodzi z języka francuskiego "papeterie"- to "pudełko z papierem listowym i kopertami".

 3.Pierwszym znaczkiem był PENNY BLACK-wzorem dla niego był medal z portretem królowej Wiktorii wybity w 1837. Grafik Henry Courbould skopiował dzieło Williama Wyon'a na potrzeby rytowników. Znaczek był czarny i został wydrukowany na papierze ze znakiem wodnym i ornamentami trudnymi do skopiowania. Miał nominał 1 pensa.

4.POLSKA nr 1”- taką nazwę nosił pierwszy polski znaczek, który wprowadzono 1 stycznia 1860 roku. Miał nominał 10 kopiejek i dotyczył listu o wadze 1 łuta(10-50 gramów; w Polsce 12, 65 g).

.5.  9 października obchodzimy Dzień Znaczka Pocztowego. 

6.    Teodor Hook wysłał w 1840 pierwszą kartę korespondencyjną do siebie samego. 

7.    August Schwartz - niemiecki księgarz nadrukował w narożu karty korespondencyjnej ilustrację przedstawiająca artylerzystę.

8.   Pionierami przemysłu kart widokowych byli August Schwartz i Heinrich von Stephen, którzy wydrukowali serię 25 pocztówek.

9. W 1900 Henryk Sienkiewicz  stworzył słowo "pocztówka" i zgłosił je w konkursie na odpowiednik francuskiego wyrażenia oznaczającego kartę korespondencyjną. 

10.W roku 1904 na łamach magazynu "Listek. Pismo ilustrowane poświęcone pocztówkom" ukazał się artykuł o rosnącej popularności tego typu kartek. 

11.Cesarstwo Austro-Węgier wypuściło pierwszą kartę korespondencyjną na swoim terenie z herbem cesarskim Austrii i orłem dwugłowym Węgier.

12.Deltiologia(filokartystyka) to hobby polegające na zbieraniu pocztówek



                                            Violetta Villas "List do matki"



41 komentarzy:

  1. Kiedy od rodziców przeprowadzaliśmy się z mężem do naszego pierwszego mieszkania, zniszczyłam wszystkie listy, posegregowane i zawiązane wstążeczkami od byłych chłopaków, uznając je za nieistotne. Teraz żałuję. Mogłabym się z nich dużo o sobie samej z nich dowiedzieć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uważam, że z takich młodzieńczych listów, w których każdy chce się przedstawić z jak najlepszej(nie zawsze prawdziwej strony), niewiele dowiedziałabyś się o sobie. Może to i cenna pamiątka, ale jak już ich nie ma, to nie warto żałować. Uściski.

      Usuń
  2. Kartek, listów i widokówek wysłałam w życiu dużo, sporo tez dostałam, także od Ciebie:-)
    Zawsze lubiłam ładne papeterie, ciekawe znaczki. Kiedyś poczta wypuściła takie nieciekawe naklejki z oznaczeniami literowymi zamiast kwoty, znaczki powinny być ładne!
    Najczęściej wysyłamy maile i sms-y, ale tęsknię za pachnącymi listami:-)
    Świetne ciekawostki wyszukałaś!
    jotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze mówiąc swoich listów do Ciebie nie pamiętam. Mam jednak znaczną część rysunków, które za Twoją namową wykonywali dla mnie Twoi uczniowie z okazjo Gwiazdki i Wielkanocy. Znaczków z oznaczeniami literowymi nie kojarzę. mam jednak klaser ze znaczkami(jest ich w nim niewiele) i kilkoma ozdobnymi kopertami, z czasów gdy za namową matki bawiłam się w filatelistę, a pracująca na poczcie chrzestna, przysyłała mi "eksponaty" do klasera. Czasami tęsknię do korespondencji w klasycznym wydaniu.

      Usuń
  3. Ale wspomnienia! Wiesz, nie zauważyłam wcześniej znikających skrzynek pocztowych. Chyba już ich nie ma? Listy wysyłam na poczcie bo tam można kupić znaczki pocztowe odpowiedniej wartości. Ceny znaczków tak często się zmieniają! Dawniej miałam zawsze w domu zapas znaczków - teraz to nie ma sensu. Dawniej też zawsze miałam mniej lub bardziej ozdobne papeterie, a już na pewno papier listowy i koperty. Nie, żeby korespondencja była tak obfita, ale papeterie musiały być jako artykuł niezbędny w domu. Pamiętam też emocje przy sprawdzaniu zawartości skrzynki pocztowej:"Czy coś tam jest"? Bo ongiś skrzynki pocztowe służyły korespondencji a nie reklamom:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te reklamy wypełniające skrzynki, to zmora dzisiejszych czasów. Gdy jeszcze byłam w stanie sama wyjmować zawartość skrzynki, zawsze się bałam, że wyrzucając reklamy, mogę nieopatrznie wyrzucić też jakiś ważny list(szczególnie urzędowy). Ozdobne koperty wraz z papierem kupowałam raczej okazjonalnie, gdyż członkowie mojej rodziny nie pisywali listów. Czerwone małe skrzynki pocztowe zaczęły znikać mniej więcej w tym samym czasie, co kioski Ruchu. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Były też skrzynki zielone, przeznaczone do korespondencji w tym samym mieście.

      Usuń
    3. A o tych zielonych skrzynkach, to nie wiedziałam. Szczerze mówiąc próbuję sięgnąć pamięcią i nic mi nie "staje" przed oczami.. Tych skrzynek bardzo szkoda, bo nie zawsze chcemy(możemy) iśc na pocztę. Uściski.

      Usuń
  4. Bardzo mało listów w życiu pisałam. Po prostu zawsze miałam znajomych na miejscu, zwłaszcza w czasach gdy jeszcze chodziłam do szkoły. A potem szalenie szybko zmieniłam stan stan cywilny (miałam 21 lat), więc już nie musiałam korespondować. Jedyne listy, które pisałam to gdy byłam w szpitalu po porodzie, no ale to były tylko dwa listy, bo wyszłam czwartego dnia. A potem sobie byliśmy razem te drobne 55 lat, a teraz już żadne listy by do Niego nie doszły. Serdeczności przesyłam -anabell.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz piękny staż małżeński, teraz już coraz rzadziej można znaleźć ludzi z tak długim pożyciem. Ja list ze szpitala wysłałam do ojca mojego dziecka, gdy leżałam na podtrzymaniu ciąży. Dałam salowej by go wysłała, nie dostałam nigdy odpowiedzi i nie wiem czy trafił on do adresata. Dziękuję za komentarz i pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  5. Witaj, Iwono.

    Jak wiesz, ja także ubolewam, że sztukę pisania papierowych listów wypiera korespondencja elektroniczna.
    A Twój wpis dał i mi okazję do powspominania osób, z którymi pisywałam jako nasto- i dziestolatka:)

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Smuci trochę fakt, że młodsi od nas wolą pocztę elektroniczną od klasycznej korespondencji. Jest to jednak znak czasu. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  6. Szkoda ze ludzie już listów nie piszą. A ja pisałam ich kiedyś bardzo dużo.Ibsams otrzymywałam ich wiele. Takze przeroznychpieknych kartek...
    Wszystko się zmienia...
    Stokrotka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znów nie wpisała się odpowiedź na Twój komentarz. Zmiany są dobre, ale czasami gubi się to co cenne. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  7. Zwykłych listów napisałem w życiu dosłownie kilka. Jeden napisałem do bardzo ważnej dla mnie osoby, poznanej ponad 10 lat temu na starym blogu Interii. Sytuacja u niej była nie za ciekawa i wymyśliłem, że w ten sposób podtrzymam ją na duchu. Nie wiem na ile się to udało, bo moje pismo wygląda jak egipskie hieroglify, nie ma się czym chwalić. Reszta moich listów to maile.

    Rozumiem to. Książka z Japonii nie przekonała mnie opisami przemocy. Książka o eksperymencie na głównym bohaterze ma w sumie dawać nam możliwość namysłu nad tym jak daleko można pójść w eksperymentach medycznych. W tym ekipa badaczy poszła za daleko i za wcześnie ogłosiła swój sukces. Po śmierci tego szczurka już wiedzieli, że coś jest nie tak. Za późno było jednak na dementowanie wyników czy jakieś odkręcanie. Smutne to jednak zdarzało się w historii nauki.

    Pozdrawiam!
    https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami napisanie listu do danej osoby, będące dowodem, że się o niej pamięta, jest ważniejsze niż treść. Ja znałam 3 mężczyzn, którzy mieli ładny charakter pisma: mój ojciec(uwielbiał pisać piórem ze złotą stalówką), wspomniany w poście Adam i poznany nieco później były narzeczony Jurek. Przy nich moje pismo też wydawało się niewyraźne i mało eleganckie. Dziękuję za komentarz i pozdrawiam.

      Usuń
  8. Ile pięknych wspomnień przywolałaś! Ja z tych co lubili pisać listy i je otrzymywać.Miałam ich mnóstwo, od przyjaciół, chłopaków, niedoszłych narzeczonych. Część zniszczyłam , część czeka na unicestwienie, bo tylko dla mnie one coś znaczą, dzieci je i tak potem wyrzucą..
    Dzisiaj piszę tylko maile i w wyjątkowych sytuacjach kartki świąteczne do osób, o których wiem, ze tego oczekują. Od nich też dostaję kartki, tradycyjne, sentymentalne.
    Dziękuję, za sympatyczną wzmiankę, cała przyjemność po mojej stronie!
    A w skrzynkach pocztowych tylko reklamy i pisma urzędowe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na to, że w skrzynkach więcej reklam niż listów zwróciła uwagę już Bet. Jest to jednak niczym, przy obciążeniu listonoszy tym, co muszą dźwigać w swoich torbach. Wśród moich znajomych(tych nie z sieci) jest niewielu takich, którzy lubią pisać listy, więc i ja nie mam okazji, nawet gdyby chęci były. Kontaktujemy się bardziej telefonicznie. Dziękuję za obszerny, bardzo ciekawy komentarz i przesyłam uściski.

      Usuń
  9. Ależ masz piękne wspomnienia i ciekawostki.
    Ja wciąż piszę listy, robię ręczne kartki na święta, jest w tym coś magicznego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Taka własnoręcznie zrobiona kartka ma szczególną wartość, bo wraz z nią nadawca przekazuje kawałek serca i wiele emocji. Uściski.

      Usuń
  10. Iwonko, bardzo sympatyczny wpis. :)
    Taki nostalgiczny, a jeszcze te dodatki muzyczne - oj, budzą się wspomnienia. :)
    Twoje - odnośnie listów - bardzo mnie zaciekawiły.
    Sama też sporo listów wysłałam i otrzymałam.
    Znam to uczucie podekscytowania w porze obchodów listonosza. I tę radość - gdy wyjmował z torby oczekiwaną kopertę. I znaczki zbierałam, i pocztówki...
    Aż się rozmarzyłam.
    Iwonko,i dziękuję za wspomnienie "blogerki Igomamy" - ciepło zrobiło mi się na serduchu (na policzki wypłynął rumieniec, ale dobrze że w Internecie tego nie widać. :) Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za pochwałę postu. Z przyjemnością wspomniałam o Tobie i Waszym blogu, bo jest ciekawy, choć nie wszystkie posty udało mi się przeczytać. Już po zamieszczeniu notki przypomniał mi się Piotr Szczepanik i "Puste koperty", hit w czasach mojej młodości. Pozdrawiam Rodzinkę z Holandii.

      Usuń
    2. Jeszcze raz dziękuję. :) :) :)

      Usuń
    3. Cała przyjemność po mojej stronie. Ukłony.

      Usuń
  11. Piękne i cenne, znaczki zamieściłaś. Niestety nie mam ich w swoich zbiorach, a chciałbym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jako nastolatka zbierałam znaczki, ale nie mam wśród nich rarytasów. Ilustracje zamieszczone w poście ściągnęłam z Google - Grafika. Dziękuje za komentarz i pozdrawiam.

      Usuń
  12. Do dzisiaj mamy swoje listy (prawie miłosne), które wysyłaliśmy do siebie w 1979/80...;o) Te, które podawaliśmy sobie na lekcjach też mamy...;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę, nie wiedziałam, że Ty i Pan N, to znajomość ze szkolnych lat. Jestem coraz bardziej Wami zauroczona. Uściski.

      Usuń
    2. Jest gorzej niż myślisz...;o) Mieliśmy po dziewięć lat...;o) Przed nami półwiecze znajomości...;o)

      Usuń
    3. O tak wielkim uczuciu, które trwa tyle lat jeszcze nie słyszałam. Podziwiam i gratuluję.

      Usuń
  13. Ciekawy post. Kartki świąteczne czy wakacyjne czasem jeszcze wysyłam. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za docenienie postu. Kartki skutecznie zastępują listy i są dowodem, że o adresatach się pamięta. Pozdrawiam.

      Usuń
  14. A ja korzystam z rozwoju technologii. Nie uwierzysz ale dzięki blogowi prowadzę korespondencję z dwiema osobami poznanymi tam właśnie. To mężczyzna i kobieta . W przypadku jednej z nich( kobiety) nie wiem nawet jak się nazywa czy wygląda. Paradoksalnie tak nieznajomość może spowodować większą śmiałość w wyrażaniu opinii. Nasza korespondencja ma coś z dziewiętnastowiecznej epistolografii. Tu odpowiadam na niezadane pytanie - nie ukrywam prowadzonej korespondencji. Tak profilaktycznie dla higieny związku. Nie wiem czy potrzebne jest to ostatnie słowo. Trudno, poszło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uwielbiam czytać Twoje posty, choć w wielu przypadkach nie wiem, co napisać w komentarzu. Teraz mam kłopot, co odpowiedzieć na Twój komentarz. Zgadzam się z tym, że nieznajomość osoby, z którą się koresponduje, pozwala na śmielsze wypowiedzi. Zdążyłam się zorientować, że o higienę w związku dbasz nie tylko w sferze korespondencji. Szczerze mówiąc Twoja relacja z Żoną, jest taka, o jakiej ja marzyłam by była w moim związku. Serdecznie pozdrawiam.

      Usuń
    2. Aż się zaczerwieniłem od tych pochwał

      Usuń
  15. Klik dobry:)
    Kiedyś zawsze miałam w domu papeterię i zapas znaczków pocztowych.
    Źle, że poznikały skrzynki pocztowe, bo przez to w placówkach pocztowych tworzą się kolejki.
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do kolejek nasze pokolenie jest przyzwyczajone, ale te małe skrzynki blisko domu, były wygodnym rozwiązaniem dla osób niepełnosprawnych i starszych, które za pomocą listu czy kartki utrzymywały kontakt z rodziną i znajomymi. Teraz są telefony komórkowe i można się porozumieć, ale biorąc pod uwagę, że dla wyżej wymienionych osób, o małych dochodach, długie rozmowy przez telefon nie są najlepszym rozwiązaniem. Dziękuję za komentarz i wiosennie ściskam.

      Usuń
  16. Listy mają w moim życiu bogatą historię. Jednej z korespondencji zawdzięczam długotrwałą przyjaźń. „List niby ze żywej krynicy pozwala czerpać wiadomości (...), zdaje mi się, iż gazety, iż druki to omdlałe glosy czasu, a pismo, a list to wiadomość i czas z pierwszej ręki” – pisał romantyczny filozof polski, Józef Kremer. Boleję nadzwyczajnie nad zanikiem cudownej sztuki epistolografii. Tradycyjne listy zostały wyparte przez bezduszne maile i lakoniczne SMS-y. Zimna elektronika odczłowieczyła komunikację międzyludzką i chociaż nie jestem w tym poglądzie odosobniona, to i tak należę do ostatnich jednostek ludzkich, które tęsknią za zwykłym, papierowym listem.
    Odkąd sięgam pamięcią, wielu ludzi miało wstręt do pisania, jednak rozwój elektroniki niechęć tę jeszcze pogłębił i nawet ci, którzy dawniej lubili pisać listy, dziś – tłumacząc się wygodą i oszczędnością czasu – wolą stuknąć w klawiaturę i zamiast naklejania znaczka, kliknąć w „wyślij”. Znam i rozumiem argumenty przemawiające za unowocześnieniem komunikacji, ale nie oznacza to, że nie tęsknię za pełną skrzynką – ta prawdziwą, nie wirtualną.
    Pamiętam z czasów, kiedy byłam nastolatką i z późniejszych, jak z biciem serca wyjmowałam z niej białe i kolorowe koperty – bywało, że i kilka dziennie. Od przyjaciół i od chłopaków. Szczególnie wyczekiwane przeze mnie były listy od Prosiaczka. 30 – 40 stron drobnym maczkiem – nieraz nie mieściły się w jednej kopercie, więc przychodziły w dwóch częściach. Takie same ja pisałam do niej. I jeszcze listy od mojego pierwszego narzeczonego, który studiował w Moskwie, a potem od Eksa, który pochodzi z miasta oddalonego od mojego o 60 km...
    Odręcznie pisanego listu ktoś dotykał, pochylał się nad nim, wkładał w jego napisanie serce i trud staranności, schludności, estetycznej oprawy. Prawdziwy list miał duszę. Tchnął ciepłem myśli, czasem zapachem szeleszczących kartek. Można było go nosić ze sobą w torebce albo włożyć do szuflady wraz z innymi i przewiązać wstążeczką. Nie zastąpi go żaden, choćby najlepszy wynalazek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi

    1. Iwona Zmyslonaśroda, marca 29, 2023
      Piękny, jakże mądry komentarz. Zgadzam się z Tobą w każdym zdaniu. Niby teraz możemy dzięki mailom poszerzać krąg znajomych, bez ujawniania pełnych danych, ale ta anonimowość jest złudna. Te najlepsze wynalazki w większości przypadków były wykorzystywane w niewłaściwy sposób. Cieszę się z Twojego komentarza dodatkowo, bo trochę się martwiłam milczeniem. Ja do tych znajomych, których adresy znam(bo przysyłali mi swoje książki), chętnie napisałabym kartki z okazji zbliżającej się Wielkanocy, ale nie wiem, czy miałby kto mi je wysłać, a żal byłoby aby wylądowały w koszu. Buziaki.

      Usuń
  17. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  18. Aktualnie jest łatwiej, można poznać kogoś na drugim końcu świata i rozmawiać jakby się było obok. Nawet już maile mało kto pisze w dobie szybkich komunikatorów. Ma to dużo plusów, ale nie można zaprzeczyć, że listy wiązały się z większymi emocjami. Ja tu dużo nie mogę się wypowiedzieć, jestem pokoleniem, które pamięta pocztówki z wakacji, a już z pierwszymi miłostkami pisywałam na gg. Byłam zbyt nieśmiała, by poznać chłopka na żywo. Jednak dostałam kiedyś list od dziewczynki, której pomogłam, bo miał nieprzyjemna sytuacje w domu. Mianowicie zgłosiłam sprawę na policję. Nie znałam jej na żywo, pisałyśmy tylko przez komputer, ale nie mogłam pozostać obojętna. W liście były podziękowania... 10 lat później. Tak, aż tyle... Odpisałam jej na ten list i... spotkałyśmy się na żywo, na drugim końcu Polski :).

    OdpowiedzUsuń