W
tym roku pierwszy raz złożyłam zeznanie podatkowe drogą
elektroniczną. Miało być bezpiecznie i szybko także jeżeli
chodzi o zwrot nadpłaty. Ponieważ do tej pory nie dostałam na ten
temat żadnej informacji, próbowałam we wtorek 26 bm dodzwonić się
do mojego urzędu skarbowego. Przez godzinę słuchałam informacji o
tym jak dobrze jest wysyłać rozliczenia drogą elektroniczną na
przemian ze słuchaniem muzyczki. Kiedy wreszcie dobiłam się do
konsultanta, ten przekierował mnie do księgowości. Znów była
muzyczka, a potem głos z taśmy. Nie dowiedziałam się niczego, a
nie ukrywam, że pieniądze bardzo by się przydały.
Następnego
dnia rano o godz.6.30 obudziłam się i chciałam przenieść się z
kanapy na wózek. Pomimo wielokrotnych prób sztuka ta mi się nie
udała. Znalazłam się na podłodze. Pierwszych pięć godzin
cierpliwie czekałam na przyjście syna, który wyratowałby mnie z
opresji. Kiedy jednak nie nadchodził postanowiłam zadzwonić i
wtedy przypomniałam sobie, że telefon został w drugim pokoju, po
wczorajszym wydzwanianiu do fiskusa. Leżąc na lewym boku
przeczołgałam się do telefonu i wydzwaniałam do syna i do
synowej, żadne z nich nie odbierało. Całkowicie załamana,
zziębnięta i zesztywniała doczekałam do godziny 14, kiedy to
zjawił się mój dzieciak. Nie bez wysiłku udało mu się mnie
podnieść i posadzić na kanapie. Jakiś czas potem, gdy wrócił z
psem z dworu przesadził mnie na wózek i stwierdził, że gdybym
zadzwoniła do 6 rano to by przyszedł, bo nie spał z powodu bólu
zęba, a tak w ogóle to trzeba pomyśleć o hospicjum dla mnie
jeżeli już sama nie daję rady. Czwartek przeleżałam cały
dzień, bo bałam się, że znów skończę na podłodze i nie będę
się mogła doczekać pomocy. Na szczęście dzisiaj już za
pierwszym razem przesiadłam się na wózek i mogę napisać te
słowa.
Być
może hospicjum lub dom opieki jest mi pisany, ale gdyby syn pomógł
mi ćwiczyć nogi, to one nie słabłyby tak szybko. Poza tym, gdy
tylko siadłam na wózek twierdziłam, że należy wzdłuż ścian
zainstalować poręcze, których trzymając się mogłabym robić po
kilka kroków i ćwiczyć w postawie stojącej. Niestety w tej
chwili nie mam w domu dwóch stabilnych, nieprzesuwających się
mebli, o które opierając się mogłabym robić wymachy, odwody czy
przysiady. Syn obiecywał wiele rzeczy, które pomogłyby mi żyć w
nowych „wózkowych” okolicznościach, niestety skończyło się
tylko na słowach a nie czynach. Póki co, środowy upadek trochę
mnie wystraszył i zablokował, ale gdy tylko znów wstąpi we mnie
bojowy duch, postaram się oddalić widmo nie mieszkania we własnym
domu, bo jestem do niego bardzo przyzwyczajona. A mój syn, twierdzi,
że od 3 lipca zaczyna pracę, czy tak będzie zobaczymy.
Faza
rozgrywek grupowych już się chyba zakończyła. Z przyjemnością
oglądałam te mecze, ale ponieważ wiele zespołów, które bardzo
ładnie grały odpadło, to nie jestem pewna czy 1/8 będzie równie
ciekawa.
Świeci
słońce, napawa optymizmem. Tego i Wam życzę na weekend i
pozostałe letnie dni.