Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dziecko. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą dziecko. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 12 września 2017

HISTORIE PRAWDZIWE: Landrynkowy chłopiec




     To, co dzisiaj chcę opowiedzieć wydarzyło się między rokiem 1970 a 1974, czyli w czasie moich licealnych lat. Był słoneczny dzień, wracałam ze szkoły w niezbyt dobrym nastroju. Szłam ze spuszczoną głową, uważnie patrząc pod nogi, by nie wywinąć orła na nierównym chodniku. Nagle usłyszałam dziecięcy głosik wołający „kurwa, kurwa”. Zaskoczona przystanęłam i spojrzałam przed siebie, a potem na boki. Byłam sama. Głos umilkł, więc ruszyłam w kierunku domu. Zrobiłam zaledwie parę kroków, a wołanie się powtórzyło. Obróciłam się wokół własnej osi i zobaczyłam przed sobą małą, nagą postać w żółtych, majteczkach frote. Opalone na brąz ciałko, było chudziutkim może 5-letnim chłopcem. Patrzył na mnie spode łba.
-Na mnie wołasz? zapytałam
-Odpowiedział kiwnięciem głowy
-Czy wiesz, co to słowo znaczy?
-Pokręcił przecząco głową
-To jest bardzo brzydkie słowo i nie można na nikogo tak mówić, odparłam. Dlaczego  mnie przezywasz? spytałam, ale nie odpowiedział. Czy robisz tak, bo ja tak dziwnie chodzę?
-Przytaknął
   Wtedy odezwał się we mnie moralizator. Powiedziałam, że gdy byłam mniejsza od niego, to zachorowałam i kiedy wyzdrowiałam, to już nie umiałam chodzić inaczej. Dodałam także, że kiedy się kogoś brzydko nazywa, to temu komuś jest przykro i smutno. Nie powinieneś przezywać innych, dodałam. Odwróciłam się w kierunku swojego wieżowca i poszłam dalej.
   Szybko zapomniałam o tym incydencie, bo nie pierwszy raz spotkałam się z taką reakcją na kalectwo, choć nigdy wcześniej nie było to wyzwisko. Bardzo często dzieci pytały:  „mamo, a dlaczego ona tak dziwnie chodzi”? Zazwyczaj wtedy matki ciągnęły dziecko za rękę z taką siła, iż dziw, że nie wyrywały kończyny z barku. Czasami kobiety bąkały „przepraszam” ale zanim się oddaliły,  ja próbowałam podjąć rozmowę, dając dziecku odpowiedź na jego pytanie. W takich przypadkach, dziecko uśmiechało się, zadowolone że nie zostało zignorowane. Częstsze jednak były rejterady, jakby zaspokojenie ciekawości malucha było przestępstwem.
   Od spotkania z chłopcem minęło kilka dni. Znów wracałam ze szkoły i jak to wtedy często bywało głowę miałam zaprzątniętą własnymi, niewesołymi myślami. Nagle wyrosła przede mną postać, musiałam raptownie się zatrzymać. Cud, że nie wyrżnęłam jak długa, przygniatając sobą małego znajomego. Stał przede mną o kilka kroków, w takiej odległości, abym nie mogła go uderzyć, gdybym miała taki zamiar. Wyciągnął do mnie rączkę i otworzył zaciśniętą dłoń. Była brudna, a na niej leżał jeden cukierek bez papierka. Zaniemówiłam. Nie wiedziałam czy śmiać się czy płakać, bo zrozumiałam, że są to przeprosiny za pierwsze spotkanie.

  • To dla mnie, zapytałam? Tak jak wówczas nic nie powiedział tylko pokiwał głową. Gdyby nie fakt, że wtedy krzyczał za mną przekleństwo, to pomyślałabym, że mam do czynienia z niemową.
  • To miłe, że chcesz mi oddać swojego cukierka, ale ja nie lubię słodyczy, powiedziałam starając się, by mówić poważnie chociaż w środku wszystko się skręcało ze śmiechu. Zrobisz mi przyjemność, jeżeli zjesz go za moje zdrowie, odparłam. Jego twarzyczka rozjaśniła się uśmiechem, a ja zobaczyłam szczerbate uzębienie. Wsadził cukierka do ust błyskawicznie, jakby się bał zmiany zdania i pobiegł w kierunku podwórka.   
    Zdarzenie utwierdziło mnie w przekonaniu, że zawsze warto rozmawiać, bez względu na to, czy ma się za interlokutora dorosłego czy dziecko. Nigdy więcej się nie spotkaliśmy, a ja byłam z siebie dumna, bo uznałam, że odniosłam pierwszy sukces wychowawczy.