W roku 2017 Wielkanoc przypadała na
16-17 kwietnia. Na blogu złożyłam swoim internetowym znajomym
tylko skromne życzenia. Już po świętach opisałam prezenty jakie
w związku z nimi otrzymałam od Azalii i dzieci ze Szkoły
Podstawowej nr 6 w Inowrocławiu,którzy są podopiecznymi Jotki
https://paniodbiblioteki.blogspot.com.
W tym roku już od początku marca zastanawiałam się, kiedy przypada Zmartwychwstanie Pańskie. Było
to dla mnie istotne nie ze względów religijnych ale finansowych,
gdyż ostatnimi czasy pod koniec miesiąca cierpię na brak pieniędzy. Niby co roku obiecuję sobie, że zakupy będą skromne,
ale zawsze wychodzi tak, że wydaję dużo więcej niż planowałam.
Nie wiem jak to się stało, przez cały marzec byłam
przekonana, że Wielkanoc wypada na 25 i 26 tego miesiąca. Zaczęłam
nawet na niektórych blogach składać już życzenia świąteczne.
Sprzeczałam się nawet z synem, który twierdził, że święta są
1 i 2 kwietnia. Fakt przyśpieszenia sobie ucztowania przy wigilijnym stole, z jednej strony mnie ucieszył, bo jest
nadzieja, iż przeziębiony obecnie syn wydobrzeje przed Wielkim
Tygodniem i porobi najniezbędniejsze porządki. Z drugiej jednak jestem w tak słabej kondycji psychicznej i fizycznej, że nie
chce mi się nic robić.
W poprzednich latach jaja styropianowe
obrabiałam kordonkiem na prezenty dla znajomych, dziergałam
serwetki do koszyczka. W tym roku zero takich robótek.
Na domiar złego blog Azalii, od
której w zeszłym roku dostałam i zabawne jajo i baranka z ciasta,
zniknął z sieci, a Jej telefon nie odpowiada. Kilka dni temu
weszłam na Jej drugi
blog http://niespokojnepalce.blogspot.com na którym córka blogerki zamieściła list,
wyjaśniający dlaczego Jej matka nie pisuje. Okazuje się, że
Azalia przebywa w szpitalu, a Jej stan psychiczny jest ciężki. To
zmartwiło mnie bardzo, gdyż od czasu poznania bardzo stała mi
się bliska. Poza tym oburzyło mnie to, w jaki sposób o swojej
matce pisze ta młoda dziewczyna, bowiem jest to tak dalekie od
mojego wyobrażenia o autorce „Codziennik pisany nocą”(blog
zlikwidowany), że nie jestem w stanie w to uwierzyć. Mogę napisać
maila na adres, który podano, ale czy osoba po udarze będzie w
stanie go przeczytać, czy w ogóle zechce? Sprawa ta przyczyniła
się do tego, że nie cieszy mnie kalendarzowa wiosna, która dzisiaj
rozpoczyna swoje panowanie. I te nadchodzące święta też już nie będą miały takiego uroku jak rok temu.
Czy Wy czytywaliście blog Azalii z
Jej wspaniałymi opowiadaniami, na które otrzymała propozycję
wydania w formie książki? A może oglądaliście na jej blogach
robótkowych piękne prace szydełkowe i urocze torby na zakupy oraz
poszewki? Ostatnią pracą jaką u Niej zamówiłam były głowy
mikołajów, za które nie chciała przyjąć pieniędzy. Ofiarowałam
je na Boże Narodzenie 2016 roku swoim znajomym.
Bez względu na to jak przykre
wieści nas dopadają trzeba nadal żyć, a ponieważ Wielkanoc i tak
wkrótce nadejdzie, to na do widzenia, kilka ozdobionych przeze mnie
jaj, które miały do Was trafić, choć tak się nie stało. W
porównaniu z tym co możecie obejrzeć na Google-Grafika, to
miernoty, ale za to moje własne, a jak wiecie z innych postów, nigdy
nie wstydziłam się swoich prac. Wyznaję bowiem zasadę, że można
robić lepiej lub gorzej, najważniejsze żeby coś robić.
Pozdrawiam przedświątecznie.
Cóż... Blogerzy to też ludzie. Bywa, że chorują, czasami umierają...
OdpowiedzUsuńTak jak piszesz, Iwono, trzeba żyć dalej i iść do przodu.
Półtora roku temu prawa noga odmówiła posłuszeństwa, więc teraz jeździć mi przychodzi, a nie iść. Niemniej póki serce bije, a ręce działają będę tu. Pozdrawiam i dziękuję za komentarz.
UsuńCzułam to kiedyś. Znałam bardzo fajnego bloggera, młody człowiek, student. Pisał niemożliwie pięknie o swojej codzienności. Niby pamiętnik, ale niezwykły, czytanie jego bardzo długich i często wstawianych postów, to była przyjemność i raj dla lubiących piękna, literacką mowę.
OdpowiedzUsuńPewnego dnia weszłam do niego, bo był nowy post. Okazało się, że napisała go jego siostra, żeby poinformować wszystkich czytelników o jego śmierci. Też mi nie było wesoło przez długi czas, ale trzeba żyć dalej, pamiętając, że życie to największa wartość jaką nam dał Bóg. Nasze życie też się liczy w tym świecie. Także głowa do góry.
Nie potrafiłabym dziergać takich pisanek, nie mam w tym kierunku talentu, dlatego jestem pełna podziwu i w moich oczach Twoje dzieła to arcydzieła. Brawo.
Nie przykładam się do Wielkanocy, to już kolejny rok. Po prostu nie jestem tradycjonalistką.
Mąż chciał polski żurek, więc mu ugotuję, już zebrałam składniki (od znajomych, którzy przywozili mi z Polski, bo w Szwajcarii nie uświadczysz nawet białej kiełbasy).
Dla mojego syna święta mogłyby nie istnieć. Wkurza mnie to, bo co przekazałby swoim dzieciom gdyby je miał? Podobnie jak Twój mąż jest amatorem żuru(robi bardzo dobry, choć na bazie gotowego, takiego z kartonu, a nie jak moja matka lata temu na własnym zakwasie)i białej kiełbasy. Żałuję, że nie znam Twego adresu, bo na pamiątkę znajomości przesłałabym wydzierganą pisankę, serwetkę do koszyka, by na stole dekoracja świąteczna była. Póki co dziękując za komentarz wszystkiego najpiękniejszego życzę z okazji tych zbliżających się świąt.
UsuńJuż od dawna niczego nie dziergałam ani nie wyszywałam.
OdpowiedzUsuńPrzykre, ze Azalia doprowadziła się do takiego stanu i narobiła tyle długów.
Nie potępiam Jej córki za to, że napisała szczerze, bo kto wie, czy to jej nie przyjdzie spłacać długów, które narobiła matka.
Jeszcze nie myślę o Wielkanocy, bo i tak spędzimy ją u syna.
Serdecznie pozdrawiam.
Mam wątpliwości, co do szczerości córki Azalii. Zastanawiające jest bowiem to, dlaczego moja przyjaciółka na święta uciekała do innych członków rodziny, bo w swoim domu, nie miała przychylnej atmosfery do radosnego ich spędzania. Tobie i Najbliższym życzę aby Wielkanoc była naprawdę rodzinna, spokojna i radosna. Uściski.
UsuńNie sądzę, aby córka miała kłamać. Skąd wiesz, z jakich powodów uciekała do rodziny. Może nie stać Jej było na przygotowanie stołu wielkanocnego czy wigilijnego.
UsuńWesołych i radosnych świąt.
Odpowiem pytaniem:A skąd Ty wiesz czy córka nie kłamała? Przy sytuacji finansowej, w jakiej znalazła się dwa lata temu, z pewnością miałaby trudności z przygotowaniem stołu, ale dla Azalii gorsze do zniesienia był fakt, że musiałaby przy nim siedzieć sama, bo jak twierdziła córka odmawiała siadania razem z matką. Dlatego wolała wsiąść do auta(a wiemy, że uwielbiała jazdę nim) i pojechać do brata.Życzę spokojnych, rodzinnych świąt.
UsuńCzytałam tą informację na blogu Azalii i jest mi bardzo przykro, że taka ciężka sytuacja jej się przydarzyła. Życie jest takie nieprzewidywalne, że okazuje się iż człowiek nigdy tak do końca nie zna drugiej osoby i nie wie czego się może po niej spodziewać. Z tego co pisze córka Azalii wygląda na to, że Azalia miała bardzo słabą psychikę, a problemy w które brnęła ją doprowadziły do takiego ciężkiego stanu. Jestem osobą bardzo wierzącą i ja bym tu widziała pewne rozwiązanie, ale nie chcę się w to mieszać, bo potem będzie miał ktoś do mnie pretensje lub powie mi, że zwariowałam, bo tak niestety niektórzy reagują, gdy jest mowa o wierze.
OdpowiedzUsuńMi też Iwonko nic się nie chce robić, ten śnieg za oknem jakoś wcale mnie nie zachęca do Wielkanocnych przygotowań. W zeszłym roku w marcu miałam poważny zabieg na brzuch i martwiłam się, czy go przeżyję, a potem modliłam się by dane mi było spędzić Święta Wielkanocne w domu. I tak po miesiącu pobytu w szpitalu, w tym 3 tygodnie na Intensywnej Terapii w Wielki Piątek wyszłam do domu :)
Nie mam zdolności manualnych, ani cierpliwości do tego typu prac, więc raczej posiłkuję się gotowcami.
Dlatego podzielam zdanie Hexe i również jestem pod wielkim wrażeniem Twoich prac, są naprawdę rewelacyjne, takie ręczne robótki mają duże uznanie i wartość, wielu ludzi bardziej sobie je ceni od takich masowo wykonanych i zakupionych w sklepie. Rób takie cudeńka bo świetnie Ci to wychodzi, a jak możesz obdarować bliskich, to jest dodatkowa frajda. Kiedyś robiłam trochę na szydełku serwetki, ale jakoś się tym znudziłam i zniechęciłam, bo ciągle coś mi nie wychodziło.
Głowa do góry Iwonko, idzie wiosna, wszystko się zaczyna budzić do życia, częściej będzie świecić słonko. Trzeba się cieszyć tym co się ma, bo ludzie naprawdę mają wielkie tragedie jak widzisz.
Pozdrawiam Cię ciepło :)
Nie znałam Azalii osobiście, nie mam więc prawa oceniać stanu Jej psychiki. Mogę jednak porównać Ją ze sobą. Wychowała samotnie dwoje dzieci(ja mam problem z jednym), będąc czynna zawodowo pomagała wielu ludziom. To nie Azalii zabrakło wiary, ale pomocnej ręki tej, która dzieliła z Nią codzienność, mieszkając pod jednym dachem.Niestety ręczne robótki nie u wszystkich znajdują uznanie. Azalia dziergając i szyjąc o niebo lepiej ode mnie, próbowała sprzedawać swoje prace. Niestety nie znajdywała nabywców. Może kiedyś powrócisz do szydełkowania, bo poza przyjemnością patrzenia, że powstaje coś fajnego, jest to doskonały trening dla tracących sprawność rąk. Szczęście i tragedie łatwiej się znosi, gdy jest ktoś, z kim można to dzielić i kiedy ta druga osoba poda pomocną dłoń. Świecące słonko widzę tylko przez szybę, bo na świeżym powietrzu nie byłam od tak dawna, że już zapomniałabym jak pachnie powietrze, gdyby nie wietrzenie mieszkania. Bardzo mnie cieszy fakt, że pomyślnie przeszłaś operację i szczęśliwie wróciłaś do bliskich. Niechaj zdrowie i radosne samopoczucie nie opuszcza Cię przez następne pół wieku. Uściski.
UsuńKiedyś przed laty, gdy miałam poprzedniego bloga czytałam blog Azalii - jej opowiadania. Przeczytałam przed chwilą wpis jej córki. Nie znałam bliżej Azalii, więc nie wiem jaka jest prawda, ale sytuacja jest trudna zarówno dla niej jak i dla rodziny...
OdpowiedzUsuńW Anglii Wielkanoc trwa tylko jeden dzień - Niedziela. W poniedziałek normalnie praca i szkoła.
Twoje wydziergane jajka wielkanocne są absolutnie urocze:) Podzielam Twoją zasadę, wszystko, co tworzymy - lepiej czy gorzej jest piękne. Najważniejsze, żeby coś samodzielnie robić:) Pozdrawiam serdecznie.
Każdemu w życiu zdarzają się trudne sytuacje, ale kiedy ma się wsparcie najbliższych, to łatwiej się to znosi. Ponieważ Twoja Wielkanoc jest jednodniowa, to życzę żebyś spędziła ją jak najprzyjemniej w gronie najbliższych. Pozdrawiam wiosennie.
UsuńBardzo przykra sprawa i dołująca dla Ciebie, ale uszy do góry, kolejne kartki dla Ciebie gotowe, może one choć umilą Ci okres wiosenny, wyglądaj poczty:-)
OdpowiedzUsuńKartki od Twoich dzieciaków bardzo mnie ucieszą i na pewno wpłyną pozytywnie na mój nastrój(zresztą nie tylko mój, bo syn ciągle dziwi się, że pamiętacie o mnie przez tak długi czas). Buziaki dla Ciebie i całej szkolnej ferajny.
UsuńMimo burz i przeciwności losu musimy wędrować dalej na tym swoim ziemskim padole...
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci aby Twoja wędrówka była spokojna ale radosna, podobnie jak nadchodzące święta. Ukłony.
UsuńNie znałam bloga Azalii .ale wiem ,że człowiek przywiązuję się do internetowych znajomych .Tylko,ze nigdy nie wiadomo do końca jaki jest ten z drugiej strony ekranu.
OdpowiedzUsuńPisaneczki robisz wdzięczne .Ja nie mam takiego talentu,czasem coś namaluję na wydmuszce.
Jest zimno ,ale pozdrawiam cieplutko i serdecznie.
Moja znajomość z Azalią była nie tylko tą, "z drugiej strony ekranu", ale także telefoniczna. W czasie tych rozmów dostawałam więcej wsparcia duchowego niż dawałam. Jeżeli malujesz wydmuszki, to czemu się nimi nie pochwalisz? Masz za mało wiary w swoje umiejętności. Ja odważyłam się pokazać nie tylko zrobione jaja ale i napisane wiersze,może też się odważysz? List napiszę wkrótce.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńpocztę naturalnie sprawdzę, choć wydaje mi się, że na korespondencję odpowiadam na bieżąco. Pozdrawiam i obiecuję list już wkrótce.
UsuńNo cóż - zajrzałam (bardzo,bardzo dawno) na blog
OdpowiedzUsuńAzalii i coś mi w Jej pisaniu nie pasowało, a tak naprawdę brakowało mi przekonania, że to wszystko co pisze to szczera prawda.Po kilku wizytach na tym blogu zrezygnowałam z dalszych odwiedzin.
Nie podoba Ci się to, co napisała o swej matce córka- po prostu niespodziewanie odkryta prawda często nas razi,trudno nam przychodzi uznać fakt, że w pewnym sensie daliśmy się nabrać, bo
rzeczywistość mocno odbiegała od tego co nam przedstawiano dotychczas. Wbrew pozorom sporo osób żyje iluzją i wciąga w jej krąg blogowych znajomych.
Muszę Cię zasmucić - dla mnie też wszelakie święta mogłyby nie istnieć. Dopóki jeszcze obchodziłam jak inni te wszystkie święta to zawsze były wielkim kłopotem a nie jakąś radością. W rodzinie mamy swoje własne święta, na ogół co innego nas cieszy i bawi niż innych. Prezenty też robimy sobie zupełnie bez okazji-
po prostu któreś z nas widzi coś, o czym wie, że sprawiłoby to komuś z rodziny radość to kupuje i
daje- tak zupełnie bez okazji. Dla mnie to najmilsza forma obdarowywania przez kogoś, to dowód, że ciągle jestem w myślach osób mi bliskich.I to wcale nie muszą być jakieś drogie, wymyślne prezenty- często są to drobiazgi.
Wiesz, ja często łapię się na tym, że nie wiem jaki to jest dzień tygodnia- nadal wychwytuję tylko piątki- ten czas pędzi jak szalony i czasami mam wrażenie, że mija coraz prędzej.
Miłego;)
Nie potrafię stwierdzić, co w notkach Azalii wydawało Ci się nieprawdą. Ja podziwiałam przede wszystkim Jej opowiadania. Być może realne życie nie wyglądało tak, jak mówiła w telefonicznych rozmowach. Niemniej jednak w liście córki zasmucił mnie fakt, że mieszkając z matką pod jednym dachem, nie zareagowała ani na kłopoty finansowe ani pogłębiającą się depresję. Dla mnie Azalia nie była kłamczuchą naciągającą sąsiadów i blogowych znajomych na pożyczki, których nie zamierzała oddać. A to właśnie sugeruje Jej córka. To też oburzyło mnie w jej liście najbardziej. Ja gdyby nawet taka sytuacja miała miejsce, zrobiłabym listę ewentualnych wierzycieli i porozumiewałabym się z nimi indywidualnie.
UsuńJa nie przykładam do świąt tak wielkiej wagi jak moi sąsiedzi, co nie znaczy, że całkowicie je ignoruję(lubię blask światełek na choince czy koszyk kolorowych jajek na stole wielkanocnym). Każda rodzina buduje swoje własne tradycje i to jest fajne, bo pozwala, że życie nie jest sztampą. Niestety życie mija coraz szybciej, a dostrzegam to po tym jak szybko tracę dawna sprawność. To będzie Twoja pierwsza Wielkanoc na nowym miejscu, życzę aby była tak ciekawa i radosna jak minione Boże Narodzenie z oryginalną choinką, której zdjęcie zamieściłaś na blogu. Wszelkiej pomyślności dla całej Rodzinki. Ukłony.
Depresja jest ciężką chorobą, ale często nawet najbliżsi nie są w stanie tego stanu rozpoznać. Matka mojej koleżanki w pewnym momencie przestała jeść- na wszelkie zachęty do jedzenia, prośby itp. nie reagowała. Lekarz internista też nie pomógł, tyle, że wykluczył kilka dolegliwości ze strony układu pokarmowego. Ale ponieważ moja koleżanka była lekarzem stomatologiem to podzwoniła do swoich znajomych lekarzy i jeden z nich doradził, by skonsultować sprawę z psychiatrą. Leki po jakimś czasie pomogły ale i tak były okresy pogarszania się stanu.
UsuńA Ty wiedziałaś,że Azalia choruje na
depresję?
Miłego;)
Wiedziałam, że mocno przeżywa stosunki z córką.O depresję, zaczęłam Ją podejrzewać kiedy zaprzestała zamieszczać posty na głównym blogu i reagować na moje telefony. Oczywiście powodem takiego zachowania mogły być problemy finansowe, niemożność opłacenia internetu i telefonu. Ja z depresji podźwignęłam się sama, Azalii to się nie udało. Kiedy była czynną pielęgniarką, tak wiele robiła dla innych. Zresztą sama córka mówi o Niej " zasłużona obywatelka", wielka szkoda, że nie zasłużyła na większą uwagę tej,z którą mieszkała pod jednym dachem. Pozdrawiam.
UsuńWprowadziłaś nastrój świąteczny i niech tak do świąt zostanie, bo najważniejsze jest cieszyć się życiem, jakie jest, bo nie ma innego.
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam
Niechaj słowo czynem się stanie. Ukłony.
UsuńTo bardzo trudne, to życie... Czasem tak jest, że ktoś buduje sobie swój "inny świat", bo ten realny jest dla niego zbyt trudny... Robi taką prezentację siebie jakiej potrzebuje. Problem w tym, żeby najbliżsi potrafili, chcieli rozróżnić, zrozumieć, odpowiedzieć sobie na pytanie - dlaczego... Myślę, że Azalia nie była zwykłą kłamczuchą... Była zagubioną, zostawioną samej sobie ze swoimi fantazjami, kobietą "niespełnioną". Próba zwrócenia na siebie uwagi przez mityczne prezentacje siebie - nie powiodła się. Rzeczywistość, od której uciekała Azalia przerosła ją. Ale nie potępiałabym tez córki, dla której widać liczy się tylko ten swiat realny i zabiegany, i prawdopodobnie nigdy nie rozmawiała z matką TAK NAPRAWDę. Nie znała jej, nie miała pojęcia.
OdpowiedzUsuńWiem co to depresja. Ale na szczęście moi bliscy znają wszystkie moje światy, a ja ich (mam nadzieję), bo rozmawiamy naprawdę :-).
Pozdrawiam serdecznie, też przedświątecznie, (u mnie pewno będzie pyszny żurek).
Zgadzam się z Tobą, co do jednego, że córka nigdy nie rozmawiała z matką tak naprawdę. Życzę oby na świątecznym stole znalazł się nie tylko pyszny żurek ale aby zasiedli przy nim wszyscy Twoi bliscy.
UsuńŚwiat blogowy rządzis ięswoimiprawami .Cowiemy oludziach z bloga?? Nie wiele.Tworzymy sobie ich obraz na podstawie tego co piszą a często jest tak,żedla wielu blogi są odskocznią.Nie znam bloga Azalii więc nie będę się wypowiadać....Życzę Spokojnych Świąt...
OdpowiedzUsuńDla Azalii blogi literacki i robótkowy były odskocznią ale to nie znaczy, że straciła kontakt ze światem realnym i żyła fantazjami. Wszystkiego dobrego.
UsuńPrzykra wiadomośc o Azalii, choc nie znam jej bloga... Iwonko, ja mam jajo od Ciebie, którym mnie uradowałaś w ubiegłym roku - w tym znajdzie się także na moim stole:)
OdpowiedzUsuńNie znałaś bloga Azalii i już nie będziesz miała okazji, bo został zlikwidowany. Podobny los spotka pewnie także Jej robótkowy, a szkoda bo na nim wyraźnie widać jaką zdolną, twórczą osobą jest. W tym roku miał na Twój stół trafić także zajączek. Kłopoty dnia codziennego odebrały mi chęci do "twórczości". Do miłego...
UsuńZnałam Azalię dość dobrze. Często rozmawiałam z nią przez telefon. Opowiadałam mi o różnych smutnych sprawach. Ale prosila o dyskrecję, więc nie zdradzę.
OdpowiedzUsuńAzalia jest dla mnie bardzo ważna bo to ona namówiła mnie do założenia bloga a potem do pisania książek. Pierwszą moją książkę zdążyła przeczytać.
Bardzo mi smutno że zachorowała. A jeśli chodzi o jej córkę, to uważam że nie stanęła na wysokosci zadania.
Dziękuję Ci za ten komentarz, bo zaczęłam odnosić wrażenie, że większość piszących traktuje Azalię jako pasjonatkę wirtualnego świata, nie mającą kontaktu z rzeczywistością. Pozdrawiam najgoręcej jak tylko można.
UsuńWielkanoc niesie nadzieję, odrodzenie i zwycięstwo dobra... Trzeba być dobrej myśli.
OdpowiedzUsuńPozytywne myślenie, to moja dewiza. Pozdrawiam.
UsuńZnałam blog Azalii, kiedyś nawet wysłałam jej cebulki tulipanów, bo miałam bardzo dużo, a ona jej chciało się je sadzić. O jej kłopotach nie wiedziałam, ale pamiętam wpisy, w których pisała o tym, że córka się do niej wprowadza. Ja też przywiązuję się do blogowych znajomości i często mi żal, że jakiś blog znika i ślad po człowieku ginie.
OdpowiedzUsuńA twoje jajeczka urocze. Ja nie robię szydełkiem, więc podziwiam, wspaniale umieć coś samemu stworzyć:)
Na nadchodzące Święta życzę dużo zdrowia, radości i pięknej Wiosny!
To nie chodzi o przywiązanie się do blogowej znajomej. To chodzi o bardzo dobrą kobietę, którą przedstawiono w bardzo złym świetle, a zrobiła to osoba Azalii najbliższa. Niestety należę do pokolenia, które tych wiosen ma już coraz więcej za sobą niż przed sobą i dlatego każdą zamierzam wykorzystać jak najlepiej. Pozdrawiam.
UsuńPrzed nami Święta Nadziei, więc życzę Ci jej bez ograniczeń...Azalii też...
OdpowiedzUsuńDziękuję i odwzajemniam życzenia.
UsuńTeż ostatnio przed Świętami Bożego Narodzenia czy Wielkanocą mam jakieś gorsze samopoczucie, może to przez swojego rodzaju utratę pewnej magii przez nie. Może przez jakieś inne względy, trudniejsze do uchwycenia.
OdpowiedzUsuńNijak nie mogę się wypowiedzieć w sprawie tej blogerki, jedynie przyznam Ci rację, że mimo wszystko musimy iść dalej w życiu, choć czasem może to być ciężkie.
Nie masz za co przepraszać moim zdaniem. :) Dzięki za życzenia dla Rodzicielki. I znów czuję się nieco skrępowany.
^_^ Tak właśnie mam na nazwisko, też wiem o tym kompozytorze, jednak nie umiem odpowiedzieć na pytanie czy było między nami pokrewieństwo jakieś. Po prostu nikt z rodziny nie zbadał nigdy sprawy.
Pozdrawiam!
Co Cię tak skrępowało? Lubiłam Cię od dłuższego czasu, czego dowodem był post Tobie poświęcony. Teraz kiedy pomyślę, że może masz takie osobistości wśród krewnych, będę ceniła Cię jeszcze bardziej, bo kto wie, jakie talenty nam jeszcze objawisz. Wszystkiego co najlepsze z okazji zbliżających się Świąt. Ukłony.
UsuńBo kolejny raz obdarzasz mnie sporą ilością komplementów. :) Dziękuję jeszcze raz.
UsuńJak na razie to chyba wszystkie swoje umiejętności czy talenty ujawniłem, choć może kiedyś znajdę jakąś inną drogę wyrażania siebie.
Dzięki za życzenia, pewnie jeszcze przed Świętami się odezwę tutaj.
Pozdrawiam!
Jak się kogoś lubi, to można "rozpieszczać" Go do woli, a ja nie tylko darzę Cię sympatią ale mam też szacunek za pracowitość, intelekt i pogodę ducha. Jesteś zawsze mile widziany. Ukłony.
Usuń^_^ Dziękuję jeszcze raz Iwono. Też Cię bardzo polubiłem za to co prezentujesz na blogu i też w komentarzach. Bo obecnie coraz ciężej o wymianę poglądów na poziomie. Nie mówiąc o przekazaniu wiedzy, informacji itp.
UsuńPozdrawiam!
Jeżeli zdarza się, że moje posty są źródłem wiedzy czy informacji, a nie tylko(mam nadzieję)przyjemną lekturą, to znaczy, że blog spełnia swoje zadanie, a mój trud nie idzie na marne. Do miłego zobaczenia po Prima Aprilisie. Ukłony.
UsuńTwoje wpisy są mieszanką różnych rzeczy, stąd pewnie tak przyjemnie się je czyta, a jakieś sprawy związane z poszerzaniem wiedzy dla mnie są zawsze czymś znakomitym.
UsuńStaram się też inne pokoje posprzątać, jak na razie Rodzicielka ma bardzo szerokie plany dotyczące porządków, trudno nadążyć czasem za tym, co danego dnia jest do zrobienia.
Pozdrawiam!
Również miałam plany porządkowe, ale nijak nie chciały być zbieżne z chęcią do nich mojego syna, więc odpuściłam. Życząc Tobie i sobie, by nadal było nam miło bywać na blogach, nie komplementujmy się zbytnio, bo utworzymy krąg wzajemnej adoracji, co może znużyć innych czytających. Ukłony.
UsuńBlogerzy to ludzie. Przychodzą do blogosfery i czasem odchodzą, bywa że z własnej woli, a bywa że los tak sobie karty rozłoży.
OdpowiedzUsuńPamiętaj, że znamy się tylko z jednej...blogowej strony. A to zawsze trochę kreacja.
Życzę dużo siły i dobrego samopoczucie przed Świętami. Ja spędzam moje daleko od rodziny:-(
Wielka szkoda, że nie spotkasz się z rodziną, ale jak sama zauważyłaś los różnie karty rozkłada.Przysłowie powiada, że "można zjeść beczkę soli i nie pozna się drugiego człowieka", jednak żal ogromny serce ściska kiedy osoba najbliższa wywleka same negatywy(nie wiadomo czy prawdziwe), a nie zdobywa się nawet na jedno pozytywne zdanie. W takim przypadku nie ważne jest czy znamy kogoś z realu czy wirtualnego świata. Życzę aby Twoje święta były zdrowe,spokojne i tak pełne uśmiechu i humoru jak są Twoje teksty. Dziękuję za komentarz i pozdrawiam.
UsuńNie znałam Azalii, ale mi przykro, jak zawsze, gdy ktoś odchodzi. Cóż, na każdego kiedyś przyjdzie ten czas...
OdpowiedzUsuńA póki co cieszmy się życiem, świętujmy tak, jak lubimy, bo w tym względzie każdy ma inne preferencje.
Iwono, odpowiedziałam wczoraj na Twojego maila. Zajrzyj do skrzynki. Przepraszam, że dopiero teraz, ale przez 15 dni byłam w Egipcie. Wyjechałam z Ełku już 7 marca, wróciłam 22 marca w nocy i dopiero przedwczoraj odebrałam maile. W Egipcie miałam wyłączony telefon i nie korzystałam z Internetu. No tak się akurat złożyło. Może przy innej okazji skorzystasz z moich tekstów. Pozdrawiam
Mam nadzieję, że wypad pod piramidy był udany i pełen wrażeń. Może opiszesz go kiedyś w jakimś utworze. Maila przeczytałam i chociaż też żałuję, że nie znalazły się w poście Twoje utwory, to jednak nie tracę nadziei, iż nadarzy się jeszcze okazja. Na szczęście Azalia póki co odeszła z blogowego życia(tak wynika z listu córki),zatem życzmy by wróciła do zdrowia i odzyskała chęć do życia. Pozdrawiam i dziękuję za komentarz oraz mail.
UsuńAkurat piramid i sfinksa nie widziałam, Kair też nie był w programie wycieczki. Płynęliśmy statkiem po Nilu na odcinku Asuan - Luksor, zwiedzaliśmy liczne świątynie, ogrody, Dolinę Królów. Piramidy i Kair, może też Aleksandrię może się uda zobaczyć innym razem, bo narobiłam sobie smaku na Egipt i na pewno jeśli zdrowie i finanse pozwolą, to jeszcze tam wrócę.
UsuńSerdeczności
Nie pozostaje mi nic innego, jak tylko życzyć 100 lat w zdrowiu i miliona w kieszeni, żebyś mogła zaspokoić swój apetyt na kraj Kleopatry. Z wyrazami sympatii.
UsuńCzytywałam Azalii blog dość regularnie do pewnego czasu z dużą przyjemnością. Mam nadzieję, że lekarze Jej pomogą...
OdpowiedzUsuńPrzy stanie naszej służby zdrowia trudno liczyć na lekarzy, prędzej należałoby odwołać się do Najwyższego. Tak czy inaczej życzmy Azalii aby odzyskała wielki hart ducha, którym wykazywała się przez całe życie i wróciła jeżeli nie do pisania, to przynajmniej do rzeczywistości. Dziękuję za odwiedziny i komentarz. Ukłony.
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńDo rozmowy o Azalii nie włączam się, bo nie mam zwyczaju publicznie o innych blogerach rozmawiać.
Podziwiam natomiast robótkowe jajeczka i żaluję, że sama takich nie dziergam, a przecież potrafię.
Życzę wszelkiego dobra i radości.
Witaj, miło że wpadłaś z wizytą. Dla mnie Azalia, to przede wszystkim człowiek, z którym przegadałam kilkanaście godzin przez telefon. Blogerką była w drugiej kolejności, bo czytałam jej opowiadania i podziwiałam zręczność w szydełkowaniu i szyciu. Mam kilka rzeczy od Niej, które będą miłą pamiątką. te moje jajeczka to takie drobiazgi, nie mające porównania z Twoją narzutą czy serwetkami, które jakiś czas temu prezentowałaś. Niemniej jednak Twoja pochwała jest miła memu sercu i bardzo za nią dziękuję. Za życzenia również. Uściski.
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńZ Azalią spędziłam dobrych kilka lat czytując to, co pisze. Tym bardziej jest mi przykro, że tak poważnie zachorowała. Trzymam kciuki, żeby wróciła do zdrowia.
OdpowiedzUsuńW imieniu Azalii i swoim własnym dziękuję za duchowe wsparcie. Niechaj Twoje słowa okażą się prorocze i Ona naprawdę wróci do zdrowia. Pozdrawiam wielkanocnie.
Usuńja przedświątecznie: we wtorek zostawię zyczenia: wesołego Alleluja i spokojnych Świąt, Może nie pracy, ale zamieszania przed świętami więcej. Duzy ruch u nas......
OdpowiedzUsuńteż nawiązuję jakąś "nić linkującą" z zaprzyjaźnionymi blogami i potem mi przykro, gdy milkną.....
Każdy ma prawo zrezygnować z prowadzenia bloga. Wielka szkoda, że w tak złym świetle przedstawiono autorkę na zakończenie. Uważam, że na to nie zasłużyła, bez względu na to, czy żyła bardziej w świecie wirtualnym czy rzeczywistym. Do miłego zobaczenia po świętach i chociaż "kwiecień plecień, bo przeplata, trochę zimy trochę lata", pozostańmy z nadzieją, że słońca będzie więcej niż deszczu czy mgły.
UsuńNigdy nie wiemy co los nam, lub naszym bliskim, znajomym przyniesie.
OdpowiedzUsuńAle idzie wiosna, choć na razie drobi nieśmiało małymi kroczkami. Gdy wreszcie przyjdzie, zrobi się może choć ciut lepiej na duszy.
Przepiękne te koronkowe robótki jajkowe. Chciałabym tak umieć, cudne są.
Witaj, bez względu na to czy jesteś tu pierwszy raz czy kolejny po dłuższym czasie, miło mi. Czy krok duży czy mały, to i tak najtrudniejszy jest podobno ten pierwszy, a on został już przez wiosnę zrobiony. Dziękuję za pochwałę moich pisanek. Podobno chcieć, to moc, a Ty lubisz wyzwania i eksperymenty, więc może za rok pochwalisz się własnymi i wtedy ja będę miała okazję do pochwały. Miłej wiosny i świętowania życząc, pozdrawiam.
UsuńA w tym roku tak się składa, że Wielka Niedziela w Prima Aprilis wypada:) Nie jestem religijna i ten wymiar świąt pomijam ale lubię te dni. Lubię przystroić dom bardziej z okazji przyjścia wiosny niż świąt. Tak miało być i teraz... miały być pisanki, baranki, zajączki, stroiki, kwiaty, rzeżucha w skorupkach... i wiosenna notka też miała być ale wydarzyło się coś co to wszystko zepchnęło w kąt i sprawiło, że stało się nieważne. Raczej nie napiszę o tym na blogu... Za to chcę napisać, że taką kordonkową pisanką od Ciebie z radością przystoiłabym mieszkanie, czułabym się wyrózniona będąc jej posiadaczką:) bo wszystkie są śliczne i wykonane z sercem:)
OdpowiedzUsuńW kwestii Azalii nie zabiorę głosu, nie czytałam jej blogów (a teraz dociera do mnie, że to wielka szkoda) nic o niej nie wiem ale potrafię zrozumieć Twój smutek i żal, który pojawia się gdy z blogowego świata znika ktoś z kim czuliśmy się związani. Zwłaszcza jeśli pisał wartościow, a nie majaczył od rzeczy jak ja.
Tak. Życie trzeba celebrować. Celebrować i wykorzystywać na maksa każdy dzień niezależnie co nam przynosi bo życie jest tak krótkie jak otwarcie i zamknięcie drzwi. Jeśli jeszcze nie jesteś to teraz, zaraz zostań celebrytką Iwono:)
Dziękuję za komentarz, ten poprzedni zachował się na moim koncie i przeniosłam go pod notkę. I Tobie moja droga cudownych Świąt i wszystkiego najlepszego z okazji wiosny:) Upij się wiosenną geosminą;)
Pozdrawiam serdecznie.
Po pierwsze protestuję przeciwko zdaniu "zwłaszcza jak ktoś pisał wartościowe rzeczy, a nie majaczył tak jak ja". Uważam, że jeżeli ktoś nie używa wulgaryzmów, nie obraża drugiego człowieka, to jego pisanie-wyrażenie własnych przemyśleń lub obserwacji jest równie ważne jak każdego innego.Tak więc, Twoje "majaczenie od rzeczy" jest równie wartościowe jak moje czy wspomnianej Azalii. Po drugie nie znoszę słowa celebryta, bo nie potrafię go należycie zdefiniować w odniesieniu do osoby.W odniesieniu do życia czy uroczystości celebrowanie jest zrozumiałe, ale w stosunku do osoby? Jeżeli przyjąć, że celebryta, to cieszący się życiem, to osobiście wolałabym być afirmantką. Dziękuję za pochwałę moich pisanek. Z przyjemnością zrobię jakąś dla Ciebie i gdy będzie gotowa dam znać, by ustalić sposób przekazania. Jak napisałaś tuż przed świętami wydarzyło się coś nieprzewidzianego i ponieważ nie chcesz o tym pisać, to domyślam się, że niestety przykrego, co zakłóciło atmosferę wiosenno-świątecznej radości. Przykro mi, ale jak powiada przysłowie "człowiek planuje, a Pan Bóg kreśli" i nie mając na to wpływu musimy się z tym pogodzić. Głęboko wierzę, że przed Tobą wiele lat, a święta są co roku, więc i nich też. Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za komentarz.
UsuńZasmuciłas mnie historią Azalii... bardzo zgrabne prace...
OdpowiedzUsuńPrzeczytałam ten wpis na jej blogu i jestem oburzona... aż brak mi słów... brak szacunku, klasy... zrozumienia... I miłości...
UsuńCałe życie ubolewałam, że nie jestem zgrabna, tym bardziej cieszy mnie, że moje prace takie są. Dziękuję także za przeczytanie wpisu córki Azalii, na blogu robótkowym matki. Ja swoje zdanie wyraziłam na blogu tej młodej kobiety, w formie komentarza, ale nie odpowiedziała tylko go usunęła. Dziękuję za odwiedziny i komentarz. Do zobaczenia po świętach. Ukłony.
UsuńDość długo jakiejkolwiek informacji o autorce "codziennika" szukałam,
Usuńgdyż przyzwyczajona byłam do niej wpadać i jakieś komentarze zostawiać, choć nie we wszystkim się z nią zgadzałam
a i ona czasem u mnie była i coś skrobnęła.
No smutno mi, że tak się to wszystko skończyło.
Zawsze jej życzyłam, wszystkiego najlepszego.