piątek, 5 lutego 2021

BYĆ JAK WIELKI SZU!

 

                                         


       W dzieciństwie bardzo modne było porzekadło „kto gra w karty, ten ma łeb obdarty”. Nie wiem kto nauczył mnie pierwszych gier. Z pewnością zaczęło się od „Piotrusia” czyli 13-tej karty w talii, której żaden z graczy nie chciał wyciągnąć. Później była „Wojna”, gra dość prosta, chociaż jej nazwa brzmi złowrogo. Następną jaką pamiętam to „Makao”. Po nim był „Tysiąc”, a potem długo, długo nic. 

Irving Sinclair /scam/

 Nikt w rodzinie oficjalnie nie grał w „Pokera” , chociaż mojemu ojcu gra ta była znana, bo jako młody żonkoś dawał się ogrywać sąsiadom i omal długami z tego powstałymi nie doprowadził do rozwodu. Moja siostra też najprawdopodobniej znała reguły tej hazardowej gry, bo nie sądzę by na wagarach, na które zdarzało się jej chodzić, grywała tylko w te inne wymienione przeze mnie gry.

Rodzice moi świetnie grali w „Brydża”, takimi oto kartami

które przechowywane były w pudełku z eko-skóry bardzo podobnym do tego na zdjęciu, chociaż nasze nie było zapinane.

    Najlepszy był ojciec, który potrafił liczyć wszystkie karty a licytował rozważnie. Matka była większą ryzykantką i często lubiła iść na całość, chociaż posiadane w ręku karty nie pozwalały myśleć o wygranej. W brydża rodzinnie grywaliśmy często do czasu śmierci ojca. Później czwartym do brydża był szwagier, ale okazji do gry było coraz mniej. Ja w tej grze byłam najsłabsza i dziś po 20 latach przerwy nie umiałabym nawet zliczyć punktów i wziąć udziału w licytacji.

     Z brydżem kojarzy mi się „Wist”, bo pamiętam jak mama wspominała, że dziadkowie lubili w piątki chodzić do „Państwa Aptekarstwa” na partyjkę.

WIST – klasyczna gra karciana, wywodząca się z Anglii, pochodząca od wcześniejszej „Ruff and Honours”. Gra bardzo popularna w XVIII i XIX wieku, stała się protoplastą dzisiejszego brydża. Od wista wywodzi się cała klasa gier zwanych wistowymi. Bardzo ciekawie na temat wista napisano na: https://bonaludo.com/2015/09/27/graj-w-wista-jak-fileas-fogg/

Zasady gry: rozdający odsłania ostatnią rozdaną kartę, której kolor staje się atutowym. Następnie osoba siedząca na lewo od rozdającego rzuca dowolną kartę. Po niej zgodnie ze wskazówkami zegara, kładą karty pozostali gracze. Mogą oni położyć dowolną kartę ale istnieje obowiązek dokładania koloru. Jeżeli nie można dołożyć do koloru, można położyć dowolną kartę. Lewa to cztery kolejno położone karty, a zabiera ją gracz, który położył najstarszą kartę lub atu. Jeżeli uczyniło to kilku graczy, to lewę bierze ten, który położył najstarszą w kolorze atutowym. Celem gry jest wzięcie jak największej liczby lew, nie ma obowiązku bicia. Za każdą lewą powyżej sześciu otrzymuje się 1 punkt. Gra toczy się do momentu zdobycia przez jedną z par 5punktów(w ang. systemie punktowym) lub 7(w amer. systemie punktowym). Za niedołożenie do koloru otrzymuje się punkty karne (2 w amer. i 3 w ang. systemie punktacji), które przechodzą na rzecz przeciwników. 

PREFERANS -popularna na przełomie XIX i XX wieku gra podobna do wista. Talia 32 kartowa(7,8, 9,10, walet(niżnik w talii niemieckiej), dama(wyżnik w talii niemieckiej), król, as.; zazwyczaj 3 graczy.

Zasady gry: na początku gry każdy z graczy otrzymuje po 10 kart, a dwie karty odkładane są na stos(talon). Gra dzieli się na dwie fazy. W pierwszej(licytacja) gracze deklarują ile chcą ugrać w fazie drugiej. Cel gry różni się w zależności od wariantu, który przydzielany jest automatycznie, w zależności od wysokości licytacji. Po licytacji gracz samodzielny może dobrać z talonu dwie karty i wymienić je na dwie trzymane w ręku.

   O grze w preferansa możemy przeczytać w „Lalce” Bolesława Prusa i w książkach Sergiusza Piaseckiego, człowieka o bardzo ciekawym życiorysie i dorobku literackim znajdującym się do 1951 na cenzurowanym.

MARIASZ tradycyjna gra w karty powstała w Europie Środkowej i dająca początek niemieckiej grze 66 oraz grze "Tysiąc".Szczególnie popularna w I poł. XVIII stulecia( z tego wieku pochodzą niemieckie dokumenty w adresowanej do kobiet książce, poświadczające jej istnienie). Nazwa wzięła się od zgłaszanych w trakcie gry mariaszy-król z wyżnikiem(król z damą) jednego koloru. Gra doczekała się licznych wzmianek w literaturze polskiej np. "Pan Tadeusz " (Księga II-Zamek") Adama Mickiewicza: 

"Śmiech powstał w obu izbach. Sędzia z Bernardynem

Grał w mariasza i właśnie z wyświeconym winem

Miał coś ważnego zadać; już Ksiądz ledwie dyszał,

Kiedy Sędzia początek powieści usłyszał

I tak nią był zajęty, że z zadartą głową

I z kartą podniesioną, do bicia gotową,

Siedział cicho i tylko Bernardyna trwożył,

Aż gdy skończono powieść, pamfila położył."


    Wikipedia podaje nazwy 58 kategorii gier karcianych, natomiast na stronie polki.pl możemy znaleźć alfabetyczny spis gier karcianych, ale nazwy nielicznych pokrywają się z wikipedią: dureń,kanasta,oczko,remik. Podobno wist, preferans i blackjack należą do gier mniej popularnych. Tak jak wist kojarzy mi się z dziadkami, tak blackjack z kasynem, w którym nigdy nie byłam. Natomiast preferans znany mi jest z nazwy(podobnie jak:bezik, musik, bakarat,kanasta) ale nie z zasad. Jednak chętnie nauczyłabym się grać w "Wista" czy "Preferansa", bo są najbardziej podobne do zapomnianego przeze mnie brydża.

Kasper Pochwalski "Cyganki wróżące z kart"


   Największą znajomość kart zawsze miały Cyganki, które z nich wróżyły. Chociaż znana w PRL Józefina Pellegrini - Osiecka (aktorka, wokalistka i wróżbitka) twierdziła, że „ z kart się nie wróży, karty się czyta”, ale miała na myśli karty „Tarota”, które wielkością i przedstawionymi figurami odbiegają od tradycyjnej talii. 

karty do tarota

    Bardzo ciekawie o historii gry w karty, skupiając się na okresie międzywojennym opowiada autor strony  https://czasgentlemanow.pl/2015/02/miedzywojenna-kultura-gry-w-karty/. Swoje rozważają wzbogacając cytatami z poradników dobrego wychowania, bo" bez względu na to, czy się grało w karty na pieniądze, czy nie, była to zabawa towarzyska i należało zachować odpowiednie zasady postępowania".

Namiętność do gry w karty jest u nas tak wielką, że niema domu prawie, gdzieby w karty nie grano. Pokój do gry w karty posiada oświetlenie łagodne, świece na stolikach zielonych winne mieć małe jedwabne abażury, karty winny być nowe, szczoteczki i lichtarze błyszczące, sukno na stołach wyczyszczone, siedzenia dla wszystkich jednakowe i wygodne; kredek nie powinno brakować; w kubkach ozdobnych winny stać cygara i papierosy; eleganckie popielniczki winny się również znajdować pod ręką.”( M.Vanbun, M.Kurcewicz: Zasady i nakazy dobrego wychowania” , Warszawa 1928).

   Z chwilą zaprzyjaźnienia się z komputerem grywam w „Kierki”, ale szczególnych sukcesów na tym polu nie odnoszę. Od stycznia 2018 roku rozegrałam 5345 gier ale tylko co trzecia zakończyła się wygraną. Osobiście nie przepadałam za pasjansami, choć do ich układania używa się kart. Mają one jednego gracza, dlatego nie traktowałam ich jako gry. Moim ulubionym z wgranych do komputera pasjansów jest „Pająk”, ale nie mam osiągnięć na tym polu, ułożyłam 1320, z czego tylko 187 zakończyło się wynikiem pozytywnym. 

   Czy wy mieliście(macie) swoje ulubione gry karciane? Jeśli tak, to napiszcie o nich, ponieważ każda gra miewała oprócz oficjalnej także nazwę regionalną, którą warto poznać. Dopiero co zabawiałam Was sentencjami łacińskimi, a okazuje się, że gra w karty też może być inspiracją dla autorów "złotych myśli"

 "Życie przypomina grę w pokera. Nie masz wpływu na to, jakie dostajesz karty - ale tylko od ciebie zależy, jak rozegrasz partię"(Regina Brett)

"Życiowa gra polega nie tyle na tym, żeby mieć dobre karty, ile żeby dobrze rozegrać marne"(H.T.Lestle)

"Żyj myślą, że jutra może nie być, a każda godzina więcej się nie powtórzy. Bo życie jak gra w karty, w każdej chwili możesz przegrać wszystko".

     W życiu nie zawsze pochwalamy gry w karty, a już na pewno nie wszyscy, ale ciekawe jest, że karty są obecne w nim, co widać po powyższych przysłowiach.

   Niedługo pewne zjawiska będą nam znane tylko z literackich opisów

dzieł malarzy 

Gustave Caillebotte "Partyjka bezika" (1881)

  zdjęcia czy kadru filmowego.

   Dawniej gra w karty była znaczącym elementem życia towarzyskiego. Dziś wypiera ją konsola komputerowa, która jednak nie daje możliwości bliskiego obcowania z drugim człowiekiem oko w oko.Z chwilą zaprzyjaźnienia się z komputerem grywam w „Kierki”, ale szczególnych sukcesów na tym polu nie odnoszę. Od stycznia 2018 roku rozegrałam 5345 gier ale tylko co trzecia zakończyła się wygraną. Osobiście nie przepadałam za pasjansami i choć do ich układania używa się kart, nie traktowałam tego w tej kategorii. Moim ulubionym z wgranych do komputera pasjansów jest „Pająk”, ale nie mam osiągnięć na tym polu, ułożyłam 1320, z czego tylko 187 zakończyło się wynikiem pozytywnym. 

    Utrwalajmy w każdy możliwy sposób tamto życie, bo jest coraz mniej tych, którzy je znali, pamiętają i wspominają.

30 komentarzy:

  1. U nas w domu się w karty nie grało, było to wręcz uważane za zbrodnię :) To oczywiście nie dotyczyło jednak kart i gier dziecinnych, typu wspomnianych przez Ciebie Piotrusiów i wojny czy nieco później makao. Dziś już nie pamiętam, jak się w to makao gra...

    Ale jako świeża dorosła miałam moment pasjansowy dość długi, i piękne karty do pasjansa Piatnika, które wówczas trzeba było kupować w Pewexie. Karty diabli wzięli podczas podróży, zostały mi natomiast do tej pory dwie książki z instrukcjami. Trzymam je, bo sobie obiecuję, że do pasjansów kiedyś wrócę - teraz nigdy nie mam czasu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witam na blogu. Moja matka twierdziła, że cała mądrość w książkach, dlatego ja kupowałam ich dużo, szczególnie dla syna:o szachach, o futbolu, bo myślałam, że chłopca będą interesowały.Sama jednak jestem wzrokowcem i czytając zasady jakiejś gry pojmę mniej niż gdy zobaczę to samo w praktyce. Czasu mam dużo ale z towarzystwem gorzej dlatego nie mam okazji by przypomnieć sobie którąkolwiek z wymienionych gier. "Jako świeża dorosła" korzystaj z innych przyjemności życia, a do pasjansów wróć, gdy te inne atrakcje Cię znużą. Dziękuję za wizytę i komentarz. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  2. Z wnukami gram w remi-brydża, a kiedyś grywaliśmy w makao. Sama- chętnie układam różne pasjanse.Ale lubię też różne gry planszowe- ostatnio grywam ze swoimi w "Carcassonne". Moi niemal z każdego pobytu wakacyjnego gdzieś w Europie przywożą jakąś grę -z Londynu przywieźli grę planszową o złodziejach i policjantach.W Monopoly też grywamy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znam remi-brydża, bo grywałam tylko w brydża i kilka razy w remika. O grach planszowych miałam pisać w drugiej części tego tematu, ale szczerze mówiąc o najnowszych grach tego typu nie mam pojęcia, bo pamiętam tylko te, z dzieciństwa:warcaby i chińczyk. Nawet gier planszowych, w które grałam z moim synem jak był dzieckiem, nie pamiętam. Podobnie jak książki wydałam je innym dzieciom. Wszelkie gry, czy to karciane, planszowe czy zręcznościowe-np. bierki są nie tylko miłą rozrywką ale kształcą myślenie, umiejętność strategicznego działania, zręczność. Dlatego nie mam nic przeciwko grom komputerowym, ale trzeba uważać by się nie uzależnić, a to podobno bardzo łatwe i niestety zgubne. Bardzo dziękuję za komentarz, bo dawno Cię nie było. Uściski.

      Usuń
  3. Moi rodzice też grywali w brydża, nawet w klubie osiedlowym.
    Ja nigdy się nie nauczyłam, jedynie w tysiąca, makao i kierki. Lubiłam tez układać pasjanse.
    Bardzo dawno nie grałam w karty...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja matka bardzo chętnie grywała w brydża gdy wyjeżdżała na wczasy lub do sanatorium. Uwielbiała brylować w towarzystwie.Ja karty w ręku miałam jakieś 30 lat temu. Dziś trudno byłoby znaleźć czwórkę do brydża, bo choć siostra gra świetnie, to pozostali członkowie rodziny niestety nie. Wiele sposobów ciekawego spędzania czasu zanika i obawiam się, że młodzież tak "wsiąknie" w komputer, że nawet chwilowy renesans gier planszowych(a jest ich teraz rozmaitość)nie poprawi sytuacji. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  4. Gra w karty jakoś zapomniana. Tyle jest dostępnych innych atrakcji, że karciane rozrywki okazują się niemodne. Podobny los spotyka szachy, jak mi się zdaje. A szkoda, bo to gry rozwijające intelekt. Miałam kiedyś "Okres brydżowy" - bardzo usiłowałam opanować tę grę. Niestety z bardzo miernym skutkiem. A teraz to już całkiem zapomniałam.
    Pasjanse, owszem, układałam z przyjemnością. A może by tak wrócić do tej zabawy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo chciałam nauczyć się grać w szachy, niestety wśród rodziny i znajomych nikt tego nie robił. Gdy urodziłam syna.miałam nadzieję, że może on się nimi zainteresuje. Kupiłam nawet książkę dla dzieci, by mu to ułatwić. Szachy w domu mam ale brak dobrego, życzliwego nauczyciela. Te inne atrakcje nie rozwijają tak umysłu jak szachy czy gry karciane wyższej "kategorii". Dostarczają zabawy i emocji, ale czy kształcą? Według mnie nie. Dziękuję za komentarz i pozdrawiam.

      Usuń
  5. Na każdy temat piszesz rewelacyjnie!
    Jako dziecko pogrywałam w remika.Kart ani planszówek nie lubię i nie bawi mnie to.W pasjanse nie wierzę.Raz pierwszy i ostatni dalam się nabrać Cygance na kasę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na moje szczęście trzymałam się z dala od Cyganek, chociaż jako dziecko mogłam być brana za "taborowe dziecię"(duże piwne oczy, ciemne włosy). O planszówkach zamierzałam napisać w drugiej części, ale zbyt mało ich w życiu zaliczyłam, by post uczynić ciekawym. Pasjanse układam dla trenowania spostrzegawczości i logicznego myślenia, bo zauważyłam u siebie początki demencji. Nie znam pasjansu, który można byłoby traktować jako wróżbę.Dziękuję za pochwałę mojej pisaniny. Każdego czytającego post szanuję i dlatego staram się by nie żałował czasu poświęconego na czytanie bloga. Pozdrawiam Cię serdecznie.

      Usuń
  6. Jestem hazardzistką, dlatego tylko raz byłam w kasynie...;o) Uwielbiam pokera...;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdybym się nauczyła grać w pokera, to może też bym polubiła. W kasynie nie byłam, choć raz każdy człowiek mógłby tam zbłądzić, by poznać atmosferę tego miejsca. Podobnie ma się sprawa z teatrem, operą, filharmonia. Serdecznie pozdrawiam.

      Usuń
  7. Wtrącę od siebie, że trzecim pod względem wartości obrazem (chodzi tu o cenę 250 mln dolarów, za którą obraz sprzedano) jest płótno Paula Cézanne'a - "Gracze w karty". Czy dałbym za niego taką cenę? Oczywiście, że nie bo :-) nie posiadam takiej gotówki. Moi rodzice też grali w brydża, także tysiąca. Odziedziczyłem te umiejętności po nich, chociaż od bardzo dawna już nie grywam. Grałem też w "makao", kierki, a wcześniej również w "wojnę" i oczywiście w "Piotrusia", ale generalnie gra w karty nie jest moim hobby, a pasjansów nie stawiam. Wspomniałaś o różnicach w "technice gry" pomiędzy matką a ojcem. W mojej rodzinie podobne różnice miały miejsce pomiędzy babcią a dziadkiem podczas gry w tysiąca (także tego "dobieranego" dla dwóch osób. Tutaj babcia była niesamowitą ryzykantką, a po zakończeniu przegranej przez babcię rozgrywki można było słyszeć taki dialog:
    - Ech, Helcia, po co ty grałaś?
    - No, jak to po co? Miałam kartę.
    - Jaką ty miałaś kartę? No jaką? Ja to miałem... ech, popsułaś mi kartę.
    - No to trzeba było grać.
    - Jak z tobą, Helcia, grać, skoro ty za każdym razem "postępujesz"? Nie masz karty, a grasz.
    - Władek, toć przecież myślałam, że mi karta dojdzie. Myślałam, że będę miała drugi "meldunek".
    - Jak ci miało dojść, kiedy to ja miałem "osiemdziesiąt" i miałem króla "czerwiennego" i damę "żołędną", a ty tylko "czterdzieści" zameldowałaś.
    - Oj, Władek, daj spokój, tasuj...
    - Twoja kolej, Helcia... ech, spaprałaś mi kartę...
    ... i tak dalej i dalej...
    pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wspaniała jest ta Twoja anegdota i dlatego ja tak lubię wspominać to co było. Moja babcia ze strony mamy też miała na imię Helena, mamy zatem coś wspólnego.Moje zainteresowanie kartami trudno nazwać hobby, raczej można mówić o zainteresowaniu.O tym co traktowałam jako hobby pisałam w roku 2015/2016 na początku prowadzenia tego bloga.Najważniejszym hobby było życie i oby pozostało tak do końca. Jak zawsze jestem zachwycona Twoją znajomością literatury, malarstwa i muzyki. Ja mam raczej wiedzę "obiegową" w tych dziedzinach czyli "wiem, że gdzieś dzwonią, ale nie zawsze, w którym kościele". Uściski dla Ciebie i Rodziny, a także Torunia, w którym obecnie mieszkasz, a ja to miasto darzę ogromnym sentymentem.

      Usuń
    2. Oj, moja znajomość literatury była pojemniejsza w dawniejszych czasach, dzisiaj moja znajomość ogranicza się raczej do tej literatury jaką czytam. Jeśli chodzi o malarstwo i muzykę, to w tych przypadkach jestem laikiem, nie znawcą, ale na temat "sztuk pięknych" każdy z nas może mieć własne zdanie i takie mam, więc opowiadam o tym, co lubię. A tak w tajemnicy powiem Ci, że w przeszłości, jako tako planując sobie życie, to jest, kim będę po szkole, to chciałem być... (pomijam to najwcześniejsze pragnienie z wieku przedszkolnego, kiedy to marzyłem o tym, aby zostać dyrektorem fabryki produkującej oranżadę... bo mógłbym pić do woli :-) )... chciałem być leśnikiem, nauczycielem albo pisarzem. Zawód leśnika odpadł na wstępie, po poszedłem do liceum, no i stało się tak, że zostałem nauczycielem. Czy postąpiłem dobrze? Dla mnie prawdziwe nauczycielstwo... inaczej... satysfakcja z bycia nauczycielem skończyła się na czasach transformacji - przełom 1989/90. Potem, pomimo obiektywnych sukcesów, było coraz gorzej, frustracja narastała. Dzisiaj wybrałbym chyba tę ostatnią opcję, ale nie zawróci się wiosłem Wisły. Pozdrawiam Cię serdecznie i Twoich bliskich.

      Usuń
    3. Moja matka mawiała:"lepiej być leśniczym niż niczym" i najgorsze przekleństwo:"obyś cudze dzieci uczył". Ta trzecia opcja: pisarz, na szczęście może być realizowana w każdym wieku i bez względu na wykonywany zawód.Dwa Przykłady:Jadwiga Śmigiera(Stokrotka) i Ewa Radomska. Chociaż Tobie najbliższa jest chyba Olga Tokarczuk, bo za każdym razem gdy o Niej piszesz lub Ją cytujesz wyczuwa się zachwyt i sympatię. Bardzo mocno trzymam kciuki za wydanie Twoich tekstów, bo są doskonałe, co niejednokrotnie podkreślałam w komentarzach, gdy już sie na nie zdobyłam. Ukłony.

      Usuń
  8. kiedy podczas studiów zapragnęłam dołączyć do kasty wtajemniczonych, najpierw kazano mi ułożyć karty kolorami. Więc ułożyłam: czerwona, czarna, innych kolorów nie widziałam:)) Dopiero później poznałam piki, trefl, karo, kier i ich wartości w licytacji i zapisie brydżowym. Teraz pytam nowo poznanych: grasz w brydża?. Rzadko odpowiedź jest twierdząca:)).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja teraz też mogę mówić w czasie przeszłym, bo nie licytowałam szlemika czy szlema(tego nie ugrałam nigdy, w odróżnieniu od mojego ojca, który był mistrzem zebrania 13 lewych. Bardzo szkoda, że tak wspaniała gra ma malejące grono. Dziękuję za odwiedziny i komentarz. Pozdrawiam

      Usuń
  9. "Piki, trefl, karo, kier"...
    Ludzie!
    Dla mnie to ciągle dzwonki i żołędzie, jak w dzieciństwie!
    Nigdy nie opanowałam fachowych nazw :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeżeli znasz żołędzie i dzwonki, to znaczy, że gra w karty nie jest Ci obca,a tego dotyczył ów post. Szkoda, że nie napisałaś więcej o grach z dzieciństwa. Dziękuję za komentarz. Pozdrawiam.

      Usuń
  10. Gdy przyjeżdżają do nas wnuki grywamy wieczorami w remika i tysiąca, a chłopcy z dziadkiem grywają w oczko i pokera, na zapałki. pamiętam, że grywałam w jakąś odmianę wista, z wykładanymi kartami, w dwie osoby. A może używaliśmy tylko nazwy 'wist", a graliśmy w coś innego? Mój dziadek, z zaboru pruskiego, grał w skata. Podobno w czasie I wojny, w okopach pod Verdun ogrywał kolegów Niemców do "gaci", jak wspominał po latach(cóż, był wcielony do pruskiej armii). Mój tato lubił grać w karty, na różnych wczasach zawsze znalazł chętnych do wspólnej gry, mama nie lubiła kart, a ja chętnie z tata grałam (ale tylko na wakacjach). dzięki Tobie dowiedziałam się ciekawych rzeczy o historycznych grach w karty. Dziękuję. I pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja dziękuję za wspaniałe wspomnienia dotyczące gry w karty w Twojej rodzinie. "Skat" to gra rozpowszechniona w Niemczech i na Śląsku, przez co nazywana jest też "śląskim brydżem", a grają 3 osoby-2 przeciwko jednej, która wygrała licytację. Z pewnością są jeszcze osoby, które także mogłyby się pochwalić znajomością tej gry. Pozdrawiam wszystkich uczestników karcianych wieczorów. Dziękuję za komentarz.

      Usuń
  11. No niestety nie napiszę niczego ciekawego, bo nie mam pojęcia o grze w karty.
    A teraz jak przychodzą dzieci i wnuki to gramy w przeróżne gry planszowe. Są bardzo fajne i rozwijają wszystkich niezależnie od wieku.
    Pozdrawiam serdecznie Iwonko :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Planowałam część drugą niniejszego postu, poświęconą szachom i grom planszowym. Niemniej jednak do dzisiejszych planszówek nie mam dostępu, a za czasów naszego dzieciństwa i młodości wybór ograniczał się do "Warcabów", "Młynka" i "Chińczyka". Posiadasz taki wachlarz zainteresowań, że brak umiejętności gry w karty jest darowany. Uściski.

      Usuń
  12. Mnie uczył grać w karty dziadek. Lubiłam grać w tysiąca czy sześćdziesiąt sześć dopóki nie kazał mi zliczać w pamięci :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakże miło Cię widzieć wśród komentujących. Bardzo długo Cię nie było. Dziadkowie i babcie byli i są niezastąpieni.Dziękuję za komentarz i pozdrawiam.

      Usuń
  13. Zainteresowałem się grą w karty w wieku lat 10, na letnisku. Najpierw był to dureń, remi-brydż, canasta. Następnego roku przyszedł brydż i tak już pozostało do dzisiaj. Żona też gra, ale ostatnio wykruszyli się prawie wszyscy partnerzy brydżowi.
    Miałem jednak dwa wyskoki. Nie wiem co mnie pokusiło, ale podczas wyjazdu służbowego do Jugosławii, spróbowałem pokera i przegrałem wszystkie pieniądze przeznaczone na zakupy prezentów dla rodziny. Na szczęście zwyzięzca był wspaniałomyślny i zgodził się abym oddał mu dług już w Polsce.
    Drugi przypadek to znowu zagraniczna delegacja służbowa, tym razem Anglia. Spróbowałem "blackjack" czyli oko i wkrótce znalazłem sposób na regularne wygrane. To był bardzo dobry sposób, ale kasyno zorientowało się co robię i posunęło się do oszustwa. W sumie moja strata była niewielka, ale miałem dosyć.
    Dziękuję za świetny przegląd karcianych gier i pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te opowieści o wyskokach bardzo pouczające. Powinnam dać Twój komentarz do przeczytania synowi, który co prawda nie gra w karty, ale polubił hazard. Mnie także brakuje partnerów do brydża i powoli zapominam jak się w niego gra. Dziękuję za komentarz i pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  14. Witaj słonecznie Iwonko
    W remi-brydża grałam często. Lubiłam też stawiać pasjans
    Pozdrawiam powiewem przedwiośnia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że zarówno w grze w remika jak i w stawianiu pasjansa możesz się pochwalić większymi sukcesami niż ja. Dziękuję za wizytę i komentarz, pozdrawiam.

      Usuń