wtorek, 13 listopada 2018

NIESZCZĘŚCIA CHODZĄ STADAMI

   Moje wrześniowe perypetie z lekarzami nie skończyły się wraz z ich opowiedzeniem na blogu. Przepisane leki trochę pomogły ale po dwóch tygodniach Wyprysk potnicowy powrócił na dłonie, a zaczerwienienia na przedramieniu i udzie nie zniknęły. Zgodnie z zaleceniem lekarza-konsultanta, moja synowa poszła po 3 tygodniach do Przychodni przy Szpitalu Bielańskim z moim skierowaniem do Poradni Alergologicznej. Wystała się w ogromnej kolejce ponad godzinę, by dowiedzieć się, że z powodu błędów(brak kodu i pieczątki pod nim oraz rozpoznania-bo wyprysk potnicowy wpisany nie jest jednostką chorobową), nie może mnie do wspomnianej przychodni zarejestrować. Nawet gdyby skierowanie nie posiadało wymienionych uchybień, to termin wizyty przypadłby na marzec 2019 roku. Po nowe, właściwie wypisane skierowanie nie bardzo ma kto pojechać. 
    Po ponad dwóch latach bezrobocia syn znalazł w sierpniu pracę. Cała nasza trójka cieszyła się, jakby każde z nas Pana Boga chwyciło za nogi. Radość jednak była krótka, bo na początku września pracę straciła synowa i mocno się podłamała. Wiara młodych, że zaczną wychodzić na prostą, pierzchła, a i moje plany musiały ulec zmianie.
Wózek zakupiony przez siostrzenicę
    Na początku października do mieszkania wkroczyła moja siostra i tonem nie znoszącym sprzeciwu oznajmiła: moja córcia znalazła na allegro czy olx wózek dla Ciebie. Będziesz musiała poczekać kilka dni, bo muszą go przywieźć z Poznania. Zamurowało mnie, bo ani z nimi o nowym wózku nie rozmawiałam, ani o niego nie prosiłam. Stwierdzenie, że dostanę go od nich w prezencie na Gwiazdkę, było tyle miłe, co krępujące. Nie bardzo wiedziałam skąd wezmę pieniądze na gwiazdkowe prezenty dla 5-osobowej rodziny siostry. Z nimi bowiem jest trudna sprawa, gdyż mają zwyczaj obdarowywać się drogimi prezentami, więc jakiś drobiazg ode mnie byłby raczej przedmiotem kpin za moimi plecami. Żadne szydełkowe serwetki czy inne wyroby nie znalazłby w ich oczach uznania. Nadmieniłam tylko, że mam nadzieję, iż nie zapłacą za wózek dużo, bo nowy w sklepie ze sprzętem rehabilitacyjnym kosztuje 600 zł. Syn interesował się sprawą, gdy tylko okazało się, że małe lewe kółko się blokuje, a siedzisko z jednej strony jest oberwane. Trzy dni później siostra z siostrzenicą wkroczyły do domu prowadząc zakupiony sprzęt. Zatkało mnie kolejny raz,miałam przed sobą wózek nowiuteńki i było widać, że musiał być drogi nawet jeżeli był odkupywany od kobiety, która nabyła go dla swojego męża po wylewie. Niestety mężczyzna zmarł, a więc z wózka nie zdążył skorzystać. Nie wiem czy to przez czarny kolor tapicerki, czy z racji wymiarów wózek wyglądał na duży i ciężki. Takie były moje pierwsze przemyślenia gdy go zobaczyłam. Zastanawiałam się czy przejadę nim w najwęższych miejscach mojego mieszkania. W starym wózku zlikwidowałam z tego powodu podnóżki, bo ocierały się o sprzęty. Poza tym gdy tego dodatku nie ma łatwiej mi się siada, bo nie zaczepiam o nic nogą czy nogawkami spodni.         Moja siostra skupiła się na dodatkowych gadżetach:na pasku przypinającym w biodrach do siedzenia(żebym nie wypadła, jak oświadczyła), na stoliczku, na którym mogłam jeść i przedłużonych plecach, zakończonych podgłówkiem, by łeb mi nie latał na boki w czasie jazdy.Do wyposażenia należały także poduszka na siedzeniu, dodatkowe tylne kółeczka doczepiane w razie potrzeby, tylne hamulce, pompka, zestaw kluczy i instrukcja obsługi. Dodatki w foliowej torebce siostra położyła na stole, stojącym na tyle daleko od kanapy, na której siedziałam, że nie mogłam po to sięgnąć, by zaznajomić się ze sprzętem przynajmniej teoretycznie. Stary wózek siostra chwyciła i powiedziała:"wyrzucę, bo swojego synka się nie doprosisz". Kolejny przytyk pod adresem K.J sprawił mi przykrość. Ja wiem, że syn jest trudnym człowiekiem, bo sama kilka postów napisałam o jego postępowaniu, ale nie znoszę atakowania kogokolwiek bez powodu. Teraz złośliwość też nie musiała być wypowiedziana. Kiedy panie wyszły, siedziałam i patrzyłam na prezent gwiazdkowy, nie umiejąc się cieszyć. Wewnętrzny głos w środku, mówił mi, że będzie z jego powodu niezła chryja.         
Tak wygląda wózek bardzo podobny do
obecnie używanego, tylko w moi nie ma
wysokiej poduszki na siedzisku
 Kilka godzin spędziłam bez jedzenia i picia, a pęcherz chciało mi rozwalić, bo bałam się spróbować usiąść na to cudo. Przez podnóżki nie mogłam blatu małego stolika, znajdującego się przy kanapie, wsunąć pod siedzenie, by w ten sposób prawą stronę wózka zablokować bokiem stolika, a pod lewe koło wsadzić stopę zdrowszej nogi i wspierając się na podłokietnikach, wstać z kanapy. Dlatego prosiłam żeby siostra nie wynosiła starego,bo on gwarantował mi możliwość poruszania się do czasu aż nie oswoję się z nowym sprzętem. Wieczorem syn ledwo wszedł ,usłyszałam "a cóż to za rydwan kupili Ci, tylko konia brakuje". Chciałam złagodzić jego negatywną reakcję i nieśmiało odparłam, że to tylko tak wygląda, że jak wróci ze spaceru z psem, poczytamy instrukcję i zobaczymy jak zdjąć podnóżki oraz przedłużenie pleców z podgłówkiem. Syn usiadł na wózek i próbował nim wyjechać z pokoju. Twierdził, że siedzenie jest umieszczone wyżej niż w starym i mogę mieć kłopot z siadaniem, a duże koła jego zdaniem były mocniej cofnięte do tyłu i by nimi poruszać, muszę w sposób nienaturalny wykręcać ręce. Według niego był to typowy wózek leczniczy do przewożenia osób nie mogących jeździć nim samodzielnie. Po powrocie ze spaceru nie dowiedziałam się, co syn powiedział mojej rodzinie na temat prezentu, gdyż tuż za nim wkroczyły obie panie z minami jak chmury gradowe. Siostra chwyciła wózek, położyła na nim dodatkowe elementy i mówiąc "to jest bardzo drogi wózek" zaczęła wyjeżdżać z pokoju. Zanim dotarła do drzwi wejściowych, zahaczyła podnóżkami o szafkę na buty. Wykorzystał to mój syn mówiąc "to ciociu miałem na myśli, twierdząc,że  nie nadaje się do tego mieszkania". W odpowiedzi usłyszał "szafkę można zlikwidować". W tym momencie nie wytrzymał i zapytał "a lodówkę też mam matce wyrzucić, bo nie wjedzie nim do drugiego pokoju?". Odpowiedziało mu trzaśnięcie drzwi, a ja już wiedziałam że na pomoc siostry i jej rodziny w jakiejkolwiek innej sprawie nie mam co liczyć. Mój mózg i ciało ogarnął kac moralny. Rozumiałam dobre intencje siostry, ale w tym przypadku sprawdziło się porzekadło "dobrymi chęciami, piekło jest wybrukowane". Uważam, że gdy rodzina podjęła decyzję o sprezentowaniu mi wózka, to siostrzenica powinna była przyjść pokazać mi go i pozwolić wyrazić swoje obiekcje. Ja chciałam mieć najzwyklejszy wózek byle był funkcjonalny, zwrotny i niedrogi. Na szczęście nikt nie zabrał starego ze zsypu, gdzie go postawiła moja siostra. Ponieważ sugestia syna żeby zakupiony wózek wstawić do sklepu rehabilitacyjnego i spróbować sprzedać, a odzyskane pieniądze przeznaczyć na właściwszy, spotkała się z warknięciem " wystawię na olx", to następnego dnia i przez kilka następnych  wchodziłam na tę stronę. Sprawdziłam też ile taki wózek kosztuje i włosy dęba mi stanęły-nowy wyceniony jest na 3000 zł, a za taką kwotę można kupić 5 po 600. Nawet przyjmując, że sprzedający chciał połowę kwoty, to i tak była ona dla mnie kolosalna. Nie wiem, co kierowało rodziną, że dokonała takiego zakupu.Chęć pokazania, że ich stać? Z moim dobrem i wygodą niewiele to miało wspólnego. Możecie pomyśleć, że jestem niewdzięczna, bo zamiast docenić starania siostry, ja wybrzydzałam i skonfliktowałam się z najbliższymi. Wierzcie mi, że z wózka używanego w dobrym stanie, spełniającego wymóg wielkości pozwalającej poruszać się swobodnie po domu, byłabym tak samo rada jak z tego jaki mi został ofiarowany. Według parametrów podanych na stronie,  nowy wózek jest dłuższy o jakieś 20 cm, siedzisko jest szersze o 6 cm i jest cięższy o 7 kg. Komuś, kto nie musi korzystać z takiego sprzętu różnice mogą wydawać się nieistotne. W moim przypadku  obecnym wózkiem ledwo się mieszczę przy wejściu do kuchni, bo z przodu stoi lodówka najbardziej wychodząca na przedpokój.  Szerokość też ma znaczenie właśnie w tym pomieszczeniu, bo wolny środek jest szerokości około 50 cm, i to w miejscu, gdzie do przodu nie jest wysunięta kuchenka, która znacznie tę przestrzeń zmniejsza. Opisałam wam w jaki sposób wstaję z kanapy. Gdy jestem w pozycji stojącej, muszę wózek wysunąć spod blatu stolika i obrócić do siebie przodem, żeby usiąść. Ponieważ obie ręce mam zajęte trzymaniem się , to wózek do obrotu przesuwam biodrem. Dlatego też te 7 kg różnicy w wadze ma znaczenie. Co prawda piękny wózek się składa, ale nie miałam możliwości sprawdzenia, czy większa długość i szerokość pozwalałyby schować go do bagażnika przeciętnej taksówki, gdybym musiała gdzieś jechać. Zamawianie specjalnego transportu dla osób niepełnosprawnych, mogłoby się wiązać z dodatkowymi, większymi kosztami, a tego moja rodzina chyba nie wzięła pod uwagę. Kiedy obiecywałam notkę " DAROWANEMU KONIOWI..." pragnęłam opisać historię z wózkiem, bo wydała mi się ona kuriozalna, a przez to trochę śmieszna. Po dłuższym zastanowieniu chciałam jednak z tego pomysłu zrezygnować, bo jakby na to nie patrzeć,  ja i ta moja rodzina jakoś dziwacznie wypadamy. Zbliża się jednak grudzień, kiedy to na Mikołajki czy Gwiazdkę będziemy kupować bliskim i znajomym prezenty. Niechaj ta opowieść skłoni was do głębszej refleksji, czy wybrany przez was prezent przypadnie do gustu obdarowanemu. Czy będzie on radosną pamiątką uroczych chwil, czy może kłopotem?
      Obiecuję, że następna notka będzie radosna, a to za sprawą Jotki i uczennic z klasy 8a inowrocławskiej szkoły.

60 komentarzy:

  1. Domyśliłam się, że historia będzie się rozkręcać.

    Siostra sprawiła Ci porządny prezent. Ale pamiętaj, moja droga, że nie warto szukać uznania w oczach innych ludzi, ale można podarować coś od siebie. Jakiś drobiazg. I nic nie przejmuj się o obmawianie Cię za plecami. Wiem, że łatwo powiedzieć. Przychodzi mi tu na myśl pewien cytat: "Jakże możecie wierzyć, skoro przyjmujecie chwałę jedni od drugich, a nie szukacie chwały, która jest od samego Boga?" – Ew. Jana 5:44
    Pomyśl o tym i po prostu nie bój się, ani nie wstydź przed nimi niczego.

    Czytam dalej i ręce mi opadają. Rzeczywiście "dobrymi chęciami..." itd – tak to dosłownie wygląda. A może to niewinna niedźwiedzia przysługa? Tak czy owak, geneza tej sytuacji nic nie zmieni.
    Tamten cytat, który Ci wyżej napisałam, mimo wszystko huczy mi w głowie. Cały czas mam ochotę mówić Ci – nie przejmuj się nimi i nie zamartwiaj o to, co będą gadać.
    Syn w całej tej historii okazał się troszkę takim Twoim bohaterem.

    Nie świętuję, więc nie zawracam sobie głowy Mikołajkami czy wigilią, ale zmalowałam ostatnio prezent dla rodziców. Ponieważ żyję na emigracji, staram się za każdym razem jak przyjeżdżam, czy to lipiec, czy to grudzień, zostawić im coś ładnego. Namalowałam pierwsze płótno w życiu i chcę im je niedługo wręczyć.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak powiada przysłowie "wstyd mam zakryty", więc nie o niego chodzi, gdy mówię o obdarowywaniu innych. Dla mnie dobre słowo, wypowiedziane szczerze, jest cenniejsze od materialnego prezentu. Najskromniejszy podarunek posiadający własny wkład jest cenniejszy od kosztownej rzeczy kupionej. Nauczyłam się jednak, że szkoda czasu, trudu dla ludzi, którzy nie potrafią docenić mnie, moich intencji i starań. Dawniej dawałam pieniądze, by obdarowany mógł sam zadecydować, co chce mieć. Teraz z wielu względów nie mogę sobie na to pozwolić, to ograniczam się do pamiętania o imieninach, urodzinach czy świętach i złożeniu życzeń. Twoja "paleta" umiejętności wciąż mnie zadziwia. Obraz własnoręcznie namalowany, to wspaniały prezent,bo jego wartość podnoszą emocje towarzyszące jego powstaniu. Dziękuję za długi i bardzo pouczający komentarz. Uściski.

      Usuń
  2. A ludzie się dziwią, że ja nie lubię prezentów-niespodzianek.Na szczęście w mojej rodzinie takie sprawy jak "użyteczne prezenty" są omawiane.Bo to, że ja powiem w czasie jakiejś luźnej pogawędki, że brak mi jakiegoś talerzyka, nie oznacza, że ma mi ktoś z famuły zafundować z mety serwis obiadowy na 12 osób. Przykro mi to pisać, ale gest Twej siostry to głównie oznaka bezmyślności.
    U nas wprowadziliśmy od lat "prezenty oczekiwane", bo kiedyś dostałam "tylko" 6 kompletów do manicure i przy trzecim nie bardzo wiedziałam jak mam zareagować- śmiać się czy raczej płakać.Darczyńcy też było głupio.
    A dzieci z okazji urodzin i świąt dostają prezenty anonimowo, żeby nie łączyły jakości lub ilości prezentu z konkretną osobą. I też są na ogół wpierw przepytywane na tę okoliczność.
    Współczuję Ci, bo ta sytuacja była dla Ciebie i krępująca i trudna i zapewne położy się długim cieniem na siostrzane stosunki.
    Iwonko, a nie należy aby Ci się jakieś dofinansowanie z NFZ do zakupu wózka? Może byłoby dobrze sprawdzić jak aktualnie wygląda ta sytuacja. Wiem, że jakieś "bajeranckie" wózki inwalidzkie nie miały dopłaty, ale taki zwyczajny chyba jednak powinien ją mieć.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Syn gdy rozpytywał w sklepie o wózek, uzyskał informację od ekspedientki, jak załatwić wózek z dofinansowaniem. Czy mi się ono należy tego się nie dowiadywałam, bo najpierw chciałam pozyskać wkład własny. Dla mnie telefon z zapytaniem "co u Ciebie.Czy nie potrzeba Ci w czymś pomóc" lub krótka wizyta i rozmowa cenniejsze są od materialnych prezentów, bo te mogę sobie kupić gdy mnie będzie stać, a uznam że są mi niezbędne jakieś przedmioty. Dla mnie najlepszym prezentem od rodziny czy syna, byłyby dobre, serdeczne relacje między bliskimi. O to w naszej rodzinie niestety najtrudniej, chociaż nie potrzeba do tego finansów, a wystarczyłaby dobra wola. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  3. Niespodzianki lubię tylko od mojego męża bo zna mnie jak zły szeląg diabła i nawet z zapachem perfum potrafi trafić idealnie. Ale Twoja siostra jak chciała Ci pomóc robiąc taki prezent to mogła uzgodnić to z Tobą. Faktycznie gówno komu po wózku którym nie można się przemieszczać !! Myślenie nie boli - jak by pomyślała o Tobie a nie o sobie to by też doszła do takich wniosków :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Problem leży w tym, że zarówno moja mama jak i siostra czy syn uważają, że wszystko wiedzą lepiej i dlatego nie liczą się z moim zdaniem, ani nie są go ciekawi. Dawno doszłam do wniosku, że to właśnie najbliżsi widzą we mnie większą kalekę, niż faktycznie jestem. Nie mam siły udowadniać, że się mylą. Uściski.

      Usuń
    2. No i właśnie tu się różnimy, ja od zawsze miałam swoje zdanie, które głośno wyraźnie i po polsku artykułuję. I przepraszam ale gówno mnie obchodzi, że ktoś chce inaczej skoro moje zdanie jest też ważne. Dlatego często warto być egoistą i egocentrykiem. Najpierw Ty później reszta

      Usuń
    3. Nigdy nie czułam się dobrze w roli egoistki. Uważam, że jeżeli będę myślała bardziej o innych, a nie o sobie, to korzyść będzie obopólna-ktoś będzie miał pożytek, a ja radość, że mogłam się do niego przyczynić. Uściski.

      Usuń
    4. no i co Ci z tego, że najpierw patrzysz na innych?? Jakoś nikt tego nie zauważa nie mówiąc o docenianiu. Jak się głośno wyraża swoje zdanie to następnym razem Twoja siostra zanim robiła by ci takie "niespodzianki" dowiedziałaby się jaki model jest Ci potrzebny i z jakiego TY będziesz zadowolona

      Usuń
    5. Zapewniam Cię, że następnego razu nie będzie. Rodzina się obraziła i przejdzie jej chyba dopiero na moim pogrzebie. Są ludzie, którzy moje wysiłki zauważają i doceniają-najlepszym dowodem jest rosnąca liczba czytających i komentujących blog. I to dowód, że warto trzymać się swoich zasad. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  4. Spoglądając z boku, to wygląda tak, że syn z ciotką toczą swoją własną wojnę, gdzie Ty jesteś tylko zakładnikiem. Przy odrobinie dobrej woli z obu stron i kilku przyjaznych słowach, można by było albo obdarować Cię pieniędzmi przeznaczonymi na wózek (no, ale to nie byłoby tak bijące po oczach, jak wjazd z wózkiem) albo przyjąć wózek z tzw. "pocałowaniem ręki", a potem sprzedać na OLX, gdyby okazał się nieprzydatny i kupić tam inny. W obu przypadkach miałabyś ulgę w życiu, a o to przecież chodziło. A może nie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trafiłaś w sedno. Mój syn chciał odzyskać stary wózek, by mi służył dopóki nie podejmiemy decyzji, co zrobić z nowym. Siostra odebrała jego działanie jako krytykę i zareagowała. Czy udało się siostrzenicy sprzedać wózek na Olx tego nie wiem, ale dręczy mnie myśl, że "zamrozili" dużą kwotę pieniędzy, a dla mnie wyręka żadna. Cieszę się, że wpadłaś do mnie na blog, dziękuję za wizytę i obiecuję rewanż. Pozdrawiam.

      Usuń
  5. Szkoda, że tak to się potoczyło. Gdyby siostra z tobą porozmawiała to mogłabyś dostać taki wózek, jakiego potrzebujesz. Ja również nie lubię uszczęśliwiania na siłę. A gdybym chciała kupić komuś drogi, wymagający prezent to pogadałabym z tym kimś albo z jego bliskim. Na przykład siostra mogła zapytać twojego syna, o jaki wózek chodzi. Niespodzianka by była i to taka, jak trzeba. Iwonko, nie przejmuj się tym, co mogą o tej historii opowiadać. To siostra powinna się nad sobą zastanowić i może bardziej realistycznie podejść do pomocy własnej siostrze. Pozdrawiam się serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja "tragedia" polega właśnie na tym, że dwie najbliższe sercu osoby się nienawidzą, więc o uzgadnianiu między nimi, co byłoby dla mnie najlepsze, mogę zapomnieć. Ukłony.

      Usuń
  6. oj Iwonko szkoda.... siostra powinna z tobą uzgodnic co jest dla ciebie najlepsze... nie rozumiem dlaczego tego nie zrobiła, chociaż pewnie miała dobre chęci, ale jak piszesz dobrymi chęciami....
    może jeszcze dojdziecie do porozumienia...
    przytulam mocno Iwonko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Witaj dawno niewidziana,zastanawiałam się dlaczego nie zamieszczasz u siebie nowych postów. A może Ty piszesz tylko one się nie wyświetlają na moim blogu? Twój komentarz dowodzi, że żyjesz i mam nadzieję, że czujesz się dobrze. Dziękuję za odwiedziny i komentarz. Ukłony.

      Usuń
  7. To się porobiło, ale tak to jest w rodzinie, gdy ludzie nie mogą się dogadać. Nie tylko u Ciebie tak jest, bywa chyba w każdej rodzinie.
    Myślenie o rewanżu wobec bogatszej rodziny jest bezcelowe, nie można porównywać się z tymi, którzy mają więcej, żyją na innym poziomie. Siostra na pewno nie spodziewa się prezentów, zna Twoją sytuację...
    Najprostsze rozwiązania okazują się czasem najtrudniejsze...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja również nie spodziewałam się prezentu od Niej. Niestety istnieje różnica między chęcią pomocy, a postawieniem na swoim. Moja siostra uwielbia mieć ostatnie zdanie,a nie znosi sprzeciwu.Dlatego tak trudno jest nam się porozumieć nawet w najprostszych sprawach. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  8. Szkoda. Dla wszystkich zainteresowanych stron. Gdy kwestia komunikacji między ludżmi nawala, to rodzą się problemy. Czasem zupełnie niepotrzebne. Tak niewiele przecież brakuje, by zrobic komuś przyjemność i jednocześnie sobie.
    A co do prezentów, to u nas jakoś tak się utarło, że wiedzą moi bliscy czego można się po mnie spodziewać :-) ( jakiś kreatywny wyrób, mniejszy lub większy), a i ja mogę się spodziewać "przyrządów do dłubania". Chyba, że ktoś ma specjalne zapotrzebowanie, to jest to sygnalizowane :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie znoszę prezentów nijakich, kupowanych tylko dlatego, że wypada. Dlatego też od wielu lat daję najbliższym(gdy mogę sobie na to pozwolić) pieniądze, by je spożytkowali zgodnie z potrzebami.Komunikacja między mną i najbliższymi nawala, bo druga strona nigdy nie liczyła się z moim zdaniem. Przykre to, ale prawdziwe i nie bardzo można to zmienić. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Ja zazwyczaj nie kupuję, a wykonuję (maluje obrazki, robię drobiazgi sama). I są to zawsze bardzo osobiste prezenty. Nigdy nie odczułam dezaprobaty ze strony moich bliskich. A ja dostaje farby i.t.p. Kiedys chłopaki zrzucili się na wypasioną sztalugę stojacą, której sama bym sobie nie kupiła. Tak się utarło w naszej rodzinie, jako że więcej osób,(i wszyscy ważni), to właśnie takie osobiste drobiazgi. Gdy jest jeden solenizant, to juz co innego. To już są realizowane zamówienia lub potrzeby.
      Jednak od wielu lat, od kiedy porozrzucani jesteśmy po Europie, bywało inaczej...Ale w tego grudnia będzie spotkanie na szczycie w Angli. I już się biorę za robotę :-). Mam do zrobienia 5 prezentów :-).

      Usuń
    3. Gdyby siostra pomyślała o porozmawianiu z moim synem i zrobili zrzutkę na wózek, to uniknęlibyśmy całego zamieszania. "Z tym największy jest ambaras, żeby dwoje chciało naraz". Też zaczynam myśleć o prezentach-drobiazgach ale dotyczy to osób,które one ucieszą. Uściski.

      Usuń
  9. Myślę, że należy zakopać topór wojenny i porozmawiać z siostrą, powiedzieć, że Ty prezentów nie możesz dawać, ale myślę, że ona wie, że Ciebie na nie nie stać. Porozmawiać spokojnie i bez nerwów, bo trudno mi uwierzyć, by miała złe intencje kupując drogi wózek. Brakło tylko porozumienia.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nigdy nikogo, nie podejrzewam o złe intencje. Siostry również. Problem polega na tym, że siostra(może z racji starszeństwa) uważa, że wszystko wie lepiej. Nie chodzi też o to, że ona się ode mnie spodziewa prezentów. Obyłaby się bez nich, tak jak nie czuje potrzeby kontaktów ze mną. W tym przypadku chodziło raczej o pokazanie, że mój syn nie pomyślał o kupieniu mi wózka, a ona tak i nawet zamysł wprowadziła w czyn. Dziękuję za odwiedziny i komentarz. Ukłony.

      Usuń
  10. Ja tak jak Ultra, uważam, że warto z siostrą porozmawiać, żeby nie pozostała na długo obrażona, bo to nic dobrego nie przynosi. Zrozumie Twój punkt widzenia, jak już na spokojnie, bez emocji podejdzie do tematu. A Tobie życzę cierpliwości:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siostra należy do ludzi, którzy sami decydują,kiedy przestać się gniewać. Jej postawa nie ma wiele wspólnego z próbą zrozumienia mojego punktu widzenia. Gdyby tak było, to wysłuchałaby nas tamtego dnia. Zgadzam się, że cierpliwie muszę poczekać, aż emocje opadną. Dziękuję za wizytę i komentarz. Pozdrawiam.

      Usuń
  11. Wiesz, przeczytałam tekst, przeczytałam komentarze i jakoś mi się tak dziwnie "na duszy" zrobiło (Tobie tej sytuacji z serca szczerego współczuję)...Ale jestem do bólu praktyczna, więc...
    Co stało na przeszkodzie, żeby ten wózek zachować ?? Sprawny, nowy, bezpieczny...Choćby na wyjazdy "w teren" ?? Emocje kierowały Twoją Siostrą, emocje kierowały Twoim Synem, ale chyba czas, żebyś "tupnęła nogą" i trochę wyprostowała "Nadgorliwców"...Namawiam Cię do większego "egoizmu"...;o) W Ich relacjach nic nie poprawisz, bo znasz ich "ciemne" strony, ale powalcz !! ;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pierwszym powodem niezachowania wózka byłby brak miejsca. Nie mam piwnicy, balkonu, a trzymanie go w którymś z pokoi utrudniałoby mi poruszanie się po pomieszczeniach. Spacerów, wyjazdów nikt z rodziny dla mnie nie przewiduje, bo gdyby tak było to w ciągu dwóch lat gdy siedzę na wózku, widziałabym coś więcej niż ściany mieszkania. Masz rację twierdząc, że relacji siostry z synem nie naprawię, bo przede wszystkim oni musieli by tego chcieć. Może to zabrzmi głupio ale jestem zmęczona ciągłą walką(z ludźmi, którzy uważali mnie za głupsza, gorszą z racji niepełnosprawności, z problemami życia codziennego). Fakt, że usiadłam na wózek o jakieś kilkanaście lat wcześniej, niż myślałam, że to nastąpi,wystarczająco mnie przygnębił. Teraz kiedy próbuję pogodzić się z sytuacją, oczekiwałabym tylko pomocy w chwilach, gdy poproszę. Dziękuję za odwiedziny, pozdrawiam.

      Usuń
  12. Auć, niewesoła sytuacja. Wiem co czujesz - też nie lubię kiedy ktoś coś mi kupuje nie znając moich rzeczywistych potrzeb. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Są ludzie, którzy nie umieją słuchać, gdy się do nich mówi, bo nastawieni są tylko na to, by to ich słyszano. Obawiam się, że moja rodzina, do takich właśnie należy i tego nie zmienię, mimo że próbowałam. Cieszę się, że wpadłaś z wizytą i podzieliłaś się opinią. Ukłony.

      Usuń
  13. Właściwie to nie wiem co napisać.
    Już chyba wszystko zostało napisane.
    Miałam też siostrę z którą nigdy nie mogłam się porozumieć. Niby była życzliwa ale właściwie to złośliwa.
    Tylko że mojej siostry już nie ma a ja zastanawiam się czy rzeczywiście taka była.
    I okropnie mi smutno, że nigdy nie mogłyśmy nawiązać ze sobą serdecznego kontaktu.
    A Tobie oczywiście bardzo współczuję.
    Wygląda na to, że wszystko się przeciwko Tobie sprzysięgło.
    Ale przecież wiesz Iwonko, że po najbrzydszym nawet okresie zaczyna świecić słońce.
    Najserdeczniej Cię pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdego dnia pocieszam się, "że po siedmiu latach chudych przychodzi tyle samo tłustych"-poczekam na nie. Brak porozumienia z dalszymi krewnymi jesteśmy w stanie przeboleć.Kiedy go nie ma wśród najbliższych, to smutno i ciężko. Obyśmy tylko zdrowi byli-to reszta będzie do zniesienia. Ukłony.

      Usuń
  14. Nie wiem, co napisać. O takiej pomocy " pomocy" to ja trochę wiem z doświadczenia. I szczerze mówiąc - czasem lepiej obyć się bez... Życzę aby w końcu się los odmienił, bo przecież nawet najdłuższa zmija - kiedyś mija...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aura zrobiła się za oknem ponura, więc powinniśmy wzmacniać się pogodą ducha, i to właśnie jej życzę Tobie i sobie na te ostatnie dwa miesiące roku, z nadzieją że następny będzie pomyślniejszy. Bardzo żałuję, że nie udała się zbiórka pieniędzy na wydanie Twoich kolejnych książek. Mam jednak nadzieję, że to Cię nie zniechęciło. Trzymam mocno kciuki za pomyślność następnych inicjatyw prowadzących do realizacji celu i zawsze chętnie pomogę w miarę sił i możliwości. Buziaki.

      Usuń
  15. Hmm witaj Iwonko. Po pierwsze bardzo dziękuję za wizyty na blogu i tyle miłych, ciepłych komentarzy :)
    Co do posta. Z jednej strony miałam nie małą radość, bo to miłe że ktoś o nas mysli i nawet sprezentuje coś drogiego, coś extra ale z drugiej strony smutek ...
    Dlaczego? bo przecież nie mieszkacie chyba z siostrą za górami i lasami, a po drugie są dziś telefony, mogła troszkę się Ciebie i syna z synową poradzić przy zakupie wózka.
    Niby darowanemu koniowi nie zagląda się, ale jeśli mają pieniądze iść w błoto to jednak zapytać nie zaszkodzi.
    Mam przyjaciółkę od pierwszej klasy podstawówki i zawsze kiedy robimy prezenty na urodziny pada pytanie: co potrzebujesz. Kumpela albo mi pokazuje mniej więcej na zdjęciach o co chodzi, albo mówi i z wzajemnością.
    W tym roku wysłała mi zdjęcie pewnej ramki na zdjęcia do powieszenie na ścianę i zapytała się czy może być. Czy chciałabym. Powiedziałam jej wtedy, że nie, bo dobrze wie że wolę puste ramki lub antyramy do włożenia i powieszenia na puzzle :)

    Serdeczności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Siostra z rodziną mieszka w tym samym bloku, ale w drugiej bramie. Jest to mieszkanie po rodzicach. W tej sprawie właśnie te pieniądze wyrzucone w błoto, tak bardzo uwierają, bo można było je lepiej spożytkować. Co się tyczy Twojego bloga, to jest on w powijakach, ale "noworodki" szybko rosną, a ja życzę aby Twoje "dziecko" chowało się zdrowo. Komentarze były szczere i zawsze takie będą. Do miłego zobaczenia w czytelni.

      Usuń
  16. Witaj, Iwono.

    Czasami lepiej nic nie dostać niż tak dostać:(
    Nie mnie osądzać czyjeś zachowanie, ale przykro, że dwie najbliższe Ci osoby nie umieją się porozumieć, bo to skrupia się głównie na Tobie.
    Mam nadzieję, że kiedyś to się zmieni i tego Ci życzę.

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety to prawda, siostra z synem drą koty, a mnie jest przykro. Próbowałam oboju to powiedzieć, ale nie słuchają. Nie pozostaje mi nic innego, jak się z tym pogodzić i żyć dalej po swojemu. Dziękuję za wizytę i komentarz. Zapraszam częściej, bo chyba jesteś pierwszy raz. Ukłony.

      Usuń
  17. Bardzo zyciowy post. Opisałaś sytuację w sposób bardzo obiektywny, poruszając wszystkie aspekty i przyglądając się sytuacji z każdej strony szczegółowo.
    Dziękuję Ci za niego, bo mozna przyjrzeć się i zastanowić przed uszczęsliwianiem kogoś na siłę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wielokrotnie bywa tak, że ktoś dla nas chce dobrze(lub my dla kogoś), ale z powodu brania tylko pod uwagę własnego punktu widzenia, stwarzane są takie kłopotliwe sytuacje. Dziękuję za wizytę i komentarz.

      Usuń
  18. Prezenty to fajna sprawa, o ile są trafione, przemyślane i dostosowane do potrzeb i oczekiwań. Fajnie dostawać niespodzianki, ale powinny one być radością, a nie kłopotem. Szkoda, że nie mogła siostra porozmawiać z Tobą wcześniej i wspólnie podjąć decyzję o zakupie wózka takiego jaki by Cię ucieszył - jeśli tak to można nazwać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okazja do rozmowy była, choćby w momencie informowania mnie o pomyśle kupienia wózka. Niestety ja byłam zbyt mało stanowcza, a siostra niezainteresowana. Czy wyciągniemy z tego nauczkę? Pewnie tak, tyle tylko, że może ona nie naprawić zepsutych stosunków. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  19. Czasem lepiej poradzić sobie bez pomocy;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zazwyczaj staram się tak robić. Niejednokrotnie mówię ludziom, że jak będę chciała pomocy, to o nią poproszę, bo nie lubię być zaskakiwana. Miło, że wpadłaś z wizytą. Dziękuję za komentarz.

      Usuń
  20. Jeżeli można coś pozytywnego z tej smutnej historii wyciągnąć to chyba tylko przestrogę dla siebie, aby rozważnie dobierać prezenty dla bliskich. Kiedyś drażniły mnie pytania: "co chcesz dostać na imieniny, urodziny itp?" Teraz uważam je za bardzo zasadne.
    Polepszenia wszystkiego życzę:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Za życzenia dziękuję i cieszę się, że jest ktoś znajdujący w tej historii pozytywy. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  21. Różnie to bywa z prezentami, ale wcześniej lepiej przeprowadzić wywiad z osobą, którą chce się obdarować, aby prezent nie był nietrafiony, jak w Twoim przypadku.
    Coś mi się wydaje, że Twoja siostra jest apodyktyczna.
    Serdecznie pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strzeliłaś w dziesiątkę, siostra rzeczywiście lubi o wszystkim i za wszystkich decydować. Nie znosi sprzeciwu i nie bierze pod uwagę zdania drugiej strony. Dlatego ja jeżeli chciałam je wyrazić, to przedstawiałam stanowisko swojej siostrzenicy, w nadziei, że przekaże je siostrze. Dziękuję za komentarz i pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
  22. Wszystko już chyba zostało napisane. Dodałbym jedynie, że szczególnie w przypadku osób, które dajmy na to cierpią na jakąś chorobę, są niepełnosprawne itp. powinno się pomyśleć i przedyskutować sprawę zakupu jakiegoś sprzętu rehabilitacyjnego czy z tego rodzaju. Bo tak wydaje się tylko pieniądze, roznieca konflikty i tyle z tego zostaje.

    O kurczaki. To niedobrze czytać, że nie miewasz gości. Może coś by się dało zrobić z tym?

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poznać potrzeby drugiej strony warto w przypadku każdego człowieka. Dopóki samemu się wychodzi do ludzi, to jest nadzieja na rewizytę. Gdy pozostajemy w czterech ścianach, to ludzie unikają kontaktu, wielokrotnie uważając, że to my chcemy izolacji, bo gwarantuje nam ona spokój. Aura nie sprzyja wychodzeniu z domu, jeżeli się nie musi, dlatego odnowienie kontaktów towarzyskich chyba będzie musiało zaczekać na przychylniejszy czas. Pozdrawiam serdecznie.

      Usuń
    2. Masz rację, a już szczególnie warto poznać te potrzeby jak chcemy kogoś obdarować. Szkoda pieniędzy, czasu i innych związanych z tym rzeczy, gdy chcemy na siłę uszczęśliwiać ludzi.

      Hmmm... to może jak znajdziesz ochotę i czas to podaj mi swój adres mailowy, pinialux1991@wp.pl, tu masz mój jakby co.

      Dziś doszedłem do wniosku, że Kamil Stoch nie musiał się kwalifikować. Bo jeśli dobrze rozumuję jego występy w poprzednim sezonie dały mu możliwość takiego skoku ,,próbnego". Nie został sklasyfikowany potem, bo chodziło tylko o dodatkowe spojrzenie na jakieś sprawy. Tym można wyjaśnić fakt, że dziś startował w pierwszej serii jako ostatni. Oczywiście to tylko moje domysły.

      Pozdrawiam!

      Usuń
    3. Niestety nie znam się na strategii w sporcie, jeżeli oglądam wyczyny naszych zawodników w jakiejś dyscyplinie, to tylko by okazać wsparcie duchowe. Dziękuję za podanie adresu mailowego, odezwę się niebawem. Pozdrawiam.

      Usuń
  23. A ja czekam na maila i czekam i deserkow mam w bród .
    Tak sobbie myslę,że siostrze było przykro.Dobrymi chęciami wybrukowana droga do piekieł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie uważasz, że mnie mogło być bardziej przykro? Po pierwsze wiedziałam, że wzgardzenie prezentem pozbawi mnie kontaktów z rodziną na lata. Po wtóre mogłam mieć nowy wózek, gdyby posłuchała moich podpowiedzi i nie męczyłabym się na starym sprzęcie. Czuję się podwójnie poszkodowana. Co do korespondencji, to nie bardzo mam nastrój na pisanie. Na pewno odezwę się przed Bożym Narodzeniem, bo wtedy może już sytuacja rodzinna i finansowa wyklaruje się na tyle, że będę miała spokojniejszą głowę. Uściski.

      Usuń
  24. https://www.youtube.com/watch?v=2Lz4sAmcZ70

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wskazana przez Ciebie artystka, przypomina mi manierą wykonawczą trochę Edytę Geppert a trochę Ewę Demarczyk. Do tej ostatniej długo musiałam się przekonywać, bo nie za bardzo lubię "mówione śpiewanie", a szczególnie gdy jest takie ostre wręcz "drapieżne". Ponieważ jednak ma w swoim repertuarze Słowackiego i Okudżawę, to z pewnością zechcę sprawdzić jak sobie radzi z wybranymi tekstami. Dziękuję, deserek był wyborny.

      Usuń
  25. Szkoda, że siostra nie przyjęła lekkich uwag na temat tego, że wózek jest nieodpowiedni. Niestety tak to jest jak ktoś chce kogoś uszczęśliwić na siłę :(. Trzymaj się.

    http://sar-shy.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety tak to jest, jak ktoś uważa się za nieomylnego i uwielbia narzucać innym swoje zdanie.A taka sytuacja dotyczy właśnie mojej siostry. Dlatego od lat wolę niczego nie dostawać,niż być wdzięczna za coś, co mi nie odpowiada.

      Usuń
  26. Kochana
    Życzliwość płynąca z serca nie oczekuje wzajemności!
    Nie masz- nie musisz dawać.
    Drobny upominek, ale własnoręcznie wykonany jest zawsze odpowiednim prezentem.
    Tak mówią zasady Savoir-Vivre.
    Serdeczności przesyłam:)

    OdpowiedzUsuń
  27. Dziękuję za odwiedziny i komentarz. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń