W miniony piątek na kanale „Romance tv” obejrzałam film biograficzny „Prawo do miłości”. Nakręcony w 2011 roku niemiecki film , opowiada o Beate Köstlin-Uhse, która w 1962 otworzyła pierwszy sex-shop. Im dłużej oglądałam, tym mocniejsze było skojarzenie z filmem polskim „Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej.” Oba opowiadają o kobietach silnych, które poświęcają się uświadamianiu kobiet w sferze życia seksualnego.
Film polski, dobrze oceniony przez córkę Michaliny Wisłockiej, mnie się nie podobał. Położono w nim nacisk na historię małżeństwa Wisłockiej i Jej późniejszy romans z Jurkiem. Marginalnie potraktowano Jej osiągnięcia jako lekarki i seksuolożki. W latach 70-tych założyła wraz z prof. Andrzejem Jaczewskim poradnię dla młodzieży, a później przychodnię ginekologiczną dla dojrzewających dziewcząt, gdzie panowała całkowita anonimowość. Wisłocka była zwolenniczką mało znanej metody zapobiegania ciąży, za pomocą kapturka nakładanego na szyjkę macicy. Każdą pacjentkę uczyła prawidłowego jego zakładania. Nie uznawała pigułek, uważając, że hormonalna ingerencja w biologię młodej kobiety, może nieść za sobą negatywne następstwa.
Stała się też pionierką leczenia niepłodności w Polsce. Propagowała kulturę seksualną, a Jej książka „Sztuka kochania”, poradnik z dziedziny seksuologii, wydany w 1978 stał się bestsellerem i osiągnął łączny nakład 7 mln egzemplarzy. W roku 1988 została wydana „Sztuka kochania:w dwadzieścia lat później”, a w następnym roku „Sztuka kochania: witamina M”. Niewielu osobom znane są Jej inne książki: „Technika zapobiegania ciąży”(1959), „Metody zapobiegania ciąży”(1976), „Kultura miłości”(1980), „Kalejdoskop seksu”(1986), „Sukces w miłości”. Jak kochać i być kochanym.”(1993).
Beate Uhse |
Film niemiecki o Beate Uhse, to opowieść o niemieckiej pilotce, która jako wdowa, ucieka samolotem z oblężonego Berlina do tej części Niemiec, która była pod protektoratem angielskim. Najpierw prowadziła sklep z guzikami. W roku 1946 wydała poradnik na temat stosowania kalendarzyka małżeńskiego, jako metody zapobiegania ciąży. Była to 8 stronicowa broszura formatu zeszytowego i miała tytuł „Pismo X”. Otworzyła punkt porad korespondencyjnych, w którym zatrudniała lekarza. Do końca lat 60-tych na liście sklepu wysyłkowego znajdowało się 1,7 mln osób, a dochody wyniosły 30 mln marek. Jej działalność, która w miarę upływu lat nie ograniczała się do wysyłania tylko poradnika, ale była rozszerzana o prezerwatywy, pisma erotyczne i kosmetyki zwiększające doznania seksualne, spotykała się ze sprzeciwem szczególnie męskiej części społeczeństwa. W ponad 2000 doniesień powoływano się na przepisy prawa z roku 1919 dotyczące erotyki i na prawo z 1941 dotyczące antykoncepcji. Żaden sąd nie zakwestionował treści zawartych w „Piśmie X”. Beata Uhse przegrała tylko jeden proces, gdy koszt broszury był za wysoki. Po roku 1968 Jej działalność stała się bardziej otwarta.
Michalina (1921-2005) i Beate (1919-2001) za swoją działalność edukacyjną zostały odznaczone przez władze swoich krajów. Wisłocka została odznaczona w 1997 Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Uhse Orderem Zasługi Republiki Federalnej Niemiec w roku 1989.
Obie kobiety pragnęły uświadamiać rodaczki i poszerzać ich wiedzę na temat życia seksualnego. Każda z nich robiła to, dostępnymi dla siebie środkami. Prawo do miłości dostały dopiero w związkach pozamałżeńskich.
Z pewnością obydwie Panie zasługiwały na te odznaczenia. W tamtych czasach były przecież pionierkami ....
OdpowiedzUsuńA książki i historię życia Michaliny Wiślickiej znam dobrze.....z pewnością nie była szczęśliwa kobietą.
Stokrotka
Poprawiam.... Wisłockiej...
UsuńStokrotka
Wszystkich książek Wisłockiej nie przeczytałam, bo kiedy Ona wydała swój poradnik, byłam już uświadomiona przez lekturę K.Imielińskiego "Życie intymne człowieka", i publikacje Z. Lwa-Starowicza. Jak sama twierdziła, co znaczy miłość i seks przekonała się dopiero dzięki Jurkowi, którego poznała w czasie pobytu w sanatorium.
UsuńKochana Iwonko,
OdpowiedzUsuńale będziesz miała nowinkę bo moja mama była z domu... Wisłocka! Jej ojciec, a mój dziadek, którego nigdy nie poznałam bo zmarł w czasie wojny - kiedy było bombardowanie i gdzieś w schronie spadła mu wanienka na nogę, wdało się zakażenie, gangrena, znikąd pomocy...Jako młody człowiek był nauczycielem, ale kiedyś naderwał ucho jakiemuś łobuzowi i musiał uciekać przed konsekwencjami - uciekł na Kresy Wschodnie, daleko od Chyrowa, skąd zdaje się ta ziemiańska rodzina herbu Sas się wywodziła. Ożenił się z wiejską zwykłą dziewczyną, mieli 5 dzieci. Trzeba by zbadać czy ten mąż Wisłockiej - Wisłocki - też był herbu Sas bo jeśli tak to ta sama linia tym bardziej, że jeden taki, teraz już bardzo wiekowy charakterek miał podobny do Wisłockiego Wisłockiej czyli "Baby, ach te baby, człek by je łyżkami jadł"... A zatem może ja nie wiem że Michalina to i moich krewnych kraina!
Ale teraz na poważnie - nie mam słów kiedy nawet dzisiaj czytałam o jednej ginekolog, że nie wypisała młodej kobicie środków antykoncepcyjnych bo ma klauzulę sumienia i tu Jezus rządzi. Może na tym zakończę bo słowa niecenzuralne tutaj nie mogą być, a tylko takie cisną mi się na język! Zaprzepaszczona została walka, nauka, mądrość mądrej kobiety na rzecz fałszywych świętych za życia. I to dzieje się w XXI wieku! A jednak myśl ma potężną siłę! Szczególnie zła, która życie zamienia w udrękę w imię fanatyzmu...
Serdecznie Cię pozdrawiam
Ewa z Bajkowa
Nie sądzę, by mąż Wisłockiej posiadał jakikolwiek herb, bo właściwe nazwisko miał zupełnie inne "brzmiące zbyt niemiecko" jak sam twierdził, dlatego po wojnie zmienił je na "Wisłocki". Pomimo starań wielu seksuologów, psychologów i terapeutów, wiedza społeczeństwa polskiego na temat seksu, życia intymnego i małżeństwa jest tak bardzo uboga, że aż wstyd, bo jesteśmy bardziej niż 100 lat za innymi narodami. Ucałowania.
UsuńA to zmienia postać rzeczy.! Że też takie ładne nazwisko sobie wybrał i swoim zachowaniem je profanował. Ale za to "Michalina Wisłocka" ładnie brzmi więc je uratowała dzięki swojej mądrości, wiedzy i osobowości!
UsuńSerdeczności
Ewa z Bajkowa
Cóż z tego, że była mądra, miała wiedzę teoretyczną i silną osobowość, kiedy kolejne pokolenia raczej mało korzystają z tego, bardziej wierząc internetowi, niż książkom, w których(jak twierdziła moja matka) jest całą wiedza. Uściski.
UsuńOddając opisanym Paniom, to co Pańskie :) czekam na kolejną, która zajęłaby się na poważnie antykoncepcją u mężczyzn.
OdpowiedzUsuńWiększość mężczyzn jest tak zadufana w sobie, że nikt ich nie przekona o stosowaniu antykoncepcji. Tylko nieliczni mężczyźni uczestniczący w porodach(jeżeli nie mdleli na początku), postanawiali stosować prezerwatywy, by nie było kolejnych ciąż.
UsuńCiekawe historie. Widać po nich, że pionierzy i pionierki mogą zmieniać świat w dowolnej dziedzinie życia (czy może inaczej zmieniać świat przez zmiany w jakiejś dziedzinie życia).
OdpowiedzUsuńOstatni miesiąc przed śmiercią wujka to była podobno równia pochyła. Stan zdrowia zmieniał się z dnia na dzień, a może nawet z godziny na godzinę. Ciocia schudła podobno kilkanaście kilogramów przez stres związany z całą sytuacją.
Pozdrawiam!
https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/
Dobrze, że są jeszcze ludzie, którzy pomimo akceptacji społecznej, podejmują trud zmiany myślenia w określonej dziedzinie. Choroba członka rodziny zawsze bardzo mocno odbija się na zdrowiu jego bliskich. Pozdrawiam i dziękuję za komentarz.
UsuńDołączam do grona niekochanych w małżeństwie i kochanych poza nim.
OdpowiedzUsuńDobrze, że byłaś kochana. Są tacy(zaliczam się do nich), którzy nigdy nie czuli się kochani. Uściski.
UsuńWiesz, z tym bywa róznie. Byłam kochana niewiele ponad rok... Tak, naprawdę czułam się jak księzniczka. Ale później tak rypnęłam z obłoków na ziemię, że do dzisiaj czuję w kości ogonowej.
UsuńNo, mam jeszcze takiego przyjaciela od lat, on chyba wciąż nie może się beze mnie obejść, tylko że z mojej strony jest to absolutnie czysta przyjaźń.
Ale miło jest być kochaną.
Film o Wisłockiej widziałam, o drugiej pani nie słyszałam, wiec poszerzyłaś ma wiedzę.
OdpowiedzUsuńPomimo wysiłków w zakresie antykoncepcji i uświadamiania przez lata w Polsce, nadal temat kuleje, a wręcz cofnęliśmy się w rozwoju...wysiłek pani Wisłockiej nie poszedł więc pod strzechy, niestety.
jotka
W pełni zgadzam się z Tobą. Cywilizacja postępuje, a my się cofamy.
UsuńZdobyć "Sztukę kochania" to dopiero była sztuka...;o) Do dzisiaj mam "kserowany" egzemplarz, bo tak sobie młodzież radziła...;o)
OdpowiedzUsuńMiałam to szczęście, że dzięki pracy w bibliotece mogłam nabyć egzemplarz do swojej placówki. Dzisiaj można książkę kupić, ale młodzież chyba woli edukować się w internetowy sposób. Pozdrawiam.
UsuńCenię sobie panią Wisłocką za to, że odważyła się w tamtym czasie wypowiedzieć się na temat, który właściwie był tematem tabu dla, przynajmniej, młodych ludzi. Niestety uważam też, że eksponowanie "sztuki kochania" w dzisiejszych czasach, i dotyczy to zarówno prasy, Internetu jak i literatury, podążyło niewłaściwą drogą, stając się instruktarzem zaspokajania potrzeb seksualnych, gdzie o miłości jest niewiele powiedziane. I, rzecz znamienna, nawet w rozgłośni ojca rydzyka słyszałem takiego typu "porady" . :-)
OdpowiedzUsuńBulwersujące jest właśnie to, że kler zabiera głos w sprawach małżeństwa choć nie wolno im się żenić, na temat ciąży i aborcji choć nie powinni płodzić dzieci. Niektórzy ludzie stawiają znak = między miłością a seksem i to rzeczywiście jest niepokojąca tendencja.
UsuńWitaj, Iwono.
OdpowiedzUsuńNiewdzięczna to rola - być prekursorem, więc tym większy szacunek należy się obu paniom.
Pozdrawiam:)
Zgadzam się z Tobą i pozdrawiam serdecznie.
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńPodobno mądre i silne kobiety nie mają szczęścia w miłości, bo w większości mężczyźni zakochują się w słodkich, głupiutkich i bezradnych.
Pozdrawiam serdecznie.
Przy słodkich, głupiutkich i bezradnych nawet najsłabszy i najgłupszy mężczyzna może być super-bohaterem. Nie jest tajemnicą, że mądrych i silnych kobiet mężczyźni nie lubią, a niektórzy wręcz się ich boją, gdyż wtedy widzą jak małymi sami są.
UsuńCiekawy temat. Film „Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej" oglądałam. W zeszłym roku odwiedziłam też Szlak Michaliny Wisłockiej w Lubniewicach. Piękne miejsce! :)
OdpowiedzUsuńNa szlaku nie byłam, ale pocieszające jest to, że wytyczając go, uczczono tę wspaniałą lekarkę. Dziękuję za komentarz i wizytę. Pozdrawiam.
UsuńOglądałam Sztukę Kochania, film nie był zły, ale zgadzam się, że za duże skupienie na życiu prywatnym, za małe na osiągnięciach.
OdpowiedzUsuńTematyka nadal ważna, bo nawet teraz, gdzie wydaje się, że o seksie mówi się dużo (nawet za dużo), ciągle jest wiele kobiet wstydzących się swojej seksualności, mężczyzn nieumiejących mówić o swoich problemach seksualnych, ogółem par nieumiejących rozmawiać, edukacja seksualna w szkole leży, uczymy się z internetu, gdzie sensowne treści gubią się w natłoku pornografii.
Niestety duchowni mają tak duży wpływ na życie społeczne, że sprawy ważne pozostają tabu. Nic dziwnego, że edukacja seksualna w szkole nie istnieje, kiedy lekcje temu poświęcone prowadzą katecheci zazwyczaj bez należytego przygotowania. A potem jest zdziwienie, że liczba rozwodów rośnie, chęć posiadania dzieci maleje, a większość społeczeństwa nadal jest za mało uświadomiona. Dziękuję za komentarz i wizytę. Ukłony.
UsuńIwonko. Dziękuję za ciekawy wpis i również ciekawe komentarze. Znam obie panie, ale nieco poszerzyłam wiedzę o Beatę. Pozdrawiam, imienniczka z Tarchomina
OdpowiedzUsuńWitaj imienniczko z Tarchomina. Cieszę się, że napisałaś tę parę słów. Pozdrawiam.
UsuńPamiętam kiedy "Sztuka kochania" pojawiła się w księgarniach. Podczytywałam po kryjomu, chociaż rodzice jej przede mną nie ukrywali.
OdpowiedzUsuńPomyśleć, że tyle lat później wciąż jest wiele kobiet, które o swojej seksualności wstydzą się rozmawiać
W moim domu tej książki jak i innych o tematyce seksualnej nie było. Ja wiedzę na temat życia intymnego człowieka zdobywałam z książek, bo nawet o 3 lata starsza siostra nie chciała(nie umiała) ze mną o tym rozmawiać. Witam na blogu i zapraszam częściej. Pozdrawiam.
UsuńKobiety które aż tak wyprzedzały swoje czasy i miały tak ogromną wiedzę nie potrafiły sobie poradzić w codziennym życiu. Nie wiem czy chciałabym słuchać porad od kogoś kto sam sobie nie radzi w tej samej dziedzinie
OdpowiedzUsuńCzęsto bywa tak, że ludzie posiadający wiedzę teoretyczną nie umieją jej zastosować w praktyce. Wielu psychologów czy terapeutów prowadzi zajęcia z osobami zakompleksionymi, pogubionymi, ale gdyby przyjrzeć się życiu takiego "fachowca", to mogłoby się okazać, że są równie bezradni w normalnym życiu jak ich pacjenci. Obie opisane kobiety umiały słuchać i rozmawiać, a to jest podstawa wszelkiego poradnictwa. Dziękuję za wizytę i komentarz. Pozdrawiam.
Usuń